Feministki mają zdumiewającą manierę wypowiadania się w imieniu "wszystkich kobiet". Kto je do tego upoważnił? Feministki co najwyżej wypowiadają się w imieniu innych feministek i to też chyba nie do końca.
Istnieją miliony kobiet w Polsce, które myślą inaczej niż feministki (czasami dokładnie odwrotnie) więc chyba pora już odpuścić sobie tę manię wielkości, to propagandowe zadęcie "w imieniu wszystkich kobiet". Feministki mają na sztandarach wulgarne hasło "w..........ć", ale jeżeli będą nachalnie uzurpować sobie prawo występowania w imieniu wszystkich kobiet, to w końcu same usłyszą od nich to hasło. W pewnym sensie to już się stało, bo ruch feministyczny popiera w Polsce ok. 0,3% kobiet, a więc nie reprezentują one nikogo oprócz samych siebie.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
28 października 2020 o 11:03
@Sam_on u nas to wszystko się spi3rdala, nie ważne czy feminizm, czy LGBT, czy Kościół czy cokolwiek innego co ma dobrą ideę. W krajach ,,3 świata" istnieją w miarę normalne kobiety-feministki, starające się po prostu pomóc innym kobietą które naprawdę nie mają praw...
,,Tylko dlaczego ta pozostała większość kobiet nic z tym nie zrobi?"- a co mamy robić? Jak się ktoś z wielce panią feministką nie zgadza, to od razu jest Pisowskim trollem i ma odebrane prawo głosu. Tak w sumie ze wszystkim jest. ,,Z nami albo przeciwko nam"
@Sam_on
Z drugiej strony, nie dziwię się pozostałym kobietom, że nie chcą konfrontować się na ulicach z feministkami. Patrząc na obecne zachowania feministek zadaję sobie pytanie, która kobieta chciałaby stawać oko w oko z agresywną dziczą? Kobiety dokonują wyboru w inny sposób - nie głosują na partie feministyczne. To mówi więcej niż publiczne akcje.
Bo aborcja - wbrew zdaniem większości kobiet - nie dotyczy wyłącznie ich samych.
Tu stosowany jest jakiś chory brak logiki.
Dopóki dziecko "siedzi w brzuchu" - moje ciało, moja decyzja!
Po porodzie - dej pieniądze, to też Twoje dziecko!
I żeby była jasność - jestem całkowitym zwolennikiem dotychczasowego kompromisu aborcyjnego, który obecnie upadł. Nie znaczy to jednak, że mężczyzn można pozbawiać jakichkolwiek praw w stosunku do swoich nienarodzonych jeszcze dzieci.
@Ashardon Dotyczy i nie dotyczy, to sprawa bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Bo problemów jest tu do ogarnięcia sporo. Fizyczne konsekwencje ciąży zawsze ponosi kobieta. Czy umiesz sobie wyobrazić, że przez kilka miesięcy nosisz we własnym ciele, przywiązujesz się do dziecka, które urodzi się tylko po to, by umrzeć? Bo ten zakaz dotknie także tego typu przypadków. Bo dziecko nie ma np. mózgu.
Czy wobec tego mężczyzna powinien mieć, w przypadku gdy nie dojdzie do aborcji na jego życzenie, obowiązek zajmowania się niepełnosprawnym dzieckiem?
Czy powinien móc zmusić kobietę do przejścia ciąży wbrew jej woli? Czy to nie podchodzi pod tortury? Sądzisz, że nie znajdą się osoby, które z czystej złośliwości nie wyrażą zgody na zabieg?
Rozwiązaniem większości problemów z kwestią "moje ciało, moja decyzja", byłaby chyba tylko sztuczna macica...
Obowiązek alimentacji ciąży na obu stronach.
@Cascabel Napisałem w swoim komentarzu, że nie akceptuję wyroku TK. Chodzi po prostu o samą narrację, która miała miejsce w przeszłości, ma miejsce obecnie i zapewne usłyszymy ją również w przyszłości pt. "moje ciało-moja decyzja".
Dziś mówimy o sytuacji, w której kobieta musi urodzić mocno niepełnosprawne dziecko - to chore i nie ma o czym dyskutować.
Ale być może "jutro" (za lat 10-15-20) przejdziemy do dyskusji o aborcji na życzenie i zapewniam Cię, że zdanie większości kobiet w sprawie decyzyjności będzie podobne, jak obecnie.
