Oczywiście, że tak. To śmieszne, ale 100-400 lat temu ludzi zabijały epidemie chorób i wojny. Dziś, kiedy epidemie są rzadsze, a wojen w większości świata brak, ludzie zabijają się nawzajem, a także samych siebie. Dziś odmawiając alkoholu jesteś ''pierdołą'', ''debilem'' etc., odmowa palenia spotyka się z głupim śmiechem... Dziewczyna nie ubierająca się wyzywająco równa się z zakonnicą, a ubierająca wyzywająco - z prostytutką. Głupi facet równa się z debilem, inteligentny - z kujonem. Ludzie mają albo od groma znajomych, albo nie mają ich wcale, bo ci mający ich wielu po prostu zniechęcają do znajomości z innymi. Niby ogólne wykształcenie idzie w górę, a jednak ludzie robią się coraz bardziej bezmyślni, coraz bardziej głupi, coraz mniej wrażliwi na zło. Podsumowując, obecnej ludzkości nie da się dogodzić, bo ona sama jest wobec siebie bezkompromisowa.
Wykształcenie (mądrość) może i idzie w górę, ale poziom wiedzy nie zawsze idzie w parze z inteligencją. Mam wrażenie, że w obecnych czasach umiejętność logicznego myślenia stała się "towarem" deficytowym. Wystarczy spojrzeć na programy tv - same mózgotrzepy pokroju 'must be a music' lub 'kocham cię polsko'. Nie wspominając już o paradokumentach, które stał się szczególnie modne...
@Pyton, naprawdę nigdy nie widziałeś takich ludzi? Nic mnie nie obchodzi, czy palisz, czy nie - to Twoja decyzja. Na jakiej podstawie wnioskujesz, że to ''jakieś cioty''? Bo nigdy nie miałeś chęci bliżej ich znać? Jeżeli nigdy nie widziałeś ich w sytuacji, gdy kumpel dostaje po mordzie, to nie wysnuwaj oskarżeń. Ja pierwsze piwo wypiłem sam w drugiej klasie gimnazjum, potem też nigdy nie piłem więcej niż jednego. Nie mam na myśli stałego naśmiewania się. Gdy wyśmiewana osoba kogoś poznaje, tacy ludzie, jakich mam na myśli starają się w oczach nowego znajomego człowieka nic nie wartego. W moim wypadku prawie się im udało, uratował mnie tylko wytrenowany w siódmych potach lewy sierpowy. Potem bali się chyba, że polecą kolejne trójki i czwórki. A widzisz, w tym wypadku to pijący, palący [a niektórzy też ćpający] zachowali się jak ostatnie cioty - uciekali, aż się kurzyło, nie oglądając jeden na drugiego. Każde środowisko czymś się różni, drobne pierdoły zaważają na sprawach kluczowych. W ''stadzie'' czuli się bezpieczniej, zaś w rozsypce jak szczur zapędzony w kąt. Nie zmienia to faktu, że takich ludzi jest całkiem sporo [nie jest to moje towarzystwo, mi bliżej do fanów trashu, którzy na ogół takich metod nie preferują].
Nie wszyscy się mnie boją. Ale wiedzą [a raczej myślą], że prowokowanie mnie to zabawa z ogniem, bo mam wystarczającą siłę, by ich sprać [co w niektórych przypadkach jest z kolei śmieszną bujdą] i że nie będę się nad tym długo zastanawiał. Nie twierdzę, że wszystko co robię jest, jak to ująłeś, ''zajebiste'', fajne i/lub słuszne, robię to, co podpowiada mi rozum. Nie rozumiem Twojego stwierdzenia o spinaniu - spina byłaby gdybym, schodząc poniżej pewnego poziomu, po prostu zbluzgał. Ja piszę na spokojnie, bo dyskusje nie ruszają mnie emocjonalnie do takiego stopnia. Twoje tabelki również mnie nie obchodzą, bo szanse, bym Cię znał/miał poznać w rl są niskie, jak średni wzrost pięciolatka. Uwagi na temat budowy zdań są bezpodstawne, bo jakoś w szkole nigdy uwag z powodu ich budowy nie miałem [ze ścisłych dziedzin sobie słabo radziłem, ale na polskim miałem piątki i czwórki]. No chyba, że masz tu na myśli, że nie podoba Ci się sposób ich budowania, wówczas zwracam honor.
Oczywiście, że tak. To śmieszne, ale 100-400 lat temu ludzi zabijały epidemie chorób i wojny. Dziś, kiedy epidemie są rzadsze, a wojen w większości świata brak, ludzie zabijają się nawzajem, a także samych siebie. Dziś odmawiając alkoholu jesteś ''pierdołą'', ''debilem'' etc., odmowa palenia spotyka się z głupim śmiechem... Dziewczyna nie ubierająca się wyzywająco równa się z zakonnicą, a ubierająca wyzywająco - z prostytutką. Głupi facet równa się z debilem, inteligentny - z kujonem. Ludzie mają albo od groma znajomych, albo nie mają ich wcale, bo ci mający ich wielu po prostu zniechęcają do znajomości z innymi. Niby ogólne wykształcenie idzie w górę, a jednak ludzie robią się coraz bardziej bezmyślni, coraz bardziej głupi, coraz mniej wrażliwi na zło. Podsumowując, obecnej ludzkości nie da się dogodzić, bo ona sama jest wobec siebie bezkompromisowa.
Wykształcenie (mądrość) może i idzie w górę, ale poziom wiedzy nie zawsze idzie w parze z inteligencją. Mam wrażenie, że w obecnych czasach umiejętność logicznego myślenia stała się "towarem" deficytowym. Wystarczy spojrzeć na programy tv - same mózgotrzepy pokroju 'must be a music' lub 'kocham cię polsko'. Nie wspominając już o paradokumentach, które stał się szczególnie modne...
@Pyton, naprawdę nigdy nie widziałeś takich ludzi? Nic mnie nie obchodzi, czy palisz, czy nie - to Twoja decyzja. Na jakiej podstawie wnioskujesz, że to ''jakieś cioty''? Bo nigdy nie miałeś chęci bliżej ich znać? Jeżeli nigdy nie widziałeś ich w sytuacji, gdy kumpel dostaje po mordzie, to nie wysnuwaj oskarżeń. Ja pierwsze piwo wypiłem sam w drugiej klasie gimnazjum, potem też nigdy nie piłem więcej niż jednego. Nie mam na myśli stałego naśmiewania się. Gdy wyśmiewana osoba kogoś poznaje, tacy ludzie, jakich mam na myśli starają się w oczach nowego znajomego człowieka nic nie wartego. W moim wypadku prawie się im udało, uratował mnie tylko wytrenowany w siódmych potach lewy sierpowy. Potem bali się chyba, że polecą kolejne trójki i czwórki. A widzisz, w tym wypadku to pijący, palący [a niektórzy też ćpający] zachowali się jak ostatnie cioty - uciekali, aż się kurzyło, nie oglądając jeden na drugiego. Każde środowisko czymś się różni, drobne pierdoły zaważają na sprawach kluczowych. W ''stadzie'' czuli się bezpieczniej, zaś w rozsypce jak szczur zapędzony w kąt. Nie zmienia to faktu, że takich ludzi jest całkiem sporo [nie jest to moje towarzystwo, mi bliżej do fanów trashu, którzy na ogół takich metod nie preferują].
Nie wszyscy się mnie boją. Ale wiedzą [a raczej myślą], że prowokowanie mnie to zabawa z ogniem, bo mam wystarczającą siłę, by ich sprać [co w niektórych przypadkach jest z kolei śmieszną bujdą] i że nie będę się nad tym długo zastanawiał. Nie twierdzę, że wszystko co robię jest, jak to ująłeś, ''zajebiste'', fajne i/lub słuszne, robię to, co podpowiada mi rozum. Nie rozumiem Twojego stwierdzenia o spinaniu - spina byłaby gdybym, schodząc poniżej pewnego poziomu, po prostu zbluzgał. Ja piszę na spokojnie, bo dyskusje nie ruszają mnie emocjonalnie do takiego stopnia. Twoje tabelki również mnie nie obchodzą, bo szanse, bym Cię znał/miał poznać w rl są niskie, jak średni wzrost pięciolatka. Uwagi na temat budowy zdań są bezpodstawne, bo jakoś w szkole nigdy uwag z powodu ich budowy nie miałem [ze ścisłych dziedzin sobie słabo radziłem, ale na polskim miałem piątki i czwórki]. No chyba, że masz tu na myśli, że nie podoba Ci się sposób ich budowania, wówczas zwracam honor.
Niestety, jest w tym trochę prawdy.
Dzieciak ze zdjęcia ma zajebistą dwurzędówkę.
W średniowieczu to może i by taki tekst komuś zaimponował, ale dzisiaj to po prostu żałosne!