Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
B Bihar
+3 / 5

Miałem może 7 może 8 lat. Jechałem z ojcem maluchem. Posadził mnie wtedy z przodu. Maluch był trochę stary, ale to nie przeszkodziło mu, by z górki osiągnąć ciutkę ponad setkę.
Nigdy nie zapomnę tej prędkości, tego jak cały samochód się trząsł, "ryku" silnika i tych emocji, które są już nie do powtórzenia, mimo, że wiele razy jeździłem ponad te 100km/h. To było lepsze niż najlepszy rollercoaster choć trwało kilka sekund :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tumek18
+5 / 5

mój tata sprzedał straszy model. 4 chłopa po 100 kg wsiadło i pojechali... 15 km dalej złamał im się

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S sokolasty
+2 / 6

Fiat 126p
Fabryczna
imitacja
auta
turystycznego
jednoosobowego
dwudrzwiowego
sześciokrotnie
przepłaconego

Z "Nic smiesznego"
"najlepsze lata mojego życia upłynęły mi w tym podskakującym, grzechoczącym, karłowatym pierdzielu"

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F Frodo_Pl
+2 / 6

I dać do zdjęcia maluchy nie na polskich blachach...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T tank_reaper
0 / 0

@Frodo_Pl jedne niemieckie, drugie polskie

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Adrianmacz
+3 / 3

jak byłem malutki to mama poszła do sklepu a ja chciałem się przesiąść na miejsce kierowcy nacisnąłem jakoś hamulec ręczny i zjechałem na dół i walnąłem w siatkę od ogrodzenia

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G grzech850
+4 / 4

udało się nawet seks na tylnym siedzeniu

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Pawel_S
-2 / 4

@grzech850 albo macie po 150cm wzrostu albo klamiesz! :P

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S sokolasty
+3 / 3

Albo siedzenie wymontował :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A alunaverano
+6 / 6

@grzech850 potwierdzam. syn mi się tak począł...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G gumstg
+1 / 1

@alunaverano Niezle hardcorowcy z was :P

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar HuecoMundo
+1 / 1

U mnie w rodzinie były 2 albo 3 kaszlaki. Na bezrybiu rak rybą ale nie był to jakiś beznadziejny wóz tylko po prostu za mało miejsca było na wielkie zakupy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I imlerdhil
+2 / 2

Ojciec kiedyś wpadł maluchem w poślizg i lekko uszkodził nadwozie. Dostał po tym nowe nadwozie do wymiany. Wujek wyklepał nadwozie w naszym maluchu, a z zebranych na rynku wtórnym części poskładał drugiego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Uhtred
+1 / 1

Znajomy zapomniał że odpala się go wajchą od rozrusznika bo cały czas jeździł Fordem a malucha pożyczyliśmy na disco. Jego szwagier holował nas 30 kilometrów taksówką bo zadzwoniliśmy, że się zepsuł i nie odpala. Po rozliczeniu się z taksówkarzem, nie muszę chyba mówić że nie była to mała kwota, jego szwagier wsiadł, odpalił i wtedy kumpel zajarzył cośmy poczynili hahaha.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jeszczeNieZajety
+1 / 1

To był mój pierwszy samochód w ogóle i na nim nauczyłem się jeździć. Mam wiele wspomnień z nim związanych. Na przykład taka sytuacja. Kiedyś obok nas zaparkowało też maluchem młode małżeństwo. On poszedł coś tam kupować a ona została z małym dzieckiem w samochodzie. W pewnym momencie fiacik ruszył i stuknął w latarnię. Nic wielkiego się nie stało bo było to może 75 cm. Ale kobieta dostała szału. Gdy jej mąż wrócił rzuciłą się na niego z pazurami. On ją zostawił w samochodzie, z DZIECKIEM, a samochód SAM ruszył. Okazało się, że facet zostawił samochód na biegu i wyjął kluczyk ze stacyjki. ALE fiacik miał osobny obwód dla rozrusznika. Przy dźwigni zmiany biegów były dwie małę dżwigienki. Jedna to ssanie by zimny silknik zapalił. . Druga włączała rozrusznik. I rozrusznik kręcił nawet jeśli w stacyjce nie było kluczyka. Dzieciak się bawił i jakoś mu się udało pociągnąć za dźwignię rozrusznika. Nie wiem czy temu nieszczęsnemu facetowi udał się jakoś wyjaśnić czy nie bo odjechaliśmy.
Jedną z typowych awarii w maluchu to było właśnie zerwanie linki od dźwigenki do rozrusznika. Wtedy zapalało się kijem. Trzeba było otworzyć klapę silnika i nacisnąć kijem duży guzik na rozruszniku. Ja zawsze woziłem kij ze sobą bo nigdy nic nie wiadomo.
A inny moment to gdy wyjeżdżąliśmy z Polski do Szwecji. Jechaliśmy na stałe (docelowo Kanada) i wzięliśmy ze sobą co się dało. Na bargażniku dachowym były cztery ogromne walizy, w sumie może i większe od samochodu jako takiego. W środku ja z żoną i z dwójką dorastających synów. I telewizorem. Tak, jeden z nich (synów) trzymal na kolanach telewizor marki Vela. Był to rok 1986 i mieliśmy tzw komputer marki Spectrum. Vela służyła za monitor. Nasi synowie nie byli entuzjastycznie nastawieni do wyjazdu i warunkiem sine qua non ich zgody było, że będą mieli i tam, gdzieś, hen od domu, komputer Spectrum do dyspozycji. No to wzieliśmy i ten telewizor. Nawiasem mówiąc dowieżliśmy go i do Kanady i wciąż spoczywa w piwnicy - e... znaczy się w basemancie i jest sprawny. On ma zasilanie od 120 do 240 voltów więc w Kanadzie wystarczyła mechaniczna przekładka. Gdy wjeżdżaliśmy do Szwecji zbiegli się celnicy z całęj okolicy by podziwać stopień wykorzystania ładowności Fiata 126. Szczególnie podziw ich budził telewizor.
Wracając zaś do porzedniego watku rozrusznika - w Szwecji nieodmiennie budziliśmy sensację zapalając samochód kijem. Bo linka się oczywiście zerwałą.
W sumie - Fiat 126p to były moje najlepsze lata. Choć wtedy sobie nie zdawałem z tego sprawy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2019 o 18:22

avatar misteriusz
0 / 0

@jeszczeNieZajety ja tak walnąłem maluchem w drzwi garażu jak miałem coś ponad 3 lata. Pobawiłem się tymi wajchami i ruszył.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2019 o 17:46

avatar hek_sa
0 / 0

Cztery dorosłe osoby z pełnym wyposażeniem kempingowym ( tzn. namiot, materace dmuchane, żarcie, ciuchy itp) na trzy tygodnie, wakacje we Włoszech. Chociaż Syrena była lepsza, po dachowaniu brat dojechał nią na podwórko ładnych kilkanaście kilometrów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar maggdalena18
+1 / 1

W Łodzi był zlot z tej okazji.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G Grzesieknh
0 / 0

Ja na zlocie w krakowie jakies 15 lat temu. Wsadzilem wojskowa race miedzy silnik a wydech i chcialem robic baczki na sniegu ale jak tylko wsiadlem to samochod zaczal slabnac. Jak zobaczylem pod pokrywe to okazalo sie ze przepalila wezyk z paliwem i zaczelo sie palic. Mialem 18 lat i nie zabardzo sie znalem co robic ale naszczescie tlum ludzi mi doradzil: mlody wypier..... zanim wybuchnie! Ale jezdzilem nim jeszcze z rok

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MIKKOP
+1 / 1

Sąsiad odpalający malucha. Ta ulga gdy w końcu po kwadransie odpalił.
Wczoraj, dzisiaj, codziennie odkąd tu mieszkam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R redtwo
+2 / 2

Hmm, miałem malucha rocznik 1998 - prawie końcówka produkcji. Nie zapomnę jazdy po autostradzie - co zjazd to trzeba było zjeżdżać aby sprawdzić co stuka, puka i wyje. Co chwilę to samo. Kiedyś ruszałem spod klatki schodowej - świeca pod ciśnieniem wyleciała z gniazda. Przez ukręcony przegub musiałem być holowany z autostrady. No i te cholerne kalamitki - XXI wiek a technologia jak za Bolesława Zapomnianego. Trafienie w odpowiedni pedał przy dużych stopach to była loteria.Generalnie ciesze się że ten szajs zniknął z dróg - powinien stać w Sevres pod Paryżem jako wzorzec nieudacznictwa motoryzacyjnego. Następny po nim czyli Fiat Cinquecento to była przepaść technologiczna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2019 o 18:33

S seybr
0 / 0

Ja i trzech kumpli i na balety. W zestawie sprzęt dla DJa, mikser, decki i dwie walizki płyt. W zimę drift i ten dźwięk silnika. W terenie radził sobie, jak się zakopał, wystarczyło dwóch chłopa aby go wygrzebać. Auto na polowanie, dzik się mieścił jak się wyciągało siedzenie dla pasażera. Moje pierwsze auto, ale w życiu nie wrócił bym do niego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K katem
0 / 0

Sporo jeździłam Maluchem po Polsce. Jak wiadomo, był dosyć zawodny - często różne rzeczy się w nim psuły - np. taki tłumik należało wymieniać raz w roku (przepalał się). Mój samochodzik miał taki miły zwyczaj, że jeśli coś się w nim psuło, czego sama nie mogłam naprawić (np. ów tłumik, pompa paliwowa) psuło się w niedużej odległości od warsztatu, gdzie mi to mogli naprawić. Śmieszne zbiegi okoliczności, ale nigdy nie musiałam wzywać pomocy drogowej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D DuzaMi1
+1 / 1

Zbierałam kilku chłopa z imprezy w plenerze zima. Wszyscy bardziej lub mniej „wstawieni”, mróz ok -10. Trzeba było zabrać wszystkich na raz, żeby wiara się nie rozeszła i nie pogubiła w lesie, bo jak ich potem znaleźć? Z tylu upchnelam 5, a z przodu Ci lekko zawiani w liczbie 3 i ja. Siedziałam na kolanach znajomego, który operował sprzęgłem, ja kierowałam i miałam dostęp tylko do gazu i hamulca, a obok siedział mój mąż, który na sygnał zmieniał biegi, trzymając na kolanach kolejnego kolegę. 9 dorosłych osób w maluchu! Dobrze, ze do przejechania było tylko ok 2 km przez las i łąki...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
U ulme
0 / 0

4 chlopa, maluch i nielubiany sasiad, cwaniak ktory właśnie zakupil "nowego" kaszlaka. Furacz zaparkowany pomiedzy dwoma samochadami byl idealnym prestekstem aby postawic go w poprzek tak aby nie dalo sie wyjechac. Mina sasiada, bezcenna :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Kocioo
+2 / 2

Spałem na tylnym siedzeniu jadąc z rodzicami na wczasy... wydawał mi sie całkiem przestronny..

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar sziva
0 / 0

Moi rodzice na tylnym siedzeniu i na dachu malucha umieścili w sumie 6 dużych krzeseł i przewieźli je 60-kilometrową trasą. Były czasy komuny, a im udało się kupić 6 tapicerowanych krzeseł! Po drodze zatrzymał ich milicjant, bo widok był niecodzienny, ale zrozumiał sytuację i puścił ich dalej. Te krzesła nadal stoją w jadalni, a malucha sprzedali wujkowi, który objechał nim pół Europy. Na koniec jacyś małolaci ukradli mu ten zacny powóz, władowali się do rowu i na koniec spalili, żeby śladów kradzieży nie było. Ciotka płakała cały tydzień po tej stracie.
No i widok ojca, który jakoś go zimą odpalał za pomocą drewnianej zmiotki - to mi już na zawsze w pamięci pozostanie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2019 o 23:15

C ChaoticBiker
0 / 0

Od malucha to chyba gorszy jest tylko tarpan honker.
Serio przeca kiedys na wszystkie produkty wloskie to sie podchodzilo tak jak dzisiaj na chinskie.
Tani badziew.
I ten samochod taki byl. Zaprojektowany jako najtansze wozidlo przez wloskich leniwych inzynierow, dodatkowo zabiedzony przez polska komune i beton.
Wspomnien z malaczami przeroznymi, a w rodzinie bylo ich ze cztery, mam bez liku. Jezdzilo sie tym raczej z braku innych opcji niz z wyboru. Kazde inne auto bylo lepsze.
Moj pierwszy samochod to tez byl maluch. 1978 rok, 600cc, kupiony za 200pln. Cholerny zlom jak do pracy nim jezdzilem to zawsze cos bylo nie tak, ale jak w trase na wakacje to dzialal bez zarzutu. Linki rozrusznika nie bylo sensu naprawiac, urywala sie srednio co drugi tydzien. Innych powszechnych awarii juz nawet nie wymienie. Skonczyl pociety siekiera, jako kadlubek z tylko fotelami przednimi sprawdzal sie jeszcze jakis czas jako sprzet do wyglupow po lasach i polach.
Generalnie uwazam, ze Fiat 126p jest brzydki, ciasny, niewygodny, pokonanie jakiegokolwiek wzniesienia jest wyzwaniem, na autostrade ani ekspresowki lepiej nim nie wjezdzac wcale, a hamowanie trza planowac ze sporym zapasem - o sytuacji awaryjnej zapomnij. Byl produkowany o dobre 10 lat za dlugo, a obecny status legendy jest zupelnie niezasluzony, bo ja osobiscie to chcialem o posiadaniu tego sprzetu jak najszybciej zapomniec - Jak sie przesiadlem potem w Poloneza, to czulem sie jak w amerykanskim krazowniku. A potem doswiadczylem malej japonii... Suzuki Swift mk2, auto z zupelnego przypadku a ktore udowodnilo, ze da sie zrobic malutkie auto, w ktorym bedzie przestrzen dla kilku roslych chlopow a nawet zostanie jeszcze troche na bagaz. I dla ktorego predkosc autostradowa jest mozliwa do uzyskania.. Jestem wdzieczny temu Suzuki za to, ze przywrocil mi wiare w sens istnienia i uzytkowania malych aut, cos, co wczesniej myslalem, ze maluch zniszczyl we mnie bezpowrotnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W Wojtalo
-3 / 3

Pracując w windykacji terenowej na początku lat 2000' zabraliśmy raz takiego malca bo klientka przestała płacić raty kredytu. Oczywiście uklęknął w jakimś tunelu w Warszawie i było pchać pod górkę. Dla dwóch chłopa niezbyt ciężko ale mimo to dyskomfort. Swoją drogą - za małolata o to miałem chyba największy żal do władz PRL - podczas gdy na zachodzie robili auta takie jak mercedes, ford czy citroen, u nas pseudo pojazdy typu maluch czy polonez. Rozumiem, że część ma sentyment do tego wozidła, ale obiektywnie patrząc - to nie był samochód.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Amper80
0 / 0

Ja nie zapomnę jak jechałem tym cudem z moimi sąsiadami. Ona i on (brat i siostra) po 185 cm wzrostu. Siedziałem na tylnej kanapie w poprzek zamiast do przodu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S sarron
0 / 0

No każdy chyba pamięta odpalanie na patyk i zatrzymywanie się zimą, żeby wyłączyć ssanie ;).

Kiedyś podczas podróży z silnika naszego malucha wyleciał cały korbowód (właściwie nie był już cały). To był już niestety koniec jego żywota.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem