Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
289 302
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Koszowy
+7 / 19

Oczywiście. Bliźniaczki nie muszą być genetycznie identyczne. A to właśnie pokazuje, że pomimo identycznego wychowania i żywienia, w ogranizmie jednej z nich zachodzą jakieś inne procesy. Albo będącę wynikiem defektu nabytego później, albo tej różnicy w genach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
+1 / 11

@NommaD_79
Nie wiem czy na geny czy na inne czynniki medyczne, ale przciwstawiam się głupiemu twierdzeniu, że to wolna wola człowieka, czy jest spasioną świnią czy anorektycznym kościotrupem. Obserwuję wielokrotnie, że dzieci są kropla-w-kroplę podobne do swoich rodziców. I matka jest przy kości, i dziecko też ma przy kości figurę, albo odwrotnie.

Wiem też, że to czy się tyje czy nie, zależy od organizmu człowieka. Owszem, w przypadku grubasa możesz polecieć z głupimi stwierdzeniami, że żre jak świnia i sam sobie winny, bo nie ma silnej woli. Więc mam odwrotny przykład. Miałem 10 lat temu znajomego, który wyglądał jak kościotrup. Bardzo z tego powodu bolał i starał się przytyć i mu to nie wychodziło. Zaraz zaraz, powiesz mi, że to wina jego słabej woli, że nie umiał się opanować przed niejedzeniem?

Nawet jeżeli czyjaś otyłość zależy od jego silnej woli, to czemu on jej nie ma, a ktoś inny ma? Czemu właśnie te bliźniaczki ze zdjęcia tak mają? Załóżmy przez chwilę, że otyłość jednej jest wyłącznie spowodowana złym jedzeniem. To czy ktoś zadał pytanie – dlaczego ona źle je? Co spowodowało, że się tak spasła? Coś ją musi medycznie / biologicznie różnić od siostry, skoro tak się rozjechała ich budowa.

Często krytykujemy osoby grube, że to ich wina. Piszesz obraźliwie, że to wymówka idiotów za ich porażki życiowe. Ale dlaczego oni te porażki odnoszą? Czemu są osoby (mam takie wokoło), które zupełnie nic nie robią, a mają szczupłą albo normalną budowę ciała, a są takie, które ciągle są na diecie, ciągle coś kombinują ze sportami, ciągle próbują metod odchudzania i ciągle odnoszą porażki?

Znam osobiście wiele osób, które prowadzą kanapowy styl życia. Z pracy w biurze przed telewizor, czipsy, słodycze lub popcorn pod rękę i tak całe życie, a waga wręcz zbyt niska.

Nie wiem czy to geny, czy hormony, ale wiem, że na 100000% coś w organizmie. Ja stawiam na hormony, ale nie znam się na tym, z czego wynika taka czy inna ich produkcja, ale wiem, że kobieta w ciąży zazwyczaj tyje (i nie chodzi o zwiększenie wagi o wagę dziecka, ale o ogólne tycie organizmu), więc organizm na pewno potrafi tym regulować jakimiś hormonami. To nie tak, że nagle ona więcej je, bo wie, że koniecznie musi przytyć dla dziecka. Nie! niektóre celebrytanki wręcz robią wszystko, żeby nie przytyć w ciąży.

Dlaczego jest tak, że niektóre kobiety po porodzie szybko wracają do normy, a niektórym waga już pozostaje? Wg moich obserwacji prowadzą podobny styl życia. Ale u niektorych coś nie pykło hormonalnie moim zdaniem.

Nauka o otyłości jest obecnie na poziomie średniowiecza. Kiedyś myślano, że chłop z padaczką jest opętany i miano do niego pretensje. A teraz się społecznie atakuje osoby otyłe, mówiąc im wprost, że to ich wina, że mają się wziąć w garść i wziąć za siebie. Śmiech na sali i taki sam efekt, jak mówienie komuś z depresją, żeby się nie przejmował, wziął za siebie i żył szczęśliwie.

Czemu akceptujemy, że depresja to choroba, a nie akceptujemy, że otyłość to choroba?

Nie wiem czy genetyczna, czy hormonalna, bo nie jestem medykiem. Ale wiem, że to choroba organizmu. I obrażanie otyłych w jej leczeniu na pewno nie pomaga.

Ciekawy jestem, czy jeszcze za mojego życia uda się znaleźć przyczyny tej choroby, czy nie doczekam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
+5 / 7

@NommaD_79

Tak jeszcze ubocznie – uważasz, że brak intelektu to też wina danej osoby, a nie wrodzona cecha? I że każdy, jeśli tylko zechce, może być Einsteinem?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~7th_Heaven123
+4 / 8

@Koszowy co ma do rzeczy, że były tak samo wychowywane? pomijam fakt, że wcale nie musiały być, ale nawet, jeżeli by, to tym bardziej prawdopodobne jest, że te gruba przytyła już w życiu dorosłym, a zatem to tym bardziej nie jest wina genów, bo te geny nie "ujawniają" się nagle jak grom z jasnego nieba w jakimś momencie życia. I druga, arcyważna kwestia: geny mogą powodować, że będziesz ciut grubszy niż inni, że będzie Ci ciut trudniej trzymać fit figurę, ale nie ma opcji, żeby spowodowały u Ciebie otyłość. Otyłość się nabywa. Lenistwem, obżarstwem i głupotą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
-1 / 5

@~7th_Heaven123
Tak, tak, oczywiście wszyscy, którzy walczą z otyłością, są leniwi, głupi i się obżerają. A ich lenistwo, głupota i obżarstwo są wynikiem przemyślanych decyzji i są oni w dokładnie tej samej sytuacji, co szczupli, tylko tak zdecydowali po wnikliwej analizie, czy chcą w życiu być kupą sadła czy nie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+3 / 5

@Koszowy Nie. To zdanie powinno raczej brzmieć: wszyscy, którzy doprowadzili się do stanu otyłości, zrobili to przez lenistwo, obżarstwo i głupotę. Rozróżnij proszę nadwagę i otyłość. Nadwagę można tłumaczyć genami, hormonami, chorobami czy nawet sytuacja życiową, ale otyłość nie robi się sama, nie robi se z niczego. Stan permanentnego zapuszczenia można tłumaczyć wyłącznie chorobą psychiczną.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2018 o 9:25

avatar Koszowy
-2 / 4

@7th_Heaven
> wszyscy, którzy doprowadzili się do stanu otyłości, zrobili to przez lenistwo, obżarstwo i głupotę.

Nieprawda, nawet koślawa medycyna temu zaprzecza.

> Rozróżnij proszę nadwagę i otyłość. Nadwagę można tłumaczyć genami, hormonami, chorobami czy nawet sytuacja życiową, ale otyłość nie robi się sama, nie robi se z niczego.

Nie, z niczego nie. Z określonych uwarunkowań w organizmie. Oczywiście w pewnym drobnym zakresie człowiek ma na to wpływ, jasne. Jeżeli ktoś ma organizm podatny na tycie, a będzie się katował ćwiczeniami i dietami, może zatrzymać trochę ten proces. Ale to nie zmienia faktu, że można łatwo znaleźć 2 osoby, z których jedna będzie coach potato i będzie chuda, a druga będzie trzymała diety, ćwiczyła, a jedyne co jej się uda, to zahamować trochę lub ewentualnie całkiem tycie.

>Stan permanentnego zapuszczenia można tłumaczyć wyłącznie chorobą psychiczną.

Możliwe, że w pewnych wypadkach tak, ale nawet jeśli, to wina tego człowieka, że jest chory psychicznie?


======

@sedapa
Wiem, znam ten film.

=====

Ogólnie:

Cały czas się dziwię, że ludzi w pełni akceptują to, że ktoś może być większy czy mniejszy i choćby się posrał, to nie doda sobie ani cm wzrostu, bo to zalezy od hormonów. Dlaczego ludzie w miarę rozumieją, że ktoś tyle jak szalony po lekach. Ale nie rozumieją, że bez leków też te hormony mogą działać inaczej. Że ktoś może mieć problemy z tarczycą i być przez to chudy jak szkapa i nie móc przytyć. I że odwrotnie – taka a nie inna gospodarka hormonalna organizmy może spowodować otyłość.

Otyłość to choroba, tylko, że jeszcze jej nie rozumiemy medycznie do końca, a tym bardziej nie znamy na nią lekarstwa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+3 / 3

@Koszowy
Nie, nie i jeszcze raz nie. Człowiek z tendencją do tycia nie musi się katować ani dietami ani ćwiczeniami ani jednym i drugim na raz. Do utrzymania względnie normalnego BMI wystarczy nie żreć jak hipopotam i nie leżeć całymi dniami na kanapie. Cholerka, umiesz sobie wyobrazić jak trudno doprowadzić się do stanu chorobliwej otyłości? To nie spada jak grom z jasnego nieba na człowieka, to się hoduje latami. Jeżeli człowiek widzi, ze nadwagą powoli zmienia się w otyłość to -o ile nie ma umysłowych ograniczeń- widzi że coś jest nie tak, stara się ten proces zatrzymać, szuka pomocy. Jeżeli tego nie robi, to znaczy, ze ten stan mu nie przeszkadza, bo ważniejsze dla nowego jest się objeść i wybyczyć na kanapie. Żadne hormony nie powodują samoistnego przyrostu tkanki tłuszczowej. Nie istnieje na tej planecie zdrowa psychicznie osoba otyła, nawet chora na tarczycę czy cokolwiek innego, która jadłaby zdrowe jedzenie, w zdrowych ilościach, w postaci regularnych posiłków, nie spożywała słodyczy i produktów wysokoprzetworzonych, oraz utrzymywałby poziom aktywności fizycznej na przeciętnym przynajmniej poziomie. N-I-E I-S-T-N-I-E-J-E. Zgadzam się, ze można mieć trudniej przez chorobę, ale nie można zwalać winy na chorobę. Wina zawsze jest w człowieku.

Ludzi chorych psychicznie absolutnie nie krytykuje. Znam osobiście przypadek osoby, która była otyła z powodu hormony psychicznej. Ale tu nie o tym dyskutujemy, więc odbij od tego tematu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2018 o 10:53

avatar Koszowy
-3 / 3

@7th_Heaven

> Nie, nie i jeszcze raz nie. Człowiek z tendencją do tycia nie musi się katować ani dietami ani ćwiczeniami ani jednym i drugim na raz.

Może piszesz o sobie, ale nie generalizuj.

>Do utrzymania względnie normalnego BMI wystarczy nie żreć jak hipopotam i nie leżeć całymi dniami na kanapie.

Może tobie wystarczy.

> Cholerka, umiesz sobie wyobrazić jak trudno doprowadzić się do stanu chorobliwej otyłości?

Nie mam około 60kg nadwagi, otyłość najwyższego stopnia i wiem jak to działa.


> To nie spada jak grom z jasnego nieba na człowieka, to się hoduje latami.

Oczywiście. I tak mi się wyhodowało. Pomimo moich sprzeciwów. Pomimo liczenia kalorii, uprawiania sportów. Ale zawsze człowiek gdzieś odpuści. A to święta a to jakieś urodziny, a to wakacje i człowiek sobie pozwoli na pizzę nad jeziorem.

Gdy trzymam dietę i uprawiam sport, wtedy moja waga staje, ale nie spada. A wystarczy chwila nieuwagi i kg się nabijają i już nie zejdą. A ciężko żyć przez dziesięciolecia z ciągłymi wyżeczeniami. Ciężko czasami nie mieć okresu w życiu, gdy nie ma czasu 3 razy w tygodniu chodzić pobiegać.

> Żadne hormony nie powodują samoistnego przyrostu tkanki tłuszczowej.

Ależ powodują. Powodują to, że właśnie moja żona to typowy coach potato. Kiedyś wziąłem ją na bieganie po lesie w czasie wakacji i umarła na pierwszym kilometrze. Wpierdziela żelki Haribo, prażoną kukurydzę i czipsy. Po pracy (biurowej, 8h na krześle) pada na kanapę przez telewizorem. A ma około 5 kg niedowagi.

Ja biegam, jeżdżę na rowerze, chodzę z kijami. Pracę mam niefizyczną, ale w ruchu ciągłym, bo ciągle sie przemieszczam pomiędzy klientami. Ale wystarczy, że sobie odpuszczę i łapię kg jak szalony. Teraz sobie odpuściłem, bo mam naprawdę ciężki okres (problemy ze zdrowiem + reorganizacja przedsiębiorstwa) i od lipca przytyłem 5kg, bo nie miałem czasu i ochoty na sport. I tak, nie przytyłem 60kg na raz, ale wystarczy parę kilo rocznie.

>Nie istnieje na tej planecie zdrowa psychicznie osoba otyła, nawet chora na tarczycę czy cokolwiek innego, która jadłaby zdrowe jedzenie, w zdrowych ilościach, w postaci regularnych posiłków, nie spożywała słodyczy i produktów wysokoprzetworzonych, oraz utrzymywałby poziom aktywności fizycznej na przeciętnym przynajmniej poziomie. N-I-E I-S-T-N-I-E-J-E.


Możliwe, ale zauważ, że to nie takie proste, że to wymaga wielkiej walki, wielkiego nakładu czasu, którego nie każdy ma. I dużo pieniędzy. A są ludzie, którzy tego wszystkiego nie robią, a nadal nie tyją.

>Zgadzam się, ze można mieć trudniej przez chorobę, ale nie można zwalać winy na chorobę. Wina zawsze jest w człowieku.


Oczywiście że w człowieku, w jego metabolizmie. Jeden żyje bez niczego i nie tyje, a jeden odpuści jakiś mały kawałeczek ciężkiej walki i już tyle.

Poza tym – ostatnio coraz częściej dochodzę do wniosku, że ta walka nie ma sensu. Bo cóż, mogę walczyć, chodzić 3 razy w tygodniu biegać nocą, mogę sobie odmawiać ze smakiem czegoś dobrego, co moi znajomi jedzą i po co mi to? Żeby nie przytyć i być tak jak oni, choć oni tak walczyć nie muszą? Mam to ostatnio coraz bardziej w rzyci, bo właśnie taki mam organizm i katowanie się latami w imię czego? Spełniania standardów współczesnego społeczeństwa? Na szczęście nie jestem modelką.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2018 o 11:15

7 konto usunięte
+1 / 1

@Koszowy

Nie piszę o sobie, piszę o faktach.

"Mam otyłość najwyższego stopnia i wiem jak to działa." - na moje oko próbujesz, jak większość otyłych, znaleźć sobie winnego. Oglądałam kiedyś program, w którym lekarze zrobili taki eksperyment: zaoferowali darmową pomoc otyłym ludziom, którzy mają problem z wagą z powodów zdrowotnych. Każdej z osób udowodnili, że ich problem jest wyimaginowany i/lub nie ma decydującego wpływu na ich wagę. Każda z tych osób była przekonana, że nie jest w stanie schudnąć i każda miała nadzieję, że lekarze jej w tym pomogą za pomocą medycyny, czyli tabletek, operacji i wszelakich kuracji. Kiedy usłyszeli, że dobrano im diete i trening, większość poszła wpisssdu, a ci co zostali, płakali jak dzieci, że nie dadzą rady bo to a tamto się im dzieje i nie mogą, pomimo zapewnień lekarzy, że to bezpieczny i skrupulatnie pod ich kątem, indywidualnie dobrany program odchudzania.

"I tak mi się wyhodowało." - samo się?

"Ale zawsze człowiek gdzieś odpuści." - nie, nie zawsze. Ci, co nie odpuszczają, świętują sukces. Ty oczywiście stwierdzasz, że oni na pewno są zdrowi, genetycznie chudzi i mają prawidłową gospodarkę hormonalną, i dlatego schudli. Przypomnę, że i ludzie również mają święta, urodziny i wakacje.

"Gdy trzymam dietę i uprawiam sport, wtedy moja waga staje, ale nie spada." - tak, jasne. Zgłoś się do naukowców, zostaniesz przebadany jako wybitny przypadek, może trafisz do księgi rekordów guinessa. Zmartwię Cię, ale bardziej prawdopodobne jest, że jednak powiedzą Ci, że źle ćwiczysz i masz źle dobraną dietę (zapewne internetową lub z jakiegoś poradnika). Każdy normalny człowiek, który faktycznie się stara, tak sobie właśnie w pierwszej kolejności pomyśli. Tylko ten typ ludzi, którzy gadają jak ty, siądzie i rozłoży ręce, bo nie da się i koniec.

"ciężko żyć przez dziesięciolecia z ciągłymi wyżeczeniami." - ciężko, to jest upaść się jak wieprz, tak, że aż się ruszać ciężko, a jednak niektórym się udaje.

"Ciężko czasami nie mieć okresu w życiu, gdy nie ma czasu 3 razy w tygodniu chodzić pobiegać." - wystarczy dwa razy w tygodniu po 30-40 minut, +10 min rozgrzewki. Więcej czasu spędzasz na demotach i to czasami nawet jednego dnia.

Piszesz: "Ależ powodują." [o hormonach i samoistnym tyciu] a na poparcie tego piszesz o chudej, nie biegającej żonie? to ani związku nie ma, ani sensu. Gdyby była chorobliwie chuda, tak, jak są ludzie chorobliwie otyli, których stan zagraża zdrowiu a nawet życiu, i gdyby gorąco ale bezskutecznie starała się przytyć, to możnaby porównywać problemy, a i tak byłaby taka różnica, że istnieje kilka faktycznych chorób, powodujacych, że nie da się przytyć, np obecność tasiemca lub innych pasożytów w organizmie. Nie ma natomiast żadnej powszechnie występującej choroby, która całkowicie uniemożliwiałaby trzymanie względnie bezpiecznej dla zdrowia i życia wagi (pomijam choroby psychiczne, bo to osobna kwestia, a także współistnienie jednocześnie jakiejś choroby (lub chorób) i niepełnosprawności.
Sam z resztą przyznajesz na każdym kroku, choć dość subtelnie, że to nie jest tak, że się nie da, ale mimo to nadal czujesz się usprawiedliwiony. No to jest Twój polgąd. Chcesz żyć w takim przeświadczeniu, to ok, oszukuj sam siebie, ale nie próbuj oszukiwać innych.

"od lipca przytyłem 5kg" - 5kg w ponad 3 miesiące przy braku jakiejkolwiek diety i ćwiczeń oraz w okolicznościach przewlekłego stresu, to jest naprawdę niewielki przyrost masy ciała. To tylko potwierdza moje stanowisko, że nie tyjesz z powodu hormonów czy innych wymysłów. Tyjesz, bo być może masz tendencje i nic z tym nie robisz. Tak czy owak, z własnej winy.

"to wymaga wielkiej walki, wielkiego nakładu czasu, którego nie każdy ma. I dużo pieniędzy." - bzdura, bzdura, bzdura. Każdy ma tyle samo czasu, tylko każdy go inaczej pożytkuje, Jak chcesz znaleźć czas, to go znajdziesz. Jak jesteś wiecznie jęczącą ofermą, to nie znajdziesz czasu na to, żeby zaopiekować się chomikiem, a jak masz chęci i ambicje, to odsprzątasz dom, obgotu

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 1

obgotujesz obiad, okopiesz ogródek i przy tym spędzisz czas z 4 dzieci. Wszystko jest do pogodzenia. Oczywiście, nie każdy potrafi, nie każdy jest alfą i omegą, ale wówczas mówi: no nie potrafię, moja wina. A nie siada i biadoli, że inni mają łatwiej i że to wina koślawych genów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
-1 / 1

@7th_Heaven

> "Ale zawsze człowiek gdzieś odpuści." - nie, nie zawsze. Ci, co nie odpuszczają, świętują sukces.

Nie, oni świętują porażkę. Co to za życie, jak człowiek na wiecznej diecie? Jak nie może zjeść torta na urodzinach albo pomaszkecić marcepana w Boże Narodzenie? W imię czego? Uznania w twoich oczach? Nie, dziękuję za taki „sukces”. Sukces odnoszą ci, którzy żyją normalnie, a pomimo to nie tyją. Ale to sukces ich organizmu.


> Ty oczywiście stwierdzasz, że oni na pewno są zdrowi, genetycznie chudzi i mają prawidłową gospodarkę hormonalną, i dlatego schudli.


Nie, nie schudli. Oni po prostu są normalni, bo są zdrowi.

> Przypomnę, że i ludzie również mają święta, urodziny i wakacje.

Dokładnie. I ich organizm je znosi.

>"Gdy trzymam dietę i uprawiam sport, wtedy moja waga staje, ale nie spada." - tak, jasne. Zgłoś się do naukowców, zostaniesz przebadany jako wybitny przypadek, może trafisz do księgi rekordów guinessa. Zmartwię Cię, ale bardziej prawdopodobne jest, że jednak powiedzą Ci, że źle ćwiczysz i masz źle dobraną dietę


Możliwe. Niestety byłem w poradni leczenia otyłości około 15 lat temu i powiedzieli Mniej Żryć, cała Mondra Rada. Zero badań, zero czegokolwiek. Potem poradnię zamknęli i już jej nie ma. Jest jedna jeszcze, ale leczą chirurgicznie, a to mnie słabo przekonuje. Dietetycy – niestety to nie lekarze, a magistrzy co najwyżej, dietetyki. Byłem u trzech. Proponowali SuperKurację Specjalnymi Suplementami Diety za 600zł miesięcznie, no ale Pan Jest Tego Wart. I u jednego, co zaproponował suchy chleb z ogórkiem, moczony w oleju, jak mi za sucho.

Dziękuję bardzo, ale wolę być otyły, niż żyć na takim jedzeniu. Tak jak pisałem – pewnie da się schudnąć na katowaniu się dietą i szalonymi ćwiczeniami, ale ja nie chcę. Taki mam organizm i nie będę ci udowadniał niczego, jeśli to wymaga poświęcenia życia. Wolę żyć normalnie i tyć.

>"Ciężko czasami nie mieć okresu w życiu, gdy nie ma czasu 3 razy w tygodniu chodzić pobiegać." - wystarczy dwa razy w tygodniu po 30-40 minut, +10 min rozgrzewki.

Nie wystarczy. Przez 2 lata biegałem właśnie 2-3 razy w tygodniu po około 5km. Nie schudłem.

>Więcej czasu spędzasz na demotach i to czasami nawet jednego dnia.

Wydaje ci się, zaglądam tu rzadko, głównie w 10minutowej przerwie w pracy. Dzisiaj wyjątkowo, bo wolna sobota.

>Piszesz: "Ależ powodują." [o hormonach i samoistnym tyciu] a na poparcie tego piszesz o chudej, nie biegającej żonie? to ani związku nie ma, ani sensu.


Ależ ma sens. Pokazuję, że ona nie uprawia żadnego sportu, a ma niedowagę. Dziwne,nie? No nie! Bo ma inny organizm, CBDU.


>"od lipca przytyłem 5kg" - 5kg w ponad 3 miesiące przy braku jakiejkolwiek diety i ćwiczeń oraz w okolicznościach przewlekłego stresu, to jest naprawdę niewielki przyrost masy ciała.


No pacz pani, a znam wiele osób, które przez lata nie mają diety, ćwiczeń, żyją w stresie i nie tyją. Tylko nie chcesz tego zaakceptować.


>"to wymaga wielkiej walki, wielkiego nakładu czasu, którego nie każdy ma. I dużo pieniędzy." - bzdura, bzdura, bzdura. Każdy ma tyle samo czasu, tylko każdy go inaczej pożytkuje,

Oczywiście. Ja go pożytkuję na utrzymanie rodziny i opiekę nad dziećmi.

> Wszystko jest do pogodzenia. Oczywiście, nie każdy potrafi, nie każdy jest alfą i omegą, ale wówczas mówi: no nie potrafię, moja wina. A nie siada i biadoli, że inni mają łatwiej i że to wina koślawych genów.


Ależ ja nie biadolę. Po prostu pokazuję jedno, że twoje szyderstwa z osób otyłych są bzdurą i jak ci napisał już @Obelix masz paskudny charakter i obrażasz ludzi tylko dlatego, że tobie poszło lepiej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 1

@Koszowy
"Nie, oni świętują porażkę. Co to za życie, jak człowiek na wiecznej diecie?" - a oni Ci na to: co to za życie, kiedy nie można zawiązać sznurowadeł? co to za życie, kiedy nie można pojeździć na rowerze? etc etc.
Będziesz im wmawiał, że nie są szczęśliwi, bo nie mogą zjeść torta? mas pecha, bo udowodnione jest, że aktywność fizyczna poprawia samopoczucie lepiej, niż cukry proste.

"Sukces odnoszą ci, którzy żyją normalnie, a pomimo to nie tyją. Ale to sukces ich organizmu." - tu właśnie widać Twoją zgorzkniałą zazdrość. Wiesz, że można osiągnąć sukces, ale Cię na to nie stać, więc wmawiasz sobie, że to nie sukces. W dodatku umniejszasz sukcesom. Zastanów się, czy na prawdę czujesz się dzięki temu lepiej?


"Nie, nie schudli. Oni po prostu są normalni, bo są zdrowi." - a co z osobami, które nie są zdrowe, a schudły pomimo to? rozumiem, że zaliczasz ich do grona nieszczęśników, katujących się i męczących? nie mieści Ci się w głowie, że oni są teraz szczęśliwsi, bo nie rządzi nimi żołądek, bo nie ograniczają ich zwały tłuszczu, bo dobrze się czują i nie bolą ich kolana? Nie, wg Ciebie są nieszczęśliwi, bo nie mogą zjeść torta. Zdradzę Ci tajemnicę: można zrobić mało kalorycznego torta, równie dobrego, jak inne, i świat się nie zawali od zjedzenia go sobie raz za czas. Na świecie istnieje też inne jedzenie, poza kotletem w panierce i czekoladowym tortem. Tak jak istnieją rzeczy, które dają więcej szczęścia, niż jedzenie.

Przestań dzielić ludzi na zdrowych i bezproblemowych oraz chorych i nic-niemogących. Każdy może. Wyjątków jest na palcach jednej ręki i idę o wszystkie pieniądze, że ty nim nie jesteś. Podobnie jak 90% grubasów.

"Niestety byłem w poradni leczenia otyłości około 15 lat temu" - wow, jak tego dokonałeś? jakbym ja z moimi chorobami i problemami poddała się po pierwszej wizycie u pierwszego lekarza, to gryzłabym piach 10 lat temu.

Zdradzę Ci tajemnicę: żaden lekarz i żaden dietetyk, lepszy czy gorszy, nie schudnie za Ciebie. Albo masz motywację albo nie. Jeśli masz porządną, schudniesz i bez nich. Nie trzeba nie wiadomo czego. Każdy jest w stanie schudnąć trzymając się prostych zasad:
1. Nie jeść żadnych słodyczy, nie słodzić herbaty, nie pić kawy, soków z kartonu i alkoholu, pić dużo (wody, herbat najlepiej ziołowych, zielonych, owocowych)
2. Jeść regularne posiłki w małych porcjach, odstawić jedzenie przetworzone: sosy czy zupy z torebek i inne półprodukty, zrezygnować z frytek, ograniczyć smażone panierowane mięsa, więcej jeść zup
3. Pilnować regularnej i mądrej aktywności fizycznej. Najlepszy dla otyłych jest basen, bo nie obciąża stawów i kręgosłupa, oraz powoduje mniejsze uczucie zmęczenia podczas ćwiczenia. Pływanie angażuje bardzo dużo partii mięśni i ćwiczy oddech, co również poprawia spalanie (zadyszka to wróg chudnięcia)
To cała tajemnica. Nie trzeba specjalnych diet. Nie zrobi to z Ciebie modelki, ale poprawi Twoje zdrowie i kondycje, sprawi, że nie będziesz miał rosnącego apetytu, po pewnym czasie przestaną Ci smakować słodycze lub przynajmniej nie będziesz miał potrzeby ich jeść, jedna kostka czekolady sprawi, że się zamulisz. Diety są o tyle szkodliwe, że nie dostarczają organizmowi dostatecznej ilości energii, każdy ma inne potrzeby, nawet w ciągu jednego dnia mogą się one zmienić w zależności od tego, co robisz, jak funkcjonuje Twój organizm. Dieta to oszukiwanie organizmu, nie leczenie jego problemów.

"pewnie da się schudnć na katowaniu się dietą i szalonymi ćwiczeniami" - można to też zrobić na normalnym jedzeniu, wyłączając tylko lub ograniczając pewne produkty, zastępując je równie smacznymi, oraz ćwicząc w przyjemny i wcale nie katorżniczy sposób. Oczywiście nie schudniesz 10kg w miesiąc, ale co najwyżej 3-4kg, ale małe kroczki są zdrowsze i trwalsze w efektach. Co najważniejsze, sposób życia i jedzenia Ci się utrwala, nie jest to dieta, którą kończysz a potem masz jojo. Rok takiej motywacji może zmienić resztę Twojego życia.

"Wolę żyć normalnie i tyć." - dziwi mnie, że nie znając j

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 1

...jakości życia podczas odchudzania od razu zakładasz, że to jest złe i nie dla Ciebie. Nie widzisz środka pomiędzy tyciem a katowaniem się głupimi dietami? można się starać i czerpać z tego przyjemność, satysfakcję i cieszyć się stopniowymi efektami. Może takie życie nie jest wcale straszne? skąd wiesz? nie masz czasu biegać? kup sobie bieżnię, super sprawa. Chodzisz z kijkami? ciśnij kijki w kąt i idź do lasu, omijaj asfaltowe ścieżki i staraj się chodzić pod górkę, z górki, zbieraj grzyby - poschylasz się przy tym.

"Przez 2 lata biegałem właśnie 2-3 razy w tygodniu po około 5km. Nie schudłem." - ściema. Chyba, że po bieganiu siadałeś i żarłeś. Nawet, gdybyś truchtał 6km/h to nie ma takiej siły na świecie, która by sprawiła, że nie schudniesz. Wiesz czemu wiem, że ściemniasz? Nikt nie zaczyna biegania od 5 km, nawet szczupła osoba, a co dopiero otyła. Ja mam dobrą kondycję, a zaczynając po dłuższej przerwie biegam 2,5 max 3. Do 5km dochodzę po 2 miesiącach, przy czym ja ważę 58kg i kiedyś uprawiałam sport na większą skalę, mam bardzo mocne mięśnie. Większość osób w ogóle nie da rady biegać na początku, tylko spacer, lekki trucht, do biegania dochodzą nieraz po paru miesiącach treningu (osoby otyłe). Pracowałam w siłowni, wiem co mówię. Warto uzbroić się w cierpliwość, bo kiedy zaczynasz z grubej rury, to tylko się męczysz, łapiesz zadyszkę lub zbyt wysoki puls i Twój organizm zamiast spalać tłuszcz, zaczyna spalać mięśnie (zakwasy gotowe). Tłuszcz zaczyna się spalać dopiero po min 30minutach biegania, przy pulsie nie przekraczającym o ile pamiętam 160 ale też nie może być on za niski - musi być bieg, nie spacer. Biegać też trzeba umieć, jak widać. Dla Ciebie polecam basen. Z tak dużą nadwagą złe bieganie tylko wyrządzi Ci krzywdę.

"Wydaje ci się, zaglądam tu rzadko" - mnie się nie tłumacz, tylko sobie. Zastanów się, co by było, jakbyś cały ten czas poświęcił sobie, swojemu zdrowiu. Myślę, że podobnie można wygospodarować dużo innych straconych minut i zrobi się spokojnie godzina ćwiczeń.

"Pokazuję, że ona nie uprawia żadnego sportu, a ma niedowagę." - to tak, jakby pokazać murzyna i powiedzieć widzisz, on się nie opala, a jest czarny, więc wniosek taki, że ja się opalać nie mogę, bo nie mam murzyńskich genów, albo jeszcze lepiej, wmawiać sobie, że skoro nie jestem murzynem, to jestem albinosem i opalić się i tak nie zdołam.

CBDU?

Każdy ma inny organizm, ale mało kto nie ma żadnych możliwości. Przestań patrzeć na innych. Pracą też rzucisz, bo kulczykowe dzieci mają w życiu łatwiej?

"No pacz pani, a znam wiele osób, które przez lata nie mają diety, ćwiczeń, żyją w stresie i nie tyją." - ale co to ma do rzeczy? znam wiele dzieci, które dostały kasę, działki, domy, firmę od rodziców, czy to jest powód, żebym nie szła do pracy, nie oszczędzała, żebym siadła na kanapie i wysłała wnioski o zapomogi do mopsu, bo inni mają łatwiej, więc ja się poddaję? To jest śmieszne, tylko nie chcesz tego przyznać. Siąść i wymyśleć sobie powody swojego tycia to każdy może. Ty sobie wymyślasz nie tylko powody, nie tylko usprawiedliwienia, ale wręcz całą filozofię na temat szczęścia i spełnienia w życiu. Wszystko, żeby tylko nie czuć się winnym za swój stan, byleby nie przyznać, że ten stan jest do dupy. No wybacz. Mnie nie przekonasz. Próbuj wśród modelek +size, tam może znajdziesz poklask.

"Oczywiście. Ja go pożytkuję na utrzymanie rodziny i opiekę nad dziećmi." - ach tak, bo inni, dbający o swoje zdrowie, nie mają rodzin, pracy i problemów. Przestań wymyślać problemy, to też ich nie będziesz miał.

"Po prostu pokazuję jedno, że twoje szyderstwa z osób otyłych są bzdurą i jak ci napisał już @Obelix masz paskudny charakter i obrażasz ludzi tylko dlatego, że tobie poszło lepiej." - gdzie ja szydzę z grubych ludzi? ja im współczuję, ja chętnie bym im pomogła, wsparła ich, lubię z nimi rozmawiać, dzielić się doświadczeniami. Nie lubię tylko takich roszczeniowych zazdrośników, obrażonych na cały świat, którzy postawili sobie za cel przekonać w

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
+1 / 1

...wszystkich, że są pokrzywdzeni przez los i dlatego nie mogą chudnąć, a z drugiej strony (nie dostrzegając w tym własnej hipokryzji) próbują wmówić wszystkim, że są szczęśliwi tacy, jacy są, i że wszelkie próby zmiany tego stanu rzeczy są złe, szkodliwe, unieszczęśliwiające, katorżnicze i w ogóle to winne jest społeczeństwo, że wywiera na nich presję. Nosz kurde... żałosne to jest. Pitolisz farmazony, w któe sam do końca nie wierzysz, i myślisz, że kogoś tym przekonasz, że zaszczujesz ludzi, którzy Ci mówią prawdę i może wtedy ta prawda się nagnie, tak, żeby Cię w oczy nie koleć.... Ogarnij się. Atakujesz mnie za to, że piszę Ci brutalną prawdę. Zarzucasz mi jakieś szydzenie, chamstwo, ale weź mi je pokaż w moich słowach, co? Nie napisałam Ci nic szyderczego, napisałam tylko prawdę, że winne u większości otyłych jest lenistwo i obżarstwo. To, że nie możesz się z prawdą pogodzić, nie sprawia, że jest ona obraźliwa. To ty jesteś obrażalski.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T tanbuelo
0 / 0

Przeczytałam wszystkie Twoje komentarze i chciałam tylko napisać, że popieram. To bardzo mądre i prawdziwe, co piszesz. Też kiedyś miałam sporą nadwagę i tłumaczyłam się przed sobą, że nie schudnę, bo taka moja budowa, że robię wszystko co się da, ale bez rezultatów. Okazało się jednak, że robię to źle i kiedy zaczęłam stosować zasady przez Ciebie opisane, wolniej jeść, odstawiłam słodycze i słodkie napoje, zaczęłam chudnąć. Widząc rezultaty, nabierałam większej motywacji i starałam się jeszcze bardziej i udało się. Pomimo tego, że otoczenie wmawiało mi, że taką mam sylwetkę i nic się z tym nie da zrobić. Ale był taki czas, kiedy mocno wierzyłam, że się nie da i chyba nikt, nawet Ty byś mnie nie przekonała, że może być inaczej. Do tego trzeba dojść samemu. Schudnięcie nie wymaga jedynie zmiany sposobu odżywiania i ruchu, ale też zmiany sposobu myślenia. Też kiedyś byłam przekonana, że wszystkie szczupłe dziewczyny się obżerają i po prostu mają szybszą przemianę materii. I wmawiałam sobie, że wolę móc zjeść górę frytek i mieć nadwagę niż sobie odmawiać i schudnąć. Nie byłam jednak wcale szczęśliwa. Potem zrozumiałam, że szczupłe osoby są szczupłe nie bez powodu. Zamiast zjadać dwa kawałki ciasta, zjedzą pół. Zamiast siedzieć przed komputerem, wychodzą z domu. Zamiast tabliczki czekolady, zjadają kostkę, itd. Uważam też, że żeby powiedzieć komuś trudną prawdę zamiast się z nim zgadzać i utrzymywać w wygodnej dla niego iluzji, wymaga odwagi. Pozdrawiam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L LCK86
-4 / 4

Ta jedna chyba siedzi na drugiej ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Obelix
+13 / 21

Tendencje do tycia ma się w genach czy tego chcecie czy nie. Problem taki, że jest to tylko jeden z wielu czynników. Jeśli osoba z tendencją do tycia jest także leniwa (lub brak jej silnej woli) no to szanse na schudnięcie niewielkie. Ja osobiście mam tendencje do tycia (rodzinne, genetyczne) ale mam silną wolę i dużo samozaparcia. Zrzuciłem w ciągu roku ok 40 kg schodząc do tak zwanej "normalnej wagi" (wg. wskaźnika BMI) i utrzymuję ten stan już prawie 10 lat. Osoby które nie mają w genach dużej tendencji do tycia nie zrozumieją ile trzeba wyrzeczeń i samozaparcia. Mój dalszy kuzyn ma po ojcu szczupłą budowę ciała. Dla mnie było szokiem, że potrafi zjeść 7 kawałków dużej pizzy i poprawić to kanapkami pod wieczór, podczas gdy ja zjadłem 4 i wiedziałem że nie mogę już niczego tknąć, a to co zjadłem będę musiał zneutralizować 2-godzinnym morderczym treningiem. Inny przykład: moja znajoma. Laska jest niska i przeraźliwie szczupła. Od kilku lat próbuje przytyć do 52 kg żeby nabrać "pełniejszych" kształtów i jej się to nie udaje. Stosuje diety na to żeby utyć i nic. Reasumując: tendencja do tycia jest genetyczna. Jest to główny czynnik wpływający na wagę ale NIE JEDYNY.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~7th_Heaven123
0 / 6

@Obelix m=Masz rację - Można mieć genetyczną skłonność do tycia, ale to nie znaczy to samo, co być genetycznie otyłym. Otyłości się nie nabywa w genach, otyłość się hoduje własnym lenistwem, obżarstwem, śmieciowym żarciem i głupotą. Geny mogą jedynie sprawić, że danej osobie jest trudniej być szczupłym, ale żadne geny nie zrobią z człowieka wieloryba od tak, na pstryknięcie palców. Tłumaczenie takiego sadła genami jest jak tłumaczenie bajzlu w domu katarem gospodyni.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
+3 / 7

@7th_Heaven123

Tak mówią osoby, które nie mają tego problemu. Najczęściej kobiety, do menopauzy :)
A potem nagle się okazuje, że OjejkuJejku, motylem byłam, ale utyłam. I nagle okazuje się, że zmiany hormonalne po menopauzie mogą mieć wpływ na twoje „lenistwo, głupotę i obżarstwo”

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar KulturaOryniacka
0 / 8

Nie w ogole! Tycie zalezy tylko od naszej woli, haha biochemia sie klania! Za tycie odpowiada wiele czynnikow takich jak apetyt, metabolizm tluszczy, praca tarczycy, metabolizacje cukrow itd. Nie chce mi sie rozpisywac bo wyjdzie elaborat i tak nie przeczytacie. Po drugie mamy ewolucyjna sklonnosc do magazynowania zapasow na potem. Po 3 hormony hormony hormony takie jak cholecystokinina i leptyny odpowiadajace za uczucie glodu i sytosci oraz serotonina. Podam wam przyklad: obzarstwo przed okresem. Podczas PMS kobiety srednio spozylwaja ok 30%kcal wiecej! Co odpowiecie, brak wolnej woli? Nop, to sa gwaltownie skoki hormonow w tym insuliny i serotoniny! Sa osoby które sa ciagle glodne, w tym ja, które ciagle musza sie pilnowac z jedzeniem i ruchem bo inaczej tycie. Myslicie ze latwo walczyc z jednym z najnizszych instynktow?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 2

@Koszowy Nie. Tak mówią osoby, które mają jakiś problem zdrowotny, borykały się z jego powodu z lekką nadwagą, ale mimo to się nie zapuściły do stanu otyłości nigdy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
+1 / 5

@7th_Heaven I tylko dlatego, ze ich organizm miał lekki problem z nadwagą, który dalo się wyprostować, projektują to na wszystkich i krzyczą, że wszyscy otyli są sobie winni, bo skoro mi się udało mój problem wyprostować, to wszyscy tak muszą mieć możliwość.

@KulturaOryniacka Niestety pisząc to będziemy zbierać cięgi od tych, którzy są szczupli i piękni i brylują, że im się udaje to dzięki wspaniałej silnej woli, a wszyscy, którzy chorują na to bardziej to lenie, obżartuchy i głupcy.

Powtarzam: Jak ktoś ma depresję, nie krzyczycie że to jego wina, że nie umie być szczęśliwy. To też kwestia biochemii, taka depresja.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
-1 / 3

@KulturaOryniacka W dodatku osoby takie jak @7th_Heaven powodują, że problem otyłych się powiększa. Atakowani społecznie i psychicznie nierzadko pogłębiają swój problem otyłości, bo dochodzą czyniki psychiczne wynikające z presji społecznej.

O działaniu organizmu wiemy bardzo niewiele, a medycyna jest w powijakach wbrew pozorom. Badamy grupy społeczne, które żyją dłużej, zdrowiej i szukamy rozwiązań. Ostatnio Kotarski nagrał film o zdrowych ludziach na Sardyni, w którym przedstawił pewne kocepcje zdrowego życia, ale to jedne z wielu.

Niestety rozmowa o działaniu organizmu, to jak prognozowanie pogody. W kontrolowanych wąskich warunkach daje się przewidzieć pogodę na danym obszarze na dzień w przód, z pewną, bardzo dużą tolerancją, ale już prognozowanie na tydzień w przód, to wróżenie z fusów.

I tak samo, gdy @7th_Heaven rzuca oskarżeniami, rzuca kwantyfikatorem WSZYSCY, to rzucanie w ciemno. Bo rzuca dlatego, że jej się udało zrównoważyć lekką nadwagę swoją pracą.

Tobie się też udało, ale że nie była to lekka nadwaga, to wiesz jaka to praca i że ta praca przeciwstawić się musi oporom organizmu. I że różnice w tych oporach mogą być naprawdę ogromne. I tym, co mają je niewielkie albo wcale, łatwo atakować tych, u których te opory są tak ogromne, że walkę przegrywają

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 4

@KulturaOryniacka żaden hormon nie powoduje samoistnego ego tycia. Sama pięknie na końcu swojej wypowiedzi przyznałaś, że musisz się pilnować, żeby nie utyć. Wniosek jest taki, że się da. Skoro się da, to automatycznie nonsensem jest zrzucać winę na hormony, jeśli się komuś nie chciało postarać. Nikt nie twierdzi, że to jest proste, ale posadzić grube dupsko na kanapie i narzekać na geny to każdy potrafi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 4

@Koszowy przestań pitolić. Gledzisz w kulki o tym, co Ci się wydaje. Masz wiedzę na temat chociażby jednego przypadku otyłości, której nie da się w żaden sposób wyleczyć? Jeden, ardzo Cię proszę. Już nawet nie wymagam abyś udowodnił, że ta otyłość powstała wyłącznie z winy hormonów lub genów, pomimo starań i szczerych chęci denata.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 4

I jeżeli problem otyłości przez kogoś się powiększa, to raczej przez takie właśnie osoby jak ty, które wbrew wszelkiej logice i wiedzy medycznej usprawiedliwiają takie chore stany bzdurnymi tłumaczeniami, dając tym otyłym ludziom pretekst do obwiniania o swój stan wszystkich, tylko nie siebie. Potem takie roszczeniowe osoby wymagają od innych nie tylko akceptacji, ale wręcz aprobaty i uznania, tworząc akcje typu "piękno nie ma rozmiaru", czy "nie wstydzę się siebie", w których skrupulatnie pomija się kwestie olbrzymiego zagrożenia dla zdrowia a skupia się wyłącznie na samozachwycie i modnej ostatnio "samoakceptacji". W dodatku wmawia się ludziom, że to jest kwintesencja szczęścia - zamiast zmienić zły stan, żądać aby świat zmienił standardy wobec tego stanu. No macie tego pecha, ze standardy można zmienić, ale biologii nie. Będziecie chorzy, słabi i ułomni. Szkoda tylko, że będziecie się leczyć całe życie na koszt tych mądrzejszych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2018 o 11:12

avatar Koszowy
0 / 2

@7th_Heaven

Podałem w wątku wyżej – mój.

A to, że komuś się udaje, to kwestia stopnia choroby.

To tak jak z alkoholem. Jako młody człowiek chlałem jak świnia. W okresie osiemastek potrafiłem się spijać kilka razy miesięcznie. Potem postanowiłem się wziąć za siebie i przez 20 lat piłem kilka piw rocznie, czasami symbilicznie trochę gorzały. A od kilku lat nie piję nawet tych kilku piw rocznie, bo mi nie wchodzi.

I teraz podejdę do takiego alkoholika i powiem: „bracie, to wszystko wina lenistwa, głupoty i opojstwa.” Jakbyś chciał, to byś nie pił, patrz, ja chlałem jak świnia, a nie chleję.

Tylko, że ja nie jestem chory na alkoholizm. Wypiję trochę i nic się nie dzieje. A są alkoholicy, którzy nawet przy komunii proszą o sok zamiast wina, bo zwilżenie ust słabiutkim winem, które podawane jest przy komunii, może spowodować wpadnięcie w ciąg alkoholowy.

===

Moim zdaniem, przyczyny otyłości są głownie 2
1. Metabolizm (nie wiem czy genetycznie czy hormonalnie, czy jak). Są ludzie którzy żerą jak świnie, a nie tyją. A są tacy, co jedzą delikatnie a i tak im trudno utrzymać wagę.
2. Łaknienie. Są choroby które powodują, że nie ważne ile zjesz, to wciąż jesteś głodna. I teraz jeśli to ekstremalna podstać, to wszyscy się pochylają i mówią, tak, tak, to biedny chory człowiek, nie może nic na to poradzić. Ale przecież choroba nie musi mieć ekstremalnej postaci. Wystarczy, że ktoś genetycznie czy jakoś tam, nie ma apetytu (są tzw. tadki-niejadki) i będzie mniej jadł. A ktoś ma organizm z większym apetytem i zapanowanie nad tym jest bardzo trudne. Głodnaś, a nie wolno jeść.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2018 o 15:07

avatar Obelix
+1 / 3

@ 7th_Heaven ja wiem że lepiej jest sobie wkręcać że wszyscy jesteśmy tacy sami, ale nie jesteśmy. Jednym jest łatwiej schudnąć, innym ciężej, a jeszcze inni w ogóle nie muszą. Żenuje mnie takie pociskanie po grubych. To o tyle ciężki problem, że np palacz czy alkoholik dążą do odstawienia swoich używek. Gruby tego nie zrobi bo jeść musi, a łatwo stracić kontrolę "w trakcie". Tak jak pisałem: jak ktoś jest i zawsze był szczupły to nie zakuma problemu. Wiem że lepiej sobie wkręcać że to tylko kwestia lenistwa. Można wtedy siebie w internetach powrzucać na grubych że głupie spaślaki i lenie do tego, a ja taki/taka fajny/fajna fit i teges. Co innego krytykowanie otyłości (tak, jest to problem) a co innego pompowanie swojego ego kosztem innych. Takie zachowanie jest kategorycznie poniżej poziomu.

A co do materiału: Gruba bliźniaczka schudła ze 190 do ok 120 kg w 2016 roku. Innych informacji nie znalazłem, ale mam nadzieję, że prowadzi swoją walkę dalej. Chuda bliźniaczka przyznała w programie, że stoczyła wiele walk z anoreksją i bulimią. Ciężko nazwać jej chudość oznaką zdrowia. One po prostu są chore, obie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
0 / 2

@Obelix @7th_Heaven

https://muzyka.interia.pl/artykuly/news-israel-kamakawiwo-ole-olbrzym-o-golebim-sercu,nId,2652182

Israel jeszcze przed wydaniem debiutanckiej płyty trafił do szpitala po zawale serca. Kamakawiwo'ole miał poważne problemy z nadwagą. Kluczowe były tu też uwarunkowania rodzinne - jego brat zmarł z powodu otyłości. Sam muzyk był świadom swojego stanu.

=======

Brat zmarł z otyłości, a Israel też i ważył kilkaset kg. I tak, zapewne siedli i powiedzieli: Będziemy żarli, to nasza wolna wola, nie chcemy być chudzi. Nie, zupełnie nie miało to związku z działaniem ich organizmu i genetycznymi uwarunkowaniami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 2

@Obelix
1. Nigdzie nie twierdzę, że wszyscy mają tak samo łatwo
2. Nigdzie nie śmieję się z grubych ani im nie ubliżam
3. Przyznaję, że można być grubym (z nadwagą) z powodu choroby czy hormonów, ale nie godzę się na tłumaczenie w ten sposób permanentnej otyłości. Stan, w którym brzuch uniemożliwia Ci złożenie kolan w pozycji siedzącej, to nie jest nadwaga, to jest kalectwo.
4. Cisnę Koszowemu tylko dlatego, że zwala winę na wszystko i wszystkich, tylko nie widzi jej w sobie. To jest bardzo szkodliwa postawa, która powoduje niezdrowe pojęcie na te tematy wśród ludzi. Stąd już tylko krok do promowania otyłości jako wartości, tylko dlatego, że otyły rzekomo nauczył się samoakceptacji i odnalazł w życiu szczęście... tylko nie wiedzieć czemu potrzebuje przy tym potwierdzenia od całego świata (psychologia wie czemu, ale kto by się tam nią przejmował...)

Swoją drogą koszowy nigdzie nie zapytał, jakie ja mam problemy z wagą, od razu uznał, że mam łatwiej, że bezpodstawnie go krytykuję. Tymczasem jedyne, czego się o nim dowiedzieliśmy, to że nie chce spełniać narzuconych standardów i że nie ma czasu i samozaparcia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 listopada 2018 o 16:55

7 konto usunięte
0 / 0

@Koszowy

"Podałem w wątku wyżej – mój." - co Twój? rozwiń.

"A to, że komuś się udaje, to kwestia stopnia choroby." - tak jasne. Czyli wg Ciebie każdy, komu się udaje, jest po prostu mniej chory niż ty. Tajemnica wszechświata rozwikłana :) eureko! można siąść i żreć.

"W okresie osiemastek potrafiłem się spijać kilka razy miesięcznie." - tak jak 34 z 36 osób z mojej klasy licealnej :/ czy za cud mamy uznać fakt, że nikt z nich nie został alkoholikiem?

"Potem postanowiłem się wziąć za siebie" - widzisz, postanowiłeś. Inny nie postanowił i został pijakiem.
Może szybciej się uzależnił, może miał inny organizm. Może. Ale każdy ma na pewnym etapie szansę powiedzieć dość. Jeśli nie powiedział, to jest to jego wina. Nie ładnych kieliszków, taniej wódki czy gorąco zachęcających do picia kolegów. Jego samego.

„bracie, to wszystko wina lenistwa, głupoty i opojstwa.” - co za denne porównanie. DO alkoholizmu prowadzą zupełnie inne rzeczy, niż do otyłości. Żadne jedzenie nie wprowadza Cię w stan upojenia, nie uzależnia (nie na tych zasadach, co alkohol) i nie odbiera Ci świadomości. Jak w ogóle można to porównać?

"Tylko, że ja nie jestem chory na alkoholizm." - na alkoholizm się nie zapada. Alkoholizm się sobie wypracowuje. Pod tym względem bardzo trafnie można porównać alkoholika z otyłym: obydwoje sami to sobie sprawili. Jak słusznie napisał @Obelix, różne czynniki im w tym pomogły, przysporzyły różnych trudności, ale żaden nie zaważył na ich stanie sam, bez ich decydującego udziału.

===

1. Metabolizm (nie wiem czy genetycznie czy hormonalnie, czy jak). Są ludzie którzy żerą jak świnie, a nie tyją. A są tacy, co jedzą delikatnie a i tak im trudno utrzymać wagę.
AD1 - to nie jest wina metabolizmu. Jak pisałam, grubi mają lepszy metabolizm od chudych. Czynników może być kilka różnych, ale żaden nie jest determinujący. Żeby je precyzyjnie określić, trzebaby stworzyć idealne warunki porównawcze: tzn dawać dwóm takim osobom identyczne jedzenie, w identycznych proporcjach ilościowych w stosunku do ich masy ciała, oraz zapewnić im identyczne warunki bytowe i identyczną porcję ruchu. Tylko że wtedy okaże się, że różnica w ich masie ciała jest wcale nie taka duża. Dlatego właśnie tłumaczenie otyłości w ten sposób to bujda.

2. Łaknienie. Są choroby które powodują, że nie ważne ile zjesz, to wciąż jesteś głodna.
AD2- znasz taką chorobę? ja nie słyszałam o takiej.Pewnie jakaś jest, ale ile jest osób na nią chorych? zdajesz sobie sprawę, że takie osoby są leczone? to jest poważna dolegliwość, wiążąca się z ogromnym dyskomfortem życiowym, być może nawet ciężkim stanem. Niepoważne jest twierdzić, że ten problem ma większość otyłych. To wymysł bez żadnego podparcia w rzeczywistości. Powiem Ci, jak jest faktycznie: im więcej jesz, tym więcej potrzebujesz zjeść, aby się najeść. Żołądek się rozciąga. Organizm się "uczy" pewnych związków, jeśli mu je dostarczasz. Dostarczasz cukry proste, to organizm o nie coraz więcej się domaga, bo nauczył się łatwizny, czyli pozyskiwania energii na skróty. Tak czy owak, punktem zapalnym jest pierwsze zaniedbanie. Dalej idzie lawinowo.

Organizm ma z natury taki apetyt, jakiego mu potrzeba. Jeśli apetyt rośnie, to dlatego, że go wzmagasz. Są produkty, które ograniczają apetyt i takie, któe go napędzają. Wspomagacze smaku, sztuczne dodatki, łuszcze trans, to te produkty, które są "zapychaczami". Zjesz kubełek kurczaków w KFC i nie jesteś zbytnio najedzony. Zjesz tą samą ilość warzyw i pękasz z nażarcia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
0 / 0

@7th_Heaven
> Swoją drogą koszowy nigdzie nie zapytał, jakie ja mam problemy z wagą, od razu uznał, że mam łatwiej,


Nie pytał, bo sama napisałaś, że miałas niewielki problem z nadwagą, ale go pokonałaś. Niewielki problem z nadwagą, to jakby co innego niż chroba otyłości.

>"Podałem w wątku wyżej – mój." - co Twój? rozwiń.

przykład. Prosisz o przykład.


> "W okresie osiemastek potrafiłem się spijać kilka razy miesięcznie." - tak jak 34 z 36 osób z mojej klasy licealnej :/ czy za cud mamy uznać fakt, że nikt z nich nie został alkoholikiem?

O! Zaczynasz rozumieć pomału. Właśnie o to chodzi. Nie zostaliście alkoholikami, bo alkoholizm to nie wybór ani skutek chlania, tylko choroba.

>"Potem postanowiłem się wziąć za siebie" - widzisz, postanowiłeś. Inny nie postanowił i został pijakiem.

A jeszcze inny był chory na alkoholizm i został alkoholikiem. I choć bardzo próbuje się brać za siebie, to czasami się udaje z tego wyjść, a czasami nie. I tym się różni ode mnie, że nawet jak wyjdzie, to nie może łyknąć ani kropelki. A ja mogę spokojnie iść do komunii i nie dostanę od łyku wina w niedzielę ciągu alkoholowego.


> „bracie, to wszystko wina lenistwa, głupoty i opojstwa.” - co za denne porównanie. DO alkoholizmu prowadzą zupełnie inne rzeczy, niż do otyłości. Żadne jedzenie nie wprowadza Cię w stan upojenia, nie uzależnia (nie na tych zasadach, co alkohol) i nie odbiera Ci świadomości. Jak w ogóle można to porównać?

Bo to podobny mechanizm działania! Alkohol nie uzależnia jak narkotyki. Możesz chlać wiele lat, ale jeśli nie masz organizmu podatnego na alkoholizm, potem możesz przestać chlać i pić czasami, kulturalnie, w małych ilościach i nadal nie wpadać w ciąg alkoholowy. A jeśli masz chorobę alkoholową, to po łyku alkoholu masz ciąg.

Ostatnio zmarł Tata z kanału Adam i Tata, zobacz co jego syn o tym mówi. To nie był wybór jego ojca. To była choroba.

To są choroby. Ja czasami gram w lotto. A mój daleki kuzyn sprzedał wszystko z mieszkania, żeby inwestować w hazard. I ja gram czasami, czasami pół roku nie gram, czasami puszczę jakiś los, jak mi się przypomni. A chory będzie grał aż przegra w życiu wszystko. Pomimo że był kilka razy na leczeniu.


> "Tylko, że ja nie jestem chory na alkoholizm." - na alkoholizm się nie zapada. Alkoholizm się sobie wypracowuje.

g. prawda, żę tak powiem. Masz zerową wiedzę o alkoholizmie, tak samo jak zerową o otyłości. Dlatego dla mnie EOT. Myślałem, że ten przykład pomoże, ale nie pomógł, bo nie rozumiesz jak to działa. Znałem 20 lat temu gościa, który pił tyle ile ja. Ja po prostu przestałem pić, bez żadnego wysiłku, ba nie smakuje mi nawet jakbym chciał się napić, a on leczy od lat alkoholizm i się z nim zmaga. Bo ja mam inny organizm, a on inny. Obaj „pracowaliśmy” z kieliszkiem tyle samo.


>>2. Łaknienie. Są choroby które powodują, że nie ważne ile zjesz, to wciąż jesteś głodna.
>AD2- znasz taką chorobę? ja nie słyszałam o takiej.

W to, że nie słyszałaś, to akurat wierzę, bo widzę co pisujesz.
========
Wzmożone łaknienie występuje w trzech odmianach.

Polifagia – charakteryzuje się potrzebą spożywania dużych ilości pokarmów. Przyczyny tej przypadłości mogą być czynnościowe, organiczne, nerwowe (choroby tarczycy, choroby pasożytnicze, ciąża, cukrzyca).
Akoria – to uczucie braku sytości po zjedzonym posiłku, dolegliwość występuje w chorobach psychicznych.
Bulimia – jest to silna potrzeba jedzenia, z epizodami szybkiego jedzenia dużych ilości bogatoenergetycznych posiłków, a następnie w obawie przed otyłością prowokowanie wymiotów po jedzeniu, zażywaniem preparatów przeczyszczających oraz moczopędnych. Napady silnego apetytu występują na przemian z okresami bardzo restrykcyjnych diet odchudzających, w związku z czym u osób tych (najczęściej kobiet) występują znaczne wahania masy ciała. Zaburzeniom tym najczęściej towarzyszy depresja oraz mylna ocena wielkości – masy własnego ciała.
========

Skup się na 1
Polifagia – charakteryzuje się potrzebą spożywania dużych ilości pokar

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 0

@Koszowy

"Nie pytał, bo sama napisałaś, że miałas niewielki problem z nadwagą" - mówię o chorobach, powodach tych problemów, a nie o otyłości. Nie mam i nigdy nie miałam otyłości tylko dlatego, że do niej nie dopuściłam. Mam za to przewlekłą chorobę, która pogarsza się w miarę upływu czasu, nie da się jej wyleczyć a powoduje ona zatruwanie organizmu toksynami. Wespół z tym problemem powoduje też, że nie mogę stosować diet. Osłabienie organizmu może mnie nawet zabić. Muszę też uważać z wysiłkiem fizycznym, kiedy choruje nie mogę nawet podnosić torby z zakupami, bo nie wyzdrowieję. Po chorobie mam zrujnowane siły, głównie przez długotrwałe wysokie gorączki. Dodatkowo nie mam wpływu na to, kiedy dopadnie mnie choroba. Mogę mieć spokój przez kilka lat, a mogę też chorować 20 razy w ciągu jednego roku. Dlatego wszelkie programy diet czy aktywności są skazane na porażkę, bo systematyczność jest mocno wątpliwa. Nie jestem z natury szczuplutką osóbką, jako dziecko byłam pyzata, nie gruba, ponieważ zawsze kochałam sport i to jest cała tajemnica - dziś mam mocne mięśnie i sotsunkowo łatwo łapię kondycję. Ale to nie jest zasługa genów czy hormonów, tylko mojej własnej osoby. Dorosły człowiek z mięśniami prawie nie-używanymi przez całe życie ma trudniej, ale to jest jego wina.

"Nie zostaliście alkoholikami, bo alkoholizm to nie wybór ani skutek chlania, tylko choroba." - nie zostaliśmy alkoholikami, bo nikt z nas się do tego nie doprowadził. Każdy użył pore swojego rozumu. Uważasz, że na raz 34 osoby miały jednakową skłonność czy raczej brak skłonności do picia? Powtarzam: alkoholizm nie dopada człowieka, człowiek sam się w niego wpędza przez zaniedbanie, brak rozsądku. Potem jest już za późno, jesteś alkoholikiem, ale nadal masz szansę, tylko że jest Ci trudniej, cholernie trudno. Aczkolwiek nie da się tego realnie porównać do otyłości - to jest uzależnienie bardziej złożone i dużo trudniejsze, bo jak już pisałam, odbiera świadomość, wprowadza w stan upojenia, działa toksycznie na organizm, uszkadza mózg.

"A jeszcze inny był chory na alkoholizm i został alkoholikiem." a to dooiero brednia :) nikt nie jest chory na alkoholizm zanim zostanie alkoholikiem! To choroba, w którą sami się wpędzamy. Prędzej usprawiedliwię ćpuna, bo niektóe narkotyki uzależniają od pierwszej dawki. Nie no, w sumie nigdy nie usprawiedliwię ćpunów, bo nikt nie każe tej pierwszej dawki brać, jeśli robią to świadomie i znają ryzyko, ale nie ważne, nie o tym piszemy. Alkoholikowi jest trudniej, ale nie jest to niemożliwe, zeby z alkoholizmu wyszedł. Na pewno nie wyjdzie z niego, jeśli o swój stan będzie obwiniał genetyczne skłonności, życiowe problemy, depresję czy cokolwiek innego.

"czasami się udaje z tego wyjść, a czasami nie." - a od czego to zależy? od siły woli, od determinacji. Nie od genów i choroby. Niektórzy nie mają dosć siły, proszą więc o pomoc innych, poddają się leczeniu. Niektórzy też, tak jak ty, poddają się na wstępie i żywią pretensje do całego świata.

"ja mogę spokojnie iść do komunii i nie dostanę od łyku wina w niedzielę ciągu alkoholowego" - możesz też zjeść kostkę czekolady raz w tygodniu i nie sprawi to, że Twój organizm rzuci się na półkę sklepową jak odkurzacz. To tkwi w Twojej głowie i możesz nad tym zapanować zdecydowanie łatwiej, niż człowiek uzależniony od alkoholu. Głód alkoholowy nie ma porównania z głodem na słodycze. Żołądek możesz zapchać czymś innym. Zjedz arbuza - jest słodki a jego indeks glikemiczny jest ujemny - więcej energii potrzeba na jego strawienie, niż on Ci dostarzcza. Pijak nie ma czym zastąpić alkoholu.

"Bo to podobny mechanizm działania!" - co za bzdura. Bzdura bzdura bzdrura. Skąd wyczasnąłeś bzdurę o "podatności na alkoholizm"?? każdy człowiek może wpaść w alkoholizm. Nie ma odporności na tę chorobę. Nie istnieje coś takiego. Poczytaj sobie w jakiś mądrych książkach co to jest choroba alkoholowa, a nie opowiadaj farmazonów, jakby to była jakaś infekcja. Proszę. Zaczynasz tworzyć coraz bardziej oddalone od

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 0

...od wiedzy medycznej wymysły.

"Ostatnio zmarł Tata z kanału Adam i Tata, zobacz co jego syn o tym mówi." - a to celebryci są jakimś guru naukowym? większość ludzi tak mówi o swoich bliskich, to normalne, że się ich usprawiedliwia. To nadal nie zmienia faktu, że chorobę alkoholową się wypracowuje, nie dostaje się jej w genach ani nie ma się na nią odporności.

Nie próbuj mnożyć przykładów, bo coraz bardziej odpływasz. Lotto? serio? wiesz ile jest czynników decydujących o tym, że jeden rozwali pół majątku na gry a drugiemu żal przepłacić za markowe buty?
Nie bez znaczenia jest to, w jaki sposób ktoś swój majątek zgromadził. Synkowie bogatych rodziców, którzy dostali nówki beemki na osiemnastkę, powodują statystycznie więcej wypadków, niż ich rówieśnicy, którzy kupili sobie starego golfa za pieniądze ze zbierania ogórków w Niemczech, pomimo, iż ich nowe beemki są sprawniejsze i bezpieczniejsze na drodze. To tylko jeden z wielu wielu czynników. Najważniejszymi są poziom inteligencji, wychowanie, nabyte umiejętności lub ich brak, poziom pracowitości lub lenistwa (niektórzy wolą, jak im coś spadnie z nieba, niż zakasać rękawy i na to zapracować) a nawet światopogląd (osoby wierzące w zabobony, wróżby i różne nadnaturalne pierdoły są sto razy badziej podatne na hazard, niż osoby trzeźwo myślące). Większość z tych czynników nie jest przekazywana w genach, nie jest niezależna od człowieka. To my sami pracujemy na to, jacy jesteśmy, więc nie można tłumaczyć kogoś, że był bardziej podatny na uzależnienie od hazardu i to nie jego wina. Sorry, jego. Jakby uważał na matematyce w liceum i umiał liczyć rachunek prawdopodobieństwa, do tego miałby trochę pojęcia o świecie, wiedziałby, że kasyna to maszynki do robienia z ludzi zombie, a nie rozrywkowy sposób na zarobek.

"Masz zerową wiedzę o alkoholizmie" - uhh, więc podeprzyj swoją rzekomą wiedzę czymkolwiek naukowym, jakieś źródło, książka, bo póki co zmyślasz jak potłuczony. Można mieć większą lub mniejszą podatność na uzależnienie tylko dlatego, że jest się taką lub inną osobą, ma się taki lub inny charakter i mniej lub bardziej silną psychikę, ale o tych rzeczach w większości również decydujemy sami - sami pracujemy nad tym, jakimi osobami jesteśmy. Nie dostajesz w genach choroby alkoholowej, nie rodzisz się podatny na nią. Ma na to wpływ wiele czynników, z których lwia część zależy od Ciebie. Gdybyś od młodego - kiedy jest to bardzo łatwe- uprawiał sport, dbał o figurę, nie byłbyś dziś otyły. Gdybyś zadbał o siebie, kiedy byłeś tylko trochę gruby, nie dopuściłbyś do otyłości. Nie jest złe być grubym, złe jest być otyłym.

"nie smakuje mi nawet jakbym chciał się napić" - a alkoholikom smakuje? wódka nie ma smakować, ona ma upajać.

"Obaj „pracowaliśmy” z kieliszkiem tyle samo." - no i? co to ma do rzeczy? został alkolikiem, bo nie przestał pić wtedy, kiedy mógł to zrobić. Nie ma tu do rzeczy fakt, że może Tobie z jakiś przyczyn było łatwiej. Nie ogarnął się w porę, jego problem. Mógł też nie zaczynać pić wcale. To nie jest żadne tłumaczenie, że wpadł w alkoholizm. Nie dostał go w genach, wódka sama mu się do pyska nie wlała. To są świadome decyzje.

"W to, że nie słyszałaś, to akurat wierzę, bo widzę co pisujesz.:" - ty za to słyszałeś tylko dlatego, że sobie ją wyszukałeś na potrzeby stworzenia sobie usprawiedliwienia. Napisałam Ci, że na pewno są takie choroby, ale i ja i ty wiemy, że nie chorują na nie wszyscy otyli. Ma je zapewne bardzo małą ilość osób na świecie. Większość otyłych nie ma żadnej choroby, tylko sobie wmawia, że ma. Udowodnił to nawet program, o któym pisałam wyżej.

Polifagia – ma to praktycznie każda kobieta w ciąży. Nie każda jest gruba, nie każda po zgrubnięciu nie potrafi schudnąć.
Akoria – występuje w chorobach psychicznych. - Pisałam wyżej, że choroby psychiczne pomijamy.
Bulimia – to również odmiana choroby psychicznej, bierze początek w złym odchudzaniu się. Nie zapada się na bulimię jak na infekcje. To również problem, jak u uzależnionych, wypracowany.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K kkuubbaa123
-2 / 2

Po prostu ma grube kości

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~dsdds
0 / 2

Są czynniki genetyczne i czynniki epigenetyczne. Tutaj mogła zadziałać epigenetyka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jankowalski6969
+1 / 1

,,Tendencje do tycia ma się w genach" nosz kurła ale odkrycie. Każdy endomorfik ma tendencję do tycia ale to nie jest żadne wytłumaczenie na swoją otyłość bo to lenistwo jest zazwyczaj powodem otyłości.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-1 / 1

@Koszowy widzę, że za nic się nie dogadamy. Pozostaje mi pogłaskać Cię po główce i powiedzieć "biedny koszowy, to nie Twoja wina, nic nie poradzisz, złe geny, tyj sobie tyj". Widocznie tego potrzebujesz.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar KulturaOryniacka
+1 / 1

Nie mozecie dojsc do zadnej konkluzji bo podchodzicie do tematu z roznych stron. Koszowy widzi problem w ludzkiej naturze i jest bardziej wyrozumialy dla ludzko - zwierzecych ulomnosci. Ciezko jest walczyc z biologia i ograniczeniami organizmu i nie kazdy ma na to sile. Zwierzeta tez tyja po kastracji/sterylizacji. Tak to widzi Koszowy. Ty natomiast widzisz problem i wiesz ze mozna to wszystko rozwiazac ciezka praca i ciaglymi ograniczeniami. Ale ile tak mozna? Rok? Dwa? Piec? 20? 30? W koncu czlowieka dopada frustracja bo po co to wszystko? Ja tez musze sie pilnowac bo stosuje antykoncepcje i mam wzmozony apetyt taki wilczy przed okresem, jesli wiesz o co mi chodzi? Mam tendencje do tycia i bylam grubym dzieckiem i dodatkowo implant antykoncepcyjny robia swoje. Ale bardzo sie pilnuje i duzo ruszam to trzymam wage 58 przy 172 cm wzrostu. Ale bardzo duzo mnie to kosztuje i ktos z slabsza wola po prostu sobie odpusci. Kiedys doszlam do 85kg, to byly poczatki brania antykoncepcji. Tyje sie powoli przez wzmozony apetyt. Nawet nie wiesz kiedy nie miescisz sie w spodnie. No ale nie rozumiem jak mozna sie doprowadzic do stanu tej kobiety ze zdjecia

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
0 / 0

@7th_Heaven Miał być EOT, więc nie tykam tematów, które nas dzielą. Ale głupoty, jakie O MNIE wypisujesz, ostatni raz postanowiłem sprostować:

Nie mam problemów z wiązaniem sznurowadeł, z jazdą na rowerze mam problem społeczny (nikt z moich znajomych i rodziny nie lubi, więc pozostaje mi jeździć samemu), a nie techniczny.

Słodyczy nie lubię jakoś mocno, ale jak idę na urodziny, to kawałek torta zjeść chcę i jest to więcej warte niż szalona walka o idealną sylwetkę. Wolę żyć niż wyglądać.


I tak, nie biegałem od razy 5km, dochodziłem do tego miesiącami. Pływałem sporo za dziecka, ale teraz nie przepadam, bo na basenie jest hałas i koszmarne światło jarzeniówek, a trasa jest monotonna i powtarzalna. Zdecydowanie wolę iść z kijami albo pobiegać do lasu, gdzie jest spokój, cisza i kontakt z przyrodą.

Właśnie kończę obiad i jadę na kije, więc ostateczny EOT, a ty sobie projektuj do woli na mój temat, co lubisz.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
-2 / 2

@KulturaOryniacka widzisz, moim zdaniem ja to widzę dokładnie tak jak ty. Nie krytykuję nikogo, kto ma problem z tyciem, krytykuję tylko osoby, które doprowadziły się do stanu permenentnej otyłości (jak kobieta ze zdjęcia), który to stan zagraża zdrowiu i życiu, uniemożliwia normalne funkcjonowanie, ogranicza i wyniszcza człowieka. Sam fakt doprowadzenia się do takiego stanu nie jest jeszcze sam w sobie tyle zły - w końcu zdarzyć się może każdemu, różne są przypadki, uwierzę nawet, że komuś się to stało "przypadkiem", że złożyło się na to wiele czynników, problemów, no tak wyszło, ale jeżeli ta osoba nie umie powiedzieć sama przed sobą i przed światem "kurde, no zayebałem, zapuściłem się, zwyczajnie brak mi ambicji, motywacji", tylko zamiast tego pitoli o genach, hormonach, chorobach, jednocześnie samemu się przyznając (jak @Koszowy wyżej) że nigdy tak na poważnie nie spróbował zawalczyć o siebie, że zawsze poddaje się na wstępie, że wkurza go niesprawiedliwość natury (że inni mają łatwiej) i z tego powodu nie zamierza sobie niczego odmawiać, skoro inni nie muszą. Kiedy takiej osobie powiesz, że problem leży w niej samej, zlinczuje Cię i zaszczuje, że się nei znasz, że jesteś bez serca, bez wyrozumiałości i w ogóle że go obrażasz i z niego szydzisz. To jest sedno problemu, przez któego nie mogę się z tym gościem dogadać. On musi najpierw uporać się z własnymi problemami i własnym zakomoleksieniem, bo ewidentnie ma i to nie małe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
7 konto usunięte
0 / 0

@Koszowy

Nie wiem z czym masz jakie problemy, pisałam ogólnie o typowych, częstych problemach otyłych ludzi. Ty też masz jakieś problemy spowodowane otyłością i na nich się skup.

Kawałek torta parę razy do roku jeszcze nikogo grubasem nie zrobił. Dobrze wiemy oboje, że problem jest znacznie szerszy.

Nie mam pojęcia jak biegałeś, ale wiem, że nie mówisz całej prawdy. Jeżeli z ręką na sercu przyznajesz, że jedząc w miarę rozsądnie, nie jadając za bardzo słodyczy, i biegając regularnie 3 razy w tyg. po 5km, nie schudłeś kompletnie nic, to ja Cię serdecznie proszę, abyś zgłosił się do lekarza, najlepiej od razu do jakiegoś ośrodka badawczego, bo jesteś ewenementem, przypadkiem nieznanym medycynie. Zajmą się Tobą, może coś zdiagnozują, może nawet przysłużysz się nauce.

Znasz powiedzenie "zakichanej baletnicy wadzi rąbek u spódnicy"?? to jest o Tobie. Jeżeli chcesz, to zawsze znajdziesz wymówkę, jak z tym basenem. Basen jest dla Ciebie po prostu najzdrowszy. Bieganie po lesie jest bardzo zdrowe, ale z 60-cio kilową nadwagą to ryzykowna sprawa dla stawów.

Nie wiem co to EOT, nie używam takich sformułowań. Szkoda, że nie chcesz czytać moich komentarzy, miałam nadzieję że trochę do Ciebie przemówią. Moim celem nie było ani szydzenie, ani kłótnia, ale bardziej otwarcie Ci oczu, a że nie lubię i nie zamierzam robić tego z kilogramem lukru w gratisie, to musisz niestety jakoś przeżyć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar KulturaOryniacka
-1 / 1

Wiesz ludzie boja sie prawdy zwlaszcza o sobie bo to uderza w ich ego i kaze wyjsc ze strefy komfortu. Wola zeby bylo po staremu bo znane bo bezpieczne. Ja sama znam grube baby co kazda przerwe w pracy spedzaja na zarciu slodyczy a potem gadanie ze ,, jestem gruba oj oj to przez policystyczne jajniki!!!! " albo ,, moj D...mysli ze trzymam diete, w domu jem zdrowe rzeczy a do pracy kupuje slodycze"... To po cholere jojczysz ze jestes gruba kobieto? Ale znam takie jak ja co sie zaparly i trzymaja diete a brzuch jak byl tak jest. To bardzo frustruje. Na pocieszenie dodam ze im czlowiek mniej je slodyczy i unika cukru tym ma wiecej energii, lepsza cere i brak problemow z zebami. A to jest chyba warte wysilku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
0 / 0

@7th_Heaven

EOT = End of Topic.

Komentarze przeczytałem, nie mam nic więcej do dodania, poza tym, że śmieszy mnie twoja opowieść o moim zakompleksieniu i rozżaleniu. Nie jestem rozżalony ani zakompleksiony, bo nie jestem śmieszną panienką, która się musi podbudowywać opowieściami o tym, jak to spadła z 60 na 58 i pokonała problem nadwagi pokazując światu, że wszystko zależy od chęci.

Ja mam 60kg nadwagi, ale nie mam z tego powodu żadnych problemów, poza wizualnymi. Owszem, chciałbym wyglądać ładniej, ale nie za cenę katorgi, a tego wymaga mój organizm, i tylko to chciałem pokazać. Że są różne organizmy. Czy to z powodów genetycznych, hormonalnych czy jak je zwał, nie wnikam. Są różne. Moja żona jest coach potato i nie ma kondycji żadnej, a biegnąc ze mną umiera po pół kilometra i ma parę kilo niedowagi, choć je śmieciowe rzeczy. Ja prowadzę aktywny tryb życia i zwracam uwagę na żywienie, a pomimo to tyję. Więc różne organizmy mogą różnie działać. CBDU. Jeżeli tego nie przyjmujesz, trudno. W innym wątku pisałaś, że nie przyjmujesz Jezusa i też odpuściłem. Na siłę cię nie przekonam.

Ja będę sobie dalej biegał i chodził z kijami, bo to uwielbiam, a twoje opowieści o tym, że mam pływać i że źle biegam, po prostu odpuszczam. Nienawidzę zatłoczonych i głośnych basenów pod jarzeniówkami, a kocham las. Właśnie z niego wrócilem i nie mam zamiaru reagować na twoje zaczepki.

Mi moja waga nie przeszkadza prawie w niczym (poza owym społecznym odbiorem wyglądu) i dawałem tylko swój przykład jako przykład tego, ze wszystko zależy od odgranizmu. Nie przyjęłaś, więc ogłosiłem EOT.

Nie umiesz nawet użyć google, żeby wpisać EOT, a projektujesz na mnie swoje szalone wizje o zakompleksieniu, rozżaleniu itp. dlatego tylko odpowiadam. Bo twoje projekcje o mnie są po prostu śmieszne, a ja lubię się pośmiać przy niedzieli.

Do głównego tematu więcej się nie odniosę, bo co powiedziałem, to powiedziałem. Nie akceptujesz tego, trudno.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 listopada 2018 o 18:42