Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Banasik
+8 / 10

Człowiek zaraża się od człowieka, a skoro w szkole nikogo nie ma to dzieci mogą tam pójść i będą bezpieczne. To przecież pis-logiczne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Fragglesik
+1 / 13

Dobre. Proponuję podobny schemat: Skoro nikt w grudniu i styczniu i lutym nie utopił się w jeziorze, to znaczy, że nie potrzeba tam w lato ratowników.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q QnikQsy
-1 / 9

szansa, ze dziecku cos sie stanie przez c19 jest mniejsza, niz, ze spadnie na nie dachowka, a jakos nie widzialem, zeby dzieci nosily kaski

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G Gorgonek
-4 / 6

Chyba nie jesteś na bieżąco z powikłaniami po C19 i zagrożeniem dla dzieci oraz młodzieży :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mluki3
-2 / 6

@Gorgonek

To, że powikłania po COVID-19 zdarzają się również u dzieci (w dalszym ciągu są to bardzo rzadkie przypadki!), nie znaczy że należy wszystkie dzieci zamknąć na całą zimę w domach.

Już przerabialiśmy lockdowny i wiemy, że oprócz zapaści gospodarczej i gwałtownego wzrostu depresji nie dają żadnych wymiernych korzyści. Więc po co to powtarzać?
Głupotą jest powtarzać tę samą czynność i oczekiwać innego wyniku.

A COVID trzeba przede wszystkim skutecznie leczyć, zamiast chować się przed nim jak przed dżumą.

https://pulsmedycyny.pl/prof-kuna-o-covid-19-trzeba-wprowadzic-kategorie-nosicielstwa-jak-w-przypadku-gronkowca-1138162

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G Gorgonek
0 / 0

Serio rzadkie? Popatrz na badania na Nature czy Science, a nie jakieś pierdoły z domowego podwórka. Powikłania po pierwszym wariancie były rzadkie, bo bardzo rzadko chorowały dzieci. Teraz po delcie i omikronie odnotowuje się między innymi problemy z pracą mózgu i wydolnością oddechową. U dzieci które do tej pory były okazami zdrowia, a nie tylko u tych "chorowitych".

Mylisz lockdown z nauką zdalną. Taka nauka powinna zostać wprowadzona w okolicach października/listopada aż do ferii zimowych lub prawdziwych przymrozków. Potem absolutny zakaz wpuszczania dzieci z gorączką i cieknącym nosem do szkół, bo jednego dnia przyjdzie Krzyś zasmarkany, a drugiego pół klasy kaszle. I nie tylko przez c19, ale też właśnie grypy itp. Bezmyślni rodzice wysyłają chore dzieci na siłę do szkół, bo wtedy to nie ich problem.

Teraz w szkołach w okresie m.in. grypowym co chwilę nauczycieli brakuje (ze względu na zwolnienia L4), zamiast matematyki/fizyki/chemii/informatyki są lekcje WF itp. Co rusz klasy trafiają na izolację, bo albo nauczyciel miał c19 albo któryś z uczniów. Takie coś przynosi jeszcze więcej szkód niż z góry ustalony okres nauki zdalnej, który można by odpowiednio rozplanować. Moja siostrzenica od początku roku szkolnego do okresu świątecznego miała raptem 4 tygodnie lekcji chemii i 6 albo 7 tygodni lekcji biologii. Przez 3,5 miesiąca, czyli jakieś 14-15 tygodni, mieli mniej niż połowę lekcji z obu tych przedmiotów. Z pozostałych znacznie lepiej nie jest, ale za to WF (chyba w myśl Czarnka o tym żeby dziewczynki schudły) mieli przynajmniej 3 razy tyle co powinni ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar saz06
+1 / 1

Ale jednak szkoły powinny być otwarte, niezależnie od głupoty powyższego argumentu. Chyba, że chcemy mieć pokolenie niedostosowanych społecznie półanalfabetów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M mejdej665
0 / 0

Nigdy nie myl edukacji/wykształcenia z inteligencją.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem