Gdyby tak było to ci z gorszymi kartami na początku mieliby już tylko lepiej, co oznaczałoby, że każdy ma taki sam przydział szczęścia, a wszyscy dobrze wiemy, że tak nie jest...
Kazdy jest kowalem swojego losu. Fakt faktem mozna urodzic sie w 'gorszej rodzinie' ale potem wszystko zalezy od nas samych. Wytrwalosc i stawianie nowych celow to klucz do sukcesu.
@Shilli Demot traktuje właśnie o tym, co ująłeś w drugim zdaniu swojego komentarza. Jeżeli mowa o wytrwałości, to rzecz jasna nieodzowny element każdego sukcesu. Ja chciałem zwrócić uwagę na niesprawiedliwość społeczną. Jeżeli ten demot wskoczy na główną, natychmiast podniosą się głosy, że świat nie jest sprawiedliwy, tak było zawsze. Jednak celem przekazu nie jest negowanie rzeczywistości, a zwrócenie uwagi na fakt, iż nie wszyscy mamy równe szanse w życiu, więc powinniśmy stronić od oceniania tych, którzy mają gorzej m.in ze względu na swoje pochodzenie. To bardzo samolubne kiedy mówimy o biedniejszym znajomym, że to nierób i leń, bo nie godzi się na wyzysk w ciężkiej pracy, podczas gdy osoba oceniająca wciąż pozostaje na utrzymaniu rodziców, "bo się uczy". Co to w ogóle za argument? Ludzie krytyczni, to zazwyczaj Ci o wygodnym położeniu życiowym, których nie spotkał problem biedy i skomplikowany mechanizm wychodzenia z niej, począwszy od przestawienia sposobu myślenia po rożne okoliczności rodzinne, na które sama osoba zainteresowana nie ma żadnego wpływu.
@Shilli W sumie masz rację ale też należy zwrócić uwagę że niektórzy łatwiej mogą kształtować swój los a inni mają trudniej. Np. syn milionera prawdopodobnie będzie milionerem ale też może pieprznąć wszystko i stać się ubogim zakonnikiem, a taki syn dwojga bezdomnych to raczej oligarchą nie zostanie. Jeszcze dochodzi kwestia, że jesteśmy często uzależnieni od innych ludzi albo od swoich ograniczeń np. choroby etc.
Pozostaje pytanie, kiedy jest to "potem" ?? Załóżmy hipotetyczną sytuację, "tradycyjna" patologiczna rodzina, ojciec pije, mają 3 dzieci, matka zarabia minimalną krajową i dostaje jakieś ochłapy z MOPSu . do tego można dołożyć , np. najmłodsze dziecko rok, najstarsze kończy liceum, sorry, trudno być tutaj kowalem swojego losu, bo masz wybór, zająć się rocznym rodzeństwem kiedy matka w pracy a ojciec pijany albo to rodzeństwo zostanie zabrane, no ... i bądź kowalem własnego losu ??
Trudno być kowalem, kiedy nie ma się wyboru, no, zawsze można być "ch..jem" i wysłać rodzeństwo do domu dziecka , taki jest wybór ;)
W efekcie, starsze rodzeństwo nie może się swobodnie edukować, w dalszej perspektywie kończy w biedronce na kasie a jeszcze dalszej zaczyna pić albo ładuje się w toksyczny związek jako DDA, witaj w zaklętym kręgu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
5 stycznia 2016 o 13:27
Jest tylko jedno "ale" - żeby mieć aspiracje, trzeba najpierw mieć jakieś wzorce. Dla dzieciaka wychowanego w patologii naturalnym środowiskiem będzie jego menelska dzielnica i więzienna cela, natomiast autorytetem i idolem - gangster Kiełbasa z sąsiedniej ulicy. On będzie oscylował w tym świecie, bo tylko taki zna i rozumie. Nie będzie marzył o posadzie naukowca ani prezesa, tylko o tym, żeby kiedyś mieć większy biceps, niż Kiełbasa i go wykopać z rewiru. Ludzie rzadko mierzą zdecydowanie poza swoje środowisko.
Ja powiem tak, los i życie bywają różne. Czasem mimo szczerych chęci, ktoś lub coś się stanie i przygwoździ cię do podłogi... Sam się nie pozbierasz. Może zaufasz złym ludziom... Nie wszystko zależy od nas. Może startowaliśmy do dobrej uczelni, ale inni byli lepsi (cóż taki rocznik "orłów", gdzie średnia 5.0 to za mało...). Poza tym, biedniejsze warstwy społeczeństwa też są potrzebne. Jednak nie powinno się nimi gardzić. Co innego to biedna rodzina, co innego to melina i patologia. "Wytrwalosc i stawianie nowych celow to klucz do sukcesu." ja bym raczej powiedział że to podstawa... Kluczem może być pomysł na ów cele :)
Samgwa w zupełności się z tobą nie zgodzę. Znam jedną osobę, która zajmowała się rekrutacją w firmie informatycznej w Krakowie i jedną, która robi to dla Londyńskiego banku. Obydwie przyznają, że na rynku pracy bardziej liczą się tak zwane umiejętności miękkie: radzenie sobie ze stresem, samodzielne zdobywanie wiedzy, odpowiedzialność... Gdyż wiedzę fachową każdy z nas jest w stanie zdobyć w miarę samodzielnie, a to co się uczymy w szkole czy na studiach to są co najwyżej podstawy i to nie zawsze adekwatne do zapotrzebowań pracodawcy. Osoba którą przedstawiłeś już od najmłodszych lat musi zdobywać te umiejętności. Kwestia jest tylko w tym, żeby się nie poddała psychicznie, to naprawdę ma niesamowite możliwości zajść daleko.
@FakDak Twój komentarz z ekonomicznego punktu widzenia ma mocne uzasadnienie. Nie znajdzie on jednak aprobaty u mojej osoby, ponieważ ja nad wyraz cenię sobie godność ludzką i nie zamierzam wspierać treści, które w nią godzą. W żadnym miejscu na ziemi nikt nie powinien głodować tylko z tego tytułu, że nie pracuje, z różnych przyczyn, np choroby czy choćby braku możliwości podjęcia konkretnego zatrudnienia. Co do posiadania umiejętności, to przyznam Ci rację, ale pamiętaj, że często możliwości, którymi dysponujemy nie są traktowane poważnie, bo są "lepsi" ludzie z polecenia. Na nieszczęście PRL się skończył., bo młodzi przynajmniej mieli perspektywy. Rozmawiałem już z niejedną osobą, która w tamtym okresie układała sobie życie i niemal każda z nich bezsprzecznie twierdziła, że było łatwiej. Kiedy dostałeś już mieszkanie mogłeś liczyć na dodatki na zagospodarowanie, meble. Od strony zawodowej np wojsko było prawdziwym wojskiem a nie cyrkiem na kołach z armią generałów, tam naprawdę był duże możliwości rozwoju, nawet bez nie wiadomo jakich pleców, wystarczyło choćby średnie wykształcenie i odpowiednia postawa. Nauka Panie Kolego, to inwestycja ale tylko w momencie, kiedy możesz się jej w pełni poświęcić, nie mając na głowie konieczności dokonywania comiesięcznych opłat, wydatków na zakupy, aby przetrwać. Najwięcej o wykształceniu mówią ci, którzy sami mieli albo mają w życiu z górki pod tym względem, oceniając jak Ty jej zasadność. Nie wiem do kogo była skierowana uwaga odnośnie nieuczącego się 20 latka, ale mam nadzieję, że nie do mnie.
tyle że życie jest tylko jedno/jedno rozdanie a nawet jeśli reinkarnacja istnieje to przecież nie pamiętamy poprzednich żyć/rozdań więc równie dobrze mogło by ich nie być
Nic się nikomu nie trafia. Albo on sam albo jego rodzice zgotowali mu ten los. Trafia to się 6 w totka.
Poza tym nie wierzę w bezdomność genetyczną. 90% to wybór. Jakby tego nie uzasadniać i usprawiedliwiać.
Dla chętnego jest praca. Ciężka, słabo płatna ale jest. To nie czasy SLD, gdzie bezrobocie sięgało 25%. A jak praca jest to jest i możliwość wynajęcia jakiegoś mikromieszkania. A dalej z górki. A jak komuś się pracować nie chce - to niech nie pracuje i nie je.
Taka szybka Kalkulacja: Zarabiasz na rękę 750PLN, mieszkanie to min. 1000PLN. Ja tutaj żadnej możliwości nie widzę. To jest skalkulowane tak, aby Polaczków zająć i żeby się nie buntowały.
@Auerbauer Obawiam się, że nim doczekasz się tego z górki to będziesz miał już poważne problemy ze zdrowiem, bo każda ciężka, zwłaszcza fizyczna praca z czasem zaczyna o sobie przypominać, niestety w tym niekorzystnym wymiarze.
Gdyby tak było to ci z gorszymi kartami na początku mieliby już tylko lepiej, co oznaczałoby, że każdy ma taki sam przydział szczęścia, a wszyscy dobrze wiemy, że tak nie jest...
@rageman95 ty chyba nigdy nie grałeś w karty .......
Kazdy jest kowalem swojego losu. Fakt faktem mozna urodzic sie w 'gorszej rodzinie' ale potem wszystko zalezy od nas samych. Wytrwalosc i stawianie nowych celow to klucz do sukcesu.
@Shilli Demot traktuje właśnie o tym, co ująłeś w drugim zdaniu swojego komentarza. Jeżeli mowa o wytrwałości, to rzecz jasna nieodzowny element każdego sukcesu. Ja chciałem zwrócić uwagę na niesprawiedliwość społeczną. Jeżeli ten demot wskoczy na główną, natychmiast podniosą się głosy, że świat nie jest sprawiedliwy, tak było zawsze. Jednak celem przekazu nie jest negowanie rzeczywistości, a zwrócenie uwagi na fakt, iż nie wszyscy mamy równe szanse w życiu, więc powinniśmy stronić od oceniania tych, którzy mają gorzej m.in ze względu na swoje pochodzenie. To bardzo samolubne kiedy mówimy o biedniejszym znajomym, że to nierób i leń, bo nie godzi się na wyzysk w ciężkiej pracy, podczas gdy osoba oceniająca wciąż pozostaje na utrzymaniu rodziców, "bo się uczy". Co to w ogóle za argument? Ludzie krytyczni, to zazwyczaj Ci o wygodnym położeniu życiowym, których nie spotkał problem biedy i skomplikowany mechanizm wychodzenia z niej, począwszy od przestawienia sposobu myślenia po rożne okoliczności rodzinne, na które sama osoba zainteresowana nie ma żadnego wpływu.
@Shilli W sumie masz rację ale też należy zwrócić uwagę że niektórzy łatwiej mogą kształtować swój los a inni mają trudniej. Np. syn milionera prawdopodobnie będzie milionerem ale też może pieprznąć wszystko i stać się ubogim zakonnikiem, a taki syn dwojga bezdomnych to raczej oligarchą nie zostanie. Jeszcze dochodzi kwestia, że jesteśmy często uzależnieni od innych ludzi albo od swoich ograniczeń np. choroby etc.
Pozostaje pytanie, kiedy jest to "potem" ?? Załóżmy hipotetyczną sytuację, "tradycyjna" patologiczna rodzina, ojciec pije, mają 3 dzieci, matka zarabia minimalną krajową i dostaje jakieś ochłapy z MOPSu . do tego można dołożyć , np. najmłodsze dziecko rok, najstarsze kończy liceum, sorry, trudno być tutaj kowalem swojego losu, bo masz wybór, zająć się rocznym rodzeństwem kiedy matka w pracy a ojciec pijany albo to rodzeństwo zostanie zabrane, no ... i bądź kowalem własnego losu ??
Trudno być kowalem, kiedy nie ma się wyboru, no, zawsze można być "ch..jem" i wysłać rodzeństwo do domu dziecka , taki jest wybór ;)
W efekcie, starsze rodzeństwo nie może się swobodnie edukować, w dalszej perspektywie kończy w biedronce na kasie a jeszcze dalszej zaczyna pić albo ładuje się w toksyczny związek jako DDA, witaj w zaklętym kręgu.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 5 stycznia 2016 o 13:27
Jest tylko jedno "ale" - żeby mieć aspiracje, trzeba najpierw mieć jakieś wzorce. Dla dzieciaka wychowanego w patologii naturalnym środowiskiem będzie jego menelska dzielnica i więzienna cela, natomiast autorytetem i idolem - gangster Kiełbasa z sąsiedniej ulicy. On będzie oscylował w tym świecie, bo tylko taki zna i rozumie. Nie będzie marzył o posadzie naukowca ani prezesa, tylko o tym, żeby kiedyś mieć większy biceps, niż Kiełbasa i go wykopać z rewiru. Ludzie rzadko mierzą zdecydowanie poza swoje środowisko.
Ja powiem tak, los i życie bywają różne. Czasem mimo szczerych chęci, ktoś lub coś się stanie i przygwoździ cię do podłogi... Sam się nie pozbierasz. Może zaufasz złym ludziom... Nie wszystko zależy od nas. Może startowaliśmy do dobrej uczelni, ale inni byli lepsi (cóż taki rocznik "orłów", gdzie średnia 5.0 to za mało...). Poza tym, biedniejsze warstwy społeczeństwa też są potrzebne. Jednak nie powinno się nimi gardzić. Co innego to biedna rodzina, co innego to melina i patologia. "Wytrwalosc i stawianie nowych celow to klucz do sukcesu." ja bym raczej powiedział że to podstawa... Kluczem może być pomysł na ów cele :)
Samgwa w zupełności się z tobą nie zgodzę. Znam jedną osobę, która zajmowała się rekrutacją w firmie informatycznej w Krakowie i jedną, która robi to dla Londyńskiego banku. Obydwie przyznają, że na rynku pracy bardziej liczą się tak zwane umiejętności miękkie: radzenie sobie ze stresem, samodzielne zdobywanie wiedzy, odpowiedzialność... Gdyż wiedzę fachową każdy z nas jest w stanie zdobyć w miarę samodzielnie, a to co się uczymy w szkole czy na studiach to są co najwyżej podstawy i to nie zawsze adekwatne do zapotrzebowań pracodawcy. Osoba którą przedstawiłeś już od najmłodszych lat musi zdobywać te umiejętności. Kwestia jest tylko w tym, żeby się nie poddała psychicznie, to naprawdę ma niesamowite możliwości zajść daleko.
@FakDak Twój komentarz z ekonomicznego punktu widzenia ma mocne uzasadnienie. Nie znajdzie on jednak aprobaty u mojej osoby, ponieważ ja nad wyraz cenię sobie godność ludzką i nie zamierzam wspierać treści, które w nią godzą. W żadnym miejscu na ziemi nikt nie powinien głodować tylko z tego tytułu, że nie pracuje, z różnych przyczyn, np choroby czy choćby braku możliwości podjęcia konkretnego zatrudnienia. Co do posiadania umiejętności, to przyznam Ci rację, ale pamiętaj, że często możliwości, którymi dysponujemy nie są traktowane poważnie, bo są "lepsi" ludzie z polecenia. Na nieszczęście PRL się skończył., bo młodzi przynajmniej mieli perspektywy. Rozmawiałem już z niejedną osobą, która w tamtym okresie układała sobie życie i niemal każda z nich bezsprzecznie twierdziła, że było łatwiej. Kiedy dostałeś już mieszkanie mogłeś liczyć na dodatki na zagospodarowanie, meble. Od strony zawodowej np wojsko było prawdziwym wojskiem a nie cyrkiem na kołach z armią generałów, tam naprawdę był duże możliwości rozwoju, nawet bez nie wiadomo jakich pleców, wystarczyło choćby średnie wykształcenie i odpowiednia postawa. Nauka Panie Kolego, to inwestycja ale tylko w momencie, kiedy możesz się jej w pełni poświęcić, nie mając na głowie konieczności dokonywania comiesięcznych opłat, wydatków na zakupy, aby przetrwać. Najwięcej o wykształceniu mówią ci, którzy sami mieli albo mają w życiu z górki pod tym względem, oceniając jak Ty jej zasadność. Nie wiem do kogo była skierowana uwaga odnośnie nieuczącego się 20 latka, ale mam nadzieję, że nie do mnie.
Z tym że w każdej poważnej grze w karty gra się co najmniej kilkadziesiąt rozdań. Więc każdy ma +/- takie same karty
Wielu ma w rękawie wiele Asów.
tyle że życie jest tylko jedno/jedno rozdanie a nawet jeśli reinkarnacja istnieje to przecież nie pamiętamy poprzednich żyć/rozdań więc równie dobrze mogło by ich nie być
Są też tacy co chcą wprowadzać własne zasady gry.
Symboliczne takie... ten biurowiec w tle to budynek ZUS w Łodzi :)
Nic się nikomu nie trafia. Albo on sam albo jego rodzice zgotowali mu ten los. Trafia to się 6 w totka.
Poza tym nie wierzę w bezdomność genetyczną. 90% to wybór. Jakby tego nie uzasadniać i usprawiedliwiać.
A nie rozdanie? Bo czy talie nie są takie same?
Rozdanie brzmi lepiej, ale w chwili tworzenia demota to słowo wyleciało mi z głowy.
Dla chętnego jest praca. Ciężka, słabo płatna ale jest. To nie czasy SLD, gdzie bezrobocie sięgało 25%. A jak praca jest to jest i możliwość wynajęcia jakiegoś mikromieszkania. A dalej z górki. A jak komuś się pracować nie chce - to niech nie pracuje i nie je.
Taka szybka Kalkulacja: Zarabiasz na rękę 750PLN, mieszkanie to min. 1000PLN. Ja tutaj żadnej możliwości nie widzę. To jest skalkulowane tak, aby Polaczków zająć i żeby się nie buntowały.
@Auerbauer Obawiam się, że nim doczekasz się tego z górki to będziesz miał już poważne problemy ze zdrowiem, bo każda ciężka, zwłaszcza fizyczna praca z czasem zaczyna o sobie przypominać, niestety w tym niekorzystnym wymiarze.
"To nie życie zmienia nas, to my wprowadzamy zmiany,
Nikt nie da lepszych kart, mamy jedno rozdanie"