Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
0:20

Publiczne toalety, które potrafią się same dokładnie wyczyścić

www.demotywatory.pl
+
323 327
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar NTFS
+1 / 3

@kondon Ludzie o najniższych kompetencjach to ci którzy w ogóle nie chcą pracować. Jak ktoś chce pracować to praca się znajdzie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

Przez wykonywanie takich prac społeczeństwo nie posuwa się do przodu, szczególnie w systemach socjalnych. Może normalnie ktoś taki by po prostu żył bardzo skromnie, ale zazwyczaj obciąża on całe społeczeństwo swoim brakiem kompetencji.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kondon
0 / 0

@NTFS Często tak jest, jednak wraz z postępem prace nie wymagające myślenia są stosunkowo łatwo zastępowane przez roboty i inne urządzenia. Przez to dla tych właśnie najmniej kompetentnych osób, które nie są w stanie robić rzeczy skomplikowanych, najszybciej będzie brakować pracy.
Oglądałeś przedstawiony materiał? Naprawdę daje do myślenia, niezależnie od poglądów.

@ZONTAR Pewnie, tylko co zrobić z ludźmi, którzy do niczego innego się nie nadają?
Oglądałeś materiał?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon Pisałem z apki demotów, filmiki się tam nawet nie pojawiają. Wykłady Petersona akurat oglądam czasem i ogólnie się z nim zgadzam, ale tylko poruszył ten temat.
Wyszedł tutaj z prostą i prawidłową tezą. Wraz z rozwojem intelektualnym i rozwojem naszych możliwości jesteśmy w stanie wykonywać więcej pracy i zawody związane ze świadczeniem nam danych usług znikają. Ludzie są coraz bardziej inteligentni i coraz lepiej radzą sobie z prawem, więc jest coraz mniej prostych prawników od codziennych spraw, sa już mniej potrzebni.
Jest jednak drugi aspekt, którego nie poruszył. Nawet jeśli jestem bardzo inteligentny i potrafię wykonywać bardzo wartościową i skomplikowaną pracę, pozostaje mi wiele prostych i prymitywnych obowiązków. Dalej sprzątam w domu, dalej robię pranie, dalej zajmuję się ogrodem, samochodem, robię zakupy i tak dalej. Automatyzuję co tylko mogę. Automatyczne rolety, dwie minuty dziennie odzyskane, bo same się zamykają i otwierają. Automatyczny ekspres do kawy, zmywarka, pralka, suszarka, to wszystko zwalnia mnie z części obowiązków. Sęk w tym, że pełna automatyzacja jest póki co nieosiągalna. Mam autonomiczny odkurzacz, ale i tak czasem trzeba przelecieć mopem. Moge kupić automatyczny zmywacz, ale nadal zostaje kwestia sprzątania w zakamarkach, ścierania kurzy, mycia schodów, mycia łazienek i blatów. Mogę zamawiać zakupy z dowozem do domu, to mi oszczędzi sporo czasu, ale nadal muszę zrobić listę zakupów i je wypakować w domu. Jak tak pozbierasz, to jednak jest masa prymitywnych czynności, które nadal wykonujemy. Teraz pojawia się proste pytanie. Powiedzmy, że miesięcznie poświęcam 40 godzin na gotowanie, sprzątanie i zakupy. To jest pełny tydzień roboczy i to jest prosta, prymitywna praca. Skoro jest taka prosta, to dlaczego nie oddelegować jej komuś, kto nie może wykonywać zaawansowanej pracy? Ja bym chętnie spędził godzinę więcej przy mojej pracy aby ktoś za mnie zajął się pracami domowymi wymagającymi dwóch godzin. Owszem, zarobi połowę mojej stawki, a ja zamiast dwóch godzin domowych obowiązków będę miał godzinę pracy, w której jestem dobry. Czy to nie brzmi sprawiedliwie? Dopóki nie osiągniemy poziomu automatyzacji pozwalającego zlikwidować wszystkie nasze obowiązki, to zawsze będzie praca dla prostszych ludzi o mniejszych umiejętnościach.
Często wspominałem przykład odśnieżania czy koszenia trawników. Wysoki stopień zaawansowania sprawia, że godzina pracy jest bardzo wartościowa. Jak mogę godzinę spędzić przy inżynierii lub tą godzinę poświęcić na odśnieżanie dojazdu do posesji, to co się bardziej opłaca? Ano zależy od ceny. Jeśli ja dostaję więcej za inżynierię niż zapłacę za ten sam czas odśnieżania, to lepiej będzie komuś zapłacić za odśnieżanie. W ten sposób wzrost zaawansowania wśród jednych zwiększa zapotrzebowanie na oddelegowanie prostszych zajęć innym. Na rynku to jest powszechne. Może i kierownik firmy jest bardzo inteligentny, ale nie będzie sam zajmował się księgowością i kadrami. Zatrudni do tego księgowego i kadrowego. Dlaczego w domu tak nie robimy? Skoro mogę robić bardziej zaawansowane rzeczy, zatrudnię sobie służbę, która ogarnie czego brakuje, zrobi zakupy, sprzątnie, ugotuje. Mi będzie dobrze, bo oszczędzam czas i pracuję w zaawansowanym sektorze, im będzie dobrze, bo mają pracę adekwatną do ich umiejętności. Jeszcze bardzo długo będziemy mieli ogrom prymitywnych prac i kwestią jest tylko to, jak bardzo opłacalne będzie ich oddelegowywanie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon
Oczywiście w tym wszystkim musimy zgodzić się na podział klasowy społeczeństwa. Już wyszliśmy z założenia, że ludzie nie są równi i nie każdy może wykonywać tak samo skomplikowanej pracy, więc naturalnie nie możemy też mieć tych samych warunków życia. Jak zgodzimy się na taki podział klasowy, to możemy teraz zgodzić się z tym, że niższa warstwa społeczna wykonująca te proste prace będzie zarabiać mniej i mieć mniej. To jak już się na to zgodziliśmy, to możemy stwierdzić, że osoby o większej produktywności i większych zarobkach będą oddelegowywać bardziej prymitywną pracę po niższej cenie tym osobom z niższej warstwy. Każdy będzie syty, naturalnie lepiej przystosowani do życia w tym świecie będą żyć lepiej. Tak to powinno działać.

Możemy tu zadać sobie proste pytanie, dlaczego to nie za bardzo działa? Owszem, ludzie bardzo bogaci często mają służbę, ale nawet dla takiego średniaka zrezygnowanie z gotowania na rzecz zdrowego kateringu jest zbyt drogie. Jak to więc jest, że nawet osoba o ponadprzeciętnych zarobkach w zaawansowanym sektorze nie może sobie za bardzo pozwolić na oddelegowanie tak prostej rzeczy jak gotowanie obiadów? Otóż, mamy podatki. Podatki od pracy, podatki od świadczenia usług. Takie podatki tworzą nam margines opłacalności. Jeśli jako inżynier zarobię 60 dolców na godzinę, a godzina gotowania kosztuje 40 dolców, to jest to dobry deal. Ktoś mi machnie dobry posiłek, a w tym czasie ja zarobię na jego pensję i jeszcze 20 zostanie mi w kieszeni. No ale jak dodamy tutaj 30 dolców podatku, to nagle ten od gotowania za prostszą pracę będzie mnie kosztował 70 dolców. Stracę na tym mimo, że wykonuję trudniejszą pracę. Bardziej więc opłaca się marnować zasoby, ludzie o większych umiejętnościach zajmują się prymitywnymi zajęciami bo oddelegowywanie pracy kosztuje zbyt wiele. Dopiero jak dobijesz z zarobkami do poziomu 80-90 dolców na godzinę, to zapłacenie tych 70 dolców za godzinę gotowania może mieć sens, a ten prosty człowiek i tak nawet połowy Twojej stawki nie dostanie. Dlatego też podatki od usług i od pracy są złem wcielonym. Im wyższe obciążenie pracy, tym większy margines opłacalności, poniżej którego bardziej opłaca sie marnować zasoby.
Czasem rzucałem przykład historii pewnego znajomego, która wizualizuje nam tą samą sytuację. Miał firmę i budował domki modułowe. Fabrykują to u siebie i dojeżdża zwykle na 2-3 ciężarówkach na miejsce. W ofercie miał dwa typy domków. Całoroczne miały pełną izolację i instalację CO, letniskowe nie miały. Normalnie sprawa oczywista. Chcesz całoroczny, dopłacasz do materiałów i pracy. Chcesz tylko letniskowy, oszczędzasz kupując tańszy i zużywając dzięki temu mniej materiałów i pracy. Tylko tu wchodzi nam podatek. Dom całoroczny to dobro podstawowe, domek letniskowy to dobro luksusowe. Różnica w podatku taka, że dom całoroczny z niższym podatkiem kosztował tyle, co dom letniskowy z większym. No to dla kupujących sprawa była oczywista, brali zawsze całoroczne, bo w tej samej cenie dostają więcej. Podatek sprawił, że margines opłacalności się przesunął i bardziej opłacało się brać niepotrzebne produkty wymagające więcej pracy i zasobów niż prostszy produkt. I dokładnie to samo jest z pracą. Jeśli za prostą pracę zapłacę 2/3 mojej stawki godzinowej, to mi się opłaca. Jeśli po doliczeniu wyjdzie mi tyle samo lub więcej za prostsza pracę, to będę marnował swój potencjał wykonując te proste zadania. Dzięki temu moja praca drożeje, bo jest mniej rąk do zaawansowanej pracy i osoby o mniejszych umiejętnościach zarabiają mniej, bo popyt na ich usługi jest mniejszy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon Świat bez potrzeby prostych prac to utopia, jeszcze długo nie zbliżmy się do tego. Obecny problem to nie brak prostej pracy, a obciążenia pracy sprawiające, że ta jest nieopłacalna i jest wykonywana przez osoby o zbyt dużych kompetencjach. Kiedykolwiek wykwalifikowana osoba gotuje sobie obiad, kosi trawnik czy maluje sypialnię, właśnie ta przepaść się powiększyła. Spadła podaż pracowników wykwalifikowanych (bo gotują, koszą i malują) i spadł popyt na pracowników prostych (bo ich robotę robią ci wykwalifikowani). A główną przyczyną jest margines opłacalności wynikający z obciążeń podatkowych pracy i usług.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kondon
0 / 0

@ZONTAR Pytanie, czy taka osoba jest w stanie wykonać te czynności tak, żebyś był usatysfakcjonowany. Sam też zauważasz, że jest tego coraz mniej. Z czasem te automaty będą doskonalsze i może braknie miejsca, na ich poprawianie.

Zgadzam się z Tobą, że każdy powinien robić to, co potrafi najlepiej i nie marnować swojego potencjału na bzdury.
Między innymi dlatego tak nie robimy, bo od wykonanej pracy trzeba zapłacić podatki po obu stronach, a jeśli sam coś robisz, to ich nie ma. To fałszuje wartość.

Lewica nie godzi się na taki podział klasowy...
Dalej piszesz o podatkach, co też zauważyłem - zgadzamy się.
Do tego Ty gotujesz powiedzmy dla 4 osób, a taki kucharz dla 40 w tym czasie...

Kojarzę tę historię :) Jest to oczywisty idiotyzm (podatki).

Świat bez prostych prac to nie utopia, ale przyszłość. Nie jakaś bliska, ale przyszłość - o ile wcześniej sami się nie wykończymy.
Problemem jest tutaj spadek ilości tych prostych prac. Jeśli sklepy będą automatyczne, a samochody autonomiczne, to co z tą masą ludzi?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon No cóż, lewica jest zaślepiona swoim idealizmem i nie dopuszcza myśli, że nie każdy będzie specjalistą. Proste prace zawsze będą, zmieni się jedynie ich forma. Tak chociażby ręcznie zdobione czy szyte produkty nadal istnieją. Mamy ogrom maszyn, które robią to dla nas, a jednak robione ręcznie nadal są popularne. Co więcej, są to produkty bardziej ekskluzywne właśnie przez to, że robione są przez człowieka. Fajnie też można to porównać do Star Treka, szczególnie w DS9. Mimo istnienia replikatorów i możliwości stworzenia sobie dowolnego jedzenia, nadal jest popyt na prawdziwe potrawy, rośliny i napoje. Po prostu z codzienności stały się bardziej ekskluzywne. I coś podobnego nas też czeka. Teraz w każdym sklepie masz kasjerów. W przyszłości jedynie w tych droższych i bardziej ekskluzywnych będą. Jak w restauracjach. W dobrej restauracji ktoś prowadzi do stolika i podaje kartę, w taniej knajpie podchodzisz do ekranu, klikasz co chcesz i dostajesz wydruk.
Inną sprawą jest to, że rynek sam się stabilizuje. Tak było od zawsze. Osoby o umiejętnościach potrzebnych w społeczeństwie żyją na lepszym poziomie i mają warunki do produkowania kolejnych pokoleń. Ludzie bez takich umiejętności żyją na gorszym poziomie i produkują mniej swoich. Nawet jak popatrzysz na obecny rynek, w Polsce programiści zarabiają znacznie więcej od przeciętnego, nawet wykształconego obywatela. Mają dużo lepsze warunki życia, lepsze domy, wiele udogodnień i dzięki temu często zakładają większe rodziny, a dzieci wychowują już z ukierunkowaniem na dobrą edukację i zawód. Do tego to dąży i tak powinno być. Deficyt ludzi o szerszych kompetencjach poprawia ich warunki życia i pozwala się rozmnażać. Nadmiar ludzi o innych kompetencjach obniża ich warunki życia i zniechęca do rozmnażania się. Naturalnie z biegiem czasu tych ludzi o niskich kompetencjach będzie ubywać, bo poziom życia zapewniany przez proste prace będzie spadał. To się ustabilizuje na poziomie, na którzym zapotrzebowanie i podaż pracowników będą zgrane i pozwolą utrzymać odpowiednią pulę.
Zauważ, że we współczesnych, zachodnich społeczeństwach jest brak rąk do prostej pracy. Właśnie z tego powodu jedne kraje stawiają na imigrację, inne na programy socjalne sztucznie podnoszące poziom życia w tej grupie aby się rozmnażała. To ma na celu podniesienie liczby prostych pracowników. Gdyby nie to, to tych pracowników będzie za mało. To oznacza, że z jednej strony będzie większa motywacja na automatyzację, z drugiej strony ich zarobki będą rosnąć. Popatrz na budowlankę. Nawet taki przynieś-podaj-pozamiataj dostanie całkiem niezłą pensję jak na byle robola. Jest ogromny popyt w budowlance, a przecież spec robiący piękne kafelki czy obsługujący maszyny nie będzie marnował czasu na noszenie worków z cementem, skoro może w tym czasie zrobić więcej.

