Skoro się ożenił to znaczy, że spotkał swój ideał, chyba że brał to co jest, wtedy mi tego kogoś nie żal, że sobie życie zmarnował, bo tej drugiej też zmarnował.
Jak ktoś drugą osobę traktuje jak rzecz do odłożenia na półkę, bo pojawi się coś nowszego i bardziej kolorowego, to ten ktoś jest nikim.
Zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy/przystojniejszy czy zaradniejszy w jakiejś dziedzinie, sztuką jest zaakceptować wady drugiej osoby i motywować ją do przekucia je w zalety, zamiast iść na łatwiznę.
@Arqs1986 "taki morał z tej historii"... że wtedy możesz zostać sam. Ale ok, sam twierdze że lepiej być samemu niż się z kimś męczyć.
@BlueAlien "chyba że brał to co jest" życie to nie bajka i pozostaje mi znów odpowiedzieć Tobie na to śpiewająco Dwa Plus Jeden - Windą do Nieba, a na "Zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy..." Kasia Klich - Lepszy Model. Bo trochę w tych różnych piosenkach okrutnej prawdy życiowej jest, choć sam się z nimi nie utożsamiam.
No, zawsze istnieją rozwody. Tyle tylko, że - przyjmując retorykę z demota - może się zdarzyć, że odwrócisz się, popędzisz po samochód aby go przeparkować i .... piękne miejsce będzie już zajęte! Wrócisz na poprzednie, to byle jakie, i ono też już będzie zajęte...
@KatzenKratzen raczej będzie tak, że to poprzednie miejsce okazało się płatne i właściciel właśnie wytoczył sprawę o zwrot kosztów plus straty moralne, a że nie może prowadzić przez Ciebie działalności, bo zbankrutował przez brak miejsca, będziesz go musiał utrzymywać do końca życia. W dodatku wszyscy sąsiedzi przestaną Cię lubić, bo zniszczyłeś mu karierę.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
13 września 2021 o 10:47
Zwykle jest tak, że jeśli się zdecydujesz jednak przeparkować, to w międzyczasie ktoś to zajmie jedno i drugie miejsce. Ewentualnie to wspaniałe, lepsze miejsce okaże się kloaką wszystkich okolicznych ptaków które zasr.ją cały samochód na amen.
Przypomniałem sobie, jak podczas ciąży mojej żony, jeździłem z nią do ginekologa. Miejsca parkingowe przy samym wejściu do przychodni zawsze, ale to zawsze były zajęte. Parkowałem więc dalej i... zawsze, ale to k***a zawsze, kiedy podchodziliśmy już do wejście, to zwalniało się najlepsze miejsce...
Pewnego razu - kiedy standardowo wszystko było zajęte - stanąłem w połowie jezdni/w połowie chodnika i mówię do żony "idź, a ja tu se zaraz zaparkuję". Stwierdziła, że nie wszystko ze mną w porządku i poszła. A ja siedziałem z rękoma na kierownicy, wpatrzony w MOJE miejsce parkingowe, jak prawiczek w Pamelę Anderson. Minęła minuta, dwie, trzy - ktoś zdążył mnie strąbić (moje "uparctwo" utrudniało trochę ruch, przyznaję się bez bicia), ale wiedziałem, że tak... że zaraz ZAPARKUJĘ NA MOIM MIEJSCU MARZEŃ.
Speniałem dopiero, jak w lusterku zaobserwowałem, że jakieś 200 metrów za mną wyłoniła się na ulicy Straż Miejska... Zaparkowałem więc w "miejscu-padace" i kiedy wracałem na tarczy do przychodni... zwolniło się k***a miejsce!
Parkujesz na tym idealnym miejscu i po czasie okazuje się, ze tam był zakaz parkowania a Twój samochód porwała laweta. Teraz plujesz sobie w brodę, że jednak to poprzednie miejsce było lepsze ;)
Ale ironia losu mogła by spowodować, że gdybyś się nie ożenił to byś tej idealnej nie spotkał na swojej drodze.
wystarczy cierpliwości, nie ustępować w poszukiwaniu i podejmować rozsądne i odpowiedzialne decyzje. taki morał z tej historii
@Kar4
Skoro się ożenił to znaczy, że spotkał swój ideał, chyba że brał to co jest, wtedy mi tego kogoś nie żal, że sobie życie zmarnował, bo tej drugiej też zmarnował.
Jak ktoś drugą osobę traktuje jak rzecz do odłożenia na półkę, bo pojawi się coś nowszego i bardziej kolorowego, to ten ktoś jest nikim.
Zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy/przystojniejszy czy zaradniejszy w jakiejś dziedzinie, sztuką jest zaakceptować wady drugiej osoby i motywować ją do przekucia je w zalety, zamiast iść na łatwiznę.
@Arqs1986 "taki morał z tej historii"... że wtedy możesz zostać sam. Ale ok, sam twierdze że lepiej być samemu niż się z kimś męczyć.
@BlueAlien "chyba że brał to co jest" życie to nie bajka i pozostaje mi znów odpowiedzieć Tobie na to śpiewająco Dwa Plus Jeden - Windą do Nieba, a na "Zawsze znajdzie się ktoś ładniejszy..." Kasia Klich - Lepszy Model. Bo trochę w tych różnych piosenkach okrutnej prawdy życiowej jest, choć sam się z nimi nie utożsamiam.
No, zawsze istnieją rozwody. Tyle tylko, że - przyjmując retorykę z demota - może się zdarzyć, że odwrócisz się, popędzisz po samochód aby go przeparkować i .... piękne miejsce będzie już zajęte! Wrócisz na poprzednie, to byle jakie, i ono też już będzie zajęte...
@KatzenKratzen raczej będzie tak, że to poprzednie miejsce okazało się płatne i właściciel właśnie wytoczył sprawę o zwrot kosztów plus straty moralne, a że nie może prowadzić przez Ciebie działalności, bo zbankrutował przez brak miejsca, będziesz go musiał utrzymywać do końca życia. W dodatku wszyscy sąsiedzi przestaną Cię lubić, bo zniszczyłeś mu karierę.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 września 2021 o 10:47
Bo takie wybory to hazard. Możesz grać dalej o znacznie większą wygraną, albo brać to co jest.
Zwykle jest tak, że jeśli się zdecydujesz jednak przeparkować, to w międzyczasie ktoś to zajmie jedno i drugie miejsce. Ewentualnie to wspaniałe, lepsze miejsce okaże się kloaką wszystkich okolicznych ptaków które zasr.ją cały samochód na amen.
Przypomniałem sobie, jak podczas ciąży mojej żony, jeździłem z nią do ginekologa. Miejsca parkingowe przy samym wejściu do przychodni zawsze, ale to zawsze były zajęte. Parkowałem więc dalej i... zawsze, ale to k***a zawsze, kiedy podchodziliśmy już do wejście, to zwalniało się najlepsze miejsce...
Pewnego razu - kiedy standardowo wszystko było zajęte - stanąłem w połowie jezdni/w połowie chodnika i mówię do żony "idź, a ja tu se zaraz zaparkuję". Stwierdziła, że nie wszystko ze mną w porządku i poszła. A ja siedziałem z rękoma na kierownicy, wpatrzony w MOJE miejsce parkingowe, jak prawiczek w Pamelę Anderson. Minęła minuta, dwie, trzy - ktoś zdążył mnie strąbić (moje "uparctwo" utrudniało trochę ruch, przyznaję się bez bicia), ale wiedziałem, że tak... że zaraz ZAPARKUJĘ NA MOIM MIEJSCU MARZEŃ.
Speniałem dopiero, jak w lusterku zaobserwowałem, że jakieś 200 metrów za mną wyłoniła się na ulicy Straż Miejska... Zaparkowałem więc w "miejscu-padace" i kiedy wracałem na tarczy do przychodni... zwolniło się k***a miejsce!
Parkujesz na tym idealnym miejscu i po czasie okazuje się, ze tam był zakaz parkowania a Twój samochód porwała laweta. Teraz plujesz sobie w brodę, że jednak to poprzednie miejsce było lepsze ;)
Echhh...jakie to kuźwa prawdziwe:(