@Banasik Jadłodzielnie działają w wielu miastach. Sanepid nic do nich nie ma bo to prywatne przedsięwzięcia. Społeczne. Natomiast nie słyszałem o zatruciach. Lodówki są sprawdzane codziennie czy przypadkiem nie ma przeterminowanych produktów
@cysiek63 . Jak można sprawdzić czy produkt nie jest przeterminowany jeśli trafiają tam produkty wytworzone w domu? Masz słoik bigosu i nie wiesz kto, z czego, jak i kiedy to przygotował.
A sanepid ma coś do powiedzenia bo to jest produkcja i wprowadzanie na rynek żywności i jest to uregulowane prawnie. Tak jak pisałem wyżej, wszystko pięknie ładnie do czasu aż ktoś się na tym przejedzie. A pomijając wypadki, w rachubę wchodzi też działanie złośliwe.
@Banasik Przy prywatnych przedsięwzięciach sanepid nie wkracza bo nie ma narzędzi prawnych. To jest dzielenie się jedzeniem a nie sprzedaż.
Dam ci taki przykład. Na obozie harcerskim każde dziecko myje swoja menażkę i sanepidu to nie obchodzi czy jest czysta i wyparzona. Bo to własność dziecka. Ale gdyby talerze były udostępnianie przez organizatorów, to już sanepid sprawdzałby czystość talerzy i ich wyparzanie, jak w gastronomii. Ot, takie przepisy
Tak mi się przypomina moje dawne biuro. Mieliśmy menu śniadaniowe, właściwie bufet szwedzki. Różne pieczywo, mięsa, sery i masa innych rzeczy, klecisz sobie z tego kanapeczkę i płacisz. Później była pora obiadowa, a ze wszystkich pozostałych rzeczy ze śniadania robili kanapki, zawijali w woreczki i siup do lodówki. Na lodówce stała kasetka i to było publicznie dostępne. Kantyna była zamykana po porze obiadowej, a lodówka była na korytarzu, każdy mógł sobie zwinąć kanapkę i wrzucić coś do kasetki. Żadnych kas fiskalnych, żadnych kamer czy obsługi. Ileż razy mi się zdarzyło zasiedzieć w pracy i na głodniaka iść na ten korytarz, żeby sobie kanapkę zwinąć.
Założę się, że w cywilizowanym kraju by można było zrobić coś podobnego, też postawić kasetkę i niech ludzie wrzucają co łaska. Może ktoś nie ma na produkty za wiele, ale kilka złociszy wrzuci, może ktoś po prostu się dorzuci i nic nie weźmie, może ktoś dorzuci produkty. Z zebranej kasy można chociażby fundować produkty, które są najpotrzebniejsze. Problem tylko w tym, że w końcu ktoś zacznie nadużywać system i się to skończy. Wystarczy jeden zgniłek aby zatruć wszystko.
Do pierwszego zatrucia. Albo do momentu gdy dowie się o tym sanepid.
@Banasik Jadłodzielnie działają w wielu miastach. Sanepid nic do nich nie ma bo to prywatne przedsięwzięcia. Społeczne. Natomiast nie słyszałem o zatruciach. Lodówki są sprawdzane codziennie czy przypadkiem nie ma przeterminowanych produktów
@Banasik bardziej do pierwszego razu gdy menele zrozumieja ze w srodku jest cieplej niz na zewnatrz ;)
@cysiek63 . Jak można sprawdzić czy produkt nie jest przeterminowany jeśli trafiają tam produkty wytworzone w domu? Masz słoik bigosu i nie wiesz kto, z czego, jak i kiedy to przygotował.
A sanepid ma coś do powiedzenia bo to jest produkcja i wprowadzanie na rynek żywności i jest to uregulowane prawnie. Tak jak pisałem wyżej, wszystko pięknie ładnie do czasu aż ktoś się na tym przejedzie. A pomijając wypadki, w rachubę wchodzi też działanie złośliwe.
@Banasik Po prostu nie stoi dłużej niż dzień, Ale wierz mi, wszystko znika natychmiast. Częściej są puste półki niż pełne.
@Banasik Przy prywatnych przedsięwzięciach sanepid nie wkracza bo nie ma narzędzi prawnych. To jest dzielenie się jedzeniem a nie sprzedaż.
Dam ci taki przykład. Na obozie harcerskim każde dziecko myje swoja menażkę i sanepidu to nie obchodzi czy jest czysta i wyparzona. Bo to własność dziecka. Ale gdyby talerze były udostępnianie przez organizatorów, to już sanepid sprawdzałby czystość talerzy i ich wyparzanie, jak w gastronomii. Ot, takie przepisy
Tak mi się przypomina moje dawne biuro. Mieliśmy menu śniadaniowe, właściwie bufet szwedzki. Różne pieczywo, mięsa, sery i masa innych rzeczy, klecisz sobie z tego kanapeczkę i płacisz. Później była pora obiadowa, a ze wszystkich pozostałych rzeczy ze śniadania robili kanapki, zawijali w woreczki i siup do lodówki. Na lodówce stała kasetka i to było publicznie dostępne. Kantyna była zamykana po porze obiadowej, a lodówka była na korytarzu, każdy mógł sobie zwinąć kanapkę i wrzucić coś do kasetki. Żadnych kas fiskalnych, żadnych kamer czy obsługi. Ileż razy mi się zdarzyło zasiedzieć w pracy i na głodniaka iść na ten korytarz, żeby sobie kanapkę zwinąć.
Założę się, że w cywilizowanym kraju by można było zrobić coś podobnego, też postawić kasetkę i niech ludzie wrzucają co łaska. Może ktoś nie ma na produkty za wiele, ale kilka złociszy wrzuci, może ktoś po prostu się dorzuci i nic nie weźmie, może ktoś dorzuci produkty. Z zebranej kasy można chociażby fundować produkty, które są najpotrzebniejsze. Problem tylko w tym, że w końcu ktoś zacznie nadużywać system i się to skończy. Wystarczy jeden zgniłek aby zatruć wszystko.