Proste prace będą zawsze, po prostu zmienia się ich charakterystyka. Do tej pory są podstawą gospodarki w wielu sektorach, z czasem staną się coraz bardziej ekskluzywne i przestaną być podstawą. Weźmy sobie nawet najprostszą rzecz - parkingowy (valet). Każda droga restauracja, hotel, a nawet drogie imprezy mają taką usługę. Gość przyjeżdża pod wejście, daje kluczyki parkingowemu i idzie robić swoje. Później mówi parkingowemu i niedługo po tym samochód czeka na niego pod drzwiami. Da się zautomatyzować? Może z autonomicznymi samochodami kiedyś się uda, ale jak przyjedziesz jakimś klasykiem bez takich bajerów, to parkingowy będzie przydatny. W Polsce tego nikt praktycznie nie robi, bo prosta praca jest droga. W USA jest to dosyć popularne, bo jest dużo większe rozwarstwienie społeczne i parkowanie komuś samochodu daje całkiem dobre warunki życia. Nie ważne, że ten ktoś ma willę z 5 łazienkami. Za parkowanie mu samochodu utrzymasz sobie dom i rodzinę, nie ma problemu. No chyba, że mowa tu o lewicowych wojownikach, dla których nie poziom życia ma znaczenie, a równość. Wtedy lepiej każdemu po równo, to samo gówno.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kondon
0 / 0

@ZONTAR Ręczne zdobienie czy szycie to nie prosta praca i wymaga pewnego intelektu.
W ekskluzywnych sklepach ekskluzywni kasjerzy nie będą idiotami.

Czy programy socjalne powstrzymują ludzi od rozmnażania się? Czy to nie właśnie dzięki nim ci ludzi mogą się rozmnażać?

Ja nie mówię, że już teraz jest to wielki problem (chociaż dla tych najgłupszych już teraz nie ma pracy), tylko że w przyszłości będzie, kiedy będzie w niej więcej robotów itp.

Jeśli robot będzie tańszy i mniej irytujący, to wygra i będzie przynosił worki z cementem. O ile w ten sposób jeszcze będzie się budować.

Idiocie też nie dasz samochodu za miliony, o ile zwykłymi jeszcze będzie można gdzieś jeździć...

Nie jestem przekonany, czy ta praca dla najgłupszych będzie.
Rozumiem o co Ci chodzi i ogóle się zgadzam, tylko że najgorsi będą powoli wypadać z rynku, a te wtedy proste prace przejmą średni, dla których też będzie mniej zajęcia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon "Czy programy socjalne powstrzymują ludzi od rozmnażania się? Czy to nie właśnie dzięki nim ci ludzi mogą się rozmnażać?"
W tym właśnie rzecz. Programy socjalne zwiększają dzietność w warstwach społecznych, które są coraz mniej potrzebne. Wręcz walczy się o to, aby tych prostych ludzi z rodzin o małym parciu na rozwój intelektualny było więcej. I nie oszukujmy się, nie chodzi tu o nic związanego z gospodarką. Tak się tylko gada, rodząc dzieci dajesz ręce do pracy, które zarobią na nasze emerytury. To jest gówno prawda, jeden programista odprowadza w podatkach kilka razy tyle, co iluś nierobów. Programy socjalne i zwiększanie dzietności czy import imigrantów to zagranie wyłącznie polityczne - zwiększanie populacji naszego elektoratu. To nic innego jak implementacja pozytywnej eugeniki - popularyzacja dzietności wśród sztucznie wybranych grup społecznych.

"Ręczne zdobienie czy szycie to nie prosta praca i wymaga pewnego intelektu." Nikt nie musi być dobry we wszystkim, ale już być dobrym chociaż w jednej rzeczy to nie jest duży wymóg. Jak ktoś nie ma precyzji i intelektu, to zawsze może komuś parkować samochód czy jeździć kosiarką/pługiem. Jak ktoś nie ma siły, ale ma cierpliwość to może zająć się szyciem. Dla każdego coś się znajdzie, a jedyną kwestią jest to, czy stać nas na takie usługi. Mówimy tu o pracy dla osób, które nie będą już sprzątać publicznych szaletów, segregować ręcznie śmieci czy obsługiwać kas fiskalnych. Dla nich praca się jakaś znajdzie. Problemem są tylko te jednostki, które nie potrafią zupełnie nic i tych jednostek teraz jest też za dużo. Im nie pomożesz, w normalnym świecie by co najwyżej przetrwali, ale już by się nie rozmnażali. W naszym świecie dostaną wszystko pod nos i narobią dzieci, które często pójdą w ich ślady i odziedziczą sporo po rodzicach. Z jednej strony masz spore grono osób na socjalu, z drugiej strony brakuje rąk do pracy w hotelach i restauracjach. Jak to możliwe? Czy oni są aż tak tępi, że nawet podać talerza nie potrafią? No nie, to kwestia tego marginesu opłacalności. Socjal podnosi nam koszta tej najprostszej pracy. Skoro walczymy z rozwarstwieniem społecznym, to osoby z wyższych warstw nie mają na tyle zasobów, aby korzystać z usług osób z niższych warstw. Stąd nie ma rąk do pracy i jednocześnie nie ma gdzie pracować. Ot taki paradoks. Praca jest dla osób z niższej warstwy ekonomicznej, ale sztuczne podnoszenie niższej warstwy kosztem wyższej sprawia, że nie można jej dać tej pracy.
Jak kucharz będzie zarabiał tyle, co ja, to go nie zatrudnię. Sam sobie ugotuję i jest to prostsze od mojej pracy. Jak będzie zarabiał odpowiednio mniej, to w pewnym momencie za część dochodu mojej pracy zatrudnię go. Musi być ta różnica warstw ekonomicznych. Jeśli go nie zatrudnię, to zamiast mojej pracy będę zajmował się gotowaniem. Nie tylko ten kucharz nie zarobi, ale jeszcze przez redukcję godzin zaawansowanej pracy (a więc dostępności pracowników) wzrosną ceny i będzie musiał więcej płacić za inne rzeczy. Jeśli pensja chirurga jest niewiele większa od pielęgniarki, to będzie spędzał czas na szyciu czy przygotowywaniu do operacji. Nie tylko pielęgniarka straci pracę, ale jeszcze w razie operacji cena będzie wyższa. Rozwarstwienie społeczne jest każdemu na rękę. To w interesie ubogich jest mieć jak najwięcej bogatszych klientów chętnych do ich zatrudniania. Paradoksalnie to w interesie bogatych jest pompowanie populacji w niższych warstwach aby zapewnić sobie tanią siłę roboczą. Przecież jak będzie mało ludzi o niskich kompetencjach, to mało kto będzie odśnieżać podjazdy zawodowo i będzie drogo. A tak jest wielu chętnych, więc mogę za groszę odśnieżyć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon Nie uważam też, żeby i oni byli jakimś bardzo poważnym problemem. Kompletni imbecyle istnieli zawsze i od niepamiętnych czasów coś robili. A to komuś w polu pomogli, a to palili w piecu. Ich żywot był marny, ale na przetrwanie mieli. We współczesnym świecie ich żywot i tak jest dużo lepszy, a dla lewicy problemem jest tylko to, że inni dużo bardziej korzystają na rozwoju niż ci, którzy nie mają nic do zaoferowania. Jak myślisz, czy taki gość zajmujący się strzyżeniem żywopłotów żyje gorzej, niż palacz u kowala kilka wieków temu? No raczej nie. Ludzi boli to, że on żyje trochę lepiej niż tacy ludzie żyli kiedyś gdy inżynier czy chirurg żyją znacznie lepiej. Ich boli to, że wraz z postępem technologicznym rozwarstwienie społeczne się zwiększa i dla nich rozwarstwienie jest złe. Nie jest złe, jest esencją zdrowej gospodarki, w której do wykonywania trudniejszej i bardziej wymagającej pracy należy zachęcać, a do marnowania zasobów ludzkich na prymitywne zadania należy zniechęcać.

Patrzymy na to wszystko ze złej perspektywy. Próbujemy spowalniać gospodarkę aby najsłabsi za nią nadążali. Danie komuś pracy, której nikt nie musi wykonywać nie jest żadną wartością. Nie tworzy nic nowego, co by nie powstało bez człowieka. Jest kosztem, a te koszta ponoszą wszyscy. My mówimy tu głównie o ludziach, którzy straca możliwość wykonywania prostych prac - sprzątania, obsługi prostych urządzeń itp. Oni nie są totalnymi głąbami, po prostu brak im kompetencji do wykonywania wielu innych zadań lub brak im intelektu aby sprawnie nauczyć się ich wykonywania. Sęk w tym, że (jak i Peterson mówił) inteligencja określa nam zdolność do nabywania i aplikowania wiedzy. Odpowiada za umiejętność odnajdywania się w nowych sytuacjach. To nie to samo, co wykonywanie skomplikowanych czynności. Zobacz sobie ile głąbów prowadzi samochód. Można? Jak najbardziej, wystarczy odpowiednio dużo wprawy. Ilu budowlańców obsługuje ciężkie i skomplikowane maszyny. Czy są jakoś szczególnie inteligentni? Ależ skąd, wiele osób obsługuje skomplikowany sprzęt od dawna w ten sam sposób, nauczyli się tego i z tego korzystają. Robiłem kiedyś kursy spawalnicze i widziałem jacy ludzie na takie kursy chodzą. Owszem, kilku było bardzo ogarniętych i zapewne zajdą daleko. Wielu jednak to prości ludzie, uczą się fachu i się go nauczą, będą całkiem dobrze robić tą jedną rzecz, w której nabiorą wprawy. A postęp gospodarczy i wzrost zapotrzebowania na taką pracę sprawi, że nawet tych mniej inteligentnych warto będzie uczyć. Może i zajmie to więcej czasu, może i będą wymagać nieco więcej uwagi, ale jednak nauczą się w końcu robić tą jedną rzecz i będą już przydatni.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon
To samo już widać wśród programistów. Całkiem spora część ma tak małe kompetencje, że żadnej pierdoły bym im nie dał do zrobienia. No ale są, opłaca się ich szkolić, może i robią wolniej, może i wymagają więcej nadzoru, ale przy takich cenach pracy to nawet oni się przydadzą. Znam trochę osób, które zupełnie niczego nie potrafią się nauczyć, a każdy niecodzienny problem jest dla nich nie do przeskoczenia. Mimo to pracują w inżynierii i robią powtarzalne zadania. Jest instrukcja, tu kliknij, tu przełącz, to wgraj, to zanotuj. I tak cały dzień siedzą i testują wedle przygotowanych instrukcji, spisują wyniki i tyle. Mają kilka bardziej ogarniętych osób, które w razie problemów potrafią im pomóc, ale większości tej monotonnej roboty można się wyuczyć.
Jeśli ktoś faktycznie jest całkowitym głąbem, nie jest ani wytrzymały, ani silny, ani cierpliwy - będzie miał problem. Innych da się do czegoś przeznaczyć, zawsze możesz jeździć ciężarówką po bezdrożach Alaski czy Syberii, zawsze możesz pomagać mechanikowi w kopalni z ciężkimi elementami maszyn, zawsze możesz robić coś bardzo monotonnego wymagającego precyzji czy cierpliwości. No a jak nie masz żadnej z tych rzeczy i jednocześnie nie jesteś w stanie nabyć jakiejkolwiek wiedzy - wtedy masz problem. Zasadnicza większość ludzi jednak potrafi się czegoś nauczyć. Po prostu jest ich zbyt dużo aby opłacało się zaprzęgać do pracy nawet tych najmniej zdolnych. Im więcej ich jest, tym gorzej dla nich.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kondon
0 / 0

@ZONTAR No i przez ten socjal sami kopiemy pod sobą dołki.

"Dla każdego coś się znajdzie"
A oglądałeś ten materiał? Tutaj konkretnie chodzi mi o 4:25 i dalej.

Za jakiś czas zarówno kosiarki, jak i pługi oraz maszyny będą automatyczne.

Zgadzam się z podnoszeniem progu opłacalności przez socjalizm i likwidacja tego obecnie i w bliskiej przyszłości jest rozwiązaniem na zwiększenie konkurencyjności ludzi, względem technologii. Jednak w długiej perspektywie pewnie to nie wystarczy.

"Rozwarstwienie społeczne jest każdemu na rękę."
Ciekawy wniosek. O ile zgadzam się z faktami go sugerującymi (kucharz musi zarabiać mniej niż klient), tak bezpośrednie stwierdzenie w obecnych czasach brzmi kontrowersyjnie.

Obecni biedni są bogaci względem historii.

Zgadzam się, da się równać tylko w dół, a to skrajne głupie rozwiązanie.

Jak już pisałem - na chwilę obecną to jeszcze nie jest problem, ale te proste prace, które wymieniasz, z czasem będą znikać i będą wykonywać je same maszyny. Wtedy już będzie problem, bo nie będziesz potrzebował kierowców, koparkowych, strzyżących żywopłoty itd.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon Peterson jedynie liznął ten temat, mówimy tu o bardziej abstrakcyjnej, gwałtownej zmianie systemu. Takie zmiany zdarzają się rzadko. Można to porównać do obalenia komuny, po którym wielu ludzi nie odnalazło się w nowym świecie, ewentualnie przeniesienie kogoś ze słabo rozwiniętego kraju do rozwiniętej gospodarki. Naturalnie wygląda to zupełnie inaczej, takie zmiany trwają, kolejni gracze w sektorach dołączają się do zmian, sektory zmieniają się powoli. Tak duże zmiany to kwestia dekad, a nawet pokoleń i to jest coś, o czym nikt nie wspomniał.
Nasze umiejętności pomiaru inteligencji są dosyć ograniczone. Jedyną formą pomiaru wrodzonej inteligencji są badania na niemowlakach, a te ani nie są zbyt dokładne, ani miarodajne. Wskazują jedynie potencjał osoby, ale wiele lat dojrzewania, ćwiczenia i zdobywania doświadczeń dopiero wykształci takie zdolności. Wrodzone predyspozycje są bardziej jak talent, który jednym ułatwi sprawę, innym utrudni. Cała reszta zależy od naszego otoczenia. I to sprowadza się do tego, o czym wcześniej pisałem. Ludzie wychowywani razem z technologią, mający styczność z bardziej złożonymi mechanizmami od dziecka i mający odpowiedni przykład zdobywania wiedzy i doświadczenia w domu wyniosą z niego więcej. Talent to nie wszystko, bardzo dużo zależy od tego, w jaki sposób będziesz go ćwiczyć. Wystarczy spojrzeć na naszych rodziców czy dziadków. Wielu z nich całkiem dobrze radziło sobie w życiu, a mają problem z obsługą smartfonów czy innych bardziej złożonych urządzeń, które nawet ćwierćinteligent w podstawówce ogarnia. To właśnie przez to, że ten ćwierćinteligent miał z tym styczność od małego. Sytuacja na rynku zmienia się stosunkowo wolno i daje sporo czasu na oswojenie się ze zmianami. Jakbyś powiedział ludziom wiek temu, że prawie każdy będzie posługiwał się samochodem w codziennym życiu, to by się w głowę pukali. Gdzie jakiś przeciętniak obsłuży taką maszynę i nikogo nie zabije? No a jednak oswoiliśmy się z tym i nawet taki półgłówek nauczy się prowadzić. Jedyne, czego potrzeba nam do opanowania tej sytuacji, to właśnie dawanie ludziom warunków do nauki i oswajania się z rozwojem technologicznym od małego. I w tym właśnie jest problem, bo najlepsze warunki do takiej nauki dają ludzie, którzy sami się w tym obracają. Masz dużo większe prawdopodobieństwo, że dzieci profesorów, programistów czy innych specjalistów będą obyte z technologią i wiedzą od małego. Natomiast ludzie prości zazwyczaj nie stwarzają dzieciom takich warunków i to oni sprawiają, że ich dzieci będą mniej inteligentne w dorosłym życiu. Inteligencja jest jak gra na pianinie. Niektórzy się z tym rodzą, innym idzie to kiepsko, ale jedni i drudzy muszą ćwiczyć aby do czegoś dojść. W tym jest problem i w tym tkwi cały sekret. Naturalnie lepiej żyje się tym, którzy okazują wartościowe dla społeczeństwa cechy. To oni się szybciej rozmnażają i to oni rozprzestrzeniają zarówno swoją pulę genową jak i wartości, które ich dzieci wyniosą z domu. Naturalnie mniej przystosowanych będzie ubywać i tak społeczeństwo dostosowuje się do warunków, w którym przystało im żyć. No chyba, że jakiś durny program socjalny weźmie sobie pod parasol tych, którzy nie sa przystosowani do życia w takim świecie i zapewni im jeszcze lepsze warunki do rozwoju. Wtedy mamy problem.
Jeśli dobrze pokierujemy społeczeństwem, to gdy już faktycznie prawie znikną wszelkie proste i manualne prace, nie będzie też prawie ludzi, którzy by takie chcieli wykonywać. Takie zajęcia pewnie pozostana, ale już nie w formie taniej siły roboczej, a raczej bardziej ekskluzywnych, ręcznie robionych produktów. Będziesz mógł kupić drogie wino z ręcznie zbieranych i hodowanych winogron, gdzie 95% rynku jest sztucznie uprawiane przez maszyny. Będziesz mógł zatrudnić sobie szofera, który będzie woził po mieście i usługiwał, gdy wszyscy inni mają komputer. To już będą bardziej oznaki luksusu i ci nieliczni pozostali będą na tym zarabiać całkiem przyzwoicie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@kondon Kluczem jednak jest ich liczba - musi być zredukowana, aby ilość prostej siły roboczej odpowiadała zapotrzebowaniu.
W tej chwili różni specjaliści i ludzie bardziej wyedukowani mają niewiele dzieci, będzie też nieduża pula osób faktycznie wykwalifikowanych na rynku pracy. Na nich będzie wzięcie, oni będą zarabiać dużo i żyć dostatnio (chyba, że komuna wróci). Natomiast całe to tałatajstwo żyjące z programów socjalnych i dla programów socjalnych samo tworzy sobie właśnie konkurencję na rynku pracy. Naprawa demografii kraju? Demografia ma się bardzo dobrze. Bez ingerencji państwa wygląda to bardzo ładnie. Rozwijamy się, konsumujemy i produkujemy więcej, naturalnie więc ubywa nas. Po prostu jeden człowiek robi więcej i potrzebuje więcej, a zasoby są jednak ograniczone. Dlatego wiele krajów rozwiniętych się wyludnia. Nie umierają, po prostu zamiast wielkiej rodziny żyjącej w średnich warunkach i wykonującej prostsze prace mamy małą rodzinę, która żyje dostatnio i wykonuje bardziej zaawansowane i produktywne prace.
Mamy tu do czynienia z głupim zjawiskiem. Sztuczne rozwijanie najniższych warstw społecznych jest na rękę tylko kilku grupom.
1. Właśnie tym niższym warstwom społecznym, które dostają niewspółmierną pomoc do ich własnego wkładu w społeczeństwo.
2. Głównie gigantom świadczącym podstawowe usługi czy produkty dla przeciętnego człowieka. Im więcej ludzi, tym więcej ich się sprzeda, każdy potrzebuje opieki medycznej, każdy musi jeść i tak dalej. Im więcej gęb, tym większy popyt na takie produkty.
3. Częściowo gigantom korzystającym z taniej siły roboczej, ale jednak ci dobrze rozróżniają rynek zbytu i produkcji. W końcu w tak biednym społeczeństwie nie sprzedasz drogich produktów, one muszą powstawać na eksport. Zazwyczaj jednak produkcję stawia się w biedniejszym kraju i sprzedaje u siebie, a nie na odwrót. Przecież to my chcemy być bogatsi.
4. No i polityka, łatwiej sterować prostą gawiedzią, łatwiej dogodzić prostemu człowiekowi o niskich wymaganiach.
No i gdzieś tu po drodze zniknął nam taki przeciętny przedstawiciel klasy średniej, który ani nie chce władzy, ani nie potrzebuje taniej siły roboczej, ani nie skorzysta za bardzo na wzroście popytu na przeciętne produkty (wolałby robić lepsze i droższe rzeczy niż byle co dla byle kogo), no a sam jeszcze to wszystko finansuje.

Tak dla podsumowania tylko wspomnę, że w tak silnie socjalistycznym kraju nie ma obaw przed likwidacją tak prostych prac. W Polsce nie ma tylu ludzi o odpowiednich umiejętnościach aby nawet dogonić zachód, już nawet nie mówiąc o przegonieniu ich pod kątem technologicznym. Automatyzacja i wypieranie człowieka maszynami jest efektem zmian opłacalności, a zmiana opłacalności wynika z niskiej podaży taniej siły roboczej i zbyt dużego popytu na nią. Te dwa zjawiska są ze sobą zbyt powiązane i nigdy nie dojdzie do sytuacji, w której ludzie nie będą mogli znaleźć prostej pracy dla siebie. Zauważ, że wypieranie człowieka przez maszyny ma miejsce tylko wtedy, gdy człowiek jest za drogi. Aby do tego doszło wszyscy ci ludzie wykonujący tą prostą pracę by musieli wymagać większej płacy. No to co? Wystarczy, że nie będą chcieli więcej i zadowolą się poziomem, na którym żyją. Problem tylko w tym, że ten sam kasjer chciałby żyć na dużo wyższym poziomie niż dawniej, a jednak od siebie nie da nic więcej. To tak nie zadziała. Ludzie nadal będą mogli żyć na tym poziomie, na którym teraz żyją wykonując te prace, może nawet nieco lepszym. Natomiast nie będą mogli domagać się wzrostu jakości ich życia tylko dlatego, że technologia w innych sektorach się rozwinęła.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar pandoro
-1 / 3

a jak ktoś napaskudzi tuż po takim myciu?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A konto usunięte
0 / 0

@pandoro Toaleta jest sprzątana po każdym odwiedzającym, a nie raz na X czasu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 17 sierpnia 2021 o 13:45

D dominator156
-1 / 3

20 lat temu taką widziałem w miejscowości Krefeld DE. Wtedy była to dla mnie nowość. Teraz to normalność w każdym rozwiniętym państwie. Niestety jakoś w PL ludzie szczą po kontach....

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MountainDew666
+1 / 1

Ciekawe, czy takie mycie da radę nawet pozostałościom po koneserach kebsa z podwójnym mięsem na ostro :D

Odpowiedz Komentuj obrazkiem