Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
224 235
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
H konto usunięte
+1 / 3

Normalka... Mi pisała polonistka wypracowanie na 2 lub 3 w najlepszym przypadku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D Dellhoff
+10 / 10

Po tym zdaniu, które napisałeś to się nie dziwię.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R rz_in_tfi
+16 / 16

1) Spisywać też trzeba umieć (to tak ogólnie)
2) Zdjęcia ukazują różne prace (to tak szczególnie)

Zrobienie dobrego demota to też sztuka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W warszawiaczanka
+3 / 3

To samo miałam w szkole na lekcji przedsiębiorczości z tematu PIT. Rozliczyłam w klasie kilka PIT jako pracę domową (każdy miał wyliczyć swoje dochody według numeru w dzienniku). Oceny były bardzo różne ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 30 września 2020 o 12:48

J Joe357
+7 / 9

Bardzo często ściągający popełnia błędy, bo przepisuje bez zrozumienia, albo w pośpiechu. Poza tym, trudno mi uwierzyć, że nauczyciel nie połapał się że prace były identyczne (o ile były)... Sam zrobiłbym taki numer, że wszystkim trzem wstawiłbym różne oceny. Niech przyjdą z reklamacją, a ja sobie wyjaśnię kto był autorem i pozwolił na oszustwo, a kto był leniem i oszustwem próbował się ratować. I bawi mnie oszust domagający się sprawiedliwości, bo sprawiedliwość dla oszusta to "pała", tyle się należy za nieodrobienie zadania i ściąganie od innych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J janvier93
+3 / 5

@Joe357
Mogli robic razem albo wszyscy spisywac z tego samego podrecznika.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar perskieoko
+8 / 10

W ósmej klasie podstawówki pani od biologii lubiła robić niespodziewane kartkówki z ostatniego tematu. Wiedząc że od dłuższego czasu nie było takiej kartkówki, na przerwie przed biologią, przestudiowałem podręcznik - była to lekcja o klasyfikacji kręgowców (w książce w formie tabelki). Jak się spodziewałem, zaraz po wejściu do klasy, pani kazała wyciągnąć karteczki i zreferować klasyfikację kręgowców. Ja mając świeżo w pamięci tę tabelkę, odwzorowałem ją bezbłędnie. Kolega który siedział obok, ściągał ode mnie, ale w pośpiechu zrobił to niedokładnie. Na następnych zajęciach otrzymaliśmy nasze sprawdziany: ja dostałem lufę, a kolega 4+. Oczywiście zapytałem nauczycielkę: dlaczego dwója? Odpowiedziała że to za ściąganie z książki - byłem trójkowym uczniem, więc uznała, że nie jestem w stanie nauczyć się tak dobrze czegokolwiek. Nawet się nie zdenerwowałem, raczej mnie to rozśmieszyło. Była to jedna z wielu lekcji na temat niesprawiedliwości świata.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J janvier93
-1 / 3

Polska szkola niepowinna istniec. Sprywatyzowac wszystko, napisac caly program od podstaw, dac uczniom calkowita dobrowolnosc w wyborze przedmiotow. Te postkomunistyczne nauczycielki wyj*bac.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar GODsaveTHEcat
+5 / 5

Ehh. Życie nie jest fair, nigdy nie było fair i nigdy nie będzie. Najważniejszą rzecz którą mi przekazał ojciec co do szkoły to było "Z nauczycielem się nie wygra, jak cie będzie chciał uwalić to cie uwali". Prosty sposób na dobre oceny to zrobić dobre pierwsze wrażenie, być zawsze uprzejmym do nauczycieli i zamknąć mo*dę w czasie lekcji. Nie przeszkadzać nauczycielowi i śledzić co najmniej jednym uchem co się na lekcji dzieje. Tyle. Jak nauczyciel zaniżył mi ocenę to kulturalnie po lekcji podchodziłem i się pytałem czy może mi wytłumaczyć gdzie popełniłem błąd w mojej pracy, nie prosiłem o wyższą ocenę tylko pytałem gdzie ja zrobiłem błąd, w 8 na 10 przypadków nauczyciel się zorientował że błędu nie ma, albo że źle zliczył punkty i ocenę podwyższył.
Na nudnych lekcjach zamiast gadać i rzucać papierkami w innych to szkicowałem sobie coś w zeszycie, składałem papierowe samoloty albo czytałem książkę ze starej noki ukrytej w piórniku. W szkole średniej wyszywałem wzorki w piórniku drutem nawojowym. Nie przeszkadzałem i nadążałem za tym co się dzieje więc nauczyciele się nie czepiali.
Warto zrobić dobre wrażenie na początku roku szkolnego bo potem już się jedzie na wypracowanej reputacji.
Młodzież może marudzić ile wlezie na te niesprawiedliwości w szkole, ale będziecie tęsknić za takimi problemami jak w robocie ominie was awans albo podwyżka bo szef ma was za lenia albo roszczeniowego idiotę. Mamusia może co niektórym wygrać coś u dyrektora w szkole, ale w pracy to już nie przejdzie.
Więc tego, przyzwyczajajcie się do niesprawiedliwości tego padołu i rada na przyszłość: nigdy nie bierz roboty w której się musisz pytać o pozwolenie na wyjście do toalety.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F Firewolf_Jess
+1 / 1

@GODsaveTHEcat Dokładnie tak.
Moja mama jest nauczycielką, w klasach 1-3 co prawda, ale wydaje mi się, że zasada jest ta sama. Najbardziej roszczeniowi uczniowie (oraz ich rodzice) to właśnie ci, którym nauka zwisa. Na lekcjach nie robią nic, tylko przeszkadzają, nie pracują na lekcji, a potem płacz, bo nauczyciel tyle zadał.
Ja do nauczycieli zawsze podchodziłam z szacunkiem, a jak już na nich narzekałam to tylko tak, żebym wiedziała, że do nich to nie dotrze. Teraz nie dość, że mi łatwiej na studiach, bo umiem się w język ugryźć i raczej nie popadam wykładowcom (taki rzadko kiedy przepuści) to jeszcze swoich nauczycieli wspominam jako osoby, z którymi wszystko się dało załatwić. Dodatkowa poprawa sprawdzianu, coś przełożyć, przedłużyć termin? Cokolwiek. Z każdym dało się dogadać jak już wyrobiłeś sobie dobrą opinię. Oczywiście było to często na zasadzie jakiegoś kompromisu, no i zdarzały się wyjątki, ale to były wyjątki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A anusieczusieczunieczka
+1 / 1

Napisałeś samą prawdę, postawiłbym Ci piwo za ten komentarz.
Ja np. nigdy nie byłam świetnym uczniem (j. polski, historia, biologia, j. angielski - te przedmioty lubiłam, więc miałam niezłe oceny, natomiast wszystkie ścisłe (matematyka, chemia, fizyka) to była dla mnie tortura, bo miałam ogromne braki w podstawach, a jak wiadomo bez podstaw nie pójdzie się dalej, chemię i fizykę zaczęłam rozumieć, i lubić dopiero w liceum, kiedy trafiłam na świetne nauczycielki, z matematyką do dziś nie utrzymuję przyjaznych stosunków), ale w szkole zawsze miałam wśród nauczycieli opinię porządnego ucznia. Mi co prawda nikt w domu nie mówił, że nie wygram z nauczycielem, mój "sukces" polegał na tym, że rodzice wychowali mnie w szacunku nauczycieli zwłaszcza, i dorosłych ogólnie. Miałam też farta trafić na fajne nauczycielki w nauczaniu początkowym, więc poza respektem miałam dla nauczycieli także sympatię. I oni to widzieli, zauważali, że odnoszę się do nich z szacunkiem, nie przeszkadzam zbytnio na lekcjach, a nawet jak się zdarzyło, to przepraszałam i zamykałam twarz. Jedyny "konflikt" z nauczycielką wygrałam z kolei dobrym przygotowaniem, ale tego sposobu nie polecam, bo można trafić na zawistnego człowieka, który nie wybaczy wygranej. A cały "konflikt" polegał na tym, że mając podzielną uwagę, i materiał opanowany na rok do przodu (pomagałam starszej koleżance przygotować się do komisa), czytałam na j.polskim książkę trzymaną na kolanach. Nauczycielka oczywiście to zauważyła, i kilka razy zwracała mi uwagę. Ponieważ nie pomogło (czytałam akurat wiedźmina, ciężko się było oderwać ;) ), to zaczęła mnie "gnębić", czyli na każdej lekcji byłam pytana albo przy tablicy, albo (częściej) w trakcie lekcji, z tego co akurat robiliśmy. Myślała, że skoro czytam, to nie słucham, i nie notuję. Kiedy zobaczyła, że nie da się mnie zaskoczyć pytaniem w czasie lekcji, to zaczęła sprawdzać notatki. Tu też nie trafiła, i była coraz bardziej wkurzona. Po kolejnym sprawdzianie za który nie miała jak wystawić mi złej oceny, zaczęła mnie ignorować (nigdy nie zależało mi na plusach za aktywność, ale kiedy nikt nie zna odpowiedzi na pytanie, ja przez trzy minuty trzymam podniesioną rękę, a nauczycielka pastwi się nad klasą tekstami "naprawdę NIKT nie zna odpowiedzi? No chyba nie chcecie mi powiedzieć, że jesteście tacy głupi?", to bywa to irytujące). Nie miała podstaw do obniżania mi ocen, na ocenie za zachowanie mi nie zależało, moich rodziców także interesowały tylko wyniki w nauce, więc z czasem odpuściła, i tylko czasem okazywała mi swoją niechęć. Jej stosunek do mnie zmienił się o 180° po pewnym wypracowaniu, które nie miało określonego tematu, długości, ani formy - miało to być proste zadanie, na ostatniej lekcji przed feriami, chciała nam dać odsapnąć, i zadała napisanie dowolnego tekstu z wykorzystaniem kilkunastu podanych słów. Większość podeszła do tego wkładając minimum wysiłku, ale mi się jakoś dobrze zaczęło pisać, i w rezultacie wyszło mi opowiadanie na 20 stron. Nauczycielka po przeczytaniu go wstawiła mi 6, z dopiskiem, że gdyby mogła, to postawiłaby dwie, i od tamtej pory stałam się jej ulubioną uczennicą. Zaprosiła mnie do prowadzonych przez siebie kół: literackiego i teatralnego, udzieliła mnóstwa wskazówek na temat pisania, i wprost nie mogła się nachwalić i nacieszyć jaka się jej zdolna uczennicą trafiła. Nie, nie mam wybitnego talentu, ale nauczyciele mają do czynienia z takimi ilościami leserów i zwykłych głupków, że nawet najdrobniejszy przejaw kreatywności i wrażliwości muszą zauważyć, a "na bezrybiu i rak ryba", więc oczyma wyobraźni już pewnie widziała jak wymieniam jej nazwisko w podziękowaniach, odbierając jakąś nagrodę literacką :D
Po tej akcji okazało się, że to w sumie fajna babka, i bardzo dobrze mi się z nią pracowało.

Co do reszty nauczycieli - dokładnie tak jak piszesz, jeśli na samym początku wyrobisz sobie opinię kulturalnego, sumiennego ucznia (ale nie kujona!), to potem masz spokój, i wszyscy uważają cię za "dobre dziecko".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S stts
0 / 0

Coś mi śmierdzi fejkiem. Wydaje mi się, że to notatki z lekcji, a ocena jest za prowadzenie zeszytu (a widzimy tylko jedną stronę).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F fiksusik
+2 / 2

Oryginał na 5, 1. kopia na 4+, 2. na 4... Miłosierne podejście, bo mogły być trzy 1.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D Dedi_S
0 / 2

Pisanie kawałów w cwiczeniach, piosenek w wypracowaniach, ach podstawówka...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem