od ludzi obsługujących niebezpieczne maszyny w tym samochody, inżynierów, budowlańców, polityków, od nas samych oczywiście też. Od wielu ludzi zależy nasze życie, a ty właśnie odkryłeś, że od pilotów, bystrzak ;)
To samolot ze świetną technologią pozwalającą na ponowne wzniesienie przy lądowaniu. Kiedyś miałam lot nie takim cudem, lecz 30 letnim samolotem, który powinien już być w muzeum, a nie w czynnej służbie. To + szalejący wówczas sztorm = niezapomniane przeżycia. Nagłe bezwładne spadanie samolotu przez 10sekund co parę chwil. Rozsadzające czaszkę, że człowiek błaga aby już się rozbił i nie przeżywał tego dalej. I ta cholerna cisza. Naprawdę wolałabym, żeby ktoś krzyczał, panikował alle wszyscy byli tak sparaliżowani, że słowa nie wymawiali, tylko się modlili, niektórzy niemal bez przerwy. Stewardessy przerażone tylko co jakiś czas przebiegały z jednego końca samolotu w drugi i tyle je widać było. Jak zniżyliśmy się do lądowania to zaczęło rzucać samolotem jak zabawką, taki był wiatr i deszcz wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie będzie drugiej próby podejścia tym cudem techniki, a siedząc przy oknie z widokiem na skrzydło widziałam jak tuż przed pasem startowym samolot się przechylił i prawie nim zarył. Takie przeżycia zmieniają człowieka, docenia się to czego kiedyś tak się nie ceniło. I pomimo, że to już 6 lat minęło nadal czasem potrafię się obudzić w nocy jak śni mi się spadający samolot... Ale latać się nie boję, tylko zakrętów teraz nie lubię ale i tak zawsze siedzę nad lub obok skrzydła, to silniejsze ode mnie:D
Tak, latanie jest cudowne. Niestety przez chęć zysku coraz więcej jest niebezpiecznych sytuacji. Jak pomyślę o wszystkich lotach jakie miałam, co opowiadali znajomi i rodzina to samoloty wcale nie są tak kolorowym i bezstresowym środkiem transportu jak to jest wszędzie reklamowane. O wielu incydentach nikt nigdy się nie dowiedział, bo nikt nie filmował startu czy lądowania, a to nie na rękę przewoźnikom, żeby udostępniać taką wiedzę publicznie. Jak chcesz to napisz mi o swoich lotach, to jeden z tematów o których mogę mówić bez końca :D Pozdrawiam
Mieszkam właśnie w Anglii (nieco na południe od Birmingham) i mogę potwierdzić, że tu czasem lądowania są "ciekawe". Pewnego razu wiało tak, że wprawdzie nie było bezwładnego spadania (a dokładnie j bywały, ale nieznaczne), ale skrzydłami tak rzucało, że jedyna myśl to "jak tak będzie, gdy będziemy bliżej ziemi przy lądowaniu, to na pewno zaryjemy skrzydłem o ziemię i katastrofa murowana". Nie jestem tylko pewien czy ta opisana powyżej cisza była taka zła, bo kilka siedzących za mną kobiet zaczęło się drzeć i ryczeć, że wszyscy zginiemy itp. Nikt ich nie uspokajał, ani nie próbował rozluźnić atmosfery, bo wszyscy byli przekonani, że tak właśnie będzie i reszta siedziała jak sparaliżowana. Ja już się nie modliłem, by wylądować bezpiecznie, tylko żeby w miarę szybko i bezboleśnie zginąć. Na szczęście (a raczej chyba głównie dzięki pilotom) na kilka sekund przed samym lądowaniem lot się w miarę ustabilizował i choć było czuć, że uderzyliśmy twardo i nierówno (koła nie dotknęły pasa równocześnie) to i tak mieliśmy szczęście, że przeżyliśmy. W sumie ciężko opisać to uczucie, gdy sekundę wcześniej jest się pewnym śmierci, a później wszystko się jednak udaje. Niby to powinna być ulga, ale z początku to raczej... zmieszanie. Od tamtej pory boję się latać, choć wcześniej nic takiego nie odczuwałem.
pytanie do znawców - czy ten pas startowy nie jest przypadkiem źle zorientowany w stosunku do wiatrów, które tam najczęściej wieją? no i to pofalowanie nawierzchni to chyba też nie jest bez znaczenia?
już zacząłem rozumieć dlaczego przy silniejszych wiatrach loty są opóźniane lub odwoływane
od ludzi obsługujących niebezpieczne maszyny w tym samochody, inżynierów, budowlańców, polityków, od nas samych oczywiście też. Od wielu ludzi zależy nasze życie, a ty właśnie odkryłeś, że od pilotów, bystrzak ;)
W Polsce było by "co ja nie wyląduje ? ja ?", potem "Patrzcie jak lądują debeściaki !", a na koniec "Kur**, kur**, kur**** !"
...jeb*na stalowa brzoza!!
a na koniec aaaaaaaaaa ale urwaaaaaaał !!!
To samolot ze świetną technologią pozwalającą na ponowne wzniesienie przy lądowaniu. Kiedyś miałam lot nie takim cudem, lecz 30 letnim samolotem, który powinien już być w muzeum, a nie w czynnej służbie. To + szalejący wówczas sztorm = niezapomniane przeżycia. Nagłe bezwładne spadanie samolotu przez 10sekund co parę chwil. Rozsadzające czaszkę, że człowiek błaga aby już się rozbił i nie przeżywał tego dalej. I ta cholerna cisza. Naprawdę wolałabym, żeby ktoś krzyczał, panikował alle wszyscy byli tak sparaliżowani, że słowa nie wymawiali, tylko się modlili, niektórzy niemal bez przerwy. Stewardessy przerażone tylko co jakiś czas przebiegały z jednego końca samolotu w drugi i tyle je widać było. Jak zniżyliśmy się do lądowania to zaczęło rzucać samolotem jak zabawką, taki był wiatr i deszcz wszyscy zdawali sobie sprawę, że nie będzie drugiej próby podejścia tym cudem techniki, a siedząc przy oknie z widokiem na skrzydło widziałam jak tuż przed pasem startowym samolot się przechylił i prawie nim zarył. Takie przeżycia zmieniają człowieka, docenia się to czego kiedyś tak się nie ceniło. I pomimo, że to już 6 lat minęło nadal czasem potrafię się obudzić w nocy jak śni mi się spadający samolot... Ale latać się nie boję, tylko zakrętów teraz nie lubię ale i tak zawsze siedzę nad lub obok skrzydła, to silniejsze ode mnie:D
Też miałem kilka ciekawych (co prawda nie az tak jak Twoje) lądowan. Boję się latac ale to uwielbiam więc to robię i będę robił. Pozdro!
Tak, latanie jest cudowne. Niestety przez chęć zysku coraz więcej jest niebezpiecznych sytuacji. Jak pomyślę o wszystkich lotach jakie miałam, co opowiadali znajomi i rodzina to samoloty wcale nie są tak kolorowym i bezstresowym środkiem transportu jak to jest wszędzie reklamowane. O wielu incydentach nikt nigdy się nie dowiedział, bo nikt nie filmował startu czy lądowania, a to nie na rękę przewoźnikom, żeby udostępniać taką wiedzę publicznie. Jak chcesz to napisz mi o swoich lotach, to jeden z tematów o których mogę mówić bez końca :D Pozdrawiam
Mieszkam właśnie w Anglii (nieco na południe od Birmingham) i mogę potwierdzić, że tu czasem lądowania są "ciekawe". Pewnego razu wiało tak, że wprawdzie nie było bezwładnego spadania (a dokładnie j bywały, ale nieznaczne), ale skrzydłami tak rzucało, że jedyna myśl to "jak tak będzie, gdy będziemy bliżej ziemi przy lądowaniu, to na pewno zaryjemy skrzydłem o ziemię i katastrofa murowana". Nie jestem tylko pewien czy ta opisana powyżej cisza była taka zła, bo kilka siedzących za mną kobiet zaczęło się drzeć i ryczeć, że wszyscy zginiemy itp. Nikt ich nie uspokajał, ani nie próbował rozluźnić atmosfery, bo wszyscy byli przekonani, że tak właśnie będzie i reszta siedziała jak sparaliżowana. Ja już się nie modliłem, by wylądować bezpiecznie, tylko żeby w miarę szybko i bezboleśnie zginąć. Na szczęście (a raczej chyba głównie dzięki pilotom) na kilka sekund przed samym lądowaniem lot się w miarę ustabilizował i choć było czuć, że uderzyliśmy twardo i nierówno (koła nie dotknęły pasa równocześnie) to i tak mieliśmy szczęście, że przeżyliśmy. W sumie ciężko opisać to uczucie, gdy sekundę wcześniej jest się pewnym śmierci, a później wszystko się jednak udaje. Niby to powinna być ulga, ale z początku to raczej... zmieszanie. Od tamtej pory boję się latać, choć wcześniej nic takiego nie odczuwałem.
Ci piloci pewnie jeżdzą beemkami i nawet w pracy driftują
to im powinni bić brawo po wylądowaniu a nie tak jak Polacy wiochę robią na świecie, biją brawo każdemu jakby pierwszy raz samolotem lądował
Nie tylko Polacy bija brawo. Inne nacje tez to robia.
sądząc po pofalowanym pasie startowym, który przypomina mi nasze drogi, śmiem twierdzić, że to lotnisko jednak w Polsce się znajduje
pytanie do znawców - czy ten pas startowy nie jest przypadkiem źle zorientowany w stosunku do wiatrów, które tam najczęściej wieją? no i to pofalowanie nawierzchni to chyba też nie jest bez znaczenia?
Wzniesienia na pasie są zawsze, pomagają przy starcie i lądowaniu.
Ale w takim samolocie musi śmierdzieć. Fu
więc mówisz ,że latasz bokiem swoim bmw ?