Jak wiadomo było że da się wejść to czemu nie weszliście. Teraz straszny bul dupy że to nie Polacy najlepsi himalaiści w galaktyce, tylko jacyś tragarze. Gra oczywiście trwa nadal i będzie można wciąż doić po parę baniek rocznie na wydumany projekt pod szumną nazwą Polski Himalaizm Zimowy.
Sugerowanie w "gratulacjach" że ktoś korzysta "z dopingu" jest słabe. Poza tym przynajmniej jeden z Szerpów wszedł bez tlenu. Oczywiście można marudzić, że jak jeden w ekipie miał tlen to już się nie liczy jako wejście bez tlenu. Tyle, że ci co wchodzą bez tlenu jak Bielecki też korzystają z pracy innych. Choćby z poręczy, które ktoś korzystający z tlenu wcześniej pozakładał. Albo z ludzi którzy wtargali sprzęt na górę, żeby on mógł szczyt zdobyć. Więc poczekam jak Bielecki we własnoręcznie wydzierganej wełnianym ubranku z własnoręcznie wyhodowanej owcy wbiega na szczyt nie korzystając z jakiejkolwiek pomocy, ignorując wszelkie wcześniej przetarte szlaki, wszelkie wbite przez innych haki i poręcze. Przecież to wszystko można uznać za "doping". Można byłoby to napisać ładniej, bez sugerowania, że Szerpowie oszukiwali.
@lech2 to jest umniejszanie wyczynowi rywali - może niezbyt ładne, ale jednak. To tak jak nurkowanie bez butli tylko tam masz już wyróżnione różne kategorie i niezbyt można porównywać zejście ze stałym balastem i zmiennym balastem (w pierwszym przypadku balast wyciągasz w drugim balast porzucasz)
Wejście na K2 z tlenem to tak jakby nadal podziwiać Armstronga za wygrywanie wyścigów kolarskich mimo stosowania dopingu albo ścigać się z kimś na 10km i jakby trener w meleksów wiózł zawodnikowi aparaturę tlenową, do której byłby podłączony.
To wejście nie miało charakteru sportowego - za dużo osób i jeszcze wszyscy na tlenie.
Dobrze, że nie wzięto na te poręcze wszystkich czołowych himalaistów świata bo na raz zdobyłoby K2 500 osób.
Niedługo zdobycie szczytu będzie się liczyło, gdy dostarczą cię helikopterem na 7000m w już zaporęczowaną drogę a ty na tlenie, w momencie znakomitego okna pogodowego, wejdziesz na szczyt.
Będzie łatwiej niż na Giewont w klapkach.
W dzisiejszym świecie nie ma już sportu - są tylko menedżerowie sportowców i ciągły przepływ gotówki.
@Kacper6 Armstrong, to zły przykład. W kolarstwie (jak i w większości dyscyplin, gdzie sport uprawia się na poziomie wyczynowym) doping stosują prawie wszyscy. Dostało się Armstrongowi, a reszta odwróciła wzrok, westchnęła i pod nosem powiedziała "k**a, dobrze że na mnie nie padło".
@Ashardon
Nepalczycy weszli na dopingu a wszyscy im brawo biją.
Poczytaj sobie o tym, ile beztlenowo (bez aparatury) w ogóle trzeba przystosowywać ciało na wysokości, żeby w ogóle przeżyć chwilę na szczycie - tlen i beztlen to zupełnie 2 różne dyscypliny.
Tak samo kolarstwo i inne dyscypliny wytrzymałościowe - tempo na dopingu i bez to jest inna klasa rozgrywek.
Nie przez przypadek Nepalczycy to tragarze. I tak zawsze pozostanie.
Wejście na taką górę z tlenem lub bez tlenu to dwa różne wejścia.
Bieleckiemu żal dupy nie ściska tylko unaocznił te dwie sprawy.
Wśród himalaistów dodatkowy tlen uznawany jest z doping ale nie w złym sensie. I Szerpowie o tym wiedzą.
K2 zdobyte zimą! po wejściu z dodatkowym tlenem.
ps. Jak ktoś nie jest w temacie to proszę nie komentować.
Czyli jak za rok czy dwa na tym szczycie zamarznie na śmierć kilku debili, to nikt nie uzna że się nie da tylko że trzeba próbować dalej?
Jak dla mnie to ludzie, którzy łażą po Himalajach są tak samo uzależnieni jak ludzie cpający heroinę. Ryzyko śmierci też jest podobne.
Uważam więc, że wszyscy ci ludzie powinni brać pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Jak chcą ryzykować ich sprawa, tylko później niech żaden nie prosi o ratunek, bo narażanie życia ekipy ratunkowej dla jednego debila który chciał się popisać i wejść na górkę w jeszcze trudniejszych warunkach to przegięcie.
Bardziej mnie ciekawi, ile czasu Szerpowie się do tego przygotowywali. Czy planowali wszystko miesiące albo lata jak pozostałe ekipy czy po prostu stwierdzili, że pokażą całemu światu, że dadzą radę, żeby w końcu ich zauważono i być może też po to, żeby uratować życie kolejnym himalaistom, którzy spróbują zdobyć K2 zimą jako pierwsi?
Jeśli zorganizowanie całego przedsięwzięcia zajęło im kilka tygodni czy miesięcy, to tym samym pokazali, że są w tej dziedzinie najlepsi na świecie.
Bieleckiego bardzo szanuję za tę akcję ratunkową, ale jak już mówi o dopingu, to jak traktować korzystanie z usług tragarzy? Czy byłby w stanie dokonać tego wszystkiego właśnie bez tragarzy, którzy niosą większość ekwipunku? Jeśli nie, to wypadałoby w końcu ich docenić.
Jak wiadomo było że da się wejść to czemu nie weszliście. Teraz straszny bul dupy że to nie Polacy najlepsi himalaiści w galaktyce, tylko jacyś tragarze. Gra oczywiście trwa nadal i będzie można wciąż doić po parę baniek rocznie na wydumany projekt pod szumną nazwą Polski Himalaizm Zimowy.
@haron009 Bielecki zawsze bez tlenu wchodzi. Tu masz filmik, na którym zdobywa K2 bez tlenu, wymijając na trasie "tlenowców"
https://www.youtube.com/watch?v=EmfPDen-EpA
@haron009 Ta publiczna kasa tez powinna byc traktowana jako doping.
Mówta co chceta, ale dla mnie ten cały wyścig w zdobywaniu szczytów jest bez sensu.
Alpinista to taki człowiek, który wchodzi na górę, żeby zobaczyć jak pięknie jest na dole.
@Anonim_Gall nie bierz w nim udziału zatem.
@tomek_s A czy dorzucanie się do tego z publicznych pieniędzy jest pośrednim udziałem?
@grescio Nie.
Sugerowanie w "gratulacjach" że ktoś korzysta "z dopingu" jest słabe. Poza tym przynajmniej jeden z Szerpów wszedł bez tlenu. Oczywiście można marudzić, że jak jeden w ekipie miał tlen to już się nie liczy jako wejście bez tlenu. Tyle, że ci co wchodzą bez tlenu jak Bielecki też korzystają z pracy innych. Choćby z poręczy, które ktoś korzystający z tlenu wcześniej pozakładał. Albo z ludzi którzy wtargali sprzęt na górę, żeby on mógł szczyt zdobyć. Więc poczekam jak Bielecki we własnoręcznie wydzierganej wełnianym ubranku z własnoręcznie wyhodowanej owcy wbiega na szczyt nie korzystając z jakiejkolwiek pomocy, ignorując wszelkie wcześniej przetarte szlaki, wszelkie wbite przez innych haki i poręcze. Przecież to wszystko można uznać za "doping". Można byłoby to napisać ładniej, bez sugerowania, że Szerpowie oszukiwali.
@lech2 A jak już się komuś uda to co? Kto pierwszy wejdzie na K2 tylko w slipkach?
@lech2 to jest umniejszanie wyczynowi rywali - może niezbyt ładne, ale jednak. To tak jak nurkowanie bez butli tylko tam masz już wyróżnione różne kategorie i niezbyt można porównywać zejście ze stałym balastem i zmiennym balastem (w pierwszym przypadku balast wyciągasz w drugim balast porzucasz)
Wejście na K2 z tlenem to tak jakby nadal podziwiać Armstronga za wygrywanie wyścigów kolarskich mimo stosowania dopingu albo ścigać się z kimś na 10km i jakby trener w meleksów wiózł zawodnikowi aparaturę tlenową, do której byłby podłączony.
To wejście nie miało charakteru sportowego - za dużo osób i jeszcze wszyscy na tlenie.
Dobrze, że nie wzięto na te poręcze wszystkich czołowych himalaistów świata bo na raz zdobyłoby K2 500 osób.
Niedługo zdobycie szczytu będzie się liczyło, gdy dostarczą cię helikopterem na 7000m w już zaporęczowaną drogę a ty na tlenie, w momencie znakomitego okna pogodowego, wejdziesz na szczyt.
Będzie łatwiej niż na Giewont w klapkach.
W dzisiejszym świecie nie ma już sportu - są tylko menedżerowie sportowców i ciągły przepływ gotówki.
@Kacper6 Armstrong, to zły przykład. W kolarstwie (jak i w większości dyscyplin, gdzie sport uprawia się na poziomie wyczynowym) doping stosują prawie wszyscy. Dostało się Armstrongowi, a reszta odwróciła wzrok, westchnęła i pod nosem powiedziała "k**a, dobrze że na mnie nie padło".
@Ashardon
Nepalczycy weszli na dopingu a wszyscy im brawo biją.
Poczytaj sobie o tym, ile beztlenowo (bez aparatury) w ogóle trzeba przystosowywać ciało na wysokości, żeby w ogóle przeżyć chwilę na szczycie - tlen i beztlen to zupełnie 2 różne dyscypliny.
Tak samo kolarstwo i inne dyscypliny wytrzymałościowe - tempo na dopingu i bez to jest inna klasa rozgrywek.
Nie przez przypadek Nepalczycy to tragarze. I tak zawsze pozostanie.
@Kacper6 Co ty powiesz? A wiesz, że od samego zbyt długiego przebywania na wysokości 7500 +, się umiera? I to w męczarniach.
Bieleckiemu żal dupę ściska i nie umie się pogodzić z tym że inni byli lepsi.
Ale Jadźka przypadkiem nie dała rady?
poza tym oni mają niższe koszty wyprawy, mieszkają na miejscu i nie korzystają z tragarzy
Wchodźcie gdzie chcecie i z czym chcecie. Ale ratunek na własny koszt. Ot, żeby podatnicy nie musieli do tego dopłacać.
Wejście na taką górę z tlenem lub bez tlenu to dwa różne wejścia.
Bieleckiemu żal dupy nie ściska tylko unaocznił te dwie sprawy.
Wśród himalaistów dodatkowy tlen uznawany jest z doping ale nie w złym sensie. I Szerpowie o tym wiedzą.
K2 zdobyte zimą! po wejściu z dodatkowym tlenem.
ps. Jak ktoś nie jest w temacie to proszę nie komentować.
Dla mnie taki himalaizm to połączenie Księgi Rekordów Guinnessa z Księgą Darwina
Da się bez tlenu to da się też tyłem , i na rękach zamist nogach pewnie też. A może i bez czapki nawet. Bezsensu to całe łażenie.
Czyli jak za rok czy dwa na tym szczycie zamarznie na śmierć kilku debili, to nikt nie uzna że się nie da tylko że trzeba próbować dalej?
Jak dla mnie to ludzie, którzy łażą po Himalajach są tak samo uzależnieni jak ludzie cpający heroinę. Ryzyko śmierci też jest podobne.
Uważam więc, że wszyscy ci ludzie powinni brać pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Jak chcą ryzykować ich sprawa, tylko później niech żaden nie prosi o ratunek, bo narażanie życia ekipy ratunkowej dla jednego debila który chciał się popisać i wejść na górkę w jeszcze trudniejszych warunkach to przegięcie.
Bardziej mnie ciekawi, ile czasu Szerpowie się do tego przygotowywali. Czy planowali wszystko miesiące albo lata jak pozostałe ekipy czy po prostu stwierdzili, że pokażą całemu światu, że dadzą radę, żeby w końcu ich zauważono i być może też po to, żeby uratować życie kolejnym himalaistom, którzy spróbują zdobyć K2 zimą jako pierwsi?
Jeśli zorganizowanie całego przedsięwzięcia zajęło im kilka tygodni czy miesięcy, to tym samym pokazali, że są w tej dziedzinie najlepsi na świecie.
Bieleckiego bardzo szanuję za tę akcję ratunkową, ale jak już mówi o dopingu, to jak traktować korzystanie z usług tragarzy? Czy byłby w stanie dokonać tego wszystkiego właśnie bez tragarzy, którzy niosą większość ekwipunku? Jeśli nie, to wypadałoby w końcu ich docenić.
Uda się, jak nasz gatunek tak się zmodyfikuje genetycznie, że będzie miał o połowę więcej hemoglobiny w krwi.