@miedzwin Obecnie, niewiele ludzi widzi różnicę. Zapytałem o kapustę kiszoną i w odpowiedzi "odburk" - Nie widzi? Przed nosem stoi.
Podejście postkomunistyczne tchnęło we mnie nadzieję, że jednak będzie to kiszona ale nie. Na całym stoisku kwaszona. W wiadrach, w workach i nawet w beczce. Więc mówię babusowi, że chciałem kiszoną a nie kwaszoną, a ona soje - Jest przed nosem, jaka różnica? Koneser się znalazł.
No rozwaliło mnie takie podejście.
"Gdzie leży prawda? Według obowiązujących w naszym kraju norm prawnych oba terminy dotyczą dokładnie tego samego rodzaju produktów, poddanych obróbce uznawanej za jedną z najstarszych metod konserwowania żywności. W wyniku kiszenia/kwaszenia cukry proste zawarte w komórkach roślinnych rozkładają się na kwas mlekowy, który ma działanie konserwujące. Prawidłowy przebieg fermentacji zależy m.in. od zawartości cukrów i wody w surowcu, utrzymania odpowiedniej temperatury (szczególnie w pierwszych dniach) i usunięcia powietrza przez ubicie (kapusta) lub zalanie solanką (ogórki)." https://www.google.com/amp/s/kuchnia.wp.pl/kiszenie-a-kwaszenie-czym-sie-roznia-i-jak-nie-dac-sie-nabrac-6235532977911937a%3famp=1
Konsumenci stwierdzili, że kiszona jest naturalnie , a kwaszona sztucznie (chodzi o przyspieszenie tego procesu), jednakże często Ci co sprzedają kiszona podpisują swój produkt jako kwaszona. Wychodzi na to, że warto czytać etykiety, jak skład jest krótki i bez chemii to jest to kiszona.
@MamDwaPsy nie zgodzę się z tobą.
To że producenci sami nie wiedzą, czy poddają produkt kuszeniu czy kwaszenie, lub celowo stosują te dwa terminy zamiennie, nie zmienia faktu, że powinno się tych procesy traktować osobno.
Kiszenie jest procesem tradycyjnym, w którym fermentacja opiera się na naturalnej fermentacji.
Kwaszenie jest to proces sztucznie przyspieszony np.przez dodawanie octu. Polega na zalaniu wcześniej przygotowanego produktu (najczęściej poddanego już wstępnej fermentacji) roztworem kwasu sorbowego lub jego solami, roztworem kwasu benzoesowego lub jego solami lub roztworem kwasu octowego. Zabezpiecza to produkt przed rozwojem niepożądanej mikroflory, za to za pomocą środków chemicznych a tym samym przyspieszenia procesu produkcji zamiast wykorzystania sił natury. Producenci w ten sposób otrzymują w ten sposób gotowy do spożycia produkt, niższej jakości, ale przez przyspieszenie procesu produkcji tańszy i wymagający mniej nakładów czasowych.
@miedzwin Dokładnie. A za PRLu było lepiej. Facet zarabiał 1500 zeta i miał żonę w domu, dzieci obojętnie czy dwoje czy piątka czy dziesięć dzieci, to za 1500 zeta i tak je utrzymał. A dzisiaj? Modlą sie do PISu żeby 500plus rzucił na dziecko
@rafalinformatyk Kolejny raz piszesz te same idiotyczne rzeczy. Czy Ty w ogóle żyłeś w PRLu, gdzie dżinsy w pewexie kosztowały pół wypłaty, za 1/10 wypłaty ludzie kupowali plakaty beatelsów z niemieckich gazet, a zgnite 10 letnie auto kosztowało 50 pensji. Gratuluję poczucia humoru. A dostępność mieszkań jaka była to chyba nie pamiętasz. Chyba że to co napisałeś to sarkazm.
@miedzwin @Buka1976 @GarryBary @Obiektywny1.
Uwielbiam, kiedy "eksperci od wszystkiego"wypowiadają się na temat, o którym jak widać nie mają żadnego pojęcia, a ton ich wypowiedzi sugeruje, iż głoszą jedyna, słuszna prawdę. No cóż, czasem warto jednak się trochę dokształcić zanim zacznie się komuś wypominać błędy i go pouczać.
Teoria, że "kwaszone" to te z dodatkiem np. octu w celu przyspieszenia procesu fermentacji to stary i powielany mit, tzw. Urban legend, ale wciąż mit. W polskich normach określających wymagania wobec żywności nawet nie istnieje określenie "kiszony", w rejestrach występuje tylko kapusta KWASZONA (PN-A-77700:2006 - wersja polska) i ogórki KWASZONE (PN-70/A-77701). Dodawanie kwasu octowego w celu usprawnienia procesu fermentacji nie jest legalne, a jeżeli producent użyje dozwolonej ilości i tak musi to zamieścić w składzie, ale nie może nazwać produktu ani kwaszonym, ani kiszonym. Tak czy siak, prawidłowa nazwa to właśnie ogórki kwaszone. To, że przyjęło się, że mówi się kiszone, oznacza i skutkuje tylko tym, że te nazwy są i mogą być stosowane zamiennie. Na technologii żywienia są otwarte wyklady, jeśli ktoś chciałby poszerzyć swoją wiedzę, ale myślę że szybki research w google po trochę bardziej ambitnych stronach niż blogach, też powinien wystarczyć. Czekam na minusiki od urażonej męskiej dumy :*
@Filemona co ty bredzisz? Chyba nie byłaś przy procesie produkcji, a cała twoja wiedza opiera się na internetowej wiedzy. Otóż ambitna znawczyni weź pod uwagę fakt, że "klientela" nie czyta etykiet. Przeciętna "gospodyni" kieruje się ceną, a nie jakością.
Pozatym w Polskiej normie spożywczej regulującej tego typu produkty nie występuje słowo "kiszenie", dlatego większość producentów na swoich etykietach podaje że produkt jest kwaszony, nie musi dodawać informacji o dodawaniu składników zakwaszających ponieważ norma tego nie określa. Dlatego też producenci stosują te nazwy zamiennie.
Problem w tym, że jest to tylko oznaczenie normy spożywczej "w zakresie produkcji", o czym jako "ekspertka" powinnaś doskonale wiedzieć.
Idąc twoim tokiem rozumowania jeśli tradycyjne kiszenie nie zostało ujęte normą "produkcyjną" to trzeba przypisać do innej, unormowanej, bo inaczej taki produkt nie istnieje. A każda babulka która kisi kapustę na własny użytek musi to robić zgodnie z polską normą i nazywać nazwą produkcyjną "kwaszoną" a nie tradycyjnie "kiszoną".
Warto sobie też uzmysłowić, że wskazane przez ciebie normy powstały w poprzednim ustroju na początku lat 70. Normy odzwierciedlają więc ówczesne procesy produkcji, dla państwowyvh zakładów produkcyjnych.
@Obiektywny1 ja bredzę? przeczytałeś swój komentarz? :) nie bardzo rozumiem, co do tego wszystkiego ma informacja,że ludzie nie czytają etykiet. Ich problem, nie o tym rozmawiamy.
Producent nie musi dodawać informacji o użytym do produkcji składniku? A to ciekawe. Cała twoja "wiedza" w pigułce :D
No i chyba naprawdę nie zrozumiałeś czym są normy spożywcze, czego dotyczą i jak się je stosuje. Jest konkretny wymóg dot. produkcji i aby produkt został zakwalifikowany do danej kategorii, musi ten wymóg spełnić. Dodanie kwasu octowego dyskwalifikuje produkt do uznania go za kwaszony/kiszony, a wy piszecie, że kwaszony to z octem. No kurła, ludzie. Czasem warto się przyznać do błędu, nie ośmieszać się, dowiedzieć czegoś nowego. Ale nie, lepiej brnąć w swojej głupocie i dalej pieprzyc farmazony. Dla mnie EOT, możecie się między sobą płuc w komentarzach o tym, jak to nie mam racji, jak to na typowych demotowych chłopczyków przystało, nie zmieni to jednak faktu że rację mam. :) Bye.
@Obiektywny1
"Nazewnictwo nie ma żadnego znaczenie, gdyż oba wyrazy odnoszą się do tego samego procesu – naturalnej fermentacji kwasu mlekowego. Zalewanie kiszonek (kwaszonek) octem, jak można przeczytać na niektórych stronach internetowych, jest zabronione przez prawo! Jeżeli producent chce dodać niewielkie ilości kwasu octowego, aby zapobiec rozwojowi niekorzystnych bakterii, musi to potem wykazać w składzie, jak również w nazewnictwie. Nie będzie to wówczas kapusta kwaszona, lecz kapusta utrwalana kwasem octowym." https://lokalnyrolnik.pl/blog/kiszenie-kwaszenie-czym-polega-roznica-wybierac/
Więc trochę Filemona ma racji.
Ogólnie to sama nie znam się, wiem to co mi internet podpowie. Ja kapustę lub ogórki kupuje w jednym małym warzywniaku. Podpisane jako kwaszone. A jak się zapytałam skąd te dobrocie to sprzedawczyni przyznała, że sami robią i to z przepisu jej babci (ah i ta duma w głosie:)).
Więc ponownie myślę, że warto się pytać lub czytać etykiety. A i skoro kwaszona to fachowy termin i według prawa oznacza to samo co kiszona to nie widzę powodu, aby wściekać się o to, że sprzedawcy używają tego terminu. To tak jakby wkurzać się, że sprzedawca w zoologicznym mówi kawia zamiast świnka morska. Takie jest moje skromne zdanie ;)
@activefun Za to 50 pensji kosztuje dzisiaj 20 letnie auto. A mieszkania dostawali, dzisiaj jest gorzej i taka prawda. To że mamy troche zachodniego syfu sprowadzonego tańszego niż 30 lat temu to nie znaczy że jesteśmy bogatsi
@rafalinformatyk To chyba żyjemy w innym kraju. Bo u mnie za 3 średnie pensje tj. 10 tyś zł, kupuję przyzwoite auto, którym pojeżdżę kilka lat, i jest w sto razy lepszym stanie niż te duże fiaty czy polonezy za PRL. Chyba że liczysz 20 letnie Ferrari, to może i tyle kosztuje. Gdzie jest gorzej? Nawet na wsiach jest lepiej bo dostają dopłaty. Porównaj sobie standard życia i możliwości jakie są teraz. Chyba że chcesz wstawać o 4 rano, żeby pojechać do miasta stanąć w kolejce po mięso. Wakacje kiedyś też były, u rodziny na wsi, albo pod namiotem, nad najbliższym jeziorem. A nie w Grecji, Turcji czy innym Egipcie jak dzisiaj jeździ miliony Polaków którzy nawet specjalnie dużo nie zarabiają. Inna sprawa że dzisiaj ludzie mają nieporównywalnie większe wymagania, muszą wiele posiadać, pokazać się przed innymi. Wtedy było faktycznie skromnie, a nawet biednie, ale jakoś się żyło. Były inne cele, inne wartości. Co Ci mam jeszcze napisać, z żoną zarabiamy razem może 7 tyś miesięcznie, z czego bez specjalnych wyrzeczeń te 3 tyś zł, co miesiąc zostaje. W ciągu 5 lat mam odłożone na mieszkanie w małym mieście, a za wypłatę mogę kupić np. 3 telewizory, albo 2 lodówki, bądź 3 pralki, mogę pojechać na urlop jeśli mam ochotę i nikt mi niczego nie karze. A jak naprawdę jest potrzeba to i z miasta można dostać mieszkanie. Owszem jesteśmy teraz ubożsi, ale nie finansowo, tylko pod względem wartości, umiejętności, zaradności. Ja wokół siebie widzę przede wszystkim straszny konsumpcjonizm i ciągłe nawoływanie do kupowania wszystkiego, czego nie potrzebujemy. I widzę jak ludzie wywalają kasę na głupoty.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
21 stycznia 2020 o 21:56
@kuarizumochi czyli nie przeczytałeś...albo nie zrozumiałeś. Cóż, to jak się u ciebie mówi/mowilo nie zmienia faktu, że pomiędzy kwaszonym, a kiszonym nie ma żadnej różnicy, co też opisałam wyżej.
@kuarizumochi ale zdajesz sobie sprawe, ze jestes dla mnie nikim i twoje "bez odbioru" nie ma dla mnie zadnego znaczenia? Jak bede miala ochote, bede pisac jeszcze 10 komentarzy. Zbyt duze ego :)
ja nawet pamiętam kanapkę z cukrem, z kuzynami mieliśmy tyle zajęć że nie było czasu na normalne kanapki więc szybko smarowalismy chleb masłem trochę cukru i dalej na a dwór, nam dzieci i jestem załamany dzisiejszym dzieciństwem
A ja nie wiem jak bardzo trzeba mieć przepalone kubki smakowe żeby coś takiego jeść. Ale to już chyba geny, jak od setek lat z pokolenia na pokolenie pijaństwo.
Tylko po ten nasz Polski kawior jeżdżę na festyny gdzie koła gospodyń jedzenie sprzedają. zawsze kupuje słoiczek smalcu ze skwarkami i wracam do domu :)
ja mam tak do dziś - tyle, że bez podwórka. Za stary na to jestem. Ale chleb ze smalcem i ogórem kiszonym (domowej roboty) do dziś jest moje ulubione żarcie. No jeszcze zwykła kaszanka lub pasztetowa :)
Kiedyś nie było kwaszonych tylko kiszone, pamiętasz?
@miedzwin Obecnie, niewiele ludzi widzi różnicę. Zapytałem o kapustę kiszoną i w odpowiedzi "odburk" - Nie widzi? Przed nosem stoi.
Podejście postkomunistyczne tchnęło we mnie nadzieję, że jednak będzie to kiszona ale nie. Na całym stoisku kwaszona. W wiadrach, w workach i nawet w beczce. Więc mówię babusowi, że chciałem kiszoną a nie kwaszoną, a ona soje - Jest przed nosem, jaka różnica? Koneser się znalazł.
No rozwaliło mnie takie podejście.
Miałem podobnie. Gościu sprzedający na targu, sie ze mnie smial, ze nie ma czegos takiego, a kwaszona i kiszona to to samo.
I oboje mieli trochę racji.
"Gdzie leży prawda? Według obowiązujących w naszym kraju norm prawnych oba terminy dotyczą dokładnie tego samego rodzaju produktów, poddanych obróbce uznawanej za jedną z najstarszych metod konserwowania żywności. W wyniku kiszenia/kwaszenia cukry proste zawarte w komórkach roślinnych rozkładają się na kwas mlekowy, który ma działanie konserwujące. Prawidłowy przebieg fermentacji zależy m.in. od zawartości cukrów i wody w surowcu, utrzymania odpowiedniej temperatury (szczególnie w pierwszych dniach) i usunięcia powietrza przez ubicie (kapusta) lub zalanie solanką (ogórki)."
https://www.google.com/amp/s/kuchnia.wp.pl/kiszenie-a-kwaszenie-czym-sie-roznia-i-jak-nie-dac-sie-nabrac-6235532977911937a%3famp=1
Konsumenci stwierdzili, że kiszona jest naturalnie , a kwaszona sztucznie (chodzi o przyspieszenie tego procesu), jednakże często Ci co sprzedają kiszona podpisują swój produkt jako kwaszona. Wychodzi na to, że warto czytać etykiety, jak skład jest krótki i bez chemii to jest to kiszona.
@MamDwaPsy nie zgodzę się z tobą.
To że producenci sami nie wiedzą, czy poddają produkt kuszeniu czy kwaszenie, lub celowo stosują te dwa terminy zamiennie, nie zmienia faktu, że powinno się tych procesy traktować osobno.
Kiszenie jest procesem tradycyjnym, w którym fermentacja opiera się na naturalnej fermentacji.
Kwaszenie jest to proces sztucznie przyspieszony np.przez dodawanie octu. Polega na zalaniu wcześniej przygotowanego produktu (najczęściej poddanego już wstępnej fermentacji) roztworem kwasu sorbowego lub jego solami, roztworem kwasu benzoesowego lub jego solami lub roztworem kwasu octowego. Zabezpiecza to produkt przed rozwojem niepożądanej mikroflory, za to za pomocą środków chemicznych a tym samym przyspieszenia procesu produkcji zamiast wykorzystania sił natury. Producenci w ten sposób otrzymują w ten sposób gotowy do spożycia produkt, niższej jakości, ale przez przyspieszenie procesu produkcji tańszy i wymagający mniej nakładów czasowych.
@miedzwin Dokładnie. A za PRLu było lepiej. Facet zarabiał 1500 zeta i miał żonę w domu, dzieci obojętnie czy dwoje czy piątka czy dziesięć dzieci, to za 1500 zeta i tak je utrzymał. A dzisiaj? Modlą sie do PISu żeby 500plus rzucił na dziecko
@rafalinformatyk Kolejny raz piszesz te same idiotyczne rzeczy. Czy Ty w ogóle żyłeś w PRLu, gdzie dżinsy w pewexie kosztowały pół wypłaty, za 1/10 wypłaty ludzie kupowali plakaty beatelsów z niemieckich gazet, a zgnite 10 letnie auto kosztowało 50 pensji. Gratuluję poczucia humoru. A dostępność mieszkań jaka była to chyba nie pamiętasz. Chyba że to co napisałeś to sarkazm.
Mój dziadek takie je. Urodzil sie jeszcze w latach 70. Ja nie moge sie do tego przekonać
@rafalinformatyk
swietne czasy, aczkolwiek glownie dla ludzi bez wiekszych ambicji.
@miedzwin @Buka1976 @GarryBary @Obiektywny1.
Uwielbiam, kiedy "eksperci od wszystkiego"wypowiadają się na temat, o którym jak widać nie mają żadnego pojęcia, a ton ich wypowiedzi sugeruje, iż głoszą jedyna, słuszna prawdę. No cóż, czasem warto jednak się trochę dokształcić zanim zacznie się komuś wypominać błędy i go pouczać.
Teoria, że "kwaszone" to te z dodatkiem np. octu w celu przyspieszenia procesu fermentacji to stary i powielany mit, tzw. Urban legend, ale wciąż mit. W polskich normach określających wymagania wobec żywności nawet nie istnieje określenie "kiszony", w rejestrach występuje tylko kapusta KWASZONA (PN-A-77700:2006 - wersja polska) i ogórki KWASZONE (PN-70/A-77701). Dodawanie kwasu octowego w celu usprawnienia procesu fermentacji nie jest legalne, a jeżeli producent użyje dozwolonej ilości i tak musi to zamieścić w składzie, ale nie może nazwać produktu ani kwaszonym, ani kiszonym. Tak czy siak, prawidłowa nazwa to właśnie ogórki kwaszone. To, że przyjęło się, że mówi się kiszone, oznacza i skutkuje tylko tym, że te nazwy są i mogą być stosowane zamiennie. Na technologii żywienia są otwarte wyklady, jeśli ktoś chciałby poszerzyć swoją wiedzę, ale myślę że szybki research w google po trochę bardziej ambitnych stronach niż blogach, też powinien wystarczyć. Czekam na minusiki od urażonej męskiej dumy :*
@Filemona co ty bredzisz? Chyba nie byłaś przy procesie produkcji, a cała twoja wiedza opiera się na internetowej wiedzy. Otóż ambitna znawczyni weź pod uwagę fakt, że "klientela" nie czyta etykiet. Przeciętna "gospodyni" kieruje się ceną, a nie jakością.
Pozatym w Polskiej normie spożywczej regulującej tego typu produkty nie występuje słowo "kiszenie", dlatego większość producentów na swoich etykietach podaje że produkt jest kwaszony, nie musi dodawać informacji o dodawaniu składników zakwaszających ponieważ norma tego nie określa. Dlatego też producenci stosują te nazwy zamiennie.
Problem w tym, że jest to tylko oznaczenie normy spożywczej "w zakresie produkcji", o czym jako "ekspertka" powinnaś doskonale wiedzieć.
Idąc twoim tokiem rozumowania jeśli tradycyjne kiszenie nie zostało ujęte normą "produkcyjną" to trzeba przypisać do innej, unormowanej, bo inaczej taki produkt nie istnieje. A każda babulka która kisi kapustę na własny użytek musi to robić zgodnie z polską normą i nazywać nazwą produkcyjną "kwaszoną" a nie tradycyjnie "kiszoną".
Warto sobie też uzmysłowić, że wskazane przez ciebie normy powstały w poprzednim ustroju na początku lat 70. Normy odzwierciedlają więc ówczesne procesy produkcji, dla państwowyvh zakładów produkcyjnych.
@Obiektywny1 ja bredzę? przeczytałeś swój komentarz? :) nie bardzo rozumiem, co do tego wszystkiego ma informacja,że ludzie nie czytają etykiet. Ich problem, nie o tym rozmawiamy.
Producent nie musi dodawać informacji o użytym do produkcji składniku? A to ciekawe. Cała twoja "wiedza" w pigułce :D
No i chyba naprawdę nie zrozumiałeś czym są normy spożywcze, czego dotyczą i jak się je stosuje. Jest konkretny wymóg dot. produkcji i aby produkt został zakwalifikowany do danej kategorii, musi ten wymóg spełnić. Dodanie kwasu octowego dyskwalifikuje produkt do uznania go za kwaszony/kiszony, a wy piszecie, że kwaszony to z octem. No kurła, ludzie. Czasem warto się przyznać do błędu, nie ośmieszać się, dowiedzieć czegoś nowego. Ale nie, lepiej brnąć w swojej głupocie i dalej pieprzyc farmazony. Dla mnie EOT, możecie się między sobą płuc w komentarzach o tym, jak to nie mam racji, jak to na typowych demotowych chłopczyków przystało, nie zmieni to jednak faktu że rację mam. :) Bye.
@Obiektywny1
"Nazewnictwo nie ma żadnego znaczenie, gdyż oba wyrazy odnoszą się do tego samego procesu – naturalnej fermentacji kwasu mlekowego. Zalewanie kiszonek (kwaszonek) octem, jak można przeczytać na niektórych stronach internetowych, jest zabronione przez prawo! Jeżeli producent chce dodać niewielkie ilości kwasu octowego, aby zapobiec rozwojowi niekorzystnych bakterii, musi to potem wykazać w składzie, jak również w nazewnictwie. Nie będzie to wówczas kapusta kwaszona, lecz kapusta utrwalana kwasem octowym."
https://lokalnyrolnik.pl/blog/kiszenie-kwaszenie-czym-polega-roznica-wybierac/
Więc trochę Filemona ma racji.
Ogólnie to sama nie znam się, wiem to co mi internet podpowie. Ja kapustę lub ogórki kupuje w jednym małym warzywniaku. Podpisane jako kwaszone. A jak się zapytałam skąd te dobrocie to sprzedawczyni przyznała, że sami robią i to z przepisu jej babci (ah i ta duma w głosie:)).
Więc ponownie myślę, że warto się pytać lub czytać etykiety. A i skoro kwaszona to fachowy termin i według prawa oznacza to samo co kiszona to nie widzę powodu, aby wściekać się o to, że sprzedawcy używają tego terminu. To tak jakby wkurzać się, że sprzedawca w zoologicznym mówi kawia zamiast świnka morska. Takie jest moje skromne zdanie ;)
@activefun Za to 50 pensji kosztuje dzisiaj 20 letnie auto. A mieszkania dostawali, dzisiaj jest gorzej i taka prawda. To że mamy troche zachodniego syfu sprowadzonego tańszego niż 30 lat temu to nie znaczy że jesteśmy bogatsi
@rafalinformatyk To chyba żyjemy w innym kraju. Bo u mnie za 3 średnie pensje tj. 10 tyś zł, kupuję przyzwoite auto, którym pojeżdżę kilka lat, i jest w sto razy lepszym stanie niż te duże fiaty czy polonezy za PRL. Chyba że liczysz 20 letnie Ferrari, to może i tyle kosztuje. Gdzie jest gorzej? Nawet na wsiach jest lepiej bo dostają dopłaty. Porównaj sobie standard życia i możliwości jakie są teraz. Chyba że chcesz wstawać o 4 rano, żeby pojechać do miasta stanąć w kolejce po mięso. Wakacje kiedyś też były, u rodziny na wsi, albo pod namiotem, nad najbliższym jeziorem. A nie w Grecji, Turcji czy innym Egipcie jak dzisiaj jeździ miliony Polaków którzy nawet specjalnie dużo nie zarabiają. Inna sprawa że dzisiaj ludzie mają nieporównywalnie większe wymagania, muszą wiele posiadać, pokazać się przed innymi. Wtedy było faktycznie skromnie, a nawet biednie, ale jakoś się żyło. Były inne cele, inne wartości. Co Ci mam jeszcze napisać, z żoną zarabiamy razem może 7 tyś miesięcznie, z czego bez specjalnych wyrzeczeń te 3 tyś zł, co miesiąc zostaje. W ciągu 5 lat mam odłożone na mieszkanie w małym mieście, a za wypłatę mogę kupić np. 3 telewizory, albo 2 lodówki, bądź 3 pralki, mogę pojechać na urlop jeśli mam ochotę i nikt mi niczego nie karze. A jak naprawdę jest potrzeba to i z miasta można dostać mieszkanie. Owszem jesteśmy teraz ubożsi, ale nie finansowo, tylko pod względem wartości, umiejętności, zaradności. Ja wokół siebie widzę przede wszystkim straszny konsumpcjonizm i ciągłe nawoływanie do kupowania wszystkiego, czego nie potrzebujemy. I widzę jak ludzie wywalają kasę na głupoty.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2020 o 21:56
kiszony, a nie kwaszony! To wielka różnica! Chyba jednak miałeś oszukane dzieciństwo :]
Może jego stary myślał że ogóra zakwasił, a tu się okazuje że sąsiad zakisił:)
@kuarizumochi o, kolejny wszystkowiedzący niewiedzący nic. Poczytaj mój komentarz wyżej, mała dawka wiedzy zawsze się przyda ;)
@Filemona_ kwaszony to zawsze tylko kwaszony i koniec. Jedyny prawdziwy z lat młodości to KISZONY. Koniec, kropka, bez odbioru :]
@kuarizumochi czyli nie przeczytałeś...albo nie zrozumiałeś. Cóż, to jak się u ciebie mówi/mowilo nie zmienia faktu, że pomiędzy kwaszonym, a kiszonym nie ma żadnej różnicy, co też opisałam wyżej.
@Filemona_ a rozumiesz co znaczy "bez odbioru"? :) masz z tym problem? Nie odpowiadaj, bo znam odpowiedź :) Pozdrawiam i BEZ ODBIORU :)
@kuarizumochi ale zdajesz sobie sprawe, ze jestes dla mnie nikim i twoje "bez odbioru" nie ma dla mnie zadnego znaczenia? Jak bede miala ochote, bede pisac jeszcze 10 komentarzy. Zbyt duze ego :)
Kiszone kurdwaaaa
No, wczoraj jadłem.
Made in kaszebe. Ile k.. kosztuje w sezonie za kanapkę? Zdziercy.
pamiętam. ale lepiej smakuje jako zagrycha do kielicha ;)
Jak znajdę dobry smalec w społem i prawdziwe kiszone ogórki, to nieraz sobie pozwolę na taki rarytas.
Jak byłem mały i latałem po podwórku to jeszcze nie waliłem wódy. Dlatego jadłem chleb z cukrem lekko zmoczony wodą.
w baszym regionie roznica w chlebie z cukrem byla taka ze zamiast wody byla smietana
@stxck Tak, śmietana. Przyszła do mnie 40 lat temu koleżanka z podstawówki i mama zrobiła takie kanapki. Pamiętam ten wstyd do dziś. Co za pomysł?
Mhhhh piątek.
Ok boomer
ja nawet pamiętam kanapkę z cukrem, z kuzynami mieliśmy tyle zajęć że nie było czasu na normalne kanapki więc szybko smarowalismy chleb masłem trochę cukru i dalej na a dwór, nam dzieci i jestem załamany dzisiejszym dzieciństwem
@bazarel Szczerze mówiąc, wolałam zawsze samo masło.
Tak, pamiętamy takich burżujów i dzieci wysoko postawionych członków PZPR. My musieliśmy wpierdzielać szczaw i mirabelki z nasypu.
A ja nie wiem jak bardzo trzeba mieć przepalone kubki smakowe żeby coś takiego jeść. Ale to już chyba geny, jak od setek lat z pokolenia na pokolenie pijaństwo.
Nie pamiętam. Nienawidzę smalcu i kiszonych ogórów od urodzenia.
Kiedys to była zajefajna strona: "Demotywatory".
Pamiętacie te czasy???
KIEDYŚ TO BYLI CZASY...
TERAZ TO NIE MA CZASÓW...
Tylko po ten nasz Polski kawior jeżdżę na festyny gdzie koła gospodyń jedzenie sprzedają. zawsze kupuje słoiczek smalcu ze skwarkami i wracam do domu :)
A u mnie były ogórki małosolne, kiszonych nie lubiłam.
Chleb z maslem i cukrem
Pamiętam jak jedliśmy kamienie, nie było podwórka ale byly dinozaury, jebla szło dostać, trzymajcie sie w tej Jurze
Pytasz czy pamiętam twoje wspomnienia?
ja mam tak do dziś - tyle, że bez podwórka. Za stary na to jestem. Ale chleb ze smalcem i ogórem kiszonym (domowej roboty) do dziś jest moje ulubione żarcie. No jeszcze zwykła kaszanka lub pasztetowa :)
Pamiętam te czasy. Ale nie jadłem tego. Nie toleruję smalcu.
haha, skojarzyło się z tym: https://www.facebook.com/101789604709909/photos/a.101816838040519/101814824707387/?type=3&theater
Bardzo dobrze pamiętam te czasy. Jadłem to dzisiaj popołudniu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 stycznia 2020 o 0:37
Jejku mniam ...
Nie podniecajcie się. Po prostu żarło się to co akurat było.