Tomkosz, rezygnacja z równouprawnienia oznacza, że to nie ona uzgodni z facetem co ma. To jej ojciec i jej brat, wraz z jej mężem, którego oni sami jej wybiorą i jego rodziną, uzgodnią co ona ma. A @mademoiselle1983, demonstrując rezygnację z równouprawnienia, powinna jednocześnie zademonstrować pisemną zgodę męża lub ojca, ewentualnie brata, na publiczne wypowiadanie się. Od odczytania takich przyzwoleń zaczynają się wiece przeciwniczek feminizmu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
25 sierpnia 2013 o 1:27
Ok, ale ty pierzesz, prasujesz, gotujesz, sprzątasz dom, jesteś gotowa zawsze na seks (no chyba, że naprawdę coś cię bardzo boli) i robisz masaże po ciężkim dniu czy treningu. Wtedy mogę nosić "ziemniory" i przepuszczać cię przez drzwi.
tak to już jest, choć osobiście uważam, że zamiast narzuconych podziałów lepiej robić coś co uszczęśliwi drugą osobę tak po prostu z miłości. Kiedy obie osoby się starają zawsze jest równy podział.
Jestem w stanie robić to wszystko i nie wymagać wiele w zamian ale mój chłopak woli mi pomóc niż patrzeć jak sama gotuję czy sprzątam. Trzeba się jakoś podzielić obowiązkami choć niekoniecznie kobieta musi wykonywać te "babskie" a facet te "męskie". Drzwi sobie mogę sama otworzyć ale nie mam tyle siły żeby targać worki z ziemniakami.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 9:54
co ma do tego seks? seks nie jest obowiązkiem. Ani kobiety ani mężczyzny. Seks powinien być przyjemnością i zwienczeniem miłośći. To ze facet ma ochote na seks nie znaczy ze kobieta tez musi mieć. Nie traktuj kobiet jako zabawki do używania kiedy jestescie napaleni. Żałosne.
A Ty nie znajdziesz dziewczyny. Jak już ją masz, przekaż jej ode mnie wyrazy współczucia.
Twoja dyskusja z podpisem demotywatora jest tak prymitywna, że równie dobrze mógłbyś się wykłócać kto zapłodni, a kto potem urodzi. Domyślam się też, noszenie ziemniaków i przepuszczanie przez drzwi jest dla Ciebie wysiłkiem wręcz tytanicznym. A, przepraszam, w rurkach faktycznie źle się dźwiga ciężary, mogą przecież strzelić na d*pie. Podział pracy, w zdrowej rodzinie, kształtuje się sam i nikt nikomu nie musi mówić, co ma robić. Wszystko to wypływa z miłości i wzajemnego szacunku.
wenxQIEILW, nie spinaj się tak. Jasne że to nie obowiązek ale kto normalny nie ma ochoty na seks? Może jestem dziwna ale mi się nie zdarza nie mieć ochoty.
Loolipop, pięknie to ujęłaś, prawdziwy facet sam wie, że on powinien to zrobić, bo jest silniejszy od swojej kobiety i nie pozwoli jej wykonać tego za siebie
RedHeadCath - to ty masz chlopaka? Po twoich wszystkich feministycznych komentarzach bylem przekonany, ze jestes feministka, a te wiadomo jakie sa. Rzuc zdjecie tego chlopaka, no chyba, ze pokazesz mi srodkowy palec.
No tak, jak kobieta wymieniła listę żądań odnośnie faceta, to prawie same oklaski. Jak ja wymieniłem wobec kobiety, to już jazdy, że co ze mnie za facet. Czemu facet ma wiedzieć co jest od niego wymagane, a jak się powie to kobiecie to od razu lament? Jeżeli związek budujemy na miłości, to nie może być mowy o takich tekstach kobiety jak w tym democie. Jakby mi jakaś tak powiedziała na starcie związku, to bym jej podziękował i krzyż na drogę.
Słuszna uwaga. W 90% komentarze rozpoczynające się od "Nie jestem feministką" zawierają roszczenia wobec mężczyzn.
Już pominę wyrazy współczucia dla kobiety, która przyznaje, że nie potrzebuje równych praw.
@RedHeadCath Dobrze powiedziane, podział obowiązków musi być nie koniecznie sztywny, że facet bo facet to robi to i tamto, a kobieta bo kobieta robi to i tamto. Byle, żeby nie dochodziło do sytuacji, że jak ma się dziecko, to obaj rodzice chcą się "samorealizować" i żadne o dziecko nie zadba.
@fillifionka20 - Nauczyliśmy się od feministek traktowania relacji damsko-męskich jako gry korzyści. ======
@ Sessy - nie musisz robić niczego: ani gotować, ani sprzątać, ani prasować, ani uprawiać seksu. Zapewniam cię, absolutnie niczego nie musisz. Rób jak ci się podoba.
równouprawnienie to nie dźwiganie przez kobiety worków z "zimiorami" tylko kiedy zawodowo dzwiga sie "zimiory" to zarówno kobieta jak i mężczyzna dostają za tą samą prace to samo wynagrodzenie!!!
Ok, ale tylko Ty pracujesz.
Dlaczego faceci uważają, że praca w domu to dla nas frajda, która w ogole nas nie męczy? My mamy mieć siłę by po 8h w pracy wrócić do domu, ugotować, wyprać, uprasować, pozmywać, pościerać kurze itp, a facet co? Zje obiadek podetknięty pod nos, otworzy mi drzwi i poniesie ziemniaki?
Mogę robić to wszystko, ale Ty utrzymujesz rodzinę. Jeśli oboje pracujemy, to dzielimy się obowiązkami w domu. Cała reszta to szacunek do swojej kobiety i dobre wychowanie.
@Lilka, to nie rób tego wszystkiego. Nie gotuj, nie pierz, nie prasuj, nie zmywaj, nie ścieraj kurzy. Masz pretensje do faceta, że ty coś robisz? Jeżeli tak, to zrób tylko sobie a jemu nie i koniec pretensji. PROBLEM SOLVED!
Mam przestój w pracy, w skrócie prawie miesiąc wolnego. Wczoraj robiłem mielone... wygooglałem jak. Dziś były warzywa na parze. Luba zaś sobie wraca z pracy a ja piszę cholerną magisterkę i (z grubsza) obijam się przed kompem. W tygodniu moja kolej sprzątania ;(
Autorka demota ma co najwyżej 17 lat jeśli twierdzi, że feminizm polega na odrzucaniu kulturalnego zachowania mężczyzn. Fakt, wiele feministek tylko wymaga a sama zachowują się jak chamki, ale są i takie, które, mimo swoich przekonań szanują mężczyzn.
Tak to prawda autorka po prostu jest naiwna i prawdopodobnie nie ma zamiaru pracować tylko znaleść sobie męża który na nią bendzie zarabiał i wszystko kupował a nawet wykonywał te proźby.
Feministki teraz walca już tylko o głupoty typu aborcja czy chodzenia gołym biustem i mówienie,że kobieta nie jest współwina potem gwałtowi.Kiedyś to miały o co walczyć a teraz powinny zacząć walczyć o wyrównanie wieku emerytalnego w końcu to jest dyskryminacja,że ida szybciej na emeryturę
KL134, kobieta jest współwinna gwałtu? Takie słowa wywołują u mnie dziwnie dużą chęć nabycia dużego strap'ona i użycia go na idiotach to mówiących. Wtedy byłbyś współwinny. Sprowokowała mnie twoja ignorancja.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 12:12
Kobieta ma równe prawo prowokować cię swoimi cyckami jak ty mnie swoim ograniczeniem intelektualnym. Ja umiem opanować swoją chęć przywalenia idiocie, jak ty nie umiesz opanować instynktu to twoja wina.
RedHeadCath - chyba się zagalopowałaś. Nie masz prawa prowokować gołymi cyckami, ponieważ jest to wykroczenie przeciwko obyczajności publicznej. Tak samo prawo zabrania mi chodzić po ulicy z obnażonym wackiem.
Ok, tylko czy facet może sobie zrobić dekolt w miejscu rozporka, tak by było widać sporą część penisa? Pytam o zagadnienie od strony prawnej i moralnej.
@Ajuto, a co z sikaniem w miejscach publicznych? większość facetów jak ich przyciśnie wyciąga wacka przy pierwszym lepszym drzewie i leje! i w d*pie ma głęboko kwestie prawne i moralne... więc jak to jest?
Nie porównuj biustu do penisa. Mężczyźni chodzą z gołymi klatami a kobiety z częścią biustu na wierzchu. O ile wiem żadna z płci nie wystawia na widok publiczny swoich miejsc intymnych.
@R.H.C. - Dlaczego mam nie porównywać penisa do biustu? Mężczyźni chodzą z gołymi klatami, bo nie mają piersi. Biust nie jest częścią intymną ciała kobiety? A jeżeli jest, to czy można wystawiać ją częściowo na widok publiczny? Bo jeżeli można, to czy można penisa wystawiać częściowo na widok publiczny? Pytanie sprowadza się do decyzji czy biust kobiety jest częścią intymną czy nie - bo z tego rodzą się dalsze implikacje.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 16:50
No widzisz jak łatwo poszło... Unikasz odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania, bo doskonale rozumiesz, że biust kobiecy jest intymną częścią ciała kobiety, zatem uwagi odnoszące się do prowokowania odsłoniętym biustem mają uzasadnienie.
Na tym forum tego nie pisałaś, ale mniejsza o to. Jeżeli uważasz, że biust nie jest intymną częścią ciała kobiety, to dlaczego uważasz, że penis jest intymną częścią ciała mężczyzny - skąd takie różnice w ocenie?
Za intymne części ciała uważam te które przykrywają majtki. U obu płci. Zakrywanie wszystkiego innego powinno być opcjonalne. Zakryję biust ale może kogoś podniecają nogi i wyjdzie że mam chodzić w namiocie jak muzułmanki bo może kogoś będzie moje ciało prowokować.
Znowu unik. Wszyscy wiemy co się kryje w majtkach - chodzi o to dlaczego to co zakrywamy majtkami uważasz za część intymną, a to co zakrywamy stanikiem za taką nie uważasz. Decyduje nazwa części garderoby? Tylko błagam, nie odpowiadaj, że ty nie nosisz stanika, bo może ktoś inny nie nosi majtek, nie w tym rzecz.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 19:31
Miejsca intymne czyli inczej nasze narządy płciowe. Widok pośladków w stringach też jakoś nikogo nie bulwersuje a przecież pośladki to też nie jest część ciała, którą wystawia się na pokaz. A jeżeli ktokolwiek z was widząc kobietę z dużym dekoltem myśli o tym, żeby ją zgwałcić to sugeruję wizytę u specjalisty.
@beerds - zmyśliłaś definicję. To nie prawda, że części intymne to synonim narządów płciowych. 1. Nie jest dopuszczalne chodzenie po ulicy z gołym tyłkiem a przecież nie jest to narząd płciowy. 2. Poza tym, jeżeli piersi kobiety nie są rzekomo częścią intymną, to czy można ich dotykać tak samo jak się dotyka ręki czy pleców?
To skora cycki to nie jest cześć intymna to dlaczego kobiety się tak bulwersują jak się za niego łapie i wstydzą się go pokazywać.Prawda jest już taka,że feministki nie maja już o co walczyć.A aborcja jest strasznie łatwo zrobić na lewo kosztuje od 2-4tys.
Na dotknięcie ręki czy pleców dostajesz zwykle pozwolenie, przykładowo witając się z kimś wyciągasz rękę i czekasz aż druga osoba ją uściśnie, a nie wyrywasz się od razu żeby jej dotknąć. Chyba że lubisz obmacywać obcych ludzi... Po drugie nie pozwoliłabym ani obcej osobie ani koledze dotykać przykładowo moich ud, czy to już podstawa do tego żeby zaliczać je do miejsc intmnych?
@ Harlem92 - z gołą du... nigdzie nie chodzi się po ulicy, nawet w pobliżu "zbiorników wodnych". Ale mój post zawierał także punkt nr. 2...
===========
@ beerds - na dotknięcie pleców przez koleżankę dostajesz pozwolenie? Nie mówię o obcych ludziach, chodzi o zwyczajowe, codzienne kontakty z ludźmi, np. w pracy. Czy aby ktoś ze znajomych w pracy dotknął czyjegoś ramienia lub pleców, to musi mieć pozwolenie? Pytam jak to jest w rzeczywistości.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
23 sierpnia 2013 o 0:00
Z tej dyskusji można wyciągnąć jeden wniosek - kobieta nosząca bluzkę z dekoltem jest współwinna gwałtowi, jeśli do takiego doszło. No po prostu genialne :)
Mam wrażenie że wszyscy zapomnieli o tym, że różnica między mężczyzną a kobietą polega na tym że kobieta karmi piersią swoje potomstwo. I dlatego je ma. Ach i kobieta ma prawo wyjąć pierś w miejscu publicznym żeby nakarmić dziecko. I porównywanie nagich narządów płciowych z piersiami czy torsem jest pozbawione sensu.
@Harlem92, wymigujesz się od odpowiedzi. Nie pytam o dotykanie ucha, palców u nogi, brody ani kostek, pytam o dotykanie części ciała, które często są dotykane w codziennych relacjach: ramion i pleców. Te części ciała (jak wiele innych) są neutralnie seksualne, w przeciwieństwie do piersi, których dotykanie nie jest seksualnie neutralne. Czy jeżeli twoja koleżanka dotknie twojej ręki albo pleców to zwracasz jej uwagę: "droga koleżanko, przed chwilą dotknęłaś moich pleców, a ja nie życzę sobie tego" ? Nikt tak się nie zachowuje, pomijając oczywiście dotykanie przez osoby zupełnie obce - ale tu nie gra roli kwestia ochrony intymności, tylko braku chęci wchodzenia w jakiekolwiek relacje z całkowicie obcą osobą. Wszystkie uniki dotyczące udzielenia prostej odpowiedzi na pytanie czy piersi są intymną częścią ciała czy nie, wynikają ze świadomości, że przyznanie iż piersi są częścią intymną rodzi konsekwencje w postaci ograniczeń w ich publicznym pokazywaniu. Jeżeli natomiast uznamy, że piersi nie są częścią intymną, to w takim razie można je dowolnie pokazywać, ale jednocześnie macanie piersi nie będzie się różniło niczym od macania przedramienia. Czyli, jeżeli zgłosicie na policji, że podszedł do was facet na ulicy i ścisnął wam piersi, to nie będzie to zgłoszenie molestowania seksualnego, bo nie będzie się to różniło niczym od ściśnięcia ręki lub pleców. Wszystko się zgadza? Zwolenniczki noszenia dekoltów do pępka, nie potrafią wybrnąć z tej kłopotliwej konstatacji. Ja rozumiem, że młoda dziewczyna pragnie chodzić po ulicy z gołymi cyckami, bo chce się nimi pochwalić (RedHeadCath), ale niech nie udaje, że piersi są neutralne seksualnie i że nie prowokują seksualnie. Oczywiście kobieta może karmić dziecko piersią w miejscu publicznym, popieram to w całej rozciągłości, o ile zachowuje chociaż minimalne zasady przyzwoitości, tzn. obnaża tylko tyle piersi, ile jest niezbędne do karmienia - nie sądzę, aby ktoś rozsądny robił z tego problem. Tylko jaki z tego wypływa wniosek? Żaden - bo równie dobrze można twierdzić, że penis służy do spłodzenia tego dziecka, więc penisa też można na ulicy pokazywać. Z tej dyskusji nie wynika, że jeżeli dziewczyna pokazuje za dużo piersi, to jest winna gwałtu. Z tej dyskusji wynika tylko to, że piersi nie są neutralne seksualnie i ich nadmierne obnażanie wywołuje stymulację seksualną u osobników płci przeciwnej, w których liczbie mogą się znaleźć tacy, którzy tej stymulacji nie podołają i popchnie ich to do prób niekontrolowanego rozładowania napięcia seksualnego. To niekoniecznie oznacza gwałt, ale np. komentarze, zaczepki, próby kontaktu fizycznego, śledzenie, itp. Oczywiście gwałtowi winny jest ten kto zgwałcił a nie ofiara gwałtu, ale nie można udawać, że obnażanie piersi jest całkowicie neutralne seksualnie i nie dolewa oliwy do ognia. Dlatego stwierdzenia w stylu: "mogę chodzić z wywalonymi piersiami i nikt nie ma prawa mnie tknąć", uważam za infantylne. To tak jakby kobieta pobita w nocy na ulicy przez zgraję pijany ludzi, zapytana dlaczego w środku nocy poszła w sam środek awanturujących się pijaków, skoro nie musiała, mogła przejść obok, stwierdziłaby: "a co! mam prawo sama, w środku nocy iść którędy mi się podoba, nawet przez środek pijanej zgrai i nikt nie ma prawa mnie tknąć!" Hmm... Wszystko się zgadza, prawo ma, ale po usłyszeniu takiej odpowiedzi, każdy zakręciłby kółko na czole.
@Harlem92 - naruszenie nietykalności osobistej to inna kategoria niż molestowanie seksualne. W obliczu tego co napisałaś moje pytania są proste: jeżeli plecy i piersi są tak samo neutralne, to czy można chodzić po ulicy z gołymi piersiami? Czy można chodzić po ulicy z gołym penisem? I nie pytam czy tobie jest to obojętne, ale gdybyś ustanawiała prawa, to jakbyś zadecydowała? P.S. Mężczyźni nie mają piersi. Jeżeli podnieca cię goła klata, to równie dobrze mogą cię podniecać gołe plecy.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
24 sierpnia 2013 o 18:21
Ludzie! Na bogów!
1. "naruszenie nietykalności osobistej to inna kategoria niż molestowanie seksualne" - no i? Jedno i drugie jest niedopuszczalne.
2. Plecy i piersi (biust) nie są tak samo neutralne. Piersi (biust) to trzeciorzędowa cecha płciowa, tak samo jak jabłko Adama. Plecy to tylko część ciała. Penis i wagina to drugorzędowe cechy płciowe. Nasza kultura (kultura, nie prawo) nakazuje nam zakrywać penisa i waginę całkowicie, a piersi - częściowo.
3. Przypadkowe dotknięcie piersi, pleców czy ramion - nie ma znaczenia. Celowe dotknięcie piersi, pleców czy ramion - ma znaczenie. Celowe wyściskanie pleców, ramion, czy piersi przez obca osobę i bez Twojej zgody - @Ajuto, Stary, chyba nawet Tobie by przeszkadzało i nie byłbyś skłonny uznać, że nie różniło się od podania ręki.
ps. Mężczyźni mają piersi. Mają mięśnie piersiowe. Chorują na raka piersi. Nie maja biustu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
25 sierpnia 2013 o 2:30
swoja droga nie ma skuteczniejszej metody walki z feminizmem, niz danie feinistkom dokladnie tego co mowia ze chca, czyli rownouprawnienia
a tak skoro mowimy o rownouprawnieniu, to czy ktokolwiek zauwazyl zeby kobiety walczyly z kodeksem pracy ktory je jawnie dyskryminuje? (chodzi o maksymalny udzwig, o ile dobrze pamietam kobieta moze dzwigac maks 15kg kiedy facet 25kg)
Harlem92 - bardzo mi się podoba ten postulat: im kto ciężej eksploatuje organizm, tym wcześniej przechodzi na emeryturę. Rozumiem, że to dotyczy także górników, hutników, budowlańców, brukarzy, kowali, spawaczy, kierowców tirów, itd., itp. ?
Powiedz to kobietom w Biedronkach Auchanach i innych sklepach wielkopowierzchniowych. Co z tego że może dźwignąć 25kg? Skoro przy przerzuceniu takiej palety dźwiga niejednokrotnie po 2-3 tony na zmianie. Rekordzistkami są dziewczyny z centrum logistycznego Kauflanda w centralnej Polsce. Na zmianie potrafią w 12h przerzucić po 5 ton żarcia. PIP nawet nie reaguje.
Ktos kiedys ladnie powiedzial, ze feminizm konczy sie gdy trzeba wniesc szafe na osme pietro. Autorka demota sluznie w nim zauwaza, ze kobiety mialy zawsze wieksze prawa niz mezczyzni, ktorzy pelnili wobec nich role sluzebna. Walka o rowne prawa jest wiec walka o ograniczenie praw kobiet. Poza tym feministy nie walcza o rowne prawa, tylko o wiecej praw dla siebie. Jakby walczyly o rowne prawa to walczylyby z dyskryminacja w pracy gdzie sa rozne prawa jak chociazby wspomniany tu udzwig, czy rozny wiek przechodzenia na emeryture. Walczylyby o rownosc w sporcie, bo skoro rownosc to dlaczego kobiet i mezczyzni startuja osobno? Powinni przeciez razem. Walcza za to o zagwarantowanie im prawa do decydowaniu o sprawach kraju (parytety na listach wyborczych) mimo, ze nawet kobiety ich tam nie chca na co wskazuje wynik wyborczy partii kobiet. Coi zabawne jakos nie widac by feministki bedace zwolenniczkami parytetu w dostepie do wladzy walczyly o to by parytetu obowiazywaly w gornictwie gdzie pod ziemia pracuje 100% facetow, w pielegniarstwie czy wsrod pielegniarek gdzie kobiety to pewnie 99% zatrudnionych
Nie ma czegoś takiego jak feministki o których mówisz to po prostu chamskie babska ,feministki w ogóle definicji to kobiety które chcą mieć takie same prawa w pracy i nie nienawidzą mężczyzn.A te wszystkie "feministki" o których nawija cały serwis demotywatory to są po prostu buraczki.
ta kobiety miały większe prawa? chyba prawo to siedzenia cicho, bo prawa do własnego zdania, wyboru męża, nauki, ciązy, seksu chyba nie miały, jedyne to co miały robić to rodzić i nie opierać się mężowi, wielkie mi rzeczywiście wyniesienie
Co ty bredisz? Kobiety nie miały prawa do ciąży????!! Kiedy?! Do własnego zdania? Zawsze miały. Do wyboru męża, owszem nie zawsze miały, ale w czasach, w których mężczyzna też nie miał prawa do swobodnego wyboru żony - wszystko było zaaranżowane przez rodziców obojga małżonków, bo dzieci nie miały żadnych praw, musiały ślepo słuchać swoich rodziców. Prawo do seksu nie miały? Cha cha cha :))) Dziecko poucz się trochę historii, to zrozumiesz jak feministki robią ci wodę z mózgu.
Ta kobieta miała do wyboru sprzedać się za krowę czy za świnię za pośrednictwem ojca oczywiście bo matka do powiedzenia nic nie miała. Co do douczania się historii to proszę bardzo jestem chętna podaj jakieś żródło tch rewalacji jak to kobiety miały kiedś lepiej chętnie się dokształcę
@beerds - nic nie kumasz. Czy to kobieta czy mężczyzna w dawnych czasach - nie mieli nic do gadania, jeżeli nie byli właścicielami majątku rodzinnego. Zarówno córka jak i syn musieli ślepo wypełniać polecenia rodziców. Jeżeli majątkiem władał mężczyzna to on rządził, jeżeli majątkiem władała kobieta to ona wszystkimi rządziła. Podam ci chętnie źródła o które prosisz jak tylko wskażesz mi, gdzie napisałem, że kobiety kiedyś miały lepiej?. Ty kompletnie nic nie rozumiesz z tej dyskusji. Gubisz się, gdy tymczasem konstatacja jest prosta: to co było do załatwienia, zostało załatwione 100-150 lat temu, a obecny feminizm to intelektualne fałszerstwo, byt szkodliwy, jątrzący, oszukańczy, służący tylko funkcjonariuszkom tej szkodliwej społecznie sekty.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 20:35
Rozumiem, że w krajach arabskich kobiety też mają takie same prawa co mężczyźni?
Prawo do własnego zdania - owszem, może i kobieta zawsze miała, ale do wyrażania go na głos już niekoniecznie.
Jeśli chodzi o seks - o tym dawniej zawsze decydował mężczyzna. Kobieta nie miała wiele do gadania.
Zwyczajnie mężczyźni OD ZAWSZE wykorzystywali swoją przewagę fizyczną nad kobietami. Kiedyś robili to bezkarnie, teraz już nie - przynajmniej nie w Europie (patrz kraje arabskie).
@beerds - powtórka dla niereformowalnych: "Polecam poczytać Pawła Jasienicę, opisującego Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Znalazłabyś tam opisy jak panowie szlacha podejmowali pokornie panią dziedziczkę okolicznych latyfundiów pod nogi (dosłownie), korzyli się, całowali rąbek sukni, aby uzyskać przywileje na włościach dzierżawionych od ich właścicielki. Poczytałabyś o tym, jak pewna bogata szlachcianka przyjechała na kontrolę do swojego odległego majątku zarządzanego przez opłaconego miejscowego szlachcica, a nie będąc zawodoloną ze sposobu zarządzania, kazała swoim pachołkom porwać szlachcica i obić go kijami. Pachołkowie wykonali polecenie dziedziczki tak skutecznie, że szlachcic zmarł. Nic jej nie zrobiono, bo miała możnych krewnych, nawet porwano rodzinę zabitego szlachcia i siłą osadzono w ziemiach dziedziczki, by mieć ich na oku, aby nie wnosili skarg do trybunałów. Nie mam zamiaru dawać ci darmowych lekcji historii, a opisuję to wszystko tylko po, aby uzmysłowić ci, jak bardzo jesteś otumaniona propagandą sekty feministek i zbyt słabo wyedukowana aby uprawiać ze mną szermierkę na znajomość faktów historycznych."
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
24 sierpnia 2013 o 10:43
@beerds - proszę bardzo, wcześniej piszę o Pawle Jasienicy, przeczytaj, podciągnij się z wiedzy historycznej i możemy dyskutować dalej. Daj już sobie spokój z tymi krowami, bo się kompromitujesz.
kurde ludzie trochę elastyczności, w związku się trzeba dogadać co kto robi a nie stereotypami rozkładać obowiązki, nie widzę nic dziwnego w tym żeby raz kobieta prała a raz facet
Feministki - kobiety "walczące" o "równouprawnienie" - patrz jak najwięcej praw dla kobiet jednocześnie jak najmniej obowiązków, a skąd feministki wiedzą że wszystkie kobiety świata chcą tego ich równouprawnienia? Kobieta znacznie różni się od faceta, fizycznie i mentalnie. Dlatego nie można ich traktować identycznie! Ciężko by np ten udźwig w pracy był identyczny jak dla kobiet jest 25kg dla mężczyzn jest 50kg to wypośrodkujmy to będzie jakieś 37kg to facet to ledwo poczuje a kobieta spuchnie i zawoła faceta. Bądźmy obiektywni. A jeśli chodzi o wiek emerytalny to ja sugeruję by kobiety dłużej pracowały bo dłużej żyją XD Nie to był żart, ale pokazujący ważną prawdę, że w kilku kwestiach to facet jest dyskryminowany a nikt się o to nie udziela tak ordynarnie jak w zwyczaju mają ultrafeministki. I jeszcze jedno zauważyliście że te ultrafeministki to zwykle są b. brzydkie? Ten feminizm się chyba z braku powodzenia bierze.
Wkurza mnie, że wszyscy przeciwnicy feminizmu od razu rzucają "argumentem" dotyczącym pracy w kopalni. Co w tym złego, że ja jako kobieta nie chce tam pracować, bo nie jestem w stanie podołać takiemu zajęciu - podobnie jak 80% mężczyzn. To nie oznaka słabości z mojej strony, ale braku predyspozycji i siły fizycznej. Dlaczego mężczyźni nie zatrudnią się w żłobku? Autorka tego demotywatory jest zapewne po prostu leniwych bahorem, któremu po prostu nie chce sie niczego robić. Ja nie widzę nic złego w zrywaniu kafelków w łazience, układaniu kostki brukowej czy płaceniu za siebie.To mi nie uwałacza, a wręcz jest dla mnie sukcesem i powodem do dumy, że sama coś potrafię osiągnąć. Poza tym powinna mieć trochę wdzięczności do feministek, bo gdyby nie one, to teraz tylko w sferze marzeń byłoby kształcenie się, robienie kariery zawodowej czy mówienie głośno swojego zdania. Kobiety często nie potrafią docenić ich osiągnięć i piszą takie bzdury jak w demotywatorze. Jest mi bardzo przykro. Poza tym bardzo szanuję facetów, rozumiem, że czasami chcą być dżentelmenami i troszczyć sie o kobiety. Nie rozumiem tylko facetów, którzy dyskryminują nas, biorą ślub, by mieć darmową pomoc domową. Obowiązki domowe powinny podlegać podziałowi - ja dzisiaj gotuję obiad, a ty sprzątasz, razem układamy kafelki w łazience. O to trwa cała batalia feministek (przynajmniej tych myślących).
