@marucha79 Lepiej, by dzieci miały ci co je chcą, bo wtedy dziecko dostaje odpowiednie warunki emocjonalne i ekonomiczne,a wpadki, na których tak zależy ciemnogrodzianom kończą się zniszczeniem dzieciństwa dziecku, które przyszło na świat nieplanowane.
@Symulakr W zdaniu powyżej rekonstruowałem trochę przekornie potencjalny tok rozumowania babci, też uważam, że w płodzeniu i wychowywaniu dzieci to nie ilość jest najistotniejsza. Ale myślę, że przesadzasz w demonizowaniu wpadek. Ludzie, którzy mają ustabilizowane życie i planują w jakiejś perspektywie posiadanie dzieci mają często tendencję do odkładania tej decyzji, aż okazuje się, że jest za późno - trochę tak jak w pierwszych scenach "Idiokracji", przypomnianych tu niedawno. Znam wiele sytuacji, gdy zaliczona wpadka nie była niczym złym dla rodziców czy dzieci, bo tak naprawdę ci pierwsi byli już gotowi na przyjęcie dziecka materialnie i emocjonalnie, a jedyne czego brakowało, to odwaga do powiedzenia sobie "robimy to teraz".
Do połowy XX w. rodziny wielodzietne były na porządku dziennym . Wiązało się to z normami społeczno - kulturowymi oraz brakiem skutecznych form antykoncepcji. Dawniej uważano, że życiowym zadaniem kobiet jest wyjście za mąż i rodzenie dzieci. Kobiety wychodziły za mąż zaraz po ukończeniu pełnoletności i oczekiwano, że pierwsze dziecko wyda na świat po ok. roku małżeństwa. Im dłużej para oczekiwała na dziecko tym bardziej kobieta czuła się niepełnowartościowa i była wręcz napiętnowana i odepchnięta przez rodzinę i otoczenie jako winna temu, że nie może urodzić. Kobiety rodziły od młodych młodości do menopauzy, a śmiertelność w czasie porodu i połogu była bardzo wysoka. Liczba potomków była też wyznacznikiem męskości, więc rodziny gdzie było kilka czy kilkanaście dzieci nie były niczym dziwnym. Dopiero po wynalezieniu i wprowadzeniu na rynek tabletek antykoncepcyjnych dla kobiet można było skutecznie decydować o liczbie planowanych dzieci.
@Symulakr Z tym szykanowaniem to bym nie przesadzał. Przecież chociażby 500+ miało między innymi właśnie wspierać tych, którzy "dbają o zwiększenie przyrostu naturalnego".
babcia to pewnie nie paliła się do rodzenia w stylu - co rok prorok. Żadna normalna kobieta nie ma z tego frajdy, zdrowia ani sił na takie coś. BRakowało skutecznej antykoncepcji, a dziadziowi się chciało non stop. Teraz mamy tak w Afryce czy u Kozoyebców .Kiedyś oglądałam taki program, gdzie murzyńskie kobiety płakały dziennikarzowi, że mąż chodzi na prostytutki, potem zaraża je hivem i rodzą kolejne zarażone dzieci. A nie mogą się sprzeciwić , bo taka KULTURA. Sprobowałaby, to by był ostani numer w jej życiu. Zachęcam rozjuszone SZczuki , Gretkowskie, Środy, Cieleckie, Rubik i Ostaszewskie, żeby coś w tej sprawie zadziałały.
@fiksusik współżycie z mężem w czasach gdy nie było antykoncepcji, nazywasz bezmyślnością, chociaż wówczas kobiety nie miały wyjścia aby uniknąć ciąży. Ciekawe co byś zaproponował tym ludziom aby nie mieli tylu dzieci ?
@matek1998 Nawet gdyby stosowała kalendarzyk - z uwzględnieniem, że jest bardzo zawodny względem antykoncepcji hormonalnej - nie dorobiłaby się nawet połowy tej gromadki.
@fiksusik kalendarzyk, kto wtedy o tym słyszał. Kobieta po porodzie ma rozregulowany cykl , wtedy kalendarzyk można sobie w buty włożyć. Kobiety zachodziły w ciąże zaraz po porodzie ponieważ mężowie domagali się swoich praw. Po kilku porodach, które odbywały się w domu, tz. naturalne metody nie miały racji bytu. Weź też pod uwagę,że duża liczba dzieci była " namacalnym " dowodem na męskość i jurność męża. Kiedy jedna żona umęczona rodzeniem dzieci umierała, facet brał kolejną kobietę aby jemu rodziła.
Może babci przeszkadza w dzisiejszych czasach to, że na myśleniu się kończy, a tu trzeba przejść do czynów, najlepiej ze zmaterializowanym efektem.
@marucha79 Lepiej, by dzieci miały ci co je chcą, bo wtedy dziecko dostaje odpowiednie warunki emocjonalne i ekonomiczne,a wpadki, na których tak zależy ciemnogrodzianom kończą się zniszczeniem dzieciństwa dziecku, które przyszło na świat nieplanowane.
@Symulakr W zdaniu powyżej rekonstruowałem trochę przekornie potencjalny tok rozumowania babci, też uważam, że w płodzeniu i wychowywaniu dzieci to nie ilość jest najistotniejsza. Ale myślę, że przesadzasz w demonizowaniu wpadek. Ludzie, którzy mają ustabilizowane życie i planują w jakiejś perspektywie posiadanie dzieci mają często tendencję do odkładania tej decyzji, aż okazuje się, że jest za późno - trochę tak jak w pierwszych scenach "Idiokracji", przypomnianych tu niedawno. Znam wiele sytuacji, gdy zaliczona wpadka nie była niczym złym dla rodziców czy dzieci, bo tak naprawdę ci pierwsi byli już gotowi na przyjęcie dziecka materialnie i emocjonalnie, a jedyne czego brakowało, to odwaga do powiedzenia sobie "robimy to teraz".
Do połowy XX w. rodziny wielodzietne były na porządku dziennym . Wiązało się to z normami społeczno - kulturowymi oraz brakiem skutecznych form antykoncepcji. Dawniej uważano, że życiowym zadaniem kobiet jest wyjście za mąż i rodzenie dzieci. Kobiety wychodziły za mąż zaraz po ukończeniu pełnoletności i oczekiwano, że pierwsze dziecko wyda na świat po ok. roku małżeństwa. Im dłużej para oczekiwała na dziecko tym bardziej kobieta czuła się niepełnowartościowa i była wręcz napiętnowana i odepchnięta przez rodzinę i otoczenie jako winna temu, że nie może urodzić. Kobiety rodziły od młodych młodości do menopauzy, a śmiertelność w czasie porodu i połogu była bardzo wysoka. Liczba potomków była też wyznacznikiem męskości, więc rodziny gdzie było kilka czy kilkanaście dzieci nie były niczym dziwnym. Dopiero po wynalezieniu i wprowadzeniu na rynek tabletek antykoncepcyjnych dla kobiet można było skutecznie decydować o liczbie planowanych dzieci.
@matek1998 dlatego na szczęście karty się odwróciły i teraz rozpłodowce są szykanowani. Karma wróciła.
@Symulakr Z tym szykanowaniem to bym nie przesadzał. Przecież chociażby 500+ miało między innymi właśnie wspierać tych, którzy "dbają o zwiększenie przyrostu naturalnego".
babcia to pewnie nie paliła się do rodzenia w stylu - co rok prorok. Żadna normalna kobieta nie ma z tego frajdy, zdrowia ani sił na takie coś. BRakowało skutecznej antykoncepcji, a dziadziowi się chciało non stop. Teraz mamy tak w Afryce czy u Kozoyebców .Kiedyś oglądałam taki program, gdzie murzyńskie kobiety płakały dziennikarzowi, że mąż chodzi na prostytutki, potem zaraża je hivem i rodzą kolejne zarażone dzieci. A nie mogą się sprzeciwić , bo taka KULTURA. Sprobowałaby, to by był ostani numer w jej życiu. Zachęcam rozjuszone SZczuki , Gretkowskie, Środy, Cieleckie, Rubik i Ostaszewskie, żeby coś w tej sprawie zadziałały.
No i gdzie tu sprzeczność? Przecież widać, że babcia robiła to bezmyślnie.
@fiksusik współżycie z mężem w czasach gdy nie było antykoncepcji, nazywasz bezmyślnością, chociaż wówczas kobiety nie miały wyjścia aby uniknąć ciąży. Ciekawe co byś zaproponował tym ludziom aby nie mieli tylu dzieci ?
@matek1998 Nawet gdyby stosowała kalendarzyk - z uwzględnieniem, że jest bardzo zawodny względem antykoncepcji hormonalnej - nie dorobiłaby się nawet połowy tej gromadki.
@fiksusik kalendarzyk, kto wtedy o tym słyszał. Kobieta po porodzie ma rozregulowany cykl , wtedy kalendarzyk można sobie w buty włożyć. Kobiety zachodziły w ciąże zaraz po porodzie ponieważ mężowie domagali się swoich praw. Po kilku porodach, które odbywały się w domu, tz. naturalne metody nie miały racji bytu. Weź też pod uwagę,że duża liczba dzieci była " namacalnym " dowodem na męskość i jurność męża. Kiedy jedna żona umęczona rodzeniem dzieci umierała, facet brał kolejną kobietę aby jemu rodziła.
Babcia nie myślała, babcia działała.
poprostu w tych czasach wszyscy myślą o seksie a nikt o rodzinie..to babcia miała może na myśli :)