Nie mieści mi się w głowie, że data w kalendarzu ma mi dyktować jak mam się zachowywać, czy się cieszyć, czy smucić, jak się ubierać, kogo odwiedzić, do kogo zadzwonić. Staram się nie reagować na życzenia z jakich kolwiek okazji, nie składać samemu życzeń, nie brać udziału w imieninach, urodzinach czy rocznicach. Tak mi dobrze i nie obchodzi mnie, czy się ktoś obrazi, czy nie. I jakoś tak się dzieje, że mimo takiej, jak to niektórzy nazywają, antyspołecznej postawy, ciągle mam tych samych, a z wiekiem i nowych, przyjaciół, tę samą rodzinę. Dla mnie nie ma świąt, rocznic, sylwestrów, itp. dni. Dla mnie każdy dzień jest taki sam. Nie mam nawet podziału na ubranie na co dzień i od święta.
Oczywiście, jak trzeba potrafię się dopasować, choć nie robię tego chętnie. Mam nawet w szafie garnitur, który zakładam raz na kilkanaście lat na jakiś ślub zy pogrzeb kogoś bardzo bliskiego. Ileż wtedy jest sensacji i podziwu!
Jak zwykle mataczysz, celowo myląc pojęcia. Czym innym jest szacunek dla innych kultur i tradycji (wiele ludów świętuje "przesilenie zimowe") a czym innym jest celowe tworzenie "świąt Zimowych", mających w zamyśle środowisk lewicowych wyrugować tradycje chrześcijańskie.
To właśnie te machinacje "potępia główny nurt katolicyzmu" a ks. Kobyliński przedstawia to własnymi słowami.
Z resztą ja też "potępiam" pewien aspekt świat. Pisząc precyzyjnie, razi mnie stworzona do celów reklamowych postać grubasa w czerwonej kufajce, pijącego słodki odrdzewiacz i namawiającego do robienia zakupów. Jednak jestem tolerancyjny, dlatego rozumiem - dla wyznawców konsumpcjonizmu nie jest to "Boże Narodzenie" tylko "Dożynki Marketowe".
Nie mają za bardzo wyjścia watykańczycy, łaskawcy. Doskonale zdają sobie sprawę, że sprawa się rypła i trzeba popuszczać owieczkom, bo się uwolnią.
Nie mieści mi się w głowie, że data w kalendarzu ma mi dyktować jak mam się zachowywać, czy się cieszyć, czy smucić, jak się ubierać, kogo odwiedzić, do kogo zadzwonić. Staram się nie reagować na życzenia z jakich kolwiek okazji, nie składać samemu życzeń, nie brać udziału w imieninach, urodzinach czy rocznicach. Tak mi dobrze i nie obchodzi mnie, czy się ktoś obrazi, czy nie. I jakoś tak się dzieje, że mimo takiej, jak to niektórzy nazywają, antyspołecznej postawy, ciągle mam tych samych, a z wiekiem i nowych, przyjaciół, tę samą rodzinę. Dla mnie nie ma świąt, rocznic, sylwestrów, itp. dni. Dla mnie każdy dzień jest taki sam. Nie mam nawet podziału na ubranie na co dzień i od święta.
Oczywiście, jak trzeba potrafię się dopasować, choć nie robię tego chętnie. Mam nawet w szafie garnitur, który zakładam raz na kilkanaście lat na jakiś ślub zy pogrzeb kogoś bardzo bliskiego. Ileż wtedy jest sensacji i podziwu!
Jak zwykle mataczysz, celowo myląc pojęcia. Czym innym jest szacunek dla innych kultur i tradycji (wiele ludów świętuje "przesilenie zimowe") a czym innym jest celowe tworzenie "świąt Zimowych", mających w zamyśle środowisk lewicowych wyrugować tradycje chrześcijańskie.
To właśnie te machinacje "potępia główny nurt katolicyzmu" a ks. Kobyliński przedstawia to własnymi słowami.
Z resztą ja też "potępiam" pewien aspekt świat. Pisząc precyzyjnie, razi mnie stworzona do celów reklamowych postać grubasa w czerwonej kufajce, pijącego słodki odrdzewiacz i namawiającego do robienia zakupów. Jednak jestem tolerancyjny, dlatego rozumiem - dla wyznawców konsumpcjonizmu nie jest to "Boże Narodzenie" tylko "Dożynki Marketowe".