Mając syna nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby moja żona podeszła do mnie w środowe popołudnie i powiedziała:
- Hej, tam masz brioszki czekoladowe na kolację, a ja lecę do lekarza, bo jestem umówiona na zabieg usunięcia ciąży.
- Jasne, leć. W drodze powrotnej wpadnij proszę do Biedronki i kup coca-colę.
@Ashardon Co do przedstawionej przez Ciebie hipotetycznej sytuacji, to przyszła mi do głowy jedna rzecz: to by świadczyło, że związek nie jest zbudowany na zaufaniu. O takich decyzjach się rozmawia. Tak jak np. normalne pary rozmawiają o tym, że jedna osoba chce zmienić pracę, wyjechać za chlebem za granicę, sprzedać mieszkanie, wziąć kredyt i tym podobne rzeczy. Bo decyzja dotyczy obu osób, nawet jeżeli ostateczne rozstrzygnięcie należy do jednej.
Jeżeli kompromis nie jest możliwy do osiągnięcia i nie jesteśmy w stanie się pogodzić z tym - to być może pora się rozstać.
Kobietom zarzuca się tkwienie w toksycznych związkach. Mężczyźni też w nich tkwią i to, co przedstawiłeś byłoby idealnym przykładem. Kobietom zarzuca się, że "widziały gały co brały". Czy w drugą stronę to nie działa?
Aborcja na życzenie nie jest zła, nie jest też dobra, ale daje pewne pole do interwencji. Choćby możliwość przedstawienia kobietom innych możliwości, próbę przekonania by oddać dziecko do adopcji, dyskusję z psychologiem i tym podobne rzeczy. Obecnie, jak ktoś się zdecyduje (nie potrzeba nawet minuty by znaleźć cennik i kontakt do zagranicznych klinik) to jest to ostateczne - nie zmieni zdania, bo nie daje się takiej osobie na to szans.
Znam nieco historii kobiet z otoczenia i dla żadnej - i z tych które skorzystały z eugenicznej i z tych, które skorzystały z możliwości na życzenie - nie była to łatwa decyzja i "środek antykoncepcyjny". W przypadku części przypadków decyzja była podejmowana z partnerem. W przypadku części - partner zniknął zanim przyszło do podejmowania decyzji.
Nie zgadzasz się. Nic z tym nie robisz, masz pretensje do tych co coś robią, bo robią nie tak jakbyś chciała robić gdyby Ci się chciało coś robić. Dobrze zrozumiałem?
Bo ja też mam matkę, żonę i córkę. I chcę aby miały wybór. Chcę im w tym wyborze pomóc. Ale jednocześnie apeluję do Pań abyśmy w tym wyborze uczestniczyli.
Pamiętaj - twoje prawo do aborcji może okazać się aborcją prawa mężczyzny do bycia ojcem. Życzyłbym sobie aby to była ich wspólna decyzja.
@Bongo123xyz
Dodał bym tylko "do aborcji dzieci chorych i z poważnymi wadami". Bo te skrótowce z plakatów mogą oznaczać zbyt dalekosiężne wnioski.
A tak to podpisuje się pod tym rękami i nogami.
Rodzicielstwo i wychowanie to wspólny obowiązek i decyzja.
Mnie trochę wkurza że nazywa się to strajkiem kobiet. Kobieta sama się nie zapładnia, szczególnie jak para planuje razem mieć dziecko/i, więc odpowiedzialność powinna być po 2 stronach. Taka sytuacja sprawia wrażenie jakby faceci olewali co się będzie działo z ich dziećmi.
Sam mam niepełnosprawne dziecko z żoną i prze ten wyrok TK plany o kolejnym zostawiliśmy. Po 35 latach jest większe ryzyko że coś się może stać, a wychowywanie 2 niepełnosprawnych totalnie może zmienić życie.
Autorko demota, kto dał ci prawo wypowiadania się w imieniu wszystkich kobiet? Znam co najmniej trzy, które zdecydowanie nie zgadzają się z tymi protestami
Fajnie, że jak mężczyźni popierają to ok, ale jak nie, to nagle okazuje się, że brak macicy dyskwalifikuje.
Feministki mają zdumiewającą manierę wypowiadania się w imieniu "wszystkich kobiet". Kto je do tego upoważnił? Feministki co najwyżej wypowiadają się w imieniu innych feministek i to też chyba nie do końca.
Istnieją miliony kobiet w Polsce, które myślą inaczej niż feministki (czasami dokładnie odwrotnie) więc chyba pora już odpuścić sobie tę manię wielkości, to propagandowe zadęcie "w imieniu wszystkich kobiet". Feministki mają na sztandarach wulgarne hasło "w..........ć", ale jeżeli będą nachalnie uzurpować sobie prawo występowania w imieniu wszystkich kobiet, to w końcu same usłyszą od nich to hasło. W pewnym sensie to już się stało, bo ruch feministyczny popiera w Polsce ok. 0,3% kobiet, a więc nie reprezentują one nikogo oprócz samych siebie.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 października 2020 o 11:03
@Sam_on u nas to wszystko się spi3rdala, nie ważne czy feminizm, czy LGBT, czy Kościół czy cokolwiek innego co ma dobrą ideę. W krajach ,,3 świata" istnieją w miarę normalne kobiety-feministki, starające się po prostu pomóc innym kobietą które naprawdę nie mają praw...
,,Tylko dlaczego ta pozostała większość kobiet nic z tym nie zrobi?"- a co mamy robić? Jak się ktoś z wielce panią feministką nie zgadza, to od razu jest Pisowskim trollem i ma odebrane prawo głosu. Tak w sumie ze wszystkim jest. ,,Z nami albo przeciwko nam"
@Sam_on
Z drugiej strony, nie dziwię się pozostałym kobietom, że nie chcą konfrontować się na ulicach z feministkami. Patrząc na obecne zachowania feministek zadaję sobie pytanie, która kobieta chciałaby stawać oko w oko z agresywną dziczą? Kobiety dokonują wyboru w inny sposób - nie głosują na partie feministyczne. To mówi więcej niż publiczne akcje.
@Plaskaflaszka piękne!
Bo aborcja - wbrew zdaniem większości kobiet - nie dotyczy wyłącznie ich samych.
Tu stosowany jest jakiś chory brak logiki.
Dopóki dziecko "siedzi w brzuchu" - moje ciało, moja decyzja!
Po porodzie - dej pieniądze, to też Twoje dziecko!
I żeby była jasność - jestem całkowitym zwolennikiem dotychczasowego kompromisu aborcyjnego, który obecnie upadł. Nie znaczy to jednak, że mężczyzn można pozbawiać jakichkolwiek praw w stosunku do swoich nienarodzonych jeszcze dzieci.
@Ashardon
Dokładnie tak!
Trzeba zaznaczać wszędzie gdzie się da o co chodzi w tym proteście aby się komuś fakty nie pomieszały.
@Ashardon Dotyczy i nie dotyczy, to sprawa bardziej skomplikowana niż mogłoby się wydawać. Bo problemów jest tu do ogarnięcia sporo. Fizyczne konsekwencje ciąży zawsze ponosi kobieta. Czy umiesz sobie wyobrazić, że przez kilka miesięcy nosisz we własnym ciele, przywiązujesz się do dziecka, które urodzi się tylko po to, by umrzeć? Bo ten zakaz dotknie także tego typu przypadków. Bo dziecko nie ma np. mózgu.
Czy wobec tego mężczyzna powinien mieć, w przypadku gdy nie dojdzie do aborcji na jego życzenie, obowiązek zajmowania się niepełnosprawnym dzieckiem?
Czy powinien móc zmusić kobietę do przejścia ciąży wbrew jej woli? Czy to nie podchodzi pod tortury? Sądzisz, że nie znajdą się osoby, które z czystej złośliwości nie wyrażą zgody na zabieg?
Rozwiązaniem większości problemów z kwestią "moje ciało, moja decyzja", byłaby chyba tylko sztuczna macica...
Obowiązek alimentacji ciąży na obu stronach.
@Cascabel Napisałem w swoim komentarzu, że nie akceptuję wyroku TK. Chodzi po prostu o samą narrację, która miała miejsce w przeszłości, ma miejsce obecnie i zapewne usłyszymy ją również w przyszłości pt. "moje ciało-moja decyzja".
Dziś mówimy o sytuacji, w której kobieta musi urodzić mocno niepełnosprawne dziecko - to chore i nie ma o czym dyskutować.
Ale być może "jutro" (za lat 10-15-20) przejdziemy do dyskusji o aborcji na życzenie i zapewniam Cię, że zdanie większości kobiet w sprawie decyzyjności będzie podobne, jak obecnie.
Mając syna nie wyobrażam sobie sytuacji, żeby moja żona podeszła do mnie w środowe popołudnie i powiedziała:
- Hej, tam masz brioszki czekoladowe na kolację, a ja lecę do lekarza, bo jestem umówiona na zabieg usunięcia ciąży.
- Jasne, leć. W drodze powrotnej wpadnij proszę do Biedronki i kup coca-colę.
@Ashardon Co do przedstawionej przez Ciebie hipotetycznej sytuacji, to przyszła mi do głowy jedna rzecz: to by świadczyło, że związek nie jest zbudowany na zaufaniu. O takich decyzjach się rozmawia. Tak jak np. normalne pary rozmawiają o tym, że jedna osoba chce zmienić pracę, wyjechać za chlebem za granicę, sprzedać mieszkanie, wziąć kredyt i tym podobne rzeczy. Bo decyzja dotyczy obu osób, nawet jeżeli ostateczne rozstrzygnięcie należy do jednej.
Jeżeli kompromis nie jest możliwy do osiągnięcia i nie jesteśmy w stanie się pogodzić z tym - to być może pora się rozstać.
Kobietom zarzuca się tkwienie w toksycznych związkach. Mężczyźni też w nich tkwią i to, co przedstawiłeś byłoby idealnym przykładem. Kobietom zarzuca się, że "widziały gały co brały". Czy w drugą stronę to nie działa?
Aborcja na życzenie nie jest zła, nie jest też dobra, ale daje pewne pole do interwencji. Choćby możliwość przedstawienia kobietom innych możliwości, próbę przekonania by oddać dziecko do adopcji, dyskusję z psychologiem i tym podobne rzeczy. Obecnie, jak ktoś się zdecyduje (nie potrzeba nawet minuty by znaleźć cennik i kontakt do zagranicznych klinik) to jest to ostateczne - nie zmieni zdania, bo nie daje się takiej osobie na to szans.
Znam nieco historii kobiet z otoczenia i dla żadnej - i z tych które skorzystały z eugenicznej i z tych, które skorzystały z możliwości na życzenie - nie była to łatwa decyzja i "środek antykoncepcyjny". W przypadku części przypadków decyzja była podejmowana z partnerem. W przypadku części - partner zniknął zanim przyszło do podejmowania decyzji.
Nie zgadzasz się. Nic z tym nie robisz, masz pretensje do tych co coś robią, bo robią nie tak jakbyś chciała robić gdyby Ci się chciało coś robić. Dobrze zrozumiałem?
Bo ja też mam matkę, żonę i córkę. I chcę aby miały wybór. Chcę im w tym wyborze pomóc. Ale jednocześnie apeluję do Pań abyśmy w tym wyborze uczestniczyli.
Pamiętaj - twoje prawo do aborcji może okazać się aborcją prawa mężczyzny do bycia ojcem. Życzyłbym sobie aby to była ich wspólna decyzja.
@Bongo123xyz
Dodał bym tylko "do aborcji dzieci chorych i z poważnymi wadami". Bo te skrótowce z plakatów mogą oznaczać zbyt dalekosiężne wnioski.
A tak to podpisuje się pod tym rękami i nogami.
Rodzicielstwo i wychowanie to wspólny obowiązek i decyzja.
Większość ludzi wychodzi teraz na ulicę bo jest przeciw kościołowi i władzy. Jest okazja zrobić szum. Ustawa to pretekst.
Ależ nie ma za co, ponieważ to też protest mężczyzn, którzy też chcą mieć, dzieci w tym kraju z kobietami z tego kraju.
Mnie trochę wkurza że nazywa się to strajkiem kobiet. Kobieta sama się nie zapładnia, szczególnie jak para planuje razem mieć dziecko/i, więc odpowiedzialność powinna być po 2 stronach. Taka sytuacja sprawia wrażenie jakby faceci olewali co się będzie działo z ich dziećmi.
Sam mam niepełnosprawne dziecko z żoną i prze ten wyrok TK plany o kolejnym zostawiliśmy. Po 35 latach jest większe ryzyko że coś się może stać, a wychowywanie 2 niepełnosprawnych totalnie może zmienić życie.
Autorko demota, kto dał ci prawo wypowiadania się w imieniu wszystkich kobiet? Znam co najmniej trzy, które zdecydowanie nie zgadzają się z tymi protestami
Ja uważam że aborcja jest zła, ale również uważam, że nie wolno jej zakazać.
Jestem natomiast za aborcją mózgu, no bo czemu nie? Każdy ma swój i każdy może zadecydować sam.