Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
788 800
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
A konto usunięte
+16 / 16

Tłuszcza która na nich głosuje nie jest po maturze
tak że nie ma to znaczenia

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G konto usunięte
+19 / 19

Demot na wyrost, ale tak działa obecny PiS. Patole teraz są ważniejsi niż kumaci ludzie, bo łatwiej nimi sterować. Jak będzie promować się debili, to za 20lat debili będzie 80% w tym kraju i wątpię, że normalni będą chcieli tutaj żyć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar mygyry87
+1 / 7

Bez różnicy, szkoła nigdy nikogo nie przygotowała do liczenia rzeczy potrzebnych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D dncx
0 / 2

@mygyry87 Nie wiem czemu Cię zminusowali? Czyżbyś pociągnął za delikatną strunę patologii w Polsce?(tej edukacyjnej)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar mygyry87
0 / 0

@dncx myślę, że sami nie wiedzą czemu zminusowali, gdyby było inaczej to ktoś wyraziłby w komentarzu dlaczego się mylę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Adamowitch94
+8 / 10

Rządni władzy psychopaci doskonale wiedzą, że "dzieci są naszą przyszłością" i dlatego nauczyli się w toku rozwoju systemów władzy, że jeśli chcą rządzić niepodzielnie przez wiele lat, to muszą kształtować młode pokolenie na wiernych i oddanych władzy poddanych (wyborców). Hitler np. miał Hitlerjugend, ale formacja ta była mało subtelna ze względu na swój charakter i nazwę i dlatego nie mogła by istnieć w naszych czasach, ponieważ od czasów Hitlera rządni władzy psychopaci nauczyli się także, że muszą rządzić po cichu i subtelnie, żeby niewolnik się nie zorientował, że jest niewolnikiem.

Dzisiaj w Polsce i w Niemczech (uczyłem się w obu krajach) rządy tak kształtują edukację narodową, żeby spod ręki nauczyciela państwowej oświaty nie wyszedł choćby jeden ogarnięty politycznie czy ekonomicznie absolwent. Nieżyciowy program nauczania zawiera mało potrzebne treści i przedmioty, żeby odwrócić uwagę uczniów od tego, co istotne. Absolwenci naszej oświaty nienawidzą czytać książek, przez co połowa Polaków w dorosłym wieku w ogóle nie czyta. Nauczyciele natomiast odkąd tylko pamiętam zawsze byli żenująco wynagradzani za swoją pracę. Po co? Ano po to, żeby nauczycielami zostawały miernoty, dla których praca nauczyciela to jedyny chleb, po który mogą sięgnąć LUB po to, żeby człowiek, który wykonuje ten szlachetny zawód, wykonywał go z obrzydzeniem i urazą do samego siebie za zły wybór kariery zawodowej. W Niemczech miałem przedmiot "Volkswirtschaftslehre" czyli "nauka o gospodarce LUDOWEJ (sick!)", na którym podczas trzech lat nauki ANI RAZU NIE PADŁO SŁOWO o wolnym rynku, austriackiej szkole ekonomii, Ludwigu von Misesie itp. Uczono mnie tylko, jak działa bieżący system gospodarczy w Niemczech, tj. "soziale Marktwirtschaft" czyli "społeczna gospodarka rynkowa" (=socjalizm). Obiektywnie nakreślony program nauczania powinien nauczać o wielu różnych systemach społecznych, ale ten naucza tylko o tym jednym, SŁUSZNYM I WŁAŚCIWYM.
Szkoła oczywiście jest przymusowa, żeby obywatel musiał pod groźbą przemocy przepuścić swoje dziecko przez tę maszynkę do mielenia mózgów. Natomiast to, że szkoła jest "darmowa", sprawia tylko, że uczeń nie szanuje swojej edukacji, wagaruje, przeszkadza na lekcji, nie uczy się do egzaminów itp. Nikt nie lubi przymusu, a darmocha po prostu nie działa.

Wszystkie te cechy państwowej oświaty celują w to, żeby poziom nauczania był jak najniższy, a przyszły wyborca jak najgłupszy. Masz rozumieć klasyczną już budowę pantofelka, ale nie wolno ci wiedzieć, kiedy i ile płacisz podatków, bo gdybyś to wiedział, to jeszcze jako gówniarz trafiłbyś do poprawczaka za podpalenie najbliższego urzędu skarbowego.

Rozwiązanie jest jedno - prywatyzacja szkolnictwa. Ale wy nie chcecie. Nie chcecie i boicie się, ponieważ publiczne szkolnictwo wmówiło wam, gdy byliście nastolatkami, że "gdyby szkoły były prywatne, to tylko najbogatszych byłoby stać na posłanie dziecka do szkoły".

