Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
241 249
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Koszowy
+4 / 6

„Jeśli masz myśli samobójcze, natychmiast poszukaj pomocy u innych osób”.

Kiepska rada, pomaganie w samobójstwie jest karalne, a do tego w Polsce i tak nikt nie chce człowiekowi w tym pomóc.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+3 / 5

I z własnego doświadczenia mogę powiedzieć jedno - te rady kompletnie nie dzialaja. Ludzie którym się zwierzysz w najlepszym razie nic nie zrobią. W najgorszym ci dokopią. Lekarze to idioci, nafaszeruja cię lekami byś tylko nie umiał pokazać swojej depresji i uważają to za "sukces". A to że dalej mam ochotę sobie strzelić w łeb ich nie interesuje.
Izolowanie się jest sposobem na przetrwanie, kiedy to ludzie są problemem.
Ludzie w depresji rezygnują z przyjemności, bo przestały nimi być. Przestały bawić.

Mógłbym tu dopisać pierdyliard rzeczy, ale z mojego doświadczenia wynika że depresja jest nieuleczalna, to rak który cię zabije, prędzej czy później. Albo po przez samobójstwo, albo wykończy twoje zdrowie do tego stopnia że dostaniesz zawału lub coś podobnego.
I nikt ci nie pomoże. Jeszcze ci dokopia

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
+1 / 3

@rafik54321
Bo depresja jest nieuleczalna na tym etapie rozwoju. Można farmakologicznie łagodzić objawy. Może kiedyś medycyna znajdzie rozwiązanie, na razie próbuje się nieco na oślep farmakoterapii i wysyła ludzi do szamanów (psychoterapeuci), żeby pacjent nie czuł, że nic się nie da zrobić.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+2 / 2

@Koszowy bo prawda jest taka, że próbuje się leczyć człowieka, a nie sytuację w której ten człowiek się znajduje. To taki głupi błąd logiczny medycyny.

To trochę tak, jakby zamknąć człowieka w totalnych ciemnościach, na zimnej posadzce, dając mu minimalną ilość pokarmu, bez dostępu do światła, losowo puszczając głośne przerażające dźwięki i dziwić się że oszalał. Tak samo jest z depresją. Ją wywołują warunki w których osoba się znajduje, nierzadko przez większość życia. I aby taką osobę trwale uleczyć, należy zmienić jej środowisko.
Problem w tym, że to wymaga absurdalnych środków, których nikt poświęcać nie chce.
W odpowiednim środowisku, między przyjaznymi ludźmi, bez zmartwień materialnych, kiedy owe środowisko zauważa i docenia efekty działań osoby chorej, wybicie depresji z głowy to kwestia czasu. Nawet nie trzeba robić jakiejś wielkiej socjalizacji, wrzucać takiej osoby do zdrowej grupy i takie "patrzcie, to jest Adam, Adam ma depresję!". Bo to przyniesie odwrotny skutek. Po prostu umieść tam osobę, niech sobie chodzi między nimi i sama się rozkręci.

A farmakologia, to taki zamiennik po prostu alkoholu. Osobiście brałem leki antydepresyjne i działają one po prostu otępiająco. Sposób myślenia bardzo się upraszcza, o wiele ciężej wymyślić coś skomplikowanego. Przestaje się kojarzyć fakty, związki przyczynowo-skutkowe. Że np jeśli wejdę na drzewo i chcę uciąć gałąź, to nie mogę na niej siedzieć, bo spadnę - po lekach się nie zauważa takich powiązań. Siada się na gałęzi bo tak wygodnie ciąć.
Tu logika medycyny przypomina również miłosierną lobotomię. Mamy kogoś ze schizofrenią? Rozwalmy mu kawał mózgu, o już nie krzyczy, nie rzuca się, można odtrąbić sukces! A to że jest niefunkcjonalnym warzywem - eee, kogo to obchodzi?

Sam wiem po sobie, byłem praktycznie na ostatniej prostej do wyjścia z problemu, no ale dzięki pislandowi i spółce wszystko się zje****o na maksa...

Medycyna próbuje załatwić problem środowiskowy lekami oraz głupim gadaniem bez konkretów.
W stylu "ja mogę ci wskazać drzwi, sam musisz przez nie przejść" no jprdl, cóż za głęboka rada, niczym wróżba rumuńskiej cyganki XD.
Zamiast się zapytać pacjenta - czego chce od życia. Taki konkret. Np powie że chce dom - dopytywać jaki, duży mały, zielony. Niech się skupi na szczegółach. Niech opisuje wszystko co mu wpadnie do głowy. Bo to właśnie jest docelowe środowisko w którym należy chorego umieścić. Potem zadaniem lekarza powinno być wymyślić sposób, jak pacjent miałby dotrzeć do tego środowiska. Im bliżej celu będzie, tym pacjent będzie zdrowszy. Tędy droga.

Bo farmakologią mogą zaburzyć procesy myślowe, mogą uśmierzyć ból, mogą ogłupić człowieka, ale nie wpłyną na podświadome, instynktowne, warunkowe odruchy człowieka, wdrukowane po przez strach, samotność czy po prostu fizyczny ból.
Na ogół sam jestem człowiekiem spokojnym, jednak jeśli ktoś na mnie podnosi głos to od razu włącza mi się agresor. Mogę być pijany w trupa i mi nie odbija, ale jeśli ktoś na mnie krzyczy to kaplica.
Powód - banalny, w dzieciństwie ojciec się na mnie wydzierał i to dużo. Stworzył się odruch warunkowy krzyk=atak=konieczność obr

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

W biednych społeczeństwach, depresja nie jest po prostu totalnie diagnozowania czy akceptowana.
Jeszcze te 20-30 lat temu, w Polsce, depresja? Co to? Weź przestań bla bla bla.
Ludzi kształtuje ich środowisko. Bo człowiek uczy się na podstawie tego z czym ma kontakt, a tym właśnie jest środowisko.
Znowu gdyby problemem była głównie kasa, to prawie każdy bogacz miałby depresję, a nie mają.

Do tego jest inna korealecja. Na depresję częściej chorują osoby inteligetne. Głupcy po prostu nie w stanie pojąć w jakik słabej są sytuacji.

"Depresja to uszkodzenie mózgu, jasne – warunki mogą to powodować, ale zmiana warunków nie leczy. " - depresja NIE JEST fizycznym uszkodzeniem mózgu. Depresja może powodować zmiany w mózgu, ale nie jego nieodwracalne uszkodzenie.

Odcięcie się od poprzedniego życia nie oznacza że poprzednie życie odcięło się od chorego, to raz. Dwa, również nie oznacza to, że chory wylądował w odpowiednim dla siebie środowisku. Zwykle tacy chorzy spadają z "deszczu pod rynnę".

Jakie to środowisko? Widać nie czytałeś uważnie.

"Poza tym, depresanci nie mają przyjaciół BO są chorzy. A nie są chorzy, bo nie mają." - no właśnie nie do końca. Bo i pierwsze, i drugie zdanie jest prawdą. Zmuszać nikogo nie trzeba. Co małpa widzi, małpa naśladuje. Chory widząc prawidłowe, zdrowe relacje między ludźmi, łapie wzorce i zaczyna je naśladować. Przez to zaczyna być akceptowany w grupie, zyskuje znajomości i przestaje być jednocześnie chory.

Zmartwienia materialne to składnik problemu. Ktoś może NIE MIEĆ wszystkich i mieć depresję. Niczego to nie zmienia. Bo depresja to ZAWSZE problem indywidualny. Jaki konkretnie miał Wiliams? Nie wiem. Musiałbym z nim porozmawiać. Być może jego problemem była rozpoznawalność. Nie mógł po prostu wyjść bez natarczywych ludzi, bo każdy "oooo Wiliams!".
"A niejeden bezdomny żyje szczęśliwie." - kiedy spadnie mu parę złociszy na "napój bogów" w postaci jabola XD.

Nie, no na prawdę, teraz to doje****ś do pieca XD. Tak, z pewnością sobie "wymyśliłem" utratę pracy przez działania rządu i dzikie lockdowny. Oczywiście. I potem kiedy chciałem otwierać biznes, to dziki "nowy wał" też sobie wymyśliłem. Naturalnie. Jak również pozamykane urzędy pracy w któych pracują konowały - naturalnie, wymyśliłem sobie, no a jakże XD...

Skoro o tyle się uczepiłeś polityki w kwestii depresji. To dalej czytać nawet nie będę... Koniec tematu z tobą.W biednych społeczeństwach, depresja nie jest po prostu totalnie diagnozowania czy akceptowana.
Jeszcze te 20-30 lat temu, w Polsce, depresja? Co to? Weź przestań bla bla bla.
Ludzi kształtuje ich środowisko. Bo człowiek uczy się na podstawie tego z czym ma kontakt, a tym właśnie jest środowisko.
Znowu gdyby problemem była głównie kasa, to prawie każdy bogacz miałby depresję, a nie mają.

Do tego jest inna korealecja. Na depresję częściej chorują osoby inteligetne. Głupcy po prostu nie w stanie pojąć w jakik słabej są sytuacji.

"Depresja to uszkodzenie mózgu, jasne – warunki mogą to powodować, ale zmiana warunków nie leczy. " - depresja NIE JEST fizycznym uszkodzeniem mózgu. Depresja może powodować zmiany w mózgu, ale nie jego nieodwracalne uszkodzenie.

Odcięcie się od poprzedniego życia nie oznacza że poprzednie życie odcięło się od chorego, to raz. Dwa, również nie oznacza to, że chory wylądował w odpowiednim dla siebie środowisku. Zwykle tacy chorzy spadają z "deszczu pod rynnę".

Jakie to środowisko? Widać nie czytałeś uważnie.

"Poza tym, depresanci nie mają przyjaciół BO są chorzy. A nie są chorzy, bo nie mają." - no właśnie nie do końca. Bo i pierwsze, i drugie zdanie jest prawdą. Zmuszać nikogo nie trzeba. Co małpa widzi, małpa naśladuje. Chory widząc prawidłowe, zdrowe relacje między ludźmi, łapie wzorce i zaczyna je naśladować. Przez to zaczyna być akceptowany w grupie, zyskuje znajomości i przestaje być jednocześnie chory.

Zmartwienia materialne to składnik problemu. Ktoś może NIE MIEĆ wszystkich i mieć depresję. Niczego to nie zmienia. Bo depresja to ZAWSZE proble

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

CDN

Zmartwienia materialne to składnik problemu. Ktoś może NIE MIEĆ wszystkich i mieć depresję. Niczego to nie zmienia. Bo depresja to ZAWSZE problem indywidualny. Jaki konkretnie miał Wiliams? Nie wiem. Musiałbym z nim porozmawiać. Być może jego problemem była rozpoznawalność. Nie mógł po prostu wyjść bez natarczywych ludzi, bo każdy "oooo Wiliams!".
"A niejeden bezdomny żyje szczęśliwie." - kiedy spadnie mu parę złociszy na "napój bogów" w postaci jabola XD.

Nie, no na prawdę, teraz to doje****ś do pieca XD. Tak, z pewnością sobie "wymyśliłem" utratę pracy przez działania rządu i dzikie lockdowny. Oczywiście. I potem kiedy chciałem otwierać biznes, to dziki "nowy wał" też sobie wymyśliłem. Naturalnie. Jak również pozamykane urzędy pracy w któych pracują konowały - naturalnie, wymyśliłem sobie, no a jakże XD...

Skoro o tyle się uczepiłeś polityki w kwestii depresji. To dalej czytać nawet nie będę... Koniec tematu z tobą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jakisgoscanonim
+2 / 2

Ja miałem takie straszne życie w domu rodziców, kiedy jeszcze z nimi mieszkałem. Sam już nie wiedziałem co bym chciał, nie wiedziałem jaką chcę przyszłość. Nie chciało mi się uczyć bo w sumie blokowałem się i nie potrafiłem często skutecznie się uczyć, a gry były dla mnie ucieczką od smutnego życia co oczywiście wywoływało większą agresję rodziców, których stan psychiczny już i tak coraz bardziej podupadał, a ja o tym doskonale wiedziałem i miałem ich gdzieś. Po prostu mnie nie obchodziła gadka pary schorowanych psychicznie ludzi szaleńców. Przez nich nie miałem żadnych przyjaciół, dobrej szkoły, dobrego życia, przydatnej wiedzy o życiu i świecie, a dodatkowo przez nich moje zdrowie podupadło. To było środowisko niesamowicie stresogenne, wręcz niewolnicze. Rodzice byli bardzo wymagający i wybuchali gniewem przez byle błąd.
Nawet nie byłem pewny czy nie miałem depresji, to było naprawdę kiepskie życie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 23 lutego 2022 o 18:25

avatar BlueAlien
+2 / 2

@rafik54321

Dlaczego osoby, które nawet zmieniły środowisko i pozbyły się toksycznych ludzi, zmienili pracę itp nadal potrafią mimo sukcesów strzelić sobie w łeb? To nie otoczenie jest problemem, otoczenie jedynie pogłębia problem który już w tym człowieku od urodzenia był.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@jakisgoscanonim z dużą dozą prawdopodobieństwa miałeś. Bardzo możliwe że wciąż masz kilka nieprzepracowanych tematów...

