Takie biadolenie jest tak żałosne, że aż śmieszne. Studia to chyba jeden z najfajniejszych okresów życia. Co weekend imprezy, w tygodniu chlanie w akademiku, trochę spiny tydzień przed sesją i tak przez cały tok nauczania. Wiadomo, trzeba było trochę dorobić po zajęciach, ale ja bez problemu zarabiałem na akademik i używki, pracując dorywczo po 2-3h dziennie po zajęciach. Życie jak w amerykańskich komediach. A jedzenie - wiadomo, słynne słoiki od mamy.
Jeżeli dla kogoś studia dzienne to taki koszmar, a uniwerek to miejsce, gdzie traci się wiarę w sens życia, to niech lepiej od razu weźmie sznur i się wyhuśta, bo w prawdziwym, dorosłym życiu gdzie trzeba ostro zapierniczać, żeby utrzymać na odpowiednim poziomie rodzinę i dom, zwyczajnie sobie nie poradzi :P
Takie biadolenie jest tak żałosne, że aż śmieszne. Studia to chyba jeden z najfajniejszych okresów życia. Co weekend imprezy, w tygodniu chlanie w akademiku, trochę spiny tydzień przed sesją i tak przez cały tok nauczania. Wiadomo, trzeba było trochę dorobić po zajęciach, ale ja bez problemu zarabiałem na akademik i używki, pracując dorywczo po 2-3h dziennie po zajęciach. Życie jak w amerykańskich komediach. A jedzenie - wiadomo, słynne słoiki od mamy.
Jeżeli dla kogoś studia dzienne to taki koszmar, a uniwerek to miejsce, gdzie traci się wiarę w sens życia, to niech lepiej od razu weźmie sznur i się wyhuśta, bo w prawdziwym, dorosłym życiu gdzie trzeba ostro zapierniczać, żeby utrzymać na odpowiednim poziomie rodzinę i dom, zwyczajnie sobie nie poradzi :P
No nie wiem ... Ja po polibudzie jestem. Nie zostałem socjalistą.