Mały Albert nie robił wrażenia dziecka, z którego wyrośnie geniusz. Nie dość, że posiadał nadwagę i olbrzymią głowę, to jeszcze był to chłopiec wyjątkowo małomówny. Kiedy już musiał coś powiedzieć, to długo myślał i zanim ostatecznie otworzył usta, powtarzał sobie pod nosem całe zdanie. Podobno robił tak aż do dziewiątego roku życia. Rodzice bali się, że ich pociecha jest opóźniona w rozwoju i zapewne skończy jako mało rozgarnięty biedak, co to cały życie tyra we młynie…
Na szczęście w pewnym momencie Einstein stał się bardziej rozmowny. Pewna znana anegdota, którą przytoczył niemiecki historyk Otto Neugebauer mówi o tym, że podczas jednego z obiadów mały Albert miał zdegustowany rzec do swych rodziców -„Die Suppe ist zu heiss” (Zupa jest za gorąca). Kiedy ci okazali swoje zdziwienie nagłą wylewnością syna i zapytali, czemu wcześniej nie mówił, ten miał odrzec -„Bisher war Alles in Ordnung" (Dotąd wszystko było w porządku). Nie należy jednak traktować tej anegdoty jako historyczny fakt – jest ona bowiem przypisywana wielu geniuszom
Mama Alberta bardzo chciała, aby jej pociecha znalazła jakieś powołanie. Jako że sama była bardzo muzykalna (wymiatała m.in. na pianinie), wpadła na pomysł, aby zapisać syna na lekcje gry na skrzypcach. Chłopiec wyjątkowo nie lubił tych zajęć, a instrument, który kazano mu obsługiwać, najchętniej wetknąłby swojej nauczycielce w rzyć.
Inspiracja i powołanie przyszło jednak szybciej, niż można by się było tego spodziewać. Pewnego dnia ojciec Alberta pokazał mu kompas. Malec nie mógł zrozumieć jakim cudem wskazówka zawsze pokazuje ten sam kierunek. Zagwozdka ta dręczyła go przez wiele lat i stała się jednym z powodów, dla których Einstein zdecydował się na karierę naukową.A skrzypce? Znienawidzony przedmiot jednak nie wylądował w tyłku nauczycielki. Kiedy Einstein miał 13 lat, usłyszał muzykę Mozarta. Ta zrobiła na nim tak potężne wrażenie, że znów sięgnął po ten instrument i hobbistycznie grał na nim aż do ostatnich lat swego życia
Studiując na Politechnice w Zurychu*, Einstein odnalazł kolejną swoją pasję – żeglarstwo. Miał w zwyczaju wynajmować żaglówkę, wypływać na środek jeziora i spędzać tam całe godziny na błogim relaksie i notowaniu swych przemyśleń w kajucie kajecie.
To kolejne hobby, które towarzyszyło fizykowi aż do śmierci, mimo że Einstein… nigdy nie nauczył się pływać! Zresztą żeglarzem też był lichym – podczas wakacji na Long Island przyjaciele naukowca często musieli pomagać mu postawić jego wywróconą łódź, ochrzczoną mianem „Tinef” (co widisz znaczy „Nędzna”), żaglem do góry
Taka mała ciekawostka: Einstein musiał dwukrotnie starać się o możliwość nauki w tej szwajcarskiej uczelni. Za pierwszym razem świetnie poszły mu egzaminy z przedmiotów ścisłych, ale wyłożył się na takich „pierdołach” jak historia czy geografia. Dopiero rok później, gdy ponowił swe próby, udało mu się dostać do wymarzonej przez siebie uczelni
Czy słyszeliście, aby ktoś darzył szczególną niechęcią rzecz tak neutralną jak skarpetki? No, to już usłyszeliście. Albert Einstein stracił cierpliwość do tej garderoby już w młodości. Z jakiegoś powodu wszystkie jego skarpetki zawsze szybko łapały dziury, co doprowadzało uczonego do szewskiej pasji. Pewnego dnia postanowił raz na zawsze problemu się pozbyć i po prostu na zawsze zrezygnował z ich noszenia
No, może to nie do końca prawda, ale trzeba powiedzieć, że Einstein miał swój epizod z branżą spożywczą. W latach 20. ubiegłego wieku lodówki nie były już niczym nowym, jednak miały dość poważną wadę – niekiedy zabijały ludzi. W tamtych czasach cieczą, którą używano do chłodzenia był amoniak – substancja silnie toksyczna, która czasem niestety wyciekała z lodówek… Einstein wraz z jednym ze swych uczniów zbudował znacznie bezpieczniejsze urządzenie.
Było ono szczelne i wykorzystywało do rozprowadzania trującej cieczy specjalne, elektromechaniczne pompy. Mimo że Einsteinowa lodówka była znacznie bezpieczniejsza niż dostępne na rynku modele, to miała jedną, znaczącą wadę – była pieruńsko głośna. Naukowiec nawet nie podjął się ulepszenia swego wynalazku, bo właśnie na rynek weszły pierwsze chłodziarki freonowe
Równie charakterystycznym co nieuczesany fryz elementem wizerunku fizyka był kłąb dymu, który zjawiał się wszędzie tam, gdzie zagościł Einstein. Uczony palił jak lokomotywa. Jako wielki miłośnik fajek zwykł mawiać: „Uważam, że palenie fajki sprawia, że człowiek staje się spokojniejszy i bardziej obiektywny w ocenach wszelkich ludzkich spraw.” Trzeba jednak podkreślić, że naukowiec nigdy nie sięgnął ani po cygaro, ani po papierosy
Napiszę coś bardzo niepopularnego. Mam dosyć mitu Einsteina. Dosyć traktowania jego nazwiska jako synonimu wyrazu geniusz. Jest tylu geniuszy, którym warto byłoby poświecić chwilę, bo są gorsi tylko tym, że nie mają takiego PR-u. Zwłaszcza że Einstein się mylił w jednej bardzo ważnej sprawie a o jego oponencie, który miał rację, pamięta mało kto. Zasługi swoje ma, bez wątpienia był tytanem intelektu, jednak nie był nieomylny, co w samo w sobie nie jest niczym złym, ale już upieranie się przy swoim błędzie jest cechą już mało szlachetną i raczej nie przystojącą geniuszowi.
@vetulae - W pełni podzielam Twoją opinię. Ze swojej strony dodam, że Einstein mylił się w wielu ważnych sprawach. Mylił się twierdząc, że Wszechświat jest deterministyczny i stały (jego słynne "Bóg nie gra w kości"), mylił się w sprawie stałej kosmologicznej (nie domyślił się, że Wszechświat się rozszerza pomimo, że wynikało to z jego własnego równania pola OTW), mylił się w sprawie mechaniki kwantowej, której był przeciwnikiem ("Nie wierzę, że Księżyca nie ma dopóki nikt na niego nie patrzy"). Pomniejszych jego błędów było jeszcze więcej. Do tego był nałogowym dziwkarzem, a w młodości porzucił własne dziecko oddając je do sierocińca. Geniuszem owszem był, ale byli w historii więksi geniusze (chociażby Newton, Planck, Maxwell), natomiast na pewno nie był dobrym człowiekiem.
@Quant Tak, a Bohra nikt nie pamięta a to on miał rację i o tą kluczową kwestię mi chodziło. Moim zdaniem prawdziwą wielkość poznaje się po tym, że potrafisz dostrzec swój błąd i się do niego przyznać.
@Quant jeszcze napiszę coś mało popularnego, za co spotyka ludzi natychmiastowy lincz. XD Moim zdaniem, on ten PR zawdzięcza żydowskiemu pochodzeniu.
@Quant Coś ostatnio popularne zrobiły się poglądy majace na celu wynajdowanie sobie mniej znanych naukowców i dyskredytowanie tych bardziej znanych. Wychodzi się trochę bardziej oryginalnie. Einstein jest tutaj łakomym kąskiem, bo nie dość, że w jego życiu było trochę kontrowersji, to przez wielu jego postać uważana jest za synonim geniusza. Szkoda, że nie dodałeś, iż według Ciebie genialniejszy jest niedoceniany za swojego życia Tesla. Każdy, kto choć liznął ogólną i szczeólną teorię względności powinien wiedzieć, że nie da się porównać jej geniuszu do odkryć Newtona. Bardzo ładnie ujęła to pewna osoba mówiąc, że jest to jak stwierdzenie, że czarodziejski flet Mozarta jest bardziej genialny, niż Mona Lisa. Każdy, kto choć odrobine zna się na szeroko rozumianej sztuce popuka się w czoło słysząc takie porównanie. Oczywiście Einstein mylił się w wielu kwestiach, ale jak można się nie mylić, gdy opracowuje się teorie na pograniczu filozofii i fizyki. Jego teorie były tak rewolucyjne, że otrzymał nagrodę Nobla za pracę, której nie umieściłbym w jego Top 3. Moim skromnym zdaniem OTW jest najpiękniejszą teorią stworzoną przez ludzki umysł i myślę, że jesli przejdziesz się na wydział fizyki na lepszej uczelni usłyszysz to samo od ludzi, którzy tam pracują. Jesli jednak dysponujesz jakimś geniuszometrem, to poleciłbym sprawdzić jego skuteczność, bo Einstein zdecydowanie wpisuje się do panteonu największych umysłów chodzących po ziemi, mimo popełnianych przez siebie błędów. A fakt, iż naukowcy z całego świata po dziś dzień staraja się udowodnić doświadczalnie prawidłowość jego teorii tylko to potwierdza.
a moze byl sprytniejszy od innych. wkoncu pracowal w urzedzie patrntowym gdzie mial dostep do wszystkiego
@gawronn - nic mi nie wiadomo o modzie, o której piszesz. Nie interesują mnie mody i nie ulegam im skoro ich nie znam. Co do Twoich sugestii, to Tesli bym nie wymienił z dwóch powodów: po pierwsze Tesla nie zajmował się fizyką teoretyczna jak Einstein, w związku z czym ich porównywanie jest bez sensu. A po drugie, Tesla niezależnie od jego wielkiego talentu w pewnych dziedzinach, opowiadał również wierutne bzdury i często mylił fizykę z fantazją. Co do OTW to w żadnym miejscu nie kwestionowałem genialności ani piękna tej teorii. Owszem jest piękna, jakkolwiek ciekawi mnie czy to naprawdę rozumiesz, czy tylko powtarzasz opinię fizyków. Np. profesor Meissner w swoich wykładach często mówi, że OTW jest teorią "ekstatycznie piękną". Jeżeli jednak podążać tym tropem i za miarę geniuszu uznać rewolucyjność teorii i formułowanie ich w sposób czysto umysłowy (bez podstaw eksperymentalnych), to Einstein przegrywa chociażby z w ogóle nieznanym szerszej publice Wittenem oraz innymi fizykami zajmującymi się M-teorią i fizyką superstrun. Te teorie są jeszcze trudniejsze matematycznie niż OTW, a stworzono je również bez bazy doświadczalnej. Co więcej, wielu fizyków również mówi o ich pięknie. Fakt, że superstruny wymyślono znacznie później niż OTW, a więc ich twórcy mogli korzystać z większego dorobku teoretycznego, ale tak się składa, że Einstein był w stanie sformułować OTW dopiero gdy przeczytał prace Ricciego - bez tensora krzywizny Ricciego nie byłoby równania pola OTW, o czym jako osoba rozumiejąca OTW z pewnością wiesz. A na koniec Newton. Powiadasz, że geniusz obu teorii względności jest nieporównywalny z dorobkiem Newtona. I w ten sposób sprytnie zeskoczyłeś z geniuszy rozważanych jako ludzie, na geniusz ich prac, tymczasem to nie jest to samo. Nie pisałem, że dorobek Newtona jest lepszy od dorobku Einsteina. Pisałem, że Newton był większym geniuszem niż Einstein. Dostrzegasz równicę? A uważam, że był większym geniuszem ponieważ Einstein w swojej pracy mógł korzystać z ogromnego dorobku fizyki początku XX wieku, podczas gdy Newton tworzył fizykę praktycznie od zera. Einstein nie musiał tworzyć podstaw niezbędnych do sformułowania swoich teorii. Cała używana przez niego matematyka została stworzona wcześniej przez innych. Newton nie miał na kim się opierać, musiał praktycznie wszystko powymyślać sam (z pewnymi niewielkimi wyjątkami jak np. prace Leibnitza). Jest ciekawym eksperymentem myślowym zastanowienie się do czego doszedłby Einstein gdyby żył w czasach Newtona. Nie wiem czy kiedykolwiek się nad tym zastanawiałeś, bo ja owszem i to nie raz. I moim skromnym zdaniem, gdyby Einstein żył w XVII wieku jak Newton, to nie doszedłby do niczego, bo nie miałby całej ogromnej bazy dorobku fizyki kilku wieków. To były zupełnie różne, chociaż oba genialne umysły. Jednak geniusz Newtona był o tyle większy, że stworzył on podstawy fizyki stosowanej do dzisiaj, praktycznie od zera. Jego dorobem miał również nieporównywalnie większe znacznie dla rozwoju ludzkiej cywilizacji. Tak wiem, w niektórych obszarach fizyka newtonowska jest niewystarczająca, ale współczesnej cywilizacji nie zbudowano na analizie orbity Merkurego, ani na falach grawitacyjnych. Nie zrozum mnie źle, w najmniejszym stopniu nie zamierzam podważać genialności OTW. Twierdzę tylko, że Newton miał trudniej, nawet jeżeli tworzył fizykę znacznie mniej zaawansowaną matematycznie. Zresztą Einstein nie stworzył matematyki, którą się posługiwał, a Newton w znacznej mierze tak.
@vetulae - eksponujesz spór Einsteina z Bohrem, był on jednak jedynie egzemplifikacją sporu znacznie szerszego, w którym w ten czy inny sposób uczestniczyło mnóstwo innych fizyków. Einstein spierał się nie tylko z Bohrem, ale i Heisenbergiem, Schrodingerem, Planckiem, a nawet Comptonem i Diracem. Natomiast w przeciwieństwie do pozostałych ojców mechaniki kwantowej, jedynie Bohr prowadził ten spór bezpośrednio poprzez publiczne dyskusje, które zresztą praktycznie każdorazowo wygrywał. Co ciekawe, Einstein w końcu skapitulował. Zapędzony przez Bohra i innych w kozi róg, zmuszony był przyznać, że mechanika kwantowa jednak jest kompletna. Masz natomiast rację, że nie umiał przyznać się do błędu. Nawet ogłaszając w 1936 roku, że mechanika kwantowa jest "systemem logicznie do przyjęcia", to zaznaczył, że nadal będzie szukał systemu bardziej kompletnego, bo mechanika kwantowa jest przeciwna jego "instynktowi". Znaczyło to tyle, co "obiektywnie macie rację, ale mi się nie podoba, więc wam racji w pełni nie przyznam" (to nie jest cytat z Einsteina, a jedynie moja interpretacja jego stanowiska).
Co do PR-u, to niezwykle wpływowe w świecie nauki środowiska żydowskie z pewnością miały udział w wyniesieniu Einsteina na piedestał (chcieli mu nawet dać urząd prezydenta Izraela :). Jednak nie zmienia to faktu, że był to naprawdę wielki umysł, a jego obie teorie względności są naprawdę genialne. Pytanie tylko czy sama genialność wystarczy aby uzyskać popularność tak bardzo wyprzedzającą autorów innych genialnych prac. I tu właśnie się z Tobą zgadzam - nie wystarczy.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 czerwca 2021 o 17:12
@gawronn Oni po prawie 100 latach nie potrafią sobie uzmysłowić jak śliczna i spójna jest OTW. Jaki geniusz stoi za rozszyfrowaniem prawideł STW. Nie wiedzą jakimi drogami Albert doszedł do tych teorii i że narodziło się to na drodze analizy i dedukcji. W wyobraźni.
Ale umieją dyskredytować Alberta, ci nieudacznicy życiowi z katastrofalnie urządzonej polaczkolandii mają czelność podważać geniusz Alberta.
@Quant Newton nie był aż takim geniuszem.
@Quant
Teoria einsteina została potwierdzona a teoria strun jest teorią domysłu.
@NWOhell - Teorie Einsteina początkowo miały taki sam charakter. Zanim je potwierdzono doświadczalnie, były konstruktem wyłącznie myślowym. Szczególna teoria względności została opublikowana w 1905 roku, a doświadczalnie potwierdzano ją od lat 30-tych do 70-tych XX wieku. Ogólna teoria względności została opublikowana w 1915 roku, a doświadczalnie potwierdzana była od 1959 do 2016 roku. Jak widać, to potwierdzanie trwało dziesięciolecia. Tymczasem pierwszą teorię strun opublikowano w 1970 roku, w kolejnych latach powstało szereg kolejnych teorii i ich rozwinięć. Jeszcze w latach 90-tych XX wieku istniało 5 alternatywnych teorii strun i dopiero w 1995 Witten przewidział, że wszystkie je da się połączyć w jedną M-teorię. Sama M-teoria jeszcze nie powstała, jakkolwiek pracuje nad nią mnóstwo fizyków. Z powyższych względów Twój argument jest nieporozumieniem, bo nie można zarzucać braku doświadczalnego potwierdzenia teorii, która dopiero powstaje. Poza tym jest pewną regułą, że czas jaki musi upłynąć od sformułowania teorii do jej doświadczalnego potwierdzenia, jest coraz dłuższy. Wynika to z coraz bardziej zaawansowanego charakteru nowych teorii i coraz bardziej wyrafinowanego sprzętu potrzebnego do ich potwierdzenia. OTW jest teorią już tak zaawansowaną, że jej ostateczne potwierdzenie było możliwe dopiero kilka lat temu (odkrycie fal grawitacyjnych w 2016 roku). Poszukiwana obecnie M-teoria jest znacznie bardziej zaawansowaną teorią niż OTW, dlatego jak już powstanie w finalnej wersji, to jej potwierdzenie doświadczalne będzie jeszcze trudniejsze i zapewne potrwa jeszcze dłużej. Zakładając, że jutro zostanie opublikowana kompletna i spójna M-teoria, to na dowody prawdopodobnie poczekamy do końca wieku. Większość fizyków nie ma jednak wątpliwości, że teorie strun i superstrun opisują coś realnego, nie ma tylko pewności co dokładnie. Wiele wskazuje na to, że będzie to kwantowa grawitacja, a jeżeli to się potwierdzi, to doniosłość takiego odkrycia całkowicie przyćmi dokonania Einsteina. Na odpowiedzi jednak trzeba będzie długo czekać.
"Problem" skarpetek wygląda mi na sensoryczny. Zespół Aspergera, spektrum autyzmu, te rejony.
Nauka gry na skrzypcach nie była niczym szczególnym. Taki ówczesny elementarz niemalże. W czasach, gdy nagrywanie dźwięku i radio dopiero raczkowały i oferowały nędzną jakość, samodzielna gra na instrumentach dawała po prostu dostęp do muzyki w domu.
Taki już jestem, ale lubię własne życie.
A nie... Przecież ja już nie żyje.
Kumacie w ogóle coś z moich teorii Polacy?