Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
A alienapacz
+8 / 8

odpowiedź na ostatnie pytanie-to zależy czy tego kotleta ktoś ma zjeść czy ja go będę jadł

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Buka1976
+2 / 2

@alienapacz Na pytanie "Dlaczego zaczyna pan rozmowę od pieniędzy?" Odpowiedziałem: Być może pan pracuje dla idei albo za dziękuję, mnie jednak to nie wystarczy i oczekuję bardziej wymiernych korzyści.
Co ciekawe, dostałem wtedy tą pracę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S sylwucha59
-1 / 1

Poprawna odpowiedź to kategoryczne nie. Nie chodzi o smak kotleta a o to, że podgrzana ryba w mikrofali strasznie śmierdzi i potem śmierdzi kotlet, mikrofala i całe biuro. Wszyscy uciekają z kuchni i nikt wtedy tam nei chce siedzieć bo można się udusić. Pozdrawiam z korpo xD

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
0 / 0

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar RomekC
+2 / 4

"...rekruterka powiedziała: „Nie mówię po hiszpańsku, ale musiałam się upewnić, że pani potrafi się nim posługiwać”"
Co w tym dziwnego? Rekruterka upewniła się. Okazała się sprytną.

"Horoskopy są bez sensu!"
Chyba ludzie bez sensu podchodzą do horoskopów?

"Gdybym miała..."
Czyli sytuacja nie miała miejsca. Zatem nie pasujej do opisu galerii "Zbiór sytuacji z..."?

BTW Plus za robotę @wojtka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Adamowitch94
+2 / 6

Dzień dobry,

dzisiaj o tym, jak okłamuje się pośredników pracy. Długa, ale pouczająca historia:

11.10.2021 zgłosił się do mnie niejaki Pan Wojciech M. Szukał pracy jako malarz w Niemczech. Najpierw zgłosiłem go do firmy XY w Hannoverze, ponieważ wyjaśnił, że dobrze zna to miasto i czuje się tam jak ryba w wodzie. Mój klient zaoferował mu 12,00 EURO brutto na godzinę pracy + 4,00 EURO netto diety na godzinę pracy. Kandydat przyjąłby tą ofertę pracy, gdyby nie to, że nie mógł tam wypracowywać nadgodzin, na których bardzo mu zależało.
Przyczyną niższego niż zwykle wynagrodzenia była malejąca ilość zleceń na rynku budowlano-remontowym z powodu niskich temperatur. Jak dobrze wiemy, prac takich nie wolno przeprowadzać w temperaturze poniżej 5-ciu stopni C. Ma to związek z wiązaniem zapraw i powłok malarskich. Wystosowawszy powyższą ofertę pracy pracodawca dodał, że tamtego dnia było u niego zaledwie 7 stopni celsjusza.

Moja ogólna obserwacja jest taka, że niemal wszystkim kandydatom, którzy szukają pracy za granicą, zależy na nadgodzinach. Brak nadgodzin jest częstym powodem odmowy podjęcia/zakończenia stosunku pracy.

Druga oferta pracy przyszła od klienta z Ratyzbony. Pan Wojciech M. dostał tym razem 13,00 EURO brutto na godzinę + 6,00 EURO netto na godzinę. Problem niskich temperatur i wiążącego się z tym deficytu zleceń nie dotyczył Bawarii, w której panuje cieplejszy klimat niż w Dolnej Saksonii. Dlatego druga firma dała lepszą ofertę.

Kandydat szybko przyjął drugą ofertę pracy. Był nastawiony bardzo optymistycznie i przyjaźnie. Zawarliśmy umowę i umówiliśmy spotkanie w biurze przyszłego pracodawcy. Pracownik wynajął Flixbusa i przyjechał do Ratyzbony w poniedziałek 18.10.2021 o godzinie 5:45 rano. Biuro firmy otwiera się o 8:00. Spędził zatem dobrych kilka godzin na dworcu autobusowym. O 8:00 oddzwoniłem do niego, bo wcześniej już od siódmej dobijał się do mnie telefonicznie. W rozmowie okazało się, że ma przy sobie plecak, siatkę i dwie, bardzo ciężkie torby podróżnicze wypchane jedzeniem, które dostał od swojej córki. Pierwotnie nie chciał iść do biura na nogach (niecałe dwa kilometry), bo było mu bardzo ciężko. Chciał, żeby ktoś po niego podjechał samochodem. Pracodawca orzekł, że nie może go odebrać z dworca, ponieważ jedyne auto firmowe jest w posiadaniu kierowniczki oddziału, która w tamtym czasie przebywała na urlopie. Co więcej, przed przyjazdem do Ratyzbony ostrzegałem pana M., żeby na początku nie brał ze sobą dużych ilości jedzenia, ponieważ na kwaterze mogłoby się okazać, że nie ma lodówki i całe jedzenie się zepsuje. Pan M. zrobił jednak po swojemu, a potem dziwił się, że jest mu ciężko. Ostatecznie nie miał innego wyboru - musiał pofatygować się pieszo na spotkanie. W biurze pracodawcy zjawił się dopiero przed godziną 10:00.

Na miejscu okazało się, że firma ma dla niego zlecenie, ale nie na Bawarii lecz w Stuttgarcie. Bardzo mu się to nie spodobało, ponieważ myślał, że praca będzie w okolicy biura pracodawcy, a nie gdzieś dalej. Mówił, że "jeszcze nigdy czegoś takiego nie miał". Co więcej, Pan M. oznajmił, że jest pusty (sic! kto nie bierze ze sobą pieniędzy za granicę?!) i że nie stać go na przejazd do Stuttgartu. W obliczu tej niemiłej niespodzianki (niemiłej również dla mnie!) Pan M. chciał wracać do domu za poradą swojej żony, która poradziła mu, żebym to JA kupił mu bilet powrotny do domu. Nie zgodziłem się, gdyż nie takie były ustalenia - "To prawda, że nie umawiałem się z Panem, że praca będzie w Stuttgarcie, ale z drugiej strony nie umawialiśmy się też, że już pierwszego dnia Pan zrezygnuje i zechce powrócić do domu. Rozumiem, że nie był Pan na to przygotowany. Mam wobec Pana dobrą wolę i w takich okoliczności kupię Panu bilet do Stuttgartu." Zgodził się. Potwierdził dwukrotnie, że jednak pojedzie do Stuttgartu, jeśli kupię mu bilet. Kupiłem więc bilet na www.bahn.de z Regensburga do Stuttgartu za cenę 42,00 EURO (z rachunku pobrano 192,47 zł).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 20 października 2021 o 10:24

avatar Adamowitch94
+2 / 6

Bilet został wydrukowany przez biuro pracodawcy i przekazany pracownikowi na miejscu.

Później kontakt z pracownikiem się urwał. Nie dzwoniłem już do niego wieczorem tego samego dnia, żeby sprawdzić, czy dojechał bezpiecznie na kwaterę.

Następnego dnia (19.10.2021) o godzinie 9:00 rano otrzymałem telefon od pracownika firmy z Regensburga, który oznajmił, że Pan M. nie zjawił się w pracy. Polecił mi, abym się z nim skontaktował i ustalił, dlaczego nie ma go w pracy. Zadzwoniłem raz - pracownik nie odebrał. Zadzwoniłem drugi - znowu nie odebrał. O 10:00 drugi telefon z biura - pracodawca chłodnym tonem zapytał, czy udało mi się dodzwonić. Odpowiedziałem równie chłodnym tonem, że nadal niz z tego. Pracownik biura pożegnał się i odłożył słuchawkę.

O 11:00 znowu zadzwoniłem do Pan M., ale tym razem ze swojego, drugiego numeru telefonu, którego nie znał. Wbrem moim oczekiwaniom odebrał telefon, przedstawiłem się, zapytałem o to, jak mu idzie w pracy i Pan M. NATYCHMIAST SIĘ ROZŁĄCZYŁ. Ta rozmowa trwała 10 sekund.

Pracodawca oświadczył, że pracownik nie podjął pracy i opuścił kwaterę. Osobiście w to nie wierzę. Jest to wysoce nieprawdopodobne. Po pierwsze, niespodziewana ucieczka z pracy oznaczałaby, że pan M. na marne wydał 225,00 zł na bilet do Ratyzbony (550,00zł w obie strony!) i że zmarnował cały tydzień na siedzeniu w domu i szukaniu pracy. Kto tak robi? Po drugie, pracodawca podszedł do tej przykrej sprawy, jak zwykle, ze spokojem i chłodną obojętnością, zupełnie jakby nic się nie stało. Stało się. Ja kupiłem pracownikowi bilet za 42,00 EURO, a pracodawca wynajął mu kwaterę w Stuttgarcie na cały tydzień płacąc 25,00 EURO od doby. Obaj wykonaliśmy pracę, włożyliśmy pieniądze i ostatecznie nic z tego nie mamy, ponieważ pracownik, zamiast się odwdzięczyć i podjąć pracę (na dogodnych warunkach!), to od razu uciekł do domu. Pracownik biura dzwoniąc do mnie o 10:00 zapewne chciał się tylko "upewnić", że pan M. zgodnie z ustaleniem zerwał ze mną kontakt, abym uwierzył, że uciekł i że pracodawca nie musi mi płacić za niego prowizji. Po trzecie, pracownik niemal niezwłocznie odebrał mój telefon z drugiego numeru, co pokazuje, że był pod telefonem przez cały czas. Natomiast to, że rozłączył się natychmiast i bez jakichkolwiek wyjaśnień, udowadnia mi, że dostał "odgórne polecenie", aby zerwać ze mną kontakt. Polecenie to pochodziło najpewniej od samego pracodawcy, czyli mojego klienta, któremu dostarczam personel. Po czwarte, w biurze pracodawcy pracownik dziwnie upierał się, że skoro praca ma być w Stuttgarcie, to on jednak wraca do domu (zupełnie jakby już wtedy było uzgodnione, że ma mnie okłamać i oznajmić, że jednak nic z tego nie będzie). W końcu jednak dał się przekonać i "pogodził się" (dwa razy) z tym, że kupuję mu bilet do Stuttgartu.

Ogólna obserwacja - takie nagłe i niczym niespowodowane ucieczki z pracy od zawsze miały miejsce niemal wyłącznie w tej szczególnej firmie. Jestem ciekaw, ilu ludzi, których im nagoniłem, a którzy zaraz potem "uciekli" w dziwnych okolicznościach, nadal tam pracuje. Zapewne wielu z nich, o czym ja nie wiem i nie pobieram za nich prowizji - wykonałem więc pracę i ostatecznie nic z tego nie mam.

To obrzydliwe, jak traktuje się pośrednika w tej branży. Jestem regularnie okłamywany, ignorowany i manipulowany (przez pracodawców i przez kandydatów/pracowników).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem