Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
272 282
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
W wyblinka
+13 / 13

Nauczyłbym go życia w w 3 godziny, odcięcie od finansowania i spakowanie mu walizek plus poinformowanie, iż sporządziłem odręczny testament, w którym dziedziczy moja siostra nie on tyle właśnie by mi zajęło, to jedyna metoda

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W wyblinka
+7 / 9

@raen000 Wystarczyło przeczytać tekst w democie by wiedzieć, że jest zależny finansowo i że mieszka z matką

@Glaurung_Uluroki Wiem, ale to element terapii szokowej, konieczny! I też uważam, ze tak go sama wychowała, widać brak ojca/męza więc syneczkowi nieba przychylała, to egoistyczny sposób wychowania

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~Tylko_mówię
-3 / 5

@wyblinka pierdzielisz kużwa, to facet ma być na każde skinienie, nie ważne z jakiego powodu gdzieś jedzie, ma wszystko rzucać bo ktoś NIKOGO INNEGO nie może zapytać. Cała wioska nie ma samochodu, blablacar nie istnieje, a facet ma jedyny samochód w powiecie? No nie róbmy paranoi ze łzawego opisu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~dfhfgjhdnf
+3 / 3

Odnoszę wrażenie, że połowa użytkowników demotów zrobiłaby tak samo. Takie pokolenie...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+7 / 7

@Tylko_mówię "...ma wszystko rzucać bo ktoś NIKOGO INNEGO nie może zapytać. Cała wioska nie ma samochodu..."
M: Panie sąsiedzie czy mógłby pan zawieźć mnie do lekarza do miasta 80 km stąd. To bardzo ważne.
S: Niestety planowaliśmy ze szwagrem ciąć drzewo. A co się dzieje?
M: Zdiagnozowano u mnie raka złośliwego.
S: O, to poważna sprawa. Wie sąsiadka, zadzwonię do szwagra i drzewo będziemy robić w przyszłym tygodniu.
M: Bardzo dziękuję. Nie Bóg sąsiada błogosławi.
S: A właściwie co z Januszkiem? On nie może sąsiadki zawieźć?
M: No nie może. Ma dziewczynę i jedzie z nią w góry.
...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Skaterboy13
+3 / 3

@~Tylko_mówię A skąd wiesz czy ta kobieta wiedziała od razu o wyjeździe syna? Poza tym chyba od tego jest głównie rodzina, żeby sobie pomagać i się wspierać. Ja sobie nie wyobrażam, żeby moja mama musiała się o coś prosić w pierwszej kolejności obcych ludzi zamiast mnie czy siostry.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B Babsko3
+2 / 2

popieram przedmowce!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~iutiis
+8 / 8

Jak kto wychowuje tak ma. A później zdziwienie...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar MalaZlaCzarownica
+22 / 26

Brzmi jak obliczony na wzbudzanie litości fake, ale niech tam.

Samotna matka, pardon my french, wchodziła synowi w d00pę, żeby tlyko nie czuł się pokrzywdzony brakiem ojca. "Całe życie dla niego zmieniła"? Czyli mówiąc krótko, od malucha wyrabiała w synu przekonanie że on i jego potrzeby są absolutnie najważniejsze, a jej - totalnie nieważne. Ona mogła nie spać przez 2 tygodnie bo czternastolatek (!!!) ze złamanym obojczykiem (no dramat, porażenie czterokończynowe to przy tym pikuś!) z pewnością potrzebował całodobowej opieki. Bo przecież złamany obojczyk nie pozwala ruszyć ręką, nogą i w ogóle nic samodzielnie przy sobie zrobić. Nie - to nie jest "dobre wychowanie", bo dobre wychowanie uczy między innymi empatii. Teraz matka zbiera efekty tego, czego całe życie syna uczyła, a zwalanie winy na jakąś bogu ducha winną obcą dziewczynę jest zwyczajnie słabe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F FenrirIbnLaAhad
+7 / 7

No właśnie, tylko ci się wydaje że "dobrze go wychowała". Dobrze wychowanego człowieka nie zdemoralizuje żadna menda.

Pamiętam że był tutaj kiedyś demot o chłopaku, który dawał się wykorzystywać laleczce, oddalał się od rodziny, naciągał siostrę itp. Jego siostra tez się zarzekała że był dobrze wychowany, że to wszystko wina tej dziewczyny.

Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy dla innych poświęcają się aż za bardzo. Trzeba znać granicę, nawet jesli to twoje dziecko. Nie jestes czyimś sługą, żyjesz przede wszystkim dla samego siebie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~calibri
+3 / 3

Bywa, ze ludzie glupieja pod wplywem partnera/partnerki i nie widza jego/jej wad. Ale jakos trudno uwierzyc, ze takie zachowanie wzielo sie znikad. Jak ktos ma wlasciwy system wartosci to takie oglupienie szybko mija. Pytanie jak byl wychowany?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~qposj
+5 / 5

ja dzisiaj widziałem śmiecia (takiego 14 letniego), który potracił starszą panią na chodniku, zamiast przeprosin, powiedział jej "spier..aj". jak sobie wychowasz, tak masz. Nic nie bierze się z niczego. Dzisiaj w modzie bezstresowa hodowla, a mamusie się cieszą. Zobaczymy jak długo.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niemoja
+5 / 11

Tak się zastanawiam, jakiej pomocy potrzebuje nastolatek ze złamanym obojczykiem, że matka siedzi z nim w domu? Majtki mu zakładała, karmiła go łyżeczką? Czyżby z powodu barku w gipsie nie chodził do szkoły?

A tak ogólnie, to standard - matka wychowuje synka na królewicza; pyłki mu spod nóg zamiata, spełnia wszystkie jego zachcianki, a potem się dziwi, że on to traktuje jako normę. A jeszcze teraz usprawiedliwia go, zganiając winię na "wpływ dziewczyny".
No sorry, normalną rzeczą jest, że młody człowiek dorasta, wyrywa się spod skrzydełek mamusi i woli przebywać w towarzystwie dziewczyny czy rówieśników. Poza tym, to było tylko podejrzenie raka i matka dopiero jechała na badania. Biorąc pod uwagę, że główne pretensje dotyczą odłączania się od mamusi (traktowanego jako brak wdzięczności za jej poświęcenie), byłabym ostrożna z potępianiem chłopaka, bo nie wiadomo, czy aby nie miał już doświadczeń z różnymi fortelami, mającymi odciągnąć go od towarzystwa i przywrócenia "na łono rodziny".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~kassssssikkk
+1 / 1

a czy to nasz problem? wychowała go sobie tak, to teraz ma.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~wkurzonamocno
+4 / 8

czytajcie ze zrozumieniem - TRZEMA autobusami kobieta musiała jechać. I co to za argument, że było tylko podejrzenie i pewnie jest to fortel dla odciągnięcia biedactwa od towarzystwa. Matka potrzebuje podwózki do lekarza, to się ją wiezie i już! Jak kto dorosły, to potrafi to pogodzić z życiem towarzyskim.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F FenrirIbnLaAhad
+1 / 7

a syn to jakiś szofer? te kilkadziesiąt kilometrów kilkoma autobusami to wcale nie aż tak daleko.
Rozumiem gdyby była w jakimś zaawansowanym stadium, że sie ruszac nie może... ale to było dopiero badanie potwierdzające.
Taki wyjazd w góry sporo kosztuje, często płaci się z góry, i nie zawsze mozna przełożyć/anulować.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@FenrirIbnLaAhad Szofer czy nie, matka ma podejrzenie raka złośliwego. Chyba jest to poważna choroba, prawda? Do tego, ten syn mieszka z nią i bierze od niej pieniądze. A ona ma trzeba autobusami jechać?
Nie wiem ile masz lat i czy masz dzieci. Czy gdy będziesz w potrzebie także normalne będzie dla Ciebie gdy syn/córka powie Ci "Nie obchodzi mnie twoja choroba. Jadę w góry"?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F FenrirIbnLaAhad
+2 / 2

@RomekC to tylko podejrzenie, nawet jeśli sie sprawdziło :) Ciężko nazwać to byciem w potrzebie.
Wątpie też, żeby tak do niej powiedział.
Zapewne będąc w jej sytuacji nawet bym nie oczekiwał "pomocy" w takim badaniu.
Ostatecznie, ja nie wychowam swoich dzieci na księciów którym sie wszystko należy :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

