Każdy rodzic małego dziecka wie, że jego pociecha idealnie odzwierciedli wszystkie wstydliwe cechy jego samego. Czasem jest gorzej, ponieważ dziecko widzi także to czego sami sobie nie uświadamiamy zachowując się w określony sposób, układając swoje relacje społeczne czy nawet sposób wyrażania własnej niepewności, lęku itd. I to nie jest usprawiedliwienie dla młodych, to jest nauka dla obojga, że trzeba być czujnym i poprawić to, co jest wadliwe. Dorosły - może to zrobić, dziecko - naśladuje dorosłego dopóki jest dzieckiem i dopiero później może próbować ,,się prostować" na własny rachunek.
I dlatego waśnie potrzebny jest ojciec. Nauczy najważniejszych życiowych rzeczy, w tym jak żyć z marudzeniem matki/żony. Rekordziści dają radę 70 lat, choć obiecują wrócić jako zabójczy wirus, bo już tak im to dało w kość.
Matka nie uczy czy dziecko się nie chce uczyć? Czy może to demot o patorodzinach? Bo mnie np rodzice wiele nauczyli (oboje)
Każdy rodzic małego dziecka wie, że jego pociecha idealnie odzwierciedli wszystkie wstydliwe cechy jego samego. Czasem jest gorzej, ponieważ dziecko widzi także to czego sami sobie nie uświadamiamy zachowując się w określony sposób, układając swoje relacje społeczne czy nawet sposób wyrażania własnej niepewności, lęku itd. I to nie jest usprawiedliwienie dla młodych, to jest nauka dla obojga, że trzeba być czujnym i poprawić to, co jest wadliwe. Dorosły - może to zrobić, dziecko - naśladuje dorosłego dopóki jest dzieckiem i dopiero później może próbować ,,się prostować" na własny rachunek.
I dlatego waśnie potrzebny jest ojciec. Nauczy najważniejszych życiowych rzeczy, w tym jak żyć z marudzeniem matki/żony. Rekordziści dają radę 70 lat, choć obiecują wrócić jako zabójczy wirus, bo już tak im to dało w kość.
A samemu nie można się czegoś nauczyć?