Rządni władzy psychopaci osiągnęli swój cel.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2021 o 9:51

avatar Adamowitch94
+1 / 3

@Maxim212 Klasa 25 dzieci, razem 37 500 zł miesięcznie na edukację. Porównaj to sobie z prywatnym kształceniem, np. z oferowanymi kursami języków obcych. Ja np. płacę 3500 zł w prywatnej szkole Viessmann za kurs elektryka ELE.02. Państwo natomiast wydaje 54000 zł przez trzy lata na kształcenie jednego ucznia szkoły zawodowej o tym samym kierunku, czyli 15 razy więcej (!). Jeśli po przeanalizowaniu rynku nadal wierzysz, że edukacja dziecka naprawdę kosztuje 1500 zł miesięcznie, to nie wiem jak ci pomóc zrozumieć, że państwo marnuje twoje pieniądze w niewyobrażalnej skali. Polecam książkę "To nie musi być państwowe".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 16 listopada 2021 o 19:12

M Maxim212
+1 / 1

@Adamowitch94 Tak się składa, że pracowałem w szkolnictwie. Na początku było to liceum państwowe, a po doskonałej reformie likwidującej ponad 2000 szkół znalazłem pracę w prywatnym liceum. Stąd wiem ile żądano czesnego, podkreślam - miesięcznie. Odszedłem, gdy cudowna, katolicka, jaśnie oświecona pani dyrektor zaczęła nachalnie wymagać ode mnie tego, abym uznawał wszelkie dys-tam-coś-tam. Odkurzyłem drugi dyplom. Mam za sobą matematykę i elektrotechnikę. Pełne studia magisterskie z obydwu kierunków ukończone na jednej z politechnik. Uprawnienia dozoru i eksploatacji oraz pomiarowe też mam. Bez ograniczenia napięcia. W czasach, gdy mnie nauczano, był wymóg odbycia rzeczywistych praktyk zawodowych, a nie jakichś kursów kilkutygodniowych. Bez tego nie było mowy o pozytywnie zdanym egzaminie końcowym. Dziś uczy się po łebkach, gdyż nie ma już miejsc takich, gdzie można teorię poznaną na studiach ugruntować praktyką.
Teraz pracuję w energetyce i mam do czynienia z ludźmi po kursach organizowanych przez różne firmy. Są to typowe ŁANCZĄCE ŁANCZNIKI po kursach przeŁANczeń ZAŁANczających.
Niewyobrażalne pieniądze, teraz, idą na biblistykę i przymus religijny w szkołach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Adamowitch94
0 / 2

@Maxim212 Teorię słabo wykładają, bo nauczyciel jest silnym ścisłowcem i nie umie przekazać wiedzy, jak należy, to prawda, ale zajęcia praktyczne są bardzo fajne. Nie oszczędzają nam materiałów szkoleniowych.
OK, dorzućmy do tych 3500 zł jeszcze drugie albo i nawet trzecie tyle na stos gniazdek, kabli, konektorów, tulejek, narzędzi, puszek, wyłączników nadprądowych, styczników, odgromników i tysiąc innych materiałów dydaktycznych, żeby porządnie się wyuczyć na kursie. Nadal zatrzymujemy się na kwocie ponad 10000 zł, czyli wciąż dużo mniej (5 razy mniej), niż publiczna szkoła.
Sektor prywatny z wielu powodów zawsze będzie bardziej wydajny niż sektor publiczny.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Maxim212
0 / 0

@Adamowitch94 Sektor prywatny bywa lepszy przy produkcji, a nie przy nauce.
Chcesz aby projekt twojej instalacji elektrycznej zrobił ŁANczący ŁANcznik? Gratuluję wiary w jego umiejętności.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Maxim212
0 / 0

Sektor prywatny jest lepszy w przypadku produkcji. W przypadku nauczania już niekoniecznie. To chciałbyś, aby projekt instalacji zrobił ŁANCZĄcy ŁANcznik? Gratuluję wiary w cuda. To młode towarzystwo, które przychodzi po kursach najczęściej nie ma żadnego pojęcia.
Nie odpowiedziałeś na pytanie o pokrycie kosztów. Jak z 3000 złotych miesięcznej zapłaty, zapłacić czesne po 1500 złotych miesięcznie za naukę trójki dzieci?
Jezus, podobno, kiedyś rozmnożył chleb, ale pieniędzy nie rozmnożył.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Adamowitch94
-1 / 1

@Maxim212 Państwo bierze pieniądze od rodziców w formie podatków i, jako że jest nieefektywne, płaci 4500 złotych za edukację trójki dzieci (moich, twoich, cudzych - nieważne) przez jeden miesiąc. Gdyby oświata była prywatna, to rodzice po wybraniu szkoły płaciliby bezpośrednio (bez udziału pośredniczącego państwa) dyrektorowi tej szkoły. Jako że sektor prywatny jest ZAWSZE wydajniejszy*, to rodzice płaciliby dużo mniej, np. po 500 zł za jedno dziecko. Zależy.
*nie znam przykładu usługi, w świadczeniu której państwo jest wydajniejsze niż prywatne podmioty

Dopowiem, że kurs, na który ja chodzę, to nie jest prosty kurs SEP trwający tydzień lecz pełnoprawny kurs zawodowy trwający przez cały rok, zwieńczony praktyką zawodową i egzaminem przed OKE, czyli dokładnie to samo, co nauka w szkole zawodowej.

"Dziś uczy się po łebkach, gdyż nie ma już miejsc takich, gdzie można teorię poznaną na studiach ugruntować praktyką." - ta część twojej wypowiedzi pokazuje, że sam wiesz i rozumiesz, że jakość (państwowej) oświaty pogarsza się z każdym rokiem. Od siebie dodam, że moim zdaniem maturzysta powinien zdawać matematykę, ale Giertych to spier****ił i teraz maturzystami zostają idioci.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Maxim212
0 / 0

@Adamowitch94 Rzecz w tym, że reformę szkolnictwa robili durnie. Nie tylko Giertych, kilku innych też. Najgorszym był Stelmachowski - Lasecznik Złośliwy. Najważniejsze było i jest do teraz, aby KAŻDY uczeń chodził na religię. Wypracowania z polskiego mają być pisane pod obowiązujący wzorzec układania wypowiedzi.
Efekty są takie, ze głowa mała. A sądzisz, że uczniowie prywatnej szkoły mieliby gdzie odbyć rzeczywiste praktyki? Chyba nie masz pojęcia o tej sprawie. Mam do czynienia codziennie z absolwentami kursów. Przez rok poznasz to, co trzeba przyswajać przez pięć lat/ Chyba żartujesz, albo jesteś fantastą.
Kursy zawodowe są dobre dla PRZYPOMNIENIA wiedzy, a nie dla jej gruntownego poznania. Tu sektor prywatny, niestety, przegrywa, gdyż w pogoni za zyskiem nie będzie spoglądać na jakość, tylko na ilość uczniów. Likwidacja szkół dających zawód i średnie wykształcenie wychodzi teraz bokiem. Jest ogromna dziura międzypokoleniowa. Tego likwidacja szkół państwowych nie załatwi. Dawna, wzięta z rzemiosła zasada - mistrz kształci ucznia na czeladnika, a potem dalej na mistrza już w Polsce i na świecie upadła. Ze szkodą dla wielu zawodów. Wiem, że dla korwinisty to nie do pojęcia. I nie odpowiedziałeś na pytanie jak zapłacić z 3000 złotych, za edukację trójki dzieci 4500 złotych. Państwowe szkoły dają podstawy te, których nie da żaden, nawet rozbudowany, kurs. Zaś to, kto startuje do egzaminu na uprawnienia w SEP, akurat znam aż za dobrze.
A co do obowiązku zdawania na maturze matematyki to jesteśmy z tej samej strony barykady. I nie jakieś 30%, tylko dostateczny przy posiadaniu wiedzy na poziomie 75%. Z tym, że ja przywróciłbym poziom z czasów, gdy mnie wbijano do głowy te wzniosłości. Dodam, że na moim egzaminie maturalnym były liczby zespolone, pochodne, całki, równania różniczkowe zwyczajne; i trzeba było umieć się tymi narzędziami posługiwać. Tak, to matematycy dają narzędzia do opisania świata. Za to zlikwidowałbym wszelkie świstki zaświadczające o dys-tam-coś-tam oraz przywróciłbym przymusową naukę kaligrafii od początku nauczania. Ta sztuka (kaligrafia jest sztuką) uczy dokładności w działaniu i wymusza cierpliwość. Tego brak w dzisiejszym zwariowanym świecie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Adamowitch94
-1 / 1

@Maxim212 Zanim odpowiem na twoje pytanie, ty odpowiedz na moje, gdyż tego wymaga logika: Dlaczego państwo polskie wydaje aż 1500 zł miesięcznie na edukację jednego ucznia i czy ta kwota jest adekwatna do poziomu nauczania?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Maxim212
0 / 0

Podałem cenę czesnego w prywatnej szkole. Pracowałem w takiej. Dołóż do tego zakup podręczników i innych materiałów potrzebnych przy nauce.
Zresztą, wymagać od uczniów też już nie wolno. Każdy patentowany leń otrzyma świstek i nie musi się uczyć. Co więcej, ten świstek muszą honorować wszystkie szkoły. Prywatne również. Tu trzeba dokonać gruntownych zmian.
Teraźniejsze władze oświatowe bardziej interesuje wciśnięcie religii jako obowiązku maturalnego, niż poprawnienie poziomu nauczania.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Z konto usunięte
+3 / 3

Ty stary dziadu przydzie czas i na ciebie, nikt ci tyłka nie ochroni nawet ta twoja przekupna policja będzie bezradna jak kostucha upomni się o twoje żałosne dupsko, oczekuję tego dnia bardziej niż zbawienia bo dojdzie do tego niedługo.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar lalus007
-3 / 3

Szkoda ze demoty poszły ewidentnie w ślady soku z buraka itp. Ponad połowa demotów to naparzanka na PIS. Nie wydaje mi się ze jest to obiektywna ocena a raczej potwierdzenie ślepych upodobań administratorów do "totalnej opozycji" Kiedyś na demoty się wchodziło zeby odreagować i się troche pośmiać, teraz czuje się jakbym czytał zj***ne wpisy z soku z buraka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 listopada 2021 o 19:35

U usiek1992
0 / 0

@lalus007 Nie ma większego demotywatora niż rządy Prawa i Sprawiedliwości.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem