Rośliny typu bluszcz, który zaczepia się korzonkami nie wprowadza wilgoci, przeciwnie wysysa ją dla siebie.
Ale nie powiem ładnie to wygląda, jak legendarne wiszące ogrody.
@SkrajnieCentrowy Nie ma w urbanistyce ani w architekturze takiego pojęcia jak 'powierzchnia liści'. Jest powierzchnia biologicznie czynna. Nawet ten na zdjęciu nie ma współczynnika 4,5. I nawet na bardzo wysokich budynkach nie da się zazielenić całej elewacji. Tymczasem uzyskanie takiego współczynnika na działce z domem jednorodzinnym jest niemożliwe. Ale rozbawiło mnie twoje nonszalanckie "zwyczajnie".
@kawanalawe Nie mam za bardzo pojęcia do czego zmierzasz. Przytoczyłem o co chodzi z tą powierzchnią liści, natomiast Ty faktycznie wyskoczyłeś z dość nonszalancką postawą i rozumiem, że ta też Cie rozbawiła, czy też nie? :)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
14 stycznia 2022 o 14:19
@SkrajnieCentrowy No widzę właśnie, że nie tyle nie za bardzo, co w ogóle nie masz pojęcia. A tak się składa, że ja mam. I rzeczywiście bywa zabawnie. Zwłaszcza, kiedy trafi się taki klient od 'powierzchni liści'.
Tak, w ten sposób można zabudować wszystkie tereny zielone w mieście, jednocześnie utrzymując "współczynnik". Taka sama bzdura jak nasze nasadzenia zastępcze - wycina się dorodne drzewa, a jako "ekwiwalent" wtyka się badyle na jakimś nieużytku, gdzie bez łaski same by wyrosły.
Zamiast tego dziwactwa ze zdjęcia, wolę zwykłe osiedle, nawet blokowisko i zwykły park albo lasek obok.
Grzyb, wilgoć i stęchlizna lubią to.
@7th_Heaven + robactwo + problem z pielęgnacją zieleni + uszkodzenia betonowych ścian. Ale kto bogatemu zabroni? ;)
Rośliny typu bluszcz, który zaczepia się korzonkami nie wprowadza wilgoci, przeciwnie wysysa ją dla siebie.
Ale nie powiem ładnie to wygląda, jak legendarne wiszące ogrody.
Czy ktoś mi wyjaśni jak w praktyce można osiągnąć i zmierzyć całkowitą powierzchnię "liści", która jest 4,5 razy większa od powierzchni terenu??
Liczy się zwyczajnie powierzchnie na której planuje się roślinność, czyli powierzchnia ścian + powierzchnia dachów.
@SkrajnieCentrowy Nie ma w urbanistyce ani w architekturze takiego pojęcia jak 'powierzchnia liści'. Jest powierzchnia biologicznie czynna. Nawet ten na zdjęciu nie ma współczynnika 4,5. I nawet na bardzo wysokich budynkach nie da się zazielenić całej elewacji. Tymczasem uzyskanie takiego współczynnika na działce z domem jednorodzinnym jest niemożliwe. Ale rozbawiło mnie twoje nonszalanckie "zwyczajnie".
@kawanalawe Nie mam za bardzo pojęcia do czego zmierzasz. Przytoczyłem o co chodzi z tą powierzchnią liści, natomiast Ty faktycznie wyskoczyłeś z dość nonszalancką postawą i rozumiem, że ta też Cie rozbawiła, czy też nie? :)
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2022 o 14:19
@SkrajnieCentrowy No widzę właśnie, że nie tyle nie za bardzo, co w ogóle nie masz pojęcia. A tak się składa, że ja mam. I rzeczywiście bywa zabawnie. Zwłaszcza, kiedy trafi się taki klient od 'powierzchni liści'.
Wycofują się z tego. Po kilku latach drzewa urosły i przeciążyły budynek. Do tego masa owadów, z ulubionymi przez wszystkich komarami na czele.
Kiedyś po prostu bluszcz oplatał budynek i żadnych ideoologii do tego nie dorabiano.
Tak, w ten sposób można zabudować wszystkie tereny zielone w mieście, jednocześnie utrzymując "współczynnik". Taka sama bzdura jak nasze nasadzenia zastępcze - wycina się dorodne drzewa, a jako "ekwiwalent" wtyka się badyle na jakimś nieużytku, gdzie bez łaski same by wyrosły.
Zamiast tego dziwactwa ze zdjęcia, wolę zwykłe osiedle, nawet blokowisko i zwykły park albo lasek obok.
A ja słyszałem, że mają teraz poważne problemy z tym zielskiem, i starsze budynki wyglądają jak zapuszczona dżungla i zaczynają się rozwalać...