Te całe konferencje, zjazdy i inne zloty to dla mnie jeden wielki pic na wodę. Oni spotykają się pogadają o dupie Maryny powymieniają uprzejmości a tak naprawdę to każdy ma wywalone na te zmiany klimatu. Liczy się kasa i nic więcej.
Przecież muszą obgadać to, że znaczymy świat coraz wyraźniejszym śladem węglowym. Telekonferencja nie dodałaby im takiego splendoru. Teraz zostali zauważeni:
''Według ostrożnych szacunków flota prywatnych odrzutowców, które przywiozą dygnitarzy na trwający od niedzieli do 12 listopada szczyt COP26 w Glasgow, wyemituje 13 tys. ton CO2, czyli tyle, ile przez cały rok przy średniej konsumpcji wytworzy 1,6 tys. Brytyjczyków''
No ale co tam, przecież łatwiej zakazać tysiącom ludzi, ogrzewania swojego domu węglem i gazem, niż samemu z czegoś zrezygnować.
20 lat temu moja nauczycielka geografii powiedziała "ekologia, to biznes".
Wtedy też zacząłem się tym trochę bardziej interesować, bo do tamtego momentu miałem wyłącznie pozytywne wyobrażenie o ekologii - dbanie o porządek we własnym otoczeniu, sortowanie śmieci, przejmowanie się wycinką lasów itd. itd.
Zaczęło jednak do mnie docierać, że w tej całej szopce w ogóle nie o to chodzi, bo z tego nie ma kasy. Kasa jest z nakładanych na dane państwa ograniczeń, kar, lobbingu. To jest "prawdziwa" ekologia.
Przeciez tu chodzi o zrobienie pokazówki "że coś robimy dla klimatu" a w reczywistości chodzi jak zwykle o kasę. Już "autorytety i specjaliści" przekonywali, że jak papierowe torby zastąpimy foliowymi to ocalimy lasy, albo jak zmienimy tradycyjne żarówki na rtęciowe, trudne w utylizacji, szkodliwe dla wzroku świetlówki to będzie ekologicznie.
Te całe konferencje, zjazdy i inne zloty to dla mnie jeden wielki pic na wodę. Oni spotykają się pogadają o dupie Maryny powymieniają uprzejmości a tak naprawdę to każdy ma wywalone na te zmiany klimatu. Liczy się kasa i nic więcej.
Przecież muszą obgadać to, że znaczymy świat coraz wyraźniejszym śladem węglowym. Telekonferencja nie dodałaby im takiego splendoru. Teraz zostali zauważeni:
''Według ostrożnych szacunków flota prywatnych odrzutowców, które przywiozą dygnitarzy na trwający od niedzieli do 12 listopada szczyt COP26 w Glasgow, wyemituje 13 tys. ton CO2, czyli tyle, ile przez cały rok przy średniej konsumpcji wytworzy 1,6 tys. Brytyjczyków''
No ale co tam, przecież łatwiej zakazać tysiącom ludzi, ogrzewania swojego domu węglem i gazem, niż samemu z czegoś zrezygnować.
https://www.polsatnews.pl/wiadomosc/2021-11-02/szkocja-korek-prywatnych-odrzutowcow-przed-cop26-zielona-hipokryzja/?ref=1491574
@kucykpl1 Zgadza się https://www.flightradar24.com/53.16,8.49/5
20 lat temu moja nauczycielka geografii powiedziała "ekologia, to biznes".
Wtedy też zacząłem się tym trochę bardziej interesować, bo do tamtego momentu miałem wyłącznie pozytywne wyobrażenie o ekologii - dbanie o porządek we własnym otoczeniu, sortowanie śmieci, przejmowanie się wycinką lasów itd. itd.
Zaczęło jednak do mnie docierać, że w tej całej szopce w ogóle nie o to chodzi, bo z tego nie ma kasy. Kasa jest z nakładanych na dane państwa ograniczeń, kar, lobbingu. To jest "prawdziwa" ekologia.
Przeciez tu chodzi o zrobienie pokazówki "że coś robimy dla klimatu" a w reczywistości chodzi jak zwykle o kasę. Już "autorytety i specjaliści" przekonywali, że jak papierowe torby zastąpimy foliowymi to ocalimy lasy, albo jak zmienimy tradycyjne żarówki na rtęciowe, trudne w utylizacji, szkodliwe dla wzroku świetlówki to będzie ekologicznie.
a grety jak nie bylo tak ni ma