>>Kulturalne obycie jest narzędziem szpanu. Może to i dobrze, bo snobizm na czytanie czy słuchanie muzyki poważnej jest względnie zdrowy. Pożywny intelektualnie. O ile nie redukuje się go do kolekcjonowania książek i płyt, bez zapoznania się z ich zawartością.
Niezdrowe to się robi jednak, kiedy ktoś uważa się za lepszego tylko dlatego, że on czyta, a ktoś nie. A od niektórych właśnie czuć taki rodzaj wyższości. Chociażby jedna z użytkowniczek demotywatorów cytowała kiedyś pod demotem Billa Hicksa, utożsamiając się z jego słowami: ''Tak, czytam książki i czuję się lepsza od osób, które tego nie robią'. To jest porypane.
@kyd A może to "poczucie wyższości" u czytających, to wynik kompleksów nieczytających? Zresztą czytający mogą mieć poczucie wyższości, przynajmniej w niektórych aspektach życia: http://www.blog.tolle.pl/dlaczego-warto-czytac/
@belzeq, nie kompleksów. Wszyscy doskonale wiedzą, że czytanie to dobra rzecz, która rozwija. Chodzi o to arogancję ludzi, którzy bez ogródek ci wypominają, ze sam fakt, iż oni czytają, już stawia ich wyżej od tych, co nie czytają. To nic, że tamta osoba może zajmować się innym rodzajem sztuki; że może interesować się teatrem, malować obrazy, chodzić do filharmonii. Albo nawet nie. Może np. jako wolontariusz brać udział w akcjach charytatywnych. Pomagać dzieciom w hospicjum, zbierać datki dla bezdomnych.. I tak będzie gorszą osobą od człowieka, który czyta książki.Ja czytam, ale nie uważam, by to mnie czyniło lepszym. Bo ktoś inny mógłby mi wypomnieć, że lepsi ludzie chodzą do teatru regularnie, a skoro ja nie chodzę, to nie zaliczam się do tej elity. To, co w tym blogu jest wypisane, może tak samo dać inne rzeczy. Książki to przede wszystkim rozrywka. Jak ktoś czyta je tylko po to, żeby się zintelektualizować i poczuć lepszy, to coś jest z nim nie halo.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
1 lutego 2013 o 21:45
Czytanie książek niczym się tu nie różni od każdej innej czynności, którą można wykonać na dwa sposoby: dla siebie, bo się to lubi i czerpie z tego przyjemność WEWNĘTRZNĄ, jak i na pokaz, dla szpanu, czerpiąc co najwyżej przyjemność z tego że ktoś to zauważy i zaliczy do jakiejś "lepszej" kategorii. To samo jest na przykład z: jazdą na desce, robieniem sobie tatuaży, noszeniem określonych ubrań i dodatków, bywaniem w określonych miejscach. Ludzie, co to robią na pokaz, powinni się leczyć.
Nie sądzę, żeby wielu ludzi czytało bez przyjemności, tylko ze snobizmu. Trochę intelektualnego wysiłku to jednak wymaga, a i trochę w głowie zostaje. Znam za to wielu takich, co się chwalą, że NIE czytają, nie czytali i nie zamierzają czytać. No, czy to nie jest kalectwo?
nie masz racji. znam osoby, ktore sie tym chwala i sie z tym afiszuja. wypisuja teksty typu 'och, przeczytalam w tym miesiacu tylko 10 ksiazek. co sie ze mna dzieje?! musze to nadrobic'. i tego typu zagrania.
A czemu ma służyć czytanie w środkach komunikacji? Przecież takie czytanie jest beznadziejne. Zero komfortu, trudno się skupić... Więc jak ktoś czyta w tramwaju (a nie jest to student, który na ostatnią chwilę szykuje się do egzaminu), to jest to właśnie afiszowanie się.
Kyd, co lepsze, czytać w pociągu, bez komfortu, czy nie czytać w ogóle? Niektórzy własnie w domu nie mają warunków do czytania (dzieci, rodzeństwo, wiecznie coś do roboty...) a w autobusie tylko trochę trzęsie, a poza tym czas się marnuje siedząc i gapiąc się w okno.
@kyd No to ja afiszuję się na całego! Codziennie, pięć dni w tygodniu, czytam bezczelnie jadąc środkami komunikacji miejskiej. Komfort wystarczający, przy dobrej książce trzeba się skupić tylko na tym, żeby nie przejechać przystanku :) Po prostu szkoda mi marnować półtorej godziny na gapienie się w okno.
akurat czytanie w srodkach komunikacji nie nalezy do afiszowania sie. sama zawsze czytam i uwazam ze to swietne miejsce do czytania bo jadac gdzies zazwyczaj sie nudzisz i nie mozna za bardzo robic nic innego, no oprocz sluchania muzyki. ksiazka jest dla mnie wybawieniem i jest obowiazkowa w mojej torebce jak gdzies jade, bo tak najlepiej zabijam czas podczas podrozy. no chyba ze ktos odbywa 10minutowa podroz tramwajem to jest troche bez sensu, ale jesli sie jedzie dosc dlugo to co innego.
"A czemu ma służyć czytanie w środkach komunikacji? Przecież takie czytanie jest beznadziejne. Zero komfortu, trudno się skupić... " Lol, "ja się nie potrafię skupić, więc wszyscy czytający w metrze to pozerzy". Może ty nie potrafisz, ale to nie znaczy, że inni również nie. Dla niektórych to jest najlepszy sposób zagospodarowanie tych 20 czy 40 minut.
Może dla was, ale dla mnie to tylko takie czytanie na odhaczenie jakiejś pozycji. Chcesz się uwinąć z książka jak najszybciej, przeczytać ją byle jak, byle było, więc czytasz w tramwajach, albo nawet w kiblu. To ma sens, kiedy masz jakiś deadline, do którego musisz skończyć książkę, bo profesorka kazała np. Ale kiedy robisz to dla siebie, kiedy czytasz dla własnej satysfakcji, to nie wiem, może jestem inny, ale ja wolę wówczas mieć maksymalny komfort i usiąść sobie wieczorem na fotelu przy lampce i się książką delektować.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
2 lutego 2013 o 0:15
@Kyd: to kwestia przyzwyczajenia. Ja również wole czytać późnym wieczorem, w fotelu lub w łózku, kiedy nikt nie zawraca mi głowy i mam czas tylko dla siebie. Ale są ludzie, którzy mają inne warunki w domu, a w np. autobusie potrafią mocno skoncentrować się na czytaniu i oderwać się częściowo od realnego świata, co zresztą podziwiam, albowiem ja nie posiadam tej umiejętności. :) Myślę, że to nie kwestia snobizmu i czytania na odwal, a właśnie przyzwyczajenia.
To nie jest kwestia żadnego snobizmu. Nie wiem czy przyzwyczajenia, ja się nie musiałam przyzwyczajać. Jeżeli podoba ci się książka to cię wciąga, i bycie w tym czasie w tramwaju lub w metrze nie ma znaczenia. Trochę wnerwiające może być to, że musisz po 20-30 stronach tę książkę znowu odłożyć, ale przynajmniej wtedy podróż szybko mija. Uwierz mi kyd, że sie to nie wiąże z żadną bylejakością.
Studia też powiększają ego czyniąc z ludzi intelektualnych snobów, ale nie zawsze. Niektórzy przez zapalenie papierosa czują się lepsi od innych. Książki są bardzo potrzebne, eliminują problemy z ortografią, zwiększają zasób słownictwa, rozwijają wyobraźnie itd. żaden film ani gra tego nie da.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
1 lutego 2013 o 19:53
Nie słyszałem o tym, aby czytanie książek z kogoś zrobiło snoba; owszem, snob może czytać książki, by potem szpanować erudycją, ale to nie czytelnictwo uczyniło go snobem.
Kogoś chyba ten obrazek zabolał. Lepiej być intelektualnym snobem, niż intelektualnym kaleką, który wyśmiewa czytanie książek albo uważa to za stratę czasu. (nie używam tego określenia, by obrazić niepełnosprawnych, a jedynie by pokazać, że samemu sobie robi się szkodę, kiedy książek się nie czyta, bo się uważa, że to nuda i głupota)
Chyba jednak nie. Literatura po protu służy rozrywce. A jak ktoś czyta kolejną książkę, bo myśli, że to da mu +1 do inteligencji, to się to mija z celem. Mój ojciec czytał podobnie jak ja głównie przygody: Bahdaja, Sztilmarka, Dumasa, Verne'a, Szklarskiego, Hammetta, Stevensona... To nie są książki, które coś wielkiego ci dają. To podobnego rodzaju rozrywka, co dobry film. Nie rozumiem czym jest się tu pysznić.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
1 lutego 2013 o 22:13
Niezupełnie. Czytam również dla rozrywki, ale czasami jest to cel pośredni. Istnieją pozycje, na przykład te z działu filozoficznego, które czytam również dla wiedzy, refleksji i poszerzenia horyzontów. Oczywiście jest to rozrywka, ale to nie ona jest celem czytania. Dla rozrywki to można czytać fantastykę (którą uwielbiam), chociaż ona również ma w sobie coś więcej.
Niech sobie każdy robi co uważa za stosowne. Ja, gdybym chciał, pewnie znalazłbym trochę czasu na dobrą lekturę. Jestem jednak leniem w tej kwestii, wolę obejrzeć jakiś film lub pomajsterkować. Problem tylko w tym popadaniu w samozachwyt "Przeczytałem ostatnio książkę o historii Macedonii" i napierd*la Ci taki pół godziny o rzeczach, które g*wno mnie interesują. Oczywiście jest to problem wybranych jednostek. Tak czy owak, gratulacje, że lekcje czytania w przedszkolu nie poszły na marne :D
Czytanie książek i nadymanie się własnym poziomem intelektualnym to dwie niezwiązane ze sobą sprawy. Ten demot to po prostu butthurt ludzi którzy niczego nie czytają
Prawda jest taka, że czytelnictwo to jedna z wielu rzeczy, w której skrajności są szkodliwe. Tak samo źle jest nie czytać wcale i się tym chwalić, jak czytać dużo i uważać się za kogoś lepszego. Ważną rzeczą jest też to, CO się czyta, a nie ILE się czyta. Wolę jedną dobrą książkę na miesiąc, niż cztery gnioty o niczym, czytane tylko dlatego, aby je "zaliczyć". Czytanie na ilość, nie na jakość nie czyni czytelnikiem, a "czytnikiem". Mam koleżankę, która obnosi się z tym, że w ciągu miesiąca pochłania sześć książek. Potrafi czytać po dwie, trzy na raz i martwi się, że niedługo zabraknie dla niej zasobów światowej literatury. Tyle, że właściwie nic z tego nie wynika. Na pytanie "co sądzisz o tej i o tej książce" rozmówca dostaje szczery uśmiech i stwierdzenie "czekaj, czekaj... wiesz, nie przypominam sobie o co tam właściwie chodziło, tytuł kojarzę, ale to ze dwa miesiące temu czytałam, a od tamtej pory to ja już mam na koncie ze 20 innych pozycji..." Widać więc o co tu chodzi - o nabijanie konta i chwalenie się ogromem tytułów, które się zaliczyło.
to zależy, co czytasz. romansidła, od których chce się rzygać, kryminały z ciekawymi zagadkami, czy "Kapitał" i tym podobne, mądre, acz niekoniecznie ciekawe rzeczy :)
Nie wiem czy koniecznie poszerza horyzonty, ale zasób słownictwa niewątpliwie.
>>Kulturalne obycie jest narzędziem szpanu. Może to i dobrze, bo snobizm na czytanie czy słuchanie muzyki poważnej jest względnie zdrowy. Pożywny intelektualnie. O ile nie redukuje się go do kolekcjonowania książek i płyt, bez zapoznania się z ich zawartością.
Niezdrowe to się robi jednak, kiedy ktoś uważa się za lepszego tylko dlatego, że on czyta, a ktoś nie. A od niektórych właśnie czuć taki rodzaj wyższości. Chociażby jedna z użytkowniczek demotywatorów cytowała kiedyś pod demotem Billa Hicksa, utożsamiając się z jego słowami: ''Tak, czytam książki i czuję się lepsza od osób, które tego nie robią'. To jest porypane.
@kyd A może to "poczucie wyższości" u czytających, to wynik kompleksów nieczytających? Zresztą czytający mogą mieć poczucie wyższości, przynajmniej w niektórych aspektach życia: http://www.blog.tolle.pl/dlaczego-warto-czytac/
@belzeq, nie kompleksów. Wszyscy doskonale wiedzą, że czytanie to dobra rzecz, która rozwija. Chodzi o to arogancję ludzi, którzy bez ogródek ci wypominają, ze sam fakt, iż oni czytają, już stawia ich wyżej od tych, co nie czytają. To nic, że tamta osoba może zajmować się innym rodzajem sztuki; że może interesować się teatrem, malować obrazy, chodzić do filharmonii. Albo nawet nie. Może np. jako wolontariusz brać udział w akcjach charytatywnych. Pomagać dzieciom w hospicjum, zbierać datki dla bezdomnych.. I tak będzie gorszą osobą od człowieka, który czyta książki.Ja czytam, ale nie uważam, by to mnie czyniło lepszym. Bo ktoś inny mógłby mi wypomnieć, że lepsi ludzie chodzą do teatru regularnie, a skoro ja nie chodzę, to nie zaliczam się do tej elity. To, co w tym blogu jest wypisane, może tak samo dać inne rzeczy. Książki to przede wszystkim rozrywka. Jak ktoś czyta je tylko po to, żeby się zintelektualizować i poczuć lepszy, to coś jest z nim nie halo.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2013 o 21:45
ja tam wolę jak ktoś jest snobem intelektualnym niż idiotą
Czytanie książek niczym się tu nie różni od każdej innej czynności, którą można wykonać na dwa sposoby: dla siebie, bo się to lubi i czerpie z tego przyjemność WEWNĘTRZNĄ, jak i na pokaz, dla szpanu, czerpiąc co najwyżej przyjemność z tego że ktoś to zauważy i zaliczy do jakiejś "lepszej" kategorii. To samo jest na przykład z: jazdą na desce, robieniem sobie tatuaży, noszeniem określonych ubrań i dodatków, bywaniem w określonych miejscach. Ludzie, co to robią na pokaz, powinni się leczyć.
Nie sądzę, żeby wielu ludzi czytało bez przyjemności, tylko ze snobizmu. Trochę intelektualnego wysiłku to jednak wymaga, a i trochę w głowie zostaje. Znam za to wielu takich, co się chwalą, że NIE czytają, nie czytali i nie zamierzają czytać. No, czy to nie jest kalectwo?
Nie znam człowieka, który uważa się za lepszego, bo czyta książki. Każdy kto je czyta, raczej się tym nie afiszuje.
nie masz racji. znam osoby, ktore sie tym chwala i sie z tym afiszuja. wypisuja teksty typu 'och, przeczytalam w tym miesiacu tylko 10 ksiazek. co sie ze mna dzieje?! musze to nadrobic'. i tego typu zagrania.
A czemu ma służyć czytanie w środkach komunikacji? Przecież takie czytanie jest beznadziejne. Zero komfortu, trudno się skupić... Więc jak ktoś czyta w tramwaju (a nie jest to student, który na ostatnią chwilę szykuje się do egzaminu), to jest to właśnie afiszowanie się.
Kyd, co lepsze, czytać w pociągu, bez komfortu, czy nie czytać w ogóle? Niektórzy własnie w domu nie mają warunków do czytania (dzieci, rodzeństwo, wiecznie coś do roboty...) a w autobusie tylko trochę trzęsie, a poza tym czas się marnuje siedząc i gapiąc się w okno.
@kyd No to ja afiszuję się na całego! Codziennie, pięć dni w tygodniu, czytam bezczelnie jadąc środkami komunikacji miejskiej. Komfort wystarczający, przy dobrej książce trzeba się skupić tylko na tym, żeby nie przejechać przystanku :) Po prostu szkoda mi marnować półtorej godziny na gapienie się w okno.
akurat czytanie w srodkach komunikacji nie nalezy do afiszowania sie. sama zawsze czytam i uwazam ze to swietne miejsce do czytania bo jadac gdzies zazwyczaj sie nudzisz i nie mozna za bardzo robic nic innego, no oprocz sluchania muzyki. ksiazka jest dla mnie wybawieniem i jest obowiazkowa w mojej torebce jak gdzies jade, bo tak najlepiej zabijam czas podczas podrozy. no chyba ze ktos odbywa 10minutowa podroz tramwajem to jest troche bez sensu, ale jesli sie jedzie dosc dlugo to co innego.
"A czemu ma służyć czytanie w środkach komunikacji? Przecież takie czytanie jest beznadziejne. Zero komfortu, trudno się skupić... " Lol, "ja się nie potrafię skupić, więc wszyscy czytający w metrze to pozerzy". Może ty nie potrafisz, ale to nie znaczy, że inni również nie. Dla niektórych to jest najlepszy sposób zagospodarowanie tych 20 czy 40 minut.
Może dla was, ale dla mnie to tylko takie czytanie na odhaczenie jakiejś pozycji. Chcesz się uwinąć z książka jak najszybciej, przeczytać ją byle jak, byle było, więc czytasz w tramwajach, albo nawet w kiblu. To ma sens, kiedy masz jakiś deadline, do którego musisz skończyć książkę, bo profesorka kazała np. Ale kiedy robisz to dla siebie, kiedy czytasz dla własnej satysfakcji, to nie wiem, może jestem inny, ale ja wolę wówczas mieć maksymalny komfort i usiąść sobie wieczorem na fotelu przy lampce i się książką delektować.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 lutego 2013 o 0:15
@Kyd: to kwestia przyzwyczajenia. Ja również wole czytać późnym wieczorem, w fotelu lub w łózku, kiedy nikt nie zawraca mi głowy i mam czas tylko dla siebie. Ale są ludzie, którzy mają inne warunki w domu, a w np. autobusie potrafią mocno skoncentrować się na czytaniu i oderwać się częściowo od realnego świata, co zresztą podziwiam, albowiem ja nie posiadam tej umiejętności. :) Myślę, że to nie kwestia snobizmu i czytania na odwal, a właśnie przyzwyczajenia.
To nie jest kwestia żadnego snobizmu. Nie wiem czy przyzwyczajenia, ja się nie musiałam przyzwyczajać. Jeżeli podoba ci się książka to cię wciąga, i bycie w tym czasie w tramwaju lub w metrze nie ma znaczenia. Trochę wnerwiające może być to, że musisz po 20-30 stronach tę książkę znowu odłożyć, ale przynajmniej wtedy podróż szybko mija. Uwierz mi kyd, że sie to nie wiąże z żadną bylejakością.
@lolalala po prostu nie wierzę, że są tacy ludzie. Może dlatego, że mieszkam na prowincji, a w dużym mieście jest inna sytuacja?
Studia też powiększają ego czyniąc z ludzi intelektualnych snobów, ale nie zawsze. Niektórzy przez zapalenie papierosa czują się lepsi od innych. Książki są bardzo potrzebne, eliminują problemy z ortografią, zwiększają zasób słownictwa, rozwijają wyobraźnie itd. żaden film ani gra tego nie da.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2013 o 19:53
Nie słyszałem o tym, aby czytanie książek z kogoś zrobiło snoba; owszem, snob może czytać książki, by potem szpanować erudycją, ale to nie czytelnictwo uczyniło go snobem.
No to poczytaj: http://natemat.pl/6529,snobizmy-intelektualne
Kogoś chyba ten obrazek zabolał. Lepiej być intelektualnym snobem, niż intelektualnym kaleką, który wyśmiewa czytanie książek albo uważa to za stratę czasu. (nie używam tego określenia, by obrazić niepełnosprawnych, a jedynie by pokazać, że samemu sobie robi się szkodę, kiedy książek się nie czyta, bo się uważa, że to nuda i głupota)
Chyba jednak nie. Literatura po protu służy rozrywce. A jak ktoś czyta kolejną książkę, bo myśli, że to da mu +1 do inteligencji, to się to mija z celem. Mój ojciec czytał podobnie jak ja głównie przygody: Bahdaja, Sztilmarka, Dumasa, Verne'a, Szklarskiego, Hammetta, Stevensona... To nie są książki, które coś wielkiego ci dają. To podobnego rodzaju rozrywka, co dobry film. Nie rozumiem czym jest się tu pysznić.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 1 lutego 2013 o 22:13
Niezupełnie. Czytam również dla rozrywki, ale czasami jest to cel pośredni. Istnieją pozycje, na przykład te z działu filozoficznego, które czytam również dla wiedzy, refleksji i poszerzenia horyzontów. Oczywiście jest to rozrywka, ale to nie ona jest celem czytania. Dla rozrywki to można czytać fantastykę (którą uwielbiam), chociaż ona również ma w sobie coś więcej.
Niech sobie każdy robi co uważa za stosowne. Ja, gdybym chciał, pewnie znalazłbym trochę czasu na dobrą lekturę. Jestem jednak leniem w tej kwestii, wolę obejrzeć jakiś film lub pomajsterkować. Problem tylko w tym popadaniu w samozachwyt "Przeczytałem ostatnio książkę o historii Macedonii" i napierd*la Ci taki pół godziny o rzeczach, które g*wno mnie interesują. Oczywiście jest to problem wybranych jednostek. Tak czy owak, gratulacje, że lekcje czytania w przedszkolu nie poszły na marne :D
czy nikt tu nie rozumie, że ja mam wielkiego pytona?
Czytanie książek i nadymanie się własnym poziomem intelektualnym to dwie niezwiązane ze sobą sprawy. Ten demot to po prostu butthurt ludzi którzy niczego nie czytają
Co za młot urodził ten demotywator. Co za młoty komentują? Ludzie , do ch... zastanówcie się co wypisujecie !!!
Prawda jest taka, że czytelnictwo to jedna z wielu rzeczy, w której skrajności są szkodliwe. Tak samo źle jest nie czytać wcale i się tym chwalić, jak czytać dużo i uważać się za kogoś lepszego. Ważną rzeczą jest też to, CO się czyta, a nie ILE się czyta. Wolę jedną dobrą książkę na miesiąc, niż cztery gnioty o niczym, czytane tylko dlatego, aby je "zaliczyć". Czytanie na ilość, nie na jakość nie czyni czytelnikiem, a "czytnikiem". Mam koleżankę, która obnosi się z tym, że w ciągu miesiąca pochłania sześć książek. Potrafi czytać po dwie, trzy na raz i martwi się, że niedługo zabraknie dla niej zasobów światowej literatury. Tyle, że właściwie nic z tego nie wynika. Na pytanie "co sądzisz o tej i o tej książce" rozmówca dostaje szczery uśmiech i stwierdzenie "czekaj, czekaj... wiesz, nie przypominam sobie o co tam właściwie chodziło, tytuł kojarzę, ale to ze dwa miesiące temu czytałam, a od tamtej pory to ja już mam na koncie ze 20 innych pozycji..." Widać więc o co tu chodzi - o nabijanie konta i chwalenie się ogromem tytułów, które się zaliczyło.
to zależy, co czytasz. romansidła, od których chce się rzygać, kryminały z ciekawymi zagadkami, czy "Kapitał" i tym podobne, mądre, acz niekoniecznie ciekawe rzeczy :)