W moim mieście raz kolega jechał autobusem, gdy nagle PRZEDNIE KOŁO WYPRZEDZIŁO AUTOBUS.... :D po prostu się urwało, a kierowca musiał dojechać do zatoczki na 3 kołach (Dodatkowe info: krótki autobus, komunikacja miejska 400tys miasta, z tyłu kola bliźniacze więc trzymał poziom, oczywiście JELCZ!:D )
A jaki jest morał z tego demota? Że niby wyleciał z pracy? I co, takie to "fajne"???
Chociaż co niektórzy i tak pewnie dostają większe zasiłki dla bezrobotnych niż byliby w stanie zarobić. Ale po dyscyplinarnym zwolnieniu i tak nie będzie go miał... Haha.. A jednak dobre :P
Te żarty krążą wśród kierowców autobusów w formie miejskich legend. Wiem, bo mój znajomy jest kierowcą. Nie ma chyba w Polsce zajezdni, w której by "nie pracował kiedyś taki koleżka". Oczywiście według praw, którymi kieruje się urban legend albo ktoś go znał, albo o tym słyszał, albo był jednym z pasażerów tego autobusu. Jest jeszcze czwarta opowieść, funkcjonująca jako wariacja drugiej w democie. Pochodzi z czasów PRL, kiedy kierowców nie obowiązywał strój formalny. Bywało, że kierowca nieraz musiał pomóc przy swoim wozie mechanikowi, a następnie prosto z warsztatu, w brudnych ciuchach, wyjeżdżał na trasę. Był w pewnej zajezdni typ, który szczególnie nie dbał o wygląd. Któregoś razu podczas dłuższej przerwy na końcowym zdrzemnął się na tylnych siedzeniach. Jako że działo się to latem, gość miał przy sobie butelkę z wodą. Problem w tym, że była to butelka po wódce. Budzi się więc, widzi, że autobus pełen pasażerów, pyta więc nieco zaspanym głosem, która godzina. Ktoś mówi, że dochodzi czwarta, a tak w ogóle, to po co pijakowi widzieć, która godzina, bo przecież mu wszystko jedno. Na to kierowca pociągnął solidny łyk z butelki i stwierdził, że skoro czwarta, to trza jechać. I powlókł się do kabiny.
Zdecydowanie minus za ten "demot", bo: skopiowane z komixxów, które zapewne skopiowały z innej strony, fatalne wykonanie, wkur*iające słówko "le" i fakt, że historyjka jest wymyślona (nie ukrywam, że śmieszna), zresztą od kiedy na Węgrzech mówi się po polsku?
w PKS-ie którym jeżdże nie trzeba nic udawać kierownica sama odpada... ;/
W moim mieście raz kolega jechał autobusem, gdy nagle PRZEDNIE KOŁO WYPRZEDZIŁO AUTOBUS.... :D po prostu się urwało, a kierowca musiał dojechać do zatoczki na 3 kołach (Dodatkowe info: krótki autobus, komunikacja miejska 400tys miasta, z tyłu kola bliźniacze więc trzymał poziom, oczywiście JELCZ!:D )
Poczucie humoru opanowane do perfekcji ;) dobre :)
po co to ' le' na początku ?
A jaki jest morał z tego demota? Że niby wyleciał z pracy? I co, takie to "fajne"???
Chociaż co niektórzy i tak pewnie dostają większe zasiłki dla bezrobotnych niż byliby w stanie zarobić. Ale po dyscyplinarnym zwolnieniu i tak nie będzie go miał... Haha.. A jednak dobre :P
"ubrany jak niewidomy"? to oni mają jakiś swój szczególny styl?
tak, chociaż sami o tym nie wiedzą.
Tak, przywdziewają charakterystyczne gogle i dzierżą białe laski
Fake! Na Węgrzech nie ma gór.
Już myślałem że kolejny raz będzie podpis Trolling: Poziom hard
Te żarty krążą wśród kierowców autobusów w formie miejskich legend. Wiem, bo mój znajomy jest kierowcą. Nie ma chyba w Polsce zajezdni, w której by "nie pracował kiedyś taki koleżka". Oczywiście według praw, którymi kieruje się urban legend albo ktoś go znał, albo o tym słyszał, albo był jednym z pasażerów tego autobusu. Jest jeszcze czwarta opowieść, funkcjonująca jako wariacja drugiej w democie. Pochodzi z czasów PRL, kiedy kierowców nie obowiązywał strój formalny. Bywało, że kierowca nieraz musiał pomóc przy swoim wozie mechanikowi, a następnie prosto z warsztatu, w brudnych ciuchach, wyjeżdżał na trasę. Był w pewnej zajezdni typ, który szczególnie nie dbał o wygląd. Któregoś razu podczas dłuższej przerwy na końcowym zdrzemnął się na tylnych siedzeniach. Jako że działo się to latem, gość miał przy sobie butelkę z wodą. Problem w tym, że była to butelka po wódce. Budzi się więc, widzi, że autobus pełen pasażerów, pyta więc nieco zaspanym głosem, która godzina. Ktoś mówi, że dochodzi czwarta, a tak w ogóle, to po co pijakowi widzieć, która godzina, bo przecież mu wszystko jedno. Na to kierowca pociągnął solidny łyk z butelki i stwierdził, że skoro czwarta, to trza jechać. I powlókł się do kabiny.
Żenua, rok temu było na kwejku, potem na mistrzach. Autor demota przerobił to i wrzucił jako swoje.
ŻENUA po stokroć!!
Zdecydowanie minus za ten "demot", bo: skopiowane z komixxów, które zapewne skopiowały z innej strony, fatalne wykonanie, wkur*iające słówko "le" i fakt, że historyjka jest wymyślona (nie ukrywam, że śmieszna), zresztą od kiedy na Węgrzech mówi się po polsku?