To drugie nie sprawdza się za bardzo w przypadku ludzi bez nóg. W środę ratowałam podopiecznego. kiedy złapałam go chwytem Heimlicha, to bardziej podnosiłam go całego niż uciskałam. Musiałam kilka razy pieprznąć go porządnie w plecy, dopiero wypluł to, co mu utkwiło w drogach oddechowych. A on chudziutki, drobny... Aż dudniło jak go uderzałam. Ale najwazniejsze, że uratowany.
Nie zaleca się robienia chwytu Heimlicha.
To drugie nie sprawdza się za bardzo w przypadku ludzi bez nóg. W środę ratowałam podopiecznego. kiedy złapałam go chwytem Heimlicha, to bardziej podnosiłam go całego niż uciskałam. Musiałam kilka razy pieprznąć go porządnie w plecy, dopiero wypluł to, co mu utkwiło w drogach oddechowych. A on chudziutki, drobny... Aż dudniło jak go uderzałam. Ale najwazniejsze, że uratowany.
To jest fajne w filmach, a życie pisze inny scenariusz