Czyli odsiał ziarna od plew :) Skoro nie wróci to znaczy że jej nie zależy, a jej bycie matką chrzestną w najlepszym wypadku skończyłoby się na kupnie roweru na komunie.
@Saladyn1 Dokładnie. Bycie matką chrzestną do czegoś zobowiązuje. Do tego, by kupić dziecku prezent, a najpewniej na tym by się to kończyło nie trzeba znać modlitw, nie trzeba znać przykazań, nie trzeba przyjmować jakichkolwiek sakramentów, nie trzeba być nawet wierzącym.
@1Kyre Bo nie trzeba. Wystarczy być szczerym, a nie grać. Jeden warunek: trzeba powiedzieć że chce się być chrzestnym i dlaczego, pomimo że nie jest się wierzącym i złożyć kilka obietnic. Znam kilka takich przypadków.
@Saladyn1 "Skoro nie wróci to znaczy że jej nie zależy..."
A jeśli wróci i wyrecytuje te przykazania i jeszcze kilka prawd to znaczy, że jest wierząca i się nadaje?
@RomekC Nie, ale to oznacza że jej zależy i może nie będzie z chrześniakiem co tydzień zasuwać do Kościoła, ale na pewno nie jest to dla niej tylko okazja do imprezowania i nie robi tego bo to fajnie i koleżanka\siostra prosiła.
@Saladyn1 "...na pewno nie jest to dla niej tylko okazja do imprezowania i nie robi tego bo to fajnie i koleżanka\siostra prosiła."
Tak się zachowuje około 90% chrzestnych. Sam mam jednego chrześniaka i mnóstwo jest dzieci w mojej rodzinie. Moja żona na piątkę. Nikt z mojej rodziny, ze znajomych nie interesuje się wychowaniem religijnym swoich chrześniaków.
Ja wiem, że tak powinno być. Ale nie jest. I czepianie się akurat tej niezbyt praktykującej osoby jest nadgorliwością. Albo wszystkich sprawdzamy albo nikogo - chodzi o znajomość tych regułek i tego jakimi chrzestnymi będą.
@RomekC U mnie w rodzinie wygląda to inaczej. Biorąc na siebie bycie chrzestnym, bierzesz zobowiązanie że jeżeli rodzicom tego dziecka coś się stanie - to o nie zadbasz. Więc to dość ważna decyzja. Chrzestny to też ta osoba która wspiera gdy rodzice nie mogą - sama to doświadczyłam podczas pogrzebu babci, gdzie moi chrzestni pomagali mi sporo rzeczy ogarnąć. To osoby, na które dziecko powinno zawsze móc liczyć.
@Cascabel "U mnie w rodzinie wygląda to inaczej. Biorąc na siebie bycie chrzestnym, bierzesz zobowiązanie że jeżeli rodzicom tego dziecka coś się stanie - to o nie zadbasz..."
To jest zrozumiałe. Chodzi mi o aspekt religijny. Zauważ, że w żadnym miejscu nie wspomniałaś o religii, wychowaniu religijnym. Np. że rodzice chrzestni pomagają rodzicom dziecka w wychowaniu religijnym chrześniaka.
@RomekC To proste. Bo u mnie aspekt religijny w tym kontekście nie istnieje - chrzestny to rola czysto symboliczna. Do wychowania religijnego - nic nie ma. Dodam więcej: pisałam o tym, że nie trzeba być wierzącym by zostać chrzestnym: w rodzinie mam trzy wypadki osób, które nie wierzą, a mimo to pełnią taką rolę za zgodą księży. Bo są tu ważniejsze i mniej ważne rzeczy.
Doskonale rozumiem tą panią. Miałem cos takiego jak chciałem zostać kierowcą autobusu. Poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną , a ci się mnie pytają czy potrafię jeździć autobusem. No kiedyś przejechałem kilka przystanków na ostatnim siedzeniu i do tego potrafię odróżnić Scanię od Solarisa. Dodatkowo mam prawo jazdy kategorii B. Wyobraźcie sobie że kazali mi wrócić jak zrobię prawo jazdy na autobus. Już nigdy nie wsiądę do komunikacji publicznej. Nigdy.
PS. Patrzę na komentarze i mam wrażenie że tylu światłych teologów i znawców kościoła żaden sobór nie zgromadził. Przy tym najzabawniejsi są ci, którzy próbują nieść kaganek oświecenia ciemnemu zindoktrynowanemu ludowi.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
22 września 2018 o 14:53
@wladek1
DOSKONAŁE! Trzeba jednak troszkę przykładać się do tej swojej wiary bo Kościół to nie jest miejsce spotkań towarzyskich. Skoro kocha się Chrystusa to przynajmniej wypada się Nim interesować i troszkę siebie Mu oddawać.
@ryba66 "Skoro kocha się Chrystusa to przynajmniej wypada się Nim interesować i troszkę siebie Mu oddawać."
Pamięciowa znajomość modlitw, przykazań i prawd z podstawówki świadczy, że się kocha Chrystusa?
"znajomość aktu wiary pozwala określić jak kto często do kościoła chodzi..."
@Saladyn1 bardzo proszę odnoś się do tego co napisałem albo nie zabieraj głosu. Ja się wyraźnie zapytałem czy "Pamięciowa znajomość modlitw, przykazań i prawd z podstawówki świadczy, że się kocha Chrystusa?" Nie poruszyłem tematu chodzenia do kościoła.
@RomekC: akurat znajomość aktu wiary jest najstarszą, sięgającą drugiego wieku, formą sprawdzenia, czy ktoś jest wierzącym czy nie. Gdy ktoś jechał do innego miejsca i próbował nawiązać kontakt z gminą chrześcijańską, był pytany o wyznanie wiary.
Jeśli autorka nie potrafi powiedzieć, w co konkretnie wierzy, jakim cudem ma pomóc rodzicom w wychowaniu dziecka w wierze. W wierze w co?
@mrvn Ludzie nauczcie się czytać ze zrozumieniem. Ja się nie pytam czy "ktoś jest wierzącym czy nie". Tylko czy "kocha Chrystusa". Oczywiście można postawić znak równości między jednym a drugim. Ale nie o tym dyskusja.
@wladek1 @~MaryśkaWesola Argumentu tak z dupy, jeszcze w życiu nie słyszałam. Poczytaj sobie ze zrozumieniem, co mówi twoja książka fantasy i może wtedy to zrozumiesz. A jakby jednak nie chciało ci się szukać, to ruszę niteczkę - Kościół to sobie stworzyli ludzie, takim jakim jest teraz. Bóg nie chciał aby stawiano mu świątynie, a samym "kościołem" określił zgromadzenie ludzi wiernych, a nie budynek. "Bóg nie wstydzi się żadnego miejsca, wymaga tylko jednego: żarliwego umysłu i skromnej duszy. [...] Swój ołtarz postawisz sobie, gdzie zechcesz, jest to sprawa dobrej woli. Nie potrzebujesz klękać, nie musisz bić się w piersi; nie wznoś ku niebu rąk, lecz ochoczą myśl. Nic ci wtedy nie zabraknie do modlitwy." ~Św. Jan Chryzostom.
Ech... brak źródła kwalifikuje tego demota jako fake i żebranie o mocne, na równi z całą serią wpisów o "madkach". Ale, że ludzie wszystko co przeczytają w ynternetach traktują jako prawdę objawioną jest tragiczne.
Kretynka! Po co tam polazła? Po co szopka w postaci chrztu i innych czary-mary? Stworzyliscie potwory w sutannach a teraz narzekacie. Wcale mi was nie żal. Jak ktoś tępy niech się dostosuje. Głosujecie na katabasich dupowlazów a potem się żalicie? Żenujące.
Chciałem przystąpić do bierzmowania, ale na spotkaniu przygotowawczym ksiądz mi powiedział że nie ma już dla mnie miejsca. Bardzo było mi przykro. Ale zrobiłem wtedy najlepszą rzecz dla siebie, czyli porzuciłem kościół. Obecnie nazywam siebie agnostykiem, a kościół traktuję jako międzynarodową korporację.
@RomekC - bardzo mi się podoba Twój postulat. Co więcej, do takiego kościoła, jaki opisałeś, nawet ja bym chodził, chociaż jestem antyklerykałem. Masz rację, że gruntowna reforma moralna i przejście na jakość, oznaczałaby dla kościoła utratę ogromnej liczby wiernych (może nie aż 80%, ale pewnie blisko tego). Problem w tym, że to jest dla takiej instytucji jak kościół katolicki, absolutnie nie do zaakceptowania. Nie prezentuję przy tym uproszczonego poglądu, że kościołowi chodzi wyłącznie o władzę i pieniądze. Wiem, że to nie jest aż takie proste, a kościół jest bardzo skomplikowanym tworem. Jedak nawet jeżeli założymy, że wszyscy księżą to porządni ludzie (co jest swoją drogą założeniem absurdalnym) oraz że absolutnym priorytetem dla kościoła jest wiara (co z kolei jest dyskusyjne) to i tak taki kościół nie mógłby sobie pozwolić na utratę większości wiernych. To jest ogromna instytucja z rozbudowanymi strukturami i nie ma niczego złego w tym, że wymagają one finansowania. A że są to koszty sumarycznie ogromne, to i wiernych musi myć dużo. Utrata większości wiernych doprowadziłaby do tego, że kościół zwyczajnie nie mógłby funkcjonować. Nie zrozum mnie źle, ja nie twierdzę, że to jest do szpiku kości zepsuta instytucja, której tylko kasa w głowie. Problem w tym, że ta instytucja obiektywnie potrzebuje ogromnych pieniędzy aby w ogóle móc działać z tak rozbudowanymi strukturami.
@kojot_pedziwiatr |Brzmi znajomo. Ja dojeżdżałam do mojej szkoły, jakieś 5 może 7 km. Ksiądz uczący mnie religii oznajmił, że nie przyjmie mnie do bierzmowania z moją klasą, bo nie jestem z tej parafii, a on sobie nie będzie zawracał głowy większą grupą(Nie, nie tylko ja dojeżdżałam). Na nic prośby. Orzekł, że nie i mam spadać. To grzecznie mu odpowiedziałam, że mam to w dupie i łaski mi nie robi. Koniec końców miałam bierzmowanie w swojej parafii, po tym jak mój dziadek zamienił kilka słów z proboszczem(znali się kupę lat). Po tych wydarzeniach zdecydowanie oddaliłam się od kościoła. Nawet przeczytałam biblię, sama. Bez klechy, który mówi jak myśleć. I doszłam do wniosku, że bóg biblijny to okrutny obłudnik, a ja w kogoś takiego wierzyć nie będę :) Na koniec dodam jeszcze, że nasz ksiądz był niezłym skur**elem. Obrażał uczniów, rzucał teksty typu "zamknij się, bo urwę ci dzwonki". Najpierw klechy zniechęcają młodzież swoim zachowaniem i postępowaniem, a potem płaczą, że młodzież odchodzi od kościoła i winnych szukają wszędzie dookoła, tylko nie u siebie. Amen.
Księżulo pewnie chciał dobrze, ale nie grzeszył rozumem. Takie postępowanie zniechęca ludzi do kościoła, a ponieważ kościół ma istotny problem z malejąca liczbą płatników... eee... to znaczy wiernych, powinien wystrzegać się działań zniechęcających, a kłaść nacisk na działania zachęcające. Liczba dzieci w ogóle nie chrzczonych rośnie z roku na rok, dlatego kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę, a nie przeprowadzać egzaminy. Ten księżulo najwyraźniej jeszcze tego nie rozumie. Pewnie faktycznie dlatego, że jest młody. Ale jak przez parę lat poprowadzi własną parafię i zobaczy ile gimnastyki wymaga wyciąganie z ludzi pieniędzy, to zmieni zdanie.
Czyli typowe- nie znam się ale się wypowiem. Ja Ci nie mówię jak masz swój ogródek urządzić, więc co daje Ci prawo do oceniania ludzi, którzy Kościół i wiarę biorą na poważnie zamiast iść z nowomodnym duchem laicyzacji? To że sobie ubzdurałeś jakieś gównoprawdy na temat Kościoła nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość. Czas dorosnąć. (Ostatnie zdanie odnosi się nie do Twojego wieku ale infantylizmu wypowiedzi)
@Quant "Liczba dzieci w ogóle nie chrzczonych rośnie z roku na rok, dlatego kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę, a nie przeprowadzać egzaminy. Liczba dzieci w ogóle nie chrzczonych rośnie z roku na rok, dlatego kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę, a nie przeprowadzać egzaminy."
Pójście na ilość a nie na jakość jest Twoim zdaniem dobrym kierunkiem?
@taraben - trochę dystansu dewocie ;) A tak poważnie, to infantylna jest raczej Twoja pełna słusznego oburzenia reakcja. Nie pomyliłeś czasem Demotywatorów z rekolekcjami?
@Morog - dla wielu ludzi to coś w rodzaju supermarketu, tyle że z odpustami. Ludzie chodzący do kościoła z prawdziwej potrzeby duchowej stanowią najmniej liczną grupę. Jedni ze strachu przez sądem ostatecznym, inni z przyzwyczajenia, jeszcze inni bo czegoś chcą od Boga, a tych którzy rozumieją o co naprawdę chodzi w tej religii jest akurat najmniej. Kościołowi to nie przeszkadzało przez 2 tysiące lat, to teraz miałoby zacząć przeszkadzać?
@RomekC - kościół katolicki - jak to określiłeś "idzie na ilość" od wieków, więc nie kombinuj. Twoim zdaniem te spędy komunijne po kilkadziesiąt dzieciaków na raz, albo masowe bierzmowania, gdzie ksiądz każdemu z dzieci poświęca dosłownie kilka sekund, to jest stawianie na jakość? Nie rozśmieszaj mnie człowieku.
@Quant "kościół katolicki - jak to określiłeś "idzie na ilość" od wieków, więc nie kombinuj..."
Ja kombinuję. To Ty to pochwalasz - "kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę".
Ja jestem przeciwnego zdania. Co z tego, że "idzie na ilość od wieków". To niech przestanie i pójdzie na jakość. Straci 80% praktykujących - trudno. Stanie się Kościołem naprawdę wierzących a nie masówką.
@pedro65 - problem w tym, że tacy prawdziwi chrześcijanie stanowią w Polsce większość i to przytłaczającą. Poproś pierwszego lepszego Polaka-katolika aby wymienił wszystkie uznane przez kościół dogmaty. Jak będziesz miał szczęście to trafisz na takiego, który chociaż wie, co to jest dogmat. Większość katolików w tym kraju nie wymieni nawet wszystkich sakramentów. A już czytanie Biblii to jest taka rzadkość, że jeżeli trafisz na kogoś takiego, to będzie prawdziwe święto. Jeżeli ta kobieta wydukała wyznanie wiary, to i tak jest lepsza niż 60% Polaków deklarujących katolicyzm.
Należysz do jakiejś organizacji - stosuj się do jej zasad - nie podoba się, to się wypisz. Ale Kościół sam jest sobie winny - chciał mieć jak najwięcej wiernych, żeby mieć kasę i władzę, to teraz ma dużo, ale marnej jakości.
Jak chrzczą jak popadnie - to źle, bo może ktoś nie chce. Jak chcą sprawdzić, czy chrzestny jest wierzący - to też źle, bo jakieś wymagania stawiają... Co by ci wredni księża nie zrobili, to i tak będzie źle...
A pani jak chce być chrzestną w Kościele, niech się dowie, co to oznacza. I przekona się, czy się nadaje. Jeśli ona tego nie zrobi, musi się liczyć z tym, że takie sprawdzenie przeprowadzi ksiądz. Oby więcej takich "nadgorliwców".
Bycie Ojcem/Matką Chrzestnym/Chrzestną to nie tylko dawanie prezentów, to też relacja z chrześniakiem/chrześniaczką. To także zgodnie z przyrzeczeniami dawanymi podczas chrztu świętego dawanie przykładu i umacnianie dziecka w wierze by je nie opanowało zło i było dobrym człowiekiem, wspieranie go razem z rodzicami lub samemu w problemach, bycie dla tego dziecka także przyjacielem, oparciem. Jeśli ktoś kto chce być chrzestnym uważa, że to tylko dawanie prezentów to się gruuuuuubo myli, ale niestety teraz panuje przekonanie, że wiara się nie liczy, tylko kasa i "ja"
....Pierwszy raz go w życiu zobaczyłam. Nie było mnie przez całe wakacje w mojej miejscowości.....?
Że co?! Heheeee już nie czytam dalej. To jakieś brednie.
Czyli odsiał ziarna od plew :) Skoro nie wróci to znaczy że jej nie zależy, a jej bycie matką chrzestną w najlepszym wypadku skończyłoby się na kupnie roweru na komunie.
@Saladyn1 Dokładnie. Bycie matką chrzestną do czegoś zobowiązuje. Do tego, by kupić dziecku prezent, a najpewniej na tym by się to kończyło nie trzeba znać modlitw, nie trzeba znać przykazań, nie trzeba przyjmować jakichkolwiek sakramentów, nie trzeba być nawet wierzącym.
@1Kyre Bo nie trzeba. Wystarczy być szczerym, a nie grać. Jeden warunek: trzeba powiedzieć że chce się być chrzestnym i dlaczego, pomimo że nie jest się wierzącym i złożyć kilka obietnic. Znam kilka takich przypadków.
@Saladyn1 "Skoro nie wróci to znaczy że jej nie zależy..."
A jeśli wróci i wyrecytuje te przykazania i jeszcze kilka prawd to znaczy, że jest wierząca i się nadaje?
@RomekC Nie, ale to oznacza że jej zależy i może nie będzie z chrześniakiem co tydzień zasuwać do Kościoła, ale na pewno nie jest to dla niej tylko okazja do imprezowania i nie robi tego bo to fajnie i koleżanka\siostra prosiła.
@Saladyn1 "...na pewno nie jest to dla niej tylko okazja do imprezowania i nie robi tego bo to fajnie i koleżanka\siostra prosiła."
Tak się zachowuje około 90% chrzestnych. Sam mam jednego chrześniaka i mnóstwo jest dzieci w mojej rodzinie. Moja żona na piątkę. Nikt z mojej rodziny, ze znajomych nie interesuje się wychowaniem religijnym swoich chrześniaków.
Ja wiem, że tak powinno być. Ale nie jest. I czepianie się akurat tej niezbyt praktykującej osoby jest nadgorliwością. Albo wszystkich sprawdzamy albo nikogo - chodzi o znajomość tych regułek i tego jakimi chrzestnymi będą.
@RomekC U mnie w rodzinie wygląda to inaczej. Biorąc na siebie bycie chrzestnym, bierzesz zobowiązanie że jeżeli rodzicom tego dziecka coś się stanie - to o nie zadbasz. Więc to dość ważna decyzja. Chrzestny to też ta osoba która wspiera gdy rodzice nie mogą - sama to doświadczyłam podczas pogrzebu babci, gdzie moi chrzestni pomagali mi sporo rzeczy ogarnąć. To osoby, na które dziecko powinno zawsze móc liczyć.
@Cascabel "U mnie w rodzinie wygląda to inaczej. Biorąc na siebie bycie chrzestnym, bierzesz zobowiązanie że jeżeli rodzicom tego dziecka coś się stanie - to o nie zadbasz..."
To jest zrozumiałe. Chodzi mi o aspekt religijny. Zauważ, że w żadnym miejscu nie wspomniałaś o religii, wychowaniu religijnym. Np. że rodzice chrzestni pomagają rodzicom dziecka w wychowaniu religijnym chrześniaka.
@RomekC To proste. Bo u mnie aspekt religijny w tym kontekście nie istnieje - chrzestny to rola czysto symboliczna. Do wychowania religijnego - nic nie ma. Dodam więcej: pisałam o tym, że nie trzeba być wierzącym by zostać chrzestnym: w rodzinie mam trzy wypadki osób, które nie wierzą, a mimo to pełnią taką rolę za zgodą księży. Bo są tu ważniejsze i mniej ważne rzeczy.
@Cascabel I się dogadaliśmy. Mam bardzo zbieżne zdanie.
Doskonale rozumiem tą panią. Miałem cos takiego jak chciałem zostać kierowcą autobusu. Poszedłem na rozmowę kwalifikacyjną , a ci się mnie pytają czy potrafię jeździć autobusem. No kiedyś przejechałem kilka przystanków na ostatnim siedzeniu i do tego potrafię odróżnić Scanię od Solarisa. Dodatkowo mam prawo jazdy kategorii B. Wyobraźcie sobie że kazali mi wrócić jak zrobię prawo jazdy na autobus. Już nigdy nie wsiądę do komunikacji publicznej. Nigdy.
PS. Patrzę na komentarze i mam wrażenie że tylu światłych teologów i znawców kościoła żaden sobór nie zgromadził. Przy tym najzabawniejsi są ci, którzy próbują nieść kaganek oświecenia ciemnemu zindoktrynowanemu ludowi.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2018 o 14:53
@wladek1
DOSKONAŁE! Trzeba jednak troszkę przykładać się do tej swojej wiary bo Kościół to nie jest miejsce spotkań towarzyskich. Skoro kocha się Chrystusa to przynajmniej wypada się Nim interesować i troszkę siebie Mu oddawać.
@wladek1 Brawo miszczu! Dokonałeś tak trafionego i celnego porównania, że powinni Cię nominować do tytułu intelektualisty roku, ba nawet dekady.
@ryba66 "Skoro kocha się Chrystusa to przynajmniej wypada się Nim interesować i troszkę siebie Mu oddawać."
Pamięciowa znajomość modlitw, przykazań i prawd z podstawówki świadczy, że się kocha Chrystusa?
@RomekC
"Pamięciowa znajomość modlitw, przykazań i prawd z podstawówki świadczy, że się kocha Chrystusa?"
Hmm akurat znajomość aktu wiary pozwala określić jak kto często do kościoła chodzi... bo ta modlitwa jest odmawiana na każdej mszy :)
"znajomość aktu wiary pozwala określić jak kto często do kościoła chodzi..."
@Saladyn1 bardzo proszę odnoś się do tego co napisałem albo nie zabieraj głosu. Ja się wyraźnie zapytałem czy "Pamięciowa znajomość modlitw, przykazań i prawd z podstawówki świadczy, że się kocha Chrystusa?" Nie poruszyłem tematu chodzenia do kościoła.
@RomekC: akurat znajomość aktu wiary jest najstarszą, sięgającą drugiego wieku, formą sprawdzenia, czy ktoś jest wierzącym czy nie. Gdy ktoś jechał do innego miejsca i próbował nawiązać kontakt z gminą chrześcijańską, był pytany o wyznanie wiary.
Jeśli autorka nie potrafi powiedzieć, w co konkretnie wierzy, jakim cudem ma pomóc rodzicom w wychowaniu dziecka w wierze. W wierze w co?
@mrvn Ludzie nauczcie się czytać ze zrozumieniem. Ja się nie pytam czy "ktoś jest wierzącym czy nie". Tylko czy "kocha Chrystusa". Oczywiście można postawić znak równości między jednym a drugim. Ale nie o tym dyskusja.
@wladek1 @Saladyn1 Chodzenie do kościoła, nie jest wyznacznikiem wiary. Wiara jest w sercu i nie ważne gdzie się modlisz.
@LubieKapuste tak samo, jak chodzenie do kuchni nie jest konieczne żeby jeść, ale jednak się powinno...
@wladek1 @~MaryśkaWesola Argumentu tak z dupy, jeszcze w życiu nie słyszałam. Poczytaj sobie ze zrozumieniem, co mówi twoja książka fantasy i może wtedy to zrozumiesz. A jakby jednak nie chciało ci się szukać, to ruszę niteczkę - Kościół to sobie stworzyli ludzie, takim jakim jest teraz. Bóg nie chciał aby stawiano mu świątynie, a samym "kościołem" określił zgromadzenie ludzi wiernych, a nie budynek. "Bóg nie wstydzi się żadnego miejsca, wymaga tylko jednego: żarliwego umysłu i skromnej duszy. [...] Swój ołtarz postawisz sobie, gdzie zechcesz, jest to sprawa dobrej woli. Nie potrzebujesz klękać, nie musisz bić się w piersi; nie wznoś ku niebu rąk, lecz ochoczą myśl. Nic ci wtedy nie zabraknie do modlitwy." ~Św. Jan Chryzostom.
Ich cyrk ich małpy. Chcesz być częścią to się dostosuj, a jak nie to droga wolna.
madka chrzestna
@lolcatt *krzesna
To ich zasady z góry ustalone i znane. Nie można mieć pretensji o to, że ich wymagają.
buahahaha
po co znać jak księża się sami nie stosują do swoich zasad :P!!!!!!!
przykład leci z samej góry tego jak mu to tam TATKOBRAć :D
"Kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamień."
...i posypała się lawina...
Ech... brak źródła kwalifikuje tego demota jako fake i żebranie o mocne, na równi z całą serią wpisów o "madkach". Ale, że ludzie wszystko co przeczytają w ynternetach traktują jako prawdę objawioną jest tragiczne.
To taki mem z broda. Wraca co jakis czas z innym obrazkiem. Zrodla juz nikt nie pamieta. Sorki za brzydkie pismo.
Kretynka! Po co tam polazła? Po co szopka w postaci chrztu i innych czary-mary? Stworzyliscie potwory w sutannach a teraz narzekacie. Wcale mi was nie żal. Jak ktoś tępy niech się dostosuje. Głosujecie na katabasich dupowlazów a potem się żalicie? Żenujące.
Bardzo mądry ksiądz ocalił dziecko przed taką "chrzestną"
@Morog Inne są lepsze?
@Morog No ta. Bo pieprzenie formułek na pamięć, mówi jakim jesteś człowiekiem. Puknijcie się w główki, nawiedzeńcy.
Chciałem przystąpić do bierzmowania, ale na spotkaniu przygotowawczym ksiądz mi powiedział że nie ma już dla mnie miejsca. Bardzo było mi przykro. Ale zrobiłem wtedy najlepszą rzecz dla siebie, czyli porzuciłem kościół. Obecnie nazywam siebie agnostykiem, a kościół traktuję jako międzynarodową korporację.
@RomekC - bardzo mi się podoba Twój postulat. Co więcej, do takiego kościoła, jaki opisałeś, nawet ja bym chodził, chociaż jestem antyklerykałem. Masz rację, że gruntowna reforma moralna i przejście na jakość, oznaczałaby dla kościoła utratę ogromnej liczby wiernych (może nie aż 80%, ale pewnie blisko tego). Problem w tym, że to jest dla takiej instytucji jak kościół katolicki, absolutnie nie do zaakceptowania. Nie prezentuję przy tym uproszczonego poglądu, że kościołowi chodzi wyłącznie o władzę i pieniądze. Wiem, że to nie jest aż takie proste, a kościół jest bardzo skomplikowanym tworem. Jedak nawet jeżeli założymy, że wszyscy księżą to porządni ludzie (co jest swoją drogą założeniem absurdalnym) oraz że absolutnym priorytetem dla kościoła jest wiara (co z kolei jest dyskusyjne) to i tak taki kościół nie mógłby sobie pozwolić na utratę większości wiernych. To jest ogromna instytucja z rozbudowanymi strukturami i nie ma niczego złego w tym, że wymagają one finansowania. A że są to koszty sumarycznie ogromne, to i wiernych musi myć dużo. Utrata większości wiernych doprowadziłaby do tego, że kościół zwyczajnie nie mógłby funkcjonować. Nie zrozum mnie źle, ja nie twierdzę, że to jest do szpiku kości zepsuta instytucja, której tylko kasa w głowie. Problem w tym, że ta instytucja obiektywnie potrzebuje ogromnych pieniędzy aby w ogóle móc działać z tak rozbudowanymi strukturami.
@kojot_pedziwiatr |Brzmi znajomo. Ja dojeżdżałam do mojej szkoły, jakieś 5 może 7 km. Ksiądz uczący mnie religii oznajmił, że nie przyjmie mnie do bierzmowania z moją klasą, bo nie jestem z tej parafii, a on sobie nie będzie zawracał głowy większą grupą(Nie, nie tylko ja dojeżdżałam). Na nic prośby. Orzekł, że nie i mam spadać. To grzecznie mu odpowiedziałam, że mam to w dupie i łaski mi nie robi. Koniec końców miałam bierzmowanie w swojej parafii, po tym jak mój dziadek zamienił kilka słów z proboszczem(znali się kupę lat). Po tych wydarzeniach zdecydowanie oddaliłam się od kościoła. Nawet przeczytałam biblię, sama. Bez klechy, który mówi jak myśleć. I doszłam do wniosku, że bóg biblijny to okrutny obłudnik, a ja w kogoś takiego wierzyć nie będę :) Na koniec dodam jeszcze, że nasz ksiądz był niezłym skur**elem. Obrażał uczniów, rzucał teksty typu "zamknij się, bo urwę ci dzwonki". Najpierw klechy zniechęcają młodzież swoim zachowaniem i postępowaniem, a potem płaczą, że młodzież odchodzi od kościoła i winnych szukają wszędzie dookoła, tylko nie u siebie. Amen.
Księżulo pewnie chciał dobrze, ale nie grzeszył rozumem. Takie postępowanie zniechęca ludzi do kościoła, a ponieważ kościół ma istotny problem z malejąca liczbą płatników... eee... to znaczy wiernych, powinien wystrzegać się działań zniechęcających, a kłaść nacisk na działania zachęcające. Liczba dzieci w ogóle nie chrzczonych rośnie z roku na rok, dlatego kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę, a nie przeprowadzać egzaminy. Ten księżulo najwyraźniej jeszcze tego nie rozumie. Pewnie faktycznie dlatego, że jest młody. Ale jak przez parę lat poprowadzi własną parafię i zobaczy ile gimnastyki wymaga wyciąganie z ludzi pieniędzy, to zmieni zdanie.
Czyli typowe- nie znam się ale się wypowiem. Ja Ci nie mówię jak masz swój ogródek urządzić, więc co daje Ci prawo do oceniania ludzi, którzy Kościół i wiarę biorą na poważnie zamiast iść z nowomodnym duchem laicyzacji? To że sobie ubzdurałeś jakieś gównoprawdy na temat Kościoła nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość. Czas dorosnąć. (Ostatnie zdanie odnosi się nie do Twojego wieku ale infantylizmu wypowiedzi)
@Quant Kościół to nie supermarket do którego wchodzisz i bierzesz z półki to co ci się podoba
@Quant "Liczba dzieci w ogóle nie chrzczonych rośnie z roku na rok, dlatego kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę, a nie przeprowadzać egzaminy. Liczba dzieci w ogóle nie chrzczonych rośnie z roku na rok, dlatego kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę, a nie przeprowadzać egzaminy."
Pójście na ilość a nie na jakość jest Twoim zdaniem dobrym kierunkiem?
@taraben - trochę dystansu dewocie ;) A tak poważnie, to infantylna jest raczej Twoja pełna słusznego oburzenia reakcja. Nie pomyliłeś czasem Demotywatorów z rekolekcjami?
@Morog - dla wielu ludzi to coś w rodzaju supermarketu, tyle że z odpustami. Ludzie chodzący do kościoła z prawdziwej potrzeby duchowej stanowią najmniej liczną grupę. Jedni ze strachu przez sądem ostatecznym, inni z przyzwyczajenia, jeszcze inni bo czegoś chcą od Boga, a tych którzy rozumieją o co naprawdę chodzi w tej religii jest akurat najmniej. Kościołowi to nie przeszkadzało przez 2 tysiące lat, to teraz miałoby zacząć przeszkadzać?
@RomekC - kościół katolicki - jak to określiłeś "idzie na ilość" od wieków, więc nie kombinuj. Twoim zdaniem te spędy komunijne po kilkadziesiąt dzieciaków na raz, albo masowe bierzmowania, gdzie ksiądz każdemu z dzieci poświęca dosłownie kilka sekund, to jest stawianie na jakość? Nie rozśmieszaj mnie człowieku.
@Quant "kościół katolicki - jak to określiłeś "idzie na ilość" od wieków, więc nie kombinuj..."
Ja kombinuję. To Ty to pochwalasz - "kościół powinien maksymalnie ułatwiać ludziom sprawę".
Ja jestem przeciwnego zdania. Co z tego, że "idzie na ilość od wieków". To niech przestanie i pójdzie na jakość. Straci 80% praktykujących - trudno. Stanie się Kościołem naprawdę wierzących a nie masówką.
Ludzie!!! Przestańcie wierzyć w kato-czary-mary. Wierzycie w bajki a potem się żalicie. To głupie.
@rewl tobie mają wierzyć? żyj i pozwól innym żyć i nie dyktuj, bo niczym się od nich nie różnisz
Słowa prawdziwej chrześcijanki: "wyznanie wiary (...) jakoś wydukałam, ale ze strachu mi się myliło." Lwy na arenie umarłyby ze śmiechu.
@pedro65 - problem w tym, że tacy prawdziwi chrześcijanie stanowią w Polsce większość i to przytłaczającą. Poproś pierwszego lepszego Polaka-katolika aby wymienił wszystkie uznane przez kościół dogmaty. Jak będziesz miał szczęście to trafisz na takiego, który chociaż wie, co to jest dogmat. Większość katolików w tym kraju nie wymieni nawet wszystkich sakramentów. A już czytanie Biblii to jest taka rzadkość, że jeżeli trafisz na kogoś takiego, to będzie prawdziwe święto. Jeżeli ta kobieta wydukała wyznanie wiary, to i tak jest lepsza niż 60% Polaków deklarujących katolicyzm.
@Quant - tak może być ...
Jakieś tam podstawy trzeba wiedzieć
i po co to ludziom..?
Dlatego warto przestać wierzyć w bzdury! Jako ateista nie mam takich problemów bo nikt mnie o takie rzeczy nigdy nie poprosi!
Należysz do jakiejś organizacji - stosuj się do jej zasad - nie podoba się, to się wypisz. Ale Kościół sam jest sobie winny - chciał mieć jak najwięcej wiernych, żeby mieć kasę i władzę, to teraz ma dużo, ale marnej jakości.
Jak chrzczą jak popadnie - to źle, bo może ktoś nie chce. Jak chcą sprawdzić, czy chrzestny jest wierzący - to też źle, bo jakieś wymagania stawiają... Co by ci wredni księża nie zrobili, to i tak będzie źle...
A pani jak chce być chrzestną w Kościele, niech się dowie, co to oznacza. I przekona się, czy się nadaje. Jeśli ona tego nie zrobi, musi się liczyć z tym, że takie sprawdzenie przeprowadzi ksiądz. Oby więcej takich "nadgorliwców".
Jest różnica między ochrzczeniem nieświadomego dziecka a przepytywaniem z formułek dorosłej osoby. Wymagania dotyczące chrztu idą w złym kierunku...
to, że ktoś potrafi wyleczy sraczkę , nie oznacza, że jest lekarzem
Bycie Ojcem/Matką Chrzestnym/Chrzestną to nie tylko dawanie prezentów, to też relacja z chrześniakiem/chrześniaczką. To także zgodnie z przyrzeczeniami dawanymi podczas chrztu świętego dawanie przykładu i umacnianie dziecka w wierze by je nie opanowało zło i było dobrym człowiekiem, wspieranie go razem z rodzicami lub samemu w problemach, bycie dla tego dziecka także przyjacielem, oparciem. Jeśli ktoś kto chce być chrzestnym uważa, że to tylko dawanie prezentów to się gruuuuuubo myli, ale niestety teraz panuje przekonanie, że wiara się nie liczy, tylko kasa i "ja"
Ja bym poszła do innego księdza. I nie ma problemu. Sprawa zamknięta. Bez gównoburzy.
....Pierwszy raz go w życiu zobaczyłam. Nie było mnie przez całe wakacje w mojej miejscowości.....?
Że co?! Heheeee już nie czytam dalej. To jakieś brednie.