Przypomina mi sie pewna Pani mieszjająca nie daleko mojej babci. Za dzieciaka poprosiła mnie żeby jej drzewo podziabać I po znosiç :-D stwierdzila, że mi zaplaci. Mysle "super przyda sie kasa" ( nie bylam dzieciakiem ktory dostawal kieszonkowe, jak chcialam coś sobie kupić ekstra to zbieralam butelki albo zrywalam truskawki, maliny itp)....po kilku godzinach pracy uslyszalam : "Bóg zapłać!" :-D
@Kasiekii Mam nadzieję, że chociaż Tobie Bóg zapłacił. Co do Twoich słów rozumiem je w zupełności. Sam biegałem do sklepu z butelkami i jednego roku tak dobrze mi poszło, że kupiłem za nie sanki, na których teraz jeżdżą moje córki - oczywiście, jak jest śnieg. Innego roku kupiłem sobie wrotki, a na zarobek w mojej okolicy biegało się zrywać truskawki i czarne porzeczki i z tego co pamiętam to za te pieniądze to musiałem sobie jeszcze zeszyty i przybory szkolne kupić, a jak coś zostało to było dla mnie. W zupełności popieram takie inicjatywy.
cincinmj57 Inne czasy byly. Tez nosilam ciuchy po rodzeństwie :-D babcia byla krawcową a dziadek szefcem wiec ciuchy i buty to byly caly czas w przeróbkach. Chodzilo sie tez do lasu na jagody, zrywalo sie jarzębine na sprzedaz.Tez więcej sie docenialo to co się ma. Dzieciaki biegały większość dnia na zewnątrz I nikt sié nie bał że sie coś stanie. Ja wychowywalam się w małej miejscowišci gdzie każdy się znał i sobie pomagał. Super czasy gdzie pilo się mleko prosto od krowy I jadło chleb na zakwasie i nikt nie słyszał o alergiach. I slodycze to byly tylko na wielkie okazjie :-D Ale ludzie byli bardziej zrzyci, rozmawiali, spotykali się spontanicznie I zawsze mieli czas dla siebie mimo ze pracowac też trzeba bylo ciężko..ludzie mimo wszystko byli szczęśliwi.
Dzieciak rozumie że jak coś chce to trzeba zapracować, dodatkowo sam podjął inicjatywę. Za darmo to może pomagać rodzinie albo tym których lubi a nie obcym osobom
W celach zarobkowych za młodu, zbieraliśmy złom, butelki, zrywaliśmy jemiołe, obrywaliśmy lipę na herbate, hodowaliśmy gołębie, króliki, slimaki- zawsze pare groszy wpadło- z racji tego, że byliśmy dziećmi- często nas oszukiwano na skupach :D
Z cyklu "Świat byłby piękniejszy, gdyby każdy gówno po sobie sprzątał, a nie rzucał nim w innych."
no ja też pamiętam stare czasy... kiedy wynosiłam butelki mamy do skupu, żeby mieć na batonik
No tak to juz jest ze zawsze sie ktos znajdzie kto mysli ze mu sie wszystko za darmo nalezy..nawet od dzieciaka ktory próbuje oszczedzic na rower...
Przypomina mi sie pewna Pani mieszjająca nie daleko mojej babci. Za dzieciaka poprosiła mnie żeby jej drzewo podziabać I po znosiç :-D stwierdzila, że mi zaplaci. Mysle "super przyda sie kasa" ( nie bylam dzieciakiem ktory dostawal kieszonkowe, jak chcialam coś sobie kupić ekstra to zbieralam butelki albo zrywalam truskawki, maliny itp)....po kilku godzinach pracy uslyszalam : "Bóg zapłać!" :-D
@Kasiekii Mam nadzieję, że chociaż Tobie Bóg zapłacił. Co do Twoich słów rozumiem je w zupełności. Sam biegałem do sklepu z butelkami i jednego roku tak dobrze mi poszło, że kupiłem za nie sanki, na których teraz jeżdżą moje córki - oczywiście, jak jest śnieg. Innego roku kupiłem sobie wrotki, a na zarobek w mojej okolicy biegało się zrywać truskawki i czarne porzeczki i z tego co pamiętam to za te pieniądze to musiałem sobie jeszcze zeszyty i przybory szkolne kupić, a jak coś zostało to było dla mnie. W zupełności popieram takie inicjatywy.
cincinmj57 Inne czasy byly. Tez nosilam ciuchy po rodzeństwie :-D babcia byla krawcową a dziadek szefcem wiec ciuchy i buty to byly caly czas w przeróbkach. Chodzilo sie tez do lasu na jagody, zrywalo sie jarzębine na sprzedaz.Tez więcej sie docenialo to co się ma. Dzieciaki biegały większość dnia na zewnątrz I nikt sié nie bał że sie coś stanie. Ja wychowywalam się w małej miejscowišci gdzie każdy się znał i sobie pomagał. Super czasy gdzie pilo się mleko prosto od krowy I jadło chleb na zakwasie i nikt nie słyszał o alergiach. I slodycze to byly tylko na wielkie okazjie :-D Ale ludzie byli bardziej zrzyci, rozmawiali, spotykali się spontanicznie I zawsze mieli czas dla siebie mimo ze pracowac też trzeba bylo ciężko..ludzie mimo wszystko byli szczęśliwi.
Dzieciak rozumie że jak coś chce to trzeba zapracować, dodatkowo sam podjął inicjatywę. Za darmo to może pomagać rodzinie albo tym których lubi a nie obcym osobom
W celach zarobkowych za młodu, zbieraliśmy złom, butelki, zrywaliśmy jemiołe, obrywaliśmy lipę na herbate, hodowaliśmy gołębie, króliki, slimaki- zawsze pare groszy wpadło- z racji tego, że byliśmy dziećmi- często nas oszukiwano na skupach :D
"Czynienie dobra" to nie to samo co robienie za kogoś jego obowiązków.