Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
463 475
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
F FenrirIbnLaAhad
+6 / 6

Ludzie uważają takich za "słabych"... podczas gdy to oni sami są słabi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 2

@FenrirIbnLaAhad Akurat użalanie się nad sobą typu "jestem taki wrażliwy i uciemiężony" jest oznaką słabości. Z resztą co w ogóle mamy tu rozumieć pod pojęciem wrażliwości? Połowa młodego społeczeństwa jest teraz "wrażliwa", czują się dotknięci byle czym. Czy to ma być dobre pojęcie wrażliwości? Takie właśnie jest przedstawione w democie - wrażliwość na bodźce zewnętrzne, które nam szkodzą. To jak najbardziej jest słabość i nie próbuj nikomu wmówić, że tak nie jest.
Czymś zupełnie innym jest empatia i to ją można chwalić jako często delikatną, niedocenianą i bolesną cechę, która jest jednak wiele warta. Empatia jednak nijak się ma do wrażliwości.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F FenrirIbnLaAhad
+1 / 1

@ZONTAR nie wiem czemu wyjeżdżasz tutaj z użalaniem się nad sobą, i przewrażliwieniem :P
Bycie wrażliwym na bodźce zewnętrzne nie jest słabością, bo samo dostrzeganie ich nie czyni cię gorszym.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@FenrirIbnLaAhad Skoro ktoś pisze o bliznach na sercu, to raczej nie mówi o wrażliwości jako odbieraniu piękna natury, a po prostu byciu emocjonalnym i wrażliwym do tego stopnia, z łatwością czuje się skrzywdzony. Wydźwięk tu jest dosyć jasny - jestem delikatnym i wrażliwym człowiekiem, którego z łatwością można zranić, więc wielbcie mnie, bo jestem darem i męczennikiem tego świata.

Nie oszukujmy się, większość takich tekstów tworzą osoby, które właśnie siebie mają na myśli. Stąd twierdzę, że jest to zwyczajne użalanie się nad sobą i usprawiedliwianie sobie swoich słabości aby poczuć sie lepiej. "Może i nie radzę sobie emocjonalnie, ale przez to jestem szmaragdem wśród zwykłych kamieni".

Można być jednocześnie osobą empatyczną i wrażliwą na różne doznania, ale z na tyle silnym charakterem, aby nie brać wszystkiego do siebie i nie być ranionym na każdym kroku.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR wrażliwość dziś jest w praktyce słabością, ale nie powinna nią być. Bo de facto, wrażliwość jest kłopotliwa wyłącznie wtedy kiedy ktoś jest krzywdzony. A krzywda nie powinna się wgl dziać.
W takim utopijnym świecie, wrażliwość nie byłaby właśnie wadą czy słabością. A wrażliwość bardzo często idzie w parze z empatią. Bo im bardziej wrażliwą osobą jesteś, tym też jesteś wrażliwszy na krzywdę innych.

Rozumiem do czego pijesz. Fakt, duża część dzisiejszych nastolatków po prostu nie jest wyuczona tego aby brać odpowiedzialność za swoje czyny. Nie jest nauczona pracy i zaradności. Planowania długoterminowego. Ba, nawet kręgosłupa moralnego.
Takie osoby, faktycznie mają skłonności do wyolbrzymiania swoich problemów. Takim przydałby się "porządny kop w tyłek na rozpęd".
Ale jakieś 10%, ma faktyczny, poważny problem, który jedynie można zaostrzyć takim traktowaniem. Jesteś gotowy wziąć na "klatę" tą mniejszość, która ucierpi przez takie traktowanie?

Wrażliwość, to furtka do depresji, bo dzisiejsze czasy są totalnie pokręcone, chore i wywrócone do góry nogami. A leczenie depresji należy przeprowadzać indywidualnie, pod daną osobę...

"Można być jednocześnie osobą empatyczną i wrażliwą na różne doznania, ale z na tyle silnym charakterem, aby nie brać wszystkiego do siebie i nie być ranionym na każdym kroku." - teoretycznie tak. Jednak nie każdy może być w stanie osiągnąć taką umiejętność. Praktycznie każdy może nauczyć się jeździć na rowerze, ale olimpijskim kolarzem może zostać mało kto.
No i pytanie kluczowe. Czy najpierw udało się tobie stworzyć "pancerz" emocjonalny, czy mimo wszystko najpierw zostaniesz dogłębnie zraniony?

Generalnie wydajesz się osobą dość rozsądną, ale tu wypowiadasz się wyjątkowo krótkowzrocznie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Właśnie o to chodzi aby nie pielęgnować tego zjawiska i uzmysłowić ludziom, że w ten sposób nie stają się taką wyjątkową i delikatną istotką, która jest wartościowa dla świata. Nadwrażliwość i brak takiego pancerza jest wadą i należy nad nią pracować. Im dłużej zwlekasz z pracą nad swoim charakterem i kontrolowaniem odbierania negatywnych emocji, tym bardziej oberwiesz od życia po tyłku. Jak wspominasz, to często może prowadzić do depresji, a później jest tylko gorzej. Masa osób przez depresję popada w apatię i osiągasz w ten sposób dokładnie odwrotny efekt. Czy lepiej jest pracować nad sobą i wyrabianiem emocjonalnego pancerza, czy dać się ponieść, oberwać i całkowicie wyzbyć się emocji jak dziury w sercu już nic nie zostawiły poza zgliszczami?

Przypomina mi to nieco temat Matki Teresy. Uważała ból i cierpienie za dar od boga i metodę na oczyszczenie duszy, więc "pielęgnowała" to cierpienie u swoich pacjentów odmawiając im środków przeciwbólowych gdy ci umierali na ciężkie choroby.
Jak ktoś cierpi ze względu na swoją emocjonalność, to nie należy go poklepać po pleckach mówiąc "jesteś delikatnym kwiatkiem i to jest piękne". To nie jest piękne, ktoś taki sam robi sobie krzywdę i przez to cierpi. Są sytuacje, w których warto ludzi zachęcać do pozostania sobą, ale w takich sytuacjach należy zachęcić kogoś do pracy nad sobą i poprawianiu tego, co mu doskwiera. Jeśli tego nie zrobi, to z dużym prawdopodobieństwem popadnie w depresję i ostatecznie zostanie z niego wrak emocjonalny, który już niczym nie potrafi się cieszyć, a dawne emocje będzie uważał za swojego największego wroga. O ile ktoś nie żyje pod kloszem, to prędzej czy później życie wystawi go na próbę i brak pracy nad jego emocjonalnością wyjdzie na wierzch.

To nie jest też skierowane do tych delikatnych osób, a do ich otoczenia, które może im jakoś pomóc i naprowadzić na odpowiednią drogę. Jeśli ktoś uważa czyjeś cierpienie za piękne, to niezależnie od powodu tego cierpienia jest z nim coś nie tak.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR tylko wytworzenie pancerza emocjonalnego, kiedy JUŻ jesteś poważnie skrzywdzony graniczy z cudem (tylko nielicznym się to udaje i to po mega długim czasie). Taki stan wymaga interwencji osób z zewnątrz, pomocy, głównie psychiatrycznej i psychologicznej. Kłopot w tym że te służby (w kwestii profesjonalizmu) leżą i kwiczą.
Dość łatwo jest powiedzieć "pracuj nad sobą". Tylko powiedz jak? To już znacznie trudniejsze. I nie chodzi o to ŻE trzeba coś zrobić, tylko o to CO zrobić. Bo samo wykonanie czegoś jest względnie łatwe, znacznie trudniej wymyślić co takiego trzeba zrobić.
No i jest jeszcze drugi problem. Aby móc pracować nad sobą, musisz mieć względny spokój i stabilizację w życiu. Tak aby nie przygniatały cię bieżące sprawy. A tu też bywa skrajnie różnie, czasem są to problemy które nawet nie zależą od chorego, ale mają na niego wpływ.

"Jak ktoś cierpi ze względu na swoją emocjonalność, to nie należy go poklepać po pleckach mówiąc "jesteś delikatnym kwiatkiem i to jest piękne". " - a gdy taki ktoś ma wyjątkowo niską samoocenę, pomimo że faktycznie nie jest głupią osobą? To też trzeba go docisnąć butem?

Wygląda na to że NIGDY nie dostałeś na prawdę porządnie od życia po tyłku. I nie chodzi o to, co cię spotkało czy nie, tylko jak mocno to odczułeś. Bo każdy pancerz DA się przebić. Jedne szybciej i łatwiej, drugie wolniej i ciężej. Ale nie ma osób których nie da się złamać. Niekiedy tylko zabraknie czasu.
Obyś nigdy tego nie doświadczył.

Brzmisz tutaj tak, jakbyś obwiniał osobę chorą, za to że jest chora. Ale to nie ona sama sobie wywołała chorobę. To nie alkoholik który chlał dzień w dzień, aż zniszczył sobie wątrobę, to nie palacz który jarał tonami i ma raka płuc.
Takie złe poczucie samego siebie jest wywołane przez czynniki zewnętrzne, głównie otoczenie.
Ludzie którzy są tak zdołowani, potrzebują czegoś co uznasz ża żałosne, ale potrzebują po prostu dużo (choćby drobnych) sukcesów i pochwał. Aby odbudować poczucie własnej wartości, aby właśnie ich odciążyć.
Bo takie negatywne myślenie jest jak 2tonowy kloc na plecach, a ty się czepiasz że taki człowiek nie potrafi biec i mówisz mu "to zwal tego kloca z pleców" :/ .

Serio, spróbuj się postawić w takiej sytuacji, gdzie nie znasz nic oprócz negatywnych emocji. Gdzie nic cię nie cieszy, a każdy tylko chce ci dokopać. Dla ciebie to będzie trudne, ale spróbuj. Nie zapomnij że takie osoby są też zwykle bardzo wylęknione, więc jakieś agresywne zagrania, duże ryzyko czy próby odgryzienia się na zaczepki, nie wchodzą w grę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Niestety to wszystko sprowadza się do świadomości własnych uczuć. W praktyce nasze doświadczenie życiowe bardzo często polega właśnie na wyciąganiu wniosków i uczeniu się tego, jak sami reagujemy na różne rzeczy i jaki to przynosi efekt. Podstawową kwestią jest zrozumienie tego, co wywołuje u nas dane emocje i jakie to ma dla nas skutki. Tak jakby przeniesienie nieświadomych zachowań w bardziej świadomą strefę. Najlepiej to sobie wyrabiać na kwestiach mniej emocjonalnych w ramach walki ze stresem.
Nie każdy jest zdolny do zrobienia tego na własną rękę, często trzeba sięgnąć po pomoc kogoś, kto jest w tej kwestii bardziej ogarnięty. Trzeba też sięgnąć głębiej i doedukować się w wielu kwestiach co dla wielu osób bywa trudne. Nie jesteś w stanie zrozumieć swoich zachowań jeśli nie znasz podstaw biologii czy socjologii. Wiele osób właśnie to przerasta - zrozumienie mechanizmów działania ludzkiego organizmu i psychiki oraz interakcji społecznych.

Z tym spokojem i stabilizacją to poniekąd prawda, duży stres i obciążenia niezwiązane z emocjonalnościa prowadzą do upośledzenia gospodarki hormonalnej i ostatecznie mogą prowadzić do dużo gwałtowniejszych reakcji emocjonalnych. Tak chociażby rodzą się ataki paniki i rozwija się fobia społeczna. Emocjonalność zaczyna przytłaczać inne aspekty życia codziennego i człowiek więcej czasu próbuje się jakkolwiek ustabilizować niż funkcjonuje. To już jest skrajne stadium wkraczające w depresję i najczęściej od tego nie ma odwrotu.
Tym bardziej taka osoba powinna wcześniej zadbać o poprawienie swoich warunków aby się w to nie wpędzić i móc popracować nad swoją emocjonalnością. Niestety nigdy o tym sami z siebie nie wiemy. Młodzi ludzie najczęściej niewiele o tym słyszą, a społeczeństwo niechętnie daje takie rady i raczej pcha nas jeszcze głębiej. Może popłynie, może utonie, byle się przemieszczał. Przygotowanie? Na co to komu?

> a gdy taki ktoś ma wyjątkowo niską samoocenę, pomimo że faktycznie nie jest głupią osobą? To też trzeba go docisnąć butem?
Tu nie chodzi o dołowanie, a o unikanie chwalenia rzeczy, które nie są dobre. Jak ktoś ma okropny gust co do ubioru i narzeka na brak zainteresowania płci przeciwnej, to zmieszasz go z gównem, pochwalisz za ładny ubiór, czy może postarasz się go naprowadzić na lepszą drogę aby poprawił swój wygląd zwiększając swoją samoocenę? Konstruktywna krytyka z resztą jest bardzo dobra, ale musi być odpowiednio dobrana do rozmówcy. Jedni potrzebują terapii szokowej, inni delikatnego szturchnięcia.

Widzę, że nie do końca rozumiesz o czym piszę. Chodzi tu zwyczajnie o to, aby nie podchodzić do osoby z problemami mówiąc "pij pij, na dobre ci to wyjdzie", bo to najwyżej wprowadzi ją w alkoholizm. Jak będziemy ludzi klepać po plecach mówiąc jacy oni są cudowni, że wszystko ciężko przeżywają przez swoją emocjonalność, to nigdy nie zrozumieją, że cokolwiek może być z tym nie tak. Dokładnie tak samo jest w drugą stronę. Jak ktoś bierze na swoje barki zbyt wiele i męczy się z tym, to zamiast chwalić go za zaradność powinniśmy zwrócić mu uwagę na to, że niszczy sam siebie i może się to źle dla niego skończyć. Jak już wcześniej napisałem, obwiniam ludzi o pielęgnowanie cech, które są szkodliwe dla innych, a nadwrażliwość emocjonalna jak najbardziej jest szkodliwa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Z tego, co widzę, to piszesz tu bardziej o niskiej samoocenie i jej konsekwencjach niż o nadwrażliwości emocjonalnej i samej depresji. Osobie z depresją możesz prawić komplementy i obdarowywać wszystkim, nie zrobi to na niej absolutnie żadnego wrażenia. Wszystko zależy od tego, co do tej depresji doprowadziło i bardzo często nie ma to związku z katalizatorem, który ją ostatecznie wywołał. Jest bardzo dużo możliwych przyczyn i dopóki nie zdiagnozujesz faktycznej przyczyny tej depresji, to nijak z nią nie zawalczysz, a każda próba nie przyniesie żadnego efektu. Wiem to doskonale po sobie, nie miałem praktycznie pomocy i mało kto w ogóle wiedział o moim stanie. W dzień funkcjonowałem jak człowiek, znikałem czasami gdy miewałem ataki paniki, a po pracy potrafiłem przez miesiąc chlać codziennie walcząc z myślami samobójczymi. I żyję, wyszedłem z tego gówna, co zajęło mi sporo lat, a większość tego mogę zawdzięczać tylko sobie, bo nikt nie potrafił mi pomóc. Paradoksalnie najbardziej pomocne były właśnie krytyczne opinie kilku bliższych osób, które potrafiły chociaż trochę nakierować na dobry tok myślenia. W takich sytuacjach szukasz czegoś, co należy naprawić, a nie upewnienia w tym, że jest wszystko w porządku. Nie jest, inaczej byś nie był w takim stanie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR i widzisz, sam przyznajesz że nikt nie potrafił ci pomóc. Podziękuj służbie zdrowia. Bo to przez nią, wyjście z gówna zajęło ci lata, a nie tygodnie czy ewentualnie miesiące.

"W takich sytuacjach szukasz czegoś, co należy naprawić, a nie upewnienia w tym, że jest wszystko w porządku. Nie jest, inaczej byś nie był w takim stanie." - to też nie jest dobre podejście. U ciebie zadziałało, u większości nie zadziała.
Bo najważniejsze jest to, co człowiek chce od życia. Wymyślić jak to osiągnąć i skupić się na realizacji tego celu.
Skupiać się na rozwiązaniu problemu, a nie problemie jako takim. A nie taki głupi tekst w stylu "przestań się mazać".

Swoją "metodą" pomogłem już grupce osób, u mnie też (powiedzmy) że się sprawdza. Choć akurat mój problem jest wyjątkowo złożony :/ .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Akurat służba zdrowia nie ma tu nic do rzeczy. Nikt normalny z depresją nie idzie na NFZ. Obracam się w środowisku, gdzie sporo osób miało mniejsze lub większe problemy i nikt nie korzystał nawet z NFZ. Poza tym to całkiem normalne, że wyjście z depresji wymaga kilku lat. Nawet milionerzy bez ograniczenia finansowego spędzają często rok czy dwa w tropikalnym kurorcie na terapii. Nie da się tego wyleczyć pstryknięciem palców, szczególnie na tak późnym etapie. Tu jednak nie mówimy o leczeniu depresji, a zapobieganiu jej przez wykrywanie czynników, które mogą do niej doprowadzić, a to można zidentyfikować dużo wcześniej. W tym właśnie rzecz, że nie zidentyfikujesz problemu jak całe otoczenie będzie mówiło, że tego problemu nie ma. Dokładnie to robi ten demotywator. Każdej nadwrażliwej osobie zasugeruje, że jest z nią wszystko w porządku i to świat jest zły. Otóż nie, jak czyjaś wrażliwość czy uczuciowość prowadzi do ciągłego ranienia, to nie jest wszystko w porządku i jeśli nie potraktuje tego jak obszaru do poprawy i pracy nad sobą, to przez zignorowanie początkowych objawów wpędzi się w dużo gorsze problemy.

> Bo najważniejsze jest to, co człowiek chce od życia.
Większość ludzi tego nie wie i nie rozumie. Od tego jest psycholog aby z wywiadu wydedukować w czym tkwi problem i pomóc danej osobie wywlec podświadome myśli na wierzch. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy ze swoich problemów dopóki ktoś nie pomoże im wyciągnąć ich na jaw. Jest wiele historii ludzi, u których rozwiązaniem było coś banalnego, ale zidentyfikowanie źródła ich problemów było niesamowicie trudne. Nauczyliśmy się ignorować tak wiele rzeczy, że nie potrafimy już stwierdzić, co nas tak naprawdę gnębi. Tym bardziej w przypadku osób, które długo żyją z jakimś ciężarem i przyzwyczaiły się do tego, że on tam gdzieś jest. Nie rozwiążesz problemu jeśli o nim nie wiesz. Większość ludzi z wczesną depresją nijak nie określi, co do niej doprowadziło. No i jak wcześniej wspomniałem, przyczyna i katalizator potrafią być skrajnie inne. Bardzo często skupiamy się na tym katalizatorze, bo to on był ostatnim czynnikiem prowadzącym do depresji, ale często okazuje się, że to nie on jest winowajcą. Możesz unikać tego katalizatora aby nie pogarszać swojego stanu, ale to nie jest rozwiązanie. W moim przypadku katalizatorem było jakiekolwiek zaangażowanie w znajomości, a przyczyna problemu była pod nosem od wielu lat. Po prostu przez wiele lat się nie zaangażowałem i bez problemu targałem ze sobą coś, co powinienem dawno rozwiązać, ale przy braku jakichkolwiek bliskich relacji po prostu sobie z tym bez problemu radziłem.

Często też ludzie zamiast rozwiązania wybierają zasłanianie problemu. Najlepszym przykładem jest szukanie atencji czy nawiązywanie bliskich relacji z kimś aby poprawić sobie samopoczucie. Człowiek próbuje stłumić prawdziwy problem innymi emocjami i uzależnia swoje szczęście od innych. Nie bez powodu powtarza się ciągle to samo - aby być szczęśliwym z innym najpierw musisz być szczęśliwy z samym sobą. Nie licz na to, że jakaś relacja Cię uszczęśliwi jeśli sam nie potrafisz cieszyć się życiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR a ja mówiłem o NFZ? Mówiłem o służbie zdrowia, niekoniecznie państwowej. I powiem ci coś. W prywatnej wcale nie jest lepiej. Dokładnie ten sam standard. Bo przyjmują tam dokładnie ci sami pseudolekarze.
Reszty nie chce mi się czytać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Ixpire1234
+1 / 1

Tylko kto doceni takich ludzi? Trzeba być skur@#$&nem aby cię docenili?
Naprawdę warto być przyzwoitym panie profesorze Bartoszewski? I czy ta przyzwoitość jest siłą czy słabością?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
-2 / 2

W wielu sytuacjach z takimi ludźmi nie da się nic zrobić. Jak konie ukradniesz z takim to nazajutrz pójdzie i odda. A poważnie to ludzie, którzy zapominają o rozumie i podejmują życiowe decyzje "od serca" powodują kupę nieszczęścia i sobie i bliskim, szczególnie tym, którzy ich kochają.

@Ixpire1234 Być przyzwoitym to wg mnie podejmować decyzje w zgodzie i serca, i rozumu. Wtedy człowiek i wie i czuje, że postąpił przyzwoicie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F FenrirIbnLaAhad
0 / 0

@koszmarek66 bycie wrażliwym nie oznacza bycia głupim.
Sugerujesz że skuwiele nie powodują cierpienia u swoich bliskich?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
+1 / 1

@FenrirIbnLaAhad Masz rację ale zastosowałeś podwójną manipulację.
Pisałem o kob... ludziach podejmujących decyzję sercem bez rozumu. Ale posiadanie jednego nie wyklucza posiadania drugiego, żeby nie napisać, że byłoby nawet wskazane. Przecież to duety "serca i rozumu" napędzają postęp: "Kochanie, ale ta firanka musi tu wisieć!"
Z kolei ludzie posługujący się rozumem ale bez empatii, jak sugerujesz, rzeczywiście bardzo często powodują cierpienia innych (czemu pomyślałem o PiS?). Ale to już inna historia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I imilek1
+1 / 1

@koszmarek66
Ze skrajności w skrajność. Ludzie posługujący się empatią, ale bez rozumu, działają podobnie.
Przypowieść o dwóch wilkach, Ying&Yang, to wszystko mutacje tego co napisałeś wyżej.
Do takiego człowieka z bliznami łatwo dotrzeć, ale trudniej utrzymać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
0 / 0

@imilek1 Immanentna walka w człowieku "ja' vs. 'my"

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Y youstyna83
+3 / 3

W dzisiejszym świecie nie można swoją wrażliwością obdarzać każdego innego człowieka, bo zadeptają Cię i jeszcze wytrą buty.. bądź dumny, że jesteś wrażliwym człowiekiem, ale nie dziel się tym darem z każdym. To Cię zniszczy. Zachowaj swoją wartość dla ludzi, którzy tego naprawdę potrzebują i Cię nie wykorzystają. Na początku to trudne, ale z czasem zrozumiesz, że nie masz wyboru..

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mo_cuishle
+1 / 1

trzeba rozróżnić bycie wrażliwym od bycia naiwnym.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P pio73
0 / 0

Tak. To cały Ja, ale raczej niezbyt dobre jest pisanie, że to nie świat dla takich ludzi, jak Ja, wiesz? Niektórzy oprócz bycia dobrymi ludźmi, są też słabi psychicznie, a Ty sugerujesz, że to nie świat dla nich.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem