Taki oto krótki dialog ukazuje trzy zmiany jakie zaszły między mentalnością starszych polskich małżeństw i współczesnych. Jeszcze w ubiegłym wieku byłoby nie do pomyślenia żeby w ogóle zaproponować sprzątanie w niedzielę, żeby do tego sprzątania kobieta goniła męża lub aby w tym jakoś istotnie pomagał, niespotykane było bycie niewierzącym lub nawet w małżeństwie mieszanym i otwarte o tym mówienie.
Z doświadczenia wiem, że ateizm kończy sie wtedy jak trzeba przyjsć do pracy w Niedziele i Święta. Wtedy najzagorzalsi przeciwnicy wiary najbardziej "dzień święty święcą".
@grescio niedziela to po prostu przyjęty zwyczajowo dzień wolny od pracy, gdyby wolne były środa i czwartek to działałoby to dla mnie dokładnie tak samo. W święta podobnie - przyjęło się że wtedy jest wolne, bo to praktyczne, cała rodzina ma wolne w jednym czasie i można wspólnie mieć jakieś plany. Dla mnie nie ma to już nic wspólnego z ateizmem i religijnością - ot, zwykła zaszłość kulturowa.
@grescio wymówka od roboty to nie ateizm. To lenistwo.
Ateizm to forma wiary, taka jak wiara w boga. Ty wierzysz, że Bóg istnieje - nie mając na to żadnych dowodów
Ateista wierzy, że Bóg nie istnieje, ale też nie ma na to żadnych dowodów, po prostu wierzy w swoją "wizję".
Dlatego jedyna dla mnie dopuszczalna forma to jakaś odmiana agnostycyzmu. Mogę uwierzyć w to co jestem w stanie udowodnić.
@vicrac Nie żadna zaszłość tylko Święto religijne, w naszym przypadku katolickie. Skoro ateiści nie wierzą i nie przeżywają tych dni duchowo to powinni na ochotnika przychodzić wtedy do pracy. Oczywiście w miarę możliwosci, ale wtedy okazuje sie, że dla ateisty bardzo ważne jest Święto katolickie :) To tak z doświadczenia wiem.
@grescio czyli ateista nie ma prawa do wolnego, bo nie wyznaje wiary, której przedstawiciele ustalili sobie że mają w niedziele nie pracują xd Coś z tym "z doświadczenia" bardzo mocno zawiewa januszexem
@Taymishi absolutnie ateizm nie jest odpowiednikiem wiary, tylko jego brakiem. To są zgoła 2 różne rzeczy.
Ateizm to nie światopogląd, nie ma żadnych reguł, przekonań itp.
To jedynie nie przyjmowanie wiary innych ludzi.
Żeby to zobrazować zacytuję pewne słynne zdanie, że "ateista nie wierzy tylko w jednego boga więcej niż Ty".
@vicrac Dlaczego sobie dopowiadasz i stawiasz taką tezę? Każdy ma prawo do wolnego, ale są branże gdzie pracuje się w każdy dzień roku. Piszę tylko, że ateiści mimo iż nie obchodzą świąt (tak to rozumiem) to tak samo chcą wolne w święta jak katolicy. A mogliby pójść na ręke tym, dla których święta są przeżyciem duchowym. Tak jak np. Ukraińcy u mnie w firmie pracowali w Boże Narodzenie, bo oni obchodzą w innym terminie. Jak oni mieli swoje to mieli wolne, a my pracowaliśmy. I wszystko było ok. Chcę tylko przekazać, że ateiści głośno lubią podkreślać swój ateizm, ale czyny często tego nie podkreślają.
@eGzu Ty wierzysz w Boga, ateista w niego NIE wierzy. Ale mnie dochodzi tu tylko jedno słowo.
"Ateizm to nie światopogląd, nie ma żadnych reguł, przekonań itp." Nie zgodzę się z Tobą.
