To właśnie jest esencja nonsenu jakim jest nasz sytem edukacji. Ja kiedyś miałem nauczyciela, który nie zabraniał ściąg. W ogóle niczego nie zabraniał z wyjątkiem komunikowania się z sąsiadem. Można było na klasówkę przyniść wielką encyklopegię powszechną. Bo chodziło o to by uczeń był w stanie znaleźć potrzebną informację. I było to hen przed internetem.
To właśnie jest esencja nonsenu jakim jest nasz sytem edukacji. Ja kiedyś miałem nauczyciela, który nie zabraniał ściąg. W ogóle niczego nie zabraniał z wyjątkiem komunikowania się z sąsiadem. Można było na klasówkę przyniść wielką encyklopegię powszechną. Bo chodziło o to by uczeń był w stanie znaleźć potrzebną informację. I było to hen przed internetem.