Ogromnym problemem jest traktowanie kraju jako jednostki. To nie ma prawa działać. Pensja minimalna, progi podatkowe, wszelkie socjalem, ulgi, wszystko jest jednolite. Jaki to ma sens w kraju, gdzie w jednym miejscu kawalerka kosztuje 2k miesięcznie, a w innym i za 500 wyżyjesz? Czy to nie oczywiste, że każdy region i nawet miasta rządzą się swoimi prawami? Sam fakt 500+ jeszcze można przeboleć, w takim Krakowie, Wawie czy Wrocławiu nie masz szans się za to utrzymać. Co jednak z biednymi regionami i miescinami? Tam się okaże, że przy czwórce dzieci już da się nawet z tego żyć. Zarówno pomoc socjalna jak i podatki powinny być dostosowane do miejsca życia. W USA jest w sumie fajny mechanizm stosowany w wielu (jeśli nie większości) rejonów. Koszt życia to koszt uzyskania przychodu. Szacuje się przeciętny koszt życia w danym miejscu i odlicza się podatki. Zamiast kwoty wolnej w skali kraju masz w skali miast i stanów. Tak samo płacą minimalna, 7,5 w USA, 11 w IL, 13 w hrabstwie Cook, 14 w Chicago. To ma sens, bo koszta życia są inne. Gdyby tak było, to byśmy mieli o czym gadać. Albo w tanich regionach by to było 200+ i nikt by nie miał powodu do płodzenia dzieci dla socjalu, albo by było 1200+ w dużych miastach i kraj by zbankrutował. Ale nie, przecież głos to głos. Lepiej przekupić tańszy elektorat. Podwyższenie minimalnej ma nieduże znaczenie w bogatych rejonach, a te biedne paraliżuje. Bez oddania budżetu i decyzyjności w ręce samorządów nie ma mowy o jakiejś sensownej poprawie.
Trade offer, które ja tu widzę: he receives Polska, I receive wyższe podatki.
co za brednie ! przeciez pomoc socjalna na dzieci jest w cywilizowanych krajach standardem , popatrzcie na zachód i pn Europy !
Oni nie dostali tych srebrników. Rząd je po prostu im oddał, oni nie mają własnych pieniędzy.
Głównie dał nie swoje. Zabrał zdolnym piątkowiczom i oddaje miernotom, co byli przepychani z klasy do klasy.
Razem z mężem pracuje żeby nie było... Ale nie 500 a 18 tysięcy rocznie dostaje od Państwa
Ogromnym problemem jest traktowanie kraju jako jednostki. To nie ma prawa działać. Pensja minimalna, progi podatkowe, wszelkie socjalem, ulgi, wszystko jest jednolite. Jaki to ma sens w kraju, gdzie w jednym miejscu kawalerka kosztuje 2k miesięcznie, a w innym i za 500 wyżyjesz? Czy to nie oczywiste, że każdy region i nawet miasta rządzą się swoimi prawami? Sam fakt 500+ jeszcze można przeboleć, w takim Krakowie, Wawie czy Wrocławiu nie masz szans się za to utrzymać. Co jednak z biednymi regionami i miescinami? Tam się okaże, że przy czwórce dzieci już da się nawet z tego żyć. Zarówno pomoc socjalna jak i podatki powinny być dostosowane do miejsca życia. W USA jest w sumie fajny mechanizm stosowany w wielu (jeśli nie większości) rejonów. Koszt życia to koszt uzyskania przychodu. Szacuje się przeciętny koszt życia w danym miejscu i odlicza się podatki. Zamiast kwoty wolnej w skali kraju masz w skali miast i stanów. Tak samo płacą minimalna, 7,5 w USA, 11 w IL, 13 w hrabstwie Cook, 14 w Chicago. To ma sens, bo koszta życia są inne. Gdyby tak było, to byśmy mieli o czym gadać. Albo w tanich regionach by to było 200+ i nikt by nie miał powodu do płodzenia dzieci dla socjalu, albo by było 1200+ w dużych miastach i kraj by zbankrutował. Ale nie, przecież głos to głos. Lepiej przekupić tańszy elektorat. Podwyższenie minimalnej ma nieduże znaczenie w bogatych rejonach, a te biedne paraliżuje. Bez oddania budżetu i decyzyjności w ręce samorządów nie ma mowy o jakiejś sensownej poprawie.