Pracowałem kiedyś w Narodowym Instytucie Norm i Technologii w wydziale miar i wag. Byłem odpowiedzialny za to, aby każda miarka, która ma 12 cali długości, rzeczywiście tyle miała
Mój wujek jest właścicielem firmy i zatrudniał mnie, żebym naklejał znaczki na listy. Przerobiłem ich ponad 10 000. Dość żmudna robota, ale nieźle płacił
Pracowałem jako podwodny kamerzysta dla National Geographic w trakcie kręcenia filmu dokumentalnego o rekinach tygrysich. Zawsze było nas dwóch. Jeden z kamerą z przodu i drugi zaraz za nim z długą tyczką. Nazywaliśmy go "obrońcą". Jego rola była bardzo prosta. Jeśli któryś rekin zbliżył się za bardzo do głównego kamerzysty (a były to naprawdę duże rekiny), to ten z tyłu z tyczką walił rekina kijem w nos.
Rekiny tego nie lubiły i natychmiast odpływały zdezorientowane. To były zabawne czasy...
Stróż nocny w hotelu.
Niby nic dziwnego, jednak sceny, jakich bywałem świadkiem w trakcie swojej kariery, spokojnie nadawałyby się do napisania niezłej książki, albo scenariusza do filmu
Zarabiałem ponad 30 tys. dolarów rocznie. Byłem kierowcą pewnego dzianego typa. Co ciekawe byłem jego specjalnym kierowcą, który woził go, kiedy przyjeżdżał do Los Angeles. Co jednak jeszcze ciekawsze gość pojawiał się w mieście średnio dwa razy do roku na dzień lub dwa. Kolejnym plusem było to, że woziłem się jego Bentleyem
Robię cymbałki. I wciąż się tym zajmuję. To naprawdę fajna praca.
Byłem chłopakiem do wynajęcia dla dziewczyn, które zabierały mnie do domów po festiwalach czy innych tego typu imprezach, żeby rodzina w końcu przestali ich nękać za bycie singielkami.
Oczywiście tych zleceń nie było bardzo dużo i nawet już nie pamiętam, jak to się zaczęło, jednak było zabawnie
"Łapałem kurczaki dla miejscowych farmerów wraz z grupą chłopaków z lokalnego liceum. Spotykaliśmy się po zmroku obok domów farmerów i wkraczaliśmy do akcji. Ładowaliśmy je na ciężarówki, którymi odbywały swoją ostatnią podróż w życiu.
Dziennie średnio przerabialiśmy około 10 000 ptaków. Praca była ciężka, ale całkiem... zabawna"
- a co na to właściciele tych kurczaków?
@MaksParadys
Można załozyć, że zwijali się ze śmiechu
@MaksParadys "łapałem kurczaki dla miejscowych farmerów" więc zapewne łapali kurczaki na zlecenie farmera.... jakby je kradli.... to zapewne (bo domyślam się że to USA) to w liceum byłoby mniej uczniów....
@Pasqdnik82
Łapali kurczaki dla miejscowych farmerów ale nigdzie nie jest napisane, że to były kurczaki tych właśnie farmerów, a nie ich sąsiadów :-), tym bardziej, że po zmroku to robili
Poskładałem świnie kolegom. Ależ to było zabawne.
Nigdy nie zrozumiem ludzi, którzy wynajmują partnera, żeby pokazać rodzinie. Jak takie osoby radzą sobie w życiu, skoro własnej rodzinie nie potrafią powiedzieć: nie, nie mam partnera, dajcie już spokój?
@C1VenomMX321 myślę, że te które mówiły to już milion razy a i tak zawsze je ktoś męczył tym pytaniem...
I gdzie te dziwne zawody?