Pamiętam, jak za dzieciaka szło się z przedszkola z kukłami i zrzucało podpalane z mostu. Potem ktoś wymyślił, że nie wolno ich palić i rzucaliśmy bez efektów piromańskich, aż w końcu ekologia zabiła ten zwyczaj. Swoją drogą, patrząc na to dzisiaj swoimi dorosłymi oczami, aż trudno mi uwierzyć, że mimo setek lat wraz z okresem intensywnego tępienia starych zwyczajów przez katolicyzm, niektóre zwyczaje potrafiły się aż tak długo utrzymać...
A już za niedługo znów zewsząd będzie widać płomienie sobótkowych stosów :)
Piękną mieliśmy wiarę, piękną mamy mitologię. To niezwykle krzepiące, że nie udało się kościołowi rzymskiemu jej zniszczyć, wytępić i wyrzucić z naszej pamięci.
U mnie Marzannę to zawsze topilło się w rzece.
Doszkalamy się dokładniej co do słowiańskich wierzeń... ;)
Ale się stoczyła...
Pamiętam, jak za dzieciaka szło się z przedszkola z kukłami i zrzucało podpalane z mostu. Potem ktoś wymyślił, że nie wolno ich palić i rzucaliśmy bez efektów piromańskich, aż w końcu ekologia zabiła ten zwyczaj. Swoją drogą, patrząc na to dzisiaj swoimi dorosłymi oczami, aż trudno mi uwierzyć, że mimo setek lat wraz z okresem intensywnego tępienia starych zwyczajów przez katolicyzm, niektóre zwyczaje potrafiły się aż tak długo utrzymać...
A już za niedługo znów zewsząd będzie widać płomienie sobótkowych stosów :)
ehh mam kolezanke ktora ma na imie Marzanna.. Ciezko jej bylo w podstawowce :/
Piękną mieliśmy wiarę, piękną mamy mitologię. To niezwykle krzepiące, że nie udało się kościołowi rzymskiemu jej zniszczyć, wytępić i wyrzucić z naszej pamięci.
Marzannę kiedyś też palono bądź topiono w czasie wiosennego Jarego Święta :)