@BlueAlien to inaczej. Bo widzę że oczywistość nie jest tu oczywista.
Masz np samochód, typowego gruza, który się rozpada nawet jak stoi. Ktoś ci mówi "wymień go" i wymieniasz - na kolejnego gruza. I koło się zamyka.

Tak samo jest ze środowiskiem. Nie tylko trzeba je zmienić, ale co ważniejsze, trzeba je zmienić na ZDROWE środowisko. Praca w korpo, gdzie masz wyścig szczurów NIE JEST zdrowym środowiskiem, nie na tyle aby samemu zdrowieć. Pamiętaj że ludzie w depresji są niczym osoby chore na białaczkę, łapią byle przeziębienie.
Więc o ile takie korpo-środowisko jest znośne dla ludzi zdrowych, o tyle jest szkodliwe dla ludzi z depresją.

Odniesienie sukcesów niczego nie zmienia, jeśli nie wiąże się z tym publiczny szacunek. Ludzie z depresją mają bardzo często drastycznie zaniżoną samoocenę. Samo odnoszenie sukcesów jej nie podnosi, za to podnosi ją publiczna pochwała, podniesienie "statusu" wewnątrz grupy.

Nie ma uniwersalnego środka na depresję każdego. To nie byle zapalenie gardła że cyk tabletka i czapka. Do depresji trzeba podchodzić skrajnie indywidualnie, trzeba robić "terapię na zamówienie".
Dodatkowo, problem jest trudniejszy, wraz z zwiększoną wrażliwością danej osoby. Im wrażliwsza, tym trudniej ją wyleczyć.
Dodatkowo często ludzie z depresją, nie są świadomi że niektóre ich odruchy są tylko wyuczone, że są zbędne - uświadomienie im tego, może człowieka "odblokować".
I taka terapia musi być kompleksowa, działać na wielu płaszczyznach jednocześnie. Bo zaniedbując którąś z płaszczyzn, to tam znów wkradnie się depresja, dołek itd. Dlatego leczenie tych rzeczy jest tak trudne.

Podobnie ma się temat z nałogowcami (ćpunami i alkoholikami). Wszyscy się skupiają na ich nałogu, bo to im rozbiło rodzinę bla bla bla... Nikt nie pyta DLACZEGO ktoś w ten nałóg wpadł? Bo TO jest źródłem nałogu. Możemy takiego kogoś zamknąć na odwyku i może się oduczy chlania na jakiś czas, ale potem wraca w to samo guano z którego go wzięto, problem wraca. Mój ojciec też zaliczył odwyk, nie chlał 3 miesiące :/ .I co z tego, skoro potem wrócił do swoich pato-kolegów z warsztatu? Gdzie tam roboty bez litra się nie zaczynało :/ .

Bardzo rzadko ktoś ma "problem wrodzony". Można mieć wrodzoną nerwicę (gdy matka miała nerwicę w ciąży), jednak nie depresję. Depresja wiąże się ze wspomnieniami i doświadczeniami. Płód ich nie ma. Płód może mieć co najwyżej wyuczoną predyspozycję.


Tu mam przykład na potwierdzenie swoich słów.
https://natemat.pl/275801,kto-to-janusz-switaj-walczyl-o-eutanazje-teraz-obronil-prace-magisterska
Człowiek po wypadku komunikacyjnym, kaleka, walczył o eutanazję. Można śmiało założyć że miał depresję. Chciał umrzeć, bo nie potrafił funkcjonować. Depresja to podobna "skala niepełnosprawności" tylko na płaszczyźnie umysłu, a nie ciała.
Ten człowiek otrzymał szeroko zakrojoną pomoc, otrzymał wsparcie, odpowiedni sprzęt medyczny, umożliwiono mu kontakt z ludźmi i teraz z życia jest bardzo zadowolony. Jego depresja miała przyczynę w kalectwie, a dokładniej to że był przykuty do łóżka i kropka. Zniknął problem, zniknęła depresja. Dlaczego z innymi ludźmi tak nie można?

Tylko właśnie ten człowiek otrzymał szeroko zakrojoną pomoc z fundacji. Dostał odpowiednie, w pełni dostosowane do jego potrzeb stanowisko. Ludzie mu dziękują za pracę (co podnosi samoocenę). Otrzymany sprzęt rozwiązuje jego "problem finansowy".

Bo co by się zmieniło w myśleniu tego człowieka, gdyby tylko przeniesiono go np z mieszkania, do hospicjum? Dalej by nie miał z kim pogadać, dalej by nie widział świata, dalej by tylko leżał jak kłoda, bez celu, bez poczucia bycia potrzebnym. TO jest ta różnica którą tu chcę uświadomić. Że sama zmiana otoczenia to za mało, to nowe otoczenie musi być bardzo odpowiednie i to odpowiednie DLA TEJ KONKRETNEJ OSOBY, a nie dla wszystkich postronnych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BlueAlien
0 / 0

@rafik54321

Może inaczej.

Mówi się że depresja to choroba. Chorobą nie jest uraz jak złamanie czy poparzenie, a jeśli depresja zależy od środowiska, to jest jak taki uraz, tylko że na psychice. Chorobą za to jest np mukowiscydoza. Nie jest zależna od czynników zewnętrznych, nawet od baterii, a jednak jest chorobą.

Chorobą jest np też alzheimer.

Nie trzeba tu fizycznego uszkodzenia mózgu, żeby na nie chorować, i tak samo jest z depresją.

Są ludzie którzy też mieli życie do D, a jednak są optymistyczni i potrafią się cieszyć i nie mieć depresji, a są ludzie którzy mają, a przecież mają przyjaciół, dzieci, dobrego męża (czytałam wypowiedź jednej kobiety).

To wszystko zależy od wrażliwości a więc od budowy mózgu. Sam powiedziałeś że depresja to domena ludzi inteligentnych, a to zależy od budowy mózgu, hormonów itp.

Jeśli depresja byłaby zależna od czynników zewnętrznych to byłaby uleczalna, tak jak fobie np wobec ptaków czy węży. Czyli jakby była fobią wobec sytuacji które są nieprzyjemne psychicznie, męczące, stresujące. Wystarczyło by je przerobić z psychologiem. Jeśli jednak to trwa i trwa, to może być tego przyczyna neurologiczna.

Wynika więc z tego że depresja to coś co zależy od środowiska wewnętrznego człowieka, co środowisko tylko uwypukla (te problemy). To jak wysiłek fizyczny który uwypukla problemy z sercem wcześniej nie zdiagnozowane.

Więc czynniki zewnętrzne które spowodowały depresję tak naprawdę sprowokowały problemy w budowie mózgu które już istniały a nie miały okazji się uaktywnić, jednocześnie je podżarzało. Sprawiały, że problemy się pogłębiały tworząc nowe.

Zmiana środowiska pomoże, bo wyciszy dodatkowy bodziec, co sprawi że choroba wróci do początku i wtedy można zacząć pracę nad sobą. Leki działają podobnie ale szybciej.

Z resztą znasz pewien temat więc znasz moje podejście do ludzi którzy dostali depresji "od środowiska" , więc możemy powrócić do tematu nie zakończonego na pv.
Swoją drogą jestem ciekawa co to znaczy "otumaniają". To brzmi jakby nie można było po nich prowadzić samochodu. Sama biorę leki na stres i lęki, niby to się nazywa "antydepresant" ale myślę że to taki skrót myślowy, bo nie otumania, jeżdżę po nim autem, mam więcej rzeczy w D a to pozwala mi skupić się na problemie i go rozwiązać. Bez nich łatwo panikowałam jak mnie coś zestresowało - stresowałam się samym faktem że mogę się zestresować. Myśl o jeżdżeniu autem wywoływała paraliż rąk i twarzy. Miałam wrażenie nawet że jestem w symulacji, że już umarłam a to mi się śni, takie uczucie odrealnienia. Do tego nerwica, duszności, zawroty głowy. Nie kojarzy mi się to z depresją a mimo to leki na to to "antydepresanty", dlaczego?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 lutego 2022 o 22:07

T Trutututumajtkizdrutu
+1 / 1

@rafik54321 moze i jest nieuleczalna ale mozesz lagodzic symptomy. mi leki i terapia bardzo pomogly.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@BlueAlien już mniejsza o nazewnictwo, bo depresja to bardzo szerokie pojęcie. Niektórzy mają (jak to w Japonii określają) "przeziębienie duszy" czyli po prostu wpadli w rutynę i wszystko im spowszedniało. Inni mają trudniejsze przypadki, bo ich depresja jest o podłożu traumatycznym. Jeszcze inni leczą złamane serca. A czasem są to jeszcze kombinacje tego co powyżej, no i jeszcze inne rodzaje by można tu przytoczyć.

"Są ludzie którzy też mieli życie do D, a jednak są optymistyczni i potrafią się cieszyć i nie mieć depresji, a są ludzie którzy mają, a przecież mają przyjaciół, dzieci, dobrego męża (czytałam wypowiedź jednej kobiety)." - bo każdy człowiek ma inny poziom wrażliwości. Ludzie o niskiej wrażliwości są odporniejsi na ciężkie doświadczenia. Poziom wrażliwości jest z grubsza nabyty (można go zmienić tylko w ograniczonym zakresie, nie da się z totalnego niewrażliwca, zrobić wrażliwca). Stąd takie osoby.
Osoby wrażliwe, po prostu czują wszystko "bardziej". Intensywniej odczuwają emocje. Jednak w depresji, odczuwają negatywne emocje super intensywnie, a te pozytywne, prawie wcale.
Tak samo są osoby które łatwiej znoszą silny ból fizyczny, bo mają po prosty wyższy próg odczuwania bólu, czy to oznacza że kogoś kto ma ten próg niższy trzeba hejtować? Ja mogę sobie palec trzasnąć młotkiem i jestem w stanie to bez większych problemów znieść, za to sporo pań już by ryczało z bólu XD.

Tak, tylko depresja nie powoduje zmian w mózgu. Można mieć wrodzoną predyspozycję do depresji, tak jak można mieć wrodzone skłonności do nałogów, ale z tym się NIE RODZISZ. Jesteś osobą inteligentną - rozumiesz więcej, im więcej rozumiesz, tym więcej problemów dostrzegasz, a im więcej problemów tym bardziej można się czuć przez nie przytłoczonym.

Raczej bym powiedział że uwarunkowania genetyczne są po prostu jak odpowiednio żyzna ziemia. Masz wrodzoną skłonność do depresji? Co z tego, jeśli nigdy nie doświadczysz złych, stresogennych warunków to jej nie dostaniesz. A takie złe środowisko jest jak zasiane ziarno. W żyznej ziemi wyrośnie zawsze, w tragicznej, praktycznie nigdy.

Bynajmniej. Problem w mózgu (jak to określiłaś) to wrodzona predyspozycja.
Albo jeszcze inaczej, będzie to bardziej klarowne. Mamy dziecko 2 alkoholików, chleeeją na umór. Dziecko się rodzi i już jest alkoholikiem? No nie. Bo ono nigdy nie piło, ALE, przez to że matka w ciąży chlała, to organizm JUŻ jest przystosowany i przyzwyczajony do alkoholu. Do tego dochodzi genetyka alkoholika. I teraz sama sobie odpowiedz, czy jeśli to dziecko będzie abstynentem i nigdy nie spróbuje alkoholu, to może się uzależnić? No oczywiście że nie może, bo jak? I tak samo jest z wrodzoną budową mózgu i depresją.

"możemy powrócić do tematu nie zakończonego na pv." - chcesz, pisz.

"To brzmi jakby nie można było po nich prowadzić samochodu." - bo nie można ;) (ja takie brałem).. Przeczytaj ulotkę, w przypadku większości leków antydepresyjnych czy ogólnie psychoaktywnych masz zapis że "mogą wpływać na prowadzenie pojazdów" lub wręcz kategoryczny zakaz prowadzenia pojazdów. To że ty po tych lekach czujesz się sprawniejsza niż bez nich, to jedno, ale nie jesteś tak sprawna jak zdrowy człowiek bez leków.

Jak pisałem na początku, depresja to słowo o tak szerokim znaczeniu jak np autyzm.
Postaci autyzmu też masz różne, od takich lżejszych (zespół Aspergera), czyli w sumie taki prawie normalny człowiek z małymi "odchyłami", aż po najcięższe przypadki, kiedy z chorym prawie nie ma kontaktu. Tak samo jest z depresją, są osoby które wpadły w rutynę i jakoś po prostu nie cieszą się życiem, a są osoby w skrajnym załamaniu nerwowym i samobójcy.

Napady lękowe, czyli po prostu nerwica, nie musi oznaczać takiej depresji, mamy też np nerwicę natręctw. Tego typu ludzie czują spokój po przez panowanie nad sytuacją. Brak tego opanowania wywołuje dyskomfort lub lęk. Stąd te natręctwa. W skali problemów, to "mały pikuś", chyba że ktoś przesadza i wtedy to aż utrudnia funkcjonowanie.
Depresja może mieć najróżniejs

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Trutututumajtkizdrutu depresja jest uleczalna, pytanie tylko jak poważny był twój przypadek i na jakiego lekarza trafisz.

Moje doświadczenie pokazuje że: albo ja jestem wyjątkowo ciężkim przypadkiem, albo lekarze to durnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Puolalainen
0 / 0

@rafik54321

Nie zgodzę się co do lekarzy. Tzn. nie wsadzałabym wszystkich do jednego worka. Moja terapeutka mi pomogła. Tzn. prawdopodobnie dostaję leki, musze tylko iśc do psychiatry na rozmowę, bo tak to u mnie działa. Nie czuję się lepiej albo uczę się jak ogarniać swoje rzeczy. Jak mimo trudności wykonać dany telefon, zrobić to i tamto. Trudne, szczególnie jak się ogarnia zaległe rzeczy ale powoli działa.

Nie mam ochoty sobie strzelić w głowę ale chciałabym poczuć radość. Prostą radość.

Co do ludzi to świadomość jest niska. U mnie wie o moich problemach tylko parę osób. I to osoby, którym temat nie jest obcy mnie rozumiały. Inni mnie wspierali ale słyszałam też od przyjaciół, którzy mówili> ok. to uśmiechaj się więcej, pozytywnie myśl, powtarzaj sobie codziennie jakieś słodkie pierdy. Tragedia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@Koszowy Ależ durnoty wypisujesz.

@BlueAlien Depresja jest chorobą układu nerwowego. Jest trochę jej wariantów ze względu na symptomy i mechanizm działania. Może być wrodzona (ktoś miał od zawsze rozwalone hormony czy wadę genetyczną), może jednak być wywołana zewnętrznie. Tak samo, jak brak nogi może być wrodzony lub może być skutkiem wypadku.
W przypadku depresji nabytej najczęstszą (jeśli nie jedyną) przyczyną jest długotrwały stres. Ludzki organizm nie jest do tego przystosowany. Stres był dla nas zawsze mechanizmem obronnym w sytuacjach wyjątkowych, zmieniał sposób funkcjonowania aby ułatwić nam zapewnienie sobie bezpieczeństwa. Stres jest naturalny dla człowieka, ale tylko występując krótkotrwale. Stres jest dobry jak prawie wpadłaś pod samochód, widzisz szemranego typa w ciemnej uliczce czy masz bardzo ważną rzecz do zrobienia i musisz się na niej bardzo skupić.
Problem w tym, że obecne społeczeństwo naraża nas na długotrwały stres. Czasem jest spowodowany życiem w toksycznym środowisku czy brakiem środków do życia i da się od niego w łatwy sposób uciec. Czasem jednak dotyczy naszych ambicji i obaw, a najczęściej wynika z poczucia bezradności. Bardzo czegoś chcesz i próbujesz to osiągnąć, ale jednak się nie udaje lub wręcz tracisz to, co już masz. Naturalnie bardziej dotyka ludzi ambitnych i inteligentnych, oni zwykle stawiają sobie dużo bardziej ambitne cele i są bardziej świadomi swoich wyborów, a stres w dużej mierze wynika tu ze świadomości. Jedna osoba by chciała znaleźć sobie partnera, ale nie ma. No cóż, kupi kolejne piwko i obejrzy serial. Druga osoba w tej samej sytuacji ma wizję upływającego czasu, straconych szans, podświadomie rozpatruje najróżniejsze scenariusze. Nawet ten sam czynnik może zupełnie inaczej na kogoś działać zależnie od jego podejścia, a wraz z inteligencją człowiek dużo bardziej analizuje różne sytuacje, także te nieprzyjemne.
Czasem dyskusje o depresji wyglądają tak, jakby niedosłyszący komuś wyjaśniał, że ta syrena kolejowa wcale nie jest taka głośna i można do niej przywyknąć.

Z tym jest jak z odwagą i głupotą. W groźnej sytuacji strach może paraliżować. Trzeba być głupim lub odważnym aby robić coś pomimo tego strachu. Osoby popadające w depresję zazwyczaj nie są żadnym z tych i to jest ich problem. Jedni sobie z tym poradzą, drudzy są zbyt głupi aby widzieć w tym problem, a trzeci stopniowo poddają się temu strachowi aż rozwali im to układ nerwowy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@BlueAlien

Leczenie farmakologiczne to leczenie objawowe. Ma jeden, prosty cel. Skutki depresji najczęściej same ją napędzają. Trudno ułożyć sobie sprawy w życiu jak musisz walczyć z atakami paniki i ciągłymi, niekontrolowanymi zmianami nastroju. Co robisz? Izolujesz się, popadasz w fobię społeczną, przestajesz ufać sobie i jeszcze bardziej się tym stresujesz pogłebiając ten stan. Leczenia ma wyrwać człowieka z tej pętli i tyle. Musisz znaleźć sposób aby oderwać się od tego, co do niej doprowadziło. W wielu przypadkach jest to jak najbardziej wykonalne. Po to też jest psychorerapia. U niektórych osób wystarczy trochę pomocy aby zaczęli sobie radzić z problemami. Terapeuta wywleka na wierzch co ich gryzie i ta osoba świadomie zaczyna sobie z tym radzić. U innych terapia pozwala zidentykować przyczynę i zacząć pracę nad wyeliminowaniem jej. No a u trzecich może zupełnie nie pomóc, bo problem jest zbyt skomplikowany lub nieuleczalny. Robin Williams był w tej ostatniej grupie, był nieuleczalnie chory i obserwował jak choroba odbiera mu resztki świadomości. Obserwował jak jego mózg zawodzi. Tracił to, co było dla niego najważniejsze w życiu i po prostu nie dał sobie z tym rady. Ta choroba wygląda tak, jakby człowiek na chwilę odzyskał świadomość i w bólu widział jak wylewają się z niego wnętrzności, a kończyny gniją. Można zamknać oczy licząc na to, że zaraz straci się przytomność. Wiele osób jednak by chciało w tym momencie to skończyć.

Osoby próbujące wyleczyć depresję próbują różnych rzeczy, często szukają po omacku. Znam całą masę osób, które zmieniały całe otoczenie i rozpoczynały nowe życie aby wyrwać się z tego, co ich ciągnie w dół. U niektórych pomogło, u wielu osób jednak problem pozostał, bo nie dotyczył jakiegoś czynnika w ich życiu, a jego braku. Może być też tak, że ktoś ten czynnik wyeliminował, ale depresja jest zbyt zaawansowana i to jej objawy są dalszym czynnikiem postępującej depresji. I tu wracamy do leczenia farmakologicznego.

Jak masz buty ciągle obcierające stopy, to musisz i zmienić buty, i wygoić rany na stopach. Nawet jak wyleczysz rany, to stare buty znowu mogą obetrzeć. Jak zmienisz buty i będziesz chodzić w nich z otwartymi ranami, to tylko to pogorszysz. Do wyleczenia depresji potrzebne jest jedno i drugie. No chyba, że urodziłaś się z chorobą skóry i całe życie musisz leczyć rany lub zdążyłaś zmienić buty jak tylko zaczęły uwierać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Puolalainen osobiście miałem nieprzyjemność mieć kontakt z kilkoma lekarzami. Prywatnie i na NFZ. Różnicy nie widzę. Może prywatnie, jakby się płaciło po 500zł za wizytę - może wtedy byłby lekarz-kocur, ale w przeciwnym razie, to uważam że nie ma dobrych lekarzy w tej specjalizacji. Albo ja mam hiper pecha...

"Nie mam ochoty sobie strzelić w głowę ale chciałabym poczuć radość. Prostą radość." - to musisz sobie odpowiedzieć czego od życia chcesz i po to sięgać. Tylko tyle i aż tyle. Nie oczekuj że to będzie uczucie takie "płomienne", mocne, intensywne, tylko raczej takie milusio ciepłe.

Co do świadomości - normalka.
W pewnym sensie, dziś depresję traktuje się tak jak schizofrenię kilka wieków temu. Że to byli szaleńcy, albo opętani, a ci ludzie byli po prostu chorzy. Dziś podobnie wypiera się depresję, jako "on przesadza". Zwłaszcza jeśli problem dotyka mężczyzn.
Nie bez powodu 80% udanych prób samobójczych jest wśród mężczyzn :(

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
-1 / 1

>Znowu gdyby problemem była głównie kasa, to prawie każdy bogacz miałby depresję, a nie mają.

Po pierwsze, dużo ma, choć o tym nie mówi. Po drugie, wiadomo, że to nie znak równości. Raczej pokazywałem w drugą stronę, że brak kasy nie jest powodem do depresji. Natomiast jest faktem, że liczba depresji jest większa w społeczeństwach rozwiniętych, bogatych.

>Na depresję częściej chorują osoby inteligetne. Głupcy po prostu nie w stanie pojąć w jakik słabej są sytuacji.

To by znaczyło, że depresja jest urojoną chorobą. Że trzeba rozkminy, żeby ją zauważyć. Po raz kolejny ci powtarzam – masa ludzi w idealnej sytuacji choruje na depresję.


>Odcięcie się od poprzedniego życia nie oznacza że poprzednie życie odcięło się od chorego, to raz. Dwa, również nie oznacza to, że chory wylądował w odpowiednim dla siebie środowisku. Zwykle tacy chorzy spadają z "deszczu pod rynnę".

To jest szukanie winnych. Wszystko nie pasuje. Poprzednie życie nie pasuje, obecne nie pasuje, kasa nie pasuje, inteligencja nie pasuje. To są nie przyczyny, a skutki depresji!


>Jakie to środowisko? Widać nie czytałeś uważnie.

Bardzo uważnie czytałem. Wyidealizowane, na zawołanie dokładnie takie, jakie byś chciał. Ale to złudna gonitwa. Takiego środowiska nie ma nikt. Co więcej, naturalnie ludzki mózg chce więcej. Dla Ukraińca Polska jest rajem, a Polacy kręcą nosem. Besos jest najbogatszym człowiekiem świata (czy coś koło tego) i wciąż chce więcej, więc leci w kosmos. Ludzie mają takie ilości kasy, że nie wydadzą tego ani oni ani ich dzieci, a nadal walczą o więcej, więcej.

Ja się rok temu przeprowadziłem do nowego mieszkania. Przez pierwsze miesiące mówiliśmy z żoną, że „o jak fajnie, jakbyśmy na wczasach byli”. Była nowość, pachniało, było po remoncie, słońce świeciło w okna sypialni, rano z uśmiechem się wstawało do działania. Ale teraz nam spowszedniało! Bo mózg się przyzwyczaja. Zauważamy co jest zepsute, co wymaga zrobienia, sypialnia stała się już zwykła i nawet tęsknię za poprzednim mieszkaniem, choć było mniejsze, brzydsze i gorzej położone.


>"Poza tym, depresanci nie mają przyjaciół BO są chorzy. A nie są chorzy, bo nie mają." - no właśnie nie do końca. Bo i pierwsze, i drugie zdanie jest prawdą. Zmuszać nikogo nie trzeba. Co małpa widzi, małpa naśladuje. Chory widząc prawidłowe, zdrowe relacje między ludźmi, łapie wzorce i zaczyna je naśladować. Przez to zaczyna być akceptowany w grupie, zyskuje znajomości i przestaje być jednocześnie chory.


I co, zapiszesz przyjaciół na receptę? Nie zapiszesz. Natomiast mało kto chce się przyjaźnić z gościem, który wiecznie narzeka, któremu nic się nie podoba. Dlatego uważam, że depresja jest przyczyną braku przyjaciół, a nie odwrotnie. Jest masa ludzi, którzy nie mają przyjaciół, a którzy nie mają depresji.


>Tak, z pewnością sobie "wymyśliłem" utratę pracy przez działania rządu i dzikie lockdowny.

Nie wiem czy sobie wymyśliłeś, tylko że masa ludzi traci pracę, ale mówią „Alleluja i do przodu” i idą dalej. Jak tracą pracę, to zakładają własny biznes albo podejmują inną. Jak ich biznes pada, to idą na etat. Mój biznes padł i poszedłem na etat.

Poza tym, pisałeś o PiS. A to wyżej to galopujący kryzys ogólnoświatowy. Wojna jest u bram, krach gospodarczy wydarzył się wszędzie.

>I potem kiedy chciałem otwierać biznes, to dziki "nowy wał" też sobie wymyśliłem.

Byzydury piszesz. Owszem, z-ebali temat, wprowadzili zamieszanie, ksiegowe mają urwanie dupy i próbują liczyć na 1000 sposobów. Porażka na całej linii. Ale co z tego? Chcesz robić biznes, to rób, to ma wpływ na liczenie PIT-4 i PIT-5. Za 200zł masz wyoutsourcowanie tego dla małej firmy. Chyba że planowałeś od razu 300 pracowników, to wyjdzie drożej. Księgowe śledzą zmiany, przeliczają to, a tak naprawdę na koniec dnia to nie ma żadnego znaczenia, bo PIT się rozlicza rocznie, więc docelowo za rok, jak się ostatecznie uklepie Słuszne Liczenie, to się to rozliczy. Trzeba być tylko przygotowanym, że być może będzie niedopłata, jak się teraz liczyło

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
-2 / 2

@rafik54321

cd, bo obcina:


Trzeba być tylko przygotowanym, że być może będzie niedopłata, jak się teraz liczyło zaliczki inaczej niż Słuszna Linia Partii.


>Jak również pozamykane urzędy pracy

A po co ci urząd pracy? Liczysz na to, że ci pracę znajdą? Jaja sobie robisz? Urzędnik będzie ci roboty szukał? Masz cały internet do dypozycji. Masz całą okolicę do dyspozycji. Owszem, kryzys walnął i o pracę nieco ciężej niż parę lat temu, ale uwaga – mieliśmy galopujący rynek pracownika, pracodawców płaszczących się i uśmiechających i traktujących pracowników jak zgnite jaja. Więc nawet jak się pogorszyło, to nadal nie jest źle. Ogłoszenia DAM PRACĘ wiszą wszędzie. Ostatnio mój znajomy odmówił pracy za 4000 na rękę za pół etatu wożenia leków do aptek. Prawko kat. b wystarczy. Co mówisz, że 4000 to grosze? Może i grosze, ale na początek spokojnie wyżyć się da. A jak się ma coś więcej niż prawko B, to można iść dalej. Ze 3 czy 4 moich znajomych zmieniało pracę w zeszłym roku. Wszyscy podszkoczyli do około 10. Ale tak, dla nich to był kolejny etap rozwoju, wcześniej się uczyli, wcześniej zdobywali doświadczenie zawodowe i szli dalej. Więc na starcie musisz zacząć od 4.


>Odniesienie sukcesów niczego nie zmienia, jeśli nie wiąże się z tym publiczny szacunek. Ludzie z depresją mają bardzo często drastycznie zaniżoną samoocenę. Samo odnoszenie sukcesów jej nie podnosi, za to podnosi ją publiczna pochwała, podniesienie "statusu" wewnątrz grupy.

No widzisz, zaczynasz rozumieć, że to nie kwestia otoczenia, a choroby. Teraz tylko zauważ, że utopią jest marzyć o społeczności, która cię będzie głaskać, okazywać szacunek, podnosić twoją samoocenę. Każdy z tych ludzi też chce tego samego, każdy myśli o sobie, a wzajemne spijanie miodziku z dziubków to działa w tanich romansidłach.

>Nikt nie pyta DLACZEGO ktoś w ten nałóg wpadł?

Bo ma taką chorobę w mózgu. Są ludzie, którzy piją, czasami do upadłego, a nie zostają alkoholikami. A są tacy, którym sam zapach alkoholu spowoduje, że wpadną w cug. A ja znów mam tak, że mi alkohol nie wchodzi zupełnie. W czasach osiemnastek piłem szybko i na umór, bo jak piłem wolno, to przestawało smakować. Teraz od lat nie piję wcale. Czasami, w lecie, do grilla, próbuję piwo, ale nierzadko już po połowie mi tak nie smakuje, że odstawiam. Organizm odrzuca truciznę. Mój mózg jest całkowicie inny niż mózg alkoholika. Nie wiadomo czy się pewnego dnia nie przestawi odwrotnie. Ale to nie jest kwestia Towarzystwa, jak niektórzy wmawiają.

>Depresja wiąże się ze wspomnieniami i doświadczeniami.

Nie, depresja wiąże się z biochemią mózgu. Z serotoniną, dopaminą i innymi takimi. Jeden ma naciśnienie, a inny nie ma. Tak samo z depresją. Medycyna wie bardzo niewiele, zwłaszcza w dziedzinie działania mózgu, i ufam, że kiedyś może poznamy przyczyny depresji i nauczymy się je leczyć.


>Zniknął problem, zniknęła depresja. Dlaczego z innymi ludźmi tak nie można?

Ale nie zniknął. Gość nadal jest sparaliżowany. Zaczął inaczej na to patrzeć po prostu, coś mu się w mózgu przestawiło. Poza tym, mam wrażenie, że on nie miał depresji. On po prostu chciał aby zakończyć obciążenie dla matki.

@BlueAlien

>Swoją drogą jestem ciekawa co to znaczy "otumaniają".

Człowiek śpi, nie kontaktuje, jest taki trochę roślinka.

@ZONTAR
>Ależ durnoty wypisujesz.

napisałem masę rzeczy, więc bez konkretów to tak sobie pierdnąłeś tylko i tyle.

>Problem w tym, że obecne społeczeństwo naraża nas na długotrwały stres.

Sami się narażamy. Chyba że jest wojna i wróg atakuje. Ale tak, to można mieć wszystko w dudzie i już. Ale walczymy, bo chcemy kasę (nadmiarową), uznanie (nadmiarowe) i nie wiadomo co jeszcze.

>Terapeuta wywleka na wierzch co ich gryzie i ta osoba świadomie zaczyna sobie z tym radzić.

Nieprawda. Przez ostatnie 20 lat przechodziłem mocne kilka (ze 7?) psychoterapii i nic nie wywlekały. Były zmarnowanym czasem, przegadanymi pierdołami.

>Znam całą masę osób, które zmieniały całe otoczenie i rozpoczynały nowe życie aby wyr

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
-2 / 2

@ZONTAR
cd, bo obcina:

>Znam całą masę osób, które zmieniały całe otoczenie i rozpoczynały nowe życie aby wyrwać się z tego, co ich ciągnie w dół.

To pięknie pokazuje, jak depresja jest chorobą bogatych społeczeństw. Biedne sobie żyją i już. A bogatym bogactwo nie pomaga,a wręcz szkodzi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Puolalainen
0 / 0

@rafik54321

Ja na kasę chorych mam. Ale tylko 24 sesji. Będę składać podanie o przedłużenie ale różnie to bywa.
Mi terapia pomaga ogarnąć życie. Nie zawsze mam udane dni ale są już takie. Właśnie nad tym pracuję, by ogarnąć rzeczy, które są dla mnie ważne. Ale to codzienna walka ze sobą i dyscyplina.

To fakt, tu kobiety mają lepiej, bo więcej mówi się o problemach kobiet. Chodź już widziałam organizacje, które skupiają się na problemach i prawach mężczyzn. Prawo do opieki i widzeń ze swoimi dziećmi, przemoc itd.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@Koszowy Większość z tego jest pisana z klapkami na oczach, więc ogólnie nazywam to durnotami.

Korelacja nie implikuje związku przyczynowo-skutkowego. A może to depresja wywołuje bogactwo? Może to szczęśliwe społeczeństwa nie mają potrzeby bogacenia się? A może coś innego sprawia, że ludzie są jednocześnie nieszczęśliwi i mają potrzebę bogacenia się?

Jak też pisałem, terapia jest dla osób szukających pomocy mentalnej. Do niego idziesz szukając przewodnika życiowego. Skoro wszystko sam wiesz najlepiej, to nijak nie będziesz widział w tym korzyści. Ja nie widziałem, dla mnie to jest zwykła strata czasu i odmówiłem terapii. Dobrze wiedziałem co poszło nie tak i domyślałem się, co muszę zmienić. Potrzebowałem jedynie mocnych prochów i iluś lat leczenia farmakologicznego aby naprawić to, co udało się napsuć przez dekadę zaniedbywania zdrowia psychicznego. Wiele osób jednak nie ma pojęcia, z czym walczą i skąd to się bierze, nie potrafią zrozumieć tych mechanizmów i ktoś musi ich prowadzić za rączkę.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Koszowy
0 / 0

@ZONTAR
>A może to depresja wywołuje bogactwo?

A może to otyłość wywołuje bogactwo i może dlatego społeczeństwa bogate mają całą masę grubych, otyłych, a czasami wręcz spasionych tak, że nie potrafią wstać z łóżka.


>Może to szczęśliwe społeczeństwa nie mają potrzeby bogacenia się?
> A może coś innego sprawia, że ludzie są jednocześnie nieszczęśliwi i mają potrzebę bogacenia się?



Może tak, ale tego się sprawdzić nie da, pozostaje więc bazować na tym, że jednak to bardziej prawdopodobne w drugą stronę, zwłaszcza, że depresja raczej odbiera siły do działania (spójrz na rafika, któremu choroba przeszkadza w zdobywaniu pieniędzy i który marzy o recepcie na inną władzę i bogactwo)


A poza tym, co w takim razie sprawia, że stają się nieszczęśliwi? Czemu np. są szczęśliwi i wtedy mają trud, biedę, wojnę, a potem nagle zaczyna ich szczęście opuszczać i zaczynają się stopniowo bogacić?


>Jak też pisałem, terapia jest dla osób szukających pomocy mentalnej.

Ale ja jej nie szukam, bo nie wiem jak by miała działać. Rozmawiam z terapeutą, staram się współpracować, ale nie ogarniam, co ma to dawać.

>Skoro wszystko sam wiesz najlepiej,

To nie, że sam wiem najlepiej. Wręcz przeciwnie, tak bardzo nie wiem, że nie wiem jak mam rozmawiać z terapeutą, żeby mi to coś dawało.

> Dobrze wiedziałem co poszło nie tak i domyślałem się, co muszę zmienić.

No widzisz, a ja nie wiem nic. Zupełnie nic. Jestem na drugim biegunie.


> Wiele osób jednak nie ma pojęcia, z czym walczą i skąd to się bierze, nie potrafią zrozumieć tych mechanizmów i ktoś musi ich prowadzić za rączkę.

To ja. Ale przez 20 lat wielu psychoterapii nikt mnie nie poprowadził za rączkę. Były to takie smalltalki, pierdu-pierdu, ot takie jak w komciach na demotkach, czy innych grupkach i forumkach

Wyżej gość pisze tak:
>Mi terapia pomaga ogarnąć życie. Nie zawsze mam udane dni ale są już takie.
ale ja mam ogarnięte życie. Mam zdrową rodzinę, dobrą pracę, wysokie dochody, ustabilizowaną sytuację mieszkaniową. Nie mam smutków egzystencjalnych. Dzięki plandemii przeszedłem w stan pracy zdalnej, o czym zawsze marzyłem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 25 lutego 2022 o 6:57

avatar rafik54321
0 / 0

@Puolalainen osobiście to już się chyba pogodziłem z tym że lepszego jutra nie będzie. Że teraz to już tylko droga w dół, aż wszystko padnie na amen... Tak jak się akceptuje fakt iż ma się nowotwór i został np rok życia. Przez krótki czas w moim życiu było całkiem ok. W zasadzie tak "mocno średnio" mówiąc obiektywnie, a subiektywnie to tak 6,5/10.
Osiągnięcie tego zajęło mi z 20 lat składania się do kupy, ok, było góra 1,5 roku. Teraz jestem znowu na samym początku. Jeśli znów mam 20 lat poświęcić żeby przez chwilę mieć ok, to się nie opłaca. Tak po prostu, zwłaszcza że również zdrowie (to fizyczne) mi siadło.

Przede wszystkim w społeczeństwie widnieje taki chory, spaczony obraz mężczyzny-terminatora o nieograniczonej wytrzymałości, psychice i sile, istoty bez uczuć którą można gnębić, a jemu nic się nie stanie.
A prawda przecież jest totalnie odmienna. Facet może znieść dużo, ale ma swoje limity. Do tego męska psychika wolniej się "goi".
Tu zawsze przytaczam taki przykład. Kobiety są jak koty, niby takie delikatne, ale jak kotem rzucisz o ścianę, to zamiauczy, odbije się i pójdzie. Facet jest jak pies, sztywniejszy, mocniejszy, silniejszy, ale jak psem rzucisz o ścianę, to zapiszczy i będzie kulał.

Znowu tak wiele osób wciska kit "że terapia, terapia, leki bla bla bla". Tylko ja wiem co u mnie działało, wiem czego mi trzeba, dokładnie wiem co u mnie, dlaczego, po co, czemu, kto itd. To wszystko mam obcykane w małym palcu. Problem w tym, że jak tylko człowiek próbuje jakoś się pozbierać to zawsze coś lub ktoś przyjdzie i to rozwali.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Czarny_motyl
+5 / 5

Tylko, że też ludzie popadają w depresje, gdy nie mają przyjaciół, rodzina olewa, a czasem wręcz prześladuje i generalnie nikomu na nim nie zależy. To rada trochę typu: jesteś bezdomny i przeziębiony? Ogrzej się w domu, żeby spadła gorączka. ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L Lara05
0 / 0

Odkąd zobaczyłam 10 stycznia wypłatę po Polskim burdelu wpadłam w depresję. Ciekawe czy da się to wyleczyć

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L Lara05
0 / 0

Odkąd zobaczyłam 10 stycznia wypłatę po Polskim Burdelu wpadłam w depresję. Ciekawe czy da się to wyleczyć

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J Joker85
0 / 0

a Pani Dykiel co myśli?:)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar BlueAlien
0 / 0

@rafik54321

Tak BTW czy według ciebie testy internetowe są wiarygodnym źródłem wiedzy na temat tego czy ma się depresję?

Nie mówię o jakichś pudelkach czy innych onetach, tylko z takich stron mało znanych

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@BlueAlien na ogół oczywiście że nie. Bo większość różnych testów jest raczej w kategoriach "horoskopu", bardziej można to traktować jako ciekawostkę niż wyrocznię.

No i nie ma takiego testu na to czy ktoś ma depresję. Bo depresja to zbyt szerokie pojęcie.

Jednak są testy na inne rzeczy. Jest test na ludzką wrażliwość (chyba nawet tobie go podawałem :/ )
https://www.idrlabs.com/pl/wysoce-wrazliwa-osobe/test.php
No i akurat ten test jest wiarygodny bo został opracowany przez naukowców, jest stosowany jako narzędzie diagnostyczne w USA. Więc śmiem twierdzić że jest bardziej wiarygodny niż diagnoza psychiatrów na NFZ XD.
Zresztą, sama obczytaj zarówno ten test, jak i organizację która za nim stoi :) .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem