W Polsce mamy dwie grupy wysokiego ryzyka zarażenia wirusem: lekarze rodzinni (ci w szpitalach już mniej są narażeni i nie operują przez telefon) i nauczyciele przebywający w zamkniętym pomieszczeniu kilka godzin i wciąż z tymi samymi osobami nie to co taka kasjerka w biedzie pracującą 12h i mająca kontakt w ciągu jednego dnia z kilkuset nieznanymi osobami, czy kierowcy autobusu przewożący masę różnych ludzi itd.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
23 września 2020 o 7:06
@Tibr Z biedrą to dyskusyjne.
Biedry mają dobrą wentylację (generalnie markety mają rekuperatory itd) odpalasz na maksa wywiewy i powinno być git, mają przesłony (plexie) i jakieś tam formy odgrodzenia się od 'klientów'. Tymczasem SZKOŁY mają bardzo stary system wentylacyjny. Jest to najczęściej tzw grawitacyjna + otwarte okno a przeważnie tylko okno (stare, nieszczelne). Dodam, że te okna w zimę to se pootwierają że ho ho ;P
Tak więc 1. Babki z biedry widzą dziennnie po kilkaset osób (jak nie tysięcy) zaś nauczycielki widzą swoich uczniów, czyli jakieś 150 osób dziennie i z nimi siedzi w klasie. W szkole jest młyn na przerwach, dzieci G uważają na odległości więc ja tu bym jednak zakładał, że nauczyciele mają gorzej :P :P :P
EDIT: Miało być wentylację nie kliatyzację.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
22 września 2020 o 23:58
@wic1 dobra klimatyzacja? Jak często jest dezynfekowana? Jak myślisz skąd się biorą grzyby w klimatyzacji bo są tam gorsze warunki niż dla wirusów?
W szkole masz kontakt z tymi samymi osobami dość łatwo w przypadku zakarżenia odizolować wszystkich potencjalnie zarażonych, w sklepie wielkopowierzchniowym gdzie przewala ci się kilka tysięcy klientów każdego dnia to odizolują zarażonych pracowników, a te kilkaset ludzi których się przewaliło przez ten czas w którym robisz zakupy w galerii jak zifentyfikujesz? Reżim i prewencja nie mogę się stać histerią.
Teraz jeszcze całkiem zamknijmy szpitale i będziemy mieć pełno zgonów jak we Włoszech tyle, że już będą umierać tylko na choroby współistniejące nie na covid.
Jeżeli w imię iluzorycznego bezpieczeństwa pozbawiasz sie wolności to z dużym prawdopodobieństwem nie będziesz mieć ani jednego ani drugiego.
A co w tym dziwnego ? Dyrektorzy boją się konsekwencji, jeśli jakiekolwiek dziecko się zarazi to od razu poleci artykuł: Zarażony chłopiec przyniósł cukierki do szkoły i rozdawał je innym dzieciom, to nieodpowiedzialne zachowanie spowodowało masowy przyrost zarażeń. W dodatku grał w piłkę i nachuchał w kark innym.
Dziecko w przedszkolu nie musi nosić maseczki, rodzic je odprowadzający - tak.
Dziecko może przebywać w budynku szkoły, rodzic na wywiadówkę do budynku szkoły przyjść nie może.
Czy autorzy tych mądrości zdają sobie sprawę z tego, że rodzice z tymi dziećmi, co do zasady, mieszkają pod jednym dachem?
@daclaw No właśnie o to chodzi. Jeżeli rodzic jest wcześniej chory to po co ma szybciej roznosić wirusa? Najpierw u niego pojawią się objawy - wtedy on i dziecko pójdą na kwarantannę, a nie całe przedszkole - takie niby proste i logiczne, a jak widać sprawia problemy.
To jest kwestia organizacji. O ile sporty zespołowe są faktycznie w szkole mojej córki zabronione, to już urodziny, Mikołajki i reszta prezentowych dni są normalnie. Po prostu prezenty trafiają do szkoły wcześniej i odbywają kwarantannę :) Da się? Da się!
Też bym się śmiał gdyby nie to, że moja przyjaciółka leży w tej chwili w szpitalu z Covidem właśnie po próbie chóry. Było 6 chórzystek 90 minut próby i wszystkie zakażone.
No powiem strasznie śmieszne... biorąc pod uwage jakie mamy społeczeństwo i o co ktoś może się oburzyć i zaskarżyć szkołę nie dziwi mnie takie podejście do sprawy
Jest jednak +, wywiadówki online. Jak mnie wkurzało to marnowanie mego czasu.
W Polsce mamy dwie grupy wysokiego ryzyka zarażenia wirusem: lekarze rodzinni (ci w szpitalach już mniej są narażeni i nie operują przez telefon) i nauczyciele przebywający w zamkniętym pomieszczeniu kilka godzin i wciąż z tymi samymi osobami nie to co taka kasjerka w biedzie pracującą 12h i mająca kontakt w ciągu jednego dnia z kilkuset nieznanymi osobami, czy kierowcy autobusu przewożący masę różnych ludzi itd.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 września 2020 o 7:06
@Tibr Z biedrą to dyskusyjne.
Biedry mają dobrą wentylację (generalnie markety mają rekuperatory itd) odpalasz na maksa wywiewy i powinno być git, mają przesłony (plexie) i jakieś tam formy odgrodzenia się od 'klientów'. Tymczasem SZKOŁY mają bardzo stary system wentylacyjny. Jest to najczęściej tzw grawitacyjna + otwarte okno a przeważnie tylko okno (stare, nieszczelne). Dodam, że te okna w zimę to se pootwierają że ho ho ;P
Tak więc 1. Babki z biedry widzą dziennnie po kilkaset osób (jak nie tysięcy) zaś nauczycielki widzą swoich uczniów, czyli jakieś 150 osób dziennie i z nimi siedzi w klasie. W szkole jest młyn na przerwach, dzieci G uważają na odległości więc ja tu bym jednak zakładał, że nauczyciele mają gorzej :P :P :P
EDIT: Miało być wentylację nie kliatyzację.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 22 września 2020 o 23:58
@wic1 dobra klimatyzacja? Jak często jest dezynfekowana? Jak myślisz skąd się biorą grzyby w klimatyzacji bo są tam gorsze warunki niż dla wirusów?
W szkole masz kontakt z tymi samymi osobami dość łatwo w przypadku zakarżenia odizolować wszystkich potencjalnie zarażonych, w sklepie wielkopowierzchniowym gdzie przewala ci się kilka tysięcy klientów każdego dnia to odizolują zarażonych pracowników, a te kilkaset ludzi których się przewaliło przez ten czas w którym robisz zakupy w galerii jak zifentyfikujesz? Reżim i prewencja nie mogę się stać histerią.
Teraz jeszcze całkiem zamknijmy szpitale i będziemy mieć pełno zgonów jak we Włoszech tyle, że już będą umierać tylko na choroby współistniejące nie na covid.
Jeżeli w imię iluzorycznego bezpieczeństwa pozbawiasz sie wolności to z dużym prawdopodobieństwem nie będziesz mieć ani jednego ani drugiego.
@Tibr Miałem na mysli wentylację. Złe wyrażenie...
A co w tym dziwnego ? Dyrektorzy boją się konsekwencji, jeśli jakiekolwiek dziecko się zarazi to od razu poleci artykuł: Zarażony chłopiec przyniósł cukierki do szkoły i rozdawał je innym dzieciom, to nieodpowiedzialne zachowanie spowodowało masowy przyrost zarażeń. W dodatku grał w piłkę i nachuchał w kark innym.
Nie wiem czy zauważyłeś, że samo rozdawanie cukierków niewiele zmieniło. Nie powinien przychodzić. Tylko czy było to świadome działanie.
Dziecko w przedszkolu nie musi nosić maseczki, rodzic je odprowadzający - tak.
Dziecko może przebywać w budynku szkoły, rodzic na wywiadówkę do budynku szkoły przyjść nie może.
Czy autorzy tych mądrości zdają sobie sprawę z tego, że rodzice z tymi dziećmi, co do zasady, mieszkają pod jednym dachem?
@daclaw No właśnie o to chodzi. Jeżeli rodzic jest wcześniej chory to po co ma szybciej roznosić wirusa? Najpierw u niego pojawią się objawy - wtedy on i dziecko pójdą na kwarantannę, a nie całe przedszkole - takie niby proste i logiczne, a jak widać sprawia problemy.
Pojawią się objawy albo i nie. A transfer wirusa w przedszkolu niezagrożony.
W Trzebnicy zamykają szkołę bo kilku uczniów i nauczycieli jest chorych na Covida. Może cukiernicza na urodzinki?
To jest kwestia organizacji. O ile sporty zespołowe są faktycznie w szkole mojej córki zabronione, to już urodziny, Mikołajki i reszta prezentowych dni są normalnie. Po prostu prezenty trafiają do szkoły wcześniej i odbywają kwarantannę :) Da się? Da się!
Też bym się śmiał gdyby nie to, że moja przyjaciółka leży w tej chwili w szpitalu z Covidem właśnie po próbie chóry. Było 6 chórzystek 90 minut próby i wszystkie zakażone.
No powiem strasznie śmieszne... biorąc pod uwage jakie mamy społeczeństwo i o co ktoś może się oburzyć i zaskarżyć szkołę nie dziwi mnie takie podejście do sprawy