Ateizm to jest światopogląd: Idąc za kochaną wikipedią: "brak wiary w istnienie jednego bądź wielu bogów; ewentualnie odrzucenie teizmu[a], pogląd przeczący istnieniu sił nadprzyrodzonych i odrzucający wiarę w stwórcę[3]. Może także uznawać religię za sprzeczną z nauką, sprzeczną z rozumem lub niepotrzebną[4][5]."
Czymże to jest jak nie światopoglądem?
Poza tym jest wiele odmian, kształtów i form ateizmu, bo kształtował się równocześnie w wielu miejscach.
I natomiast ja nie twierdzę, ze to odpowiednik wiary. Chodzi o to, że pod kątem swoich przekonań co do niej są do siebie ci ludzie zbliżeni.
Ateista WIERZY, że nie ma Boga.
Wierzący WIERZY, że Bóg jest.
Oboje opierają się na przekonaniach - wiarze- a nie na faktach.
@grescio "Chcę tylko przekazać, że ateiści głośno lubią podkreślać swój ateizm, ale czyny często tego nie podkreślają."
W jaki sposób czyny mogą tego nie podkreślać?
Nie spotkałem jeszcze Ateisty, który by z pełnym przekonaniem powiedział, że w niedzielę nie posprząta ogrodu bo dzień święty święcić i niedziela jest dniem odpoczynku nadanym przez Boga.
Bo taka jest odpowiedź zawziętych katolików jak np. moje dziadki.
Natomiast "luźne" czy żartobliwe rzucenie w.w sloganu to jeszcze nie hipokryzja. Tak samo się mówi o dniu wódki czy piwa :D
@Taymishi Nie wierzę w boga, nie twierdzę, że go nie ma, oba poglądy nie są do udowodnienia.
Twierdzę jedynie, że nie przyjmuję na wiarę wierzeń, jakie do tej pory do mnie dotarły.
Podstawą dla mnie jest, że coś nie istnieje, więc kolokwialnie mówię, że nie ma boga, bo nikt mnie nie przekonał, że jednak jest.
Fakty są takie, że ateista nie dostał wystarczających dowodów na istnienie boga, więc to nie jest wiara, że boga nie ma, to jest coś na co mi brakuje słowa. Nie przekonanie, ale też nie wiara. Może naturalna kolej rzeczy. Wynik braku dowodów, na coś co ktoś twierdzi, że istnieje.
@eGzu To o czym mówisz to agnostycyzm. Ateizm jest zaprzeczeniem teizmu. W sumie w samej nazwie to mamy :d
Ateista twierdzi, że Boga nie ma. Tam gdzieś wyżej posługiwałem się definicją.
Agnostyk, którym ja jestem (bo odmian agnostycyzmu też od cholery jest) twierdzi, że jeśli chrześcijanie twierdzą, że wiemy, że Bóg jest, ateiści – że wiemy, że Boga nie ma, natomiast agnostycy przyjmują, że nie ma dostatecznych podstaw, aby potwierdzić istnienie Boga lub mu zaprzeczyć.
Skoro wie że jest nie wierzący to po co mu mówi że nie wolno sprzątać ? Chyba że ludzie już do tego stopnia znają się tylko seksualnie, że nie wiedzą o sobie nic ?
Polecam posłuchać tego pamiętnika- audiobooka
Pamiętnik został napisany dla dobra dusz, ponieważ, jak wykazuje praktyka egzorcystów, wiele dzieci w ten sposób cierpi, a nie dostaje pomocy, ponieważ opiekunowie pozbawieni są prawdziwej informacji i nie rozumieją przyczyny tych zjawisk.
Osoba dająca to świadectwo nie chciała być medium, ale była od dziecka; nie chciała być prześladowana, a była; nie chciała cierpieć, a cierpiała; nie chciała być straszona przez szatana, a była. Bała się powiedzieć otoczeniu, ponieważ obawiała się niezrozumienia.
Kiedy była już dorosłą osobą, odnaleziono ją i zaproponowano wejście jako medium do działającej w Ameryce sekty. Dziewczyna miała posłużyć jako element ich planu zepsucia Polski poprzez tajemnicze działania. Następnym zatem powodem do refleksji dla czytelnika tej książki, jest zastanowienie się, zwłaszcza dla naszej polskiej emigracji, czy sami nie podlegają wpływom tej sekty. Pseudonim RoseMary dotyczy pewnych wydarzeń, które przebiegały podobnie jak to znamy ze znanego filmu „Dziecko Rosemary”.
Fakty, o których opowiada autorka, dobrane są tak, aby czytający pamiętnik rodzice, spowiednicy, czy inne osoby zaangażowane w wychowanie dzieci mogli przez porównanie rozpoznać u dziecka objawy tak zwanego obciążenia okultystycznego. Obciążenie okultystyczne jest podobnym do opętania rodzajem zniewolenia przez szatana, jakiego doznają niewinne dzieci rodziców uprawiających magię, wróżbiarstwo, różdżkarstwo, szatańską medycynę.
Dziecinne zabawy w wywoływanie duchów, wróżenie z kart czy kości. Wszystko to okazuje się mieć większe konsekwencje, niż zwykle można usłyszeć w telewizji, czy nawet w kościele na kazaniu.
Główna bohaterka – RoseMary – a zarazem autorka książki „Nie krocz za mną”, opisuje, jak odziedziczyła i uwolniła się od zdolności medium przekazywanych z dziada pradziada w jej rodzinie. Spisana historia jest pierwszym na świecie tak obszernym świadectwem osoby egzorcyzmowanej z dziedzictwa okultyzmu. Świadectwo przedstawione w tej książce opisuje problemy przodków: Pradziadek teozof, babcia spirytystka, dziadek mason, ojciec uwikłany w New Age, oraz współczesny nam problem autorki – mieszkanki Warszawy – chcącej uwolnić się od okultyzmu, który ją „trzyma”. Książka nie jest tylko historią jakiejś rodziny, przedstawia problem okultyzmu, który prowadzi do zupełnie nieoczekiwanego, niechcianego czy nawet unikanego kontaktu z Szatanem – pisze we wstępie do książki o. prof. Aleksander Posacki SJ, spowiednik autorki. Sprawy zawarte w książce o. Posacki nazwał rzeczywistością ciągle nierozumianą, a co gorsza, lekceważoną przez wielu chrześcijan.
Publikacja porusza problematykę rzeczywistości duchowej. Autorka opisuje sytuacje, w których granica między światem widzialnym a niewidzialnym zanika. RoseMary skrupulatnie przekazuje nam sytuacje, które dla ludzi niedotkniętych złem okultyzmu, są nieznane lub uznane za niemożliwe: Nocą po pokoju, w którym mieszkałam, ciągle chodziła ciemna postać smukłego mężczyzny bez rozpoznawalnej twarzy (…), obecność ducha łączyła się z ukazywaniem mi obrazów rozmaitych grzechów i złych sytuacji, odległych morderstw i umarłych.
Inne przykłady są mniej lub bardziej zadziwiające, np. dotykanie przedmiotów o znaczeniu historycznym, należących do znanych i związanych z okultyzmem osób. Autorka przedstawia je, aby pokazać, jak bardzo cierpiała przez inicjację okultystyczną. Historia uwolnienia od Złego jest opisana bardzo spokojnym i przemyślanym językiem. Pokazuje, jak Autorka poszukiwała pomocy i dzięki Kościołowi Jezusa Chrystusa została uwolniona od wpływu demona na jej duszę i ciało.
Książka przez swoją prostotę ukazuje zło okultyzmu, odmieniane w publikacji przez wszystkie przypadki. Katolik – kapłan lub świecki – po przeczytaniu jej będzie wiedział, czego w codziennym życiu unika
Taki oto krótki dialog ukazuje trzy zmiany jakie zaszły między mentalnością starszych polskich małżeństw i współczesnych. Jeszcze w ubiegłym wieku byłoby nie do pomyślenia żeby w ogóle zaproponować sprzątanie w niedzielę, żeby do tego sprzątania kobieta goniła męża lub aby w tym jakoś istotnie pomagał, niespotykane było bycie niewierzącym lub nawet w małżeństwie mieszanym i otwarte o tym mówienie.
Mycie szyby w rękawiczkach :)
Z doświadczenia wiem, że ateizm kończy sie wtedy jak trzeba przyjsć do pracy w Niedziele i Święta. Wtedy najzagorzalsi przeciwnicy wiary najbardziej "dzień święty święcą".
@grescio niedziela to po prostu przyjęty zwyczajowo dzień wolny od pracy, gdyby wolne były środa i czwartek to działałoby to dla mnie dokładnie tak samo. W święta podobnie - przyjęło się że wtedy jest wolne, bo to praktyczne, cała rodzina ma wolne w jednym czasie i można wspólnie mieć jakieś plany. Dla mnie nie ma to już nic wspólnego z ateizmem i religijnością - ot, zwykła zaszłość kulturowa.
@grescio wymówka od roboty to nie ateizm. To lenistwo.
Ateizm to forma wiary, taka jak wiara w boga. Ty wierzysz, że Bóg istnieje - nie mając na to żadnych dowodów
Ateista wierzy, że Bóg nie istnieje, ale też nie ma na to żadnych dowodów, po prostu wierzy w swoją "wizję".
Dlatego jedyna dla mnie dopuszczalna forma to jakaś odmiana agnostycyzmu. Mogę uwierzyć w to co jestem w stanie udowodnić.
@vicrac Nie żadna zaszłość tylko Święto religijne, w naszym przypadku katolickie. Skoro ateiści nie wierzą i nie przeżywają tych dni duchowo to powinni na ochotnika przychodzić wtedy do pracy. Oczywiście w miarę możliwosci, ale wtedy okazuje sie, że dla ateisty bardzo ważne jest Święto katolickie :) To tak z doświadczenia wiem.
@grescio czyli ateista nie ma prawa do wolnego, bo nie wyznaje wiary, której przedstawiciele ustalili sobie że mają w niedziele nie pracują xd Coś z tym "z doświadczenia" bardzo mocno zawiewa januszexem
@grescio A co z zawodami, gdzie w niedziele i święta do pracy chodzą katolicy? I jakoś nie ma problemu.
@Taymishi absolutnie ateizm nie jest odpowiednikiem wiary, tylko jego brakiem. To są zgoła 2 różne rzeczy.
Ateizm to nie światopogląd, nie ma żadnych reguł, przekonań itp.
To jedynie nie przyjmowanie wiary innych ludzi.
Żeby to zobrazować zacytuję pewne słynne zdanie, że "ateista nie wierzy tylko w jednego boga więcej niż Ty".
@vicrac Dlaczego sobie dopowiadasz i stawiasz taką tezę? Każdy ma prawo do wolnego, ale są branże gdzie pracuje się w każdy dzień roku. Piszę tylko, że ateiści mimo iż nie obchodzą świąt (tak to rozumiem) to tak samo chcą wolne w święta jak katolicy. A mogliby pójść na ręke tym, dla których święta są przeżyciem duchowym. Tak jak np. Ukraińcy u mnie w firmie pracowali w Boże Narodzenie, bo oni obchodzą w innym terminie. Jak oni mieli swoje to mieli wolne, a my pracowaliśmy. I wszystko było ok. Chcę tylko przekazać, że ateiści głośno lubią podkreślać swój ateizm, ale czyny często tego nie podkreślają.
@eGzu Ty wierzysz w Boga, ateista w niego NIE wierzy. Ale mnie dochodzi tu tylko jedno słowo.
"Ateizm to nie światopogląd, nie ma żadnych reguł, przekonań itp." Nie zgodzę się z Tobą.
Ateizm to jest światopogląd: Idąc za kochaną wikipedią: "brak wiary w istnienie jednego bądź wielu bogów; ewentualnie odrzucenie teizmu[a], pogląd przeczący istnieniu sił nadprzyrodzonych i odrzucający wiarę w stwórcę[3]. Może także uznawać religię za sprzeczną z nauką, sprzeczną z rozumem lub niepotrzebną[4][5]."
Czymże to jest jak nie światopoglądem?
Poza tym jest wiele odmian, kształtów i form ateizmu, bo kształtował się równocześnie w wielu miejscach.
I natomiast ja nie twierdzę, ze to odpowiednik wiary. Chodzi o to, że pod kątem swoich przekonań co do niej są do siebie ci ludzie zbliżeni.
Ateista WIERZY, że nie ma Boga.
Wierzący WIERZY, że Bóg jest.
Oboje opierają się na przekonaniach - wiarze- a nie na faktach.
@grescio "Chcę tylko przekazać, że ateiści głośno lubią podkreślać swój ateizm, ale czyny często tego nie podkreślają."
W jaki sposób czyny mogą tego nie podkreślać?
Nie spotkałem jeszcze Ateisty, który by z pełnym przekonaniem powiedział, że w niedzielę nie posprząta ogrodu bo dzień święty święcić i niedziela jest dniem odpoczynku nadanym przez Boga.
Bo taka jest odpowiedź zawziętych katolików jak np. moje dziadki.
Natomiast "luźne" czy żartobliwe rzucenie w.w sloganu to jeszcze nie hipokryzja. Tak samo się mówi o dniu wódki czy piwa :D
@Taymishi Nie wierzę w boga, nie twierdzę, że go nie ma, oba poglądy nie są do udowodnienia.
Twierdzę jedynie, że nie przyjmuję na wiarę wierzeń, jakie do tej pory do mnie dotarły.
Podstawą dla mnie jest, że coś nie istnieje, więc kolokwialnie mówię, że nie ma boga, bo nikt mnie nie przekonał, że jednak jest.
Fakty są takie, że ateista nie dostał wystarczających dowodów na istnienie boga, więc to nie jest wiara, że boga nie ma, to jest coś na co mi brakuje słowa. Nie przekonanie, ale też nie wiara. Może naturalna kolej rzeczy. Wynik braku dowodów, na coś co ktoś twierdzi, że istnieje.
@eGzu To o czym mówisz to agnostycyzm. Ateizm jest zaprzeczeniem teizmu. W sumie w samej nazwie to mamy :d
Ateista twierdzi, że Boga nie ma. Tam gdzieś wyżej posługiwałem się definicją.
Agnostyk, którym ja jestem (bo odmian agnostycyzmu też od cholery jest) twierdzi, że jeśli chrześcijanie twierdzą, że wiemy, że Bóg jest, ateiści – że wiemy, że Boga nie ma, natomiast agnostycy przyjmują, że nie ma dostatecznych podstaw, aby potwierdzić istnienie Boga lub mu zaprzeczyć.
Skoro wie że jest nie wierzący to po co mu mówi że nie wolno sprzątać ? Chyba że ludzie już do tego stopnia znają się tylko seksualnie, że nie wiedzą o sobie nic ?
Polecam posłuchać tego pamiętnika- audiobooka
Pamiętnik został napisany dla dobra dusz, ponieważ, jak wykazuje praktyka egzorcystów, wiele dzieci w ten sposób cierpi, a nie dostaje pomocy, ponieważ opiekunowie pozbawieni są prawdziwej informacji i nie rozumieją przyczyny tych zjawisk.
Osoba dająca to świadectwo nie chciała być medium, ale była od dziecka; nie chciała być prześladowana, a była; nie chciała cierpieć, a cierpiała; nie chciała być straszona przez szatana, a była. Bała się powiedzieć otoczeniu, ponieważ obawiała się niezrozumienia.
Kiedy była już dorosłą osobą, odnaleziono ją i zaproponowano wejście jako medium do działającej w Ameryce sekty. Dziewczyna miała posłużyć jako element ich planu zepsucia Polski poprzez tajemnicze działania. Następnym zatem powodem do refleksji dla czytelnika tej książki, jest zastanowienie się, zwłaszcza dla naszej polskiej emigracji, czy sami nie podlegają wpływom tej sekty. Pseudonim RoseMary dotyczy pewnych wydarzeń, które przebiegały podobnie jak to znamy ze znanego filmu „Dziecko Rosemary”.
Fakty, o których opowiada autorka, dobrane są tak, aby czytający pamiętnik rodzice, spowiednicy, czy inne osoby zaangażowane w wychowanie dzieci mogli przez porównanie rozpoznać u dziecka objawy tak zwanego obciążenia okultystycznego. Obciążenie okultystyczne jest podobnym do opętania rodzajem zniewolenia przez szatana, jakiego doznają niewinne dzieci rodziców uprawiających magię, wróżbiarstwo, różdżkarstwo, szatańską medycynę.
Dziecinne zabawy w wywoływanie duchów, wróżenie z kart czy kości. Wszystko to okazuje się mieć większe konsekwencje, niż zwykle można usłyszeć w telewizji, czy nawet w kościele na kazaniu.
Główna bohaterka – RoseMary – a zarazem autorka książki „Nie krocz za mną”, opisuje, jak odziedziczyła i uwolniła się od zdolności medium przekazywanych z dziada pradziada w jej rodzinie. Spisana historia jest pierwszym na świecie tak obszernym świadectwem osoby egzorcyzmowanej z dziedzictwa okultyzmu. Świadectwo przedstawione w tej książce opisuje problemy przodków: Pradziadek teozof, babcia spirytystka, dziadek mason, ojciec uwikłany w New Age, oraz współczesny nam problem autorki – mieszkanki Warszawy – chcącej uwolnić się od okultyzmu, który ją „trzyma”. Książka nie jest tylko historią jakiejś rodziny, przedstawia problem okultyzmu, który prowadzi do zupełnie nieoczekiwanego, niechcianego czy nawet unikanego kontaktu z Szatanem – pisze we wstępie do książki o. prof. Aleksander Posacki SJ, spowiednik autorki. Sprawy zawarte w książce o. Posacki nazwał rzeczywistością ciągle nierozumianą, a co gorsza, lekceważoną przez wielu chrześcijan.
Publikacja porusza problematykę rzeczywistości duchowej. Autorka opisuje sytuacje, w których granica między światem widzialnym a niewidzialnym zanika. RoseMary skrupulatnie przekazuje nam sytuacje, które dla ludzi niedotkniętych złem okultyzmu, są nieznane lub uznane za niemożliwe: Nocą po pokoju, w którym mieszkałam, ciągle chodziła ciemna postać smukłego mężczyzny bez rozpoznawalnej twarzy (…), obecność ducha łączyła się z ukazywaniem mi obrazów rozmaitych grzechów i złych sytuacji, odległych morderstw i umarłych.
Inne przykłady są mniej lub bardziej zadziwiające, np. dotykanie przedmiotów o znaczeniu historycznym, należących do znanych i związanych z okultyzmem osób. Autorka przedstawia je, aby pokazać, jak bardzo cierpiała przez inicjację okultystyczną. Historia uwolnienia od Złego jest opisana bardzo spokojnym i przemyślanym językiem. Pokazuje, jak Autorka poszukiwała pomocy i dzięki Kościołowi Jezusa Chrystusa została uwolniona od wpływu demona na jej duszę i ciało.
Książka przez swoją prostotę ukazuje zło okultyzmu, odmieniane w publikacji przez wszystkie przypadki. Katolik – kapłan lub świecki – po przeczytaniu jej będzie wiedział, czego w codziennym życiu unika
Więcej czasu przeznaczyłeś na napisaniu tych zdań, niż na przemyślenie tego co napisałeś.