Gorzej jak taka babcia to zorganizowana grupa. Podjeżdżają w kilka babć podwiezione przez jakiegoś gościa, biorą te niby swoje kwiaty i się rozchodzą w okolicy.
Moja sąsiadka, emerytka mieszka w bloku. Dorabia sobie sprzedając owoce, warzywa i kwiaty na ulicy. Oczywiście wmawia wszystkim, że to z jej działki. Jedyną :jej "działką" to dwie doniczki z kwiatami na parapecie. Pracuje dla faceta który ma warzywniak i rano rozstawia ok 10 takich emerytów w różnych miejscach. Jeśli "babcia" w maju sprzedaje rzodkiewki, fasolkę szparagową lub truskawki, to tylko ciężki naiwniak uwierzy, że to z jej działki.
Jak duże uprawy musiałaby mieć ta babcia ze zdjęcia, aby mogła tyle codziennie sprzedać? Handluje co najmniej 8 godzin dziennie, pewnie też spać musi i dojechać do swojego miejsca zamieszkania. Kiedy zatem ma czas na pracę na swoich "grządkach"?
Babcia babci nierówna. Są takie króre rzeczywiście potrzebują pomocy, są, jak tu już napisano, rozstawiane przez jakiegoś gościa.
Niedaleko mnie jest taka co sprzedaje kwiatki, ale cena za bukiecik jest z sufitu (15 zł za polne kwiatki?).
Staram się pomagać, ale nie chcę być robiony w konia.
Nie jestem przeciw "babciom", ale rozważnie starajmy się dobierać komu pomagamy.
Wydawało mi się że każdy powinien być równy wobec prawa, albo umożliwiamy wszystkim sprzedaż bez podatków albo nikomu, czemu "babcia" miałaby być uprzywilejowana?
babcie i dziadki często mają duże emeryturki a zdarza się, że sobie tak dorabiają i to nawet nie tylko sprzedając ale i żebrając.
"Większość z nich to osoby nieźle sytuowane, mają mieszkania, opłacany czynsz, stały dochód w postaci renty czy emerytury. Tylko nieliczni mają zaburzenia psychiczne i korzystają z pomocy społecznej " https://m.trojmiasto.pl/wiadomosci/Nie-daj-sie-naciagnac-zebrzacym-n48613.html
@antyfrajer Spotkałam takiego jednego przed apteką. Pokazywał recepty, mówił, że nie ma za co ich wykupić. Zaproponowałam, że pomogę mu, pójdziemy razem i zapłacę za leki. Myślałam, że mnie pobije! On chciał pieniędzy a nie leków. Recepty to była taka jego "nawijka" dla naiwnych. Od tego czasu nie pomagam żadnym żebrakom, babciom sprzedającym kwiatki, czy nieładne skarpety robione maszynowo, ale podobno na drutach.
Za sprzedaż konwalii nic jej nie grozi, kwiaciarki mogą działać bez zezwolenia, przynajmniej w Wawie.
Ale większość tych babć to bezumowne pracowniczki jakiegoś cwaniaka.
Gorzej jak taka babcia to zorganizowana grupa. Podjeżdżają w kilka babć podwiezione przez jakiegoś gościa, biorą te niby swoje kwiaty i się rozchodzą w okolicy.
Moja sąsiadka, emerytka mieszka w bloku. Dorabia sobie sprzedając owoce, warzywa i kwiaty na ulicy. Oczywiście wmawia wszystkim, że to z jej działki. Jedyną :jej "działką" to dwie doniczki z kwiatami na parapecie. Pracuje dla faceta który ma warzywniak i rano rozstawia ok 10 takich emerytów w różnych miejscach. Jeśli "babcia" w maju sprzedaje rzodkiewki, fasolkę szparagową lub truskawki, to tylko ciężki naiwniak uwierzy, że to z jej działki.
@gemini1234 I przez takich "sprytnych" ludzie potem nie chcą pomagać tym, którzy naprawdę potrzebują.
To niłamanie prawa. Prawo to my .jeśli prawo jest przeciw nam trzeba go zmienić
@kemot413 Tak właśnie rozpoczęła się bolszewicka rewolucja. Ludzie zaczęli ,,zmieniać" prawo, które w ich mniemaniu było przeciwko nim.
Jak duże uprawy musiałaby mieć ta babcia ze zdjęcia, aby mogła tyle codziennie sprzedać? Handluje co najmniej 8 godzin dziennie, pewnie też spać musi i dojechać do swojego miejsca zamieszkania. Kiedy zatem ma czas na pracę na swoich "grządkach"?
Babcia babci nierówna. Są takie króre rzeczywiście potrzebują pomocy, są, jak tu już napisano, rozstawiane przez jakiegoś gościa.
Niedaleko mnie jest taka co sprzedaje kwiatki, ale cena za bukiecik jest z sufitu (15 zł za polne kwiatki?).
Staram się pomagać, ale nie chcę być robiony w konia.
Nie jestem przeciw "babciom", ale rozważnie starajmy się dobierać komu pomagamy.
Wydawało mi się że każdy powinien być równy wobec prawa, albo umożliwiamy wszystkim sprzedaż bez podatków albo nikomu, czemu "babcia" miałaby być uprzywilejowana?
babcie i dziadki często mają duże emeryturki a zdarza się, że sobie tak dorabiają i to nawet nie tylko sprzedając ale i żebrając.
"Większość z nich to osoby nieźle sytuowane, mają mieszkania, opłacany czynsz, stały dochód w postaci renty czy emerytury. Tylko nieliczni mają zaburzenia psychiczne i korzystają z pomocy społecznej "
https://m.trojmiasto.pl/wiadomosci/Nie-daj-sie-naciagnac-zebrzacym-n48613.html
@antyfrajer Spotkałam takiego jednego przed apteką. Pokazywał recepty, mówił, że nie ma za co ich wykupić. Zaproponowałam, że pomogę mu, pójdziemy razem i zapłacę za leki. Myślałam, że mnie pobije! On chciał pieniędzy a nie leków. Recepty to była taka jego "nawijka" dla naiwnych. Od tego czasu nie pomagam żadnym żebrakom, babciom sprzedającym kwiatki, czy nieładne skarpety robione maszynowo, ale podobno na drutach.
Pan Irek napisał? A nie Pan Władzio?
@koszmarek66 - Jasne, że pan Władzio B.
Za sprzedaż konwalii nic jej nie grozi, kwiaciarki mogą działać bez zezwolenia, przynajmniej w Wawie.
Ale większość tych babć to bezumowne pracowniczki jakiegoś cwaniaka.
Może zamiast namawiania do łamania prawa, warto by było namawiać do zmiany prawa? Hę? Taka narodowa mentalność, sąd sądem, ale...
bo "fiskus" nie zarobi na starej babci. te ku*wy chcą już zarobić dosłownie na każdej sferze życia. jeszcze brakuje żebyś płacił podatek od srania.