To mi przypomina zdarzenie gdy w lesie usiadł mi na ręku strzyżak sarni. Klepnąłem go najpierw lekko, potem silniej, jeszcze ze dwa razy mocniej, a ten jak gdyby nigdy nic dalej siedział. W końcu go strząsnąłem bo już byłem przerażony. Uznałem go za najbardziej niezniszczalnego owada jakiego do tej pory spotkałem.
To mi przypomina zdarzenie gdy w lesie usiadł mi na ręku strzyżak sarni. Klepnąłem go najpierw lekko, potem silniej, jeszcze ze dwa razy mocniej, a ten jak gdyby nigdy nic dalej siedział. W końcu go strząsnąłem bo już byłem przerażony. Uznałem go za najbardziej niezniszczalnego owada jakiego do tej pory spotkałem.