Migdałków się nie wyrywa tylko wycina.
W latach '70 i '80 w Polsce również robiono to tylko ze znieczuleniem miejscowym i "rozwieraczami" na szczęki. Chodziło o to by pacjent nie utopił się w spływającej do gardła krwi.
Bzdury. Środki do znieczuleń miejscowych to są groszowe sprawy. I nawet jeśli nie myślimy o pacjencie, to przecież komfort chce mieć lekarz, a nie szarpać się z pacjentem, który się rzuca i drze gębę z bólu.
A taki rozwieracz to bardzo dobra rzecz i przydałby się też u dentysty podczas dłuższych zabiegów. Na pewno wygodniejsze, niż trzymanie przez godzinę otwartej paszczy siłą mięśni.
@daclaw Żadne bzdury. Z Liveleak-a czy innego tego typu pamiętam filmik bodaj z Białorusi, pokazujący jak nastolatkowi usuwają migdałki bez znieczulenia. Ręce, nogi przywiązane do krzesła, ktoś go tam jeszcze przytrzymuje, żeby się nie rzucał, wrzask, itd. I później wywiad z lekarką, która ze złami w oczach przyznaje, że serce jej pęka za każdym razem ale nie mają znieczuleń, bo nie ma pieniędzy...
Może jeszcze pra pra pradziadków? Mój tata miał wycinane migdałki w 1959. Usypiali go eterem. Nie ma traumatycznych wspomnień, a wręcz przeciwnie, miło wspomina rekonwalescencję, bo mógł jeść dużo lodów (zimno obkurcza naczynia krwionośne i uśmierza ból po zabiegu)
@zolwica
Zależy ile migdałków mu cięli (są trzy), które i w jakim stopniu (bo najczęściej się je jedynie "przycina" by nie blokowały gardła i kanałów usznych ). Usypianie pacjenta to było zawsze większe ryzyko, że się po prostu utopi.
Zabieg nie jest ani długotrwały ani skomplikowany - wystarczyło znieczulenie miejscowe.
PS. A co do lodów - to obecnie również są zalecane (chociaż polecane są raczej sorbety) po cięciu migdała
Organizm uruchamia kolejne kanały oczyszczania usuwając toksyny przez migdałki? Wyrwijmy je
Migdałków się nie wyrywa tylko wycina.
W latach '70 i '80 w Polsce również robiono to tylko ze znieczuleniem miejscowym i "rozwieraczami" na szczęki. Chodziło o to by pacjent nie utopił się w spływającej do gardła krwi.
Bzdury. Środki do znieczuleń miejscowych to są groszowe sprawy. I nawet jeśli nie myślimy o pacjencie, to przecież komfort chce mieć lekarz, a nie szarpać się z pacjentem, który się rzuca i drze gębę z bólu.
A taki rozwieracz to bardzo dobra rzecz i przydałby się też u dentysty podczas dłuższych zabiegów. Na pewno wygodniejsze, niż trzymanie przez godzinę otwartej paszczy siłą mięśni.
@daclaw Żadne bzdury. Z Liveleak-a czy innego tego typu pamiętam filmik bodaj z Białorusi, pokazujący jak nastolatkowi usuwają migdałki bez znieczulenia. Ręce, nogi przywiązane do krzesła, ktoś go tam jeszcze przytrzymuje, żeby się nie rzucał, wrzask, itd. I później wywiad z lekarką, która ze złami w oczach przyznaje, że serce jej pęka za każdym razem ale nie mają znieczuleń, bo nie ma pieniędzy...
Nie wierzę: Związek Radziecki i nawet wódki nie dali pacjentowi, taaa. :P
Wszędzie tak robiono, w Polsce też. Zapytajcie rodziców albo dziadków.
Może jeszcze pra pra pradziadków? Mój tata miał wycinane migdałki w 1959. Usypiali go eterem. Nie ma traumatycznych wspomnień, a wręcz przeciwnie, miło wspomina rekonwalescencję, bo mógł jeść dużo lodów (zimno obkurcza naczynia krwionośne i uśmierza ból po zabiegu)
Dokładnie. Ja tak miałem. Ustawiło to mnie tak, że od 30 lat jeszcze nie byłem u lekarza.
@zolwica
Zależy ile migdałków mu cięli (są trzy), które i w jakim stopniu (bo najczęściej się je jedynie "przycina" by nie blokowały gardła i kanałów usznych ). Usypianie pacjenta to było zawsze większe ryzyko, że się po prostu utopi.
Zabieg nie jest ani długotrwały ani skomplikowany - wystarczyło znieczulenie miejscowe.
PS. A co do lodów - to obecnie również są zalecane (chociaż polecane są raczej sorbety) po cięciu migdała