No chyba cię pogrzało. Najwięcej przyjemności sprawia życie DLA SIEBIE, a nie dla kogoś... Wtedy człowiek czuje się uwiązany, jakby coś go trzymało na tym świecie. Jeśli jednak żyje, bo chce bo cieszy się w pełni szansą bycia na tym świecie- to jest prawdziwe szczęście. Ech, te dzisiejsze pseudomiłości. Nara na besty!
@Trunajtt oj zgadzam się, bardzo mało kobiet woli samotne życie. Wszystkie moje znajome, ciotki i matka patrzyły na moją osobę jak na dziwadło, kiedy mówiłam, że chcę żyć dla siebie a nie kogoś innego. I teraz, po wielu latach... żyję szczęśliwie samotna bez stałego partnera. Nadal patrzą na mnie jak na dziwadło, w tym obcy ludzie, ale oni za mnie nie umrą. Nie rouzmiem rekacji @predatorki i @Antonio1985 na komentarz @vvrytmiereggae, przecież jej twierdzenie również jest poprawne.
W pełni się zgadzam. Trzeba być realistą. Każdy to egoista i tak na prawdę poświęcanie się dla kogoś nie sprawia przyjemności. Co złego w hedonizmie???
Ja nie pisałam nic o związkach czy zwykłej miłości a o całkowitej zależności i opieraniu swojego życia na czyimś istnieniu, unikania tego nie nazywamy samotnością...
Oprócz krótkiego entuzjastycznego wczesnego etapu związku - zwykle są to Twoje dzieci. I owszem - ludzie znajdują w wychowaniu szczęście, satysfakcję i spełnienie. Ale raczej po latach chronicznego niedoborze snu, poważnych brakach życia towarzyskiego i czasu dla siebie, tysiącach domowych prac, zmartwień, problemów i małych dramatów - mało kto nazwie to "żyję naprawdę".
Dokładnie tak jest. Dlatego ja najprawdopodobniej nigdy nie będę miał żony i dzieci. Ktoś powie ze tez będę nieszczęśliwy. Bardzo możliwe ale w tym przypadku każdy wybór jest zły.
@albiorix: myślę, że ktoś żyje naprawdę, gdy pokonuje trudności, a nie wyleguje się na kanapie/siedzi przed kompem; poza tym z czasem ma się więcej przestrzeni dla własnych aktywności nie związanych z dziećmi
@termix369 - nah, oba wybory są dobre. Tj - można mieć szczęśliwe, spełnione i pożyteczne życie tak z dziećmi jak i bez dzieci. Kilka do kilkunastu lat dużego zaangażowania na rzecz innego człowieka może się wydawać przerażające i obce młodemu człowiekowi żyjącemu karierą/nauką/zabawą/hobby etc, ale jest to naturalne i przychodzi samo i ludzie są sami zaskoczeni ile znajdują w sobie energii, cierpliwości i samoorganizacji. Przynajmniej ja byłem. Tak czy siak, raczej wyobrażam sobie, że o "życiu naprawdę" czy "pełni życia" mówią raczej ludzie wspinający się na wysokie góry, żeglujący po oceanach, w szczęśliwych związkach, publikujący książki. Ludzie na etapie życia dla innego człowieka powiedzą raczej "pozwólcie mi przespać 4 godziny pod rząd".
O kuźwa Emilka ma nowego przydupasa. Ale czad
No chyba cię pogrzało. Najwięcej przyjemności sprawia życie DLA SIEBIE, a nie dla kogoś... Wtedy człowiek czuje się uwiązany, jakby coś go trzymało na tym świecie. Jeśli jednak żyje, bo chce bo cieszy się w pełni szansą bycia na tym świecie- to jest prawdziwe szczęście. Ech, te dzisiejsze pseudomiłości. Nara na besty!
To smutne, że tak uważasz
Zmienisz zdanie za 50 lat tylko wtedy będzie już za późno.
@Trunajtt oj zgadzam się, bardzo mało kobiet woli samotne życie. Wszystkie moje znajome, ciotki i matka patrzyły na moją osobę jak na dziwadło, kiedy mówiłam, że chcę żyć dla siebie a nie kogoś innego. I teraz, po wielu latach... żyję szczęśliwie samotna bez stałego partnera. Nadal patrzą na mnie jak na dziwadło, w tym obcy ludzie, ale oni za mnie nie umrą. Nie rouzmiem rekacji @predatorki i @Antonio1985 na komentarz @vvrytmiereggae, przecież jej twierdzenie również jest poprawne.
W pełni się zgadzam. Trzeba być realistą. Każdy to egoista i tak na prawdę poświęcanie się dla kogoś nie sprawia przyjemności. Co złego w hedonizmie???
Ja nie pisałam nic o związkach czy zwykłej miłości a o całkowitej zależności i opieraniu swojego życia na czyimś istnieniu, unikania tego nie nazywamy samotnością...
Oprócz krótkiego entuzjastycznego wczesnego etapu związku - zwykle są to Twoje dzieci. I owszem - ludzie znajdują w wychowaniu szczęście, satysfakcję i spełnienie. Ale raczej po latach chronicznego niedoborze snu, poważnych brakach życia towarzyskiego i czasu dla siebie, tysiącach domowych prac, zmartwień, problemów i małych dramatów - mało kto nazwie to "żyję naprawdę".
Dokładnie tak jest. Dlatego ja najprawdopodobniej nigdy nie będę miał żony i dzieci. Ktoś powie ze tez będę nieszczęśliwy. Bardzo możliwe ale w tym przypadku każdy wybór jest zły.
@albiorix: myślę, że ktoś żyje naprawdę, gdy pokonuje trudności, a nie wyleguje się na kanapie/siedzi przed kompem; poza tym z czasem ma się więcej przestrzeni dla własnych aktywności nie związanych z dziećmi
@termix369 - nah, oba wybory są dobre. Tj - można mieć szczęśliwe, spełnione i pożyteczne życie tak z dziećmi jak i bez dzieci. Kilka do kilkunastu lat dużego zaangażowania na rzecz innego człowieka może się wydawać przerażające i obce młodemu człowiekowi żyjącemu karierą/nauką/zabawą/hobby etc, ale jest to naturalne i przychodzi samo i ludzie są sami zaskoczeni ile znajdują w sobie energii, cierpliwości i samoorganizacji. Przynajmniej ja byłem. Tak czy siak, raczej wyobrażam sobie, że o "życiu naprawdę" czy "pełni życia" mówią raczej ludzie wspinający się na wysokie góry, żeglujący po oceanach, w szczęśliwych związkach, publikujący książki. Ludzie na etapie życia dla innego człowieka powiedzą raczej "pozwólcie mi przespać 4 godziny pod rząd".
Dlatego trzeba żyć dla siebie ;).
Drugi człowiek ma być dodatkiem do moje życia, a nie jego sensem.
Ooooczywiście, ja jestem śmieciem, ale wszyscy inni wokół mnie są taacy zajebiści i powinienem się im całkowicie oddać.
Nowa wersja Titanica?
true
O kurde, te demotowe "mondrosci"
so i'm dead