Feministki NICZEGO nie wywalczyły dla kobiet. Rzekome sukcesy feministek to FAŁSZERSTWO rozpowszechniane przez tą bandę nierobów. Prawo do kształcenia na równych zasadach z mężczyznami (bo kobiety zawsze miały prawo do kształcenia, ale w innych dziedzinach niż mężczyźni), prawo do kariery zawodowej wywalczyły SUFRAŻYSTKI 150 lat temu. Prawo do wyrażania swojego zdania kobiety miały zawsze. Współczesne feministki to zgraja pazernych na kasę oszustek, które wmawiają kobietom przeróżne brednie, aby je nastraszyć, zaagitować i ciągnąć z tego korzyści: posady w Sejmie, w różnych organizacjach feministycznych, itp. - wszystko za kasę. To są zwykłe, bezczelne naciągaczki. Co do obowiązków domowych to wcale nie powinny one podlegać podziałowi - tu nie ma żadnych zasad, każda para sama sobie je ustala. Jeżeli facet nie umie gotować, to i tak musi? Jeżeli kobieta nie umie naprawić kranu, spłuczki, samochodu, to musi się tego nauczyć, żeby "się dzielić obowiązkami"? Po co? Bo tako rzecze feministka? Toż to czysty idiotyzm - niech każdy robi to co mu najlepiej wychodzi. Po jaką cholerę mieszać w prywatne sprawy dwojga dorosłych ludzi feministki? Feministki absolutnie niczego nie zrobiły dla kobiet.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 10:46
Nie istnieją żadne "feministki pierwszej fali" - to humbug feministek, pragnących podszyć się pod zdobycze sufrażystek, które naprawdę 150 lat temu o coś wartościowego walczyły. Poczytaj sobie coś innego niż tylko ideologiczną literaturę feminazistowską.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 13:29
Sufrażystki to po prostu osobny termin na feministki walczące o prawo do głosowania. Tylko o to. Sufrażystki nie miały żadnego związku z edukacją ani z niczym innym poza prawem do głosowania.
@ZeebaEata nie zmyślaj. Jak można nazwać feministkami kobiety, które walczyły o zupełnie coś innego niż feministki i jak można przyporządkować sufrażystki ideologii, która nie istniała wtedy gdy sufrażystki żyły i działały? Co to za jakieś grubiańskie naciąganie? Sufrażystki nie były feministkami, tak jak feministki nie są sufrażystkami. Feministki chciałyby zaanektować ruch sufrażystek i wtłoczyć go sztucznie do swojej ideologii, bo to dobrze brzmi, można przypisać sobie rzekomą walkę o prawa wyborcze. Chociaż tak naprawdę ta walka rozegrała się 100 lat temu - ale przecież dzisiaj nie mają feministki czym się pochwalić, trzeba więc dokonać anschlussu ruchu sufrażystek i ich osiągnięć. To jest nachalne oszustwo, mające ukryć pustkę i całkowitą bezużyteczność dzisiejszego feminizmu.
@Ajuto -uuuh, człowieku, zdajesz sobie chyba sprawę, że feministki to osoby walczące o równe prawa dla kobiet? Prawo do głosowania jest jednym z praw, które nie były równe. Sufrażystki są jednocześnie feministkami.
@ZeebaEata - zdajesz sobie sprawę, że feministki NIE WALCZĄ o żadne prawa, a jedynie o parytety dla siebie, jako, że wszystkie są śmierdzącymi leniami i chciałyby dostawać posady na zasadzie "na drapane"? Kobiety MAJĄ równe prawa, więc feministki walczą tylko dla siebie, dla swojej małej sekty zawodowych działaczek. Sufrażystki nie są feministkami, bo gdy powstała ideologia feministyczna, nie istniały sufrażystki. Sufrażystki nie mają dosłownie nic wspólnego z feministkami, to feministki próbują podpiąć się pod sufrażystki aby udawać, że walczą o prawa wyborcze, wywalczone... 70-100 lat temu. A dlaczego feministki tak nachalnie próbują podpiąć się pod sufrażystki? Bo feminizm nie ma nic do zaoferowania, sięga więc po postaci historyczne, sprzed wieków, aby dodać sensu swojej obecnej egzystencji. Żałosne.
Ajuto: krótki kurs historii feminizmu.
1. Nazwa "feminizm" została po raz pierwszy użyta w 1895 r. przez sufrażystki na określenie całości ruchu równouprawnienia kobiet. Ale:
2. Wcześniej istniał ruch emancypacyjny kobiet (początek XIX w.) który wywalczył kobietom prawo do uczenia się. Naczelna polska feministka, niejaka Konopnicka uważała wprost, ze kobieta słuchająca wykładów z medycyny (uważano, że kobiety są za głupie na studiowanie medycyny, więc mogły tylko słuchać wykładów) hańbi swojego ojca i męża. Ale:
3. Sufrażystki uznały, ze o feminizmie należy mówić od roku 1791, kiedy to Olimpia de Gouges ogłosiła Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki wzorowaną na Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Skazano ją za to na karę śmierci. Ale:
4. To Christine de Pisan uznaje się za pierwszą w historii feministkę. Była czternastowieczną pisarką francuską.
Ergo: ruch feministyczny skatalogowały i opracowały sufrażystki. My do tej pory korzystamy z ich spostrzeżeń i dlatego mówimy o trzech falach feminizmu.
Pierwsza fala to Sufrażystki. Dążyły do reformy prawa rodzinnego, przyznanie kobietom prawa wyborczego i uregulowania ekonomicznych warunków życia kobiet. Ten ruch od początku spotykał się z szeroką krytyką, także wśród kobiet. Zauważ, ze nikt nie wspomina o Emancypantkach. Niestety, te kobiety nigdy nie stworzyły ruchu jako takiego. Sufrażystki podpięły się pod ich dokonania.
Druga fala to Nowa Fala Feminizmu. Termin użyła po raz pierwszy Marsha Lear w 1968 r. Poruszana tematyka było równouprawnienie na rynku pracy, kwestie kobiecej seksualności i prawa do aborcji.
Trzecie fala feminizmu to dwa główne ruchy: Postfeminizm i Ruch Gender. Postfeminizm reprezentujesz Ty. Postfeminizm spowodował cofnięcie wielu osiągnięć feminizmu. Pojawił się pogląd, że feminizm osiągnął sukces (równouprawnienie kobiet), więc przestał więc być potrzebny, a nawet zaczął szkodzić kobietom. Z kolei Ruch Gender głosi, że o życiu jednostki ma decydować jednostka, nie płeć. Co więcej, zwraca uwagę na pominięte dotychczas tematy, takie jak etniczność, kwestie rasowe, podziały ekonomiczne czy religijne.
Są tylko trzy typy kobiet którym mogę spełnić te wszystkie proźby raz moje siostry, dwa moja matka,trzy moja przyszła żona.Koniec kropka.(No jeśli będę miał córke to bendzie czwarta)
Zabawne - jeśli miałabym odczytać przekaz według swoich przekonań to odebrałabym go na zasadzie - FEMINISTKI PRZESTAŃCIE WYPOWIADAĆ SIĘ W IMIENIU WSZYSTKICH KOBIET. I nie dlatego, że chcę, żeby facet targał za mną ziemniory, zrywał kafle itd. bo to wszystko jestem w stanie zrobić sama. Ale feminizm jest jakimś dziwnym, niezrozumiałym dla mnie nurtem, który prowadzi do wyginięcia ludzi. Feministki zarzekają się, że nie potrzebują mężczyzn, są samowystarczalne itd. A ja jako zwykła kobieta potrzebuję mężczyzny! Nie mężczyzny dźwigającego zakupy, ale mężczyzny, który przytuli, pocałuje, wesprze, po prostu będzie przy mnie!
Bo feminizm to skrzywiona, chora, lewacka ideologia, wyrządzająca szkody społeczne. To, że jest o tej ideologii głośno, wynika tylko z faktu, że te feministyczne bzdety są nagłaśniane przez liberalno-lewicową prasę i wspierane zagranicznymi pieniędzmi przez kilku panów. Gdyby nie tuba propagandowa w postaci tego rodzaju prasy oraz zagraniczne fundacje pana Sorosa i Rockefelera, to feminizm zdechłby już dawno śmiercią naturalną - bo społeczeństwu jest on całkowicie zbędny. Pamiętajcie, feminizm to sztuczny twór utrzymywany przy życiu przez kilku najbogatszych facetów na świecie.
Te " feministki" (czyt. np Szczuka), to jakieś babochłopy, które gadają totalne głupoty powodujące, że nie są traktowane jak myślący ludzie. Wkurza mnie ośmieszanie nas przez takie prostackie wypowiedzi wielce oswiconych pań czy pokazywanie cycków w jakimś bliżej niokreslonym celu jak to robią panie z femenu. Ja chcę po prostu SZACUNKU i równych praw oraz szans - to dla mnie jest feminizm!
Nie nienawidzę mężczyzn, ale wkurza mnie postawa wielu z nich - ich przerośnięte ego, brak szacunku i traktowanie nas jak ludzi drugiej kategorii. My jesteśmy połową tego swiata! My nie powinnismy walczyć o swoje prawa! My je po prostu mamy jako ludzie, tylko niektórzy mają jeszcze problem ze zrozumieniem tego.
Może wiele osób nie zauważyło, ale kobiety rodzą nowe pokolenia przyszłych podatników, pracownikow i obywateli? Dlaczego z tego powodu mają tracić pracę? Powinny byc za to wynagradzane!
Dziwi mnie więc postawa wielu kobiet, które idą na studia, pracują przez dwa lata i potem zajmują się domem. Po co był wam ten trud? Po co marnowalyscie lata, pieniądze na kształcenie się tylko po to, zeby skończyć jako darmowa pomoc domowa?
PS. Ajuto, proszę Cię, skończ już z tym pseudointelektualnym bełkotem. Musisz byc bardzo sfrustrowaną i nieszczęsliwą osobą.
@Niezależna123 - typowa zagrywka panienki strzelającej focha: "musisz być sfrustrowany i nieszczęśliwy" - a dlaczego? Bo krytykuję feminizm :))) Zapomniałaś jeszcze dodać, że zapewne mam małego ptaszka i nikt mnie nie kocha... :))) Jak to miło podyskutować z tytanem intelektu i mistrzynią psychoanalizy... Ale do rzeczy... Kobiety rodzą dzieci wyłącznie dla siebie a nie dla społeczeństwa. Moja szanowna babcia rodziła dzieci w latach 60-tych, kiedy kobiecie przysługiwał urlop macierzyński w wymiarze 3 miesięcy i ŻADNEGO urlopu wychowawczego. Po 3 miesiącach trzeba było załatwiać opiekę rodziny albo oddać dziecko do żłobka (co spotkało mojego ojca). Jakoś kobiety rodziły wtedy dużo i radziły sobie. Opowiadanie, że kobiety rodzą podatników, tak jakby wyświadczały społeczeństwu jakąś celową przysługę to oczywista brednia. Gdyby to był motyw, którym kierują się kobiety, to teraz, w sytuacji znacznie lepszej opieki socjalnej niż w latach 60-tych, kobiety powinny masowo rodzić dzieci na wezwanie rządu polskiego, bo przecież mamy niż demograficzny. Kobiety do boju! Urodzić dziecko, oddać do żłobka i po 3 miesiącach do roboty! Dlaczego nie rodzicie? Bo macie w d.... społeczeństwo, kalkulujecie tak, aby wam się opłacało a nie społeczeństwu. @Niezależna123 nie ośmieszaj się! Niczego nie robicie dla kogoś, wszystko wyłącznie dla siebie. Za utrzymanie kobiet z dziećmi niech płacą ich mężowie, ojcowie, matki, dziadkowie, siostry, bracia i kuzyni - ale nie obcy ludzie. Co do szacunku i równych szans, to masz je od dawna, więc nie fantazjuj.
@Ajuto , oddychaj chłopie, bo się zapowietrzysz :D To chyba logiczne, że kobieta rodzi dziecko nie dla społeczeństwa.. ale dlatego, że pragnie mieć rodzinę. Dziecko trzeba wychować, wykształcić. To jest człowiek, nie zabawka, którą ot tak można zostawić samo sobie. Twierdzisz, że kobiety nigdy nie miały gorzej i zawsze miały takie same prawa jak mężczyźni.. To ciekawe, naprawdę ciekawe. Chyba czytam inne źródła historyczne, a w tych wszystkich filmach? zapewne jawna propaganda polityczna. Osobiście cieszę się, że żyje w tych czasach, a nie kiedy kobieta po prostu nie miała prawa do własnego zdania i musiała się słuchać ojca, czy męża. Nadal na świecie nie ma równego traktowania, to co się dzieje w krajach muzułmańskich, czy niektórych plemionach afrykańskich. dla ciebie to jest normalne? To współczuje
@lithium222 - dziewczyno, weź Relanium, załóż lepsze okulary i powiedz mi, gdzie napisałem: -że dziecko to jest zabawka? -że kobiety nigdy nie miały gorzej? -że kobiety miały takie same prawa jak mężczyźni? -że w krajach muzułmańskich jest dobrze? Jeżeli twoją wiedzę opierasz na "tych wszystkich filmach" to rozumiem skąd u ciebie taka ignorancja. Przeczytaj moje posty dotyczące relacji rodzice- dzieci w dawnych czasach, a zrozumiesz, że zasady bezwzględnego posłuszeństwa dotyczyły wszystkich tak samo, kobiet i mężczyzn. Ja również współczuję kiepskiej edukacji.
Ale zauważcie, że każda płeć ma po równo w nierównouprawnieniu - mężczyzna będzie źle widziany w spódnicy na przykład, a kobieta może nosić i spodnie, i spódnicę, jak jej się spodoba.
Dobrze, dobrze, pojdziesz do pracy to Ci przejdzie to NIEFEMINISTYCZNE myslenie, kiedy sie zorientujesz, ze Twoi szlachetni koledzy z identycznym jak twoje wyksztalceniem i umiejetnosciami, zarabiaja srednio 10-15% wiecej od Ciebie;) Ot tak, bez powodu, tylko dlatego, ze Ty jestem kobieta, a oni maja jajka.
Proszę pani, bardzo nieładnie jest podszywać się pod mężczyznę jako rzekomy "tata_feministki". Na szczęście w Polsce (i w całym normalnym świecie) pracodawcy nie płacą za posiadanie formalnego wykształcenia albo formalnych umiejętności, tylko za WYDAJNOŚĆ PRACY. Gada pani jak typowa feministka: "ja mam dyplom, więc mi się należy". Proszę pani, g@wno się pani należy. Trzeba pracować wydajniej od swoich kolegów, być bardziej od nich dyspozycyjną, bardziej zaangażowaną w pracę i wtedy dopiero porównywać zarobki. Za samo machanie przed oczyma dyplomem a w pracy popisywanie się piciem kawki i ploteczkami przez telefon jeszcze żaden pracodawca dobrze nie zapłacił. ====== Pracodawca płaci za to, że nie opuszcza pani dni w pracy z powodu chorobowego, zawsze jest pani do dyspozycji gdy wynika nagła sprawa, zostaje pani po godzinach gdy jest taka potrzeba, stanie pani na głowie aby zdobyć dla firmy nowych klientów, zwiększa pani produkcję albo wyniki sprzedaży firmy - a nie za to, że ma pani piąteczki na dyplomie od góry do dołu, ale w pracy nie umie się pani odnaleźć, po prostu się pani do niej nie nadaje.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 11:34
.. nie chcesz również równości w kolejce do zatrudnienia, prawa do równej płacy itd. Nie wiem, co rozumiesz przez "bycie feministką" - ale jeśli jest to tylko głupie wywrzaskiwanie pustych i wulgarnych haseł na ulicach, to polecam oderwać mózg od telewizora (być może trzeba będzie trochę poskrobać). Mam przyjemność być wykształconą w zawodzie "typowo męskim" (informatyka) i zdarza mi się spotykać z niedocenieniem ze względu na płeć, więc mam nieco praktycznego wglądu na to, co zdaje się znasz tylko z teorii (skoro największym problemem jest twoim zdaniem noszenie ciężkich rzeczy).
A co jest według ciebie największym problemem? Wielu mężczyzn jest niedocenianych ze względu na wzrost wiek, tuszę, kolor włosów, albo po prostu dlatego, że jakoś tak wyszło, że szef go nie lubi. I co w związku z tym? Tworzymy jakąś ideologię? Domagamy się parytetów dla rudych, grubych, karłów oraz według grup wiekowych? Poza tym "niedocenienie" to jest kryterium baaaaardzo subiektywne - nie kwalifikuje się do żadnej poważnej dyskusji.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 11:51
Wiesz, korwiniści którzy uwazaja, że "przeciętny, szary Polak" wiedze czerpie z telewizji, sami obraz feministki znaja tylko z tv. Tak jak autorka. Niech nie chce równouprawnienia, zmieni zdanie gdy jej facetowi skończy sie kasa i będzie musiała iśc do pracy gdzie nie wystarczy trzepotanie rzęsami.
dokładnie ja też tak uważam, tylko zawsze jak pisze to w internecie pojawiają się jakieś istoty płci męskiej, które chcą mi udowodnić, że on ma prawo zachowywać się jak ciota...tylko inaczej to nazywają.
Ciekawe, że na żywo nie spotkałam się jeszcze z tym, żeby jakiś facet powiedział np. nie mam siły, albo nie dam rady, nawet jeżeli z wyrazu twarzy widziałam, że może być ciężko :)
autorko, a czy może chcesz taką samą kasę za tą samą pracę co facet? czy chcesz móc decydować o swoim ciele i przyszłości? czy chcesz by nie pytano cię na rozmowach kwalifikacyjnych o plany życiowe i reprodukcyjne? jeśli odpowiadasz twierdząco, to przykro mi naprawdę, ale nie masz zielonego pojęcia co to jest feminizm. ile ty masz w ogóle lat? i jakim cudem tak marne wypociny niedouczonej gówniary znalazły się na głównej? żenujący poziom.
Pani Gienko ::: ++ 1. Kobiety dostają DOKŁADNIE taką samą kasę za tą samą pracę rozumianą jako taki sam NAKŁAD PRACY, a nie to samo stanowisko pracy. Jeżeli jesteś taka oświecona, to może podaj nam źródło na podstawie którego twierdzisz, że jest inaczej? Feministki bezczelnie kłamią w tej sprawie, to są zwykłe oszustki. ++ 2. Każda kobieta w Polsce, tak samo jak mężczyzna, decyduje sama o swoim ciele i przyszłości. Czy ty nie możesz decydować o swojej przyszłość?!!! Czyli o czym konkretnie?!! Co to za brednie ?! ++ 3. Wszystkich, mężczyzn i kobiety, pytają na rozmowach kwalifikacyjnych o plany życiowe w sensie planów dalszego osobistego rozwoju, pytają nawet o hobby. Pytanie o plany posiadania dziecka jest niezgodne z prawem, więc nie ma tu czego zmieniać. ++ 4. Reprodukować się może trzoda chlewna - ludzie się rozmnażają. Nie posługuj się zwulgaryzowanym slangiem feministycznym, bo porządnej osobie to nie przystoi. === Nie masz dziecko zielonego pojęcia jak fałszywy jest feminizm i jak bardzo zawodowym feministkom chodzi tylko o kasę i stanowiska, zdobyte dzięki takim naiwniaczkom jak ty.
@Ajuto, widzę, że nie kontaktujesz. punkt 1.pominę, bo dla ciebie wszelkie źródła jakie podam i tak będą "sfabrykowane". 2.naprawdę? jeśli antykoncepcja zawiedzie to niestety to już nie ja decyduję o swoim ciele, a banda nierobów z wiejskiej i nierobów z KK. Dziwnym trafem i tu i tam to raczej faceci ... chyba nie powiesz mi, że niechciana ciąża (i fakt, że nic się już wtedy oprócz wyjazdu na zabieg nie da zrobić w tym zacnym kraju), a za nią przymuszony poród i wykluczenie z życia, chociażby zawodowego, jest decydowaniem o swojej przyszłości?! brednie to akurat ty tu sadzisz i pogódź się z tym. 3. niezgodne z prawem, a jednak większość moich koleżanek oraz mnie samą o to pytano, natomiast żadnego z kolegów nie ... zbieg okoliczności, prawda? i kto tu jest naiwny. Koleżanka oświeciła "pana prezesa", że to pytanie jest niezgodne z prawem i wiesz co usłyszała? "prawo jest prawem, a życie życiem". I tak to niestety jest, ale widzę, że kompletnie nie ogarniasz. punkt 4. szkoda komentować. A per "dziecko" to mów raczej do owocu swoich lędźwi, a nie do dorosłej i świadomej kobiety. Komentować twoich usilnych starań by mnie obrazić też nie będę, bo właśnie - nie przystoi. I czasu szkoda.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 15:34
@Gienka - kontaktuję, jak widać powyżej, znacznie lepiej od ciebie. +++ Ad. 1. Niczego nie pomijaj! Nie uciekaj od dyskusji! Z łatwością wykażę ci, że powielasz feministyczne fałszywki. +++ Ad. 2. Jeżeli antykoncepcja zawiedzie to NADAL decydujesz o swoim ciele - nie ściemniaj! Banda nierobów z Wiejskiej decyduje o wszystkim, bo to się nazywa parlament, a system w którym żyjemy to, uwaga, demokracja, gdzie wola większości ustanawia prawa. Poczytaj sobie co to jest demokracja. Faceci tu i tam "dziwnym trafem"? Uzasadnij dziwność tej sytuacji - zwłaszcza, że w parlamencie są kobiety. --- O ciąży decyduje się przed kopulacją a nie po niej. Odpowiedzialność za swoje życie polega na tym, że podejmuje się akt seksualny wówczas, gdy jest się gotowym ponieść jego konsekwencje. Czy facetowi, który zrobił dziecko dziewczynie i namawia ją do usunięcia ciąży też powiesz, że postępuje odpowiedzialnie i racjonalnie, bo nie chce sobie wiązać życia? Czy gdyby twoja koleżanka przyszła do ciebie z takim problemem i zapytała co zrobić, to byś ją ofuknęła i kazała usuwać ciążę na żądanie chłopaka, bo przecież ona nie może sama decydować o rewolucji w życiu chłopaka jeżeli on nie chce dziecka? Aborcja nie jest decydowaniem o swoim ciele tylko o ciele innej osoby, która żyje w macicy kobiety. Pogódź się z podstawowymi biologicznymi faktami, i nie pisz bredni, że aborcja to jest "decydowanie o swoim ciele". To jest decyzja o rozkawałkowaniu metalową łyżką ciała innej osoby. +++ Ad. 3. Jeżeli cię o to pytano, to zgłoś to prokuraturze - proste. Facetów o to nie pytano... Hmm... Chyba potrzeba tu jakiegoś Einsteina albo Zweisteina aby rozgryźć ten zawiły problem... No nie wiem, czyżby chodziło o to, że to kobiety rodzą dzieci a nie mężczyźni i to kobieta zniknie pracodawcy z pola widzenia na długie miesiące? --- Jeżeli "pan prezes" łamie obowiązujące prawo, to co ma z tą sytuacją wspólnego feminizm? Problem, który przedstawiłaś pokazuje, że twoja koleżanka jest niezaradna, jest kompletną idiotką - system prawny daje jej narzędzie prawne do dochodzenia swoich praw, ale ona z tego nie korzysta. Co by jeszcze chciała? Nianię, która będzie z nią chodziła na interview? === Zapewne też jesteś owocem czyichś lędźwi, a per "dziecko" zwracam się to tych, którzy piszą jak dziecko - nie znam cię, więc oceniać mogę tylko po twoich przemyśleniach.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 16:52
Przeczytalem Twoje Wypowiedzi. Madr, przemyslane i wywazone. Problem jest w tym, ze to co piszesz to perly rzucone przed swinie. Feministki NIE CHCA ZROZUMIEC, bo gdyby zrozumialy bezsens swojego dzialania, to stracilyby sens swego zycia. Ich argumenty sa liche, przeklamane i czesto gesto bezsensowne.
Dzieki za wypowiedzi
Ajuto nie wiem czy udajesz czy naprawdę jesteś taki niekumaty, ale feministki walczą między innymi o to, aby macierzyńskie plany nie przekreśliły kariery zawodowej kobiety. Jak ty mówisz, że koleżanka to pewnie idiotka bo nie skorzystała z tego prawa to sorki, ale to ty chyba życia nie znasz. Przecież to pracodawca o tym decyduje czy kogoś zatrudni czy też nie, a brak odpowiedzi może oznaczać, że delikwentka zamierza zajść w tą ciążę...zresztą tacy ludzie jak pracodawcy mają na ogół kontakty z innymi ludźmi. Jak kobieta zajdzie w ciążę i pójdzie na macierzyński to wyleci na bruk i nowej pracy już może nie znaleźć bo już wszyscy inni pracodawcy wiedzą, że taka niesłowna jest... Aha... jeśli takie pytania są niezgodne z prawem , mistrzu to powiedz mi za co taka kobieta szukająca pracy założyć sprawę w sądzie? Ze swoich źródeł wiem, że 500 zł trzeba zapłacić, a sądzę, że dla osoby BEZROBOTNEJ i o ograniczonych przychodach to będzie ostatnia rzecz jakiej zechce- zapłacić pół tysiąca a też nie wiadomo czy wygra bo pracodawca może dać w łapę sędziemu. Także widzisz mój mały milusiński życie nie jest kolorowe.
Ja kumam, tylko widzę, że moje teksty są za trudne dla ciebie, mijamy się w argumentacji. To nieprawda, że feministki walczą o to, żeby plany macierzyńskie nie przekreślały kariery zawodowej kobiety - feministki walczą o to, żeby koszty kariery zawodowej danej kobiety przerzucić na osoby trzecie, najlepiej na pracodawcę. Istnieją tylko dwie możliwości: albo kobieta uprawia wolny zawód lub taki, który nie wymaga stałej obecności w pracy i wówczas przebieg jej kariery zależy wyłącznie od niej samej, niezależnie od ilości ciąż; albo kobieta wykonuje zawód wymagający stałej obecności w pracy i wówczas ciąża z definicji przekreśla jej karierę, bo ona tej pracy nie podoła. W drugiej sytuacji ktoś musi pracować za tą kobietę, albo pracodawca skazany jest na straty. Feministki dokładnie tego chcą. Pracodawca prowadząc firmę ryzykuje całym swoim dorobkiem życiowym, domem zastawionym na kredyty na rozwój firmy, oszczędnościami życia. Może w takim razie zaproponujemy, że pracownicy (obu płci), którzy żądają długotrwałej nieobecności w pracy (z dowolnych powodów, np. choroba, ciąża), ale nadal chcą być zatrudnieni, zastawią swoje prywatne domy i mieszkania i w razie problemów firmy, sprzedadzą swoje nieruchomości i pokryją długi firmy? Czy kobiety w ciąży i jej dziecka nie powinien utrzymywać jej mąż/ojciec dziecka, ojciec i matka tej kobiety, jej siostry i bracia, rodzice jej męża i jego siostry i bracia? Odpowiedź feministek jest: nie, powinien ją utrzymywać obcy facet, jej pracodawca, nawet jeżeli ona ciągle jest na zwolnieniach i zawala swoją pracę. Powiedz mi dlaczego kobieta miałaby być niesłowna wobec pracodawcy? To jest właśnie myślenie, którego boją się pracodawcy: okłamię go. Ja nie pisałem o okłamywaniu pracodawcy, tylko o pozwaniu do sądu takiego, który zadaje bezprawne pytania, skoro wiadomo, że i tak u niego nie dostanie pracy.
Swoje źródła w sprawie kosztów sądowych możesz żabciu włożyć w buty, ponieważ osoba, która nie ma dochodów zwraca się o zwolnienie z kosztów sądowych i bez problemu takie zwolnienie dostaje. Słoneczko nie zarzucaj mi nieznajomości życia, bo sama piszesz jak licealistka, która nie wie jak się obrócić we własnych sprawach życiowych. Przedstawiasz kobiety jako ostatnie niedojdy, bezradne ciumcie, wszędzie czyhają na nie te wredne samce, no bo się przecież za plecami wszyscy zmówią, albo dadzą sobie po łapówce i co te zagubione bidulki mają począć... Albo sama nie wierzysz w to co piszesz, albo nie zdajesz sobie sprawy jaką niedźwiedzią przysługę oddajesz kobietom takimi tekstami, przedstawiając je jako bezradne jak dzieci we mgle. Oczywiście życie jest bardzo kolorowe dla mężczyzn, najbardziej dla tych na budowie albo w kopalni. Zaczynasz gonić w piętkę. Zamiast ściemniać, nie lepiej przyznać się od razu o co tak naprawdę ci chodzi? Przecież jest jasne, że chodzi ci o to, żebyś mogła budować swoje prywatne plany życiowe cudzym kosztem, chciałabyś założyć ognisko domowe, mieć dzieci, ale żeby za to wszystko zapłacił ktoś inny niż ty, twój mąż lub twoja rodzina; żeby mieć formalnie zatrudnienie, ale do pracy nie chodzić, tylko brać pieniądze i zajmować się dziećmi i domem. Nie lepiej napisać to wprost?
"Zaczynasz gonić w piętkę. Zamiast ściemniać, nie lepiej przyznać się od razu o co tak naprawdę ci chodzi? Przecież jest jasne, że chodzi ci o to, żebyś mogła budować swoje prywatne plany życiowe cudzym kosztem, chciałabyś założyć ognisko domowe, mieć dzieci, ale żeby za to wszystko zapłacił ktoś inny niż ty, twój mąż lub twoja rodzina; żeby mieć formalnie zatrudnienie, ale do pracy nie chodzić, tylko brać pieniądze i zajmować się dziećmi i domem. Nie lepiej napisać to wprost?" No, ale o co ci chodzi? Wystarczy zmienić system na taki, aby zlikwidować te zusy-srusy i jak ktoś chce mieć na urlop/emeryture to może sobie otworzyć fundusz na który będzie wpłacać sobie pieniądze. Taka kobieta z zarobionych swoich pieniędzy będzie odkładać sobie na taki fundusz i będzie mieć kase na urlop macierzyński. No i oczywiście jej partner też będzie zobowiązany wpłacać pieniądze na ten fundusz kiedy zechce skorzystać z urlopu "tacierzyńskiego" (choć jak na mój gust powinien się nazywać ojcowski). Po urlopie znowu wraca do pracy i spokojnie pracuje. Będąc na macierzyńskim nie chciałabym być od kogokolwiek zależna finansowo (nie wiem czy ty to rozumiesz) Tak samo jeśli zdecydowałabym się zająć domem i pracami domowymi to kto mi za nie zapłaci? (wbrew pozorom to też praca i to ciężka - sam Korwin to stwierdził) Partner przyniesie kase do domu ok. Nie musi jednak się ze mną nią dzielić - nie ma takiego obowiązku. Może też zastosować przemoc ekonomiczną wobec mnie. Nie podoba mi się to zaganianie kobiet do domów- jak którejś to odpowiada to ok, ale prawda jest taka, że jak jedno pracuje i ma kasę to ma WŁADZĘ finansową nad drugą osobą. Coś mówiłeś o wolnych zawodach, o pracowaniu w domu, ale czy ty myślisz, że każda ma talent aby np. zostać w domu i malować? Ew. myślisz, że każda kobieta to programistka co sobie może przysiąść przed kompkiem w domu i napisać program? W mojej rodzinie kobiety normalnie pracowały, szły na macierzyński i potem wracały do pracy i co? Jakoś budżet firmy nie runął..
@Alexisathene - doceniam to, że jesteś w stanie przyznać mi rację, zamiast robić uniki jak większość dziewczyn na tym forum. Kobietom chodzi o założenie rodziny i posiadanie jakiegoś bezpieczeństwa finansowego w okresie wychowywania dzieci (czyli długo). To jest zrozumiałe i normalne, co więcej, wbrew pozorom mężczyźni chcą tego samego, stabilnej rodziny - ale po co zmyślać jakieś kosmiczne teorie: "ja jestem kobietą, ja rodzę dla społeczeństwa i mi się należy coś tam". Nic, nikomu się nie należy, z wyjątkiem tego co sam wypracował a rodzinę powinni utrzymywać członkowie tej rodziny a nie obcy ludzie. Nie podoba mi się podejście: "w mojej rodzinie kobiety szły na macierzyński i jakoś budżet firmy nie runął..". I co z tego, że nie runął? Czyli przyznajesz, że obcy facet powinien utrzymywać cię po połogu? Czy gdyby ktoś pożyczył od ciebie 6000 zł a potem powiedział: "nie oddam ci tych pieniędzy, bo poszło na utrzymanie mojej żony po porodzie, więc pożegnaj się z kasą" - to powiedziałabyś: "oczywiście, postępujesz prawidłowo, tak ma być"? I dlaczego pracodawca miałby przymusowo przyjmować kobietę do pracy po urlopie macierzyńskim? Jakie racje za tym przemawiają? I co z tego, że osoba posiadająca dochody ma władzę finansową? To oczywiste, że ma taką władzę. Jeżeli chcesz być niezależna finansowo, to bardzo dobrze, zdobądź tę niezależność, nikt ci nie broni. Pisząc o osobach wykonujących wolne zawody przeciwstawiłem je osobom wykonującym pracę podporządkowaną, aby pokazać, że w tym drugim przypadku pogodzenie kariery z macierzyństwem jest praktycznie niemożliwe z przyczyn obiektywnych. Tylko co z tym wszystkim ma wspólnego feminizm? I co za pretensje, że nikt ci nie płaci za pracę w domu ? ! ! A dlaczego miałby ci płacić? Jeżeli ja skoszę mój trawnik, przed moim domem, to ktoś ma mi za to zapłacić ? :))) Jeżeli pomaluję sobie mieszkanie, albo poprawię dachówki na swoim własnym domu, to do kogo należy się zwrócić po wynagrodzenie? Co to za komedia ?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
4 razy.
Ostatnia modyfikacja:
24 sierpnia 2013 o 11:45
Te kobiety, które się wypowiadają, że feminizm jest be i fe, a feministki są głupie i durne uprasza się o jak najszybsze wyłączenie komputera. Oprócz tego proponuję takim kobietom (czy raczej bezrozumnym dziewczynkom) o zrzeknięcie się praw wyborczych. Jeśli taka dziewczynka ma pracę to proponuję ją rzucić bo niestety skamlenie na to jaki feminizm jest zły i jednoczesne czerpanie z feminizmu tego co najlepsze (czyli prawo do pracowania) jest nie na miejscu. Proponuję dodatkowo zaprzestania czytania książek (na początku XX wieku niewiastę w bibliotece uznawano za zjawisko wielce niemoralne/niewłaściwe). Również chęć do nauki jest niemile widziana. Jak poddasz się woli pana ojca lub znajdziesz sobie bogatego pana męża to będziesz żyć w zgodzie ze swoim antyfeministycznymi poglądami.
Oczywiście jak kobieta chce siedzieć w domu i się zajmować domem to jest jej wybór i nic mi do tego. Tak samo jak ta która chce iść do pracy.
Mężczyzna otwierający drzwi to jest dżentelmen wgl. otwieranie drzwi kobiecie i przepuszczanie jej pierwszej w drzwiach to jest oznaka dobrego wychowania w naszym kręgu kulturowym, a nie oznaka nierównouprawnienia (chyba np. w Japonii nie ma takiego zwyczaju). Ja nie mam nic przeciwko jak mi otwiera drzwi. Uważam, że to jest bardzo miłe. Co do taszczenia ciężarów to jest oczywiste, że mężczyźni zazwyczaj są silniejsi i powinien nieść cięższą rzecz. Nie rozumiem tego o zrywaniu kafli w łazience. Nigdy nie zrywałam, ale ilekroć jestem na wakacjach u rodziny w trakcie żniw to pomagam wujkowi zsypywać zboże z przyczepy (nie uważam, żeby to było dla mnie uwłaczające ).
Kłamiesz w każdej sprawie. Na początku XIX była niezliczona liczba kobiet pisarek, a kobiety czytelniczki zaczytywały się ówczesnymi powieściami. Jak każda feministka kłamiesz tak bezczelnie, że aż komicznie. Współcześnie dosyć popularna powieść Jane Austen "Rozważna i romantyczna" została wydana w 1811 roku, czyli na początku XIX wieku, ale skąd ma to wiedzieć feminazistka z ideologicznymi klapkami na oczach?
Prawa wyborcze wywalczyły 100 lat temu sufrażystki, z którymi feministki mają tyle wspólnego co demokracja z demokracją socjalistyczną. Feminizm i prawo do pracowania ?!!! Cha cha cha ! ! ! ! Poproszę fałszerko o przykłady jak i kiedy dokonał tego feminizm ? TYLKO SZYBKO !
Maria Curie-Skłodowska studiowała we Francji 150 lat temu. Twoje kłamliwe wypociny na temat możliwości nauki dla kobiet są nie warte komentarza. Woli rodziców poddawały się zarówno kobiety jak i mężczyźni, a wynikało to z prawa tamtych czasów, które dawało rodzicom niemal nieograniczoną władzę nad dziećmi oraz całkowitą władzę nad rodzinnym majątkiem, tak więc dziecko, które sprzeciwiłoby się woli głowy rodziny zostałoby pozbawione środków do życia i wyrzucone z domu - niezależnie od płci. Celowo piszę o woli rodziców, a nie żadnego "pana i ojca" ponieważ niemal absolutną władzę nad członkami rodziny miała ta osoba, która władała rodzinnym majątkiem - i jeżeli była to kobieta, to ona narzucała wszystkim swoją wolę. Masz w głowie kompletny misz-masz i zerowe pojęcie o historii. === Uprasza się zawodowe feminazistki o nie wchodzenia na Demotywatory. Uprasza się szczególnie o nierozsiewanie kłamliwej feministycznej ideologii i o nie fałszowanie rzeczywistości. === P.S. Dlaczego mężczyzna "powinien" nosić cięższą rzecz jeżeli nawet jest silniejszy? Nie powinien - może, jeżeli będzie widział, że jest dla kogo... Przecież chcesz decydować o swoim życiu, więc sama noś swoje ciężkie rzeczy.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
5 razy.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 20:53
No, ale Ajuto każda kobieta jest feministką- w każdej chwili kiedy dokonuje wyborów które jeszcze 100 lat temu nie były dla niej takie oczywiste. Nie działam w żadnej organizacji feministycznej i nie ciągnę kasy od kogokolwiek.
Marie Curie-Skłodowska pracowała to fakt, ale i tak wywoływało zdziwienie u ludzi, że to kobieta jest naukowcem. O Hypatii z Aleksandrii słyszałeś ? Została zamordowana m. in bo była uczoną kobietą. Królowa Elżbieta II została królową tylko dlatego bo nie miała brata. Piszesz coś o "Rozważnej i romantycznej" a wiesz, że autorka "Wichrowych wzgórz" opublikowała swoją książkę pod pseudonimem?
No chcę decydować o swoim życiu dlatego też pomagam swojemu wujkowi w żniwach bo wiem, że jest dla kogo i warto :D Mało tego sama sobie taszczę swoje ciężkie walizki i wcale się nie uskarżam na swój los.
@beerds - czeski błąd, miało być XIX (już poprawione), ale skoro napisałem rok 1811, to chyba można było się domyśleć o jaki wiek chodzi? Czy ty naprawdę uważasz, że w XIX wieku i w wiekach wcześniejszych nie było literatury, kobiety nie czytały i nie umiały czytać? Ty masz w ogóle jakieś wykształcenie? Bo wykazujesz taką przerażającą ignorancję w dziedzinie historii, że zaczynam wątpić. ====
@Alexisathene - nieprawda, niemal żadna kobieta nie jest feministką. To jest typowy wytrych słowny feministek: "dokonujesz wyborów jakichś tam? To jesteś feministką". To jest żenująca próba podpięcia się pod wszystkie kobiety na zasadzie idiotycznej gry słów. To jest taka sama bzdura jak stwierdzenie: "uważasz, że ludzie powinni się kierować dobrem?, To jesteś katolikiem". Każdy może sobie podpiąć dowolną część społeczeństwa pod swoją ideologię, wystarczy odpowiednio dobrać sformułowanie. Rzeczywiste poparcie dla feministek to: 0,15%. O Hypatii słyszałem: żyła 1500 lat temu - i to jest najlepsze podsumowanie współczesnego feminizmu - nic obecnie do zrobienia. Jeżeli chcesz naprawiać monarchię brytyjską to droga wolna - ale na to też już za późno. Emily Bronte opublikowała książkę pod pseudonimem, tak jak Aleksander Głowacki. Ale już Jane Austin, nie. Tylko co to ma do rzeczy w dyskusji o dzisiejszych feministkach? NIC !
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 23:15
Przecenia się moim zdaniem zasługi feminizmu dla równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Większość rzeczy, które twierdzi się, że wywalczyły feministki, to jedynie efekt ducha czasu, zmiany mentalności ludzi na przestrzeni lat, a także pojedynczych jednostek kobiet, które nie były żadnymi feministkami, ale pokazywały, że nie są gorsze w pewnych dziedzinach od mężczyzn. To również efekt wzrostu ambicji przeciętnych kobiet, które dawniej w swej przygniatającej większości były zadowolone z roli żony i matki, która nie musi pracować, jedynie siedzieć w domu, gotować i ładnie pachnieć. A także faktu, że z czasem kobiety przestały mieć wybór i musiały ruszyć się do pracy. W II wojnie światowej zginęły tylu mężczyzn, że fabrykanci zmuszeni zostali zatrudniać kobiety. Dzisiaj feministki przypisują sobie ten sukces. W Polsce, w czasach, kiedy nie było nas na mapie Europy, nie było żadnych praktycznie ruchów sufrażystek, emancypantek, bo to był okres, kiedy walczyło się o ojczyznę, a nie o prawa kobiet, a jednak natychmiast po odzyskaniu niepodległości, nasze władze przyznały kobietom prawo do głosowania. Jako trzecie państwo na świecie i drugie w Europie. Bez żadnych feministek, sufrażystek... W USA one działały długo wcześniej, a prawo do głosowania przyznano kobietom dopiero po nas. Tak naprawdę, to dawne feministki zrobiły więcej złego niż dobrego dla kobiet. Czy wy w ogóle czytaliście jakieś książki, manifesty, czy zwykłe wypowiedzi tych dawnych feministek? Czy wiecie jakie tam bzdury były, najeżone bezpardonową nienawiścią do mężczyzn? Lata 50te, 60te, 70te, 80te - to był feminizm ukryty pod płaszczykiem mizoandryzmu. Dopiero potem te głupie babsztyle zreflektowały się, że zamiast walczyć z mężczyznami, więcej ugrają współpracując z nimi. Dlatego dzisiaj feminizm, chcąc nie chcąc, jest obecny w polityce, w przeciwieństwie do dawnych lat. Dla mnie feministki, w swej ogromnej większości to głupie idiotki. Ale autorka tego demota też nie lepsza. Równouprawnienie musi być. Nawet jeśli prawdą jest, że mężczyźni są lepsi w jakichś dziedzinach, typu informatyka, fizyka, kierowanie samochodem, to trzeba zawsze być przygotowanym na ewenement kobiety, która może być nie tylko równa mężczyznom, ale i nawet lepsza. I trzeba jej pozwolić się realizować w tej dziedzinie. Jeśli kobieta ma predyspozycje, żeby pracować w kopalni, to nie powinno jej się przeszkadzać w tym, żeby tam pracowała. Jeśli chce być prezydentem kraju, ma ku temu wiedzę, doświadczenie, dokonania, to nie powinno jej się przekreślać, bo jest kobietą. Zdaniem Alexisathene, to pewnie czyni mnie z marszu już feministą. A guzik prawda. Korzystam z mojego prawa wyboru i nie życzę sobie, aby ktoś za mnie decydował o przypisaniu do pewnej ideologii, do której nie chce należeć, tak jak i większość kobiet. Ty pewnie uważasz, że mężczyźni są równi kobietom, mają prawo do opieki nad dzieckiem w przypadku rozwodu, mają prawo pracować w przedszkolu. A czy nazywasz siebie maskulistką? Czemu niby feministki mają mieć monopol na walkę o równouprawnienie? Skoro tę walkę cały czas ośmieszają, wypaczają jej sens, doprowadzają ją do granic absurdu? Skoro wiadomo, że feministki reprezentują interesy tylko wąskiej grupy kobiet - przede wszystkim tych myślących lewicowo, kobiet sukcesu. Podpiszę się natomiast pod ruchem "Kobiety dla narodu", czyli tzw. "prawicowe feministki". Te same, wobec których użyto przemocy na niedawnej Manifie. Myślę, że one poprzez swoje przekonania, są większymi reprezentantkami interesu Polek. Bawi mnie takie zdania, jak te u góry, że jak kobieta chce siedzieć w domu, to niech siedzi, jej prawo itd. Tak mówią feministki, by potem stwierdzić, że jeśli już kobieta sama decyduje się być kurą domową, to tylko dlatego, że zostały tak wychowane przez patriarchalne społeczeństwo i rodzine, które odebrały im wyższe ambicje. Tak to właśnie działa - wolną wolę możesz używać do wszystkiego, ale jeśli odmawiasz z korzystania ze "zdobyczy" feminizmu, to znaczy, że nie myślisz samodzielnie
dokończenie: Kolejna bzdura to bycie dżentelmenem, i że to nie jest oznaka nierównouprawnienia. Ależ pewnie, że jest! Przecież równouprawnienie nie dotyczy jedynie równych płac i równego dostępu do dowolnych zawodów itd. Równouprawnienia dotyka wielu dziedzin życia, także kwestii obyczajów. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że dawne zabranianie kobietom noszenia spodni, to nie kwestia nierównouprawnienia, tylko zasad dobrego wychowania w danym kręgu kulturowym. Widzisz debilizm w tej logice? Tak samo dzisiejsze zasady, otwierania drzwi, przepuszczania kobiet, płacenia za nich w restauracjach, to spadek po dawnych złych patriarchalnych czasach. Nie możesz tak sobie wybierać - że pewne pozostałości patriarchalizmu sobie usuniemy, a te nam wygodne zostawimy.
No ,ale Kyd mi o to chodzi, że nie wymagam, aby mnie facet przepuszczał w drzwiach. Po prostu dla mnie to jest bardzo miły gest i oznaka dobrego wychowania. Zresztą jak ktoś jest dla mnie dżentelmenem to chętnie ja dla niego będę damą i na odwrót. Tak samo ustępowanie starszym osobom, rannym i kobietom w ciąży w komunikacji miejskiej jest oznaką dobrego wychowania i w dobrym tonie. Rozumiem, że jak nie ustąpię miejsca w autobusie facetowi z noga w gipsie i o kulach to wtedy jest też równouprawnienie? (Mógł sobie wziąć taxi). Tak samo oznaką dobrego wychowania jest pozwolenie mówienie "dzień dobry" i "do widzenia" w sklepie, czy do sąsiadów. Co do płacenia- ja nie wymagam aby za mnie płacił. Można się rachunkiem podzielić po połowie.
"Ty pewnie uważasz, że mężczyźni są równi kobietom, mają prawo do opieki nad dzieckiem w przypadku rozwodu, mają prawo pracować w przedszkolu. A czy nazywasz siebie maskulistką?" Jestem za tym i mogę siebie nazywać maskulistką :) Jak mężczyzna ma chęci do pracowania w przedszkolu to jestem ZA tak samo kiedy kobieta chce pracować np. na farmie. Co do tych rozwodów to wciąż niestety pokutuje głupi przesąd, że najgorsza matka jest lepsza od najlepszego ojca. To jest debilizm i tyle. Podobnie jak te śmiszne parytety....
A ja jestem kobietą, a nie dzieckiem. Potrzebuję szacunku, miłości i wsparcia, a nie opieki, ochrony, kieszonkowego i wyrozumiałości dla mojej słabości. I wiem, że feminizm polega między innymi na tym, o czym mówi demot - na rozsądnym i dobrowolnym podziale obowiązków. W domu mogę prać i gotować, jeżeli mój partner dźwiga ciężary i robi remonty, pod warunkiem, że OBOJE godzimy się na taki układ i żadne z nas nie jest zawalone obowiązkami, podczas gdy to drugie ma mnóstwo czasu na relaks. To zdumiewające, jak naiwnie jest w Polsce postrzegany feminizm. Nikt ci nie chce odebrać godności Pani Domu ani Księżniczki twego Księcia, Mademoiselle1983. Po prostu są kobiety, które mają inne potrzeby niż ty - i walczą o nie dla siebie, nie dla ciebie. Po to, żeby żyć po swojemu, a nie po to, żebyś TY żyła tak jak one.
Każdy kto jest wydajny w pracy tak samo, jest nagradzany tak samo. To tylko feministki kłamią w tej sprawie - one chciałaby aby płaca wynikała z samego faktu zajmowania określonego stanowiska a nie z wydajności na tym stanowisku.
o ja nie moge, ajuto koleś ogarnij się bo chyba twoim cele życia na dziś jest odpisywanie na każdy komentarz... człowieku wyjdz z domu jak taki z ciebie bojownik anty feministyczny, tylko że jak z domu wyjdziesz to odwaga ci mine odrazu, jak mówi kozak w necie kotek w świecie
Przecież Ajuto ma rację. Kobiety zarabiają mniej od mężczyzn bo albo są mniej wydajne (urlopy macierzyńskie, mniejsze zaangażowanie w pracę, problemy z dziećmi itp),albo gorzej pracują i nie wnoszą niczego nowego do firmy (jeśli jest to branża, gdzie liczy się także kreatywność, pomysłowość) albo są zbyt mało stanowcze jeśli chodzi o stawianie warunków pracy. Jeśli szef widzi że kobieta jest dobrym pracownikiem w branży i jest stanowcza, nieuległa to nie śmie proponować jej gorszej stawki niż mężczyźnie. Żaden poważny szef nie patrzy czy pracownikiem jest kobieta, mężczyzna, cygan czy żyd. Patrzy czy pracownik jest wydajny, czy jest dobry w tym co robi, czy można mu ufać, czy jest doświadczony i czy da się zrobić w ch#ja bo jest uległą ciamajdą i można mu dać mniejszą stawkę, czy jest typu "nie zemną te numery" .
~RedHeadCath Musisz być strasznie słaba fizycznie żeby nie móc nosić siatek z ziemniakami. Zal mi takich kobiet które wyreczaja sie facetami nawet w takich błachych ciezarach. Potem mamy takie słabe pindzie które nie potrafią przerzucić głupiej 3kg piłki na 5m a pchają sie do policji jakby były tam po coś potrzebne
Zgodzę się z Tobą.
Siatki z ziemniakami nie są ciężkie.
Zaprosiłabym co poniektóre do siebie na podwórko jesienią czy zimą, żeby pomogły mi w przenoszeniu pociętych konarów i gałęzi pod szopę (w dwójkę czy trójkę zawsze raźniej - można pogadać, powygłupiać się :D Od trzech czy czterech lat trza to robić, by mieć czym palić w kominku.)
Kobieta, która nie udźwignie worka z ziemniakami ważącego 5 kg to już kaleka. Tak to jest jak się całe życie zwalniało z wfu,nie uprawiało sportu i uciekało od nawet małej pracy fizycznej.
No u mnie w gimie to połowa dziewczyn uciekała na ławki i była niedysponowana co tydzień ... Masz rację. Jednak można temu zaradzić w prosty sposób choćby poprzez ćwiczenie z hantlami.
Kobiety są wspaniałe, są różne od mężczyzn. Kobiety nie poradziłyby sobie bez mężczyzn i odwrotnie. Do pewnych zadań lepiej nadają się mężczyźni ( żołnierze, górnicy, matematycy), do pewnych kobiety (przedszkolanki, szwaczki, lingwistki). Nikt nie jest gorszy, jesteśmy inni i to jest wspaniałe. Kobieta nie wniesie lodówki na 3cie piętro, a mężczyzna nie wykarmi własnym mlekiem dziecka. Feministki to głęboko nieszczęśliwe kobiety, które chcą unieszczęśliwić inne kobiety.
>Feministki to głęboko nieszczęśliwe kobiety, które chcą unieszczęśliwić inne kobiety.
To, co powiedziałeś przed chwilą (nikt nie jest gorszy, jesteśmy inni) jak najbardziej mogłaby powiedzieć feministka. To postrzeganie feministek jest wypaczone na podstawie kilku przesadzonych postulatów, jakie różne feministki czasami zgłaszają, a nie cały ruch/pogląd.
Cały ruch feministyczny jest jednym wielkim fałszerstwem intelektualnym. Jeżeli znasz jakieś dorzeczne propozycje feministek to ja chętnie posłucham...
Ajuto, ja znam i powiem ci, że w jednej rzeczy częściowo zgadzam się z feministkami. Feministki są za parytetami, ja jestem za parytetem w małżeństwie, czyli żeby było 50% mężczyzn i 50 % kobiet:)
@gracz90 - z tymi parytetami w małżeństwie to się coś ostatnio u feministek zmienia. Jest nowa moda. Kazia Szczuka coś tam pod wąsem przebąkuje o poliamorii... Ja wszystko rozumiem, no powiedzmy, trzy dziewczyny i jeden mąż, ale odwrotnie ?!! Fuj !!!
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 23:33
@Alexisathene - ja jestem zdziwiony i to bardzo, ponieważ nie zgadzasz się z naczelnym postulatem feminizmu. Parytety to święty Graal polskiego feminizmu, bo to oznacza stołki do wzięcia dla zawodowych feministek. One sobie gotowe żyły wypruć za te darmowe posady dla siebie, a ty jesteś przeciw... Hmm... A możesz powiedzieć dlaczego?
Przedszkolanki, bo wszystkie kobiety kochaja dzieci:) T O M I T . A faceci nie są lepszymi matematykami tylko umysły ścisłe częsciej występuja u facetów. Ale kobieta-matematyk (z umysłem ścisłym) nie jest gorsza od faceta-matematyka (w matematyce), choć może być, jednak płeć nie decyduje. Źle zinterpretowałeś fakty, umysłem scisłym to Ty nie jestes:)
Dlaczego? Już piszę dlaczego- bo to się kłóci z logicznym, racjonalnym myśleniem. Jeśli ktoś jest w czymś dobry to będzie w tym dobry i bez parytetów. Taki przykład: mamy 460 posłów. Wg parytetów 230 powinno być dla mężczyzn i 230 dla kobiet. No, ale co jeśli część z tych 230 kobiet, albo mężczyzn nie nadaje się do polityki i idzie do sejmu tylko dlatego, aby liczba się zgadzała? Jak dla mnie w sejmie to i mogą być sami mężczyźni, albo same kobiety byleby dobrze rządzili. Zgadzać się nie muszę z naczelnym postulatem feminizmu- wybieram sobie to co uważam, że jest słuszne i tyle. Ostatnio w Skandynawii chcieli nałożyć podatek dla mężczyzn od bycia mężczyzną, ale na szczęście się nie udało, choć CHYBA z zakazem sikania na stojąco się udało... To jest już chory feminazizm.
@Alexisathene - lejesz miód na me serce. Twoje stanowisko w sprawie parytetów jest logiczne i oczywiste. Dlaczego w takim razie parytety są wciąż naczelnym postulatem feminizmu, także w Polsce? Wiadomo dlaczego: współczesny feminizm nie ma nic wspólnego z dobrem kobiet - feministki to niewielka sekta, grupka zawodowych manipulatorek, które na plecach zindoktrynowanych rzesz kobiet pragną dorwać się do władzy, kasy, stanowisk. Wmówią kobietom każdą brednię, skłócą z mężczyznami na każdym możliwym polu, po to aby wyhodować sobie armię fanatyczek i dzięki tym fanatyczkom osiągnąć swoje prywatne cele. Twój przykład ze Skandynawią pokazuje, że feminazim to nie jest tylko kreacja przewrażliwionych mężczyzn - to się dzieje naprawdę. Z tym fanatyzmem i z kobietami, które go rozsiewają, naprawdę trzeba walczyć, a szczególnie zadbać o otwarcie oczu młodym, wchodzącym w życie, nastoletnim dziewczynom, bardzo podatnym w tym wieku na wszelką manipulację i socjotechnikę - one są najłatwiejszym celem sekty feministycznej.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
23 sierpnia 2013 o 21:18
No, ale ja nie jestem z tych co chcą się dorwać do władzy i w ten sposób takimi absurdalnymi pomysłami chcę sobie trochę władzy uszczknąć. Jak chcą iść do polityki to niech pokażą, że coś potrafią, że nadają się na bycie politykami. Drzwi dla kobiet w polityce powinny być otwarte, a parytety umożliwiają zaistnienie tylko tym mniej zdolnym. Mam w rodzinie polityka i wiem, oraz widzę po nim, że jednak to jest ciężka praca. M. Thatcher nie potrzebowała parytetów , a jednak się wybiła. Jestem przeciwna parytetom.
Ludzie, nie ogarniam, macie jakieś problemy z komunikacją z drugim człowiekiem? Co ma do tego równouprawnienie? Mam problem z ciężką torbą, targam ją usilnie, widzi to jakiś chłopak, pomaga mi i jestem mu za to wdzięczna. Nie dokładam do tego żadnej idelologii. Lubie gotować, więc to robię, ale czasem jak mój chłopak zrobi to dla mnie, to również miły gest nie umniejszający jego męskości. Znam kobiety, które nie gotują, za to ich panowie bawią się w kuchni.. zwykłe dogadanie się między dwójką ludzi. Skończcie już z tymi śmiesznymi podziałami. Pomagajmy sobie na codzień, a nie wymagajmy tylko od drugiej osoby. Jak czegoś nie potrafię zrobić, nie umiem, to pomaga mi ktoś, kto to robi lepiej, po prostu.
Spoko, każdy wybiera swoje życie. Ja tam czasami mogę przynieść ziemniory w zamian za bycie traktowanym na równi z mężczyznami w każdej dziedzinie, w której mam ochotę uczestniczyć.
Ach te kobiety naoglądają się głupich seriali i w baniach się piepszy. A te cioty takzwani faceci dają sobie wmówić i dzielą się ich obowiązkami. Mężczyzna już tak nie ma. Mężczyzna jak chce to pomoże nie inaczej.
Jak rozumiem sprzeciwiasz się także pracy zarobkowej kobiet, chodzeniu na wybory i do szkoły przez kobiety, jakiejkolwiek aktywności w domu mężczyzn. A kiedy taki gość wymieni Cię na młodszy model to wtedy przejdziesz na utrzymanie tatusia, bo przecież feminiz to zło. Are you kidding?
Aaaaa zapomniałabym. Przwdziwa frajda jest wtedy kiedy bierzesz śrubokręt, lutownicę i rozkręcasz kompa z swoim mężczyzną, albo w aucie coś razem naprawiacie. I nie gadaj głupot że są zaowdy babskie i męskie, jak poczytasz rozmowy z p. Jolantą Szczypińską to dowiesz się że zatrudniła się przy przerzucaniu węgla w młodości. Bardzo dużo kobiet pracowało na budowach i w kopalniach min podczas odbudowy stolicy. Teraz nagle delikutaśników się narobiło, że ho ho. Jak w życiu zostaniesz sama to też będziesz taką fajtłapą, która w sklepie z kompami daje się rypać na kasę? Temu właśnie służy feminizm, żeby każdy mógł mieć równy dostęp do wiedzy, a na tych samych stanowiskach mógł zarabiać godziwie.
Opowiadasz bajdy - feminizm nie służy absolutnie niczemu, oprócz samych zawodowych feministek. Proszę o podanie przykładów na to co ma wspólnego feminizm z "rypaniem na kasę", "dostępem do wiedzy" (masz z tym jakiś problem?), "chodzeniem na wybory" (od ok. 70-100 lat kobiety chodzą na wybory), "chodzeniem do szkoły" (kobiety zawsze mogły się uczyć, a na poziomie uniwersyteckim od 150 lat), "aktywność w domu mężczyzn" (wtf?). Do czego potrzebny jest współcześnie feminizm? DO NICZEGO !
@Ajuto Gdyby nie sufażystki nadal kobiety siedziały by w chałupach i mieszały w garach jedną ręką, a drugą niańczyły przyrastające w postępie geometrycznym dzieciaki. A o nauce kobiety mogły sobie pomarzyć nawet po wojnie. Bo była bieda i mało kogo było stać na to żeby dzieci posłać do szkoły, więc jak już posyłali syna-nieuka niż córkę. Dziewczyny chodziły do szkoły po to żeby nauczyć się pisać, czytać i liczyć. A o jakichkolwiek wynalazkach czy pracy twórczej mogły sobie pomarzyć. Od 70-ciu lat możemy chodzić na wybory, no pocieszenie, normalnie poczułam się lepiej za całe pokolenia kobiet bitych, gwałconych i wykorzystywanych seksualnie przez śmierdzących wódą mężów. Głupoty opowiadasz Ty. Jeśli wierzysz w to że kobiety nadal mają równe zarobki, albo równe szanse i feminizm jest niepotrzebny to znaczy że musisz zmienić dilera. Na uczelniach wyższych rzadko bywasz, a raczej wcale. To co tam się dzieje wyjątkowo dobrze pokazuje że kobiety nie są traktowne na równi z mężczyznami. I nie mów mi o wynalazkach bo nawet kod DNA został po raz pierwszy wyselekcjonowany przez kobietę, poświęciła na to 5 długich lat po czym odebrano jej badania, a działo się to w latach 70-tych. Nagrodę Nobla za to odebrał jej kierownik katedry, niestety ona przepłaciła to załamaniem nerwowym i wycofała się z życia. Skłodowskiej-Curie też nie chcieli przyznać Nagrody Nobla za jej odkrycia, tylko wstawiło się za nią kilku ówczesnych szanowanych chemików/. PS to nie klecha w kościele czy banda sejmowych nierobów będą mi mówić co mam myśleć i jak mam żyć.
@ka - Piszesz same brednie. Po wojnie nauka była obowiązkowa dla wszystkich - przymus, to był naczelny postulat nowej władzy, tak jak reforma rolna. Sufrażystki walczyły o prawa wyborcze i tylko o to. Mieszanie w garach nie ma z tym nic wspólnego. Na wyższych uczelniach jest więcej kobiet niż mężczyzn. Nigdy nie było "całych pokoleń kobiet bitych i gwałconych" - co to za kretynizmy? Polecam poczytać Pawła Jasienicę, opisującego Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Znalazłabyś tam opisy jak panowie szlacha podejmowali pokornie panią dziedziczkę okolicznych latyfundiów pod nogi (dosłownie), korzyli się, całowali rąbek sukni, aby uzyskać przywileje na włościach dzierżawionych od ich właścicielki. Poczytałabyś o tym, jak pewna bogata szlachcianka przyjechała na kontrolę do swojego odległego majątku zarządzanego przez opłaconego miejscowego szlachcica, a nie będąc zawodoloną ze sposobu zarządzania, kazała swoim pachołkom porwać szlachcica i obić go kijami. Pachołkowie wykonali polecenie dziedziczki tak skutecznie, że szlachcic zmarł. Nic jej nie zrobiono, bo miała możnych krewnych, nawet porwano rodzinę zabitego szlachcia i siłą osadzono w ziemiach dziedziczki, by mieć ich na oku, aby nie wnosili skarg do trybunałów. Nie mam zamiaru dawać ci darmowych lekcji historii, a opisuję to wszystko tylko po, aby uzmysłowić ci, jak bardzo jesteś otumaniona propagandą sekty feministek i zbyt słabo wyedukowana aby uprawiać ze mną szermierkę na znajomość faktów historycznych.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
23 sierpnia 2013 o 21:41
To zapraszamy do krajów muzułmańskich, zero tego znienawidzonego równouprawnienia. Żadnych praw, całkowite podporządkowanie mężczyźnie, na pewno będziesz szczęśliwa.
To ja zapraszam ciebie do krajów muzułmańskich - czy to nie jest właściwe miejsce dla wszystkich "sióstr" do walki o lepsze jutro kobiet? Pakuj się razem z Kazią Szczuką i sru do Pakistanu! Życzę powodzenia! Ale tam nie pojedziecie, bo tam trzeba ciężko pracować w tej dziedzinie, a zawodowe feministki są śmierdzącymi leniami, chcą tylko kasy i stanowisk tu w Polsce za to, co mają między nogami - one to nazywają "parytet". Czyli, żadnej pracy, żadnego wysiłku, żadnego starania, ale i tak posada się należy! Genialne i takie komunistyczne: stanowiska z przydziału dla śmierdzących leni...
to może ty ajuto spakuj się i wyjedź z krajów zachodu do krajów wschodu i będziesz tam mieć tak jak pragniesz.... ogarnij się chłopie bo chyba napisałeś tutaj z 60 komentarzy...
Babo daww-coś-tam... Ja nie pragnę wschodu, wręcz przeciwnie, pragnę żeby było tak jak jest teraz. Nigdzie się nie wybieram, pod względem relacji damsko-męskich dobrze jest mi w Polsce i dlatego nie chcę aby feministki to zniszczyły. Co do moich postów: masz więc wielki wybór, możesz się ustosunkować do każdego z nich jeżeli masz jakieś argumenty, a jeżeli nie masz, to możesz skorzystać z okazji do milczenia.
Ajuto nie trafiłeś, nie jestem feministką, ich niektóre postulaty są śmieszę i nie mają najmniejszego sensu, zwłaszcza wymienione przez Ciebie parytety. W Polsce mamy równouprawnienie, którego autorka demota nie chce, na bliskim wschodzie nie ma go wcale więc to pewnie odpowiednie miejsce dla niej. I tak przy okazji zapytam-czy Ciebie ktoś zatrudnił do wojowania z feministkami w internecie? Tyle komentarzy napisałeś jakby Ci za płacili.
@BeatifulNightmare - jeżeli jesteś przeciwko parytetom, to masz przechlapane u feministek, bo one walczą jak lwy o te posady dla śmierdzących leni. Jesteś pierwszą dziewczyną na tym forum, która przyznała, że w Polsce mamy równouprawnienie. Chapeaus bas ! Myślę, że autorkę demota źle zrozumiano, napisała, że nie chce równouprawnienia, ale jednocześnie dokładnie uszczegółowiła o co jej chodzi: o otwieranie drzwi, dźwiganie ciężarów, itp. Wbrew pozorom, feministki oburzają się na mężczyzn nawet za takie prozaiczne przejawy szarmanckości, a także na kobiety, które na to pozwalają. Autorka demota wyraziła swój sprzeciw przeciwko takiemu doprowadzaniu idei równouprawnienia do absurdu, żeby nie powiedzieć do szaleństwa. P.S. Piszę posty, bo po to jest forum aby dyskutować, a gdy już się wypowiesz, to masz chęć replikowania na niemądre zarzuty. Niestety nie płacą mi za to, a szkoda, bo każda sfrustrowana feminazistka to kropla, która drąży materię tego ideologicznego betonu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
24 sierpnia 2013 o 18:47
Parytety według mnie są przejawem dyskryminacji płciowej wobec mężczyzn i obrażają zaradne inteligentne kobiety. Dzisiejsze feministki w zdecydowanej większości nie chcą równouprawnienia, chcą przywilejów zasłaniając się przeszłością, kiedy to kobiety rzeczywiście były źle traktowane. W Polsce prawo kobiet nie dyskryminuje, co najwyżej niektórzy mężczyźni stęsknieni za starymi czasami, ale to chyba różnica więc dziwne że tylko ja to zauważyłam :) A autorka zdaję się nie rozumie czym jest równouprawnienia, bo na pewno nie oburzaniem się na przejawami szarmanckości :) Szarmanckość i tak jest na wymarciu.
I to jest normalne podejście do tematu.Mężczyzna i kobieta są na równi,nie można mówić że któreś jest gorsze albo lepsze ale jako człowiek.Mężczyzna będzie lepszy w podnoszeniu ciężarów,rąbaniu drzewa i murowaniu a kobieta w praniu,prasowaniu,myciu naczyń i obciąganiu :)
To jest mylne pojmowanie, równouprawnienie - kiedyś kobiety nie mogły się uczyć, a teraz mają do tego prawo, nie mogły głosować - teraz mogą i nie miały prawa głosu. Co nie chcecie tego? A wiele kobiet, mimo, ze sa kobietami dźwiga, wierci, majsterkuje, a jak nie chcą, to czasem zrobi to mężczyzna. I to kwestia dobrego tonu, że mężczyzna zrobi cięższe fizycznie prace, zaś kobieta, która nie ma wyjścia i też to robi, wciąż kobietą pozostaje.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 19:49
To wszystko wyżej wymienione miałaś przed feminizmem!! feminizm załatwił Ci prawo głosowania, prawo samodzielnego jeżdżenia samochodem, prawo noszenia spodni, prawo dziedziczenia po rodzicach (bo kiedyś tylko chłopcy mogli dziedziczyć), prawo wyboru męża, prawo do podjęcia pracy!!!!!! dzięki temu masz możliwość usamodzielnienia się, a nie być narzędziem w rękach mężczyzn do gotowania i rodzenia dzieci bez prawa do pójścia do sądu jeśli Cię taki zgwałci lub pobije!
p.s. jeśli Ci przeszkadza feminizm zrezygnuj z edukacji, zrezygnuj z pracy, pozwól ojcu wybrać Ci męża i pozwól jemu robić ze sobą co chce
Co to za moda na nie-bycie-feministką? W takim razie do garów, z kuchni nie wychodzić, zrzec się jakichkolwiek praw i żyć jak przed trzema falami feminizmu jako podnóżek. Tak Ci zależy na otwieraniu drzwi? Jak facet Cię szanuje to otworzy, ale pamiętaj, że kobiet przed feminizmem wcale nikt nie szanował, bo kto by szanował coś, co nie ma nawet praw i należy do męża, jak niewolnik? Coś ciężkiego też Ci przeniesie skoro jest od Ciebie silniejszy.
Bredzisz jak chora psychicznie. Może przytocz fakty historyczne lub źródła tych twoich sensacyjnych twierdzeń? Kiedy kobiety nie miałby "jakichkolwiek praw", "były podnóżkiem", "były niewolnikiem"? Po co te głupie kłamstwa?. Nie-bycie feministką to nie żadna moda, to fakt, feministki to niewielka sekta, która ma poparcie zaledwie 0,15% społeczeństwa, a w zasadzie jeszcze mniej. Uważam, że to i tak dziwnie dużo.
@Ajuto coś takiego jak prawa kobiet pojawiło się dopiero w XX wieku. Do książek! Nawet nie wiesz co to jest feminizm. Mylisz feminizm z kobiecym szowinizmem. I proszę, dyskutuj kulturalnie. @Harlem92 gdyby nie feminizm mogłabyś być tylko kurą domową, względnie prostytutką albo sprzątaczką (jak mąż pozwoli), więc zanim będziesz tak bezwzględnie psioczyć na złe feministki, to zastanów się ile masz plusów z tego feminizmu. Jesteś wyjątkowo prostacka, co widzę po Twoich wypowiedziach. Dziewczyno, co ma feminizm wspólnego z dźwiganiem czegoś ciężkiego? Kobiety przed czasami feminizmu pracowały ponad siłę na roli i robiły to, bo musiały, mąż kazał. Teraz masz PRAWO pracować, a masz prawo też siedzieć w domu i nic nie robić. Wcześniej nie miałaś tych praw. Gdyby nie feminizm, miałabyś tylko jedną drogę w życiu i nie mogłabyś się nawet uczyć. Ostatniej części Twojej wypowiedzi nie skomentuję. Jak czytam Twoje brednie to mam ochotę zostać mizoginką, a nie feministką. Przez takie jak Ty mam wrażenie, że nie warto pomagać innym kobietom, tylko zająć się sobą, bo cała reszta nie zasługuje.
@feministka - uwielbiam jak nieoczytane nieuki odsyłają mnie do książek :))) Nie ma czegoś takiego jak "prawa kobiet" , podobnie jak nie ma "praw mężczyzn". Twoja odpowiedź dla @Harlem92 pokazuje, że jesteś TYPOWĄ FEMINAZISTKĄ bo odsądzasz od wszelkiej godności te dziewczyny, które nie zgadzają się z chorymi pomysłami feminizmu. Jesteś przerażająco słabo wyedukowana, nie rozumiesz tak elementarnej rzeczy, że w dawnych czasach wszyscy ciężko pracowali na roli, włącznie z kuzynami, dziadkami i dziećmi, bo jeżeli nie zapewnili sobie odpowiednich zbiorów, to na przednówku umierali z głodu, dosłownie, a dzieci umierały w pierwszej kolejności. Nie było wtedy panienko, ZUSu, MOPRu, zasiłków socjalnych, rent, emerytur, NFZ-tu, ani w ogóle żadnej opieki medycznej. Cała rodzina ciężko pracowała o przetrwanie a jedzenie było najważniejsze. Wypowiedzi typu: "kobieta musiała ponad siły pracować w polu bo mąż kazał", pokazują twoją niewiarygodną ignorancję. Do szkół! Do książek (niefeministycznych)! Twoje insynuacje, że bez chorego feminizmu @Harlem92 mogłaby być tylko prostytutką albo kurą domową są miarą twojej choroby.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
3 razy.
Ostatnia modyfikacja:
24 sierpnia 2013 o 10:59
Jak to fajnie, że wychowałem się w rodzinie, w której rodzice są sobie równi. Ani patriarchalnej, ani matriarchalnej. Nawet nie potrafię myśleć w sposób różnicujący mężczyzn i kobiety na gorszych i lepszych. Myślę, że jedyną drogą do tej równowagi jest (to zabrzmi jak slogan, ale chrzanić to) miłość i równość obserwowana przez dzieci. Myślę, że w skali 100 lat ludzie się wykaraskają z tych wszystkich atawizmów.
Feministki osiągnęły to, co już mogły. Powinny teraz działać w krajach, gdzie nie mają prawa nawet odkrywać twarzy, a nie robić z siebie błaznów i tracić pieniądze i czas...
Związek dwojga ludzi to ich sprawa. Czy równouprawnienie w związku jest takie ważne dla feministek ? Jeśli tak to jestem ciekaw, która z bojowniczek co drugi dzień robi to samo co jej mężczyzna ? Bo to właśnie na tym powinno opierać się równouprawnienie, ponieważ jeśli ja mogę w poniedziałek dygać 10kg ziemniaczków z targu to dlaczego drugim razem nie może ich dygać moja wybranka serca ? Dla mnie to jasne, dla mnie ja je dygam bo nie chcę nadwyrężać mojej ukochanej, ale jeśli feministki lubią nosić same to ich sprawa. Teoria Darwina będzie mogła się sprawdzić i albo wyginą z wycieczenia lub ewoluują w "coś" co będzie przypominać nie przymierzając pudziana tylko że wtedy się nie rozmnożą ;p
Drogie Panie dla mężczyzny (który ma chociaż znośny dzień, bo w nerwach wiadomo że człowiek działać może inaczej) przepuszczenie was w drzwiach, pomoc przy niesieniu ciężarów oraz pomoc w rzeczach o których nie macie pojęcia jest okazaniem szacunku, a jeśli macie coś przeciwko temu to wasza sprawa, nikt nie każe wam szanować mężczyzn, tylko pamiętajcie, brak szacunku działa w obie strony i nie zdziwcie się jeśli ktoś was kiedyś nie będzie szanował.
Reasumując. Związek dwojga ludzi powinien opierać się na szacunku oraz współpracy , a nie na równouprawnieniu.
Należy się szanować, jeśli są czynności które umiem wykonać ja i moja partnerka to możemy je wykonywać na zmianę, jednak jeśli ja umiem (np) malować to dlaczego ma malować moja partnerka skoro robi (np) zacieki ? albo dlaczego ja mam trzeć na tarce ziemniaki, skoro razem z ziemniakami zdzieram sobie paluchy, a moja luba ma taką wprawę że nawet skórki sobie nie zatnie ?
Co do feministek. Zastanówcie się nad sobą. Kobiece piersi dla większości społeczeństwa są częścią ciała, która nosi miano intymnej. Jeśli intymność dla was nic nie znaczy nagrywajcie sobie filmiki ze spacerów i wrzucajcie na redtube. Co do reszty spraw to zwykłe dorwanie się do tzn "koryta" i nic więcej. Dla feministek proponuję by zajęły się kobietami (lub dziewczynami - różnica wieku) które padły lub nadal padają ofiarami przemocy (tak, takich kolesi co biją kobiety na stryczek). Co do gwałtów to ja osobiście wprowadziłbym mega ciąg testów czy ten gwałt miał miejsce, ponieważ wiele zgłoszeń o gwałt to zwykłe oszczerstwa za które mężczyźni płacą nie raz latami spędzonymi za kratami. A jeśli wyszło by że gwałt miał miejsce to po pierwsze genitalia nożyczkami, a później kula w łeb, oczywiście między nożyczkami , a kulą paro godzinna kąpiel w solance z mile widzianym katem, ale jeśli gwałtu nie było to takiej obwiniającej pani na łbie wyryć napis jaką to ona prostytutką nie jest oraz że oskarżyła mężczyznę o gwałt, którego nie dokonał. Dziękuję za uwagę.
Kobiety przede wszystkim trzeba szanować a wtedy cała reszta będzie na właściwym miejscu. Jeżeli szanujesz swoją kobietę to: nie będzie ona dla Ciebie obiektem pożądania, odłożysz trochę grosza na miły prezent, znajdziesz czas na romantyczną kolację, pomożesz jej w kuchni, przewiniesz dziecko, zawsze staniesz w jej obronie, i w końcu przyniesiesz wór ziemniaków ;)
Totalnie rozwalaja mi konstrukcje wypowiedzi kobiet na tym portalu typu: bo wy mezczyzni chcielibyscie zebysmy tylko praly, sprzataly, gotowaly, dawaly d**py i rodzily dzieci ble ble ble.
Co wy pierd.... gadacie! Rzeczywiscie pranie czy zmywanie w tych czasach to bardzo trudna rzecz. Niech mi teraz rzadna z was nie probuje wmowic ze praliki nie ma w domu!! Ze zmywarka to juz nie to samo, ale tez jest to raczej popularny sprzet. Kiedys obowiazaki kobiety byly ciezkie, ale teraz?? Posprzatanie gruntownie mieszkania/domu raz na tydzien badz w miesiacu to nie jest cos strasznie ciezkiego.
Co do seksu, nie wiem jak reszta portalowych kobiet ale w swoim zwiazku ustalilam z lubym zasade: jak jedno chce, to drugie tez. Czy wy kobiety myslicie ze mezczyzni nie moga byc przemeczeni, ze moze ich bolec glowa i bzykanie to ostatnia rzecz na jaka maja ochote? Wacet to nie jest worek spermy, mtora co i rusz musi spuszczac.
Jesli w waszych zwiazkach seks az tak bardzo nie dawal wam satysfakcj to wspolczuje i to bardzo.
To nie o to chodzi, gdzie wejdę do znajomych, to mimo, że jest łatwa w obsłusze pralka, żelazko, zsyp na smierci - to kobiety robią to wszystko co trzeba, dopilnowują... by pranie zostało wyprane (oddzielnie białe, oddzielnie kolorowe), by było posprzątane, by było SMACZNIE ugotowane, i nie wiem, czemu jak te żony - na przykład wyjeżdzają na jakiś czas i wracają - to potem się śmieją z zaradności mężczyzn. Pralka zawalona, różowe niegdyś białe rzeczy, nie wyprasowane, strerta naczyń w zlewie, nie wyniesione śmieci. Ludzie, mężczyźni ... wy jesteście po prostu leniwi :) i nie robicie tych rzeczy (mimo, że to łatwe...), które robią dla was wasze kobiety...
Mam Ci przynosić pyry z targu? Niedoczekanie Słonko... przynieść to ja mogę piwka z Zabki, i to dla siebie... Jestem szczęśliwy jako singiel, i nigdy nie zamierzam tego zmieniać. Parami to chodzą nieszczęścia.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 sierpnia 2013 o 21:57
To twoje zdanie. Każdy wieży w co chce. Oczywiście bycie singlem tak jak i bycie w związku ma swoje uroki. Jednak proszę i Ciebie i innych. Nie napinajcie się. Nie bluzgajcie. Nie o to tu chodzi, a chodzi o kulturalną dyskusję i przedstawienie swoich racji.
w równouprawnieniu nie chodzi o to kto komu otwiera drzwi albo kto przynosi ziemniaki z targu. Chociaż sama uważam, że jeśli obydwoje partnerzy są pracujący nie powinno być tak że tylko kobieta gotuje, zmywa, sprząta etc. tylko podzielić się obowiązkami w miarę po równo. Jeśli ona lepiej gotuje to niech on pozmywa to nie takie trudne Chodzi o sprawiedliwość nawet w takich małych rzeczach jak obowiązki domowe może się okazać że to on lepiej gotuje a ona lepiej coś naprawi i tyle bezsensy dzielić obowiązki na męskie i damskie bo wszystko zależy od danej osoby a po co sugerować się płcią, A tak na marginesie feministki walczą o trochę ważniejsze sprawy niż podział obowiązków.
A Ty masz siedzieć w kuchni. I nie wolno Ci się teraz obrazić.
To co ona ma, uzgodni ze swoim facetem i nic ci do tego "kobieto"
A mnie strasznie obchodzi to, co ona uzgodni ze swoim facetem.
Tomkosz, rezygnacja z równouprawnienia oznacza, że to nie ona uzgodni z facetem co ma. To jej ojciec i jej brat, wraz z jej mężem, którego oni sami jej wybiorą i jego rodziną, uzgodnią co ona ma. A @mademoiselle1983, demonstrując rezygnację z równouprawnienia, powinna jednocześnie zademonstrować pisemną zgodę męża lub ojca, ewentualnie brata, na publiczne wypowiadanie się. Od odczytania takich przyzwoleń zaczynają się wiece przeciwniczek feminizmu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2013 o 1:27
.... ale i tak muszę takie sama prawa jak on.
Ok, ale ty pierzesz, prasujesz, gotujesz, sprzątasz dom, jesteś gotowa zawsze na seks (no chyba, że naprawdę coś cię bardzo boli) i robisz masaże po ciężkim dniu czy treningu. Wtedy mogę nosić "ziemniory" i przepuszczać cię przez drzwi.
tak to już jest, choć osobiście uważam, że zamiast narzuconych podziałów lepiej robić coś co uszczęśliwi drugą osobę tak po prostu z miłości. Kiedy obie osoby się starają zawsze jest równy podział.
Jestem w stanie robić to wszystko i nie wymagać wiele w zamian ale mój chłopak woli mi pomóc niż patrzeć jak sama gotuję czy sprzątam. Trzeba się jakoś podzielić obowiązkami choć niekoniecznie kobieta musi wykonywać te "babskie" a facet te "męskie". Drzwi sobie mogę sama otworzyć ale nie mam tyle siły żeby targać worki z ziemniakami.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 9:54
co ma do tego seks? seks nie jest obowiązkiem. Ani kobiety ani mężczyzny. Seks powinien być przyjemnością i zwienczeniem miłośći. To ze facet ma ochote na seks nie znaczy ze kobieta tez musi mieć. Nie traktuj kobiet jako zabawki do używania kiedy jestescie napaleni. Żałosne.
A Ty nie znajdziesz dziewczyny. Jak już ją masz, przekaż jej ode mnie wyrazy współczucia.
Twoja dyskusja z podpisem demotywatora jest tak prymitywna, że równie dobrze mógłbyś się wykłócać kto zapłodni, a kto potem urodzi. Domyślam się też, noszenie ziemniaków i przepuszczanie przez drzwi jest dla Ciebie wysiłkiem wręcz tytanicznym. A, przepraszam, w rurkach faktycznie źle się dźwiga ciężary, mogą przecież strzelić na d*pie. Podział pracy, w zdrowej rodzinie, kształtuje się sam i nikt nikomu nie musi mówić, co ma robić. Wszystko to wypływa z miłości i wzajemnego szacunku.
wenxQIEILW, nie spinaj się tak. Jasne że to nie obowiązek ale kto normalny nie ma ochoty na seks? Może jestem dziwna ale mi się nie zdarza nie mieć ochoty.
