Kilka lat temu jechaliśmy z żoną rowerami - w ramach niedzielnej spokojnej, przejażdżki. Był luty, powiatowy, leśny asfalt, zerowy ruch, resztki lodu, choć zasadniczo asfalt czysty. Lokalny amator volkswagena zamiast spokojnie nas minąć, to musiał pochwalić się swoim golfem. Nic do gościa nie mam, bo zachował bezpieczną odległość i w ogóle, ale widać że chciał się popisać. No i się popisał, bo rwąc gumą na zakręcie trafił właśnie na resztki lodu i wylądował w rowie. Gościu sam wyszedł, a my zapytaliśmy się czy potrzebuje pomocy (mógł być oszołomiony, nie mieć telefony etc), ale odmówił pomocy wyraźnie paląc buraka z popisu. Pewnie wyciągnęli mu ten samochód ciągnikiem i lokalna złota rączka doprowadził do stanu używalności, ale jestem ciekaw, czy jeszcze chwalił się przed kimś swoimi umiejętnościami :)
Jeśli to czytasz - pozdrowienia ;)
Kilka lat temu jechaliśmy z żoną rowerami - w ramach niedzielnej spokojnej, przejażdżki. Był luty, powiatowy, leśny asfalt, zerowy ruch, resztki lodu, choć zasadniczo asfalt czysty. Lokalny amator volkswagena zamiast spokojnie nas minąć, to musiał pochwalić się swoim golfem. Nic do gościa nie mam, bo zachował bezpieczną odległość i w ogóle, ale widać że chciał się popisać. No i się popisał, bo rwąc gumą na zakręcie trafił właśnie na resztki lodu i wylądował w rowie. Gościu sam wyszedł, a my zapytaliśmy się czy potrzebuje pomocy (mógł być oszołomiony, nie mieć telefony etc), ale odmówił pomocy wyraźnie paląc buraka z popisu. Pewnie wyciągnęli mu ten samochód ciągnikiem i lokalna złota rączka doprowadził do stanu używalności, ale jestem ciekaw, czy jeszcze chwalił się przed kimś swoimi umiejętnościami :)
Jeśli to czytasz - pozdrowienia ;)