Ale koleś musi mieć smutne życie. Spróbował jakiegoś dania tylko dlatego że dostał go za darmo. Pół życia musiał czekać. A potem tylko pomidorowa na zmianę z gulaszem z mięsem za 9,99 z biedry.
Buraki są wśród nas, i co z tym zrobisz? Nic. Nie pokonasz warcholstwa, bo ich jest więcej, zakryją Cię czapkami. Jeśli chodzi i tego typu sprawy to najczęściej obserwuje je podczas wakacji w trakcie tzw."szwedzkiego stołu". To co tam się odpjerdala to jest po prostu żenujące. Wieś tańczy i śpiewa.
Nie robi się takich imprez bez limitu. Najlepsze rozwiązanie to otworzyć rachunek i ograniczyć się do jednego dania lub jakiś limit na danie. Jak już wszyscy zamówili to reszta rachunku do dyspozycji dla wszystkich. Tak samo robiliśmy przy większych imprezach. Na start każdy dostawał żetony i miał limit. Później już większość się ulotniła i po danej godzinie bez żetonów można wykończyć rachunek. Podobnie można ograniczyć menu, wybrać te ciut mniej wykwintne dania czy trunki. Osobiście wolę rozwiązanie z tym limitem kwotowym. Zdarzało mi się wpaść na imprezę firmową na krótko i nie mogłem za dużo pić, więc zamiast rozłożyć budżet na kilka godzin sączenia, to swoje zużyłem na dwa dziwaczne (i bardzo dobre) drinki. I tak wydałem mniej niż inni, ale moje zamówienie jednostkowo było najdroższe tego dnia.
Szef musi się nauczyć, że bydło jest wszędzie i trzeba trochę nad nim panować.
Osobiście jestem absolutnym przeciwnikiem wyjść firmowych "na jedzenie/picie" bo wychodzą tego typu głupie sytuacje. A znam masę osób którzy zachowują się praktycznie podobnie "budżet jest więc zamówię jedno najdroższe danie i spadam za pół godziny".
Uwielbiam natomiast wszelkie wyjścia integracyjne wykorzystujące dokładnie taki sam budżet (park laserowy, paintball, escape room, gry terenowe, VR itp. Tam zdecydowanie nie pojawiają się takie zwierzęce instynkty, bo nie mają jak
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
17 maja 2021 o 9:24
mam takich samych w pracy(duze korpo), co prawda karta dan ograniczona (bo i buudzet tez) ale zawsze wezma najdrozsze mozliwe + nawet jak budzet sie skonczy i jest o tym informacja to potrafia dalej cos zamowic mimo ze pozniej nasz szef pokrywa to zwlasnej kieszeni. nie wiem skad tacy ludzie sie biora ale to przeciez normlanie wstyd.
Tak, skorzystał z okazji by zaprezentować swój brak kultury ;)
Ale koleś musi mieć smutne życie. Spróbował jakiegoś dania tylko dlatego że dostał go za darmo. Pół życia musiał czekać. A potem tylko pomidorowa na zmianę z gulaszem z mięsem za 9,99 z biedry.
No i przez jednego palanta skończyły się przyjęcia w restauracji...
Ale prymityw.
Mam nadzieję, że został zwolniony przy najbliższej okazji?
Hehehe, jak z niektórymi randkami.
Buraki są wśród nas, i co z tym zrobisz? Nic. Nie pokonasz warcholstwa, bo ich jest więcej, zakryją Cię czapkami. Jeśli chodzi i tego typu sprawy to najczęściej obserwuje je podczas wakacji w trakcie tzw."szwedzkiego stołu". To co tam się odpjerdala to jest po prostu żenujące. Wieś tańczy i śpiewa.
Nie robi się takich imprez bez limitu. Najlepsze rozwiązanie to otworzyć rachunek i ograniczyć się do jednego dania lub jakiś limit na danie. Jak już wszyscy zamówili to reszta rachunku do dyspozycji dla wszystkich. Tak samo robiliśmy przy większych imprezach. Na start każdy dostawał żetony i miał limit. Później już większość się ulotniła i po danej godzinie bez żetonów można wykończyć rachunek. Podobnie można ograniczyć menu, wybrać te ciut mniej wykwintne dania czy trunki. Osobiście wolę rozwiązanie z tym limitem kwotowym. Zdarzało mi się wpaść na imprezę firmową na krótko i nie mogłem za dużo pić, więc zamiast rozłożyć budżet na kilka godzin sączenia, to swoje zużyłem na dwa dziwaczne (i bardzo dobre) drinki. I tak wydałem mniej niż inni, ale moje zamówienie jednostkowo było najdroższe tego dnia.
Szef musi się nauczyć, że bydło jest wszędzie i trzeba trochę nad nim panować.
Osobiście jestem absolutnym przeciwnikiem wyjść firmowych "na jedzenie/picie" bo wychodzą tego typu głupie sytuacje. A znam masę osób którzy zachowują się praktycznie podobnie "budżet jest więc zamówię jedno najdroższe danie i spadam za pół godziny".
Uwielbiam natomiast wszelkie wyjścia integracyjne wykorzystujące dokładnie taki sam budżet (park laserowy, paintball, escape room, gry terenowe, VR itp. Tam zdecydowanie nie pojawiają się takie zwierzęce instynkty, bo nie mają jak
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 maja 2021 o 9:24
mam takich samych w pracy(duze korpo), co prawda karta dan ograniczona (bo i buudzet tez) ale zawsze wezma najdrozsze mozliwe + nawet jak budzet sie skonczy i jest o tym informacja to potrafia dalej cos zamowic mimo ze pozniej nasz szef pokrywa to zwlasnej kieszeni. nie wiem skad tacy ludzie sie biora ale to przeciez normlanie wstyd.