Kobieta nie ma ochoty na seks - mamy to uszanować i czekać aż jej się zachce. Facet nie ma ochoty na seks - kobieta go zdradza. Poj...ne to trochę.
Loolipop, pięknie to ujęłaś, prawdziwy facet sam wie, że on powinien to zrobić, bo jest silniejszy od swojej kobiety i nie pozwoli jej wykonać tego za siebie
RedHeadCath - to ty masz chlopaka? Po twoich wszystkich feministycznych komentarzach bylem przekonany, ze jestes feministka, a te wiadomo jakie sa. Rzuc zdjecie tego chlopaka, no chyba, ze pokazesz mi srodkowy palec.
No tak, jak kobieta wymieniła listę żądań odnośnie faceta, to prawie same oklaski. Jak ja wymieniłem wobec kobiety, to już jazdy, że co ze mnie za facet. Czemu facet ma wiedzieć co jest od niego wymagane, a jak się powie to kobiecie to od razu lament? Jeżeli związek budujemy na miłości, to nie może być mowy o takich tekstach kobiety jak w tym democie. Jakby mi jakaś tak powiedziała na starcie związku, to bym jej podziękował i krzyż na drogę.
Słuszna uwaga. W 90% komentarze rozpoczynające się od "Nie jestem feministką" zawierają roszczenia wobec mężczyzn.
Już pominę wyrazy współczucia dla kobiety, która przyznaje, że nie potrzebuje równych praw.
@RedHeadCath Dobrze powiedziane, podział obowiązków musi być nie koniecznie sztywny, że facet bo facet to robi to i tamto, a kobieta bo kobieta robi to i tamto. Byle, żeby nie dochodziło do sytuacji, że jak ma się dziecko, to obaj rodzice chcą się "samorealizować" i żadne o dziecko nie zadba.
@fillifionka20 - Nauczyliśmy się od feministek traktowania relacji damsko-męskich jako gry korzyści. ======
@ Sessy - nie musisz robić niczego: ani gotować, ani sprzątać, ani prasować, ani uprawiać seksu. Zapewniam cię, absolutnie niczego nie musisz. Rób jak ci się podoba.
równouprawnienie to nie dźwiganie przez kobiety worków z "zimiorami" tylko kiedy zawodowo dzwiga sie "zimiory" to zarówno kobieta jak i mężczyzna dostają za tą samą prace to samo wynagrodzenie!!!
Ok, ale tylko Ty pracujesz.
Dlaczego faceci uważają, że praca w domu to dla nas frajda, która w ogole nas nie męczy? My mamy mieć siłę by po 8h w pracy wrócić do domu, ugotować, wyprać, uprasować, pozmywać, pościerać kurze itp, a facet co? Zje obiadek podetknięty pod nos, otworzy mi drzwi i poniesie ziemniaki?
Mogę robić to wszystko, ale Ty utrzymujesz rodzinę. Jeśli oboje pracujemy, to dzielimy się obowiązkami w domu. Cała reszta to szacunek do swojej kobiety i dobre wychowanie.
@Lilka, to nie rób tego wszystkiego. Nie gotuj, nie pierz, nie prasuj, nie zmywaj, nie ścieraj kurzy. Masz pretensje do faceta, że ty coś robisz? Jeżeli tak, to zrób tylko sobie a jemu nie i koniec pretensji. PROBLEM SOLVED!
Mam przestój w pracy, w skrócie prawie miesiąc wolnego. Wczoraj robiłem mielone... wygooglałem jak. Dziś były warzywa na parze. Luba zaś sobie wraca z pracy a ja piszę cholerną magisterkę i (z grubsza) obijam się przed kompem. W tygodniu moja kolej sprzątania ;(
tak ku*wa, ziemniory i ch*j
Autorka demota ma co najwyżej 17 lat jeśli twierdzi, że feminizm polega na odrzucaniu kulturalnego zachowania mężczyzn. Fakt, wiele feministek tylko wymaga a sama zachowują się jak chamki, ale są i takie, które, mimo swoich przekonań szanują mężczyzn.
Tak to prawda autorka po prostu jest naiwna i prawdopodobnie nie ma zamiaru pracować tylko znaleść sobie męża który na nią bendzie zarabiał i wszystko kupował a nawet wykonywał te proźby.
Feministki teraz walca już tylko o głupoty typu aborcja czy chodzenia gołym biustem i mówienie,że kobieta nie jest współwina potem gwałtowi.Kiedyś to miały o co walczyć a teraz powinny zacząć walczyć o wyrównanie wieku emerytalnego w końcu to jest dyskryminacja,że ida szybciej na emeryturę
@KL134, kwestia aborcji jest głupotą?! brawo Jasiu...
KL134, kobieta jest współwinna gwałtu? Takie słowa wywołują u mnie dziwnie dużą chęć nabycia dużego strap'ona i użycia go na idiotach to mówiących. Wtedy byłbyś współwinny. Sprowokowała mnie twoja ignorancja.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 12:12
Jak chodzi po ulicy z dupą i cyckami na wierzchu i prowokuje to jest współwinna.
Kobieta ma równe prawo prowokować cię swoimi cyckami jak ty mnie swoim ograniczeniem intelektualnym. Ja umiem opanować swoją chęć przywalenia idiocie, jak ty nie umiesz opanować instynktu to twoja wina.
RedHeadCath - chyba się zagalopowałaś. Nie masz prawa prowokować gołymi cyckami, ponieważ jest to wykroczenie przeciwko obyczajności publicznej. Tak samo prawo zabrania mi chodzić po ulicy z obnażonym wackiem.
Nie mówię o gołych cyckach ale na przykład o dużym dekolcie w którym widać sporą część biustu. Tak mogę się ubrać jeśli mam ochotę.
Ok, tylko czy facet może sobie zrobić dekolt w miejscu rozporka, tak by było widać sporą część penisa? Pytam o zagadnienie od strony prawnej i moralnej.
@Ajuto, a co z sikaniem w miejscach publicznych? większość facetów jak ich przyciśnie wyciąga wacka przy pierwszym lepszym drzewie i leje! i w d*pie ma głęboko kwestie prawne i moralne... więc jak to jest?
Ot jeden z plusów posiadania wacka.
Nie porównuj biustu do penisa. Mężczyźni chodzą z gołymi klatami a kobiety z częścią biustu na wierzchu. O ile wiem żadna z płci nie wystawia na widok publiczny swoich miejsc intymnych.
@R.H.C. - Dlaczego mam nie porównywać penisa do biustu? Mężczyźni chodzą z gołymi klatami, bo nie mają piersi. Biust nie jest częścią intymną ciała kobiety? A jeżeli jest, to czy można wystawiać ją częściowo na widok publiczny? Bo jeżeli można, to czy można penisa wystawiać częściowo na widok publiczny? Pytanie sprowadza się do decyzji czy biust kobiety jest częścią intymną czy nie - bo z tego rodzą się dalsze implikacje.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 16:50
@Gienka - sikanie w miejscu publicznym, obojętnie przez mężczyznę czy kobietę jest karalne.
Ja będę chodzić z dużymi dekoltami i tobie nie zabraniam pokazywania penisa. Chętnie popatrzę jeśli będę miała na co.
No widzisz jak łatwo poszło... Unikasz odpowiedzi na zadane przeze mnie pytania, bo doskonale rozumiesz, że biust kobiecy jest intymną częścią ciała kobiety, zatem uwagi odnoszące się do prowokowania odsłoniętym biustem mają uzasadnienie.
Nie, i już gdzieś pisałam że według mnie biust nie jest intymną częścią ciała. Naprawdę chętnie poszłabym na plażę topless ale nie mogę.
Aż taka brzydka jesteś?
Na tym forum tego nie pisałaś, ale mniejsza o to. Jeżeli uważasz, że biust nie jest intymną częścią ciała kobiety, to dlaczego uważasz, że penis jest intymną częścią ciała mężczyzny - skąd takie różnice w ocenie?
Za intymne części ciała uważam te które przykrywają majtki. U obu płci. Zakrywanie wszystkiego innego powinno być opcjonalne. Zakryję biust ale może kogoś podniecają nogi i wyjdzie że mam chodzić w namiocie jak muzułmanki bo może kogoś będzie moje ciało prowokować.
Znowu unik. Wszyscy wiemy co się kryje w majtkach - chodzi o to dlaczego to co zakrywamy majtkami uważasz za część intymną, a to co zakrywamy stanikiem za taką nie uważasz. Decyduje nazwa części garderoby? Tylko błagam, nie odpowiadaj, że ty nie nosisz stanika, bo może ktoś inny nie nosi majtek, nie w tym rzecz.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 19:31
Miejsca intymne czyli inczej nasze narządy płciowe. Widok pośladków w stringach też jakoś nikogo nie bulwersuje a przecież pośladki to też nie jest część ciała, którą wystawia się na pokaz. A jeżeli ktokolwiek z was widząc kobietę z dużym dekoltem myśli o tym, żeby ją zgwałcić to sugeruję wizytę u specjalisty.
@beerds - zmyśliłaś definicję. To nie prawda, że części intymne to synonim narządów płciowych. 1. Nie jest dopuszczalne chodzenie po ulicy z gołym tyłkiem a przecież nie jest to narząd płciowy. 2. Poza tym, jeżeli piersi kobiety nie są rzekomo częścią intymną, to czy można ich dotykać tak samo jak się dotyka ręki czy pleców?
To skora cycki to nie jest cześć intymna to dlaczego kobiety się tak bulwersują jak się za niego łapie i wstydzą się go pokazywać.Prawda jest już taka,że feministki nie maja już o co walczyć.A aborcja jest strasznie łatwo zrobić na lewo kosztuje od 2-4tys.
Na dotknięcie ręki czy pleców dostajesz zwykle pozwolenie, przykładowo witając się z kimś wyciągasz rękę i czekasz aż druga osoba ją uściśnie, a nie wyrywasz się od razu żeby jej dotknąć. Chyba że lubisz obmacywać obcych ludzi... Po drugie nie pozwoliłabym ani obcej osobie ani koledze dotykać przykładowo moich ud, czy to już podstawa do tego żeby zaliczać je do miejsc intmnych?
@ajuto ale jej pojechałeś :D
@ Harlem92 - z gołą du... nigdzie nie chodzi się po ulicy, nawet w pobliżu "zbiorników wodnych". Ale mój post zawierał także punkt nr. 2...
===========
@ beerds - na dotknięcie pleców przez koleżankę dostajesz pozwolenie? Nie mówię o obcych ludziach, chodzi o zwyczajowe, codzienne kontakty z ludźmi, np. w pracy. Czy aby ktoś ze znajomych w pracy dotknął czyjegoś ramienia lub pleców, to musi mieć pozwolenie? Pytam jak to jest w rzeczywistości.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 sierpnia 2013 o 0:00
Ta dyskusja rozwija się w naprawdę interesującym kierunku. Poszłabym po popcorn ale jest trochę późno na jedzenie.
Z tej dyskusji można wyciągnąć jeden wniosek - kobieta nosząca bluzkę z dekoltem jest współwinna gwałtowi, jeśli do takiego doszło. No po prostu genialne :)
Mam wrażenie że wszyscy zapomnieli o tym, że różnica między mężczyzną a kobietą polega na tym że kobieta karmi piersią swoje potomstwo. I dlatego je ma. Ach i kobieta ma prawo wyjąć pierś w miejscu publicznym żeby nakarmić dziecko. I porównywanie nagich narządów płciowych z piersiami czy torsem jest pozbawione sensu.
@Harlem92, wymigujesz się od odpowiedzi. Nie pytam o dotykanie ucha, palców u nogi, brody ani kostek, pytam o dotykanie części ciała, które często są dotykane w codziennych relacjach: ramion i pleców. Te części ciała (jak wiele innych) są neutralnie seksualne, w przeciwieństwie do piersi, których dotykanie nie jest seksualnie neutralne. Czy jeżeli twoja koleżanka dotknie twojej ręki albo pleców to zwracasz jej uwagę: "droga koleżanko, przed chwilą dotknęłaś moich pleców, a ja nie życzę sobie tego" ? Nikt tak się nie zachowuje, pomijając oczywiście dotykanie przez osoby zupełnie obce - ale tu nie gra roli kwestia ochrony intymności, tylko braku chęci wchodzenia w jakiekolwiek relacje z całkowicie obcą osobą. Wszystkie uniki dotyczące udzielenia prostej odpowiedzi na pytanie czy piersi są intymną częścią ciała czy nie, wynikają ze świadomości, że przyznanie iż piersi są częścią intymną rodzi konsekwencje w postaci ograniczeń w ich publicznym pokazywaniu. Jeżeli natomiast uznamy, że piersi nie są częścią intymną, to w takim razie można je dowolnie pokazywać, ale jednocześnie macanie piersi nie będzie się różniło niczym od macania przedramienia. Czyli, jeżeli zgłosicie na policji, że podszedł do was facet na ulicy i ścisnął wam piersi, to nie będzie to zgłoszenie molestowania seksualnego, bo nie będzie się to różniło niczym od ściśnięcia ręki lub pleców. Wszystko się zgadza? Zwolenniczki noszenia dekoltów do pępka, nie potrafią wybrnąć z tej kłopotliwej konstatacji. Ja rozumiem, że młoda dziewczyna pragnie chodzić po ulicy z gołymi cyckami, bo chce się nimi pochwalić (RedHeadCath), ale niech nie udaje, że piersi są neutralne seksualnie i że nie prowokują seksualnie. Oczywiście kobieta może karmić dziecko piersią w miejscu publicznym, popieram to w całej rozciągłości, o ile zachowuje chociaż minimalne zasady przyzwoitości, tzn. obnaża tylko tyle piersi, ile jest niezbędne do karmienia - nie sądzę, aby ktoś rozsądny robił z tego problem. Tylko jaki z tego wypływa wniosek? Żaden - bo równie dobrze można twierdzić, że penis służy do spłodzenia tego dziecka, więc penisa też można na ulicy pokazywać. Z tej dyskusji nie wynika, że jeżeli dziewczyna pokazuje za dużo piersi, to jest winna gwałtu. Z tej dyskusji wynika tylko to, że piersi nie są neutralne seksualnie i ich nadmierne obnażanie wywołuje stymulację seksualną u osobników płci przeciwnej, w których liczbie mogą się znaleźć tacy, którzy tej stymulacji nie podołają i popchnie ich to do prób niekontrolowanego rozładowania napięcia seksualnego. To niekoniecznie oznacza gwałt, ale np. komentarze, zaczepki, próby kontaktu fizycznego, śledzenie, itp. Oczywiście gwałtowi winny jest ten kto zgwałcił a nie ofiara gwałtu, ale nie można udawać, że obnażanie piersi jest całkowicie neutralne seksualnie i nie dolewa oliwy do ognia. Dlatego stwierdzenia w stylu: "mogę chodzić z wywalonymi piersiami i nikt nie ma prawa mnie tknąć", uważam za infantylne. To tak jakby kobieta pobita w nocy na ulicy przez zgraję pijany ludzi, zapytana dlaczego w środku nocy poszła w sam środek awanturujących się pijaków, skoro nie musiała, mogła przejść obok, stwierdziłaby: "a co! mam prawo sama, w środku nocy iść którędy mi się podoba, nawet przez środek pijanej zgrai i nikt nie ma prawa mnie tknąć!" Hmm... Wszystko się zgadza, prawo ma, ale po usłyszeniu takiej odpowiedzi, każdy zakręciłby kółko na czole.
@Harlem92 - naruszenie nietykalności osobistej to inna kategoria niż molestowanie seksualne. W obliczu tego co napisałaś moje pytania są proste: jeżeli plecy i piersi są tak samo neutralne, to czy można chodzić po ulicy z gołymi piersiami? Czy można chodzić po ulicy z gołym penisem? I nie pytam czy tobie jest to obojętne, ale gdybyś ustanawiała prawa, to jakbyś zadecydowała? P.S. Mężczyźni nie mają piersi. Jeżeli podnieca cię goła klata, to równie dobrze mogą cię podniecać gołe plecy.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2013 o 18:21
Ludzie! Na bogów!
1. "naruszenie nietykalności osobistej to inna kategoria niż molestowanie seksualne" - no i? Jedno i drugie jest niedopuszczalne.
2. Plecy i piersi (biust) nie są tak samo neutralne. Piersi (biust) to trzeciorzędowa cecha płciowa, tak samo jak jabłko Adama. Plecy to tylko część ciała. Penis i wagina to drugorzędowe cechy płciowe. Nasza kultura (kultura, nie prawo) nakazuje nam zakrywać penisa i waginę całkowicie, a piersi - częściowo.
3. Przypadkowe dotknięcie piersi, pleców czy ramion - nie ma znaczenia. Celowe dotknięcie piersi, pleców czy ramion - ma znaczenie. Celowe wyściskanie pleców, ramion, czy piersi przez obca osobę i bez Twojej zgody - @Ajuto, Stary, chyba nawet Tobie by przeszkadzało i nie byłbyś skłonny uznać, że nie różniło się od podania ręki.
ps. Mężczyźni mają piersi. Mają mięśnie piersiowe. Chorują na raka piersi. Nie maja biustu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 25 sierpnia 2013 o 2:30
swoja droga nie ma skuteczniejszej metody walki z feminizmem, niz danie feinistkom dokladnie tego co mowia ze chca, czyli rownouprawnienia
a tak skoro mowimy o rownouprawnieniu, to czy ktokolwiek zauwazyl zeby kobiety walczyly z kodeksem pracy ktory je jawnie dyskryminuje? (chodzi o maksymalny udzwig, o ile dobrze pamietam kobieta moze dzwigac maks 15kg kiedy facet 25kg)
Kobieta może prawnie dźwignąć 25kg facet 50 kg.
Info z http://www.bhp.abc.com.pl/czytaj/-/artykul/jakie-normy-dzwigania-dla-kobiet-i-mezczyzn-wystepuja-w-przypadku-recznych-prac-transportowych-w-odniesieniu-do-substancji-niebezpiecznych ..........................................................................................Prace wzbronione kobietom związane z wysiłkiem fizycznym i transportem ciężarów:
a) przy ręcznym podnoszeniu i przenoszeniu ciężarów (po powierzchni płaskiej) masa towarów nie może przekroczyć:
• 12 kg - przy pracy stałej,
• 20 kg - przy pracy dorywczej.
b) przy ręcznym przenoszeniu pod gorę (po pochylniach, schodach, itp.) ciężarów masa towarów nie może przekroczyć:
• 8 kg - przy pracy stałej,
• 15 kg - przy pracy dorywczej.
Albo wiek emerytalny,dlaczego feministki nie walca o wyrównanie go.
@Harlem92
jezeli ciaza wyniszcza organizm kobiety, jak wytlumaczysz to ze statystyczna kobieta zyje dluzej niz statystyczny mezczyzna?
Harlem92 - bardzo mi się podoba ten postulat: im kto ciężej eksploatuje organizm, tym wcześniej przechodzi na emeryturę. Rozumiem, że to dotyczy także górników, hutników, budowlańców, brukarzy, kowali, spawaczy, kierowców tirów, itd., itp. ?
Powiedz to kobietom w Biedronkach Auchanach i innych sklepach wielkopowierzchniowych. Co z tego że może dźwignąć 25kg? Skoro przy przerzuceniu takiej palety dźwiga niejednokrotnie po 2-3 tony na zmianie. Rekordzistkami są dziewczyny z centrum logistycznego Kauflanda w centralnej Polsce. Na zmianie potrafią w 12h przerzucić po 5 ton żarcia. PIP nawet nie reaguje.
Ktos kiedys ladnie powiedzial, ze feminizm konczy sie gdy trzeba wniesc szafe na osme pietro. Autorka demota sluznie w nim zauwaza, ze kobiety mialy zawsze wieksze prawa niz mezczyzni, ktorzy pelnili wobec nich role sluzebna. Walka o rowne prawa jest wiec walka o ograniczenie praw kobiet. Poza tym feministy nie walcza o rowne prawa, tylko o wiecej praw dla siebie. Jakby walczyly o rowne prawa to walczylyby z dyskryminacja w pracy gdzie sa rozne prawa jak chociazby wspomniany tu udzwig, czy rozny wiek przechodzenia na emeryture. Walczylyby o rownosc w sporcie, bo skoro rownosc to dlaczego kobiet i mezczyzni startuja osobno? Powinni przeciez razem. Walcza za to o zagwarantowanie im prawa do decydowaniu o sprawach kraju (parytety na listach wyborczych) mimo, ze nawet kobiety ich tam nie chca na co wskazuje wynik wyborczy partii kobiet. Coi zabawne jakos nie widac by feministki bedace zwolenniczkami parytetu w dostepie do wladzy walczyly o to by parytetu obowiazywaly w gornictwie gdzie pod ziemia pracuje 100% facetow, w pielegniarstwie czy wsrod pielegniarek gdzie kobiety to pewnie 99% zatrudnionych
Nie ma czegoś takiego jak feministki o których mówisz to po prostu chamskie babska ,feministki w ogóle definicji to kobiety które chcą mieć takie same prawa w pracy i nie nienawidzą mężczyzn.A te wszystkie "feministki" o których nawija cały serwis demotywatory to są po prostu buraczki.
ta kobiety miały większe prawa? chyba prawo to siedzenia cicho, bo prawa do własnego zdania, wyboru męża, nauki, ciązy, seksu chyba nie miały, jedyne to co miały robić to rodzić i nie opierać się mężowi, wielkie mi rzeczywiście wyniesienie
Co ty bredisz? Kobiety nie miały prawa do ciąży????!! Kiedy?! Do własnego zdania? Zawsze miały. Do wyboru męża, owszem nie zawsze miały, ale w czasach, w których mężczyzna też nie miał prawa do swobodnego wyboru żony - wszystko było zaaranżowane przez rodziców obojga małżonków, bo dzieci nie miały żadnych praw, musiały ślepo słuchać swoich rodziców. Prawo do seksu nie miały? Cha cha cha :))) Dziecko poucz się trochę historii, to zrozumiesz jak feministki robią ci wodę z mózgu.
Wręcz przeciwnie pani pusta głowa.
Ta kobieta miała do wyboru sprzedać się za krowę czy za świnię za pośrednictwem ojca oczywiście bo matka do powiedzenia nic nie miała. Co do douczania się historii to proszę bardzo jestem chętna podaj jakieś żródło tch rewalacji jak to kobiety miały kiedś lepiej chętnie się dokształcę
@beerds - nic nie kumasz. Czy to kobieta czy mężczyzna w dawnych czasach - nie mieli nic do gadania, jeżeli nie byli właścicielami majątku rodzinnego. Zarówno córka jak i syn musieli ślepo wypełniać polecenia rodziców. Jeżeli majątkiem władał mężczyzna to on rządził, jeżeli majątkiem władała kobieta to ona wszystkimi rządziła. Podam ci chętnie źródła o które prosisz jak tylko wskażesz mi, gdzie napisałem, że kobiety kiedyś miały lepiej?. Ty kompletnie nic nie rozumiesz z tej dyskusji. Gubisz się, gdy tymczasem konstatacja jest prosta: to co było do załatwienia, zostało załatwione 100-150 lat temu, a obecny feminizm to intelektualne fałszerstwo, byt szkodliwy, jątrzący, oszukańczy, służący tylko funkcjonariuszkom tej szkodliwej społecznie sekty.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 20:35
Taaa feminizm to wielki spiseg... To nie ja mam tutaj wyprany mózg tylko ty:)
Rozumiem, że w krajach arabskich kobiety też mają takie same prawa co mężczyźni?
Prawo do własnego zdania - owszem, może i kobieta zawsze miała, ale do wyrażania go na głos już niekoniecznie.
Jeśli chodzi o seks - o tym dawniej zawsze decydował mężczyzna. Kobieta nie miała wiele do gadania.
Zwyczajnie mężczyźni OD ZAWSZE wykorzystywali swoją przewagę fizyczną nad kobietami. Kiedyś robili to bezkarnie, teraz już nie - przynajmniej nie w Europie (patrz kraje arabskie).
@beerds - powtórka dla niereformowalnych: "Polecam poczytać Pawła Jasienicę, opisującego Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Znalazłabyś tam opisy jak panowie szlacha podejmowali pokornie panią dziedziczkę okolicznych latyfundiów pod nogi (dosłownie), korzyli się, całowali rąbek sukni, aby uzyskać przywileje na włościach dzierżawionych od ich właścicielki. Poczytałabyś o tym, jak pewna bogata szlachcianka przyjechała na kontrolę do swojego odległego majątku zarządzanego przez opłaconego miejscowego szlachcica, a nie będąc zawodoloną ze sposobu zarządzania, kazała swoim pachołkom porwać szlachcica i obić go kijami. Pachołkowie wykonali polecenie dziedziczki tak skutecznie, że szlachcic zmarł. Nic jej nie zrobiono, bo miała możnych krewnych, nawet porwano rodzinę zabitego szlachcia i siłą osadzono w ziemiach dziedziczki, by mieć ich na oku, aby nie wnosili skarg do trybunałów. Nie mam zamiaru dawać ci darmowych lekcji historii, a opisuję to wszystko tylko po, aby uzmysłowić ci, jak bardzo jesteś otumaniona propagandą sekty feministek i zbyt słabo wyedukowana aby uprawiać ze mną szermierkę na znajomość faktów historycznych."
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2013 o 10:43
@beerds - proszę bardzo, wcześniej piszę o Pawle Jasienicy, przeczytaj, podciągnij się z wiedzy historycznej i możemy dyskutować dalej. Daj już sobie spokój z tymi krowami, bo się kompromitujesz.
kurde ludzie trochę elastyczności, w związku się trzeba dogadać co kto robi a nie stereotypami rozkładać obowiązki, nie widzę nic dziwnego w tym żeby raz kobieta prała a raz facet
Feministki - kobiety "walczące" o "równouprawnienie" - patrz jak najwięcej praw dla kobiet jednocześnie jak najmniej obowiązków, a skąd feministki wiedzą że wszystkie kobiety świata chcą tego ich równouprawnienia? Kobieta znacznie różni się od faceta, fizycznie i mentalnie. Dlatego nie można ich traktować identycznie! Ciężko by np ten udźwig w pracy był identyczny jak dla kobiet jest 25kg dla mężczyzn jest 50kg to wypośrodkujmy to będzie jakieś 37kg to facet to ledwo poczuje a kobieta spuchnie i zawoła faceta. Bądźmy obiektywni. A jeśli chodzi o wiek emerytalny to ja sugeruję by kobiety dłużej pracowały bo dłużej żyją XD Nie to był żart, ale pokazujący ważną prawdę, że w kilku kwestiach to facet jest dyskryminowany a nikt się o to nie udziela tak ordynarnie jak w zwyczaju mają ultrafeministki. I jeszcze jedno zauważyliście że te ultrafeministki to zwykle są b. brzydkie? Ten feminizm się chyba z braku powodzenia bierze.
Wkurza mnie, że wszyscy przeciwnicy feminizmu od razu rzucają "argumentem" dotyczącym pracy w kopalni. Co w tym złego, że ja jako kobieta nie chce tam pracować, bo nie jestem w stanie podołać takiemu zajęciu - podobnie jak 80% mężczyzn. To nie oznaka słabości z mojej strony, ale braku predyspozycji i siły fizycznej. Dlaczego mężczyźni nie zatrudnią się w żłobku? Autorka tego demotywatory jest zapewne po prostu leniwych bahorem, któremu po prostu nie chce sie niczego robić. Ja nie widzę nic złego w zrywaniu kafelków w łazience, układaniu kostki brukowej czy płaceniu za siebie.To mi nie uwałacza, a wręcz jest dla mnie sukcesem i powodem do dumy, że sama coś potrafię osiągnąć. Poza tym powinna mieć trochę wdzięczności do feministek, bo gdyby nie one, to teraz tylko w sferze marzeń byłoby kształcenie się, robienie kariery zawodowej czy mówienie głośno swojego zdania. Kobiety często nie potrafią docenić ich osiągnięć i piszą takie bzdury jak w demotywatorze. Jest mi bardzo przykro. Poza tym bardzo szanuję facetów, rozumiem, że czasami chcą być dżentelmenami i troszczyć sie o kobiety. Nie rozumiem tylko facetów, którzy dyskryminują nas, biorą ślub, by mieć darmową pomoc domową. Obowiązki domowe powinny podlegać podziałowi - ja dzisiaj gotuję obiad, a ty sprzątasz, razem układamy kafelki w łazience. O to trwa cała batalia feministek (przynajmniej tych myślących).
wyjdziesz za mnie?
Jestem meżczyzną i popieram twój komentarz.
Feministki NICZEGO nie wywalczyły dla kobiet. Rzekome sukcesy feministek to FAŁSZERSTWO rozpowszechniane przez tą bandę nierobów. Prawo do kształcenia na równych zasadach z mężczyznami (bo kobiety zawsze miały prawo do kształcenia, ale w innych dziedzinach niż mężczyźni), prawo do kariery zawodowej wywalczyły SUFRAŻYSTKI 150 lat temu. Prawo do wyrażania swojego zdania kobiety miały zawsze. Współczesne feministki to zgraja pazernych na kasę oszustek, które wmawiają kobietom przeróżne brednie, aby je nastraszyć, zaagitować i ciągnąć z tego korzyści: posady w Sejmie, w różnych organizacjach feministycznych, itp. - wszystko za kasę. To są zwykłe, bezczelne naciągaczki. Co do obowiązków domowych to wcale nie powinny one podlegać podziałowi - tu nie ma żadnych zasad, każda para sama sobie je ustala. Jeżeli facet nie umie gotować, to i tak musi? Jeżeli kobieta nie umie naprawić kranu, spłuczki, samochodu, to musi się tego nauczyć, żeby "się dzielić obowiązkami"? Po co? Bo tako rzecze feministka? Toż to czysty idiotyzm - niech każdy robi to co mu najlepiej wychodzi. Po jaką cholerę mieszać w prywatne sprawy dwojga dorosłych ludzi feministki? Feministki absolutnie niczego nie zrobiły dla kobiet.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 10:46
Sufrażystki to dawne feministki - sprawdź sobie co to jest "feminizm pierwszej fali"...
Nie istnieją żadne "feministki pierwszej fali" - to humbug feministek, pragnących podszyć się pod zdobycze sufrażystek, które naprawdę 150 lat temu o coś wartościowego walczyły. Poczytaj sobie coś innego niż tylko ideologiczną literaturę feminazistowską.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 13:29
Sufrażystki to po prostu osobny termin na feministki walczące o prawo do głosowania. Tylko o to. Sufrażystki nie miały żadnego związku z edukacją ani z niczym innym poza prawem do głosowania.
@ZeebaEata nie zmyślaj. Jak można nazwać feministkami kobiety, które walczyły o zupełnie coś innego niż feministki i jak można przyporządkować sufrażystki ideologii, która nie istniała wtedy gdy sufrażystki żyły i działały? Co to za jakieś grubiańskie naciąganie? Sufrażystki nie były feministkami, tak jak feministki nie są sufrażystkami. Feministki chciałyby zaanektować ruch sufrażystek i wtłoczyć go sztucznie do swojej ideologii, bo to dobrze brzmi, można przypisać sobie rzekomą walkę o prawa wyborcze. Chociaż tak naprawdę ta walka rozegrała się 100 lat temu - ale przecież dzisiaj nie mają feministki czym się pochwalić, trzeba więc dokonać anschlussu ruchu sufrażystek i ich osiągnięć. To jest nachalne oszustwo, mające ukryć pustkę i całkowitą bezużyteczność dzisiejszego feminizmu.
Facet nie pracuje w żłobku bo byłby zwyzywany od pedofili.
@Ajuto -uuuh, człowieku, zdajesz sobie chyba sprawę, że feministki to osoby walczące o równe prawa dla kobiet? Prawo do głosowania jest jednym z praw, które nie były równe. Sufrażystki są jednocześnie feministkami.
@ZeebaEata - zdajesz sobie sprawę, że feministki NIE WALCZĄ o żadne prawa, a jedynie o parytety dla siebie, jako, że wszystkie są śmierdzącymi leniami i chciałyby dostawać posady na zasadzie "na drapane"? Kobiety MAJĄ równe prawa, więc feministki walczą tylko dla siebie, dla swojej małej sekty zawodowych działaczek. Sufrażystki nie są feministkami, bo gdy powstała ideologia feministyczna, nie istniały sufrażystki. Sufrażystki nie mają dosłownie nic wspólnego z feministkami, to feministki próbują podpiąć się pod sufrażystki aby udawać, że walczą o prawa wyborcze, wywalczone... 70-100 lat temu. A dlaczego feministki tak nachalnie próbują podpiąć się pod sufrażystki? Bo feminizm nie ma nic do zaoferowania, sięga więc po postaci historyczne, sprzed wieków, aby dodać sensu swojej obecnej egzystencji. Żałosne.
Ajuto: krótki kurs historii feminizmu.
1. Nazwa "feminizm" została po raz pierwszy użyta w 1895 r. przez sufrażystki na określenie całości ruchu równouprawnienia kobiet. Ale:
2. Wcześniej istniał ruch emancypacyjny kobiet (początek XIX w.) który wywalczył kobietom prawo do uczenia się. Naczelna polska feministka, niejaka Konopnicka uważała wprost, ze kobieta słuchająca wykładów z medycyny (uważano, że kobiety są za głupie na studiowanie medycyny, więc mogły tylko słuchać wykładów) hańbi swojego ojca i męża. Ale:
3. Sufrażystki uznały, ze o feminizmie należy mówić od roku 1791, kiedy to Olimpia de Gouges ogłosiła Deklaracji Praw Kobiety i Obywatelki wzorowaną na Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela. Skazano ją za to na karę śmierci. Ale:
4. To Christine de Pisan uznaje się za pierwszą w historii feministkę. Była czternastowieczną pisarką francuską.
Ergo: ruch feministyczny skatalogowały i opracowały sufrażystki. My do tej pory korzystamy z ich spostrzeżeń i dlatego mówimy o trzech falach feminizmu.
Pierwsza fala to Sufrażystki. Dążyły do reformy prawa rodzinnego, przyznanie kobietom prawa wyborczego i uregulowania ekonomicznych warunków życia kobiet. Ten ruch od początku spotykał się z szeroką krytyką, także wśród kobiet. Zauważ, ze nikt nie wspomina o Emancypantkach. Niestety, te kobiety nigdy nie stworzyły ruchu jako takiego. Sufrażystki podpięły się pod ich dokonania.
Druga fala to Nowa Fala Feminizmu. Termin użyła po raz pierwszy Marsha Lear w 1968 r. Poruszana tematyka było równouprawnienie na rynku pracy, kwestie kobiecej seksualności i prawa do aborcji.
Trzecie fala feminizmu to dwa główne ruchy: Postfeminizm i Ruch Gender. Postfeminizm reprezentujesz Ty. Postfeminizm spowodował cofnięcie wielu osiągnięć feminizmu. Pojawił się pogląd, że feminizm osiągnął sukces (równouprawnienie kobiet), więc przestał więc być potrzebny, a nawet zaczął szkodzić kobietom. Z kolei Ruch Gender głosi, że o życiu jednostki ma decydować jednostka, nie płeć. Co więcej, zwraca uwagę na pominięte dotychczas tematy, takie jak etniczność, kwestie rasowe, podziały ekonomiczne czy religijne.
Są tylko trzy typy kobiet którym mogę spełnić te wszystkie proźby raz moje siostry, dwa moja matka,trzy moja przyszła żona.Koniec kropka.(No jeśli będę miał córke to bendzie czwarta)
Po 5 naucz się ortografii.
to wyjedź do krajów arabskich skoro nie chcesz być człowiekiem równym drugiemu człowiekowi, wariatka...
Zabawne - jeśli miałabym odczytać przekaz według swoich przekonań to odebrałabym go na zasadzie - FEMINISTKI PRZESTAŃCIE WYPOWIADAĆ SIĘ W IMIENIU WSZYSTKICH KOBIET. I nie dlatego, że chcę, żeby facet targał za mną ziemniory, zrywał kafle itd. bo to wszystko jestem w stanie zrobić sama. Ale feminizm jest jakimś dziwnym, niezrozumiałym dla mnie nurtem, który prowadzi do wyginięcia ludzi. Feministki zarzekają się, że nie potrzebują mężczyzn, są samowystarczalne itd. A ja jako zwykła kobieta potrzebuję mężczyzny! Nie mężczyzny dźwigającego zakupy, ale mężczyzny, który przytuli, pocałuje, wesprze, po prostu będzie przy mnie!
Bo feminizm to skrzywiona, chora, lewacka ideologia, wyrządzająca szkody społeczne. To, że jest o tej ideologii głośno, wynika tylko z faktu, że te feministyczne bzdety są nagłaśniane przez liberalno-lewicową prasę i wspierane zagranicznymi pieniędzmi przez kilku panów. Gdyby nie tuba propagandowa w postaci tego rodzaju prasy oraz zagraniczne fundacje pana Sorosa i Rockefelera, to feminizm zdechłby już dawno śmiercią naturalną - bo społeczeństwu jest on całkowicie zbędny. Pamiętajcie, feminizm to sztuczny twór utrzymywany przy życiu przez kilku najbogatszych facetów na świecie.
Te " feministki" (czyt. np Szczuka), to jakieś babochłopy, które gadają totalne głupoty powodujące, że nie są traktowane jak myślący ludzie. Wkurza mnie ośmieszanie nas przez takie prostackie wypowiedzi wielce oswiconych pań czy pokazywanie cycków w jakimś bliżej niokreslonym celu jak to robią panie z femenu. Ja chcę po prostu SZACUNKU i równych praw oraz szans - to dla mnie jest feminizm!
Nie nienawidzę mężczyzn, ale wkurza mnie postawa wielu z nich - ich przerośnięte ego, brak szacunku i traktowanie nas jak ludzi drugiej kategorii. My jesteśmy połową tego swiata! My nie powinnismy walczyć o swoje prawa! My je po prostu mamy jako ludzie, tylko niektórzy mają jeszcze problem ze zrozumieniem tego.
Może wiele osób nie zauważyło, ale kobiety rodzą nowe pokolenia przyszłych podatników, pracownikow i obywateli? Dlaczego z tego powodu mają tracić pracę? Powinny byc za to wynagradzane!
Dziwi mnie więc postawa wielu kobiet, które idą na studia, pracują przez dwa lata i potem zajmują się domem. Po co był wam ten trud? Po co marnowalyscie lata, pieniądze na kształcenie się tylko po to, zeby skończyć jako darmowa pomoc domowa?
PS. Ajuto, proszę Cię, skończ już z tym pseudointelektualnym bełkotem. Musisz byc bardzo sfrustrowaną i nieszczęsliwą osobą.
Cieszę się że urodziłem się facetem. Nie muszę walczyć o równouprawnienie, mam w życiu łatwiej i nie mam okresu. Wygrałem życie po prostu.
@Niezależna123 - typowa zagrywka panienki strzelającej focha: "musisz być sfrustrowany i nieszczęśliwy" - a dlaczego? Bo krytykuję feminizm :))) Zapomniałaś jeszcze dodać, że zapewne mam małego ptaszka i nikt mnie nie kocha... :))) Jak to miło podyskutować z tytanem intelektu i mistrzynią psychoanalizy... Ale do rzeczy... Kobiety rodzą dzieci wyłącznie dla siebie a nie dla społeczeństwa. Moja szanowna babcia rodziła dzieci w latach 60-tych, kiedy kobiecie przysługiwał urlop macierzyński w wymiarze 3 miesięcy i ŻADNEGO urlopu wychowawczego. Po 3 miesiącach trzeba było załatwiać opiekę rodziny albo oddać dziecko do żłobka (co spotkało mojego ojca). Jakoś kobiety rodziły wtedy dużo i radziły sobie. Opowiadanie, że kobiety rodzą podatników, tak jakby wyświadczały społeczeństwu jakąś celową przysługę to oczywista brednia. Gdyby to był motyw, którym kierują się kobiety, to teraz, w sytuacji znacznie lepszej opieki socjalnej niż w latach 60-tych, kobiety powinny masowo rodzić dzieci na wezwanie rządu polskiego, bo przecież mamy niż demograficzny. Kobiety do boju! Urodzić dziecko, oddać do żłobka i po 3 miesiącach do roboty! Dlaczego nie rodzicie? Bo macie w d.... społeczeństwo, kalkulujecie tak, aby wam się opłacało a nie społeczeństwu. @Niezależna123 nie ośmieszaj się! Niczego nie robicie dla kogoś, wszystko wyłącznie dla siebie. Za utrzymanie kobiet z dziećmi niech płacą ich mężowie, ojcowie, matki, dziadkowie, siostry, bracia i kuzyni - ale nie obcy ludzie. Co do szacunku i równych szans, to masz je od dawna, więc nie fantazjuj.
@Ajuto , oddychaj chłopie, bo się zapowietrzysz :D To chyba logiczne, że kobieta rodzi dziecko nie dla społeczeństwa.. ale dlatego, że pragnie mieć rodzinę. Dziecko trzeba wychować, wykształcić. To jest człowiek, nie zabawka, którą ot tak można zostawić samo sobie. Twierdzisz, że kobiety nigdy nie miały gorzej i zawsze miały takie same prawa jak mężczyźni.. To ciekawe, naprawdę ciekawe. Chyba czytam inne źródła historyczne, a w tych wszystkich filmach? zapewne jawna propaganda polityczna. Osobiście cieszę się, że żyje w tych czasach, a nie kiedy kobieta po prostu nie miała prawa do własnego zdania i musiała się słuchać ojca, czy męża. Nadal na świecie nie ma równego traktowania, to co się dzieje w krajach muzułmańskich, czy niektórych plemionach afrykańskich. dla ciebie to jest normalne? To współczuje
@lithium222 - dziewczyno, weź Relanium, załóż lepsze okulary i powiedz mi, gdzie napisałem: -że dziecko to jest zabawka? -że kobiety nigdy nie miały gorzej? -że kobiety miały takie same prawa jak mężczyźni? -że w krajach muzułmańskich jest dobrze? Jeżeli twoją wiedzę opierasz na "tych wszystkich filmach" to rozumiem skąd u ciebie taka ignorancja. Przeczytaj moje posty dotyczące relacji rodzice- dzieci w dawnych czasach, a zrozumiesz, że zasady bezwzględnego posłuszeństwa dotyczyły wszystkich tak samo, kobiet i mężczyzn. Ja również współczuję kiepskiej edukacji.
Pierd@ol Feministki pokaż swe cycki!!!
Ale zauważcie, że każda płeć ma po równo w nierównouprawnieniu - mężczyzna będzie źle widziany w spódnicy na przykład, a kobieta może nosić i spodnie, i spódnicę, jak jej się spodoba.
Ni dotyczy Szkotów :P
Dobrze, dobrze, pojdziesz do pracy to Ci przejdzie to NIEFEMINISTYCZNE myslenie, kiedy sie zorientujesz, ze Twoi szlachetni koledzy z identycznym jak twoje wyksztalceniem i umiejetnosciami, zarabiaja srednio 10-15% wiecej od Ciebie;) Ot tak, bez powodu, tylko dlatego, ze Ty jestem kobieta, a oni maja jajka.
Proszę pani, bardzo nieładnie jest podszywać się pod mężczyznę jako rzekomy "tata_feministki". Na szczęście w Polsce (i w całym normalnym świecie) pracodawcy nie płacą za posiadanie formalnego wykształcenia albo formalnych umiejętności, tylko za WYDAJNOŚĆ PRACY. Gada pani jak typowa feministka: "ja mam dyplom, więc mi się należy". Proszę pani, g@wno się pani należy. Trzeba pracować wydajniej od swoich kolegów, być bardziej od nich dyspozycyjną, bardziej zaangażowaną w pracę i wtedy dopiero porównywać zarobki. Za samo machanie przed oczyma dyplomem a w pracy popisywanie się piciem kawki i ploteczkami przez telefon jeszcze żaden pracodawca dobrze nie zapłacił. ====== Pracodawca płaci za to, że nie opuszcza pani dni w pracy z powodu chorobowego, zawsze jest pani do dyspozycji gdy wynika nagła sprawa, zostaje pani po godzinach gdy jest taka potrzeba, stanie pani na głowie aby zdobyć dla firmy nowych klientów, zwiększa pani produkcję albo wyniki sprzedaży firmy - a nie za to, że ma pani piąteczki na dyplomie od góry do dołu, ale w pracy nie umie się pani odnaleźć, po prostu się pani do niej nie nadaje.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 11:34
.. nie chcesz również równości w kolejce do zatrudnienia, prawa do równej płacy itd. Nie wiem, co rozumiesz przez "bycie feministką" - ale jeśli jest to tylko głupie wywrzaskiwanie pustych i wulgarnych haseł na ulicach, to polecam oderwać mózg od telewizora (być może trzeba będzie trochę poskrobać). Mam przyjemność być wykształconą w zawodzie "typowo męskim" (informatyka) i zdarza mi się spotykać z niedocenieniem ze względu na płeć, więc mam nieco praktycznego wglądu na to, co zdaje się znasz tylko z teorii (skoro największym problemem jest twoim zdaniem noszenie ciężkich rzeczy).
A co jest według ciebie największym problemem? Wielu mężczyzn jest niedocenianych ze względu na wzrost wiek, tuszę, kolor włosów, albo po prostu dlatego, że jakoś tak wyszło, że szef go nie lubi. I co w związku z tym? Tworzymy jakąś ideologię? Domagamy się parytetów dla rudych, grubych, karłów oraz według grup wiekowych? Poza tym "niedocenienie" to jest kryterium baaaaardzo subiektywne - nie kwalifikuje się do żadnej poważnej dyskusji.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 11:51
Wiesz, korwiniści którzy uwazaja, że "przeciętny, szary Polak" wiedze czerpie z telewizji, sami obraz feministki znaja tylko z tv. Tak jak autorka. Niech nie chce równouprawnienia, zmieni zdanie gdy jej facetowi skończy sie kasa i będzie musiała iśc do pracy gdzie nie wystarczy trzepotanie rzęsami.
dokładnie ja też tak uważam, tylko zawsze jak pisze to w internecie pojawiają się jakieś istoty płci męskiej, które chcą mi udowodnić, że on ma prawo zachowywać się jak ciota...tylko inaczej to nazywają.
Ciekawe, że na żywo nie spotkałam się jeszcze z tym, żeby jakiś facet powiedział np. nie mam siły, albo nie dam rady, nawet jeżeli z wyrazu twarzy widziałam, że może być ciężko :)
autorko, a czy może chcesz taką samą kasę za tą samą pracę co facet? czy chcesz móc decydować o swoim ciele i przyszłości? czy chcesz by nie pytano cię na rozmowach kwalifikacyjnych o plany życiowe i reprodukcyjne? jeśli odpowiadasz twierdząco, to przykro mi naprawdę, ale nie masz zielonego pojęcia co to jest feminizm. ile ty masz w ogóle lat? i jakim cudem tak marne wypociny niedouczonej gówniary znalazły się na głównej? żenujący poziom.
Pani Gienko ::: ++ 1. Kobiety dostają DOKŁADNIE taką samą kasę za tą samą pracę rozumianą jako taki sam NAKŁAD PRACY, a nie to samo stanowisko pracy. Jeżeli jesteś taka oświecona, to może podaj nam źródło na podstawie którego twierdzisz, że jest inaczej? Feministki bezczelnie kłamią w tej sprawie, to są zwykłe oszustki. ++ 2. Każda kobieta w Polsce, tak samo jak mężczyzna, decyduje sama o swoim ciele i przyszłości. Czy ty nie możesz decydować o swojej przyszłość?!!! Czyli o czym konkretnie?!! Co to za brednie ?! ++ 3. Wszystkich, mężczyzn i kobiety, pytają na rozmowach kwalifikacyjnych o plany życiowe w sensie planów dalszego osobistego rozwoju, pytają nawet o hobby. Pytanie o plany posiadania dziecka jest niezgodne z prawem, więc nie ma tu czego zmieniać. ++ 4. Reprodukować się może trzoda chlewna - ludzie się rozmnażają. Nie posługuj się zwulgaryzowanym slangiem feministycznym, bo porządnej osobie to nie przystoi. === Nie masz dziecko zielonego pojęcia jak fałszywy jest feminizm i jak bardzo zawodowym feministkom chodzi tylko o kasę i stanowiska, zdobyte dzięki takim naiwniaczkom jak ty.
@Ajuto, widzę, że nie kontaktujesz. punkt 1.pominę, bo dla ciebie wszelkie źródła jakie podam i tak będą "sfabrykowane". 2.naprawdę? jeśli antykoncepcja zawiedzie to niestety to już nie ja decyduję o swoim ciele, a banda nierobów z wiejskiej i nierobów z KK. Dziwnym trafem i tu i tam to raczej faceci ... chyba nie powiesz mi, że niechciana ciąża (i fakt, że nic się już wtedy oprócz wyjazdu na zabieg nie da zrobić w tym zacnym kraju), a za nią przymuszony poród i wykluczenie z życia, chociażby zawodowego, jest decydowaniem o swojej przyszłości?! brednie to akurat ty tu sadzisz i pogódź się z tym. 3. niezgodne z prawem, a jednak większość moich koleżanek oraz mnie samą o to pytano, natomiast żadnego z kolegów nie ... zbieg okoliczności, prawda? i kto tu jest naiwny. Koleżanka oświeciła "pana prezesa", że to pytanie jest niezgodne z prawem i wiesz co usłyszała? "prawo jest prawem, a życie życiem". I tak to niestety jest, ale widzę, że kompletnie nie ogarniasz. punkt 4. szkoda komentować. A per "dziecko" to mów raczej do owocu swoich lędźwi, a nie do dorosłej i świadomej kobiety. Komentować twoich usilnych starań by mnie obrazić też nie będę, bo właśnie - nie przystoi. I czasu szkoda.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 15:34
@Gienka - kontaktuję, jak widać powyżej, znacznie lepiej od ciebie. +++ Ad. 1. Niczego nie pomijaj! Nie uciekaj od dyskusji! Z łatwością wykażę ci, że powielasz feministyczne fałszywki. +++ Ad. 2. Jeżeli antykoncepcja zawiedzie to NADAL decydujesz o swoim ciele - nie ściemniaj! Banda nierobów z Wiejskiej decyduje o wszystkim, bo to się nazywa parlament, a system w którym żyjemy to, uwaga, demokracja, gdzie wola większości ustanawia prawa. Poczytaj sobie co to jest demokracja. Faceci tu i tam "dziwnym trafem"? Uzasadnij dziwność tej sytuacji - zwłaszcza, że w parlamencie są kobiety. --- O ciąży decyduje się przed kopulacją a nie po niej. Odpowiedzialność za swoje życie polega na tym, że podejmuje się akt seksualny wówczas, gdy jest się gotowym ponieść jego konsekwencje. Czy facetowi, który zrobił dziecko dziewczynie i namawia ją do usunięcia ciąży też powiesz, że postępuje odpowiedzialnie i racjonalnie, bo nie chce sobie wiązać życia? Czy gdyby twoja koleżanka przyszła do ciebie z takim problemem i zapytała co zrobić, to byś ją ofuknęła i kazała usuwać ciążę na żądanie chłopaka, bo przecież ona nie może sama decydować o rewolucji w życiu chłopaka jeżeli on nie chce dziecka? Aborcja nie jest decydowaniem o swoim ciele tylko o ciele innej osoby, która żyje w macicy kobiety. Pogódź się z podstawowymi biologicznymi faktami, i nie pisz bredni, że aborcja to jest "decydowanie o swoim ciele". To jest decyzja o rozkawałkowaniu metalową łyżką ciała innej osoby. +++ Ad. 3. Jeżeli cię o to pytano, to zgłoś to prokuraturze - proste. Facetów o to nie pytano... Hmm... Chyba potrzeba tu jakiegoś Einsteina albo Zweisteina aby rozgryźć ten zawiły problem... No nie wiem, czyżby chodziło o to, że to kobiety rodzą dzieci a nie mężczyźni i to kobieta zniknie pracodawcy z pola widzenia na długie miesiące? --- Jeżeli "pan prezes" łamie obowiązujące prawo, to co ma z tą sytuacją wspólnego feminizm? Problem, który przedstawiłaś pokazuje, że twoja koleżanka jest niezaradna, jest kompletną idiotką - system prawny daje jej narzędzie prawne do dochodzenia swoich praw, ale ona z tego nie korzysta. Co by jeszcze chciała? Nianię, która będzie z nią chodziła na interview? === Zapewne też jesteś owocem czyichś lędźwi, a per "dziecko" zwracam się to tych, którzy piszą jak dziecko - nie znam cię, więc oceniać mogę tylko po twoich przemyśleniach.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 16:52
Przeczytalem Twoje Wypowiedzi. Madr, przemyslane i wywazone. Problem jest w tym, ze to co piszesz to perly rzucone przed swinie. Feministki NIE CHCA ZROZUMIEC, bo gdyby zrozumialy bezsens swojego dzialania, to stracilyby sens swego zycia. Ich argumenty sa liche, przeklamane i czesto gesto bezsensowne.
Dzieki za wypowiedzi
Ajuto nie wiem czy udajesz czy naprawdę jesteś taki niekumaty, ale feministki walczą między innymi o to, aby macierzyńskie plany nie przekreśliły kariery zawodowej kobiety. Jak ty mówisz, że koleżanka to pewnie idiotka bo nie skorzystała z tego prawa to sorki, ale to ty chyba życia nie znasz. Przecież to pracodawca o tym decyduje czy kogoś zatrudni czy też nie, a brak odpowiedzi może oznaczać, że delikwentka zamierza zajść w tą ciążę...zresztą tacy ludzie jak pracodawcy mają na ogół kontakty z innymi ludźmi. Jak kobieta zajdzie w ciążę i pójdzie na macierzyński to wyleci na bruk i nowej pracy już może nie znaleźć bo już wszyscy inni pracodawcy wiedzą, że taka niesłowna jest... Aha... jeśli takie pytania są niezgodne z prawem , mistrzu to powiedz mi za co taka kobieta szukająca pracy założyć sprawę w sądzie? Ze swoich źródeł wiem, że 500 zł trzeba zapłacić, a sądzę, że dla osoby BEZROBOTNEJ i o ograniczonych przychodach to będzie ostatnia rzecz jakiej zechce- zapłacić pół tysiąca a też nie wiadomo czy wygra bo pracodawca może dać w łapę sędziemu. Także widzisz mój mały milusiński życie nie jest kolorowe.
Ja kumam, tylko widzę, że moje teksty są za trudne dla ciebie, mijamy się w argumentacji. To nieprawda, że feministki walczą o to, żeby plany macierzyńskie nie przekreślały kariery zawodowej kobiety - feministki walczą o to, żeby koszty kariery zawodowej danej kobiety przerzucić na osoby trzecie, najlepiej na pracodawcę. Istnieją tylko dwie możliwości: albo kobieta uprawia wolny zawód lub taki, który nie wymaga stałej obecności w pracy i wówczas przebieg jej kariery zależy wyłącznie od niej samej, niezależnie od ilości ciąż; albo kobieta wykonuje zawód wymagający stałej obecności w pracy i wówczas ciąża z definicji przekreśla jej karierę, bo ona tej pracy nie podoła. W drugiej sytuacji ktoś musi pracować za tą kobietę, albo pracodawca skazany jest na straty. Feministki dokładnie tego chcą. Pracodawca prowadząc firmę ryzykuje całym swoim dorobkiem życiowym, domem zastawionym na kredyty na rozwój firmy, oszczędnościami życia. Może w takim razie zaproponujemy, że pracownicy (obu płci), którzy żądają długotrwałej nieobecności w pracy (z dowolnych powodów, np. choroba, ciąża), ale nadal chcą być zatrudnieni, zastawią swoje prywatne domy i mieszkania i w razie problemów firmy, sprzedadzą swoje nieruchomości i pokryją długi firmy? Czy kobiety w ciąży i jej dziecka nie powinien utrzymywać jej mąż/ojciec dziecka, ojciec i matka tej kobiety, jej siostry i bracia, rodzice jej męża i jego siostry i bracia? Odpowiedź feministek jest: nie, powinien ją utrzymywać obcy facet, jej pracodawca, nawet jeżeli ona ciągle jest na zwolnieniach i zawala swoją pracę. Powiedz mi dlaczego kobieta miałaby być niesłowna wobec pracodawcy? To jest właśnie myślenie, którego boją się pracodawcy: okłamię go. Ja nie pisałem o okłamywaniu pracodawcy, tylko o pozwaniu do sądu takiego, który zadaje bezprawne pytania, skoro wiadomo, że i tak u niego nie dostanie pracy.
Swoje źródła w sprawie kosztów sądowych możesz żabciu włożyć w buty, ponieważ osoba, która nie ma dochodów zwraca się o zwolnienie z kosztów sądowych i bez problemu takie zwolnienie dostaje. Słoneczko nie zarzucaj mi nieznajomości życia, bo sama piszesz jak licealistka, która nie wie jak się obrócić we własnych sprawach życiowych. Przedstawiasz kobiety jako ostatnie niedojdy, bezradne ciumcie, wszędzie czyhają na nie te wredne samce, no bo się przecież za plecami wszyscy zmówią, albo dadzą sobie po łapówce i co te zagubione bidulki mają począć... Albo sama nie wierzysz w to co piszesz, albo nie zdajesz sobie sprawy jaką niedźwiedzią przysługę oddajesz kobietom takimi tekstami, przedstawiając je jako bezradne jak dzieci we mgle. Oczywiście życie jest bardzo kolorowe dla mężczyzn, najbardziej dla tych na budowie albo w kopalni. Zaczynasz gonić w piętkę. Zamiast ściemniać, nie lepiej przyznać się od razu o co tak naprawdę ci chodzi? Przecież jest jasne, że chodzi ci o to, żebyś mogła budować swoje prywatne plany życiowe cudzym kosztem, chciałabyś założyć ognisko domowe, mieć dzieci, ale żeby za to wszystko zapłacił ktoś inny niż ty, twój mąż lub twoja rodzina; żeby mieć formalnie zatrudnienie, ale do pracy nie chodzić, tylko brać pieniądze i zajmować się dziećmi i domem. Nie lepiej napisać to wprost?
ale się ubawiłam! :D tym komentarzem to już się doszczętnie skompromitowałeś. dzięx!
"Zaczynasz gonić w piętkę. Zamiast ściemniać, nie lepiej przyznać się od razu o co tak naprawdę ci chodzi? Przecież jest jasne, że chodzi ci o to, żebyś mogła budować swoje prywatne plany życiowe cudzym kosztem, chciałabyś założyć ognisko domowe, mieć dzieci, ale żeby za to wszystko zapłacił ktoś inny niż ty, twój mąż lub twoja rodzina; żeby mieć formalnie zatrudnienie, ale do pracy nie chodzić, tylko brać pieniądze i zajmować się dziećmi i domem. Nie lepiej napisać to wprost?" No, ale o co ci chodzi? Wystarczy zmienić system na taki, aby zlikwidować te zusy-srusy i jak ktoś chce mieć na urlop/emeryture to może sobie otworzyć fundusz na który będzie wpłacać sobie pieniądze. Taka kobieta z zarobionych swoich pieniędzy będzie odkładać sobie na taki fundusz i będzie mieć kase na urlop macierzyński. No i oczywiście jej partner też będzie zobowiązany wpłacać pieniądze na ten fundusz kiedy zechce skorzystać z urlopu "tacierzyńskiego" (choć jak na mój gust powinien się nazywać ojcowski). Po urlopie znowu wraca do pracy i spokojnie pracuje. Będąc na macierzyńskim nie chciałabym być od kogokolwiek zależna finansowo (nie wiem czy ty to rozumiesz) Tak samo jeśli zdecydowałabym się zająć domem i pracami domowymi to kto mi za nie zapłaci? (wbrew pozorom to też praca i to ciężka - sam Korwin to stwierdził) Partner przyniesie kase do domu ok. Nie musi jednak się ze mną nią dzielić - nie ma takiego obowiązku. Może też zastosować przemoc ekonomiczną wobec mnie. Nie podoba mi się to zaganianie kobiet do domów- jak którejś to odpowiada to ok, ale prawda jest taka, że jak jedno pracuje i ma kasę to ma WŁADZĘ finansową nad drugą osobą. Coś mówiłeś o wolnych zawodach, o pracowaniu w domu, ale czy ty myślisz, że każda ma talent aby np. zostać w domu i malować? Ew. myślisz, że każda kobieta to programistka co sobie może przysiąść przed kompkiem w domu i napisać program? W mojej rodzinie kobiety normalnie pracowały, szły na macierzyński i potem wracały do pracy i co? Jakoś budżet firmy nie runął..
@Alexisathene - doceniam to, że jesteś w stanie przyznać mi rację, zamiast robić uniki jak większość dziewczyn na tym forum. Kobietom chodzi o założenie rodziny i posiadanie jakiegoś bezpieczeństwa finansowego w okresie wychowywania dzieci (czyli długo). To jest zrozumiałe i normalne, co więcej, wbrew pozorom mężczyźni chcą tego samego, stabilnej rodziny - ale po co zmyślać jakieś kosmiczne teorie: "ja jestem kobietą, ja rodzę dla społeczeństwa i mi się należy coś tam". Nic, nikomu się nie należy, z wyjątkiem tego co sam wypracował a rodzinę powinni utrzymywać członkowie tej rodziny a nie obcy ludzie. Nie podoba mi się podejście: "w mojej rodzinie kobiety szły na macierzyński i jakoś budżet firmy nie runął..". I co z tego, że nie runął? Czyli przyznajesz, że obcy facet powinien utrzymywać cię po połogu? Czy gdyby ktoś pożyczył od ciebie 6000 zł a potem powiedział: "nie oddam ci tych pieniędzy, bo poszło na utrzymanie mojej żony po porodzie, więc pożegnaj się z kasą" - to powiedziałabyś: "oczywiście, postępujesz prawidłowo, tak ma być"? I dlaczego pracodawca miałby przymusowo przyjmować kobietę do pracy po urlopie macierzyńskim? Jakie racje za tym przemawiają? I co z tego, że osoba posiadająca dochody ma władzę finansową? To oczywiste, że ma taką władzę. Jeżeli chcesz być niezależna finansowo, to bardzo dobrze, zdobądź tę niezależność, nikt ci nie broni. Pisząc o osobach wykonujących wolne zawody przeciwstawiłem je osobom wykonującym pracę podporządkowaną, aby pokazać, że w tym drugim przypadku pogodzenie kariery z macierzyństwem jest praktycznie niemożliwe z przyczyn obiektywnych. Tylko co z tym wszystkim ma wspólnego feminizm? I co za pretensje, że nikt ci nie płaci za pracę w domu ? ! ! A dlaczego miałby ci płacić? Jeżeli ja skoszę mój trawnik, przed moim domem, to ktoś ma mi za to zapłacić ? :))) Jeżeli pomaluję sobie mieszkanie, albo poprawię dachówki na swoim własnym domu, to do kogo należy się zwrócić po wynagrodzenie? Co to za komedia ?
Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2013 o 11:45
Po prostu nic nie umiesz poza malowaniem paznokci paniusiu.
Te kobiety, które się wypowiadają, że feminizm jest be i fe, a feministki są głupie i durne uprasza się o jak najszybsze wyłączenie komputera. Oprócz tego proponuję takim kobietom (czy raczej bezrozumnym dziewczynkom) o zrzeknięcie się praw wyborczych. Jeśli taka dziewczynka ma pracę to proponuję ją rzucić bo niestety skamlenie na to jaki feminizm jest zły i jednoczesne czerpanie z feminizmu tego co najlepsze (czyli prawo do pracowania) jest nie na miejscu. Proponuję dodatkowo zaprzestania czytania książek (na początku XX wieku niewiastę w bibliotece uznawano za zjawisko wielce niemoralne/niewłaściwe). Również chęć do nauki jest niemile widziana. Jak poddasz się woli pana ojca lub znajdziesz sobie bogatego pana męża to będziesz żyć w zgodzie ze swoim antyfeministycznymi poglądami.
Oczywiście jak kobieta chce siedzieć w domu i się zajmować domem to jest jej wybór i nic mi do tego. Tak samo jak ta która chce iść do pracy.
Mężczyzna otwierający drzwi to jest dżentelmen wgl. otwieranie drzwi kobiecie i przepuszczanie jej pierwszej w drzwiach to jest oznaka dobrego wychowania w naszym kręgu kulturowym, a nie oznaka nierównouprawnienia (chyba np. w Japonii nie ma takiego zwyczaju). Ja nie mam nic przeciwko jak mi otwiera drzwi. Uważam, że to jest bardzo miłe. Co do taszczenia ciężarów to jest oczywiste, że mężczyźni zazwyczaj są silniejsi i powinien nieść cięższą rzecz. Nie rozumiem tego o zrywaniu kafli w łazience. Nigdy nie zrywałam, ale ilekroć jestem na wakacjach u rodziny w trakcie żniw to pomagam wujkowi zsypywać zboże z przyczepy (nie uważam, żeby to było dla mnie uwłaczające ).
Kłamiesz w każdej sprawie. Na początku XIX była niezliczona liczba kobiet pisarek, a kobiety czytelniczki zaczytywały się ówczesnymi powieściami. Jak każda feministka kłamiesz tak bezczelnie, że aż komicznie. Współcześnie dosyć popularna powieść Jane Austen "Rozważna i romantyczna" została wydana w 1811 roku, czyli na początku XIX wieku, ale skąd ma to wiedzieć feminazistka z ideologicznymi klapkami na oczach?
Prawa wyborcze wywalczyły 100 lat temu sufrażystki, z którymi feministki mają tyle wspólnego co demokracja z demokracją socjalistyczną. Feminizm i prawo do pracowania ?!!! Cha cha cha ! ! ! ! Poproszę fałszerko o przykłady jak i kiedy dokonał tego feminizm ? TYLKO SZYBKO !
Maria Curie-Skłodowska studiowała we Francji 150 lat temu. Twoje kłamliwe wypociny na temat możliwości nauki dla kobiet są nie warte komentarza. Woli rodziców poddawały się zarówno kobiety jak i mężczyźni, a wynikało to z prawa tamtych czasów, które dawało rodzicom niemal nieograniczoną władzę nad dziećmi oraz całkowitą władzę nad rodzinnym majątkiem, tak więc dziecko, które sprzeciwiłoby się woli głowy rodziny zostałoby pozbawione środków do życia i wyrzucone z domu - niezależnie od płci. Celowo piszę o woli rodziców, a nie żadnego "pana i ojca" ponieważ niemal absolutną władzę nad członkami rodziny miała ta osoba, która władała rodzinnym majątkiem - i jeżeli była to kobieta, to ona narzucała wszystkim swoją wolę. Masz w głowie kompletny misz-masz i zerowe pojęcie o historii. === Uprasza się zawodowe feminazistki o nie wchodzenia na Demotywatory. Uprasza się szczególnie o nierozsiewanie kłamliwej feministycznej ideologii i o nie fałszowanie rzeczywistości. === P.S. Dlaczego mężczyzna "powinien" nosić cięższą rzecz jeżeli nawet jest silniejszy? Nie powinien - może, jeżeli będzie widział, że jest dla kogo... Przecież chcesz decydować o swoim życiu, więc sama noś swoje ciężkie rzeczy.
Zmodyfikowano 5 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 20:53
Taa na początku xx wieku a co z pozostałymi 19?
No, ale Ajuto każda kobieta jest feministką- w każdej chwili kiedy dokonuje wyborów które jeszcze 100 lat temu nie były dla niej takie oczywiste. Nie działam w żadnej organizacji feministycznej i nie ciągnę kasy od kogokolwiek.
Marie Curie-Skłodowska pracowała to fakt, ale i tak wywoływało zdziwienie u ludzi, że to kobieta jest naukowcem. O Hypatii z Aleksandrii słyszałeś ? Została zamordowana m. in bo była uczoną kobietą. Królowa Elżbieta II została królową tylko dlatego bo nie miała brata. Piszesz coś o "Rozważnej i romantycznej" a wiesz, że autorka "Wichrowych wzgórz" opublikowała swoją książkę pod pseudonimem?
No chcę decydować o swoim życiu dlatego też pomagam swojemu wujkowi w żniwach bo wiem, że jest dla kogo i warto :D Mało tego sama sobie taszczę swoje ciężkie walizki i wcale się nie uskarżam na swój los.
@beerds - czeski błąd, miało być XIX (już poprawione), ale skoro napisałem rok 1811, to chyba można było się domyśleć o jaki wiek chodzi? Czy ty naprawdę uważasz, że w XIX wieku i w wiekach wcześniejszych nie było literatury, kobiety nie czytały i nie umiały czytać? Ty masz w ogóle jakieś wykształcenie? Bo wykazujesz taką przerażającą ignorancję w dziedzinie historii, że zaczynam wątpić. ====
@Alexisathene - nieprawda, niemal żadna kobieta nie jest feministką. To jest typowy wytrych słowny feministek: "dokonujesz wyborów jakichś tam? To jesteś feministką". To jest żenująca próba podpięcia się pod wszystkie kobiety na zasadzie idiotycznej gry słów. To jest taka sama bzdura jak stwierdzenie: "uważasz, że ludzie powinni się kierować dobrem?, To jesteś katolikiem". Każdy może sobie podpiąć dowolną część społeczeństwa pod swoją ideologię, wystarczy odpowiednio dobrać sformułowanie. Rzeczywiste poparcie dla feministek to: 0,15%. O Hypatii słyszałem: żyła 1500 lat temu - i to jest najlepsze podsumowanie współczesnego feminizmu - nic obecnie do zrobienia. Jeżeli chcesz naprawiać monarchię brytyjską to droga wolna - ale na to też już za późno. Emily Bronte opublikowała książkę pod pseudonimem, tak jak Aleksander Głowacki. Ale już Jane Austin, nie. Tylko co to ma do rzeczy w dyskusji o dzisiejszych feministkach? NIC !
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 23:15
Przecenia się moim zdaniem zasługi feminizmu dla równouprawnienia kobiet i mężczyzn. Większość rzeczy, które twierdzi się, że wywalczyły feministki, to jedynie efekt ducha czasu, zmiany mentalności ludzi na przestrzeni lat, a także pojedynczych jednostek kobiet, które nie były żadnymi feministkami, ale pokazywały, że nie są gorsze w pewnych dziedzinach od mężczyzn. To również efekt wzrostu ambicji przeciętnych kobiet, które dawniej w swej przygniatającej większości były zadowolone z roli żony i matki, która nie musi pracować, jedynie siedzieć w domu, gotować i ładnie pachnieć. A także faktu, że z czasem kobiety przestały mieć wybór i musiały ruszyć się do pracy. W II wojnie światowej zginęły tylu mężczyzn, że fabrykanci zmuszeni zostali zatrudniać kobiety. Dzisiaj feministki przypisują sobie ten sukces. W Polsce, w czasach, kiedy nie było nas na mapie Europy, nie było żadnych praktycznie ruchów sufrażystek, emancypantek, bo to był okres, kiedy walczyło się o ojczyznę, a nie o prawa kobiet, a jednak natychmiast po odzyskaniu niepodległości, nasze władze przyznały kobietom prawo do głosowania. Jako trzecie państwo na świecie i drugie w Europie. Bez żadnych feministek, sufrażystek... W USA one działały długo wcześniej, a prawo do głosowania przyznano kobietom dopiero po nas. Tak naprawdę, to dawne feministki zrobiły więcej złego niż dobrego dla kobiet. Czy wy w ogóle czytaliście jakieś książki, manifesty, czy zwykłe wypowiedzi tych dawnych feministek? Czy wiecie jakie tam bzdury były, najeżone bezpardonową nienawiścią do mężczyzn? Lata 50te, 60te, 70te, 80te - to był feminizm ukryty pod płaszczykiem mizoandryzmu. Dopiero potem te głupie babsztyle zreflektowały się, że zamiast walczyć z mężczyznami, więcej ugrają współpracując z nimi. Dlatego dzisiaj feminizm, chcąc nie chcąc, jest obecny w polityce, w przeciwieństwie do dawnych lat. Dla mnie feministki, w swej ogromnej większości to głupie idiotki. Ale autorka tego demota też nie lepsza. Równouprawnienie musi być. Nawet jeśli prawdą jest, że mężczyźni są lepsi w jakichś dziedzinach, typu informatyka, fizyka, kierowanie samochodem, to trzeba zawsze być przygotowanym na ewenement kobiety, która może być nie tylko równa mężczyznom, ale i nawet lepsza. I trzeba jej pozwolić się realizować w tej dziedzinie. Jeśli kobieta ma predyspozycje, żeby pracować w kopalni, to nie powinno jej się przeszkadzać w tym, żeby tam pracowała. Jeśli chce być prezydentem kraju, ma ku temu wiedzę, doświadczenie, dokonania, to nie powinno jej się przekreślać, bo jest kobietą. Zdaniem Alexisathene, to pewnie czyni mnie z marszu już feministą. A guzik prawda. Korzystam z mojego prawa wyboru i nie życzę sobie, aby ktoś za mnie decydował o przypisaniu do pewnej ideologii, do której nie chce należeć, tak jak i większość kobiet. Ty pewnie uważasz, że mężczyźni są równi kobietom, mają prawo do opieki nad dzieckiem w przypadku rozwodu, mają prawo pracować w przedszkolu. A czy nazywasz siebie maskulistką? Czemu niby feministki mają mieć monopol na walkę o równouprawnienie? Skoro tę walkę cały czas ośmieszają, wypaczają jej sens, doprowadzają ją do granic absurdu? Skoro wiadomo, że feministki reprezentują interesy tylko wąskiej grupy kobiet - przede wszystkim tych myślących lewicowo, kobiet sukcesu. Podpiszę się natomiast pod ruchem "Kobiety dla narodu", czyli tzw. "prawicowe feministki". Te same, wobec których użyto przemocy na niedawnej Manifie. Myślę, że one poprzez swoje przekonania, są większymi reprezentantkami interesu Polek. Bawi mnie takie zdania, jak te u góry, że jak kobieta chce siedzieć w domu, to niech siedzi, jej prawo itd. Tak mówią feministki, by potem stwierdzić, że jeśli już kobieta sama decyduje się być kurą domową, to tylko dlatego, że zostały tak wychowane przez patriarchalne społeczeństwo i rodzine, które odebrały im wyższe ambicje. Tak to właśnie działa - wolną wolę możesz używać do wszystkiego, ale jeśli odmawiasz z korzystania ze "zdobyczy" feminizmu, to znaczy, że nie myślisz samodzielnie
dokończenie: Kolejna bzdura to bycie dżentelmenem, i że to nie jest oznaka nierównouprawnienia. Ależ pewnie, że jest! Przecież równouprawnienie nie dotyczy jedynie równych płac i równego dostępu do dowolnych zawodów itd. Równouprawnienia dotyka wielu dziedzin życia, także kwestii obyczajów. Równie dobrze mógłbym powiedzieć, że dawne zabranianie kobietom noszenia spodni, to nie kwestia nierównouprawnienia, tylko zasad dobrego wychowania w danym kręgu kulturowym. Widzisz debilizm w tej logice? Tak samo dzisiejsze zasady, otwierania drzwi, przepuszczania kobiet, płacenia za nich w restauracjach, to spadek po dawnych złych patriarchalnych czasach. Nie możesz tak sobie wybierać - że pewne pozostałości patriarchalizmu sobie usuniemy, a te nam wygodne zostawimy.
No ,ale Kyd mi o to chodzi, że nie wymagam, aby mnie facet przepuszczał w drzwiach. Po prostu dla mnie to jest bardzo miły gest i oznaka dobrego wychowania. Zresztą jak ktoś jest dla mnie dżentelmenem to chętnie ja dla niego będę damą i na odwrót. Tak samo ustępowanie starszym osobom, rannym i kobietom w ciąży w komunikacji miejskiej jest oznaką dobrego wychowania i w dobrym tonie. Rozumiem, że jak nie ustąpię miejsca w autobusie facetowi z noga w gipsie i o kulach to wtedy jest też równouprawnienie? (Mógł sobie wziąć taxi). Tak samo oznaką dobrego wychowania jest pozwolenie mówienie "dzień dobry" i "do widzenia" w sklepie, czy do sąsiadów. Co do płacenia- ja nie wymagam aby za mnie płacił. Można się rachunkiem podzielić po połowie.
"Ty pewnie uważasz, że mężczyźni są równi kobietom, mają prawo do opieki nad dzieckiem w przypadku rozwodu, mają prawo pracować w przedszkolu. A czy nazywasz siebie maskulistką?" Jestem za tym i mogę siebie nazywać maskulistką :) Jak mężczyzna ma chęci do pracowania w przedszkolu to jestem ZA tak samo kiedy kobieta chce pracować np. na farmie. Co do tych rozwodów to wciąż niestety pokutuje głupi przesąd, że najgorsza matka jest lepsza od najlepszego ojca. To jest debilizm i tyle. Podobnie jak te śmiszne parytety....
Kobieta ma mieć przywileje a nie równe prawa z mężczyzną.
A ja jestem kobietą, a nie dzieckiem. Potrzebuję szacunku, miłości i wsparcia, a nie opieki, ochrony, kieszonkowego i wyrozumiałości dla mojej słabości. I wiem, że feminizm polega między innymi na tym, o czym mówi demot - na rozsądnym i dobrowolnym podziale obowiązków. W domu mogę prać i gotować, jeżeli mój partner dźwiga ciężary i robi remonty, pod warunkiem, że OBOJE godzimy się na taki układ i żadne z nas nie jest zawalone obowiązkami, podczas gdy to drugie ma mnóstwo czasu na relaks. To zdumiewające, jak naiwnie jest w Polsce postrzegany feminizm. Nikt ci nie chce odebrać godności Pani Domu ani Księżniczki twego Księcia, Mademoiselle1983. Po prostu są kobiety, które mają inne potrzeby niż ty - i walczą o nie dla siebie, nie dla ciebie. Po to, żeby żyć po swojemu, a nie po to, żebyś TY żyła tak jak one.
Rzecz w tym, że nie ma o co walczyć. Feminizm jest fałszerstwem dla kasy.
NIe chcę równouprawnienia i nie będę o nie walczyć. Ale chcę zarabiać tyle samo co faceci!
Każdy kto jest wydajny w pracy tak samo, jest nagradzany tak samo. To tylko feministki kłamią w tej sprawie - one chciałaby aby płaca wynikała z samego faktu zajmowania określonego stanowiska a nie z wydajności na tym stanowisku.
o ja nie moge, ajuto koleś ogarnij się bo chyba twoim cele życia na dziś jest odpisywanie na każdy komentarz... człowieku wyjdz z domu jak taki z ciebie bojownik anty feministyczny, tylko że jak z domu wyjdziesz to odwaga ci mine odrazu, jak mówi kozak w necie kotek w świecie
fsfsefse - ja wiem, że prawda boli, ale bądź dzielna dziewczyno !
Przecież Ajuto ma rację. Kobiety zarabiają mniej od mężczyzn bo albo są mniej wydajne (urlopy macierzyńskie, mniejsze zaangażowanie w pracę, problemy z dziećmi itp),albo gorzej pracują i nie wnoszą niczego nowego do firmy (jeśli jest to branża, gdzie liczy się także kreatywność, pomysłowość) albo są zbyt mało stanowcze jeśli chodzi o stawianie warunków pracy. Jeśli szef widzi że kobieta jest dobrym pracownikiem w branży i jest stanowcza, nieuległa to nie śmie proponować jej gorszej stawki niż mężczyźnie. Żaden poważny szef nie patrzy czy pracownikiem jest kobieta, mężczyzna, cygan czy żyd. Patrzy czy pracownik jest wydajny, czy jest dobry w tym co robi, czy można mu ufać, czy jest doświadczony i czy da się zrobić w ch#ja bo jest uległą ciamajdą i można mu dać mniejszą stawkę, czy jest typu "nie zemną te numery" .
~RedHeadCath Musisz być strasznie słaba fizycznie żeby nie móc nosić siatek z ziemniakami. Zal mi takich kobiet które wyreczaja sie facetami nawet w takich błachych ciezarach. Potem mamy takie słabe pindzie które nie potrafią przerzucić głupiej 3kg piłki na 5m a pchają sie do policji jakby były tam po coś potrzebne
Zgodzę się z Tobą.
Siatki z ziemniakami nie są ciężkie.
Zaprosiłabym co poniektóre do siebie na podwórko jesienią czy zimą, żeby pomogły mi w przenoszeniu pociętych konarów i gałęzi pod szopę (w dwójkę czy trójkę zawsze raźniej - można pogadać, powygłupiać się :D Od trzech czy czterech lat trza to robić, by mieć czym palić w kominku.)
Kobieta, która nie udźwignie worka z ziemniakami ważącego 5 kg to już kaleka. Tak to jest jak się całe życie zwalniało z wfu,nie uprawiało sportu i uciekało od nawet małej pracy fizycznej.
No u mnie w gimie to połowa dziewczyn uciekała na ławki i była niedysponowana co tydzień ... Masz rację. Jednak można temu zaradzić w prosty sposób choćby poprzez ćwiczenie z hantlami.
Jakoś na zakupach swoje kupione ciuchy i buty to macie siłę nosić.
Kobiety są wspaniałe, są różne od mężczyzn. Kobiety nie poradziłyby sobie bez mężczyzn i odwrotnie. Do pewnych zadań lepiej nadają się mężczyźni ( żołnierze, górnicy, matematycy), do pewnych kobiety (przedszkolanki, szwaczki, lingwistki). Nikt nie jest gorszy, jesteśmy inni i to jest wspaniałe. Kobieta nie wniesie lodówki na 3cie piętro, a mężczyzna nie wykarmi własnym mlekiem dziecka. Feministki to głęboko nieszczęśliwe kobiety, które chcą unieszczęśliwić inne kobiety.
>Feministki to głęboko nieszczęśliwe kobiety, które chcą unieszczęśliwić inne kobiety.
To, co powiedziałeś przed chwilą (nikt nie jest gorszy, jesteśmy inni) jak najbardziej mogłaby powiedzieć feministka. To postrzeganie feministek jest wypaczone na podstawie kilku przesadzonych postulatów, jakie różne feministki czasami zgłaszają, a nie cały ruch/pogląd.
Cały ruch feministyczny jest jednym wielkim fałszerstwem intelektualnym. Jeżeli znasz jakieś dorzeczne propozycje feministek to ja chętnie posłucham...
Ajuto, ja znam i powiem ci, że w jednej rzeczy częściowo zgadzam się z feministkami. Feministki są za parytetami, ja jestem za parytetem w małżeństwie, czyli żeby było 50% mężczyzn i 50 % kobiet:)
No to ja jestem przeciwna parytetom. Zdziwieni?
@gracz90 - z tymi parytetami w małżeństwie to się coś ostatnio u feministek zmienia. Jest nowa moda. Kazia Szczuka coś tam pod wąsem przebąkuje o poliamorii... Ja wszystko rozumiem, no powiedzmy, trzy dziewczyny i jeden mąż, ale odwrotnie ?!! Fuj !!!
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 23:33
@Alexisathene - ja jestem zdziwiony i to bardzo, ponieważ nie zgadzasz się z naczelnym postulatem feminizmu. Parytety to święty Graal polskiego feminizmu, bo to oznacza stołki do wzięcia dla zawodowych feministek. One sobie gotowe żyły wypruć za te darmowe posady dla siebie, a ty jesteś przeciw... Hmm... A możesz powiedzieć dlaczego?
Przedszkolanki, bo wszystkie kobiety kochaja dzieci:) T O M I T . A faceci nie są lepszymi matematykami tylko umysły ścisłe częsciej występuja u facetów. Ale kobieta-matematyk (z umysłem ścisłym) nie jest gorsza od faceta-matematyka (w matematyce), choć może być, jednak płeć nie decyduje. Źle zinterpretowałeś fakty, umysłem scisłym to Ty nie jestes:)
Dlaczego? Już piszę dlaczego- bo to się kłóci z logicznym, racjonalnym myśleniem. Jeśli ktoś jest w czymś dobry to będzie w tym dobry i bez parytetów. Taki przykład: mamy 460 posłów. Wg parytetów 230 powinno być dla mężczyzn i 230 dla kobiet. No, ale co jeśli część z tych 230 kobiet, albo mężczyzn nie nadaje się do polityki i idzie do sejmu tylko dlatego, aby liczba się zgadzała? Jak dla mnie w sejmie to i mogą być sami mężczyźni, albo same kobiety byleby dobrze rządzili. Zgadzać się nie muszę z naczelnym postulatem feminizmu- wybieram sobie to co uważam, że jest słuszne i tyle. Ostatnio w Skandynawii chcieli nałożyć podatek dla mężczyzn od bycia mężczyzną, ale na szczęście się nie udało, choć CHYBA z zakazem sikania na stojąco się udało... To jest już chory feminazizm.
@Alexisathene - lejesz miód na me serce. Twoje stanowisko w sprawie parytetów jest logiczne i oczywiste. Dlaczego w takim razie parytety są wciąż naczelnym postulatem feminizmu, także w Polsce? Wiadomo dlaczego: współczesny feminizm nie ma nic wspólnego z dobrem kobiet - feministki to niewielka sekta, grupka zawodowych manipulatorek, które na plecach zindoktrynowanych rzesz kobiet pragną dorwać się do władzy, kasy, stanowisk. Wmówią kobietom każdą brednię, skłócą z mężczyznami na każdym możliwym polu, po to aby wyhodować sobie armię fanatyczek i dzięki tym fanatyczkom osiągnąć swoje prywatne cele. Twój przykład ze Skandynawią pokazuje, że feminazim to nie jest tylko kreacja przewrażliwionych mężczyzn - to się dzieje naprawdę. Z tym fanatyzmem i z kobietami, które go rozsiewają, naprawdę trzeba walczyć, a szczególnie zadbać o otwarcie oczu młodym, wchodzącym w życie, nastoletnim dziewczynom, bardzo podatnym w tym wieku na wszelką manipulację i socjotechnikę - one są najłatwiejszym celem sekty feministycznej.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 sierpnia 2013 o 21:18
No, ale ja nie jestem z tych co chcą się dorwać do władzy i w ten sposób takimi absurdalnymi pomysłami chcę sobie trochę władzy uszczknąć. Jak chcą iść do polityki to niech pokażą, że coś potrafią, że nadają się na bycie politykami. Drzwi dla kobiet w polityce powinny być otwarte, a parytety umożliwiają zaistnienie tylko tym mniej zdolnym. Mam w rodzinie polityka i wiem, oraz widzę po nim, że jednak to jest ciężka praca. M. Thatcher nie potrzebowała parytetów , a jednak się wybiła. Jestem przeciwna parytetom.
Powiedz gdzie mieszkasz a się z tobą ozeni
Ludzie, nie ogarniam, macie jakieś problemy z komunikacją z drugim człowiekiem? Co ma do tego równouprawnienie? Mam problem z ciężką torbą, targam ją usilnie, widzi to jakiś chłopak, pomaga mi i jestem mu za to wdzięczna. Nie dokładam do tego żadnej idelologii. Lubie gotować, więc to robię, ale czasem jak mój chłopak zrobi to dla mnie, to również miły gest nie umniejszający jego męskości. Znam kobiety, które nie gotują, za to ich panowie bawią się w kuchni.. zwykłe dogadanie się między dwójką ludzi. Skończcie już z tymi śmiesznymi podziałami. Pomagajmy sobie na codzień, a nie wymagajmy tylko od drugiej osoby. Jak czegoś nie potrafię zrobić, nie umiem, to pomaga mi ktoś, kto to robi lepiej, po prostu.
OK ! idę na taki układ:D
"to facet ma mi..." a weź się pierdo**** w to co Ci na karku dynda -.-
kobiety są do kochania i koniec tematu ;p
Spoko, każdy wybiera swoje życie. Ja tam czasami mogę przynieść ziemniory w zamian za bycie traktowanym na równi z mężczyznami w każdej dziedzinie, w której mam ochotę uczestniczyć.
Ach te kobiety naoglądają się głupich seriali i w baniach się piepszy. A te cioty takzwani faceci dają sobie wmówić i dzielą się ich obowiązkami. Mężczyzna już tak nie ma. Mężczyzna jak chce to pomoże nie inaczej.
Całkowicie Cie popieram :) szkoda,ze nie mogę dać więcej "Mocnych" :D
Jak rozumiem sprzeciwiasz się także pracy zarobkowej kobiet, chodzeniu na wybory i do szkoły przez kobiety, jakiejkolwiek aktywności w domu mężczyzn. A kiedy taki gość wymieni Cię na młodszy model to wtedy przejdziesz na utrzymanie tatusia, bo przecież feminiz to zło. Are you kidding?
Aaaaa zapomniałabym. Przwdziwa frajda jest wtedy kiedy bierzesz śrubokręt, lutownicę i rozkręcasz kompa z swoim mężczyzną, albo w aucie coś razem naprawiacie. I nie gadaj głupot że są zaowdy babskie i męskie, jak poczytasz rozmowy z p. Jolantą Szczypińską to dowiesz się że zatrudniła się przy przerzucaniu węgla w młodości. Bardzo dużo kobiet pracowało na budowach i w kopalniach min podczas odbudowy stolicy. Teraz nagle delikutaśników się narobiło, że ho ho. Jak w życiu zostaniesz sama to też będziesz taką fajtłapą, która w sklepie z kompami daje się rypać na kasę? Temu właśnie służy feminizm, żeby każdy mógł mieć równy dostęp do wiedzy, a na tych samych stanowiskach mógł zarabiać godziwie.
Opowiadasz bajdy - feminizm nie służy absolutnie niczemu, oprócz samych zawodowych feministek. Proszę o podanie przykładów na to co ma wspólnego feminizm z "rypaniem na kasę", "dostępem do wiedzy" (masz z tym jakiś problem?), "chodzeniem na wybory" (od ok. 70-100 lat kobiety chodzą na wybory), "chodzeniem do szkoły" (kobiety zawsze mogły się uczyć, a na poziomie uniwersyteckim od 150 lat), "aktywność w domu mężczyzn" (wtf?). Do czego potrzebny jest współcześnie feminizm? DO NICZEGO !
@Ajuto Gdyby nie sufażystki nadal kobiety siedziały by w chałupach i mieszały w garach jedną ręką, a drugą niańczyły przyrastające w postępie geometrycznym dzieciaki. A o nauce kobiety mogły sobie pomarzyć nawet po wojnie. Bo była bieda i mało kogo było stać na to żeby dzieci posłać do szkoły, więc jak już posyłali syna-nieuka niż córkę. Dziewczyny chodziły do szkoły po to żeby nauczyć się pisać, czytać i liczyć. A o jakichkolwiek wynalazkach czy pracy twórczej mogły sobie pomarzyć. Od 70-ciu lat możemy chodzić na wybory, no pocieszenie, normalnie poczułam się lepiej za całe pokolenia kobiet bitych, gwałconych i wykorzystywanych seksualnie przez śmierdzących wódą mężów. Głupoty opowiadasz Ty. Jeśli wierzysz w to że kobiety nadal mają równe zarobki, albo równe szanse i feminizm jest niepotrzebny to znaczy że musisz zmienić dilera. Na uczelniach wyższych rzadko bywasz, a raczej wcale. To co tam się dzieje wyjątkowo dobrze pokazuje że kobiety nie są traktowne na równi z mężczyznami. I nie mów mi o wynalazkach bo nawet kod DNA został po raz pierwszy wyselekcjonowany przez kobietę, poświęciła na to 5 długich lat po czym odebrano jej badania, a działo się to w latach 70-tych. Nagrodę Nobla za to odebrał jej kierownik katedry, niestety ona przepłaciła to załamaniem nerwowym i wycofała się z życia. Skłodowskiej-Curie też nie chcieli przyznać Nagrody Nobla za jej odkrycia, tylko wstawiło się za nią kilku ówczesnych szanowanych chemików/. PS to nie klecha w kościele czy banda sejmowych nierobów będą mi mówić co mam myśleć i jak mam żyć.
@ka - Piszesz same brednie. Po wojnie nauka była obowiązkowa dla wszystkich - przymus, to był naczelny postulat nowej władzy, tak jak reforma rolna. Sufrażystki walczyły o prawa wyborcze i tylko o to. Mieszanie w garach nie ma z tym nic wspólnego. Na wyższych uczelniach jest więcej kobiet niż mężczyzn. Nigdy nie było "całych pokoleń kobiet bitych i gwałconych" - co to za kretynizmy? Polecam poczytać Pawła Jasienicę, opisującego Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Znalazłabyś tam opisy jak panowie szlacha podejmowali pokornie panią dziedziczkę okolicznych latyfundiów pod nogi (dosłownie), korzyli się, całowali rąbek sukni, aby uzyskać przywileje na włościach dzierżawionych od ich właścicielki. Poczytałabyś o tym, jak pewna bogata szlachcianka przyjechała na kontrolę do swojego odległego majątku zarządzanego przez opłaconego miejscowego szlachcica, a nie będąc zawodoloną ze sposobu zarządzania, kazała swoim pachołkom porwać szlachcica i obić go kijami. Pachołkowie wykonali polecenie dziedziczki tak skutecznie, że szlachcic zmarł. Nic jej nie zrobiono, bo miała możnych krewnych, nawet porwano rodzinę zabitego szlachcia i siłą osadzono w ziemiach dziedziczki, by mieć ich na oku, aby nie wnosili skarg do trybunałów. Nie mam zamiaru dawać ci darmowych lekcji historii, a opisuję to wszystko tylko po, aby uzmysłowić ci, jak bardzo jesteś otumaniona propagandą sekty feministek i zbyt słabo wyedukowana aby uprawiać ze mną szermierkę na znajomość faktów historycznych.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 sierpnia 2013 o 21:41
To zapraszamy do krajów muzułmańskich, zero tego znienawidzonego równouprawnienia. Żadnych praw, całkowite podporządkowanie mężczyźnie, na pewno będziesz szczęśliwa.
To ja zapraszam ciebie do krajów muzułmańskich - czy to nie jest właściwe miejsce dla wszystkich "sióstr" do walki o lepsze jutro kobiet? Pakuj się razem z Kazią Szczuką i sru do Pakistanu! Życzę powodzenia! Ale tam nie pojedziecie, bo tam trzeba ciężko pracować w tej dziedzinie, a zawodowe feministki są śmierdzącymi leniami, chcą tylko kasy i stanowisk tu w Polsce za to, co mają między nogami - one to nazywają "parytet". Czyli, żadnej pracy, żadnego wysiłku, żadnego starania, ale i tak posada się należy! Genialne i takie komunistyczne: stanowiska z przydziału dla śmierdzących leni...
to może ty ajuto spakuj się i wyjedź z krajów zachodu do krajów wschodu i będziesz tam mieć tak jak pragniesz.... ogarnij się chłopie bo chyba napisałeś tutaj z 60 komentarzy...
Babo daww-coś-tam... Ja nie pragnę wschodu, wręcz przeciwnie, pragnę żeby było tak jak jest teraz. Nigdzie się nie wybieram, pod względem relacji damsko-męskich dobrze jest mi w Polsce i dlatego nie chcę aby feministki to zniszczyły. Co do moich postów: masz więc wielki wybór, możesz się ustosunkować do każdego z nich jeżeli masz jakieś argumenty, a jeżeli nie masz, to możesz skorzystać z okazji do milczenia.
Ajuto nie trafiłeś, nie jestem feministką, ich niektóre postulaty są śmieszę i nie mają najmniejszego sensu, zwłaszcza wymienione przez Ciebie parytety. W Polsce mamy równouprawnienie, którego autorka demota nie chce, na bliskim wschodzie nie ma go wcale więc to pewnie odpowiednie miejsce dla niej. I tak przy okazji zapytam-czy Ciebie ktoś zatrudnił do wojowania z feministkami w internecie? Tyle komentarzy napisałeś jakby Ci za płacili.
@BeatifulNightmare - jeżeli jesteś przeciwko parytetom, to masz przechlapane u feministek, bo one walczą jak lwy o te posady dla śmierdzących leni. Jesteś pierwszą dziewczyną na tym forum, która przyznała, że w Polsce mamy równouprawnienie. Chapeaus bas ! Myślę, że autorkę demota źle zrozumiano, napisała, że nie chce równouprawnienia, ale jednocześnie dokładnie uszczegółowiła o co jej chodzi: o otwieranie drzwi, dźwiganie ciężarów, itp. Wbrew pozorom, feministki oburzają się na mężczyzn nawet za takie prozaiczne przejawy szarmanckości, a także na kobiety, które na to pozwalają. Autorka demota wyraziła swój sprzeciw przeciwko takiemu doprowadzaniu idei równouprawnienia do absurdu, żeby nie powiedzieć do szaleństwa. P.S. Piszę posty, bo po to jest forum aby dyskutować, a gdy już się wypowiesz, to masz chęć replikowania na niemądre zarzuty. Niestety nie płacą mi za to, a szkoda, bo każda sfrustrowana feminazistka to kropla, która drąży materię tego ideologicznego betonu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2013 o 18:47
Parytety według mnie są przejawem dyskryminacji płciowej wobec mężczyzn i obrażają zaradne inteligentne kobiety. Dzisiejsze feministki w zdecydowanej większości nie chcą równouprawnienia, chcą przywilejów zasłaniając się przeszłością, kiedy to kobiety rzeczywiście były źle traktowane. W Polsce prawo kobiet nie dyskryminuje, co najwyżej niektórzy mężczyźni stęsknieni za starymi czasami, ale to chyba różnica więc dziwne że tylko ja to zauważyłam :) A autorka zdaję się nie rozumie czym jest równouprawnienia, bo na pewno nie oburzaniem się na przejawami szarmanckości :) Szarmanckość i tak jest na wymarciu.
Całe szczęście, że kobiety nigdy nie będą w pełni na równi z mężczyznami. Mężczyźni są lepsi i niech tak zostanie.
I to jest normalne podejście do tematu.Mężczyzna i kobieta są na równi,nie można mówić że któreś jest gorsze albo lepsze ale jako człowiek.Mężczyzna będzie lepszy w podnoszeniu ciężarów,rąbaniu drzewa i murowaniu a kobieta w praniu,prasowaniu,myciu naczyń i obciąganiu :)
Wiadomo włączenie pralki czy żelazka to skomplikowana sprawa, wymaga odpowiednich predyspozycji, mężczyzna by sobie nie poradził.
"Ziemniory" I już wiem że masz pół zęba i siorbiesz herbatę :>
Jeśli nie chcesz równouprawnienia to lepiej walcz o jego brak - z feministkami.
http://demotywatory.pl/4193185/Chielibysmy-zaprosic-Was-na-slub-ooo-kiedy-termin-porodu
To jest mylne pojmowanie, równouprawnienie - kiedyś kobiety nie mogły się uczyć, a teraz mają do tego prawo, nie mogły głosować - teraz mogą i nie miały prawa głosu. Co nie chcecie tego? A wiele kobiet, mimo, ze sa kobietami dźwiga, wierci, majsterkuje, a jak nie chcą, to czasem zrobi to mężczyzna. I to kwestia dobrego tonu, że mężczyzna zrobi cięższe fizycznie prace, zaś kobieta, która nie ma wyjścia i też to robi, wciąż kobietą pozostaje.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 19:49
a ty droga feministko będziesz leżała i pachniała to powinnaś znaleźć sobie niewolnika a nie faceta z którym chcesz dzielić swoje życie .
To wszystko wyżej wymienione miałaś przed feminizmem!! feminizm załatwił Ci prawo głosowania, prawo samodzielnego jeżdżenia samochodem, prawo noszenia spodni, prawo dziedziczenia po rodzicach (bo kiedyś tylko chłopcy mogli dziedziczyć), prawo wyboru męża, prawo do podjęcia pracy!!!!!! dzięki temu masz możliwość usamodzielnienia się, a nie być narzędziem w rękach mężczyzn do gotowania i rodzenia dzieci bez prawa do pójścia do sądu jeśli Cię taki zgwałci lub pobije!
p.s. jeśli Ci przeszkadza feminizm zrezygnuj z edukacji, zrezygnuj z pracy, pozwól ojcu wybrać Ci męża i pozwól jemu robić ze sobą co chce
Zgadzam się z tobą w 100 % !!
BZDURY! Poproszę o przytoczenie faktów historycznych, że rzekomo feministki cokolwiek "załatwiły" z wymienionych przez ciebie spraw.
Co to za moda na nie-bycie-feministką? W takim razie do garów, z kuchni nie wychodzić, zrzec się jakichkolwiek praw i żyć jak przed trzema falami feminizmu jako podnóżek. Tak Ci zależy na otwieraniu drzwi? Jak facet Cię szanuje to otworzy, ale pamiętaj, że kobiet przed feminizmem wcale nikt nie szanował, bo kto by szanował coś, co nie ma nawet praw i należy do męża, jak niewolnik? Coś ciężkiego też Ci przeniesie skoro jest od Ciebie silniejszy.
Bredzisz jak chora psychicznie. Może przytocz fakty historyczne lub źródła tych twoich sensacyjnych twierdzeń? Kiedy kobiety nie miałby "jakichkolwiek praw", "były podnóżkiem", "były niewolnikiem"? Po co te głupie kłamstwa?. Nie-bycie feministką to nie żadna moda, to fakt, feministki to niewielka sekta, która ma poparcie zaledwie 0,15% społeczeństwa, a w zasadzie jeszcze mniej. Uważam, że to i tak dziwnie dużo.
@Ajuto coś takiego jak prawa kobiet pojawiło się dopiero w XX wieku. Do książek! Nawet nie wiesz co to jest feminizm. Mylisz feminizm z kobiecym szowinizmem. I proszę, dyskutuj kulturalnie. @Harlem92 gdyby nie feminizm mogłabyś być tylko kurą domową, względnie prostytutką albo sprzątaczką (jak mąż pozwoli), więc zanim będziesz tak bezwzględnie psioczyć na złe feministki, to zastanów się ile masz plusów z tego feminizmu. Jesteś wyjątkowo prostacka, co widzę po Twoich wypowiedziach. Dziewczyno, co ma feminizm wspólnego z dźwiganiem czegoś ciężkiego? Kobiety przed czasami feminizmu pracowały ponad siłę na roli i robiły to, bo musiały, mąż kazał. Teraz masz PRAWO pracować, a masz prawo też siedzieć w domu i nic nie robić. Wcześniej nie miałaś tych praw. Gdyby nie feminizm, miałabyś tylko jedną drogę w życiu i nie mogłabyś się nawet uczyć. Ostatniej części Twojej wypowiedzi nie skomentuję. Jak czytam Twoje brednie to mam ochotę zostać mizoginką, a nie feministką. Przez takie jak Ty mam wrażenie, że nie warto pomagać innym kobietom, tylko zająć się sobą, bo cała reszta nie zasługuje.
@feministka - uwielbiam jak nieoczytane nieuki odsyłają mnie do książek :))) Nie ma czegoś takiego jak "prawa kobiet" , podobnie jak nie ma "praw mężczyzn". Twoja odpowiedź dla @Harlem92 pokazuje, że jesteś TYPOWĄ FEMINAZISTKĄ bo odsądzasz od wszelkiej godności te dziewczyny, które nie zgadzają się z chorymi pomysłami feminizmu. Jesteś przerażająco słabo wyedukowana, nie rozumiesz tak elementarnej rzeczy, że w dawnych czasach wszyscy ciężko pracowali na roli, włącznie z kuzynami, dziadkami i dziećmi, bo jeżeli nie zapewnili sobie odpowiednich zbiorów, to na przednówku umierali z głodu, dosłownie, a dzieci umierały w pierwszej kolejności. Nie było wtedy panienko, ZUSu, MOPRu, zasiłków socjalnych, rent, emerytur, NFZ-tu, ani w ogóle żadnej opieki medycznej. Cała rodzina ciężko pracowała o przetrwanie a jedzenie było najważniejsze. Wypowiedzi typu: "kobieta musiała ponad siły pracować w polu bo mąż kazał", pokazują twoją niewiarygodną ignorancję. Do szkół! Do książek (niefeministycznych)! Twoje insynuacje, że bez chorego feminizmu @Harlem92 mogłaby być tylko prostytutką albo kurą domową są miarą twojej choroby.
Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2013 o 10:59
Jak to fajnie, że wychowałem się w rodzinie, w której rodzice są sobie równi. Ani patriarchalnej, ani matriarchalnej. Nawet nie potrafię myśleć w sposób różnicujący mężczyzn i kobiety na gorszych i lepszych. Myślę, że jedyną drogą do tej równowagi jest (to zabrzmi jak slogan, ale chrzanić to) miłość i równość obserwowana przez dzieci. Myślę, że w skali 100 lat ludzie się wykaraskają z tych wszystkich atawizmów.
Feministki osiągnęły to, co już mogły. Powinny teraz działać w krajach, gdzie nie mają prawa nawet odkrywać twarzy, a nie robić z siebie błaznów i tracić pieniądze i czas...
Drodzy użytkownicy. O co wy się kłócicie ?
Związek dwojga ludzi to ich sprawa. Czy równouprawnienie w związku jest takie ważne dla feministek ? Jeśli tak to jestem ciekaw, która z bojowniczek co drugi dzień robi to samo co jej mężczyzna ? Bo to właśnie na tym powinno opierać się równouprawnienie, ponieważ jeśli ja mogę w poniedziałek dygać 10kg ziemniaczków z targu to dlaczego drugim razem nie może ich dygać moja wybranka serca ? Dla mnie to jasne, dla mnie ja je dygam bo nie chcę nadwyrężać mojej ukochanej, ale jeśli feministki lubią nosić same to ich sprawa. Teoria Darwina będzie mogła się sprawdzić i albo wyginą z wycieczenia lub ewoluują w "coś" co będzie przypominać nie przymierzając pudziana tylko że wtedy się nie rozmnożą ;p
Drogie Panie dla mężczyzny (który ma chociaż znośny dzień, bo w nerwach wiadomo że człowiek działać może inaczej) przepuszczenie was w drzwiach, pomoc przy niesieniu ciężarów oraz pomoc w rzeczach o których nie macie pojęcia jest okazaniem szacunku, a jeśli macie coś przeciwko temu to wasza sprawa, nikt nie każe wam szanować mężczyzn, tylko pamiętajcie, brak szacunku działa w obie strony i nie zdziwcie się jeśli ktoś was kiedyś nie będzie szanował.
Reasumując. Związek dwojga ludzi powinien opierać się na szacunku oraz współpracy , a nie na równouprawnieniu.
Należy się szanować, jeśli są czynności które umiem wykonać ja i moja partnerka to możemy je wykonywać na zmianę, jednak jeśli ja umiem (np) malować to dlaczego ma malować moja partnerka skoro robi (np) zacieki ? albo dlaczego ja mam trzeć na tarce ziemniaki, skoro razem z ziemniakami zdzieram sobie paluchy, a moja luba ma taką wprawę że nawet skórki sobie nie zatnie ?
Co do feministek. Zastanówcie się nad sobą. Kobiece piersi dla większości społeczeństwa są częścią ciała, która nosi miano intymnej. Jeśli intymność dla was nic nie znaczy nagrywajcie sobie filmiki ze spacerów i wrzucajcie na redtube. Co do reszty spraw to zwykłe dorwanie się do tzn "koryta" i nic więcej. Dla feministek proponuję by zajęły się kobietami (lub dziewczynami - różnica wieku) które padły lub nadal padają ofiarami przemocy (tak, takich kolesi co biją kobiety na stryczek). Co do gwałtów to ja osobiście wprowadziłbym mega ciąg testów czy ten gwałt miał miejsce, ponieważ wiele zgłoszeń o gwałt to zwykłe oszczerstwa za które mężczyźni płacą nie raz latami spędzonymi za kratami. A jeśli wyszło by że gwałt miał miejsce to po pierwsze genitalia nożyczkami, a później kula w łeb, oczywiście między nożyczkami , a kulą paro godzinna kąpiel w solance z mile widzianym katem, ale jeśli gwałtu nie było to takiej obwiniającej pani na łbie wyryć napis jaką to ona prostytutką nie jest oraz że oskarżyła mężczyznę o gwałt, którego nie dokonał. Dziękuję za uwagę.
Kobiety przede wszystkim trzeba szanować a wtedy cała reszta będzie na właściwym miejscu. Jeżeli szanujesz swoją kobietę to: nie będzie ona dla Ciebie obiektem pożądania, odłożysz trochę grosza na miły prezent, znajdziesz czas na romantyczną kolację, pomożesz jej w kuchni, przewiniesz dziecko, zawsze staniesz w jej obronie, i w końcu przyniesiesz wór ziemniaków ;)
W jakim regionie Polski mówi się "ziemniory"?
Totalnie rozwalaja mi konstrukcje wypowiedzi kobiet na tym portalu typu: bo wy mezczyzni chcielibyscie zebysmy tylko praly, sprzataly, gotowaly, dawaly d**py i rodzily dzieci ble ble ble.
Co wy pierd.... gadacie! Rzeczywiscie pranie czy zmywanie w tych czasach to bardzo trudna rzecz. Niech mi teraz rzadna z was nie probuje wmowic ze praliki nie ma w domu!! Ze zmywarka to juz nie to samo, ale tez jest to raczej popularny sprzet. Kiedys obowiazaki kobiety byly ciezkie, ale teraz?? Posprzatanie gruntownie mieszkania/domu raz na tydzien badz w miesiacu to nie jest cos strasznie ciezkiego.
Co do seksu, nie wiem jak reszta portalowych kobiet ale w swoim zwiazku ustalilam z lubym zasade: jak jedno chce, to drugie tez. Czy wy kobiety myslicie ze mezczyzni nie moga byc przemeczeni, ze moze ich bolec glowa i bzykanie to ostatnia rzecz na jaka maja ochote? Wacet to nie jest worek spermy, mtora co i rusz musi spuszczac.
Jesli w waszych zwiazkach seks az tak bardzo nie dawal wam satysfakcj to wspolczuje i to bardzo.
Wyjdź za mnie, kobieto! Kocham cię za to co napisałaś.
To nie o to chodzi, gdzie wejdę do znajomych, to mimo, że jest łatwa w obsłusze pralka, żelazko, zsyp na smierci - to kobiety robią to wszystko co trzeba, dopilnowują... by pranie zostało wyprane (oddzielnie białe, oddzielnie kolorowe), by było posprzątane, by było SMACZNIE ugotowane, i nie wiem, czemu jak te żony - na przykład wyjeżdzają na jakiś czas i wracają - to potem się śmieją z zaradności mężczyzn. Pralka zawalona, różowe niegdyś białe rzeczy, nie wyprasowane, strerta naczyń w zlewie, nie wyniesione śmieci. Ludzie, mężczyźni ... wy jesteście po prostu leniwi :) i nie robicie tych rzeczy (mimo, że to łatwe...), które robią dla was wasze kobiety...
Mam Ci przynosić pyry z targu? Niedoczekanie Słonko... przynieść to ja mogę piwka z Zabki, i to dla siebie... Jestem szczęśliwy jako singiel, i nigdy nie zamierzam tego zmieniać. Parami to chodzą nieszczęścia.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 sierpnia 2013 o 21:57
To twoje zdanie. Każdy wieży w co chce. Oczywiście bycie singlem tak jak i bycie w związku ma swoje uroki. Jednak proszę i Ciebie i innych. Nie napinajcie się. Nie bluzgajcie. Nie o to tu chodzi, a chodzi o kulturalną dyskusję i przedstawienie swoich racji.
Tez to przechodzilem... nie martw sie znajdziesz swoja wybranke :))
@Pa7ryk - odpowiem wyjątkowo krótko: PO MOIM TRUPIE.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 24 sierpnia 2013 o 0:35
w równouprawnieniu nie chodzi o to kto komu otwiera drzwi albo kto przynosi ziemniaki z targu. Chociaż sama uważam, że jeśli obydwoje partnerzy są pracujący nie powinno być tak że tylko kobieta gotuje, zmywa, sprząta etc. tylko podzielić się obowiązkami w miarę po równo. Jeśli ona lepiej gotuje to niech on pozmywa to nie takie trudne Chodzi o sprawiedliwość nawet w takich małych rzeczach jak obowiązki domowe może się okazać że to on lepiej gotuje a ona lepiej coś naprawi i tyle bezsensy dzielić obowiązki na męskie i damskie bo wszystko zależy od danej osoby a po co sugerować się płcią, A tak na marginesie feministki walczą o trochę ważniejsze sprawy niż podział obowiązków.
Nie używaj słów, których znaczenia nie rozumiesz