Mmm...nie ma to jak sklepowy pasztecik. Tłuszcz zmielony z MOMem. Jedzenie (także, a może i przede wszystkim mięsa) ma być w pewnym sensie przyjemnością. Nie wiem i nie rozumiem co determinuje ludzi do sięgnięcia po taką truciznę, przecież tego nawet pies nie chce jeść. To już lepiej chleb masłem posmarować, nakroić pomidora, ogórka i cebuli.
Akurat "DEKA" to jest poprawna forma... bo są dekagramy. Ludzie popełniają błąd, bo mówi się "kilo" od "kilogramów". Nie ma czegoś takiego jak "dekogramy", żeby sobie mówić "20 deko poproszę".
Lubię to! · Odpowiedz · 1 min
@M1LKA_90 Zgadzam się. Natomiast jeżeli chodzi o kilogramy, to mówimy kilogram. Nie kilo. Bo kilo to może być kilobajt kilowat, kilometr, itp
I tak, wiem, że kilo potocznie to kilogramy. Ale z poprawnością nie ma nic wspólnego
@cysiek63 @pokos spoko, ale nie popadajmy w paranoje... jak w mięsny powiesz kilo czy deka to nikt wam karkówki nie da w kilowatogodzinach czy dekalitrach xD ludzie kochani :)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
4 lutego 2020 o 10:37
@M1LKA_90 . Język to nie tylko sprawna komunikacja. To także ważny element kultury. Oraz tożsamości narodowej. I dlatego dbanie o poprawność jest ważne, to nie jest żadna paranoja.
@pokos patrząc na to jakim elementem kultury jest on w naszym kraju dla naszych rodaków to możemy uznać, że Polacy w większości kultury nie mają jakiekolwiek. Akurat w tej kwestii to mocno stoję na straży niczym Strażnik Teksasu, dlatego mnie pouczać nie musisz. I głupi jest twój przykład po prostu z tym, że nawet "deka" mówić nie wolno, bo może być "dekalitr". No wybacz, ale idiotą nikt nie jest i jak ktoś powie "deka" w mięsny to nikt w dekalitrach szynki nie poda, bo nie powiedział "dekagramów". I akurat kilo czy deka to są dopuszczalne formy, których można używać i nikt ci błędu językowego zarzucić nie może. Błędem potocznie używanym jest mówienie: "deko". Dziękuję za uwagę :)
Zapewniam (jako była sprzedawczyni), że obsługa też ma ochotę albo zacząć wyć albo zdzielić delikwenta. Tym bardziej jak wywiad prowadzi do wzięcia jakiejś mikroporcji w stylu 5 plasterków mortadeli czy właśnie 200g pasztetu (co serio nie jest dużą porcją i zazwyczaj ciężko się wstrzelić z wagą)
Wszystkie kupne pasztety są "syfiaste". Różnica polega na tym, że w tym za 40 pln/kg jest trochę mniej syfu czyli ścięgien, racic itp. Ja sam robię pasztet, gdzie wsad mięsny to 99%, reszta to jajka i przyprawy. Koszt kilograma nie przekracza 15/17 pln plus robocizna i energia elektryczna do upieczenia. Max 20 pln/kg. Dodając marżę 20% wychodzi 24 zyla za kilogram pasztetu z mięsa w sklepie. Konkludując: żryj gruz cyganie ;-)
Mmm...nie ma to jak sklepowy pasztecik. Tłuszcz zmielony z MOMem. Jedzenie (także, a może i przede wszystkim mięsa) ma być w pewnym sensie przyjemnością. Nie wiem i nie rozumiem co determinuje ludzi do sięgnięcia po taką truciznę, przecież tego nawet pies nie chce jeść. To już lepiej chleb masłem posmarować, nakroić pomidora, ogórka i cebuli.
Nie wszystkie pasztety (i wędliny w ogóle) są syfiaste, trzeba czytać skład. Jak jest taki między 30 a 40 PLN/kg to już całkiem porządny
*Wezne dwajsia deka
Akurat "DEKA" to jest poprawna forma... bo są dekagramy. Ludzie popełniają błąd, bo mówi się "kilo" od "kilogramów". Nie ma czegoś takiego jak "dekogramy", żeby sobie mówić "20 deko poproszę".
Lubię to! · Odpowiedz · 1 min
@M1LKA_90 Zgadzam się. Natomiast jeżeli chodzi o kilogramy, to mówimy kilogram. Nie kilo. Bo kilo to może być kilobajt kilowat, kilometr, itp
I tak, wiem, że kilo potocznie to kilogramy. Ale z poprawnością nie ma nic wspólnego
@cysiek63 . Więc nie mówimy też 20 deka pasztetu tylko 20 dekagramów, bo deka to może być dekalitr, dekametr itd.
@pokos Prawda
@cysiek63 @pokos spoko, ale nie popadajmy w paranoje... jak w mięsny powiesz kilo czy deka to nikt wam karkówki nie da w kilowatogodzinach czy dekalitrach xD ludzie kochani :)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 4 lutego 2020 o 10:37
@M1LKA_90 . Język to nie tylko sprawna komunikacja. To także ważny element kultury. Oraz tożsamości narodowej. I dlatego dbanie o poprawność jest ważne, to nie jest żadna paranoja.
@M1LKA_90 Bardziej mi chodziło o zwrócenie uwagi na poprawność. Niestety nasz język taki piękny a taki zaniedbany...
@pokos patrząc na to jakim elementem kultury jest on w naszym kraju dla naszych rodaków to możemy uznać, że Polacy w większości kultury nie mają jakiekolwiek. Akurat w tej kwestii to mocno stoję na straży niczym Strażnik Teksasu, dlatego mnie pouczać nie musisz. I głupi jest twój przykład po prostu z tym, że nawet "deka" mówić nie wolno, bo może być "dekalitr". No wybacz, ale idiotą nikt nie jest i jak ktoś powie "deka" w mięsny to nikt w dekalitrach szynki nie poda, bo nie powiedział "dekagramów". I akurat kilo czy deka to są dopuszczalne formy, których można używać i nikt ci błędu językowego zarzucić nie może. Błędem potocznie używanym jest mówienie: "deko". Dziękuję za uwagę :)
I jako klientka sklepu, stojąca w kolejce, mam ochotę dać po łbie takim ludziom.
Zapewniam (jako była sprzedawczyni), że obsługa też ma ochotę albo zacząć wyć albo zdzielić delikwenta. Tym bardziej jak wywiad prowadzi do wzięcia jakiejś mikroporcji w stylu 5 plasterków mortadeli czy właśnie 200g pasztetu (co serio nie jest dużą porcją i zazwyczaj ciężko się wstrzelić z wagą)
@frigg990 Dlatego ja zawsze mówiłam, że wszędzie, ale nigdy za kasą bym pracować nie chciała. Szybko by mnie wywalili, bo bym nie wytrzymała.
Wszystkie kupne pasztety są "syfiaste". Różnica polega na tym, że w tym za 40 pln/kg jest trochę mniej syfu czyli ścięgien, racic itp. Ja sam robię pasztet, gdzie wsad mięsny to 99%, reszta to jajka i przyprawy. Koszt kilograma nie przekracza 15/17 pln plus robocizna i energia elektryczna do upieczenia. Max 20 pln/kg. Dodając marżę 20% wychodzi 24 zyla za kilogram pasztetu z mięsa w sklepie. Konkludując: żryj gruz cyganie ;-)