To prawda. Ja się nie broniłam w lipcu, bo mój promotor tak zwlekał ze spotkaniami ze mną, że już się nie zdążyłam przygotować do obrony. Nikt u niego nie bronił się w lipcu. Tak więc brawo promotorzy.
Dla samodzielnego studenta - promotor idealny, byleby na koniec miał chwilę, żeby przyjąć pracę. Lepszy taki, niż męczybuła, co to każe po 10 razy zmieniać kolejność rozdziałów, wielkość ilustracji i formatowanie w złośliwej nadziei, że się w końcu dyplomantowi rozwali na amen plik w Wordzie. Promotor mojej pracy magisterskiej był tego drugiego typu. Czepiał się każdego słówka, sprawdzał, czy istnieją odpowiedniki w językach obcych i w słowniku wyrazów bliskoznacznych (do dziś nie wiem po co). Koszmar.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
9 lutego 2015 o 12:01
Nie wiem co gorsze, praca magisterska czy 24 egzaminy dyplomowe na ostatnim roku - każdy przedmiot zdajesz praktycznie, pisemnie i ustnie, pomijając zajęcia 8-19 przez cały rok.
Ja miałem super promotora. Nie przeszkadzał mi, nie czepiał się o pierdoły a każdy podpis, jeśli nawet miał krótki, sztywny termin, dostałem na czas. Ale za to dziekanat się mnie czepiał jak diabli. Byłem w dwójce studentów, którzy otrzymali absolutorium na czas (z drugą średnią z całych studiów na roku) z grupy 17 osób (to wszystko co zostało z początkowej grupy prawie 120 osób na I roku), kończyłem pracę dyplomową, to dziekanat w nagrodę mnie skreślił z listy studentów. Aż się sprawa u dziekana oparła.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
9 lutego 2015 o 12:37
Jako promotor stwierdzam, że końcem semestru może się ukrywać celowo, żeby nie oszaleć :)
To prawda. Ja się nie broniłam w lipcu, bo mój promotor tak zwlekał ze spotkaniami ze mną, że już się nie zdążyłam przygotować do obrony. Nikt u niego nie bronił się w lipcu. Tak więc brawo promotorzy.
Tak nieśmiało zapytam, ile razy to już było na głównej?
Dla samodzielnego studenta - promotor idealny, byleby na koniec miał chwilę, żeby przyjąć pracę. Lepszy taki, niż męczybuła, co to każe po 10 razy zmieniać kolejność rozdziałów, wielkość ilustracji i formatowanie w złośliwej nadziei, że się w końcu dyplomantowi rozwali na amen plik w Wordzie. Promotor mojej pracy magisterskiej był tego drugiego typu. Czepiał się każdego słówka, sprawdzał, czy istnieją odpowiedniki w językach obcych i w słowniku wyrazów bliskoznacznych (do dziś nie wiem po co). Koszmar.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2015 o 12:01
Nie wiem co gorsze, praca magisterska czy 24 egzaminy dyplomowe na ostatnim roku - każdy przedmiot zdajesz praktycznie, pisemnie i ustnie, pomijając zajęcia 8-19 przez cały rok.
to masz kiepskiego promotora ...
Ja miałem super promotora. Nie przeszkadzał mi, nie czepiał się o pierdoły a każdy podpis, jeśli nawet miał krótki, sztywny termin, dostałem na czas. Ale za to dziekanat się mnie czepiał jak diabli. Byłem w dwójce studentów, którzy otrzymali absolutorium na czas (z drugą średnią z całych studiów na roku) z grupy 17 osób (to wszystko co zostało z początkowej grupy prawie 120 osób na I roku), kończyłem pracę dyplomową, to dziekanat w nagrodę mnie skreślił z listy studentów. Aż się sprawa u dziekana oparła.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 9 lutego 2015 o 12:37
Ch*jowych macie promotorów. Mój był bardzo spoko, pomocny, miły i (prawie) zawsze miał dla mnie czas.
to trzeba było wybrać papieża na promotora :P