@FenrirIbnLaAhad
"Ciężko nazwać to byciem w potrzebie."
Miała konieczność/potrzebę dostania się do tego odległego miasta. I potrzebę wsparcia kogoś bliskiego.
"Wątpie też, żeby tak do niej powiedział."
Szczerze to też wątpię. Tak jest jednak przedstawione w democie i dyskutuję na temat jego treści na nie tego co mi się wydaje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2018 o 16:32

F FenrirIbnLaAhad
+1 / 1

@RomekC a on miał potrzebe wykorzystać coś, za co już mógł zapłacić :)
nie znamy całej sytuacji, sytuacja opisana w democie jest tylko punktem widzenia jednej strony.
Co jesli przez kilka takich "fałszywych alarmów" stracił sporo kasy i czasu?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2018 o 14:50

avatar RomekC
0 / 0

@FenrirIbnLaAhad "a on miał potrzebe wykorzystać coś, za co już mógł zapłacić :)"
Po pierwsze, która potrzeba jest ważniejsza? Według mnie potrzeba matki jest zupełnie innego kalibru.
Po drugie, nie ma w democie to nie domniemajmy, że już zapłacił ;-)
"Co jesli przez kilka takich "fałszywych alarmów" stracił sporo kasy i czasu?"
Patrz pkt. drugi powyżej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~Nataszka33
0 / 0

Mój syn ma 28 lat i zrobiłby dokładnie to samo

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~tobimadara
+4 / 4

Historyjka oczywiście zmyślona. Chciałem tylko powiedzieć, że sam mam syna, którego wychowuję BEZINTERESOWNIE. To jest oddzielna jednostka, a nie mój niewolnik. Jeśli będzie chciał mi kiedyś pomóc to oczywiście się ucieszę, ale to jest jego decyzja, czas, priorytety itd.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+1 / 1

Dlaczego zmyślona? Sam znam taką:
Mąż zostawił żonę z synem gdy ten miał kilak lat. Matka zajmowała się nim z poświęceniem. Prosiła mnie nawet aby znaleźć jakąś sztukę walki gdy ten maił 12 lat aby rozwijał się fizycznie. Poleciłem judo. Gdy miał 19 lat bił matkę i wymuszał na niej pieniądze.
Zmyśliłem to? Mam podać imiona i nazwisko? Adres?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar KulturaOryniacka
-4 / 6

Wszystkim ktorzy pieprz...o wychowaniu polecam statystyki. 8/10 ojcow odchodzi gdy rodzi sie chore dziecko i tyle samo gdy zona ciezko zachoruje... Jak sie odniesiecie do tego stuleje? Dane sobie sprawdzcie w necie. I nie piszcie ze zle trafily, zle trafic to mozna przy malym procencie a nie przy 80%!!! To jest jeden z powodow dla ktorych was nienawidze. Nie posiadacie empatii i jestescie egoistami. Na dodatek macie czelnosc czuc sie lepszymi od kobiet!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Paszko_Rymbaba
+3 / 3

@zupak
W 90% komentarzy w których ktoś powołuje się na dane, nie przytaczając ich a twierdząc, że "są w necie" jest to prawda. Przytoczone 90% znalazłem oczywiście w danych z neta - możesz sobie sprawdzić ;-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar KulturaOryniacka
-4 / 6

Czyli standardowo, wszystkiemu winna baba bo przeciez facet to bezrozumna rozwielitka

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar MalaZlaCzarownica
+5 / 5

@KulturaOryniacka
W momencie kiedy baba jest dorosła, a facet to jej syn, któremu rzeczona baba od niemowlaka serwuje pranie mózgu - bo inaczej takiego wychowania "na księciunia" nie da się nazwać - to niestety, owszem, winna jest baba. Ba, nawet gdyby wychowywała córkę "na księżniczkę", nawet wtedy nadal byłaby wina baby.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~takitam351
+3 / 3


Znamy historie tylko z jednej strony. Prosty przykład. Siostra może nie wiedzieć jakie i ile krzywd matka chlopaka wyrządziła mu w dzieciństwie. A może jakaś skrajność? Molestowanie seksualne? W takie sytuacji "nie obchodzi mnie Twoj rak" to minimum jakie powinna uslyszeć.
Ale nadal oceniajcie zachowania na podstawie opisu trzeciej osoby....

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Paszko_Rymbaba
+4 / 4

Historia czy jest prawdziwa jest sprawą drugorzędną, gorzej, że przypadków bezdusznych dzieci jest mnóstwo i ich zachowanie nie musi świadczyć o złym wychowaniu. Trudno o większe nieszczęście dla rodzica niż dziecko - psychopata, które nie dosyć, że rodziców pokrzywdzi, to jeszcze usłyszą oni od sąsiadów na dokładkę "tak sobie wychowali".
Owszem, wychowanie ma kolosalne znaczenie dla dzieci normalnych, ale w przypadku osobowości dyssocjalnej często mało co można zrobić. Niektórzy badacze twierdzą, że ilość psychopatów w społeczeństwie ( kwalifikację zostawmy na boku, bo to osobny i skomplikowany temat, ale generalnie chodzi o jednostki niebezpiczne dla pozostałych ) może sięgać nawet kilku procent w zależności od społeczności / grupy społecznej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+3 / 3

Pomijając ckliwe wymysły i historyjki, to każdy ma swoje życie i każdy ma prawo decydować o nim. To, że komuś się przysłużyć i będziesz usługiwać nie znaczy, że to odwzajemni. Tym bardziej nie oznacza to, że będzie chętnie zmieniać wszelkie swoje plany.
Nie widzę niczego co by wskazywało na to, że syn mieszka z matką. Jest jedynie informacja o tym, że matka go finansuje.
Tak czy siak jest zwykle wiele opcji i wszystko zależy od sytuacji. Jak zaplanował i opłacił wyjazd w góry, to prawdopodobnie straciłby przynajmniej część wydanej kwoty, do tego jadąc z dziewczyną czy znajomymi wystawiłby ich. Czy nie ma alternatyw? Już ktoś pisał o sąsiedzie, może znajdzie się jakiś znajomy z wolną chwilą, można zapłacić za prywatny transport. Nie wiem jak małe to musi być miasteczko skoro 80 kilometrów trzeba jechać trzema różnymi liniami.
Masa ludzi korzysta z komunikacji, nie mają samochodu i nic im się nie dzieje. Rak to też nie choroba ograniczająca mobilność, szczególnie nie na etapie, który podlega leczeniu. To znaczy tyle, że matka jak najbardziej mogła się sama poruszać i korzystać z komunikacji. Może lepiej dać jej możliwość wypowiadania się na ten temat? Dlaczego to siostra publikuje takie rzeczy, a nie osoba dotknięta problemem? Ah zapomniałem, to kolejna zmyślona historyjka.

Łatwo jest zarządzać cudzymi pieniędzmi, czasem i życiem, najlepiej doradza się komuś. Szkoda tylko, że ludzie zwykle widzą jedynie to, co chcą widzieć. Sam miałem zbyt wiele razy do czynienia z podobnymi sytuacjami. "Ja ci pomagam czasem, odebrałem przesyłkę jak miałem czas itp itd, a ty nie chcesz mi czegoś przywieźć tego dnia o tej porze?" I na nic tłumaczenie, że dzień wcześniej/później jesteś w trasie i możesz pomóc komuś, ale akurat wybrany przez niego dzień jest bardzo nie na rękę i szukasz jakiegoś złotego środka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@ZONTAR "Łatwo jest zarządzać cudzymi pieniędzmi, czasem i życiem, najlepiej doradza się komuś."
Jasne że łatwo. Ja, Ty i większość mamy matki. Mam na tyle rozwiniętą wyobraźnię, że łatwo jest mi postawić się w roli tego syna.
"Szkoda tylko, że ludzie zwykle widzą jedynie to, co chcą widzieć."
Fakt - sytuację widzimy tylko ze strony ciotki. Nie ma punktu widzenia syna...
"Sam miałem zbyt wiele razy do czynienia z podobnymi sytuacjami. "Ja ci pomagam czasem, odebrałem przesyłkę jak miałem czas itp itd..."
Ta sytuacja nie jest podobna. Po pierwsze, w democie syn jest najbliższą matce osobą. Tobie pomógł znajomy, ktoś z rodziny jakich wielu. Po drugie, rak jest o wiele poważniejszą rzeczą niż przywiezienie czegokolwiek. Po trzecie, w sytuacji z demota nie chodzi jedynie o podwiezienia a także o bliskość syna w trudnej sytuacji matki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@RomekC Co jak co, ale bliskość i stosunki w rodzinie to już indywidualna i prywatna sprawa. Nie widzę jakiegokolwiek celu ingerowania w stosunki rodzinne kogokolwiek. Jak komuś to nie odpowiada, to niech sam coś z tym zrobi. Ciotka pisząca o stosunkach między jej siostrą i siostrzeńcem, do tego gadająca o tym w internecie... Bejt lub idiotyzm.

Sytuacja i bliskość nie ma tu za bardzo znaczenia. Praktycznie to powinno działać w drugą stronę, po pomoc lepiej zwracać się do dalszych osób. Potrzebujesz wniesienia mebli, zagadasz do szwagra, kumpla, sąsiada, a nie dzwonisz po pomoc rodziców czy ściągasz dzieci z innego województwa. W zależności od powagi sytuacji należy dobierać odpowiednią grupę docelową, a nie zawsze zaczynać od najbliższych. Chcesz naprawić samochód, to najpierw gadasz z mechanikiem, a nie prosisz o pomoc kogoś z rodziny, kto się mechaniką zajmuje. Jak masz już beznadziejny przypadek lub mechanik chce zedrzeć sporą kwotę, to wtedy można poszukać wśród znajomych czy rodziny. Tak samo masa ludzi uważa wszelkich komputerowców za darmowe usługi, jak coś dzieje się z komputerem to od razu do kogoś z najbliższej rodziny. Rzadko ludzie decydują się załatwiać swoje sprawy na własną rękę.

Tutaj mamy jedną frazę bez żadnego kontekstu. "Nie obchodzi mnie twój rak". W zależności od sytuacji może to być chamskie, akceptowalne lub całkiem usprawiedliwione. Może matka chciała wywrzeć na synu jakąś presję, może zamęczała go swoimi problemami i miał już dość? Za dużo niewiadomych aby oceniać taką sytuację.

Rak czy nie rak, sprawa rozchodzi się o transport na badania, a to nie jest sprawa życia i śmierci. Badania można przesunąć tak, aby synowi to pasowało. Można dogadać się z sąsiadem lub dalszą rodziną, można coś wynająć lub można skorzystać z komunikacji zbiorowej.

Sam też bym nie zrezygnował z zaplanowanego (i zapewne opłaconego) wyjazdu tylko po to, aby zawieźć kogoś na badania, nawet najbliższą rodzinę. Jest dużo alternatyw, które nie są tak kosztowne. Sam mógłbym chociażby sfinansować jakiś prywatny transport, ale skoro syn sam na siebie nie zarabia, to ostatecznie i tak ona by za to zapłaciła, stąd też w jej kwestii pozostaje organizacja transportu. Inaczej jest ze stanem zagrożenia życia czy u umierających osób, kiedy faktycznie dni mogą robić różnicę. Tu matka wróci z badań, syn wróci z urlopu i nikomu nic się nie stanie.

Najśmieszniejsze jest skupianie się na dziewczynie tego syna. Siostrzeniec był niegrzeczny dla mojej siostry, ma dziewczynę, to musi być jej wina. Nie powinien układać sobie życia tylko dopasować się do mojej siostry, która poświęciła mu wszystko i rozpieszczała go całe życie (oczywiście wcale mu nie szkodząc).
Jak zawsze swoje racje trzeba wybielać, a innych oczeeniać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

@ZONTAR "Co jak co, ale bliskość i stosunki w rodzinie to już indywidualna i prywatna sprawa..."
Oczywiście, że indywidualna i prywatna. Są jednak jakieś powinności prawne względem rodziny?

"Ciotka pisząca o stosunkach między jej siostrą i siostrzeńcem..."
To największa słabość tej historii. Matka pewnie przedstawiałby to trochę inaczej. Syn także. Dziewczyna też...

"Sytuacja i bliskość nie ma tu za bardzo znaczenia. Praktycznie to powinno działać w drugą stronę, po pomoc lepiej zwracać się do dalszych osób. Potrzebujesz wniesienia mebli, zagadasz do szwagra, kumpla, sąsiada, a nie dzwonisz po pomoc rodziców czy ściągasz dzieci z innego województwa..."
Że co, proszę? Sytuacja bliskości nie ma tu znaczenia? Będąc dzieckiem gdy chorowałeś, to zajmował się Tobą kumpel czy sąsiad? A gdy Ci zachoruje dziecko to poprosisz szwagra a Ty wyjedziesz w góry?

"W zależności od powagi sytuacji należy dobierać odpowiednią grupę docelową, a nie zawsze zaczynać od najbliższych. Chcesz naprawić samochód, to najpierw gadasz z mechanikiem, a nie prosisz o pomoc kogoś z rodziny, kto się mechaniką zajmuje..."
Sorry ale ja robię na odwrót. Najpierw próbuję naprawić sam. Gdy to przerasta moje możliwości to proszę o pomoc kogoś z rodziny lub przyjaciół. A gdy sprawa jest poważna to idę z tym do fachowca-mechanika.

"Tutaj mamy jedną frazę bez żadnego kontekstu. "Nie obchodzi mnie twój rak". W zależności od sytuacji może to być chamskie, akceptowalne lub całkiem usprawiedliwione. Może matka chciała wywrzeć na synu jakąś presję, może zamęczała go swoimi problemami i miał już dość? Za dużo niewiadomych aby oceniać taką sytuację."
Ty na poważnie rozmawiasz czy trolujesz? Jaka sytuacja usprawiedliwia to zdanie? Jeśli faktycznie matka chciała na synu wywrzeć presję lub zamęczała go swoimi problemami mógł powiedzieć coś w stylu "Mamo znowu próbujesz wywierać na mnie presję. Żyję własnym życiem i moje sprawy są dla mnie ważniejsze." Albo "Mamo kolejny raz zamęczasz mnie swoimi problemami. Ja mam swoje problemy z którymi muszę się w pierwszej kolejności uporać."

"Rak czy nie rak..."
Znowu - Ty na poważnie czy trolujesz? Rak to coś śmiertelnie poważnego. W przeciwieństwie do np. usunięcia kurzajek.
"...sprawa rozchodzi się o transport na badania, a to nie jest sprawa życia i śmierci."
Jeśli rzeczywiście nie może ją zawieźć to on powinien załatwić jej transport.

"Badania można przesunąć tak, aby synowi to pasowało."
Ty żyjesz w Polsce? Myślisz że terminy badań się ot tak wybiera, przesuwa? Skoro to rak, to termin musiał być krótki - nie pół roku. Miała pewnie wyznaczoną niedługo kolejną wizytę na którą miała się stawić z wynikami.

"Można dogadać się z sąsiadem lub dalszą rodziną, można coś wynająć..."
Jasne że można. Jeszcze raz, on to powinien załatwić.

"...można skorzystać z komunikacji zbiorowej."
Nie. 80 km i 3 autobusy - nie można.

"...Sam mógłbym chociażby sfinansować jakiś prywatny transport..."
Jednak Ty poczuwałbyś się aby coś zorganizować/sfinansować.

"...skoro syn sam na siebie nie zarabia..."
Skoro na siebie nie zarabia i u niej mieszka, to ma chyba jakieś obowiązki, prawda? Jeśli nie, to jest najzwyklejszym pasożytem.

"Najśmieszniejsze jest skupianie się na dziewczynie tego syna..."
To rzeczywiście jest śmieszne - obwinianie kogoś z zewnątrz.

"Nie powinien układać sobie życia tylko dopasować się do mojej siostry, która poświęciła mu wszystko i rozpieszczała go całe życie (oczywiście wcale mu nie szkodząc)."

Oczywiście, że powinien układać sobie życie. Jednak w sytuacji wyjątkowej powinien zająć się matką w potrzebie, która do tego go utrzymuje lub przynajmniej częściowo finansuje. Sytuacja gdy ktoś ma podejrzenie raka nie jest sytuacją codzienną. To nie przeziębienie czy ból zęba.

Ponadto pisząc, że został rozpieszczony pośrednio zgadzasz się ze mną - że powinien pomóc matce a tego nie robi bo został źle wychowany.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@RomekC To co, sąd ma rozstrzygać czy syn ma prawny obowiązek zawiezienia matki na badania? Kwestie prawne dotyczą bardziej opieki nad osobą, która samodzielnie nie może funkcjonować.

Pozwól, że doprecyzuję. Po pomoc należy się zwracać do odpowiednio dalekich osób aby nie obciążać najbliższych wszystkim, czego tylko potrzebujemy. Odpowiednio dalekich oznacza dobranie grupy docelowej na podstawie wagi i delikatności problemu.
Porównywanie badań nowotworu do chorowania w domu to czysta durnota. Jak siedzisz w domu, to oczywiście nie pytasz o pomoc sąsiada w pierwszej kolejności. Jak potrzebujesz pojechać na badania, to nada się każdy, kto ma samochód, czas i odrobinę dobrej woli. Osoba chora na raka nie potrzebuje stałej opieki i leżenia w łóżeczku, z pewnością nie na etapie wczesnej diagnozy. Będąc na chemii czy w szpitalu sytuacja wygląda inaczej, ale tu nie o tym mowa. Jedyny argument za zaangażowaniem kogoś z rodziny to wsparcie psychiczne, ale jeśli ktoś nie jest tym zainteresowany, to nie można od niego wymagać wsparcia.

Skoro najpierw szukasz pomocy i fachowców w rodzinie, to jesteś typową męczyduszą, których dość mają właśnie fachowcy w takich rodzinach. To się szczególnie przejawia przy pracy z komputerami, gdy każdy chce pomocy i uważa, że spędzenie iluś godzin nad komputerem każdego kolejnego członka rodziny wynagrodzi obiad i miłe słowo. Co innego jak zapłacisz komuś lub zrekompensujesz się w jakiś sposób, ale wtedy to działa już na zasadzie transakcji. Jak po prostu liczysz na pomoc kogoś po kosztach bo jest z rodziny lub jest znajomym, to zachowujesz się jak zwykły burak.

Najwyraźniej żyjesz też w idealistycznym świecie, gdzie ludzie nigdy się nie kłócą, nigdy nie przeklinają, nigdy nie mają złego dnia i nigdy nie powiedzą czegoś niemiłego. W moim świecie praktycznie każdy ma granicę ciepliwości i odporności powyżej której może nie być miły i uprzejmy nawet dla osób postronnych. Takie jest życie. Ostatnio był jakiś demot o biednej kasjereczce do której się klienci nie uśmiechają i z pewnością mają ją za śmiecia, który ma kasować im towary. Przecież ludzie nie mają własnego życia i problemów, a uśmiechnięcie się do każdego jest ich najważniejszą funkcją.
Jakoś nie mam problemu z wyobrażeniem sobie sytuacji, gdy ktoś z rodziny molestuje kogoś innego do utraty cierpliwości. Może chłopak miał zaplanowany i opłacony wyjazd, przygotował się z dziewczyną, wzięli urlopy i wszystko załatwili, a matka koniecznie chciała jego podwózki i upierała się, że jego wyjazd nie ma tu znaczenia i powinien dostosować do niej swoje wszystkie plany. W takiej sytuacji jego odpowiedź byłaby jak najbardziej usprawiedliwona. Na arogancję odpowiedział arogancją.
Nie znasz sytuacji, to nie ma co oceniać.

Rak to nie jest choroba powalająca człowieka w krótkim czasie i skreślająca go z życia. Może być śmiertelny, ale nie jest jeszcze wyrokiem. Jak już napisałem, poza wsparciem psychicznym nie ma żadnego powodu aby zawiózł ją ktoś inny, chociażby kierowca autobusu. Zawiezienie na badania nie jest sprawą intymną, nie potrzebujesz opieki, która wymagałaby ingerencji osób bliskich. Co innego kiedy trzeba kogoś przebierać, pomagać w poruszaniu się i wszelkich jego potrzebach, a co innego jak ktoś jest sprawny i po prostu potrzebuje podwózki. Nie wiem jak możesz nie odróżniać opieki nad kimś od robienia za taksówkę.

Skąd wiesz, że syn nie oferował alternatyw? Może matka nie chciała się po prostu wykosztować na to, skoro finansuje też syna? Nawet jeśli ma pracę, to finansowanie z jej strony oznacza, że jego zarobki nie są wystarczające. Skoro była w stanie sobie załatwić autobus, to mogła i załatwić taksówkę albo inny transport. Jeśli chodzi o znajomych, to prędzej pomoże jej znajomy niż znajomi jej syna.
80 km i 3 PKSy to jakaś abstrakcja. Nawet do najbardziej zapyziałych dziur dojeżdżają regularnie busy, a na malutkich wsiach masz jeszcze większą szansę na to, że sąsiad z dobrej woli podrzuci do miasta. Pewnie te 3 PKSy uwzględniają dojazd

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~prawdanieboli
0 / 0

_3_ autobusy PKS by przejechać KILKADZIESIĄT kilometrów?
Fake. Historyjka zmyślona by generować plusy i komentarze.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem