Mimo że na pamięć już znamy triki stosowane przez usiłujących przerazić nas filmowców, to i tak zawsze nabieramy się na ich stare jak świat sztuczki. Dziś opowiemy wam o tych archetypowych wręcz technikach, które od zawsze sprawiają, że podskakujemy na kinowym fotelu, a serducho telepie się z szybkością sekcji rytmicznej w kawałkach Behemotha.
Klasyk, który obecnie jest coraz głośniej krytykowany, jako metoda wybitnie wręcz prymitywna i brutalna. Efekt uzyskuje się głównie przez budowanie stosunkowo leniwej, bezpiecznej atmosfery, a następnie gwałtownie ciska się w widza widokiem wyskakującego nie wiadomo skąd „potwora”. Scenie tej towarzyszy najczęściej donośny dźwięk.
Ta ordynarnie wręcz prostacka technika działa zawsze – choćbyśmy film znali na pamięć i doskonale wiedzieli, co nas czeka.
Prawdziwy boom na tę formę straszenia rozpoczął się w latach 80., kiedy to nastąpił rozkwit B-klasowych filmów typu „slasher”, czyli produkcji, w których zły morderca wyrzyna wszystkich bohaterów pień, stosując coraz to ambitniejsze metody zadawania bólu i zgrabnego kończenia człeczego życia doczesnego.
A to jeden z ulubionych rekwizytów horrorowych twórców. Szkoda tylko, że większość ujęć z wykorzystaniem lustra ogranicza się niestety do jednej i tej samej, wyeksploatowanej do porzygu, sceny.
Wiadomo – lustro znajduje się na szafce w łazience. Bohater zbliża się do niego, zerka od niechcenia na swoje odbicie, otwiera szafkę, coś z niej wyciąga (najczęściej pudełko z lekami), zamyka drzwiczki i wtedy AAAARRGGGHHH! - w lustrzanym odbiciu widać nadgniłą, bladą staruszkę stojącą za plecami bohatera (lub też inne indywiduum, którego zobaczyć w tych okolicznościach nie chcielibyśmy)!
Mamy więc mordercę i ofiarę. My – widzowie – doskonale wiemy o tym, że lada moment antagonista zrobi komuś bolesne kuku. Mało tego – sadystyczną frajdę sprawia nam to, że nieszczęsna ofiara niczego się nie spodziewa. Tu nie ma żadnego zaskoczenia, podskakiwania na fotelu czy krzyku przerażenia. Ta znana głównie ze slasherów technika polega najczęściej na przygotowaniu nas do wymyślnej jatki, gdzie ekran wypełni krew, wnętrzności i łzy umierającej sieroty.
To już znacznie współcześniejsza wariacja powyższej metody, a właściwie – jej rozwinięcie. Kiedy kilka sekund po wyskoczeniu „kota” zaczniemy się już uspokajać i wraz z bohaterką śmiać się będziemy z tego, że zwykły sierściuch prawie doprowadził nas do zawału, nagle na biedną kobiecinę rzuci się prawdziwe monstrum. W tym momencie filmowcy pragną, aby nasze pęcherze moczowe zapomniały o swej naczelnej funkcji.
To bardziej dosadna wariacja „zabawy w chowanego”. Z ta jednak różnicą, że tym razem twórcy filmu pozwalają nam spojrzeć na przebieg akcji oczami antagonisty. Przez chwilę możemy stać się postacią, której tak naprawdę w głębi duszy od samego początku dzielnie kibicujemy.
Specjalistami wykorzystania tej techniki są Włosi, którzy kilka dekad temu nakręcili cały stos bardzo dosadnych w przekazie horrorów. Pierwszoosobowy widok towarzyszył najczęściej brutalnym scenom mordów, tortur lub gwałtów.
Tymczasem najbardziej sztandarowym przykładem takiego zabiegu jest klasyk Stevena Spielberga, czyli „Szczęki”!
Osiłek z twarzą zasłoniętą maską hokejową nie może nas niczym zaskoczyć – wszystko o nim wiemy i znamy jego metody zabijania. Kiedy więc mamy takiego bohatera, którego zdążyliśmy dobrze już dobrze poznać i dokładnie mu się przyjrzeć, trudno jest skutecznie wywołać u widzów efekt przerażenia.
Okazuje się tymczasem, że doskonałą zanętą dla wyobraźni kinomanów jest uczynienie z antagonisty postaci tajemniczej, takiej, której obecność zaznaczana jest drobnymi niuansami – przemykającym gdzieś w tle cieniem, cichym skrzypieniem drewnianej podłogi czy na przykład smętnym, niewyraźnym jękiem wydawanym w oddali.
Po tę metodę najchętniej sięgają twórcy gatunku określanego jako „found footage”. To filmy nakręcone w konwencji pozornie amatorskich nagrań z ręcznej kamery. Najbardziej tu znanym przykładem jest oczywiście „Blair Witch Project”.
Chyba nigdzie się nie pomyliłem, jak coś proszę mnie poprawić :)
1. Martwe zło (2013)
2. Obecność
3. Halloween 2 (1981)
4. Piątek 13 VI Jason Żyje
5. Blair Witch Project
6. - jak w tytule
7. Shutter (amerykański remake)
8. Teksańska maskara 2 (1986)
9. Nienarodzony
10. Ludzie-koty (1942)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 listopada 2016 o 20:22
Co niby strasznego w tym filmie sierocicniec? straszne nudy i flaki z olejem, juz klan jest ciekawszy