Kurde, niby fake że hej...
Ale z drugiej strony... tak się człowiek zastanawia... może nie z obecnych czasów, ale tak z 20 lat wcześniej? Czy nawet i więcej... i nawet można uwierzyć.
Ta historia to może i bzdura, ale tak bywało. W latach 80 i 90 tych nikt się nie bał o dzieciaki tak jak dzisiaj a by byliśmy dużo bardziej zaradni niż dzisiejsze dzieciaki. Ja z kumplami poszedłem na wycieczkę. Mieliśmy po sześć albo siedem lat. Jak zaczęliśmy się szfędać po krzakach tak znaleźliśmy się siedem kilometrów dalej w sąsiedniej wsi. Wróciliśmy do domów lekko przed 21godziną. Ktoś się tym przeją ? Nikt. Pytanie tylko gdzie byliśmy i czy nic nam się nie stało.
@Ktostamskadstam
Nikt się nie bał nadmiernie o młodzież. O dzieci do 7 lat a i owszem się bał. Mając 10 lat poczatek 4 podstawówki dostałem klucz od mieszkania na wstążce zawieszony na szyi bym go nie zgubił i nie zostawałem już w świetlicy a sam wracałem do domu i czekałem na rodziców .. to było normalne. Na świetlicy nie zostawał nikt z klas 5,6 czy 7 . Mając 16 lat z kumplem wzieliśmy namiot i pojechaliśmy w góry na tydzień tam gdzie jego dziewczyna miała obóz harcerski. Oczywiście mówiąc swoim rodzicom że wyjeżdamy na tydzień by się nie martwili. I to było normalne ... Zreszta tak powinno być bo 15-16 latek może odpowiadać już karnie. Dawniej mówię o XIX wieku i początkach XX w tym wieku zaczynało się już pracę.
Niestety w latach 90tych zaczęło części rodziców odbijać i traktować młodzież do 18 roku życia jak dzieci. ba nawet do 20 lat co gorsza nauczyciele kształceni raczej do nauczania w podstawówkach też zamiast już od szkoły średniej traktować jak dorosłych traktowali młodych ludzi jak dzieci... teraz mamy całe pokolenie dorosłych dzieci żyjących z rodzicami czy na garnuszku rodziców do 30tki ...
A potem się dziwią ze ludzie nie zkłaldają rodzin i nie mają dzieci.. Czas na zakochanie się i związki to wiek nastu lat biologii nie oszukasz .... jak się z kimś nie zejdziesz do wieku 25 lat twoje statystyczne szanse na małżeństwo czy rodzinę gwałtownie maleją przekroczenie 30 szanse na związek maleją do kilku procent ...
A popatrzcie teraz na to pokolenie zagłaskanych dzieci przez nadopiekuńczych rodziców. Komórka od najmłodszych lat Telefon z pracy co przerwa z pytaniem jak tam w szkole , spóżnia się pół godziny i już niepokój i telefon czy nic mu nie jest.. i to często nastolatków w wieku 15-18 lat ... A potem się rodzice dziwią dlaczego dzieci są niesamodzielne.
@killerxcartoon Czas na chwilę refleksji, kto jest aktualnie tymi nadopiekuńczymi rodzicami? Czy to nie te pokolenia, które w czasach młodości nie były za bardzo pilnowane i robiły co chciały?
tak to samo pokolenie . Pokolenie jakie się nie zbuntowało. I jakie boleśnie zderzyło się z kapitalizmem. Wychowane na bajkach religijnych. Pokolenie z kredytem na 30 lat za kawalerkę z aneksem kuchennym czy 40 lat za dwupokojową klitkę w blokowisku pracujące świątek piątek czy niedziela na śmieciówkach. Rodzice mające jedno dziecko i dostające foiksacji na jego punkcie za wszelka cenę chcące realizować się rodzicielsko jako świetna matka jakie ubzdurały sobie że najlepiej by było gdyby miały relacje koleżeńskie z dziećmi robiąc za najlepszą psiapsiułkę czy ojca kumpla. A nie powinii bo dzieciaki powinny żyć w swojej grupie wiekowej i towarzyskiej i się zbuntować przeciwko starszemu pokoleniu i zacząć żyć własnym życiem.
@mooz
Dokładnie. jaki 13 latki , 17 latków odwożą pod szkołę i często też odbierają. I powiem ci jest to pokolenie ludzi ze wsi jakie wyprowadziło się do miasta i jeszcze nie rozumie że społecznosć miejska żyje zupełnie inaczej niż wiejska. Boja się ludzi bo ich nie znają. Mam koleżankę jaka wysyła dzieciaki do katolickiej prywatnej szkoły bo boi się że w publicznej będzie strasznie.. bo tam są chuligani , bo tam są narkotykami.. Tak jak by w kościelnych nie było... bo znam opowiastki kilku jakie je kończyło
@killerxcartoon
Ja ma dzieci w wieku 1,5 i 6 lat. Nie sądzę, żebym był jakiś nadopiekuńczym rodzicem. Synek w wieku 4 lat już zasuwał z nami po lesie, robiąc na własnych nogach jakieś 4-5km. Nie chciał nawet do wózka wejść, który na wszelki wypadek prowadziłem/nosiłem. Dopiero pod koniec trasy. Dopóki nie poszedł do przedszkola prawie nie beczał, nawet przy upadku czy stłuczeniu. Wstał, obtrzepał się i bawił się dalej. jak w tych dowcipach z gorącym grzejnikiem...Tego nauczył się od dzieci w przedszkolu:/ Od jakiegoś 4 roku życia sprząta swój pokój, co spotyka się z niedowierzaniem i złością teściowej (na szczęście nie mieszkamy razem). Pomaga przy młodszej siostrze.
A właśnie ze wsi przeprowadziłem się do miasta.
I szczerze mówiąc gładko obracam się w różnych miejscach nie do końca rozumiejąc "konflikt" miasta z wsią. Inna sprawa, że jestem z młodszego pokolenia, nie było już takiego przeskoku jak kiedyś. Jednak jak poszedłem do miasta na studia to nie wiedziałem, że w mpk trzeba bilety kasować. Internetu nie było. Kupiłem u kierowcy, stanąłem z biletem i oglądam widoki. Dopiero zorientowałem się na kolejnym przystanku:) Różne takie sytuacje były, ale wszystko do ogarnięcia. Prosty chłopak z niewielkiej miejscowości a potem radziłem sobie w Nowym Jorku, Londynie czy Hadze:)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
18 września 2020 o 14:41
@michalSFS
Nie generalizuję że wszyscy ty widocznie masz otwarty umysł i nie masz kompleksów. Ja akurat trafiłam na kilka takich osób , koleżankę jak poznałem była zlękniona zachowywała się jak by chciała przepraszać za to że w ogóle istnieje, miała strasznie niską samoocenę. A naprawdę świetnie sobie radziła.
@killerxcartoon
Akurat cały ten bunt wydaje mi się mocno zmitologizowany. Nigdy nie miałam tej fazy, może dlatego że moi rodzice nigdy mnie nie upupiali i generalnie odkąd sięgam pamięcią traktowali jak rozumnego człowieka z prawem do własnych opinii i (adekwatnych do wieku) decyzji, a nie bezmyślne zwierzątko do hodowli. A mimo to w gronie znajomych z mojego rocznika byłam wśród osób które najwcześniej poszły "na swoje", bo wyprowadziłam się z domu zaraz po rozpoczęciu studiów. I to wcale nie do akademika, bo studiowałam 4 przystanki od rodzinnego domu.
Ja robiłem wesele w hotelu-restauracji, starsza siostra w remizie.
U mnie bez większych atrakcji, u niej parę szarpanin, obce osoby i zaginiony wujek, którego przez prawie dzień szukaliśmy się. Okazało się, że spał w kupie liści w rowie pod kościołem. Po południu wstał, otrzepał się z liści i dosiadł do stołu:) Aż dziwne, że na nie trafił, bo to dopiero koniec lata był a nie jesień:)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
18 września 2020 o 10:46
Mam starszego brata , który będąc 5-6 letnim (końcówka lat 80) dzieciakiem biegał po całej miejscowości i jej okolicach całymi dniami, a jedynym zmartwieniem mamy było to że biedny długo nic nie jadł. Ja z siostrą iż koleżanka po lekcjach jeszcze zostawaliśmy po szkole i grałyśmy w gumę. Ale dzięki temu że nie było telefonów to nikt nie zadręczał dzwonieniem i tekstami "gdzie jesteś, wracaj już do domu!!!"
Wlasnie dlatego na wsiach zawsze bylo najwiecej wypadkow w ktorych ginely dzieci. Obcinalo im rece albo sie topily gdzies w jeziorze. Gdy wszystko dobrze sie konczylo to nazywane to bylo superprzygoda, ale byla to czesto kwestia przypadku. Dzisiaj spotkalam w UK dziewczyne ze wsi, jestesmy w podobnym wieku. Ona miala 8-ro rodzenstwa i nie miala sie jak uczyc. Ja bylam jedynaczka i osiagnelam dosc sporo w dziedzinie wyksztalcenia. Ona nauczyla sie plywac bo brat ja wrzucil na gleboka wode w jeziorze i doslownie albo musiala sie szybko nauczyc zeby nie utonac albo pozeganc siez zyciem. Ja nauczylam sie plywac bo odbywalam lekcje na basenie. Ona ma dzisiaj 4 dzieci, wszystkie nieplanowane, zyje na benefitach, ma socail service bo dzieci wiecznie brudne i glodne chodza. Ja mam jedno, moje uczeszcza na rozne kursy, doucza sie, chodzi do roznych klubow i poznaje rozne dziedziny w ktorych moze rozwinac swoje przyszle pasje. Dzieci w latach 80-90 ktore mialy dodatkowa opieke, osiagnely duzy sukces finansowy, robia kariere, maja ambitne pasje i realizuja swoje zycie. Dzieci ktore byly pozostawione przypadkowi w latach 80-90 nauczyly sie ze zycie jest przypadkiem i faktycznie niektorzy ryzykuja i osiagaja jakies, cos, ale wiekszosc nie ogarnia zycia i zyje od pierwszego do pierwszego. 90% tych dzieci pozostawionych samych sobie nie czuje sie bezpiecznie i szuka oparcia w partnerze. 10% nauczylo sobie radzic bo nie mialo wyboru tylko probowac. Ci rodzice ktorzy teraz odbieraja dzieci samochodem i dbaja o ich lepszy start nie chca aby ich dzieci byly tak sponiewierane jak oni wczesniej. Dzieci, a pozniej dorosli ktorzy zawsze mieli wsparcie czuja pozniej w zyciu wieksza pewnosc siebie i robia lepsze kariery, nie boja sie zawalczyc lub zaryzykowac bo maja swiadomosc ze w razie czego rodzic ich wyciagnie z klopotow. Te osoby czesto dokonuja dobrych wyborow, odnosza sukcesy i konczy sie totak ze ci rodzice nie musza w sumie ich wyciagac z klopotow. A te osoby w dziecinstwie porzucone, ktorym nie udalo sie metoda prob i bledow nauczyc zycia, zyja z dnia na dzien, bez planu, czesto zostajac alkoholikami.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
18 września 2020 o 19:35
Nie ważne w tej historii jest to czy jest prawdziwa, a sama historia. Trzyma w napięciu jak filmy Hitchcocka, zaskakuje jak Jaś Fasola i rozbawią jak Benny Hill. Autorze, pisz książki, kupię
Super historyjka! :-)
Przygoda życia !
Nawet jeżeli to fake to i tak śmiechłem chociaż znając realia wsi jeszcze 15 lat wstecz to mogę w to uwierzyć ;)
@hoost 15 lat wstecz? Chyba na jakimś zadupiu na wschodniej ścianie.
Tak. Też mając 9 lat byłam na takim 3 dniowym weselu. To były dopiero wiejskie wesela.
@hoost stąd Majka Jeżowska śpiewała "Wszystkie dzieci naszę są..."
Dokładnie tak, sam wschód bliżej do Lwowa miałem niż do Lublina ale to piękne czasy były...
No co w nocy z PIĄTKU na Niedzielę.....
Ha ha :D rewelacja, dawno tu się tak nie uśmiechnąłem w duchu :)
Kurde, niby fake że hej...
Ale z drugiej strony... tak się człowiek zastanawia... może nie z obecnych czasów, ale tak z 20 lat wcześniej? Czy nawet i więcej... i nawet można uwierzyć.
Ech...
Ta historia to może i bzdura, ale tak bywało. W latach 80 i 90 tych nikt się nie bał o dzieciaki tak jak dzisiaj a by byliśmy dużo bardziej zaradni niż dzisiejsze dzieciaki. Ja z kumplami poszedłem na wycieczkę. Mieliśmy po sześć albo siedem lat. Jak zaczęliśmy się szfędać po krzakach tak znaleźliśmy się siedem kilometrów dalej w sąsiedniej wsi. Wróciliśmy do domów lekko przed 21godziną. Ktoś się tym przeją ? Nikt. Pytanie tylko gdzie byliśmy i czy nic nam się nie stało.
@Ktostamskadstam
Nikt się nie bał nadmiernie o młodzież. O dzieci do 7 lat a i owszem się bał. Mając 10 lat poczatek 4 podstawówki dostałem klucz od mieszkania na wstążce zawieszony na szyi bym go nie zgubił i nie zostawałem już w świetlicy a sam wracałem do domu i czekałem na rodziców .. to było normalne. Na świetlicy nie zostawał nikt z klas 5,6 czy 7 . Mając 16 lat z kumplem wzieliśmy namiot i pojechaliśmy w góry na tydzień tam gdzie jego dziewczyna miała obóz harcerski. Oczywiście mówiąc swoim rodzicom że wyjeżdamy na tydzień by się nie martwili. I to było normalne ... Zreszta tak powinno być bo 15-16 latek może odpowiadać już karnie. Dawniej mówię o XIX wieku i początkach XX w tym wieku zaczynało się już pracę.
Niestety w latach 90tych zaczęło części rodziców odbijać i traktować młodzież do 18 roku życia jak dzieci. ba nawet do 20 lat co gorsza nauczyciele kształceni raczej do nauczania w podstawówkach też zamiast już od szkoły średniej traktować jak dorosłych traktowali młodych ludzi jak dzieci... teraz mamy całe pokolenie dorosłych dzieci żyjących z rodzicami czy na garnuszku rodziców do 30tki ...
A potem się dziwią ze ludzie nie zkłaldają rodzin i nie mają dzieci.. Czas na zakochanie się i związki to wiek nastu lat biologii nie oszukasz .... jak się z kimś nie zejdziesz do wieku 25 lat twoje statystyczne szanse na małżeństwo czy rodzinę gwałtownie maleją przekroczenie 30 szanse na związek maleją do kilku procent ...
A popatrzcie teraz na to pokolenie zagłaskanych dzieci przez nadopiekuńczych rodziców. Komórka od najmłodszych lat Telefon z pracy co przerwa z pytaniem jak tam w szkole , spóżnia się pół godziny i już niepokój i telefon czy nic mu nie jest.. i to często nastolatków w wieku 15-18 lat ... A potem się rodzice dziwią dlaczego dzieci są niesamodzielne.
@killerxcartoon Czas na chwilę refleksji, kto jest aktualnie tymi nadopiekuńczymi rodzicami? Czy to nie te pokolenia, które w czasach młodości nie były za bardzo pilnowane i robiły co chciały?
tak to samo pokolenie . Pokolenie jakie się nie zbuntowało. I jakie boleśnie zderzyło się z kapitalizmem. Wychowane na bajkach religijnych. Pokolenie z kredytem na 30 lat za kawalerkę z aneksem kuchennym czy 40 lat za dwupokojową klitkę w blokowisku pracujące świątek piątek czy niedziela na śmieciówkach. Rodzice mające jedno dziecko i dostające foiksacji na jego punkcie za wszelka cenę chcące realizować się rodzicielsko jako świetna matka jakie ubzdurały sobie że najlepiej by było gdyby miały relacje koleżeńskie z dziećmi robiąc za najlepszą psiapsiułkę czy ojca kumpla. A nie powinii bo dzieciaki powinny żyć w swojej grupie wiekowej i towarzyskiej i się zbuntować przeciwko starszemu pokoleniu i zacząć żyć własnym życiem.
@mooz
Dokładnie. jaki 13 latki , 17 latków odwożą pod szkołę i często też odbierają. I powiem ci jest to pokolenie ludzi ze wsi jakie wyprowadziło się do miasta i jeszcze nie rozumie że społecznosć miejska żyje zupełnie inaczej niż wiejska. Boja się ludzi bo ich nie znają. Mam koleżankę jaka wysyła dzieciaki do katolickiej prywatnej szkoły bo boi się że w publicznej będzie strasznie.. bo tam są chuligani , bo tam są narkotykami.. Tak jak by w kościelnych nie było... bo znam opowiastki kilku jakie je kończyło
@killerxcartoon
Ja ma dzieci w wieku 1,5 i 6 lat. Nie sądzę, żebym był jakiś nadopiekuńczym rodzicem. Synek w wieku 4 lat już zasuwał z nami po lesie, robiąc na własnych nogach jakieś 4-5km. Nie chciał nawet do wózka wejść, który na wszelki wypadek prowadziłem/nosiłem. Dopiero pod koniec trasy. Dopóki nie poszedł do przedszkola prawie nie beczał, nawet przy upadku czy stłuczeniu. Wstał, obtrzepał się i bawił się dalej. jak w tych dowcipach z gorącym grzejnikiem...Tego nauczył się od dzieci w przedszkolu:/ Od jakiegoś 4 roku życia sprząta swój pokój, co spotyka się z niedowierzaniem i złością teściowej (na szczęście nie mieszkamy razem). Pomaga przy młodszej siostrze.
A właśnie ze wsi przeprowadziłem się do miasta.
I szczerze mówiąc gładko obracam się w różnych miejscach nie do końca rozumiejąc "konflikt" miasta z wsią. Inna sprawa, że jestem z młodszego pokolenia, nie było już takiego przeskoku jak kiedyś. Jednak jak poszedłem do miasta na studia to nie wiedziałem, że w mpk trzeba bilety kasować. Internetu nie było. Kupiłem u kierowcy, stanąłem z biletem i oglądam widoki. Dopiero zorientowałem się na kolejnym przystanku:) Różne takie sytuacje były, ale wszystko do ogarnięcia. Prosty chłopak z niewielkiej miejscowości a potem radziłem sobie w Nowym Jorku, Londynie czy Hadze:)
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 14:41
@michalSFS
Nie generalizuję że wszyscy ty widocznie masz otwarty umysł i nie masz kompleksów. Ja akurat trafiłam na kilka takich osób , koleżankę jak poznałem była zlękniona zachowywała się jak by chciała przepraszać za to że w ogóle istnieje, miała strasznie niską samoocenę. A naprawdę świetnie sobie radziła.
@killerxcartoon
Akurat cały ten bunt wydaje mi się mocno zmitologizowany. Nigdy nie miałam tej fazy, może dlatego że moi rodzice nigdy mnie nie upupiali i generalnie odkąd sięgam pamięcią traktowali jak rozumnego człowieka z prawem do własnych opinii i (adekwatnych do wieku) decyzji, a nie bezmyślne zwierzątko do hodowli. A mimo to w gronie znajomych z mojego rocznika byłam wśród osób które najwcześniej poszły "na swoje", bo wyprowadziłam się z domu zaraz po rozpoczęciu studiów. I to wcale nie do akademika, bo studiowałam 4 przystanki od rodzinnego domu.
no, to gratuluję rodziców pijaków.
- I nagroda dla rodzica roku otrzymuje: ...
Nie zazdroszczę rodziny.
Ja robiłem wesele w hotelu-restauracji, starsza siostra w remizie.
U mnie bez większych atrakcji, u niej parę szarpanin, obce osoby i zaginiony wujek, którego przez prawie dzień szukaliśmy się. Okazało się, że spał w kupie liści w rowie pod kościołem. Po południu wstał, otrzepał się z liści i dosiadł do stołu:) Aż dziwne, że na nie trafił, bo to dopiero koniec lata był a nie jesień:)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 10:46
Mam starszego brata , który będąc 5-6 letnim (końcówka lat 80) dzieciakiem biegał po całej miejscowości i jej okolicach całymi dniami, a jedynym zmartwieniem mamy było to że biedny długo nic nie jadł. Ja z siostrą iż koleżanka po lekcjach jeszcze zostawaliśmy po szkole i grałyśmy w gumę. Ale dzięki temu że nie było telefonów to nikt nie zadręczał dzwonieniem i tekstami "gdzie jesteś, wracaj już do domu!!!"
Wlasnie dlatego na wsiach zawsze bylo najwiecej wypadkow w ktorych ginely dzieci. Obcinalo im rece albo sie topily gdzies w jeziorze. Gdy wszystko dobrze sie konczylo to nazywane to bylo superprzygoda, ale byla to czesto kwestia przypadku. Dzisiaj spotkalam w UK dziewczyne ze wsi, jestesmy w podobnym wieku. Ona miala 8-ro rodzenstwa i nie miala sie jak uczyc. Ja bylam jedynaczka i osiagnelam dosc sporo w dziedzinie wyksztalcenia. Ona nauczyla sie plywac bo brat ja wrzucil na gleboka wode w jeziorze i doslownie albo musiala sie szybko nauczyc zeby nie utonac albo pozeganc siez zyciem. Ja nauczylam sie plywac bo odbywalam lekcje na basenie. Ona ma dzisiaj 4 dzieci, wszystkie nieplanowane, zyje na benefitach, ma socail service bo dzieci wiecznie brudne i glodne chodza. Ja mam jedno, moje uczeszcza na rozne kursy, doucza sie, chodzi do roznych klubow i poznaje rozne dziedziny w ktorych moze rozwinac swoje przyszle pasje. Dzieci w latach 80-90 ktore mialy dodatkowa opieke, osiagnely duzy sukces finansowy, robia kariere, maja ambitne pasje i realizuja swoje zycie. Dzieci ktore byly pozostawione przypadkowi w latach 80-90 nauczyly sie ze zycie jest przypadkiem i faktycznie niektorzy ryzykuja i osiagaja jakies, cos, ale wiekszosc nie ogarnia zycia i zyje od pierwszego do pierwszego. 90% tych dzieci pozostawionych samych sobie nie czuje sie bezpiecznie i szuka oparcia w partnerze. 10% nauczylo sobie radzic bo nie mialo wyboru tylko probowac. Ci rodzice ktorzy teraz odbieraja dzieci samochodem i dbaja o ich lepszy start nie chca aby ich dzieci byly tak sponiewierane jak oni wczesniej. Dzieci, a pozniej dorosli ktorzy zawsze mieli wsparcie czuja pozniej w zyciu wieksza pewnosc siebie i robia lepsze kariery, nie boja sie zawalczyc lub zaryzykowac bo maja swiadomosc ze w razie czego rodzic ich wyciagnie z klopotow. Te osoby czesto dokonuja dobrych wyborow, odnosza sukcesy i konczy sie totak ze ci rodzice nie musza w sumie ich wyciagac z klopotow. A te osoby w dziecinstwie porzucone, ktorym nie udalo sie metoda prob i bledow nauczyc zycia, zyja z dnia na dzien, bez planu, czesto zostajac alkoholikami.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 18 września 2020 o 19:35
Ile lat miała córka organisty?
Nie ważne w tej historii jest to czy jest prawdziwa, a sama historia. Trzyma w napięciu jak filmy Hitchcocka, zaskakuje jak Jaś Fasola i rozbawią jak Benny Hill. Autorze, pisz książki, kupię
O panie dobre
Za dużo samogonu spiłeś z pozostawionych przez gości kieliszków.
I czemu się dziwisz? To po prostu wieś xD
Tak się zdobywa tanią siłę roboczą na wykopki;)