Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
316 336
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar ZONTAR
+2 / 2

Niestety ludzie popadają ze skrajności w skrajność. Informacje przekazywane gawiedzi są uproszczone aby były zrozumiałe, a to jest skutkiem nieporozumień. W ten sposób ludzie zasłaniali okna w trakcie zaćmienia, bo patrzenie na słońce w atrakcje zaćmienia uszkadza wzrok. Z fajkami jest tak samo. Ludzie nie odróżniają wdychania dymu palacza od samej kwestii zapachu jego ubrań i biernym paleniem nazywają nawet przebywanie w pomieszczeniu razem z palaczem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B boomfloom
0 / 0

@ZONTAR Ale właśnie ostatnio się mówi o third-hand smoke (nie wiem jak to jest po polsku): matka pali na dworze, wraca do niemowlęcia, ale na jej ubraniu są nadal różne szkodliwe substancje, które to dziecko wdycha. Albo wchodzisz do domu palacza i niby przewietrzone i przy Tobie nie pali, ale wszystkie powierzchnie są nadal pokryte szkodliwymi substancjami z dymu papierosowego. To zwiększa ryzyko astmy, zapalenia płuc czy nawet zapalenia ucha u dzieci. U dorosłych zwiększa się ryzyko rozwoju raka trzustki, nerek i pęcherza moczowego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@boomfloom THS dotyczy głównie pomieszczeń, w których palono. W tych pomieszczeniach masz dużo dymu, który zostawia wszędzie ślady, a te reagują głównie z kwasem azotowym w powietrzu i ponownie się uwalniają. Bardzo powoli i długo. To jest zupełnie inna kwestia i te środki mogą być obecne w powietrzu nawet wtedy, gdy nie czujesz zapachu tytoniu. Jednocześnie sam zapach nie oznacza, że są tam pozostałości po spalaniu tytoniu. Zapach i szkodliwe substancje to dwie różne rzeczy.
Ja mówię tu o narzekaniu na palacza, bo jego włosy pachną dymem. Przy bardzo małych dzieciach fajnie by było unikać zbliżania się po paleniu - nadal masz to na rękach czy we włosach. Przy większych nie robi to już różnicy. Na sobie przenosisz nieznaczną ilość substancji z dymu, reszta idzie w eter. Ktoś by musiał wypalić cały wagon fajek aby na sobie mieć tyle syfu, ile w pomieszczeniu po wypaleniu jednej. Zupełnie inna sytuacja.
Fajnie się tak mówi o szkodliwości innych rzeczy, ale trzeba to też porównywać do tła. Inaczej byśmy nie jedli bananów, bo są radioaktywne. Szkodliwe substancje na włosach czy rękach palacza, który właśnie wszedł do biura nic nie znaczą w stosunku do tego, co już masz w powietrzu. Wejście do domu, w którym się regularnie pali to zupełnie inny kaliber.
Przy czym też bym był ostrożny z założeniami, którymi rzucają niektórzy "naukowcy". Niektórzy twierdzą, że pomieszczenie dedykowane do palenia jest równie szkodliwe. Zakładają jednak, że powietrze w tym pomieszczeniu wymienia się z resztą domu, a to jest błąd. Jeśli mowa o pomieszczeniu odizolowanym od reszty domu (na przykład garaż z osobnym systemem wentylacji), to w nim będzie pewne stężenie syfu z dymu długo po paleniu, ale w reszcie domu nie powinno go być. Podobnie będzie, jeśli masz palarnię z wyciągiem powietrza, które nie wraca do obiegu. Jeśli jest zamknięta i powietrze z mieszkania trafia do palarni, ale nie na odwrót, to nie powinno to stanowić problemu. Oczywiście o ile dzieci tam nie wchodzą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Suzzzi86
0 / 0

to moja rodzina była jakas patologiczna chyba, bo mało tego, że nikt nie palił, to gościom też nie wolno było palić w naszym domu

Odpowiedz Komentuj obrazkiem