Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
367 376
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Czarny_motyl
+11 / 11

A ciekawe skąd wyciągnąć ludzi, którzy mnie będą wspierać, a nie dobijać "podjarani zapachem krwi (w zasadie łez)". Z kapelusza?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
U UFO_ludek
+3 / 5

Wierzyć sobie może w co chce. Niestety gorzej jest z wiedzą... I to nie tylko u niego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+5 / 7

To odwrotna logika. Bo właśnie człowiek w depresję wpadł, właśnie przez stres, niewysypianie się, szybkie tempo życia, brak czasu na wychodzenie na słońce, brak czasu na robienie tego co się lubi itp.

Na dodatek jeszcze dochodzą ludzie, którzy ranne osoby jeszcze gnębią bo je to bawi.

Osobiście zmagam się z tym cholerstwem odkąd pamiętam. Z tego się chyba nie da wyjść, nie w dzisiejszym świecie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T ToTutaj
+2 / 4

@rafik54321
Nie tylko przez stres niestety. Organizm przestaje coś produkować, albo też depresja przypałęta się z innymi chorobami (tarczyca np.).

"Wymyśliłeś to sobie, depresji nie ma" "Jesteś po prostu leniwy" "Przejdzie ci"...
Piękny przykład wsparcia...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+3 / 3

@ToTutaj organizm przestaje "coś produkować" przez właśnie stres. Biochemia mózgu jest wrażliwa na docierające do niego bodźce. Długotrwałe poddawanie człowieka danej stresującej sytuacji wymiernie zmienia biochemię mózgu. Bo mózg próbuje się adaptować do bodźców.
Dlatego np kofeina po długim stosowaniu przestaje działać, tak samo narkotyki czy środki przeciwbólowe.

Owszem, niektóre choroby mogą blokować produkcję pewnych przekaźników czy hormonów wywołując stany depresyjne, jednak to nie jest stricte depresja.
To raczej bym nazwał "przemęczeniem". Tj bliżej takiemu stanowi do przemęczenia niż depresji.

Bo ogólnie depresja to skrajnie szerokie pojęcie.

Jednak każdy kto ma poważną, ciężką depresję ma jakiś duży problem ze sobą, którego nie ogarnia. I właśnie na tym polega sedno - trzeba ten problem usunąć. I tego właśnie nie kumają wszyscy specjaliści. Oni właśnie uwielbiają rzucać tekstami podobnymi do tych które podałaś (wiem z autopsji).
Ich sposób leczenia: cyk tabletki i "ty nie masz problemu, tobie się wydaje"... Taaa, jasne, ojciec alkoholik to przecież mi się wydaje :/ . Brawo lekarze...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A AmonG_11
+3 / 3

@rafik54321
Depresja to również skutek ciężkich przeżyć, nierzadko już od wczesnego dzieciństwa, patologii w domu, otaczającego środowiska, wymagań społeczeństwa i wszechobecnych stereotypów, mnóstwo tego.
Też walczę z depresją od długiego czasu. I faktycznie ciężko się nie załamywać kiedy na świecie tak źle się dzieje.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+3 / 3

Mów mi jeszcze... Dokładnie z takiego szajsu próbuję się wygrzebać.

Przyznam bez bicia - ja się załamałem. Blisko 2 lata temu wydawało mi się że "jestem już w końcu na prostej". Bo żadnego szału życiowego nie było. Po prostu na jeden "dołek" przypadały "2 górki", więc profit.

No ale przyszedł covid i to co naprawiałem latami, pierdyknęło w 3 miesiące, wszystko się posypało, również finanse.
A na dodatek moja "kochana" rodzinka nie pomaga.
I tak po prawdzie, doskonale wiem czego mi potrzeba. Większy problem że za jasną cholerę nie wiem jak to osiągnąć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F fumanchu410
0 / 2

@ToTutaj Depresji nie ma, nie spotkałem, tylko coś mnie zawsze wqwia przeważnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B Breva
0 / 0

@rafik54321 "organizm przestaje "coś produkować" przez właśnie stres" Niekoniecznie. Depresja endogenna nie ma przyczyny zewnętrznej, jest stricte fizjologiczna i wymaga leczenia farmakologicznego. Depresja powstająca na bazie stresu czy traumy (żałoba itd.) nie musi mieć nic do czynienia z hormonami czy mózgiem i nie zawsze wymaga leczenia farmaceutycznego natomiast często może utorować droge do depresji endogennej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
+1 / 1

