To chyba autor tego demota upadł na głowę. Osoba w nim opisanie dobrze prawi - jeśli to ktoś do mnie dzwoni z interesem i ma interes w pożyczaniu mi pieniędzy to on powinien być tym, który mi płaci albo przynamniej powiniem podzielić się ze mną zyskami. Banki po prostu szukają jełopów i tyle.
Dlaczego, autorze, posądzasz o problemy z głową człowieka, który w całkiem udany i sarkastyczny sposób objaśnił, o co właściwie chodzi nie tylko bankom, ale wszystkim firmom wciskającym namolnie dowolne usługi? Tak, my wszyscy wiemy, że to tak nie działa. Wiemy, że bank musi zarobić, bo na tym polega sens jego istnienia. Tyle, że taka codzienna logika podpowiada coś zupełnie innego. Skoro ja chcę pożyczyć od sąsiada wiertarkę, to warunki stawia sąsiad, bo to ja mam potrzebę wywiercenia otworu, a nie dysponuję narzędziem - sąsiad może pożyczyć, ale ma też prawo powiedzieć "a kup se, nie pożyczam", bo wiertarka jest jego i on ma nad nią władzę. Tymczasem "wciskacze" usług zachowują się jak sąsiad, który zaczepia Cię w windzie i mówi "Ej, wiertarkę ci pożyczę!" "Ale ja nie chcę nic wiercić" "Ale wywierć sobie! Na przykład, o! W ścianie, taaaki otwór! Co to za ściana bez otworu? Żadna ściana! Zobacz jaka fajna wiertarka! Pożyczę ci..." "Ale ja nie chcę, wywierciłem sobie już kiedyś co trzeba, już nie muszę..." "Kurde, sąsiad, ale zobacz, Kowalski wczoraj wiercił, Malinowski przed chwilą skończył, Wiśniewski to już piąty raz w tym tygodniu wierci! Wszyscy wiercą! Nie ma co się zastanawiać, trzeba wiercić! Tylko fajni wiercą, a ty chyba chcesz być fajny, nie?" Logicznym jest, że w takiej sytuacji po prostu zapytasz tego sąsiada, o co mu do jasnej cholery chodzi z tą wiertarką. Co słyszysz? "Mnie? O nic nie chodzi, jestem fajnym sąsiadem, który chce ci pożyczyć fajną wiertarkę, żebyś też był fajny, zobacz! Udar ma, wiertła z węglików spiekanych, moc taka, że człowieeeku!" "No dobra... to pożycz" "O super, świetnie, że się zdecydowałeś, to umawiamy się tak - za pierwszą godzinę używania 50 zł, potem za każdą godzinę 35, ubezpieczenie, opłata za to, że ci ją spakuję do walizki, oczywiście jutro o piątej rano pobudka, bo potrzebuję, żeby ktoś mnie, mojemu znajomemu, kuzynowi, siostrze i szwagierce wywiercił parę otworów, inaczej kara umowna 500 zł, albo spotykamy się w sądzie, a uwierz sąsiad, mam dobrych prawników..." "Eee, to ja mam to w dupie" "Ale jak to? Taka fajna wiertarka? Nie chcesz, żebym ci pożyczył?"
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
18 listopada 2016 o 15:50
@Arkadiusz19872 prościej już tego chyba się nie da opisać :) Tylko jeden szczegół. Sąsiadowi zwyczajnie płacą za pożyczanie wiertarki. I za wciskanie na siłę. Takie dostał wytyczne i tak robi, jak w ryj za to dostanie to nie do końca z jego winy...ale i nie pod przymusem, praca jak praca, znajdzie się inna.
@Soul_shade Racja, chociaż tu jeszcze bardziej uprościłem - sąsiad to po prostu bank jako całość, a więc także jego dział marketingowy czy firmy telemarketingowe pracujące dla niego. Oni wszyscy zarabiają na swojej skuteczności, więc idea cały czas ta sama - zyskuje każdy, tylko nie ten, któremu chce się coś wcisnąć. Oczywiście wszystko to w masce takiego "dobrego sąsiada", który przecież chce dać i zupełnie nie rozumie, czemu mu się odmawia.
@Arkadiusz19872 zwracam na to uwagę właśnie dlatego, że najczęściej obrywa się nie temu, co powinien. Pozwolę sobie przytoczyć niedawną historię...
Stoję na poczcie w kolejce. W pewnym momencie wchodzi starsza pani. Podchodzi do pana (pracownika poczty) przy stoliku i mówi, że z ostatniej emerytury czy tam renty było za mało pieniędzy. Pan tłumaczy spokojnie, że to nie wina poczty ale sprawdzi. I grzebie, grzebie w dokumentach...no nie, wszystko się zgadza. Po prostu trzeba iść do ZUS bo ostatnio niektórym świadczenia poobcinali. Ale pani nadal wie, że "fajnie było przytulić mojego pieniążka, nie? rączka swędziała (...)". I pan na poczcie w tej chwili ma jej wypłacić 100zł, bo to on ukradł.
Czynności w tej placówce zajęły mi dobrą godzinę, sporo papierów. A pan nadal musiał tłumaczyć, że wina nie jest jego tylko ZUS, to ZUS wypłacił mniej i to co ona dostała zgadza się z dokumentami. Wychodząc uśmiechnąłem się ze współczuciem do pana, pan do mnie, a w jego oczach było widać to, co zobaczysz w oczach psiaków w kojcach wychodząc ze schroniska...
A to bardzo łagodna wersja, w analogicznych sytuacjach niekiedy dochodzi nawet do rękoczynów. Pracownicy to pracownicy. To trochę tak jakbyś pobił piekarza, bo chleb jest niedobry. Tylko, że on to robi według z góry narzuconej receptury...
Pracownik banku też ma wytyczne. Ma być ubrany tak, jak mu kazali. Ma suszyć zęby jeszcze zanim próg przekroczysz, bo mu kazali. A głos w słuchawce ma być miły i jednocześnie upierdliwy - bo mu kazali. Dlatego mimo wszystko lepiej grzecznie podziękować, a jeśli nalega to poprosić by więcej nie dzwonili i chamsko się rozłączyć. To lepsze, niż wyzwiska w stronę Bogu ducha winnej kobiety (zwykle kobiety). W taki sposób tylko psujesz komuś dzień, ranisz mimo wszystko a nic nie zyskujesz, bo kierownik, który nakazał rozmowę w takiej a nie innej formie ma głęboko gdzieś twoje wyzwiska.
Z resztą sprawa jest łatwiejsza gdy rozmowę nagrywają. Wtedy proste "nie wyrażam zgody na nagrywanie" załatwia wszystko.
No ci bankowcy na głowę upadli. Myślą że znajdą głupszych od siebie. A nie sorry chyba znajdują :D
@aio ehh nie zrozumiałeś sarkazmu?
@kriseq1970 ja myślę, że to chyba Ty nie zrozumiałeś.
@damager a Ty nie zrozumiałeś tego co ja zrozumiałem, a czego nie zrozumiał aio
@kriseq1970 ale za to zrozumiałem, że palisz za dużo tego gówna.
@damager szkoda, że jesteś spięty ... wyluzuj ... peace ... masz ode mnie plusa, rozumiem, że lubisz mieć rację więc przyznaję: masz rację :D
@LateNight Możesz uzasadnić swoją głęboką myśl? Bo autorowi tekstu trudno odmówić logiki.
Z głową to mają coś ci co nie zrozumieli sarkazmu w treści tego demota.
Przecież dobrze napisał koleś, idioci.
Autorka demota nie popisała się :)
Autor demota karmi trolla.
To chyba autor tego demota upadł na głowę. Osoba w nim opisanie dobrze prawi - jeśli to ktoś do mnie dzwoni z interesem i ma interes w pożyczaniu mi pieniędzy to on powinien być tym, który mi płaci albo przynamniej powiniem podzielić się ze mną zyskami. Banki po prostu szukają jełopów i tyle.
Problem z głową ma ten, kto nie potrafi dostrzec ironii - czyli autor demota.
Dlaczego, autorze, posądzasz o problemy z głową człowieka, który w całkiem udany i sarkastyczny sposób objaśnił, o co właściwie chodzi nie tylko bankom, ale wszystkim firmom wciskającym namolnie dowolne usługi? Tak, my wszyscy wiemy, że to tak nie działa. Wiemy, że bank musi zarobić, bo na tym polega sens jego istnienia. Tyle, że taka codzienna logika podpowiada coś zupełnie innego. Skoro ja chcę pożyczyć od sąsiada wiertarkę, to warunki stawia sąsiad, bo to ja mam potrzebę wywiercenia otworu, a nie dysponuję narzędziem - sąsiad może pożyczyć, ale ma też prawo powiedzieć "a kup se, nie pożyczam", bo wiertarka jest jego i on ma nad nią władzę. Tymczasem "wciskacze" usług zachowują się jak sąsiad, który zaczepia Cię w windzie i mówi "Ej, wiertarkę ci pożyczę!" "Ale ja nie chcę nic wiercić" "Ale wywierć sobie! Na przykład, o! W ścianie, taaaki otwór! Co to za ściana bez otworu? Żadna ściana! Zobacz jaka fajna wiertarka! Pożyczę ci..." "Ale ja nie chcę, wywierciłem sobie już kiedyś co trzeba, już nie muszę..." "Kurde, sąsiad, ale zobacz, Kowalski wczoraj wiercił, Malinowski przed chwilą skończył, Wiśniewski to już piąty raz w tym tygodniu wierci! Wszyscy wiercą! Nie ma co się zastanawiać, trzeba wiercić! Tylko fajni wiercą, a ty chyba chcesz być fajny, nie?" Logicznym jest, że w takiej sytuacji po prostu zapytasz tego sąsiada, o co mu do jasnej cholery chodzi z tą wiertarką. Co słyszysz? "Mnie? O nic nie chodzi, jestem fajnym sąsiadem, który chce ci pożyczyć fajną wiertarkę, żebyś też był fajny, zobacz! Udar ma, wiertła z węglików spiekanych, moc taka, że człowieeeku!" "No dobra... to pożycz" "O super, świetnie, że się zdecydowałeś, to umawiamy się tak - za pierwszą godzinę używania 50 zł, potem za każdą godzinę 35, ubezpieczenie, opłata za to, że ci ją spakuję do walizki, oczywiście jutro o piątej rano pobudka, bo potrzebuję, żeby ktoś mnie, mojemu znajomemu, kuzynowi, siostrze i szwagierce wywiercił parę otworów, inaczej kara umowna 500 zł, albo spotykamy się w sądzie, a uwierz sąsiad, mam dobrych prawników..." "Eee, to ja mam to w dupie" "Ale jak to? Taka fajna wiertarka? Nie chcesz, żebym ci pożyczył?"
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 listopada 2016 o 15:50
@Arkadiusz19872 prościej już tego chyba się nie da opisać :) Tylko jeden szczegół. Sąsiadowi zwyczajnie płacą za pożyczanie wiertarki. I za wciskanie na siłę. Takie dostał wytyczne i tak robi, jak w ryj za to dostanie to nie do końca z jego winy...ale i nie pod przymusem, praca jak praca, znajdzie się inna.
@Soul_shade Racja, chociaż tu jeszcze bardziej uprościłem - sąsiad to po prostu bank jako całość, a więc także jego dział marketingowy czy firmy telemarketingowe pracujące dla niego. Oni wszyscy zarabiają na swojej skuteczności, więc idea cały czas ta sama - zyskuje każdy, tylko nie ten, któremu chce się coś wcisnąć. Oczywiście wszystko to w masce takiego "dobrego sąsiada", który przecież chce dać i zupełnie nie rozumie, czemu mu się odmawia.
@Arkadiusz19872 zwracam na to uwagę właśnie dlatego, że najczęściej obrywa się nie temu, co powinien. Pozwolę sobie przytoczyć niedawną historię...
Stoję na poczcie w kolejce. W pewnym momencie wchodzi starsza pani. Podchodzi do pana (pracownika poczty) przy stoliku i mówi, że z ostatniej emerytury czy tam renty było za mało pieniędzy. Pan tłumaczy spokojnie, że to nie wina poczty ale sprawdzi. I grzebie, grzebie w dokumentach...no nie, wszystko się zgadza. Po prostu trzeba iść do ZUS bo ostatnio niektórym świadczenia poobcinali. Ale pani nadal wie, że "fajnie było przytulić mojego pieniążka, nie? rączka swędziała (...)". I pan na poczcie w tej chwili ma jej wypłacić 100zł, bo to on ukradł.
Czynności w tej placówce zajęły mi dobrą godzinę, sporo papierów. A pan nadal musiał tłumaczyć, że wina nie jest jego tylko ZUS, to ZUS wypłacił mniej i to co ona dostała zgadza się z dokumentami. Wychodząc uśmiechnąłem się ze współczuciem do pana, pan do mnie, a w jego oczach było widać to, co zobaczysz w oczach psiaków w kojcach wychodząc ze schroniska...
A to bardzo łagodna wersja, w analogicznych sytuacjach niekiedy dochodzi nawet do rękoczynów. Pracownicy to pracownicy. To trochę tak jakbyś pobił piekarza, bo chleb jest niedobry. Tylko, że on to robi według z góry narzuconej receptury...
Pracownik banku też ma wytyczne. Ma być ubrany tak, jak mu kazali. Ma suszyć zęby jeszcze zanim próg przekroczysz, bo mu kazali. A głos w słuchawce ma być miły i jednocześnie upierdliwy - bo mu kazali. Dlatego mimo wszystko lepiej grzecznie podziękować, a jeśli nalega to poprosić by więcej nie dzwonili i chamsko się rozłączyć. To lepsze, niż wyzwiska w stronę Bogu ducha winnej kobiety (zwykle kobiety). W taki sposób tylko psujesz komuś dzień, ranisz mimo wszystko a nic nie zyskujesz, bo kierownik, który nakazał rozmowę w takiej a nie innej formie ma głęboko gdzieś twoje wyzwiska.
Z resztą sprawa jest łatwiejsza gdy rozmowę nagrywają. Wtedy proste "nie wyrażam zgody na nagrywanie" załatwia wszystko.
Zgadzam się autorze, musisz mieć poważne problemy z głową, jeżeli nie rozumiesz tego co ten człowiek napisał...