@rafik54321 No cóż .. lekarze, właśnie. Ja szukałam diagnozy 8 lat. Byłam wysyłana do psychiatry u którego byłam, dostałam psychotropy i traktowano mnie jakbym chciała zwrócić na siebie uwagę. Niestety nawet ówczesny chłopak twierdził, że chodzenie po lekarzach to moje hobby. Cóż wpadłam w depresję, pojawiły się myśli samobójcze bo jednak dzień dnia coś cię boli, nie możesz normalnie funkcjonować a wszyscy wokoło twierdzą, że tylko ci się wydaje, że coś ci dolega. Szczęście w nieszczęściu że mnie zdradził i to pomogło podjąć decyzję o rozstaniu. Spotkałam później kogoś kto mi uwierzył, że coś mi jest i to on wpadł na pomysł że to może borelioza. Dziś się leczę, lecz nie wiem co by było ze mną gdyby ten ktoś (obecnie wyjątkowy dla mnie :)) nie stanął na mojej drodze. Nie wiem czy miałabym siłę sama szukać. Jednak ta pomoc z zewnątrz naprawdę ma znaczenie, jak ktoś jednak potrafi cię zmotywować do działania, nie krytykując przy tym, rozumiejąc, że można nie mieć siły na samotną walke i po prostu uwierzyć, że jest jakiś problem.
Obecnie nie jest kolorowo, jeszcze długa droga przede mną ale mając wsparcie jest rzeczywiście łatwiej. Jeśli jednak mamy obok siebie osoby które dodatkowo podcinają skrzydła, najlepszym a raczej początkowym rozwiązaniem jest separacja od takich ludzi.
Pozdrawiam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

@ewilq83 u mnie to trochę wyższy level :/ . Bo u mnie to się nie zaczęło "ot tak". Mam to odkąd pamiętam. Zaczęło się kiedy mogłem mieć 3 lata i widok umierającej siostry. To nawet nie jest normalne wspomnienie, tylko pojedynczy obraz i ultra potężny ładunek emocjonalny. Ładunek strachu, bezradności i przerażenia.
To chyba musiało mnie jakoś uwarunkować.

Na dzień dzisiejszy mam całą gamę objawów psychosomatycznych, leki nieskuteczne...

Dziś wiem co mam. Jestem osobą DDA, z dodatkiem osobowości WWO, czyli w sumie chyba najgorsza kombinacja :/ .

" Jeśli jednak mamy obok siebie osoby które dodatkowo podcinają skrzydła, najlepszym a raczej początkowym rozwiązaniem jest separacja od takich ludzi." - heh znam to. Tylko wiesz jaki przynajmniej ja mam z tym problem? Że nawet jeśli się odetnę od takich ludzi, to ci ludzie nie odcinają się ode mnie. Dzwonią, nachodzą, obgadują... Zawsze znajdą sposób aby do mnie dotrzeć i dopiec :/ .
Z myślami samobójczymi walczę codziennie. Co dzień przelatuje myśl "a chrzanić to - idę po linę". Powstrzymywanie się kosztuje mnie chorą ilość nerwów i sił.
Ba, ostatnio zostałem wręcz zgnojony przez pół rodziny za słuszną decyzję :/ .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T ToTutaj
0 / 0

@rafik54321 @AmonG_11 @ewilq83
A potraficie się jeszcze śmiać, uśmiechać? Rozweselić kogoś?
Czy cały czas jest smutno, pusto? Jakie to stadium u was?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ToTutaj "A potraficie się jeszcze śmiać, uśmiechać? Rozweselić kogoś?
Czy cały czas jest smutno, pusto? Jakie to stadium u was?" - stadium perfekcyjnej maski.

Czy potrafię się śmiać? Tak. Czy sprawia mi to radość? Nie. Czy umiem kogoś rozweselić? Tak. Czy to rozbawia mnie? Nie.
Potrafię udawać że jest ok. Nie oznacza to że jest ok. Tak jest po prostu "bezpieczniej", bo jak fałszywce "zwęszą krew" to masz przekichane.
Na zawołanie, na pstryknięcie palcami, mogę ci pokazać szczery uśmiech i po sekundzie przejść w smutek.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 Każde zdarzenie traumatyczne zdarzenie ma ogromny wpływ na to jacy jesteśmy. U mnie w rodzinie też zmarło dziecko, zupełnie zmieniło to moje postrzeganie świata. Lecz jedni mają szczęści i mają wsparcie w bliski inni niestety nie. Bardzo Ci współczuję, że właśnie ze strony bliskich nie dość, że nie masz wsparcia to jeszcze Cie dobijają .. ale z drugiej strony właśnie od rodziny trudniej się odciąć.
Ale cóż, trzeba tu jakoś trwać i chociaż próbować doszukiwać się pozytywnych rzeczy, sytuacji czy zdarzeń ..
Trzymaj się tam jakoś.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@ToTutaj Ja na szczęście mam kogoś z kim mogę się śmiać, żartować. Nie jest smutno. Oczywiście jak pojawiają się pogorszenia to i o humor trudno. Myślę że jeśli miałabym większą nadzieję na wyzdrowienie to i psychika by odpoczęła.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 Mnie już na dzień dzisiejszy nie dobija fakt, że dostałem od życia po 4rech literach niewspółmiernie do tego co byłem w stanie udźwignąć.
Bardziej dobija mnie fakt, że w spokoju nie mogę się "odbudować" bo zawsze ktoś albo coś musi mi się wpierniczyć w życie "z partyzanta" i to wszystko zniszczyć.

Heh, fajny przykład... Jakiś czas temu, moja "kochana" siostra, zjechała mnie od góry do dołu, za to że nie umiałem jej napisać pozwu rozwodowego :/ . Tylko że nie jestem prawnikiem. Nie znam się na tym. Nie umiem. Ja to mogę jej kran naprawić, albo coś podobnego... Zostałem zbesztany za sam fakt że nie umiem czegoś czego ludzie się uczą na studiach :/ .
Świeższa sprawa, ta sama siostra odchodziła od swojego kochanka (! Tak kochanka, bo męża zostawiła już dawno) i to odchodziła po raz któryś (!), a ja zostałem zgnojony przez rodzinę bo "nie chciałem jej pomóc". Zgadnij gdzie ta siostra siedzi dziś... A jakże - u kochanka :/ . A żeby była jeszcze większa patola, to ten koleś ją zaraził jakimś syfem bo lata na "ssaki leśne". No jprdl.
I teraz zostałem obrażony po raz kolejny "bo nie akceptuję miłości jej życia" no weź tu nie "och***j" z taką rodziną :/ .
Zablokujesz nr telefonu, to co ty - przyjedzie ci do domu. Taki poziom spie***a umysłowego :/

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 Kurcze, rzeczywiście nieciekawie. Niestety, rodziny się nie wybiera i pozostaje chyba tylko nauczyć się z tym żyć chociaż to na pewno trudne. Zazwyczaj najbardziej boli zranienie od tych najbliższych.
Jakoś musisz się nie dawać, szkoda Twojego życia. Niestety nie każdego co nie zabije to wzmocni, często można się załamać ale mimo wszystko trzeba jakoś próbować żyć.

https://www.google.com/search?client=firefox-b-e&q=ajahn+brahm+o+radzeniu+spbie+z+trudnymi+lud%C5%BAmi+

Nie wiem czy to w jakikolwiek sposób Ci pomoże, ale może warto posłuchać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T ToTutaj
0 / 0

@rafik54321
Można powiedzieć, że ludzie z depresją są naturalnymi aktorami... smutne, że nie można być sobą, pokazać swojego cierpienia, łez, apatii, bo ludzie zaraz wyzwą cię od udawaczy, słabeuszy, żałosnych...

@ewilq83
Może spróbuj odpocząć przez Święta? Nie przejmować się życiem(chociaż to prawie niemożliwe).

Bierzecie tabletki? Pomagają?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 obejrzałem ten fragment
https://www.youtube.com/watch?v=8t-8919pXJc

I niestety ale ten mnich się myli. Jego sposób "radzenia sobie" z uciążliwymi rzeczami u niego działa wyłącznie dlatego, że jest mnichem i żyje w zgrubsza w odosobnieniu. Sposób "ignorowanie" działa na małą skalę.
Jednak problemy ignorowane, ludzie postępujący niewłaściwie którzy są ignorowani, zaczynają powiększać swoje działanie. Stają się coraz bardziej irytujacy. Coraz odważniej wpierniczają się w cudze życie.
Jak to mówi przysłowie "zło zwycięża kiedy dobro nic nie robi".
Dlatego uważam postępowanie tego mnicha za wręcz leniwe. Bo na prawdę, ignorować jest łatwo. Tylko że to nie rozwiązuje żadnych problemów.

A ja jestem raczej typem człowieka, który jak widzi problem, to go rozbiera na czynniki pierwsze i po prostu naprawia. Jednak jako człowiek "techniczny" wiem, że nie wszystko da się naprawić, a wiele rzeczy nie opłaca się naprawiać. Jest gdzieś ten limit, gdzie już się nie naprawia, a utylizuje i nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ja ten limit przekroczyłem.
Bo moje problemy nie ograniczają się wyłącznie do problemów natury psychicznej. Sięgają również problemów fizycznie zdrowotnych czy finansowych.

A tekstami w stylu "nie poddawaj się itp" karmię się od lat - bez najmniejszych efektów.

@ToTutaj raczej aktorami z konieczności niż wyboru. Zwłaszcza jeśli się na bonus jest osobą DDA (dorosłym dzieckiem alkoholika). Tu już nie chodzi nawet o samą "wygodę". Niektórzy mówią że DDA są mistrzami przetrwania i coś w tym jest, bo to wszystko robisz aby jakoś przetrwać. Jakkolwiek. Zawsze udaje się tylko załapać na tę granicę przetrwania, niezależnie od wysiłków.

Niektórzy mają jakieś dziwne amibcje, wielkie wille, imprezy w dubaju, jachty, odrzutowce, karaiby i cholera wie co jeszcze.
Mnie to totalnie nie pociąga. Nie chcę tego. Mi wystarczy zwykły, solidny dom w ustronnym cichym miejscu, pewna przyszłość, święty spokój i warsztat (lubię naprawiać). Resztę ogarnąłbym sobie sam.

Kiedyś brałem tabletki. Nie pamiętam nazwy, ale bardzo źle na nie reagowałem. Odczuwałem wewnętrzną złość, agresję, tylko jakoś nie byłem w stanie jej "wyładować nazewnątrz". Byłem otępiały, ale wściekły. Efekt otępienia podobny, co w bardzo solidnym upojeniu alkoholowym tylko bez "samolota". Wszystko do mnie docierało z opóźnieniem.
Bo o bardziej fizycznych skutkach ubocznych jak mimowolne szczękanie zębami niczym kreskówkowa postać na mrozie to już nawet nie wspomnę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@ToTutaj Dzięki :) Ja nie biorę.Nie do końca wierzę że moc takich tabletek.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 Wiesz , no właśnie to jest sposób tego mnicha. Może każdy powinien mieć swój który choć trochę pomaga w życiu. Nie ma chyba jednego uniwersalnego sposoby dla wszystkich bo i każdy z nas jest inny. Mimo też tego że nazwa "depresja" jest jedna może być spowodowana tak różnymi rzeczami. Dlatego warto szukać swojego sposobu na radzenie sobie.
Ja no cóż, też należę do osób którym niewiele potrzeba do szczęścia. Zwykła chatka, spokojne miejsce, pies z którym mogłabym pójść na spacer no ale też ta pewna przyszłość. I mam wsparcie ze strony najbliższych ale mimo wszystko przeraża mnie przyszłość. Czy będę mogła nadal pracować, czy wystarczy mi na leczenie (teraz od czerwca ci dwa tygodnie wizyta 200 zł, w aptece leki 600 plus oczywiście suplementy kolejne 500), czy leczenie przyniesie efekty. Teraz przynajmniej wiem z czym walczę ale te 8 lat szukania, traktowania mnie jak wariatkę że wymyślam sobie choroby zrobiły swoje.
Podsumowując, spróbuj znaleźć własny sposób na takich ludzi. Ignorować, mimo krytyki mówić swoje zdanie ale spróbuj chociaż nie pozwalać im tak dewastować się emocjonalnie. Jak napisałeś masz też inne zmartwienia na które nie masz wpływu, spróbuj zminimalizować skutki chociaż tych momentów kiedy to ludzie dokuczają.
Skoro tak jest i wiesz że tacy są to masz dwa wyjścia. Spróbować ich zmienić lub zmienić nastawienie do nich. Głową muru nie przebijesz jak to mówią, a tu o Twojej życie chodzi. Jeśli oni czują się ok z tym jak postępują to trudno. Spróbuj posłuchać całej mowy tego mnicha też może. Może jakiś inny fragment chociaż troszkę pomoże.
Trzymaj się.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 coś co jest dobre na krótką metę, nie musi być dobre na dłuższą.
Pistolet maszynowy jest świetny w budynkach, ale na otwartym terenie nie umywa się do karabinka szturmowego. Pomimo że obie te bronie są maszynowe.

"Nie ma chyba jednego uniwersalnego sposoby dla wszystkich bo i każdy z nas jest inny." - ująłbym to inaczej. Nie ma uniwersalnego sposobu na rozwiązywanie wszystkich problemów. Bo to problemy są różne.
2 osoby z dokładnie tymi samymi problemami, można by podratować tą samą metodą. Tylko że rzadko kiedy 2 osoby mają identyczny problem, często zmieniają się niuanse, a to wtedy wymaga drobnych szlifów.

Ludzie błędnie zakładają że depresja jest problemem. W większości przypadków właśnie nim nie jest. Depresja jest objawem problemu.
Podobnie jak z gorączką. Gorączka nie jest chorobą sama w sobie, jest objawem zakażenia wirusowego czy bakteryjnego i to te zakażenie należy leczyć, a nie bezmyślnie zbijać gorączkę.
To samo dotyczy zresztą uzależnień. Uzależnienie to objaw problemu, a nie źródło problemu.

Swoją psychikę mam rozgryzioną co do joty. Dokładnie wiem co i jak ze mną. Lekarze mi nie powiedzą nic nowego. Brakuje mi po prostu odpowiednich warunków do "odpalenia naprawy". I tu mam zagwozdkę - jak sobie te warunki stworzyć i jak je zabezpieczyć przed niecnymi planami osób postronnych. Gdyby to udało mi się ogarnąć, to byłbym "niezatapialny" XD.
Przebrnąłem przez sporo literatury i sporo rzeczy poukładało mi się w głowie. W większości przypadków wręcz potrafię sprawnie przewidywać zachowanie innych, nim oni sami się zorientują co zrobią. Tak jak z wspomnianą siostrą. Doskonale wiem dlaczego wciąż wraca do tego gnoja. Bo ona potrzebuje mieć faceta. Jak odejdzie od tego i zaraz nie napatoczy się następny, to wróci do poprzedniego, kwestia czasu - pętla gotowa.

" I mam wsparcie ze strony najbliższych ale mimo wszystko przeraża mnie przyszłość." - a czy przypadkiem nie jest tak, że to nie przyszłość sama w sobie cię przeraża, a to, że jesteś bezsilna wobec niej?

"Podsumowując, spróbuj znaleźć własny sposób na takich ludzi." - na takich ludzi sposoby są w zasadzie 2. Na krótką metę, można ignorować. Jeśli by mieli przyjść, raz rozdrażnić i sobie pójść, to sprawa prosta. Olej temat, skup się na tym co masz zrobić.
Jednak jeśli ktoś ci łazi za tobą i wnerwia cały czas, to tak się po prostu nie da.
Wtedy wchodzi opcja nr 2 - konfrontacja. Czyli po prostu nic innego jak urządzenie jazdy do tego stopnia, żeby się toksyczni ludzie odczepili, tylko tu też jest problem. Jeśli konfrontacji nie wygrasz - masz przekichane, bo odkrywasz słabość.
No i problem nr 2, pójście "na noże" z rodziną może być wyjątkowo bolesne, bo ostatecznie czy tego chcesz czy nie, uderzasz w ludzi na których mimo wszystko ci zależy. Czyli żeby chronić siebie, de facto robisz sobie krzywdę. Tu nie ma dobrych opcji.

Jestem przekonany że wycieńczenie psychiczne bezpośrednio przekłada się na wycieńczenie fizyczne.

"Skoro tak jest i wiesz że tacy są to masz dwa wyjścia. Spróbować ich zmienić lub zmienić nastawienie do nich." - żeby kogoś zmienić, ten ktoś musi chcieć słuchać. Tłumaczysz im co, jak, dlaczego - ale co ty. Oni wiedzą lepiej i koniec.
A moje nastawienie, nie zmienia ich nastawienia.

Trzeba by było być jakimś terminatorem aby to wszystko jakoś udźwignąć. Tyle że nim nie jestem :/ .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 obejrzałem godzinny materiał tego mnicha.
Ciekawa historyjka (streszczę).
Osiołek wpadł do pustej studni. Farmer nie lubił osiołka, więc zaczął zakopywać osiołka łopatą. A osiołek się otrzepywał z piachu i udeptywał piach. W końcu osiołek wyszedł ze studni.
I to ma być rada buddyzmu wobec toksycznych ludzi. Tylko ja tu widzę problem, do którego mnich się nie odniósł.
A gdyby farmer zamiast użyć łopaty, użył koparki? Wtedy biedny osiołek, na raz przyjmowałby tyle piachu na plecy, że nie byłby w stanie się otrzepać i udeptać piachu nim na jego plecy trafiłaby kolejna porcja piachu.
I dokładnie taki mam problem. Częstotliwość przykrych sytuacji jest wielokrotnie wyższa niż moja zdolność "do regeneracji" psychicznej. 3 kroki w przód, jeden w tył - super opcja. U mnie jest odwrotnie. 3 razy dostanę po tyłku, a zdążę rozwiązać jeden problem. A najczęściej owe 3 problemy nawet nie są spowodowane moim działaniem, a działaniem innych.
Jak z powodów ekonomicznych stracę pracę, to nie jest problem mojego szefa - to mój problem, choć niczego źle nie zrobiłem.
Jak trafił mi się ojciec alkoholik i urządzał burdy, to jest mój problem, pomimo że nic nie zrobiłem.
Nie mam problemu z kłopotami które wywołałem sobie sam. Swoje błędy przyjmę na klatę, rozwiążę i można "zarchiwizować", zignorować. Problem jest wtedy kiedy inni zwalają mi na głowę problemy. Bo dla nich tak łatwiej :/. .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 To o osiołku też ciekawe ... ale wiesz ja nie mówię, że to super sposób, to jakaś propozycja podpowiedzi, próba pomocy .. ot tak. Zawsze byłam zbyt empatyczna i to chyba dlatego jak czytam że komuś bardzo źle to od razu myślę czy można jakoś pomóc.
Z tego co piszesz to żaden sposób nie jest dobry ale coś zrobić musisz, jakoś spróbować normalnie żyć (w miarę) bo inaczej się kiedyś wykończysz .. można wiele mądrości tu przytaczać ale Ty to wszystko wiesz.
I tak, masz rację chyba najbardziej przeraża bezsilność, niepewność...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 Po prostu doszedłem do prostego wniosku. Sam siebie z tego bagna nie wyciągnę. Po prostu.
A raczej nikt do mnie ręki nie wyciągnie na tyle, aby to dało rezultat, więc wychodzi na to, że po prostu się wykończę prędzej czy później. W sumie to lepiej by było prędzej niż później...

A skoro ciebie najbardziej przeraża bezsilność i niepewność, to może powinnaś się skupić na tym, aby być jak najsilniejsza i pozostawiać sobie "duży margines manewrowy"?
Np liczysz sobie czas w jakim masz np zrobić zakupy. I wychodzi ci np godzina, to załóż, że zejdzie ci godzina i 20min. Wtedy nie robisz tego pod presją bo masz "luz". Planuj na 80% swoich możliwości. W razie czego masz jeszcze 20% zapasu na "improwizowanie" w razie czego i wszystko ma szansę się nie posypać.
Jeśli masz w życiu z grubsza swobodę, to ten sposób dość dobrze działa.

Bo to też istotne, aby sobie uświadomić dokładnie czego się człowiek boi. Bo to że tobie się wydaje że boisz się tego, nie oznacza że dokładnie o to chodzi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 Staram się dawać sobie ten jak to nazwałeś margines manewrowy, ale dopóki nie będę zdrowa i nie będę miała pewności, że sobie poradzę to jednak cały czas będę odczuwała obawy. Jeszcze do tego dochodzi to wszystko co się wokół dzieje to już w ogóle tylko się załamać ... i niestety jakoś nie zanosi się na poprawę.

Mam nadzieję ze jednak znajdzie się ktoś kto Ci pomoże .. może trzeba z psychologiem, oni tam mają swoje techniki, oczywiście musi być to ktoś kto jednak zna się na swojej "robocie". Może to by coś pomogło. Na wiele rzeczy nie mamy wpływu niestety. trzeba jakoś spróbować zminimalizować "straty".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 Psychologów już zaliczyłem, dziękuję bardzo - człowiek wychodzi od nich w gorszym stanie niżdo nich szedł...
U mnie już po prostu nie ma czego minimalizować. Po prostu, nerwy się skończyły, nadzieja zgasła, chęci nie ma. Teraz to wszystko mi jedno. Jak ma się to wszystko rozpie***ć to niech się rozpie****y od razu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 Rozumiem i współczuję .. mam nadzieję, że w końcu uda Ci się jakoś z tego wyjść. Nie wiem jak, pewnie dziś sam tego nie wiesz ale mam nadzieję, że się uda. Chociaż sama wiem, jak to brzmi. Nieprawdopodobnie. Ale trzymam kciuki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ewilq83 Nie sądzę że uda mi się z tego wyjść. Ostatni życiowy wycisk to było o ten jeden raz za dużo.

Żeby to się zmieniło to musiałby się stać jakiś cud na miarę tego żeby politycy przestali kłamać, prostytutki się puszczać, a służba zdrowia zaczęła działać. Niby realne, ale jakoś chyba nikt się nie łudzi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E ewilq83
0 / 0

@rafik54321 Przykro mi. Mimo wszystko trzymam kciuki. Chociaż dziś sama jestem w kiepskiej formie, kolejne pogorszenie że ledwie dałam radę wrócić z pracy, i cóż leżenie teraz w domu .. i tak codziennie od wielu wielu lat ..

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A AmonG_11
0 / 0

@ToTutaj potrafimy, ale nie zawsze jest to śmiech prawdziwie szczery, wesoły. Zwykle jest to śmiech na siłę. Jak napisał rafik54321 - maski. Nosimy cholerne maski, żeby jakoś trwać w tym społeczeństwie, żeby nie być pod ostrzałem, żeby udawać normalnych. Ja w tej chwili jestem w dość ciężkim stadium depresji, już nawet nie udaję, że jest ok.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A AmonG_11
0 / 0

rafik54321 stary, nawet nie wiesz jak bardzo ci współczuję, bo siedzę w tym samym gównie. Jestem DDA z rodziny niepełnej, wychowany bez ojca. WWO jak cholera. Matka niszczyła mnie, uważała za słabego, zadusiła moją męską pewność siebie stałe powtarzając, że jestem taki jak ojciec. Z pozoru wyglądam jak silny facet - prawie 190 cm wzrostu, jakaś tam rzeźba na siłce zrobiona, zainteresowanie ze strony kobiet też jakieś tam jest. Ale to tylko powierzchowność. Jestem nieśmiały, wiecznie w depresji, nie umiem "wyrywać lasek" ani naprawić samochodu. Kto miał mnie tego nauczyć? Nawet dziadek miał wywalone na wnuka, nie miałem wzoru mężczyzny w domu. To wszystko siedzi w głowie, strasznie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A AmonG_11
0 / 0

ewilq83 ja trafiłem na świetnego psychiatrę, nie faszeruje lekami na siłę, rozmawiam z nim jak z kumplem. Długo walczyłem z przeświadczeniem, że pójście do lekarza czy na terapię oznacza słabość, bo przecież facet musi radzić sobie sam. Ale inaczej wykończyłbym się już zupełnie.
Ja miałem robione badania w kierunku chorób fizycznych, mnóstwo badań, bo ciągle mam jakieś objawy chorób. A wszystkie wyniki wręcz idealne. Cierpię na depresję, po prostu, ciało to odczuwa.
Dobrze, że u Ciebie się powiodło, trzymam kciuki za Ciebie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T ToTutaj
0 / 0

@AmonG_11
Taaak... nawet płakać się już nie chce.
Napady lękowe również masz? Nerwicę? Często się to łączy niestety...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A AmonG_11
0 / 0

Mam napady lękowe, ale w małym stopniu, bo biorę leki. Wcześniej lęk paraliżował mnie wręcz. Niestety cierpię na OCD, dawniej mówiło się na to nerwica natręctw. Ja chyba nie mogę być normalny i chyba już nigdy nie będę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J konto usunięte
+6 / 6

Problem w tym, że od depresji się zwyczajnie odechciewa podejmować działania.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
O Ochrety
+1 / 5

Jaki totalny brak zrozumienia. To tak, jakby powiedział: wierzę w skrajne ubóstwo. Ale wystarczy dobrze się ubrać, odżywić, wykształcić i świat stoi przed tobą otworem.

W depresji problem jest taki, że wyjście z niej bez wsparcia z zewnątrz jest... co najmniej nie w każdym wypadku realne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B boomfloom
0 / 0

@Ochrety Bardziej jak: wierzę w skrajne ubóstwo, ale jeśli bierzesz pożyczki chwilówki, wydajesz kasę na używki, nie płacisz rachunków i nie chodzisz do pracy (względnie stawiasz się na rozmowę o pracę przepity i nieumyty), to ciężej ci będzie z tego wyjść. W sensie, że Twoje zachowanie nie zmieni systemu, ale na coś jednak wpływ ma.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
O Ochrety
+1 / 1

@boomfloom Problem jest taki, że jeśli jesteś już zbyt głęboko w depresji, to zwyczajnie możesz być tak samo bezsilny, jak gdybyś był w dużej części sparaliżowany. W takiej sytuacji nie jesteś w stanie zrobić tego, co jest zupełnie realne dla zdrowego człowieka.

Nie widać tego, tak jak fizycznej choroby. Sama miałam na moje szczęście tylko kilka tygodni w życiu takiej totalnej bezsllności, że nie umiałam wstać z łóżka i zadbać o swoje podstawowe potrzeby. To było w trakcie urlopu i równocześnie w trakcie terapii, i na szczęście minęło. Ale wiem, że są ludzie, którzy znaleźli się dużo głębiej.

Może spróbuję wyjaśnić to tak: zdrowy człowiek, kiedy skaleczy się w palec, czuje ból, zaopatruje palec i palec się leczy. To samo z każdym kolejnym urazem. Ludzie wpadający w depresję to często ci, którzy są od dziecka nauczeni, że nie wolno im się zająć swoim skaleczonym palcem ani zabronić innym, żeby ciągle go kaleczyli. Mogą tak żyć wiele lat z coraz to nowymi skaleczeniami oraz ropiejącymi starymi, aż w końcu stan jest na tyle poważny, że bez interwencji specjalisty się nie da przeżyć. To nie jest tak, że oni sobie świadomie wybierają, że się zaniedbają - z powodu tego, w jaki sposób ukształtowała się ich osobowość we wczesnych latach życia zwyczajnie mają upośledzoną umiejętność zadbania o siebie.

Tak, dochodzi tu jeszcze kwestia wolności i wyborów osobistych człowieka, ale naprawdę trudno wskazać dokładnie, co z czego wynika w ludzkim życiu, dlatego, kiedy tylko to nie jest niezbędne, warto zrezygnować z osądzania innych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B boomfloom
0 / 0

@Ochrety Owszem - ale dopóki nie jesteś zbyt głęboko w depresji, zmiana stylu życia może przynieść dużą ulgę. Utrzymanie tych zmian może zmniejszyć częstotliwość i dotkliwość późniejszych nawrotów. Gra jest zatem warta świeczki i mówię to z doświadczenia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
O Ochrety
0 / 0

@boomfloom Rozumiem. Trudno mówić w wyważony sposób o depresji, szczególnie, jeśli mówi się ogólnie, a nie z konkretną osobą o przeżyciach indywidualnej osoby. Dzięki, że dzielisz się swoją autoobserwacją i życzę dobrych dalszych doświadczeń.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 grudnia 2021 o 20:15

avatar kiraftw
+1 / 1

Tylko w tym w roku od 2 dziewczyn usłyszałem, że jestem przegrywem i nie mam nic do zaoferowania kobiecie, ciężko się dopatrywać pozytywów, kiedy otoczenie ci sra na głowę (żeby była jasność, żadna intymna relacja mnie nie łączyła z tymi dziewczynami, kontaktu już z nimi nie mam i wiem, że do jednej karma wróciła, ale w życiu bym jej tego nie życzył).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G Gorgonek
+2 / 2

@kiraftw próbuj u kolejnych 100. Statystyka będzie po Twojej stronie :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 3

@kiraftw miałem podobnie, ale zrozumiałem gdzie i jaki robiłem błąd. Jak chcesz się tego dowiedzieć, napisz prywatną wiadomość :) .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar kiraftw
0 / 0

@rafik54321 spoko wiem co trzeba robić, tylko po prostu już nie chce mi się i nie mam depresji. Życie zabiło we mnie już wrażliwość i empatię. Jeśli ktoś się mną rozczarował, czy też stwierdził, że chce się mną dowartościować to jego/jej problem nie mój, ale dziękuję za "pochylenie się" zazwyczaj ludzie tego nie robią. Pozdrawiam :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Pasqdnik82
+3 / 3

Hmmm to on chyba mówi o obniżonym nastroju... a nie depresji jako takiej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M MarcelinaMarcelina
+1 / 3

Ciekawe czy Robin Williams, zgodziłby się z nim.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B boomfloom
0 / 0

@MarcelinaMarcelina Williams miał postępującą i niezdiagnozowaną chorobę neurologiczną, więc to nie była sama depresja.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar wojanika
0 / 0

Przed erą covid - działałam w fundacji Zaczytani.org. Co tydzień czytałam dzieciakom bajki - chodziłam czytać do szpitala. Nie dlatego, że to łechtało moje ego albo "brak mi problemów", ale dlatego, że chciałam robić coś więcej niż tylko biedowanie nad losem ludzi, którzy mają gorzej. Czy mam za dużo czasu? Nie. Mam go mało w cholerę, biorąc pod uwagę, że jestem mamą, która sama sobie radzi, mamą pracującą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar wojanika
0 / 0

Kolejny już raz mój komentarz się nie pojawił..
Chciałam zatem tylko powiedzieć ,że jeśli ktoś chce-czytam i odpowiadam na wiadomości prywatne.
Nie czerpię radości z czyjegoś gorszego dnia, mam w sobie duże pokłady empatii i sarkastycznego humoru.
Przed erą covid czytałam dzieciom bajki w szpitalu-bo lubię poprawiać ludziom humor :]
Czy mam "za dużo wolnego czasu"? Nie. Jestem pracującą mamą, która momentami świetnie daje sobie radę-biorąc pod uwagę, że wszystko jest na mojej głowie ;)

Lepszego dnia :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem